wtorek, 15 maja 2012

Obietnica

Nie pamiętał kiedy tak naprawdę stracił kontrolę nad swoim życiem. Nie pamiętał kiedy to wszystko się zaczęło.  Może od dnia, w którym postawił swoje nogi w tym domu? Wtedy nie rozumiał co się dzieje, ale lubił spędzać czas z Nim.  Słuchał jego historii o szkole i zajęciach, wyobrażając sobie jakby to było samemu uczestniczyć w takich rzeczach. Odprowadzał go do szkoły, a czasem przychodził po niego. Nawet nie wiedział kiedy w jego życiu zabrakło miejsca na zwykłą samotność.
Czas jednak mijał, a on zbliżał się do dnia, w którym podejmie decyzję o swoim losie.  Już niedługo będzie miał 16 lat i w świetle prawa, będzie pełnoprawnym obywatelem, a co za tym idzie, będzie musiał wziąć na siebie odpowiedzialność za pokój tej krainy.
Wyszedł z domu rozglądając się wokół, jednak nikogo nie zobaczył. Wzruszył ramionami kierując się powoli w stronę strumienia. Chłopi przypatrywali się mu z pól uprawnych mamrocząc coś między sobą.  On jednak nie zwracał na nich najmniejszej uwagi,  już nie raz spotkała go przykrość od strony takich jak on sam. Gdy przystanął nad brzegiem, ujrzał długowłosego szatyna, z książką w rękach.  Blondyn uśmiechnął się promiennie na ten widok, nie spodziewał się go tutaj o tej porze.  Pobiegł do najbliższej kładki, próbując nie krzyknąć do przyjaciela, chciał mu zrobić niespodziankę, ale ledwo potrafił opanować się od wyjawienia swojej obecności.  Z ciężko bijącym sercem podszedł do niego,  przystając za drzewem, o które się opierał. Kilka metrów dalej ujrzał białego konia pasącego się swobodnie na łące.
- Nie boisz się, że ucieknie? - Spytał się zaintrygowany, zapominając kompletnie o pomyśle na zaskoczenie go.
- Nie, on jest dobrze wytresowany. -  Odparł spokojnie, zamykając książkę. - Naruto, czy wiesz już, co zamierzasz robić?
- Myślałem o zostaniu rycerzem! Jak będę tak silny i waleczny to nikt nie będzie na mnie krzywo patrzył.
Szatyn usiadł przy nim, przyglądając mu się uważnie. Blondyn zmieszał się, uciekając wzrokiem gdzieś na boki.
- Myślisz, że masz do tego predyspozycje?
- Co mam? - Jęknął przygnębiony, czując jak rumieńce występują mu na policzki.
- Zadatki… Czy się nadajesz na rycerza…?
- A czemu nie? - Spytał zdumiony, przyglądając się swoim rękom. - Mam dwie ręce…
- Wiem,  ale chodzi głównie o posturę… Jesteś dosyć… Niski i chuderlawy.
- To nie było miłe… Neji. - Obruszony, odwrócił się od niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie chciałem cię urazić. Po prostu stwierdzam fakt, że Mistrz Szkoły Rycerskiej, może nie być… Chętny na przygarnięcie cię do akademii.
- No wiem… Ale ja tam bardzo chcę! - Spojrzał się na niego błagalnie, mając łzy w oczach.
- Wiem Naruto… Może… Wstań, spróbuj zrobić zamach moim mieczem. - Szatyn wstał z miejsca, wyciągając miecz z pochwy, podając go zafascynowanemu blondynowi.
- Naprawdę mogę? - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, nie spuszczając z oczu ostrza miecza. - Twój miecz jest trochę dziwny…
- To katana.  Nie jest obusieczna, ale jest stabilniejsza podczas walki. I przynajmniej nie zrobi ci krzywdy podczas bloku. - Uśmiechnął się łagodnie, wręczając mu broń.
- Zadziwiająco lekka.
- Spodziewałeś się, że przygniecie cię do ziemi?
- No w sumie… - Zaśmiał się cicho, bawiąc się mieczem.
- W szkole dostaniesz inny rodzaj miecza, będzie dużo cięższy i trudniejszy w utrzymaniu. Pewnie będziesz musiał go dzierżyć dwoma rękoma.
- Bycie księciem to jednak coś. - Mruknął pod nosem,  kontynuując wymachy.
- Naruto… - Mruknął poirytowany, chwytając go za rękę, uniemożliwiając kontynuowanie ćwiczeń. - Mówiłem ci, żebyś nie mówił do mnie jak do księcia! Nie lubię tego! Dobrze o tym wiesz! Zresztą nie ja zasiądę na tronie tylko Hinata. Ja będę pewnie jako produkt eksportowy, by zawierać jakieś sojusze. Jesteś moim jedynym przyjacielem, więc nie rób mi tego. - Wyrwał mu oręż, chowając na swoje miejsce.
Blondyn przyglądał mu się przez chwilę ze skruchą w oczach. Rozumiał ból przyjaciela, który nie miał prawa decydować o swoim losie, gdy nie mógł zbliżyć się do nikogo. Westchnął ciężko, przybliżając się do niego, dotknął wierzchem dłoni jego policzka,szatyn przymknął oczy, poddając się tej pieszczocie. Blondyn musnął swoimi ustami jego, chcąc chociaż w ten sposób przepędzić myśli o ponurym przeznaczeniu. Neji, pogłębił ich pocałunek obejmując go w talii.


***

Nadszedł ten dzień. Blondyn nabrał powietrza i ruszył razem z innymi do zamku, by powiedzieć baronowi jaką przyszłość dla siebie wybrali.  Spoglądał ukradkiem na innych, zastanawiając się czy są tak samo podenerwowani jak on.  Czuł jak serce bije w zawrotnym tempie, pocił się bardziej niż podczas pracy, a w żołądku czuł skurcze, które powodowały ból.
- Co tam młotku? - Brunet spojrzał się na niego z pogardą, dorównując z nim kroku.
- Odwal się. - Warknął oschle, odwracając głowę od niego.
- Kici, kici kotku, kim będziesz gdy zabraknie miski z jadłem? - Zaśmiał się cicho, przyśpieszając.
Spojrzał się na niego poirytowany, nie znosił go. Każdego dnia utrudniał mu życie. Zazgrzytał zębami przyglądając się jak różowowłosa dziewczyna uśmiecha się do bruneta, mówiąc mu coś szeptem.
Prychnął pod nosem, próbując ignorować  ten widok.  Gdy był młodszy podkochiwał się w niej, wydawała mu się kimś niezwykłym, ale ona ciągle latała za Sasuke, a potem… Sam nie wiedział kiedy zaczął coś odczuwać względem panicza.  Po prostu ich spotkania go uzależniły, a sprzeczki z naturalnym rywalem, były tylko nieprzyjemnym niuansem.
Zostali wprowadzeni do komnaty, w której już znajdował się baron, wraz z mistrzami różnych dziedzin. Stanęli wszyscy w równym rzędzie, przełykając ślinę, wreszcie ich przyszłość będzie miała jasny kolor.
- Witajcie młodzi czeladnicy. Dzisiaj zdecydujecie o swojej przyszłości. - Siwowłosy baron uśmiechnął się łagodnie, zachęcając ich by podeszli bliżej. - Zaraz każdy z was powie o tym do jakiej szkoły chce się udać. Powodzenia.
Westchnęli cicho, spoglądając przed siebie. Żadne z nich nie chciało zaryzykować i spojrzeć na swoich przyszłych mistrzów. Każdemu łomotało serce z podenerwowania.
- Dobrze, to może na początek Chouji.
- Ja.. ja… ja. Chciałbym uczyć się w kuchni mistrza Ikaku. - Pulchny szatyn wystąpił przed szereg, próbując opanować nerwy, jednak jąkanie zdominowało jego krótką deklarację.
Wysoki szatyn, z wyraźnymi już zmarszczkami  podszedł do niego, przyglądając się mu. Zbadał ręce, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem. - Tak, mogę cię przyjąć na swojego ucznia.
- Gratuluję Chouji,  obyś w przyszłości nagotował nam pyszności.  Shikamaru, podziel się z nami swoją decyzją.
- Chciałbym uczyć się pod ręką mistrza Asumy . - Mruknął znużony, nawet specjalnie nie zwracając na nic uwagi.
- Ha ha, prawdziwy z ciebie dyplomata, oszczędny w słowach. - Brunet, zaśmiał się wesoło, poklepując swojego nowego ucznia po plecach. - Baronie z przyjemnością go wezmę pod opiekę, już nieraz miałem okazję porozmawiać z nim. Wiem, że się do tego nadaje.
- Sakura, jaką ty przyszłość dla siebie wybrałaś?
- Ach, chciałabym uczyć się pod przewodnictwem znachorki.
- Zazwyczaj nie biorę uczniów, bo nie każdy ma do tego predyspozycje, jednak… Zrobię wyjątek. Przetestuję tą małą, z tego co zauważyłam chłonie wiedzę jak gąbka, więc może ta przyszłość, nie jest tylko marzeniem dla niej. - Blondyna, przyjrzała się uważnie dziewczynie, odchylając się do tyłu.
- Dziękuję bardzo!
- Sasuke?
- Chcę przystąpić do szkoły rycerskiej.
- Aparycje na pewno ma. Z tego co zauważyłem ma potencjał. Może wyrosnąć na wspaniałego rycerza.
- No proszę Mistrz Genma wyraża się o kimś tak pochlebnie. Musi to być prawdą. - Baron przytaknął, uzupełniając dokument. Nagle jakby sobie o czymś przypomniał, spojrzał uważnie na blondyna, który jako jedyny pozostał. - Naruto, a ty kim chcesz zostać?
- Rycerzem. - Odparł  niepewnie, rozglądając się po sali. Wszyscy mistrzowie mieli już swoich czeladników, rzadko kiedy zdarzało się by brali dwóch. Gdyby został zapytany wcześniej może miałby większe szanse.
- Rycerzem? Nie masz predyspozycji do tego. Jesteś chuderlawy i niski. Podczas bitwy nie potrafiłbyś ochronić towarzysza, twoje mizerne mięśnie nie utrzymają miecza dłużej niż 10 minut. Jestem zmuszony odmówić. Przykro mi. - Genma, ukłonił się w szacunku i usiadł na swoim miejscu, zostawiając zdruzgotanego blondyna własnemu losowi.
- Hm… Wedle prawa powinienem odesłać cię do jakiegoś gospodarstwa…
- Nie! Proszę nie! Nie chcę! - Jęknął  załamany, ledwo powstrzymując się przed płaczem.
- Pogódź się z tym młocie, że bycie rolnikiem ci jest pisane. - Brunet zarechotał cicho, kiwając z głową z zadowoleniem .
- Baronie… - Męski głos odezwał się po lewej stornie, powodując ciarki u wszystkich obecnych.
Wielmożny spojrzał się w stronę, w której spodziewał się zobaczyć osobę, odpowiedzialną za popłoch w pomieszczeniu. Z cienia wyszła zakapturzona postać, zwinnie sunąc do biurka. Wszyscy obserwowali jego ruchy, nie mogąc wyjść z podziwu. Mężczyzna nachylił się nad baronem szepcząc mu coś do ucha. Baron zmarszczył w zdumieniu czoło, spoglądając uważnie na blondyna, jakby próbując doszukać się logiki w tym co zostaje mu właśnie przekazywane.
- Dobrze, Naruto jest dla ciebie szansa. Mistrz Kakashi jest w stanie wziąć cię na swojego czeladnika.
Naruto spojrzał się na tajemniczą postać, zastanawiając się co takiego by mu przyszło trenować, nigdy nie słyszał o tym mistrzu. Wszyscy spoglądali na niego pytająco zastanawiając się nad decyzją, którą podejmie, jednak chłopak wiedział, że się zgodzi. Wszystko wydawało mu się lepsze niż udanie się na farmę i pasanie bydła.
- Oczywiście, zgadzam się.
- Znakomicie. Naruto będziesz teraz trenować, by zostać zwiadowcą.
- Zwiadowcą? - Odparł zaskoczony. Słyszał o tej formacji wiele historii, wręcz legend, a teraz sam ma do nich dołączyć?  Uśmiechnął się promiennie,  kłaniając się w podziękowaniu.
- Zobaczymy się jutro o 6 rano przed bramami zamku. - Mężczyzna odparł spokojnie, usuwając się w cień.
Blondyn stęknął na samą myśl o wczesnym wstawaniu, po chwili ruszył za innymi w stronę ich domu, gdzie musiał się spakować. Słyszał jak komentują to co się wydarzyło,  niektórzy ukradkiem spoglądali w jego stronę, on jednak przystanął zaraz za bramą, zastanawiając się czy powinien powiedzieć mu o tym. Wreszcie popchnięty dziwnym  uczuciem, pobiegł do pobliskiego strumienia, mając nadzieję, że tam go zastanie.
Rozglądał się po obu brzegach, szukając oznaki jego bytności, ale witała go tylko cisza. Westchnął zrezygnowany, zasiadając pod drzewem. Chciał się pożegnać. Jutro nie będzie miał takiej możliwości, a nie wiedział gdzie przyjdzie mu trenować.  Przymknął oczy, pozwalając by cały stres z niego zszedł.

***

Poczuł czyjąś rękę na głowie, mierzwiącą jego włosy. Podniósł wzrok na tą osobą, czując narastający gniew. Nie chciał, żeby ktokolwiek go dotykał, poza nim.  Zmrużył oczy, dostrzegając wreszcie kto przed nim stoi. Uśmiechnął się promiennie, przymykając oczy.
- Jak było?
- No nie zostałem rycerzem… - Mruknął zmieszany, czując powracający zawód.
- Wyślą cię na wieś?
- Nie… Od jutra będę szkolił się na zwiadowcę.
- Zwiadowcę? - Spojrzał się w niebo w zamyśleniu, na jego twarzy pojawiło się zmartwienie podaną informacją.
Blondyn zmarszczył czoło, wstając  powoli. Przyglądał się zamyślonemu szatynowi z uwagą. Chciał poznać jego opinię. Może jednak zgodził się zbyt pochopnie?
- Czy coś nie tak?
- Nie Naruto, nic złego się nie dzieje. Po prostu… Już nie będziemy się spotykać… Tak często… Jeśli w ogóle. - Mruknął cicho, jego oblicze było przygnębione, a on sam unikał wzroku blondyna.
- Ile trwa szkolenie?
- Pięć lat. Nie da się tego skrócić…
- To trochę długo… Ale damy radę, jestem pewien, że znajdę czas, żeby zawitać w te rejony.
Neji zaprzeczył ruchem głowy,  odwrócił się od niego, skupiając spojrzenie na strumieniu.
- Dlaczego? - Blondyn, chwycił go za ramiona, zmuszając go by na niego spojrzał.
- Bo nie będziesz miał czasu, bycie zwiadowcą równa się z byciem samym! Zresztą… Nie wiem kiedy opuszczę te ziemie. - Jęknął załamany, przytulając się do niego.
- To nieistotne! Jak skończę trening… Znajdę cię gdziekolwiek będziesz! Znajdę i już nigdy nie opuszczę! - Odparł stanowczo, zmuszając go do podniesienia głowy. Uśmiechnął się łagodnie, wpijając się w jego usta.
Pocałunek na pożegnanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz