niedziela, 3 kwietnia 2022

Marcowa zawierucha

 

Pisałam o Marcowych planach i naprawdę sądziłam, że zrobię to w mniejszym lub większym stopniu, ale życie to dziwka. A raczej załamanie nerwowe. 

Nie pierwszy raz przeżyłam załamanie nerwowe. Najczęściej kończyło się to usuwaniem social mediów, ścinaniem włosów i zapłakiwaniem się do snu z myślą, że moja egzystencja to strata powietrza.  

Co poszło tym razem nie tak?

Zły dobór słów w poście na fejsie. 

Ile razy bym się nie żegnała z fejsem w przeszłości to albo świadomość ludzi na temat samobójstw i depresji była mniejsza, że w sumie nikogo to nie ruszało, albo w porę mój czarny humor uświadamiał znajomym, że spoko to tylko bye bye z fejsem. Nothing to worry about.  Tym razem w ogóle nie uświadomiłam ludzi, że wcale zabić się nie planuje, po prostu jest nmi obecnie zajebiście ciężko. So joke on me. 

No i wtedy o 21 do mojego domu wchodzi policja. Zawiadomiona przez znajomego z fejsa o moim poście i możliwości próby samobójczej. Ogólnie spoko. Fajnie, że świadomość ludzi się poprawiła i już nie ignoruje się takich postów. Tylko tym razem policja poszła w przesadę. Powiedziałam, że o samo destrukcji to ja myślę 24/7, ale od myślenia do czynu daleka droga.  Jestem zbyt dużym tchórzem.  Oni w ramach obywatelskiego obowiązku wezwali pogotowie i nie chcieli opuścić posesji dopóki pogotowie nie weźmie mnie do szpitala psychiatrycznego. 

Ja po rozmowie z ratownikiem usłyszałam, że spoko po rozmowie z psychiatrą na pewno wrócę do domu w ciągu godziny. Nie w tym kraju Panie. 

W szpitalu nie było rozmowy psychiatrycznej, było powitanie na oddział i tyle. Nie byłam przyjęta w ciężkim stanie mentalnym, a mimo to spędziłam tam 3 tygodnie. Bez komputera. Z każdym dniem coraz bardziej załamana. 

Nie wiem jak oni oczekują pomóc ludziom odzyskać chęci życia zamykając ich na oddziale z zakazem wszelkich wizyt (nawet ciuchy były podawane przez pielęgniarkę), z jedzeniem zimnym monotonnym i po prostu nie dobrym, bez żadnych zajęć terapeutycznych i rozmów z lekarzem. Te obchody to był żart na zasadzie "leki działają?" "tak" "Dziękuję i do widzenia". Czy naprawdę oni w ten sposób chcą ratować ludzi?  Już nie mówię o psychologu, który zamiast pomóc to jeszcze powoduje, że pacjent myśli, że wszystko to jego wina i po chuja on się w ogóle urodził. Serio? A wystarczyłoby po prostu posłuchać pacjenta, a jak się czegoś nie rozumie, to zacząć zadawać pytania, by dotrzeć do sedna problemu, a nie dochodząc do wniosku, który powoduje jedynie wstrząs psychiczny osoby chorej na depresję. I to nie w sensie "o faktycznie źle dostrzegxm to, odczytaxm to w zły sposób". Bardziej w sensie "po chuja ja w ogóle wychodzę z pokoju, po co wchodzę w interakcje z ludźmi, po co ja w ogóle oczekuję czegokolwiek od życia?! No lepiej się już za bić. 

Ogólnie o ile wrażliwość ludzi na tematy depresji się poprawiła, to jeśli chodzi o system zdrowia psychicznego to mam wrażenie, że to leży i kwiczy. I to tak naprawdę. 


Byłam już w szpitalu psychiatrycznym 5 lat temu. I porównanie to niebo i ziemia. Jasne nie miałam spotkań z psychologiem, ale sesje terapeutyczne, zmuszanie pacjentów do aktywności fizycznej, możliwość wyjścia na patio by oddychać świeżym powietrzem, ciepłe jedzenie zgodne z własnymi preferencjami spowodowało, że ja po 2 tygodniach nie rozmawiania z psychologiem odżyłam i poczułam ponowną motywację do życia.  Jasne, wtedy nie było covida, były wizyty z zewnątrz i po prostu możliwość życia. Teraz?


Poza snem to ja nie miałam nic do roboty.  


Wracam do pisania od przyszłego tygodnia. Do życia. 


Czy mnie naprawiono? Nie.

Jestem jednak na tyle stara, że nauczyłam się żyć z depresją. 


Mam nadzieję, że u was było dużo lepiej. :) 

2 komentarze:

  1. Anonimowy7/17/2022

    Hejeczka,
    przepraszam Cię kochana za tą długą ciszę, ale po prostu całe życie mi się wywróciło do góry nogami... ale teraz już wracam (mam taką nadzieję przynajmniej...) mam nadzieję, że i u Ciebie jednak wszystko jest dobrze...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy2/23/2023

    Hejeczka,
    kochana przeczytałam kilka opowiadań i bardzo mi się spodobały, liczę pardzo na Twój powrót...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń