niedziela, 13 maja 2012

GaaraxNaruto


Zawsze sądził, że wszystko co go spotkało jest winą jego osoby. Nigdy nie próbował obwiniać innych, choć czasem wpatrywał się w niebo i pytał bezgłośnie siły wyższej „Dlaczego?”. Nie potrafił zrozumieć tej nienawiści. Cicho jednak znosił każde upokorzenie, każdy pojedynczy cios wymierzony w jego stronę. Najtrudniej było mu znieść obojętność dorosłych. Jako sierota, nie miał komu się wyżalić, z sierocińca został wydalony gdy ledwo ukończył 13 lat. Nie tęsknił. Nikt tam nie traktował go jak swojego. Zawsze był obcy. Nie potrafił tylko pojąć w czym jest inny od reszty ludzi. Dlatego też po szkole chodził za idolem wszystkich - Uchihą Sasuke. Chciał zrozumieć co w nim jest takiego wspaniałego, że wszyscy bez wyjątku wychwalają go, ustępując mu drogi. Mu jeszcze nikt nie ustąpił, nigdy nie dostał też cukierka - nawet tego z promocji. Może przez to nie miał pojęcia, jakim grzechem jest czekolada?
Z poczynionych obserwacji, nie doszedł do niczego specjalnego. O dziwo okazało się, że ten prawie bóg, jest dosyć normalny. Mieszkał z rodzicami i ze starszym bratem, po szkole chodził na zajęcia ze sztuki walki. Jego starszy brat zaś grał na pianinie czy też na skrzypcach. Potrafił spędzić w ich ogródku długie godziny, nasłuchując tej minimalnej dawki muzyki, do momentu aż nie zasnął. Gdy się przebudzał, znajdował obok siebie szklankę mleka i talerzyk z ciasteczkami. Za pierwszym razem speszony po prostu uciekł, ale przy następnych wpadkach, konsumował powoli, wpatrując się w pojawiające się powoli gwiazdy. 
Gdy skończył 15 lat, zaczął pracę na zmywaku. Musiał z czegoś opłacać swoją klitkę, niestety państwo nie było skore opłacać takich rzeczy, mógł się jedynie cieszyć, że opłacało jego edukację, choć też z łaską bo comiesięczny kurator ciągle wykrzywiał się ze złości widząc jego oceny. Nie stać go było na dostanie stypendium, nawet gdy uczył się całymi dniami. Wiedza jakoś umykała mu z głowy. Nie mając wyboru musiał dorosnąć szybciej niż by chciał. Szef nie okazywał mu sympatii, traktował jak karalucha, który ma tylko pozmywać po wszystkim. Na szczęście był przyzwyczajony do takiego traktowania, więc nie marudził, nie wyklinał, po prostu robił swoje. Inni pracownicy spoglądali na niego kątem oka,  nie pałali chęcią nawiązania głębszych więzi, niż zwykłe „Cześć”.  W związku z tym nie miał już czasu przychodzić do rezydencji klanu Uchiha, jednak po zachowaniu Sasuke, zrozumiał, że to nie on zostawiał mu wtedy smakołyki. Nawet mu ulżyło, miał pewność, że nikt się nie dowie o tym w szkole.
Aktualnie miał już 17 lat, chodził do drugiej klasy licealnej, niezbyt osławionego liceum. Jedne z gorszych, w dodatku całkowicie opanowane przez płeć męską. Na przerwach jednakże dostrzegał, niektórych z pisemkami dla dorosłych, on sam nie miał pociągu do takich rzeczy, zresztą nikt by się z nim nie podzielił nawet urywkiem.  Podobało mu się,  że nie zwracano na niego uwagi. Był prawie niewidzialny, nawet nauczyciele zdawali omijać go z daleka. Gdy  obrywał  od innych, żaden nauczyciel nie próbował nawet powstrzymać całego zamieszania. Pielęgniarka, czasem pod nosem dodawała komentarz, że ona by na jego miejscu dawno ze sobą skończyła. On też się zastanawiał, jakim cudem nauczył się żyć z ciągłą nienawiścią ludzi.   

***

Usiadł na swoim miejscu, wpatrując się beznamiętnie w chłopaków biegających dokoła boiska, machającymi rękoma niczym clown’i na arenie cyrku. Próbował nawet się uśmiechnąć, jednak mięśnie twarzy zbuntowały się przed jakimkolwiek grymasem. Wypuścił ze świstem powietrze, wyciągając z poszarpanej torby swój zeszyt i ołówek. Chciał już wyjść do pracy, tam przynajmniej w minimalnym stopniu czuł się na miejscu. Tutaj był totalnie obcy, albo jak element wystroju klasy.
Dzwonek na lekcje zadzwonił i do klasy wkroczył szatyn ze związanymi włosami. Położył dziennik, na biurku lustrując powoli klasę. Westchnął ciężko, nie wiedząc jak ma ich uciszyć. Niestety klasa chłopaka nie należała do zbyt posłusznych, przez co nie mieli zbyt wielu atrakcji poza lekcyjnych, jak inni. Blondyn wstał leniwie z miejsca podchodząc do tablicy, spojrzał się z wyrzutem na nauczyciela,  wyciągnął z kieszeni swój widelec, przykładając go do tablicy. Uśmiechnął się nieznacznie, pociągając w dół z całej siły. Pisk jaki rozległ się w pomieszczeniu, sparaliżował wszystkich. Zwinięci do granic możliwości, uciszyli się momentalnie. Odszedł na swoje miejsce, kontynuując obserwację clown’ów na boisku.
-Tak, dziękuję Naruto.- mruknął pod nosem, poprawiając krawat.- Dzisiaj dołączy do was nowy uczeń. Bądźcie dla niego uprzejmi. Gaara No Subaku przybył do nas aż z Korei.
Do klasy wszedł czerwonowłosy chłopak z tatuażem po lewej stronie czoła, ubrany w poszarpane czarne dżinsy i granatową koszulkę z jakimś wzorem.  Na wardze widniał  srebrny kolczyk, jednak cała reszta nie wyrażała żadnych emocji. Stanął na środku sali, kłaniając się lekko.
-Miło mi was poznać.- spojrzał na nauczyciela, który z trudem przełknął ślinę, nie rozumiejąc dlaczego ten mody człowiek, wzbudził w nim taki lęk.
-Usiądź obok Uzumaki’ego. – wskazał mu jedyne wolne miejsce w klasie, które nie słynęło z dobrej sławy. Nikt przecież nie chciał siedzieć w pobliżu Naruto. Tylko osoba przed nim miała tego pecha.
Udał się na swoje miejsce, nawet nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Wydawał się blondynowi postacią z innej bajki. Emanowała od niego inna aura, która z jakiś powodów strasznie go zaciekawiła, pierwszy raz w życiu, chciał kogoś poznać głębiej niż zwykłe „Cześć’. Przez całą lekcję, obserwował kątem oka, każdy jego gest, wsłuchiwał się w jego ochrypły głos. Sam nie wiedział dlaczego nagle jakaś osoba, wzbudziła w nim takie zainteresowanie, przez co odczuł też strach przed odtrąceniem. Nie chciał znów doświadczyć obojętności czy też być jego ofiarą.
Na przerwie, wyciągnął darmową gazetę daną mu w biegu na chodniku. Nie interesował się za bardzo polityką, ale wolał wiedzieć jak długo jeszcze będzie mógł mieszkać w swoim małym mieszkaniu. Gdyby zarabiał więcej, mógłby się postarać o wykupienie go od państwa, jednak w tej chwili było to dla niego niemożliwe. Oparł się wygodnie na oparciu krzesła, nucąc sobie pod nosem, jedyną znaną mu melodię usłyszaną kiedyś w sklepie. Nie zauważył, że nowy również nie wybiegł jak oparzony z klasy, w dodatku przypatruje mu się z nieokreślonym grymasem na twarzy.
-Ej!- odezwał się, poirytowany, szturchając go lekko.
-Co jest?- odparł zdumiony, wpatrując się w jego zielone tęczówki, nie wiedząc co myśleć o tej sytuacji.
-Nikt ci nigdy nie mówił, co to jest prysznic?
W jednej chwili poczuł jak cały świat wali mu się na głowę. Zaczął już rozumieć dlaczego koledzy w klasie, nie byli zbyt przychylni znajomością z nim. Jednak nie mógł nic poradzić, że musiał oszczędzać na wszystkim, również na wodzie. Mył się co trzy dni, ale próbował unikać wysiłku fizycznego, by zminimalizować pocenie się. Poczuł jak policzki pokrywają się rumieńcem, a usta wykrzywiają się w głupim uśmiechu. Nie zaprzyjaźni się z nim. Tego mógł być pewien.
-Nie no, wiem co to jest prysznic. A co?- speszony, spuścił wzrok na ziemię, modląc się o dzwonek.
-Nie powiem żebyś wydzielał z siebie przyjemny zapach.  Zresztą patrząc na ciebie, można łatwo zrozumieć, że nie należysz do bogatej rodziny.- wzruszył ramionami, wracając do czytania swojej książki.
Schował gazetę do torby, odwracając się twarzą do okna. Po raz pierwszy zachciało mu się płakać, tylko dlatego że był sierotą. Nie posiadał rodziców, domu pełnego ciepła. Był sam, biedny, ledwo wiążący koniec z końcem. Miał dość, ale kogo to obchodziło?
Po zakończonych lekcjach, skierował się do miasta, szurając nogami po ziemi, jak był młodszy starsi ludzie nawykli upominać go by podnosił wyżej nogi, z czasem jednak wszyscy zobojętnieli, tak samo jak on zaprzestał prób znalezienia sobie kogoś bliskiego, czy czekania na rodzinę, która by go zaadaptowała. Cuda się nie zdarzają. Westchnął ciężko, czując jak żołądek upomina się o coś do jedzenia. Wsadził do buzi kawałek czystego papieru, by oszukać pragnienie. Nie zauważył nawet tego, że jego śladem podąża też ktoś inny.  Na skrzyżowaniu przystanął, wypluwając do kosza swoją namiastkę jedzenia.
-Nie wyglądasz na zadowolonego z faktu, że wychodzisz ze szkoły. Czyżbyś był typem człowieka, który kocha takie miejsca?- nowy podszedł do niego, trzymając w ręku czerwone jabłko.
-Nie bardzo. Ale nie mam gdzie się podziać. Jestem dosyć monotonny. Szkoła, praca, dom. Nic niezwykłego.- wzruszył ramionami, walcząc ze sobą by na niego nie spojrzeć.
-Dla ciebie może nie, ale ile jest na świecie osób, które w twojej sytuacji po prostu kontynuują swój żywot? Większość by pobiegła do jakiś organizacji społecznych, błagając ich o jakąś pomoc.- uśmiechnął się łagodnie, wyciągając w jego stronę owoc.- Jesteś głodny prawda? Weź. Ja mam tego pełno w domu.
-Naprawdę mogę?- zaskoczony, wpatrywał się w jego wysuniętą rękę.
-Jasne.
-Dzięki Gaara.
-O, zapamiętałeś moje imię. Nie każdemu to się udaje. Zazwyczaj nazywają mnie rudą wiewiórką. A przecież nie jestem rudy. Mam czerwone włosy, ale pewnie gdybym przestał je farbować, to wyszły by w odcieniu ciemnego brązu? Jakoś tak.
-Dlaczego je farbujesz?
-To jest mój akt buntu. Nie lubię być zwyczajny. Moje rodzeństwo jest bardziej ułożone. Ja zawsze brałem udział w walkach, często dzieciaki przeze mnie lądowały w szpitalu, kiedyś nawet nieświadomie kogoś zabiłem. Ten kolor ma symbolizować krew, która plami moje ręce, ale w tym wypadku włosy.  A co z twoimi włosami? Japończycy nie mają blond włosów, a raczej nigdy o tym nie słyszałem, ani nie widziałem.
-Nie wiem.- wzruszył ramionami, dokończając szybko konsumpcję owocu. - Od zawsze takie miałem, jestem sierotą… Zawsze jednak lubiłem sobie wyobrażać, że to po matce mam takie włosy. Chyba w jakiś sposób przeszły na mnie bajki o złotowłosych księżniczkach.- zaśmiał się słabo, przystając przy restauracji.- Tutaj pracuję. Dzięki za towarzystwo. Jeśli mógłbym coś dla ciebie zrobić,  to wal śmiało.- uśmiechnął się promiennie, trzymając rękę na klamce.
-Już ja coś wymyślę Naruto.- uśmiechnął się lekko, idąc w swoją stronę. Podniósł tylko rękę, w geście pożegnania, co spowodowało, że u blondyna pojawił się jeszcze większy uśmiech i dodatkowa dawka energii.
-Mam przyjaciela!- pomyślał w duchu,  podskakując wesoło w stronę kuchni.

***

Nie minęło wiele czasu, gdy ta przelotna znajomość, stała się dla niego całym życiem. Kupił sobie nowe ubrania i jakiś tani dezodorant. Siedział ciągle przy kalkulatorze by mieć pewność, że będzie wstanie opłacić swoje mieszkanie, nawet postanowił myć się co dwa dni. Nie był od tego biedniejszy, za to czuł się o niebo lepiej, mogąc bez obaw wyjść na ulicę.  Tego dnia także ruszył do szkoły z uśmiechem na twarzy, wpatrywał się w ten bezchmurny dzień, gdy poczuł szarpnięcie z boku. Gdy otworzył oczy zobaczył przed sobą Gaarę, który jak gdyby nic poprawiał swoją bluzę.
-Chodź.-powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, dlatego też Naruto bez zahamowań podążył za nim, nie uświadamiając sobie, że jako sierota żyjąca na łasce państwa, nie mógł wagarować nawet dzień, bez ważnych powodów.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
Szedł za nim, rozglądając się po okolicy, szybko rozpoznał mijane obiekty, jako dziecko często uciekał w te rejony, które były osławione jako opuszczone, przez jakieś straszydła. Osobiście nigdy w te historie nie wierzył, dlatego czuł się najlepiej, z dala od ludzkich oczu. Skierowali się w stronę leśnej ścieżki,  u końcu której znajdowała się olbrzymia polanka. Nocą był to idealny punkt do obserwacji gwiazd, teraz zaś można było poobserwować ruch chmur,  dzień jednak temu nie sprzyjał.  Zatrzymali się dokładnie na środku, zdumiony spoglądał jak chłopak siada sobie wygodnie na trawie wyciągając z torby bento i butelkę wody. Westchnął cicho, siadając obok niego.
-Skąd wiesz o tym miejscu?
-Cierpię na bezsenność. Jak nie mogę zasnąć, a nie mam co robić, to się włóczę po okolicy. Tak trafiłem tutaj. Widzę, że nie ja jeden znam to miejsce…
-Jak byłem młodszy to często tutaj uciekałem. Taki azyl.
-Mhm, rozumiem. Częstuj się jak chcesz.  Jak jesteś taki biedny, to dlaczego chodzisz do szkoły? Mógłbyś bez problemu zacząć pracę na cały etat.
-Mógłbym, ale jak przyszedł kurator i się spytał co teraz chcę robić, to jak głupi milczałem, nie miałem pomysłu na swoje życie, więc odburknął, że zapisze mnie do jakiegoś liceum, co bym się jeszcze podszkolił, albo nauczył się żyć w społeczeństwie. Nie wiem czy taki był naprawdę jego cel. Pewnie chciał mnie mieć już z głowy. Nie jestem zbyt lubiany, pewnie przez moje oceny. Teraz przez pracę, mam jeszcze mniej czasu by się uczyć. Zabawne, ale dopiero teraz zdaję sobie sprawę jakie moje życie jest żałosne…
-Bo nie masz rodziny?
-Nie… Chyba nie przez to. Raczej przez mój sposób bycia. Do czego ja dojdę z takim charakterem? Z takimi „wielkimi” osiągnięciami?
-Możesz zostać politykiem.- mruknął cicho, kładąc się na ziemi.
-Śmieszne. Nie umiem kierować swoim życiem, a mam decydować o życiu większości? Niezłym bym był hipokrytą… Gaara?
-Hm?
-Skąd masz ten tatuaż?
-Ten?- podniósł rękę do czoła, wpatrując się w niego.
-Yhym.
-Nie wiem czy zasłużyłeś by wiedzieć skąd mam tą pamiątkę.
-Ej no! Powiedz mi!- nachylił się nad nim, nadymając policzki ze złości.
-A co ja z tego będę miał, że ci powiem?
-No nie wiem. Zrobię co będziesz chciał.
Spojrzał na niego zdumiony, jednak po chwili kąciki jego ust powędrowały do góry, tworząc szatański uśmiech.
-Jesteś naprawdę głupi.
-Czemu?
-Co gdybym ci powiedział, że masz się ze mną przespać?
E… No… Tentego… Ja… Ale chyba nie każesz?- speszony, usiadł wyprostowany, wpatrując się tępo w niego.
-Nie, ale twoja reakcja była tego warta.- uśmiechnął się łagodnie, kierując swój wzrok na niebo.- Kiedy miałem 13 lat miałem przyjaciela. Był dla mnie wszystkim, ale z drugiej strony strasznie mnie wkurzał, że musiałem go non stop chronić. Doszło do tego, że pewnego dnia wybuchłem, zacząłem się z nim szarpać i wrzeszczeć by wreszcie stał się mężczyzną. Gdy mnie kopnął w piszczel puściłem jego koszulkę, a on poleciał w dół po schodach.  Byłem młody,  wszyscy mówili że to był wypadek, kłótnia kolegów, która zakończyła się tragedią, ja jednak nie potrafiłem okazać żadnych uczuć, mój ojciec się wkurzył, stwierdził że nie obchodzi go czy to szok czy nie, ale karę za swoje zachowanie muszę odbyć. Posłał mnie do poprawczaka.  Siedziałem tam może pół roku, ale właśnie tam zostałem na znakowany. Ten symbol po japońsku oznacza miłość, prawda? Wszyscy mówili że tego mi brakuje w sercu, więc dadzą mi to na czoło, bym pamiętał o tym uczuciu.
-Bolało?
-Trochę. Jak to robi banda debili, to boli jak cholera. Gdybym to robił w zakładzie, pewnie było by inaczej.
-Czyli dlatego tutaj jesteś? Uciekłeś przed rodziną?
-Nie. To rodzina się mnie pozbyła. Nie chciała więcej kłopotów.
Nachylił się ponownie nad nim, wpatrując się w te zielone tęczówki,  wyrażające ni stąd ni zowąd gorycz, smutek czy może rozczarowanie? Sam nie wiedział dlaczego to robi, nie mógł po prostu się cofnąć i udawać, że nic się nie stało. Jego usta zbliżyły się niebezpiecznie blisko do ust przyjaciela. Ten drgnął nieznacznie, zakładając mu ręce na szyję, przyciągając go do siebie. Z początku delikatny pocałunek, przerodził się w pełen pasji. Czuł jak po kręgosłupie przebiegają mu raz po raz dreszcze, o dziwo dla niego były całkiem przyjemne.
Rumieńce pokryły mu praktycznie całą twarz, przestraszony odsunął się od niego, zakrywając automatycznie usta. Miał pustkę w głowie, w dodatku nie mógł obwinić o to Gaary, sam sprowokował ten pocałunek.
-Naruto…- chłopak usiadł, próbując chwycić go za rękę, ten jednak wstał szybko, uciekając od niego.
-To niemożliwe! Dlaczego to zrobiłem?! Ja... Gaara jest moim przyjacielem, nie mogę tego zniszczyć, przecież tyle lat czekałem na taką możliwość. Nareszcie nie jestem dla kogoś powietrzem, czemu musiałem się zakochać akurat w nim? Pewnie jest na mnie wściekły, jak ja mogłem mu to zrobić?!- rozmyślał gorączkowo, nie patrząc nawet gdzie biegnie.
Nie trwało to długo, gdy zapłakany na kogoś wpadł. Upadł na tyłek, jęcząc z bólu, nie tyle fizycznego co psychicznego. Nagle poczuł na sobie czyjąś dłoń, wystraszony podniósł głowę, spotykając się z czarnymi tęczówkami i ledwo widocznym uśmiechem.
-Dawno się nie widzieliśmy kocie.- odparł nieznajomy, pomagając mu wstać.
-My się znamy?- mruknął speszony, uciekając wzrokiem od niego.
-Och? Już nie pamiętasz jak spałeś w moim ogródku?
-Uchiha-san?!- jęknął wystraszony, cofając się o krok.
-O proszę, pamięć powróciła. To może tym razem wejdziesz do środka?- ruszył powoli w głąb alejki, nie odwracając się do niego.
Wzruszył ramionami, nie wiedząc nawet co ma ze sobą zrobić.  Pobiegł do niego, zastanawiając się czy znowu dostanie coś dobrego do zjedzenia, musiał też przyznać przed sobą, że brat Sasuke wyrósł na przystojnego mężczyznę.
-Ciekawe czy całuje tak dobrze jak wygląda…- przemknęło mu przez myśl, jednak szybko potrzepał głową odpędzając dziwne myśli od siebie.
 Weszli do schludnego salonu, gdzie na sofie wylegiwał się jak gdyby nic Sasuke, popalając papierosa, wpatrując się tępo w migoczący ekran telewizora. Blondyn podniósł w zdumieniu brwi, zauważając nawet ślady piwnego brzuszka u osoby, która była przez wielu traktowana jako bóg! Usiadł niepewnie przy stole, czekając na powrót starszego z braci, z nudów obserwował każdy ruch swojego niegdyś rywala, który standardowo nie zauważył nawet jego obecności.  Nadął policzki z poirytowania, furkając powietrzem z ust. Chłopak spojrzał się na niego chłodno. Po chwili podniósł rękę, w geście przywitania.
-Uzumaki jak się nie mylę?
Przytaknął powoli, nie mogąc wyjść z podziwu, że go jeszcze pamięta. Sądził, że jego znajomi ze szkoły szybko wymarzą sobie go z pamięci. Odchylił się nieznacznie do tyłu, przenosząc wzrok na sufit. Nie miał pojęcia o czym miałby z nim rozmawiać.  Zazgrzytał zębami z nudów. Po chwili do pomieszczenia wszedł Itachi z miską pełną ciasteczek i tacą ze szklankami pełnymi mleka. Uśmiechnął się szeroko wyciągając dłonie ku poczęstunkowi.
-Widać że tęskniłeś!- usiadł naprzeciwko niego, kompletnie ignorując postać swojego brata, który zmęczony tym wszystkim, wstał i udał się do swojego pokoju.
-Nie mogę zaprzeczyć, że ciasteczka są pierwszej roboty.
-To co się stało, że biegłeś jak szalony?
-Uchiha-san byłeś kiedyś zakochany?- spojrzał na niego speszony, czując jak rumieńce, ponownie występują mu na policzku.
-Mów mi Itachi, będzie lepiej. Był okres gdy faktycznie byłem zakochany, a co?
-Bo ja właśnie zrozumiałem, że kogoś kocham, ale nie będziemy mogli być razem…
-Dlaczego?
-Bo on jest mężczyzną! Tak jak i ja! Czy to trochę nie jest dziwne?
-Hmm, podobno miłość nie rozróżnia płci. Prawda, że w społeczeństwie akceptuje się bardziej związek pomiędzy kobietą a mężczyzną, czego przykładem jest Sasuke… Ma dziewczynę, a raczej narzeczoną, dziecko w drodze i błogosławieństwo rodziców. Z drugiej strony jestem ja. Nauczyciel muzyki, związany z mężczyzną, przez co prawie wylądowałem na bruku. Trudno było mi przekonać społeczeństwo, że nie obchodzi mnie płeć. Zresztą to tylko pojęcie względne prawda?- poklepał go po głowie, nachylając się w jego stronę.- Najważniejsze żebyś był szczęśliwy.
Zamrugał zdumiony oczami, nie wiedząc co powiedzieć, otwierał co chwila usta, jednak żaden dźwięk z nich nie wychodził. Nie należał do osób wścibskich, ale teraz miał ochotę pójść do Sasuke i go po prostu wyśmiać. Zaczął rozumieć skąd ten ponury wyraz twarzy, mu też by się nic nie chciało z myślą o ślubie i o dziecku w drodze.  Dopił mleko, chwytając kilka ciastek w garść.
-To ja już pójdę, muszę komuś powiedzieć, że nie jest mi obojętny. Dziękuję Itachi-san!
Wybiegł z rezydencji, kierując się w stronę łąki, mając nadzieję, że spotka tam chłopaka, jak nie na niej to przynajmniej w drodze. Już wiedział kto mu zostawiał smakołyki, kto był pierwszą osobą, która dostrzegła jego istnienie, jednak już ma kogoś w sercu, choć mimo wszystko był ciekawy z kim się związał człowiek, którego tak długo obserwował. Skręcił prosto na ścieżkę, wpadając na chłopaka, który automatycznie go przytrzymał by nie upadli oboje.
-Naruto!
-Gaara! Muszę ci coś powiedzieć!- odetchnął ciężko, odsuwając się nieznacznie od niego.- Przepraszam, że tak uciekłem, ale przestraszyłem się samego siebie. Bo wiesz ja nigdy nie miałem nikogo na tyle bliskiego, sam do końca tego nie rozumiem, ale kocham cię! Ale nie chcę utracić naszej przyjaźni. Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą, nawet jeśli teraz brzmię jak jakaś głupia nastolatka, to mnie to nie obchodzi! Bo muszę być szczery ze swoimi uczuciami.
Chłopak uśmiechnął się łagodnie, mierzwiąc mu włosy na głowie.
-Ja ciebie też głupku. Wracajmy do domu, bo chyba nie pójdziesz teraz do pracy?
-Pewnie potłukłbym wszystkie naczynia w takim stanie.
Zaśmiał się wesoło, splątując swoją dłoń z jego, już wiedział że lubi to uczucie, gdy ich ciała się dotykają. Może wreszcie pozna smak grzechu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz