poniedziałek, 7 maja 2012

Forget It


Przetarł leniwie oczy, wzdychając ciężko.  Od samego rana słońce prażyło w okna, nie dając mu chwili wytchnienia. Czuł się jakby cały świat postanowił zrobić mu na złość i po prostu cieszyć się życiem. Przekręcił się na bok, spoglądając na bałagan na podłodze. Nie pamiętał kiedy ostatni raz sprzątał, kiedy wychodził na zewnątrz. Przymknął oczy, próbując zmusić się do ponownego zaśnięcia, jednak jego ciało miało dość snu. Zrezygnowany usiadł, drapiąc się po głowie. Chciał sobie przypomnieć jaki jest dzień, ale miał tylko wielką pustkę. Jedyne co pojawiało się pod powiekami to dzień, w którym rzucił białą lilię do jej grobu.
Poznał ją w ostatniej klasie liceum, to było przypadkowe spotkanie prawie absolwenta i kota, który próbował uniknąć naznaczenia. Już dawno znudziło mu się gnębienie innych, sam po swoim przybyciu do liceum miał znaczenia, dlatego sam nie brał udziału w pokazywaniu młodszym gdzie ich miejsce. Ludzie zwykli go nazywać ignorantem, bo nie reagował na nic, niektórzy rodzice wręcz go oskarżali o to, że ich dzieci popełniły samobójstwo przez niego, bo ich nie uchronił. Kiedyś go to nawet bolało, próbował nawet powstrzymywać fale nienawiści, ale żadna ze stron go nie słuchała, więc podarował sobie wszelkie próby. Jednak gdy zobaczył ją, drżącą wciśniętą w kąt, nie mógł się nie uśmiechnąć. Wyglądało to komicznie, a ona sama przypominała mu kociaka, który nie ma gdzie się schować i jedyne co mu zostało to najeżyć futerko i prychać pod nosem, licząc, że obcy sobie pójdzie.  Przeszedł obok niej obojętnie, nie odzywając się ani słowem. To ona zaczęła do niego lgnąć. Z początku był zaskoczony, później przywykł do jej towarzystwa, pod nosem śmiał się z jej „bezpiecznego” dystansu.  Po dwóch miesiącach wreszcie odważyła się coś powiedzieć i zbliżyć na wyciągnięcie ręki. Z początku ich rozmowy były ogólne, najczęściej dotyczące szkoły, sami nie wiedzieli kiedy rozmowy przeszły na tematy bardziej intymne, nie mające nigdy wyjść na światło dzienne.  Kiedy skończył liceum poszedł na pierwszy lepszy uniwersytet by studiować cokolwiek, dostał się na socjologię, jednak nadal w weekendy spotykał się z nią, uzależnił się od ich rozmów, uwielbiał ją rozśmieszać swoimi historiami.  Dlatego na studiach był całkiem dobrym obserwatorem, nie lubił tego, ale w ten sposób miał mnóstwo zabawnych anegdot. Sześć lat później się pobrali.  Byli udanym małżeństwem, żyli w harmonii i w jakiś sposób się dopełniali. Nie udało im się mieć dziecka, nieważne ile próbowali wynik zawsze był negatywny. Widział jak płacze i się obwinia o to, wolał by okazało się, że to on jest bezpłodny niż spoglądać na bezradność lekarzy, którzy nie rozumieli co jest z nimi nie tak. Teraz zaś, wszystko było nieistotne, wypadek samochodowy pozbawił go wszystkiego. Żony, rodziców i sensu życia.
Wstał powoli, czując jak każdy mięsień wyje z bólu. Od ilu dni nie wychodził z łóżka? Od ilu dni nie zmuszał ciała do żadnego wysiłku?  Opierając się o ściany dotarł do łazienki, wszędzie czuł ten sam stęchły zapach, który powodował u niego mdłości. Podszedł do wanny i wywalił z niej wszystkie rzeczy, poczym napełnił ją gorącą wodą. Musiał się umyć.
Dawno nie czuł się tak przygaszony. Pierwszy raz kiedy przeżył taki szok i depresję, było w czasach gimnazjum, gdy jego przyjaciel popełnił samobójstwo na jego oczach. Nie potrafił go powstrzymać, mimo chęci nie złapał go w porę, a w następnym momencie widział jego ciało w kałuży krwi kilkanaście metrów niżej.  Wszyscy wymagali od niego odpowiedzi o powód tego, ale nawet on nie wiedział. Najbardziej go irytowała bezradność i niewiedza. Na pogrzebie widział jego dziewczynę, zapłakaną, nie rozumiejąca niczego co się wokół niej działo.  Później spotkał ją kilkakrotnie na ulicy, były to tylko przelotne rozmowy, przywitania i tyle. Żadnych głębszych przemyśleń, wracania do tamtych czasów. Podejrzewał, że musi czuć się jeszcze paskudniej od niego, wreszcie była jego dziewczyną i pewnie mówił jej, że ją lubi, a mimo to… skoczył.
Wyszedł z wanny z poczuciem orzeźwienia, nie wiedział czy tego akurat potrzebował, ale uznał to za dobry początek nowego życia, bez niej. Wygrzebał z szafki jakieś czyste ubranie i zabrał się za porządki. Było tego o wiele więcej niż myślał. Nie było miejsca, które by nie tonęło pod stertą śmieci i brudnych ubrań, większość należała do niej. Z początku miał opory, wreszcie chodziło o nią. Jednak przemógł się i zaczął powoli wrzucać rzeczy do kartonów, worków odsłaniając kolejne skrawki swojego domu. Materace wyprał i powiesił na sznurach, okna otworzył szeroko próbując chociaż w ten sposób oczyścić powietrze.  Słońce raziło go tak mocno, że miał ochotę uciec do piwnicy i przeczekać do wieczora, ale zmusił się do pozostania na miejscu i doprowadzenia siebie i swojego otoczenia do użyteczności. Dopiero wieczorem zdał sobie sprawę, że jest głodny, jednak po otworzeniu lodówki zobaczył, że większość produktów już do jedzenia się nie nadaje. Westchnął ciężko sięgając po ulotki z wszelkimi restauracjami.  Miał ich sporą kolekcję, bo ani on, ani ona nie potrafili za bardzo gotować, więc często się ratowali daniami na wynos.
Długo się zastanawiał na co ma ochotę, wiedział podświadomie, że tak naprawdę nie jest gotowy na przełknięcie czegokolwiek psychicznie, ale nie chciał mieć problemów ze zdrowiem. Nie miał już nikogo kto by o niego dbał, więc musiał zrobić to sam. Koniec końców zamówił sobie pizzę z dużą ilością dodatków. Usiadł na sofie i pierwszy raz od dawna włączył telewizję. Był zaskoczony, że jeszcze działa, dopiero po czasie sobie przypomniał, że płacili za rok z góry, dlatego w porównaniu do innych nigdy nie mieli problemów z płaceniem rachunków. Uśmiechnął się pod nosem, podziwiając jej domyślność w takich sprawach. Zawsze o wszystkim pamiętała i była przygotowana na wszelkie możliwości, także na swoją śmierć.
Gdy przyszła pizza, ponownie zasiadł przed telewizorem oglądając jakąś dramę. Nie rozumiał co się dzieje na ekranie, ale nic innego ciekawego nie znalazł.  Cisza, która ogarnęła dom przerażała go do tego stopnia, że wolał oglądać kompletne bzdury niż walczyć znowu ze swoimi myślami.
- Jest tu strasznie pusto… Miała rację, jak mówiła, że przydałby nam się zwierzak… - Powiedział głośno, rozglądając się po pokoju. - Ale jaki? Ona by wzięła wszystko co się zalicza do kategorii zwierzęcia… Ryby nie są zbyt pasjonujące… Są mokre, żyją w akwarium… Jedyną zabawą z nimi, to karmienie ich i obserwowanie jak srają… Chyba, że bym wybudował takie ogromne akwarium w ogrodzie i pływał sobie w nim… Nie. To byłoby dziwne. Gady… Też je trzeba trzymać w akwarium, zresztą, kto może wiedzieć, co zrobią w nocy podczas mojego snu? Nie chciałbym się znaleźć w środku węża. Pajęczaki odpadają totalnie. Obrzydlistwo. Koty… Są fajne, mięciutkie i w ogóle słodkie, ale drapią… I jaką miałbym pewność, że by mnie polubił? Dawać jedzenie i  nic w zamian nie dostawać? Ani jednej oznaki sympatii? No chyba, że samo przebywanie w tym samym pomieszczeniu wliczałby w oznakę tolerancji, ba sympatii. Koń to za duże zwierzę. Zresztą sąsiedzi by mnie chyba z pochodniami przegnali. Co zostało? No tak. Pies. Odwieczny przyjaciel człowieka. Świetnie, będę miał z kim leżeć na sofie i umierać. Teraz pytanie… Szczeniak? Jakiej rasy? I przede wszystkim na co mnie stać i gdzie go kupię?
Wyłączył telewizor i sięgnął po laptopa, którego nie używał od dawna.  Podłączył go do prądu, gdy zrozumiał, że bateria dawno się pożegnała z żywotnością. Wpisał swoje hasło i czekał aż na ekranie pojawi się ich zdjęcie.  Wiedział, że musi je usunąć, a raczej zmienić sobie tapetę, bo oszaleje z rozpaczy, że musi iść naprzód bez niej.  Zastanawiał się jak poradziła sobie z taką stratą dziewczyna jego przyjaciela, jak znalazła siły by kontynuować życie bez niego?  Co sobie wmawiała każdego poranka by udźwignąć ciało do siadu? W tym momencie nie znał na to odpowiedzi, wątpił nawet czy chce ją poznać.

***

Kupił już wszystko dla psa, przygotował nawet posłanie, przeczytał kilka książek o wychowaniu swojego pupila, połowy nawet nie zrozumiał.  Był nawet w kilku sklepach zoologicznych dopytując się o zwierzaki, jednak nic konkretnego nie zastał, szukał jakieś hodowli, ale wszystkie były poza jego zasięgiem. Zirytowany chciał już nawet porzucić pomysł o przygarnięciu psa, gdy zobaczył ogłoszenie jedynego schroniska w Japonii.  Z początku nawet nie wiedział co oznacza słowo „schronisko”, gdy jednak wystarczająco poszperał w necie znalazł swoją odpowiedź. Był zaskoczony, że to jest tak rzadkie zjawisko w Japonii. Oczywiście reklama miejscowego ośrodka dla psów była przesadzona, było ich kilka, ale jak na tak rozwinięte państwo, o wiele za mało.  Dlatego z braku lepszych możliwości w sobotnie popołudnie udał się do pobliskiego schroniska, by się przekonać jakie psy się w nim znajdują i czy w ogóle jest szansa na przygarnięcie choć jednego z nich.
Nabrał powietrza i przekroczył drewnianą furtkę.  Przez moment myślał, że się pomylił. Wejście bardziej przypominało jakąś stadninę niż schronisko, jednak po kilku krokach usłyszał szczekanie psów.  Podbudowany ruszył kamienistą ścieżką przed siebie, zastanawiając się jakiego psa uda mu się przygarnąć. Nie chciał jakiegoś małego,  bałby się, że zgniótłby go przypadkiem sadowiąc się gdzieś. Za dużego też nie chciał, sam byłby zagrożony taką masą ciała, zresztą im większy pies, tym większy żołądek. 
- Witam, a pan w jakiej sprawie? - Młody mężczyzna  stał niedaleko niego, kłaniając się w przywitaniu.
Odwzajemnił gest, podziwiając urodę chłopaka. Był zaskoczony młodym wiekiem i trochę łobuzerskim wyrazem twarzy, efekt musiał być potęgowany przez wąskie oczy. Brązowe krótkie włosy, roztrzepane w każdą możliwą stronę.  Musiał jednak przyznać, że mięśnie to on miał i wcale się ich nie wstydził.
- Nazywam się Uzumaki Naruto, słyszałem, że jest tu schronisko. Chciałbym przygarnąć jakiegoś psa. - Powiedział gwałtownie,  uciekając wzrokiem gdzieś w dal. Sam nie wiedział, dlaczego się tak zapatrzył w chłopaka.  W sumie nic niezwykłego w nim nie było.
- Inuzuka Kiba, to jest schronisko mojej rodziny. Oprowadzę pana. - Ruszył powoli w stronę szczekania, nie mówiąc nic więcej.
Naruto rozglądał się wokół z ciekawością. Jeszcze nigdy nie był w takim miejscu. Dawno temu jak był dzieckiem to chodził na spacery z rodzicami do lasów, ale później stał się typowym mieszkańcem miasta.  To że miał dom z ogródkiem wynikało tylko z tego, że ona chciała mieć miejsce na swoje kwiaty. Sam nie był przekonany do tego pomysłu. Pamiętał jeszcze, że jako dziecko potrafił umiejętnie zabić każdą roślinę, nawet kaktusa, który najmniej uwagi wreszcie potrzebuje. Przez moment nawet się przeraził. Skoro nie potrafi zadbać o roślinę, nawet o siebie w takich sytuacjach, to co będzie z psem? Szybko zaprzeczył ruchem głowy kontynuując drogę. Nie chciał się poddać, to był jedyny sposób by wyjść na prostą.
- Czy interesuje pana jakaś konkretna rasa?
- Nie… Znaczy nie chcę małego psa, duży chyba też byłby problematyczny. Chciałbym jakiegoś średniego z łagodnym usposobieniem. - Odparł zmieszany, przyglądając się klatce z kotami.
- Myślę, że coś znajdziemy. - Uśmiechnął się łagodnie nie zatrzymując się.
Dogonił go w miarę szybko, przeraziła go liczba zwierząt w pomieszczeniach. Większość psów, była ofiarą chwilowej mody wśród nastolatek, które garściami czerpią z magazynów szczególnie o tematyce pro amerykańskiej. Żal mu było tych trzęsących się szczurów, które jeszcze nie dawno miały złoto pod łapami, a dzisiaj muszą walczyć o jedzenie z innymi psami.  Naruto nigdy nie miał zwierzęcia, rodzice mówili, że nie jest gotowy na taką odpowiedzialność, później mu się nawet nie chciało prosić, stwierdził, że woli spędzać więcej czasu poza domem, niż zamartwiać się, czy uda mu się zdążyć na spacer, czy z czymś innym. Świadomość odpowiedzialności za to co się wzięło, hamowała go przed robieniem takich głupot.
- Dlaczego akurat pies ze schroniska? Jak mam być szczery, to rzadkość… - Zatrzymał się przy jednej z klatek, gdzie były trzy psy rasy mieszanej.
- Chyba nie mam cierpliwości do szczeniaków. Sam nie wiem. W zoologicznych sprzedają głównie te małe galaretki, a hodowcy mieszkają trochę za daleko by pojechać i odebrać psa. Zresztą, pies ze schroniska podobno dużo więcej potrafi dać miłości . - Wzruszył ramionami, wchodząc za nim do środka.
- Na pewno się odwdzięczą. - Uśmiechnął się promiennie, przywołując psy do siebie. - Zwykłe kundelki, ale są spokojne i skore do zabawy. Będę szczery, że są tutaj najdłużej. Ludzie wolą rasowe, ale nawet taki mops da tyle radości, że się będzie miało za dużo.
- Rozumiem. Mnie to w sumie obojętne, czy pies rasowy, czy nie. Chcę po prostu by był spokojny i przyjacielski.
- Czy pies ma być dla dziecka?
- Dla dziecka? Skąd ten pomysł? - Spojrzał się na niego zaskoczony, przerywając głaskanie psów.
- Gdy ktoś tu przychodzi to głównie właśnie po to by dać dziecku psa. No a samotnicy wolą jednak trochę agresywniejsze psy, bo mają być do obrony… Przepraszam jeśli uraziłem.
- Nie. To nie tak, że mnie uraziłeś. Nie mam dziecka, po prostu chcę mieć psa, który będzie moim przyjacielem. Obronić to ja się sam umiem.
- Rozumiem. - Kiwnął twierdząco głowę. - Pokazać panu inne psy?
- Nie trzeba, wezmę tego czarnego. Powiedziałem już, że rasa nie gra roli, a ten wydaje się być naprawdę sympatyczny.
- To zapraszam do biura, uzupełnimy papiery.

***

Pamiętał kiedy pierwszy raz poszli do łóżka, nie byli pewni co mają robić ze swoimi ciałami. On oczywiście jak każdy chłopak w jego wieku onanizował się i oglądał hentaie, jednak zdawał sobie sprawę, że to co widział na ekranie znacznie różniło się od tego co powinien robić naprawdę z kobietą, którą kocha.  Ich pierwszy raz był wielkim eksperymentem, badali swoje ciała, czując jak dziwne ciepło wypełnia ich żyły.  Kiedy wreszcie w nią wszedł nie ruszał się przez kilka sekund, chciał by przywykła do tego, ona zaś zapłakana, chowała twarz w rękach jęcząc, że nie chce, że ją to boli. Wtedy był gotowy się wycofać, był przekonany, że jej obecność wystarczałaby mu za kontakty fizyczne, ale zamiast tego, zaczął powoli się ruszać, czując jak jej paznokcie coraz mocniej wbijają się w jego plecy.
Wiedział, że nie byłby w stanie zakochać się ponownie w kobiecie. Wszystkie, które mijał wydawały mu się nijakie. Nie wzbudzały w nim żadnych emocji,  z początku obwiniał o to swój szok i depresję, jednak po roku kiedy życie wróciło do normy, jego uczucia pozostały te same.  Nie chciał martwić przyjaciół dlatego co jakiś czas oglądał jakiegoś pornosa, a na wyjściu na piwo komentował żywo wygląd przypadkowych kobiet.  Zaskoczyła go łatwość z jaką potrafił mówić o kobietach, które tak naprawdę były mu obojętne, łatwość kłamstw, które plótł i akceptacje ich przez znajomych.  Z czasem ta monotonia zdawała się go zabijać, ale wtedy wychodził na spacer ze swoim psem. Nie wiedział jak ma na imię, nie chciał mu też nadawać nowego, był jednak pewien, że dla wszystkich jego „kumpel” zostało określone jako imię nowego towarzysza. Naruto nie zwracał nawet na to uwagi, wrócił do ignorowania innych ludzi, robił to nieświadomie, jednak nie chciał mieszać się w nieswoje sprawy, albo wyjaśniać kłopotliwych kwestii. Wiedział, że gdy był w przedszkolu był inny. Wtedy bawił się w bohatera, miewał długie przemówienia i nie potrafił przejść obok drugiego człowieka, który potrzebował pomocy. Jednak nawet bohater musiał kiedyś wydorośleć.
Od przygarnięcia psa minęło kilka miesięcy, a Naruto nie potrafił zapomnieć o młodym pracowniku schroniska. Czuł dziwną sympatię względem niego, a może jego łagodnego usposobienienia? Nie mógł oczywiście powiedzieć, że jest taki przez cały czas. Spotkał go przecież tylko raz i spędził z nim około godziny, to za mało by powiedzieć jaki jest drugi człowiek. Jednak był pewien, że skoro jest tak uwielbiany przez zwierzęta nie może być zły.  Gdyby miał możliwość chętnie by się z nim zaprzyjaźnił, wrócił do czasów swojej młodości. Przecież był już po 30, ten wiek dla większości mężczyzn był sferą kryzysu i poszukiwaniem młodszych partnerek, albo chęci wzbudzenia w młodszych pokoleniach podziwu. On nic z tego nie odczuwał, kobiety stały się jakimś obcym bytem, którego nie potrafił określić, nie lubił generalizacji, ale z drugiej strony nie mógł nic na to zaradzić, nie kontrolował swojego mózgu. Tak bardzo zazdrościł nastolatkom ich wiary w miłość idącej od serca.
Potrzebował kogoś młodego, żeby zmotywować się do wstawania i uprawiania jakiegoś sportu. Nie chciał nowej koleżanki. Byłoby to bezcelowe i równoznaczne ze skazaniem się na męki przez wysłuchiwanie ich miłosnych problemów. Nie. Nie miał nastroju na zabawianie się w księdza. Musiał poznać nowego i energicznego mężczyznę, który odświeży jego zardzewiałe stawy. Niestety, przez okres żałoby, jego kondycja fizyczna pogorszyła się tak mocno, że nawet bieg do autobusu był poza zasięgiem. Mógł jedynie spacerować, wolne spacery, z krótkimi przerwami na odpoczynek. Nie cierpiał tego. Czuł się jak stary dziadek.

***

Sam nie wiedział co właściwie robi.  Od pierwszego dnia, w którym przypadkowo go spotkał na mieście, gdy wracał z uczelni i wymienili kilka zdań, najczęściej na temat jego psa. Chodził co tydzień o tej samej porze po mieście bez celu, tylko po to by go spotkać i porozmawiać.  Z początku wydawało mu się to tak genialnym pomysłem, że nie zwracał na nic uwagi, Kiba zresztą nie okazywał jakiś negatywnych oznak tych spotkań. Nie unikał go, wręcz sam prowadził niekiedy rozmowę. Naruto czuł się podbudowany i szczęśliwy.
Chodził na spotkania ze starymi znajomymi pełny energii i chęci do korzystania z życia. Wszyscy byli zaskoczeni jego nowym stanem, niektórzy dopytywali się, czy się przypadkiem nie zakochał, on sam zaś  zaprzeczał i mówił, że po prostu znalazł nowego znajomego. Nie był osobą, która przyciągała innych do siebie, dlatego każda nowa znajomość wywoływała u niego pewną euforię, którą teraz jego bliscy przygasili.
Nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, że mógł się narzucać Kibie, a on czując szacunek do starszego nie okazywał mu irytacji, czy obrzydzenia.  Mimo wszystko nie byli w tym samym wieku, nie łączyła ich żadna relacja poza psem, którego Naruto przygarnął. Im dłużej o tym myślał tym bardziej był przerażony swoim ograniczonym umysłem. Nie chciał nikomu sprawić kłopotów, obiecał to sobie tamtego dnia.
Przestał więc chodzić po mieście i zajmował się wyłącznie swoją pracą.  Czuł się niekomfortowo i jakoś pusto, ale spacery z psem mu to rekompensowały. Cieszył się, że wreszcie zaczął na nowo żyć, że może iść na jej grób i powiedzieć jej z uśmiechem na buzi, że nie musi się martwić o niego. Zastanawiał się czy nie udać się też na jego grób i powiedzieć co myśli o jego samobójstwie, ale uznał to za bezcelowe. Przecież nie zobaczy go jeszcze przez kilka lat, a marmurowy nagrobek nic mu nie odpowie.
Wieczorny spacer kończył zazwyczaj przy automacie z alkoholem.  Kupił jedną puszkę niskoalkoholowego piwa i usiadł na ławce. Pies usiadł zaraz przy jego kolanach merdając ogonem. Gwiazdy świeciły jaśniej niż kiedykolwiek, stąd Naruto mógł wiedzieć, że zbliża się ten dzień.  Może w tym roku uda mu się wreszcie zobaczyć deszcz gwiazd. Zazwyczaj przysypiał zanim miał okazję zobaczyć cokolwiek.
- Uzumaki-san? - Męski głos odezwał się niedaleko niego, zmuszając go do spuszczenia wzroku.
- Kiba-kun. - Odparł zaskoczony, automatycznie się przesuwając w bok.
- Tak się zastanawiałem właśnie co się z panem działo. Ostatnio w ogóle się nie spotykaliśmy. Widzę, że pies jest w pełni szczęśliwy. - Usiadł obok niego, ze swoją puszką alkoholu, głaskając psa.
- Musiałem trochę popracować. A jak na uczelni? Pewnie ciężko?
- Nie tak bardzo, chociaż studia weterynaryjne nie są proste. Daję radę, nie lubię się poddawać. Praca ze zwierzętami to marzenie mojego dzieciństwa.
- Masz duże szanse sukcesu, zwierzęta cię uwielbiają. - Zaśmiał się pod nosem, rozluźniając smycz, pozwalając psu trochę poskakać obok swojego dawnego pana.
- Szkoda, że to nie wystarczy. - Uśmiechnął się smętnie, popijając napój.
Blondyn podniósł pytająco brwi, jednak nie miał odwagi spytać się o powód takiego nastroju. Sam dopił swój napój i zastanawiał się co powinien teraz zrobić. Jako osoba starsza powinien mu coś poradzić, ale co on może wiedzieć? Nie był zbyt ogarniętą osobą na świecie.  Sam potrzebował opieki innych, dlatego wizja dawania jakiś rad moralnych wydawała mu się absurdalna i niedorzeczna.
- Nie ma co się dołować zawczasu. Wszystko przed tobą, teraz powinieneś skupić się na tym co masz.  I zamiast siedzieć z takim dziadkiem jak ja, powinieneś szukać jakiejś dziewczyny. - Poklepał go po ramieniu, próbując uśmiechnąć się promiennie.
- Pewnie ma pan rację. Zawsze mam ten problem, że wybiegam za bardzo naprzód. A co do dziewczyny, to raczej niemożliwe. Jakoś nie wzbudzam zainteresowania…
- No co ty gadasz! Na pewno jakaś cię skrycie wielbi! Musimy tylko poszukać jakąś. Odprowadzę tylko psa i wybieramy się do baru. - Wstał z ławki, kierując się ku swojej ulicy.
Kiba poszedł za nim, wpatrując się natarczywie w jego plecy. Naruto czuł to spojrzenie szukające odpowiedzi na pytania, jednak nie znał odpowiedzi na nie, dlatego udawał, że nic nie odczuwa, że nie wie o wahaniu chłopaka. Cieszył się tą chwilą. Nie musiał mieć wyrzutów sumienia, bo wreszcie to Kiba przyszedł do niego, a nie on. To oznaczało, że wcale nie był takim natrętem jak myślał. 
Wpuścił chłopaka do swojego domu, śmiejąc się pod nosem z jego reakcji. Każdy widząc jego dobytek robi tą minę pełną podziwu. Wreszcie kto by się po nim spodziewał takiego domu? Nawet on sam by nie uwierzył w to. Napełnił miski psa do pełna i przebrał się szybko w jakieś porządne ubrania, w ten sposób ruszyli oboje w stronę baru, w którym kręciło się najwięcej dziewczyn.
Naruto coś wiedział na ten temat. Ne raz przychodził do tego baru, kilkakrotnie nawet sprawdzano tutaj jego lojalność. Dlatego doskonale wiedział gdzie iść by pocieszyć młodego, może nie był krasomówcom, nie potrafił jednym uśmiechem zmieniać ludzkich serc, ale jeśli chodzi o imprezowanie, to wiedział gdzie iść w zależności od nastroju.
Weszli do sporego klubu na uboczu drogi. Wystrój przypominał kino nieme, w tle leciała jazzowa muzyka, a mimo to wszyscy dobrze się bawili. Blondyn usiadł przy stoliku bardziej w cieniu. Nie chciał być na oczach ludzi, wreszcie nie był tutaj z jego standardową paczką, tylko z kimś nowym. Szatyn usiadł obok niego, sięgając od razu po menu. Po jego reakcji blondyn wiedział, że był tu po raz pierwszy.  Palcem wskazał mu najlepszy drink, który nie powodował śmierci studenckiego portfela.

***

Kiba był pijany i ledwo trzymał pion. Siedział obok niego zarumieniony, spoglądając na swój niedopity napój. Blondyn był trochę zaniepokojony jego stanem, pierwszy raz widział jak ktoś po ledwie trzech drinkach i kilku tańcach traci świadomość z rzeczywistością. Westchnął ciężko, nie wiedząc co ma robić. Wzywanie taksówki o tej porze oznaczało, że straci całą kasę. 
- Naruto-san… - Szatyn burknął pod nosem, nachylając się w jego stronę.
- Tak? - Odparł spokojnie, odsuwając od niego szklankę.
- Jest pan gejem prawda?
Przez chwilę myślał, że zleci z krzesłem na ziemię. Jego pytanie zaskoczyło go na tyle, że otworzył usta i nie mógł wyksztusić z siebie ani słowa. Chłopak uśmiechnął się zwycięsko i wpił się w jego usta, napierając na niego swoim ciałem.  Blondyn w coraz większej panice, złapał go za ramiona i odsunął od siebie. Zdyszany wpatrywał się w zamglony wzrok chłopaka, który był bliski płaczu.
- Kiba… Czy ty jesteś gejem? - Spytał się wreszcie niepewnie, bojąc się dalszego rozwoju wypadków.
- Możliwe… - Wzruszył ramionami, siadając spokojnie na swoim miejscu.
- Kiba… Ja… Nie jestem gejem. Miałem żonę…
- Ale już nie masz? Rozwiedliście się?
- Nie.. Zginęła w wypadku, ale tu nie o to chodzi. To prawda, ze nie potrafię już spojrzeć na żadną kobietę w ten sposób. Ale nie czuję się gejem. Lubię cię, nawet bardzo, ale dzieli nas sporo lat, jesteśmy facetami, a ja nie jestem gotowy na jakikolwiek związek. Jeśli zrobiłem coś, co wydało ci się zachętą do takich myśli, to przepraszam. Jednak nie jestem w stanie odwzajemnić twoich uczuć, ani tym bardziej pożądania. - Spojrzał się na wypukłość w jego spodniach, czując dreszcze na ciele.
Kiba spuścił głowę i nie powiedział ani słowa. Wydawało się jakby totalnie odciął się od świata rzeczywistego. Naruto przestał się dziwić jego ponuremu nastrojowi. Ma sporo nauki na studiach, pracę w schronisku i jeszcze był gejem. Jakkolwiek się na to spojrzy sytuacja nie należała do najprostszych. Wstał od stolika i ruszył do wyjścia. Nie mógł sobie pozwolić by siedzieć przy nim dłużej, skoro go odepchnął od siebie, powinien pokazać mu, że miał naprawdę to na myśli. Wyszedł na zewnątrz, żałując że nie pali. W takich momentach papieros rozluźnił by jego mięśnie.  Szedł powoli w swoją stronę, zastanawiając się, co właściwie zrobił, że doszło do takiej sytuacji?

***

- Proszę poczekać! Ja wiem, że dzieli nas spora różnica wieku, pewnie myślisz sobie, że spokojnie mógłbyś być moim ojcem, ale podobno miłość wieku nie widzi! Skoro stracił pan żonę i wszelkie uczucia… To ja je rozbudzę na nowo! Proszę dać mi szansę! - Zdyszany stał podparty o kolona, spoglądając na niego błagalnie.
Blondyn spoglądał na niego zmieszany. Nie wiedział co mu odpowiedzieć, ale nie mógł zaprzeczyć, że jego słowa wzbudziły w nim radość, której dawno nie czuł. Dawno nie czuł się tak kochany…
- Proszę Naruto!

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak komentarzy... Hm? Jak to możliwe? Cóż... Nie każdy lubi fiki z takimi paringami... Ja kiedyś takich nie znosiłam. A teraz...? Co się ze mną stało?! :P Może to kwestia oswojenia? Nie wiem... Autorka bloga zarzuciła mi dzisiaj, że nie komentowałam fików od ponad roku! Co za bezczelność, na pewno tak źle nie jest... Prawda? :P
    Nadszedł jednak w końcu dzień, w którym usiadłam, co prawda nie obyło się bez kłopotów, moje krzesło nadaje się już tylko na śmietnik, ale jestem. Do tego udało mi się trafić na tego bloga, a u mnie kiepsko z orientacją w terenie... Opatrzność boża normalnie, chciałoby się powiedzieć :P Tak czy inaczej siedzę i piszę...

    Jeżeli chodzi o paring... Autorka bloga się pewnie nie zdziwi jak powiem, że nie jest to mój ulubiony paring :P Naruto i Kiba? Kiba? Co mi pasuje? Hmmm... Kiba w ogóle nie jest w grupie moich ulubionych bohaterów... Te jego dziwne znaki na twarzy, zęby jak u psa i to, że jest taki głośny, a niezbyt inteligentny. Może z jego inteligencją jest lepiej w drugiej części, ale jakoś mi nie zaimponował i jest dla mnie zwykłym bohaterem. Bez iskierek jak dla mnie :P Ale może dać mu szansę? W ogole jak to się stało, że taki paring walnęłaś, co? Zachcianka? Eksperyment? Ktoś Cię przekupił, zagroził? :P

    Heh, Naruto z nieciekawą przeszłością. Był świadkiem samobójstwa swojego przyjaciela, nie mam pojęcia jak takie wydarzenie może wpłynąć na psychikę młodego chłopaka, ale na pewno odcisnęło na nim to jakieś piętno. Czy to był Sasuke? :P
    Uuu... Stracił żonę... Rodziców. Masakra. Lubisz się znęcać nad swoimi bohaterami, no nie? :D Czy to była Sakura...? A może Hinata?
    Dobrze, że nie ożenił się po raz drugi - z butelką. Wielu ludzi wpadłoby w alkoholizm po takich tragediach...

    "miał ochotę uciec do piwnicy i przeczekać do wieczora" ---> He he he... Jak jakiś wampir :P A nie... Ten to by spłonął na miejscu :D

    Ach! Pizza! Wie co dobre :D

    "przeczytał kilka książek o wychowaniu swojego pupila, połowy nawet nie zrozumiał" ---> Buahahaha! Ale liczą się dobre chęci! :P

    "Nie chciał jakiegoś małego, bałby się, że zgniótłby go przypadkiem sadowiąc się gdzieś." ---> He he he. Mam tak samo :D

    Ale, że co? W schronisku nie mogą być szczeniaki?

    No to Naruto jest świetnym aktorem, albo jego znajomi go tak naprawdę nie znają :P

    "poszukiwaniem młodszych partnerek" ---> No on sobie znalazł młodszego partnera :P Ciekawe czy żona i rodzice nie przewracają się właśnie w grobach... :P

    30 lat i czuje się jak dziadek... He he he :D Buahahaha!!! Kiba go pocałował! Kiba go pocałował! :D Biedak przeżył szok, w sumie nic dziwnego... Każdy by taki przeżył :P

    Ojoj... Aż mi się zrobiło szkoda Kiby... Naprawdę...

    Ha?! Powiedział mu dobitnie, że nie odwzajemni jego uczuć i pożądania, więc co jest? Kiba wypowiedział kilka miłych słówek i już? Lol... Łatwo przekonać Naruto do stania się gejem :P

    Ej! Ale ja to już kiedyś czytałam!
    Uch przebrnęłam jakoś! Oby teraz było z górki...
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo większość komentarzy do opowiadań męsko-męskich są na blogu yaoi xP
      Zwal na Wege. xD To ona była motorem napędowym yaoizmuw naszej grupie xP
      No teraz już nie. Moje gratulacje, jesteś lepsza od Hini xP
      Taaaa... Poprosiłaś autorkę o link mądralo xP
      W sumie był to eksperyment i chyba chwilowa inspiracja jakimś artem.
      i tak jest inteligentniejszy od blondyna, ale to dziwne, że go nie lubisz, wreszcie jest wielbicielem psów... Jak Ty xP
      Tak, to był Sasuke, który popełnił samobójstwo, a jego żona? Nie wiem w sumie, czytelnik może sobie wybrać.
      On tylko przez rok czy ileś tam nie funkcjonował dla społeczeństwa, uroczo xD
      Mogą być, pewnie że moga być, ale jak jest ich za dużo to podobno usypiają większą część :/
      Każdy jest aktorem. Ty też mnie nie znasz tak naprawdę xP
      Tak naprawdę, nie jest powiedziane, czy Naruto się zgodził na związek z Kibą czy nie. xP Zostawiłam otwarte zakończenie xP
      Aaaaw zrobiło Ci się szkoda Kiby? To nawet uroczę :D

      I co Ty chcesz do kreacji moich bohaterów? Tragedie zawsze się sprzedają xP

      Usuń
    2. Blog yaoi powiadzasz...? Będę musiała się tam wybrać...

      Tak! To wszystko wina Wege! :P Uch, winowajca się znalazł, więc mogę odetchnąć :P

      A dlaczego jestem lepsza od Hini?

      "Taaaa... Poprosiłaś autorkę o link mądralo xP" ---> Szczegóły... :P

      Wystarczy mi Kakashi i Jego psy... A Kiba jakoś mnie nie zachwycił :P

      "Ty też mnie nie znasz tak naprawdę xP" ---> Zabrzmiało groźnie :P

      Skoro zakończenie otwarte i mogę sobie dopowiedzieć, to w moim zakończeniu Naruto znowu daje Kibie kosza i to jest ich rozstanie. O! :P

      Usuń
  3. Anonimowy11/05/2023

    Hejeczka,
    wspaniale, w fantastyczny sposób opisałaś Naruto te jego rozterki, przemyślenia, ale właśnie jest tutaj taki inny niż w anime nie jest radosny, chętny do pomocy co mi się bardzo podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń