sobota, 28 stycznia 2012

Short love story

Część I - Lato

Cytaty pochodzą z utworu: Pink - it’s All your fault

I'd conjure up the thought of being gone

Siedziała na plaży, trzymając na kolanach krzyżówkę w połowie rozwiązaną. Westchnęła ciężko, po raz kolejny sprawdzając godzinę. Skrzywiła się z niesmakiem, rozglądając wokół siebie, gdzie ludzie jak gdyby nic, śmiali się i rozmawiali o trywialnych sprawach. Zrezygnowana odłożyła krzyżówkę i długopis na koc, poprawiając słomiany kapelusz. 
Myślała, że wraz z wakacjami wszystko się zmieni. Ona będzie miała dużo więcej czasu, będzie mogła sobie pozwolić na wyjazdy. Oczywiście nikomu w szkole nie powiedziała ani słowa o tym, że ma plany wakacyjne, bo tak naprawdę ich nie miała. Chciała iść na żywioł, poczuć tą ekscytację, o której tak rozmawiały jej koleżanki, zamiast tego skończyła sama na plaży, próbując zabić czas. Ale czy można zabić coś tak ulotnego?
- To prawie jak być martwym… - Mruknęła pod nosem, opadając bezładnie na ręcznik. 
- Miało być pięknie. Itachi ty idioto! - Jęknęła zdenerwowana, zasłaniając twarz przed promieniami słońca.
Prawie już zasnęła, gdy poczuła obok siebie czyjąś obecność. Już miała ochotę wstać i powiedzieć mu co myśli o nim i o jego spóźnianiu, jednak gdy otworzyła oczy, zamiast wyczekiwanego bruneta ujrzała blond czuprynę, a zaraz po tym niebieskie oczy wpatrzone w nią z dziką satysfakcją. Zazgrzytała zębami z nerwów. Nie miała ochoty na konfrontację z jej kolegą z klasy. Największym idiotą w szkole. Uzumaki Naruto, jej osobisty koszmar senny.
- Spadaj Naruto.
- Nie. - Odparł spokojnie, przysiadając się obok niej, gniotąc przy tym jej rzeczy.
Skrzywiła się ze złości, próbując oddychać spokojnie. Nie miała ochoty na bycie widowiskiem dla tych wszystkich ludzi.
- Powiedziałam spadaj.
- A ja odpowiem po raz kolejny, nie. - Uśmiechnął się cwaniacko, rozciągając powoli ramiona.
- Nienawidzę cię. - Warknęła oschle, wstając na równe nogi. - Nie chcę cię widzieć w te wakacje Naruto, mam dosyć oglądania twojego pyska z bliska w szkole, dałbyś mi już spokój! Dlaczego tak mi dokuczasz?! Co ja ci zrobiłam, ha?! 
- Jesteś nieuprzejma Sakura, ale to nic dziwnego, że tak mnie nie lubisz. Ty przecież wolisz starszych mężczyzn. - Uśmiechnął się przebiegle, chwytając ją za nadgarstek i przyciągając do siebie. - Itachi pewnie doskonale cię zaspokaja seksualnie, co nie? - Szepnął jej do ucha, kończąc swoją wypowiedź ugryzieniem w małżowinę uszną.
Zarumieniła się, odskakując od niego. Szeroko otwarte oczy skupiała wciąż na jego ustach, które drgały od powstrzymywanego śmiechu.  Czuła jak łzy napływają jej do oczu, a w głowie wciąż huczało pytanie: „Skąd się dowiedział?”. Nikomu nie mówiła o swoim związku, na randkach doskonale obserwowała otoczenie, to skąd on mógł to wiedzieć?  Zagryzła dolną wargę, sięgając po swój kapelusz, który upadł podczas ich potyczki. Próbowała opanować oddech, ale nie mogła. Była zbyt przerażona. Obiecała mu, że nikt się nie dowie.

But I'd probably even do that wrong

- Wypierdalaj z mojego życia! Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć! NIENAWIDZĘ CIĘ! 
- Wrzasnęła najgłośniej jak tylko mogła.
Na plaży zapanowała chwilowa cisza,  wzrok wszystkich skierował się w ich stronę, a zaraz potem podniosły się szepty o powód ich kłótni. Łzy leciały jej z policzków, a dłonie wciąż zaciskały się w pięści, cała się trzęsła od emocji, które w niej wrzały, a jednak nie potrafiła zrobić nic więcej, jak tylko wpatrywać się ze wściekłością w roześmianego blondyna, który jak gdyby nic, turlał się po kocu, zaciskając ręce na brzuchu, jakby go bolał od tego wszystkiego. Nie rozumiała go. Prawdopodobnie nigdy by do tego nie doszło, a jednak przez krótką chwilę miała nadzieję, że uda im się przeżyć liceum bez sprzeczek. Teraz to wszystko runęło niczym domek z kart, zostawiając tylko za sobą pomruki ludzi. Podniosła wzrok na wał przed sobą na jego szczycie stał brunet, pokręcił tylko głową by skierować się zaraz w stronę parkingu. Wystraszona, chwyciła za swoje rzeczy, nie zwracając już uwagi na otoczenie. Biegła przed siebie, wpychając wszystko do swojej torby. Nim się jednak wdrapała na schody, zdążyła się już kilkakrotnie wywrócić i ostatecznie zapłakana usiadła na końcowym schodku. Schowała twarz w dłonie, dając się ponieść emocjom. Nie mogła w to uwierzyć.
- Przeklęty Naruto, taki wstyd! Dlaczego ja? Żeby tak zakończyć związek… Tylko ja to potrafię.  Jestem idiotką.
- Sakura. - Męski głos, odezwał się nad nią, przywracając ją do rzeczywistości.
Podniosła głowę, wpatrując się w czarne oczy chłopaka, ten schylił się nieznacznie podnosząc jej torbę. Chwycił ją za rękę, podciągając do góry, a następnie pociągnął ją w stronę samochodu, nie odzywając się już ani słowem. Zdumiona, wpatrywała się w niego, oczekując jakiegoś komentarza. Gdy dotarli do czarnego samochodu, wrzucił jej rzeczy do bagażnika, a ona automatycznie usiadła na miejscu pasażera. Zajął miejsce obok, nachylając się w jej stronę. Chwycił jej twarz w dłonie, wpijając się w jej usta swoimi. Z początku zdumiona, nawet nie ośmielała się odwzajemnić pocałunku, jednak po czasie, oswoiła się z sytuacją i zaczęła reagować na jego pieszczotę.
Odsunął się od niej, wzdychając cicho. Skierował wzrok na kierownicę, szukając w kieszeniach kluczyków. Ona zaś speszona, wpatrywała się w ruch za oknem, bojąc się nawet odezwać. Nie chciała mu mówić, że wszyscy wiedzą, nie chciała tego kończyć.
- Wziąłem kilka dni wolnego, więc możemy gdzieś pojechać za miasto. Wreszcie masz wakacje, powinnaś się wyszaleć, jak pójdziesz do pracy, przestanie być tak kolorowo. Wynająłem nam już pokój, musimy tylko pojechać po twoje rzeczy do domu, twoi rodzice już wyrazili zgodę. - Odparł beznamiętnie, odpalając silnik i ruszając powoli w stronę miasta.
- Rozumiem.

***

I try to think about which way

Siedziała w ich pokoju, wpatrując się beznamiętnie w gwiazdy. Ciepła para idąca od źródeł usypiała ją powoli. Nie chciała zasnąć w takiej chwili. Nie wtedy gdy postanowiła sobie, że porozmawia z nim na poważnie. Skoro są w związku, ona też powinna mieć prawo wyboru miejsca randki. Może od samego początku była zbyt mało stanowcza, zawsze ugodowa, zgadzała się na wszystko, byle tylko zdobyć jego serce, by go zatrzymać przy sobie, zamiast tego, to ona jest tą, którą on więzi. Zagryzła dolną wargę zasuwając drzwi. Podeszła do stolika sięgając po papiery leżące na nim. Jak zwykle znajdowały się na nich szkice budynków, w końcu był architektem, pewnie dlatego nigdy nie zabierał jej na otwartą przestrzeń. Nie miałby z tego żadnego pożytku, a tak to przynajmniej coś podejrzy i wykorzysta w swojej pracy. Prychnęła pod nosem, odrzucając je na podłogę. To miały być wakacje, a zamiast tego on ciągle siedział pochylony nad pracą a ona miała zająć się sobą. 
Zdawała sobie sprawę, że bycie w związku z Uchihą jest trudne. W klasie przecież miała Sasuke, jego młodszego brata. Tak samo aroganckiego i zimnego. Sasuke pozwolił łaskawie by rozmowy z nim toczyły trzy osoby, z całej klasy tylko trzy osoby. Jak to usłyszała od razu pomyślała „Pojebany”, bo niby kto normalny się tak zachowuje? Ona mimo, że nie przepadała za ludźmi z klasy udawała, że wszystko jest okej. Tolerowała ich, żeby w razie potrzeby wykorzystać. Od zawsze tak robiła i nigdy się nie zawiodła. A teraz nagle trzeba było ubiegać się o czyjąś łaskę. Nie przystąpiła do udziału w tym dziwnym egzaminie. Z początku młody Uchiha wydawał się zainteresowany osobą, która wyraźnie nie chciała jego sympatii, ale szybko przestał zwracać na nią uwagę i, tak do jego „Świętej Trójcy” wszedł nie kto inny jak: Naruto, Gaara i Shikamaru. Żadna z dziewczyn. 
Potrząsnęła głową, by odpędzić swoje myśli od szkoły i młodego Uchihy. Teraz jednak zaczynała podejrzewać jak jej klasa dowiedziała się o jej związku z Itachi’m. Sasuke musiał ich kiedyś nakryć i wygadać. Kto inny zna Itachi’ego tak dobrze, niż jego rodzony brat?  Westchnęła zrezygnowana, kierując się w stronę łóżka, gdy drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich brunet. Spojrzał się na nieład w okolicach stolika, ona zaś wzruszyła ramionami, kontynuując swój marsz. On jednak chwycił ją za nadgarstek przyciągając do siebie.
- Nieładnie robić komuś bałagan. - Szepnął jej do ucha, popychając ją na łóżko.
- Tsk! To twoja wina, trzeba było przyjść szybciej, to bym nie umierała z nudów. - Odwróciła od niego wzrok, mając nadzieję, że nie zauważy jej rumieńców.
- Już ci gorąco? - Zdumiony, chwycił kosmyk jej włosów, bawiąc się nim.
- Zdaje ci się. - Odparła speszona.
- A myślałem, że chcesz ze mną porozmawiać… - Wtulił się w nią, rozkoszując się jej zapachem.

Would I be able to and would I be afraid

Nabrała powietrza, spoglądając w sufit, próbując odnaleźć tam oparcie, jednak zamiast tego, znalazła tylko jego oczy, wpatrzone w nią z ciekawością.
- No i? Powiesz mi? - Mruczał cicho, odwiązując powoli jej pasek od yukaty.
- Chciałam porozmawiać o nas. - Odparła speszona, zakrywając twarz dłońmi.
- O nas? - Spytał zdziwiony, siadając na niej. - Coś jest nie tak?
- Chodzi mi o to, że o wszystkim decydujesz zawsze ty. Wiem, że jestem od ciebie młodsza o 7 lat i ta różnica jest ogromna. Co innego nas interesuje i w ogóle, ale jesteśmy parą, jeśli można tak nazwać relację jaka nasz łączy. Chciałabym od czasu do czasu też zaproponować miejsce randki, chciałabym nie odczuwać strachu, że ktoś nas zobaczy z twojej rodziny… Dlaczego nie możemy być normalną parą?
Westchnął ciężko, odrywając jej ręce od twarzy, wpatrywał się przez chwilę w jej załzawione oczy. Nachylił się ku niej, cmokając ją w usta, by powrócić do poprzedniej pozycji.
- Siedem lat to dużo, jednak nie aż tak strasznie dużo, żeby uniemożliwić nam współżycie. Ty kończysz liceum i zamierzasz iść na studia, ja jestem architektem i przyszłą głową rodziny Uchiha. Moi rodzice widzieliby u mojego boku członkinię jakiegoś starego i zamożnego rodu, kogoś kto potrafi się zaprezentować i panować nad emocjami. Osoba ta powinna też być elokwentna i inteligentna. Spotykałem się z takimi kandydatkami na moją żonę i za każdym razem umierałem z nudów. Musiałem godzinami rozmawiać o polityce, gospodarce czy kulturze, zapominając co to dobra zabawa. Oczywiście jako spadkobierca miałem tej zabawy znacznie mniej, niż na przykład mój brat Sasuke, ale te wszystkie kobiety w swoim poddaństwie były po prostu odpychające. A potem pojawiłaś się ty. Siedem lat różnicy, godząca się na wszystko, próbująca dorosnąć szybciej, by móc się do mnie dopasować i robiąca przy tym mnóstwo błędów. Sakura ja się w życiu tak nie uśmiałem, jak kiedy jestem z tobą. Przy tobie mogę zapomnieć o tym jaka przyszłość mnie czeka, mogę być sobą. Jeśli powiem rodzicom o tobie, zaczną się kłótnie, a jak cię jakimś cudem zaakceptują to będą chcieli przerobić na swoje. A chcę cię taką jaka jesteś. Wściekająca się na znajomych z klasy, odzywająca się na tematy, których nie rozumiesz powodując przy tym nieporozumienia, czy też potykającą się o własne nogi. Chciałbym poznać randki normalnych nastolatek, ale tam może być Sasuke, a on wszystko wygada. Wytrzymaj jeszcze te kilka lat, aż skończysz studia, dobrze?
- Skoro muszę, to wytrzymam. Nie chcę cię stracić, nawet jeśli jestem totalną porażką. 
- Mruknęła pod nosem, czując wciąż ciężar usłyszanych słów. Bolało. Bardziej niż sądziła.
Uśmiechnął się łagodnie, odsłaniając powoli jej skórę spod yukaty, muskając ją opuszkami palców. Przymrużyła oczy, nie mogąc znieść tego widoku, tego, że potrafi doprowadzić ją do szaleństwa swoim dotykiem, że nie próbuje jej zmieniać wiedząc jakim jest dzieckiem. Jego dotyk, jest tak nieznośnie przyjemny i tak okropnie pożądany przez jej ciało.

***

Cause oh I'm bleeding out inside

Siedziała przy stoliku, wpatrując się tępo w ruch uliczny za szybą, obok niej siedziały znajome z klasy opowiadając swoje wakacyjne romanse. Drażniły ją ich głosy, nie dlatego, że miały więcej wspomnień niż ona. One przecież nie traktowały tych związków poważnie. Stało się to tylko ulotnym wspomnieniem w ich głowach, czymś czym można się pochwalić. Ona jest inna. Jej związek z Itachi’m jest poważny. Tak przynajmniej lubi sobie mówić. Kątem oka dostrzegła blondynkę, która roześmiana opowiadała o randce z Shikamaru. Podniosła zdumiona brwi, nie spodziewała się, że szkolny leń zgodził się na takie wyzwanie. Randka to nie gra, poza umysłem trzeba ruszyć mięśniami. Potrząsnęła głową, uśmiechając się radośnie. Znowu rozległy się śmiechy, ona chyba też się śmiała. Nienawidziła tych dni, kiedy w jej życiu pojawiała się pustka. On znikał przez nadmiar pracy, a telefon boleśnie milczał. Czy można tęsknić bardziej?
- A ja przespałam się z Sasuke. - Karin uśmiechnęła się triumfalnie popijając swój koktajl.
- Naprawdę? - Burknęła pod nosem, poprawiając się na krześle. - Myślałam, że jest gejem.
- To było na tej letniej imprezie, żałuj, że cię nie było! Tak się upili z Naruto, że stracili kontakt ze światem. - Dziewczyny zachichotały, kiwając znacząco głowami.
- Czyli tak naprawdę to go zgwałciłaś? - Odparła ze znużeniem, odstawiając swoją kawę. 
- Nie no, on też brał w tym udział. - Burknęła urażona, kierując wzrok na inne dziewczyny.
Wstała leniwie z miejsca, sięgając po swoją torebkę, miała dość. Wyłożyła kasę za swój napój, po czym wyszła z kawiarni nie słuchając nawet co za nią mówią. Szła przed siebie, przyglądając się spoconym przechodniom, którzy w pośpiechu mijali ją, bądź wbiegali do sklepów. Upał przekraczał dopuszczalne normy, a mimo to, ludzie chodzili do pracy. Spojrzała się w niebo, czując dziwną ochotę udania się na plażę i zapomnienia o wszystkim.

Oh I don't even mind 

Upadła na piasek, wpatrując się w powolny ruch fal. Wiatr był znikomy, jednak ludzie wciąż tłumnie byli zgromadzeni na brzegu, oczekując jakiegoś cudu. Uśmiechnęła się pod nosem, nie umiejąc wyjaśnić sobie tej sytuacji. Omija imprezy szkolne, żeby mieć dla niego czas, dlatego większość ciekawych historii jej nie dotyczy, co prawda nie skusiłaby się na uwiedzenie młodego Uchihy, ale sam widok obrzyganych facetów musiał być rozbrajający.  On nigdy nie pił dużo, tylko dla smaku, nie było więc mowy, żeby stracił kontakt z rzeczywistością. Nie wiedząc czemu, zaczęła się śmiać na głos, zwijając się w kłębek. Miała dość czekania, a mimo to nie potrafiła tego zakończyć.
- Jestem idiotką. - Mruknęła pod nosem, wycierając łzy z policzków.

***

It's all your fault

Siedziała na łóżku, głaszcząc leniwie kota. Ten zwinięty w kulkę, mruczał głośno by upewnić się, że pieszczoty tak szybko się nie skończą. Jeszcze niedawno rozczesywała jego futro i obmywała mu oczy, on jednak cierpliwie przyjmował te zabiegi, by po chwili oddać się nagrodzie. Kochała tego kota, to był pierwszy prezent od niego. Chciała go nawet nazwać „Itachi”, ale wydało jej się to głupie, dlatego też kot został nazwany po prostu „Neko”, przynajmniej nikt z rodziny nie miał problemów z zapamiętaniem. Ona zaś, za każdym razem gdy na niego spoglądała miała nadzieję, że spotka Itachi’ego. Kot jednak nie był zwiastunem szczęścia.
Zrezygnowana spojrzała po raz kolejny na komórkę, oczekując jakiegoś znaku życia. Poza wiadomością od Ino jednak, nie było zupełnie nic. Zazgrzytała zębami czując, że zaraz wybuchnie ze złości, która obróci się przeciw biednemu zwierzęciu, ale nie miała ochoty na spacer do pokoju młodszego brata, żeby mu dokuczyć. Wstała, podchodząc do okna, żeby je zasłonić i wtedy zobaczyła jego przy furtce. Zaskoczona i szczęśliwa, założyła szybko swój szlafrok, wybiegając na zewnątrz w dziecięcych pluszowych kapciach. Zdyszana przystanęła przy nim, uśmiechając się radośnie, on zaś pogładził ją po głowie, dając chwilę na złapanie oddechu.
- Spokojnie, nie ucieknę. Miałem właśnie dzwonić.
- Kłamca. - Mruknęła oschle, łapiąc go za ubranie. - Nigdy nie dzwonisz! Zawsze tylko stoisz i czekasz! Wiem, bo sprawdzałam. Jesteś okrutny!
- Naprawdę mnie sprawdzałaś? Czuję się dotknięty. - Zaśmiał się cicho, przytulając ją do siebie. - Tęskniłem.
- Akurat. - Burknęła niesłyszalnie, chowając twarz w jego ramionach, by nie zobaczył jej zaczerwienionej twarzy.
Stali tak wtuleni w siebie przez kilka minut, dopóki po ciele Sakury nie przebiegł dreszcz, powodując gęsią skórkę. Speszona wtuliła się jeszcze bardziej w niego, by nie zdążył zareagować. Uśmiechnął się łagodnie, odsuwając się powoli od niej.
- Idź spać. Jutro się spotkamy.
- Obiecujesz? - Spojrzała się na niego niepewnie.
- Oczywiście. Już nie mamy tyle czasu. Wakacje się niedługo skończą. Przyjadę jutro koło południa. Pójdziemy zaszaleć, weź strój kąpielowy.
Cmoknął ją w policzek, odchodząc do samochodu. Stała tak przez kilka minut, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Itachi. Uśmiechnęła się pod nosem, czując nową falę ekscytacji.
- Co tam spotkania klasowe! - Krzyknęła radośnie, wracając do domu.

You called me beautiful

- Dzisiaj jest ważny dzień Neko! Idę na randkę z Itachi’m! - Pogłaskała kota po głowie, nie mogąc ustać w miejscu.
Otworzyła szeroko szafę, wyciągnęła z niej całą zawartość, którą zaczęła uważnie przeglądać, jednak nic nie wydało się jej na tyle dobre, by pokazać się w tym jemu. Nadąsana chwyciła za swoje bikini, wrzucając je do swojej torby. Zrezygnowana spojrzała na górę ciuchów z nadzieją, że znikną bez jej pomocy, nic jednak się nie działo i zmuszona, zaczęła wkładać je z powrotem do szafy, mrucząc pod nosem na asortyment swojej szafy.
Gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, chwyciła pierwsze lepsze ubranie, zakładając je na siebie.  Zbiegła po schodach, otwierając szeroko drzwi, w których stał brunet ubrany w bermudy i zwykłą koszulkę. Nawet w tym wyglądał seksownie. Zarumieniona odwróciła wzrok poprawiając swoją sukienkę w kolorze błękitu z narysowanymi na niej kwiatami. 
- Wyglądasz ślicznie, Sakura. - Szepnął jej do ucha, chwytając ją za rękę.
- Baka… - Jęknęła speszona, dając się prowadzić.

You turned me out

Stała pośrodku kompleksu basenowego, rozglądając się za nim. Nie było go, gdy wyszła z szatni, jednak w żadnym basenie, też nie potrafiła go dostrzec. Zmieszana chodziła wzdłuż ściany, nie zwracając uwagi na to co się dzieje przed nią. Zrezygnowana, już miała udać się do szatni, gdy nagle wpadła z impetem na kogoś, przez co straciła równowagę i wpadła do pobliskiego basenu. Zdumiona, wynurzyła się oddychając ciężko. Podniosła wzrok na ofiarę swojej niezdarności, którą okazał się czerwonowłosy chłopak o brązowych oczach. Skrzywił się z niesmakiem, wpatrując się w nią z niecierpliwieniem.
- Ach! Przepraszam bardzo! Nie chciałam! - Jęknęła wystraszona, czując że wpadła na niewłaściwego człowieka.
- Lepiej uważaj jak chodzisz gówniaro. - Warknął oschle, odwracając się nieznacznie do tyłu.
- Przepraszam. - Mruknęła pod nosem, kierując wzrok na taflę wody.
- Sasori? - Itachi podszedł do nich, uśmiechając się łagodnie, krople wody spływały powoli po jego ciele, przyciągając tym samym wzrok dziewczyny.
- Itachi co ty tutaj robisz? Nie powinieneś robić projektu? - Odparł znużony, kierując całą swoją uwagę na chłopaka.
- Mam wolne i postanowiłem się zabawić.
- Cały ty. - Wzruszył ramionami odchodząc w stronę saun. 
- Wszystko w porządku? - spojrzał się na nią z troską w oczach.
- Teraz już tak. - Uśmiechnęła się promiennie, chwytając dłońmi o brzeg. - Co teraz?
- Może zjeżdżalnie? - Wskazał palcem na wejście do parku.
Wyszła z basenu, przy pomocy Itachi’ego, gdy już stanęła na nogach ruszyła przodem, próbując zapomnieć o poprzednim incydencie. Nie wiedziała, że jego znajomi mogą być tak oschli, pod wpływem takich zdarzeń jej chęć bycia jawną dziewczyną starszego Uchihy znikała. 

And now I can't turn back

Siedzieli w jacuzzi, rozmawiając o trywialnych rzeczach, z początku o jego pracy, jednak szybko temat przeszedł na lżejszy okręg zainteresowań ich obojga. Ona roześmiana, nie potrafiła oderwać od niego wzroku, chciała zapamiętać każdą rysę, każdy ruch mięśnia, mając pewność, że to nie sen. On zaś przytulał ją do siebie, wpatrując się gdzieś w dal, wystarczyło mu, że czuł jej skórę na swojej.
 Już dawno to wiedziała. W momencie, kiedy zobaczyła go na rozpoczęciu roku szkolnego w podstawówce, gdy przemawiał do nich, wiedziała, że to jest właśnie jej wyśniony książę. Może dlatego nie zwracała uwagi na jego młodszego brata, którego miała pod ręką? Ona od zawsze była uzależniona od Itachi’ego, a gdy zostali parą, zrozumiała co to ból. Nie mogła pozwolić sobie na marudzenie, wytykanie mu jak mało czasu jej poświęca. W końcu wszystko to wiedziała od początku, a mimo tego nie potrafiła powiedzieć „Nie”. Im więcej czasu z nim spędzała, tym bardziej go pożądała. Uczyła się, żeby mieć najwyższe oceny, by dostać się na najlepszy uniwersytet w Japonii. Zależało jej, żeby jego rodzina mogła ją zaakceptować. Nie wiedziała tylko, czy dla niego jest tak samo ważna, jak on dla niej. Bo dla niej Itachi stał się jej życiem. Bez niego jest niczym.

I hold my breath

Spała, gdy odwoził ją do domu. Nie sądziła, że ten dzień może ją tak zmęczyć. Najpierw basen, w którym mogła z nim normalnie rozmawiać, udało się jej nawet namówić go na pójście do kina. Chciała normalną randkę, wreszcie to dostanie, najzwyklejsze pójście do kina, oczywiście wtedy, kiedy Sasuke nie będzie w mieście. Miała ochotę go wypędzić zagranicę, żeby przestał być koszmarem. Później udali się na tenis. To był ich powrót do przeszłości. To właśnie na korcie się poznali, on znudzony grą ze swoimi znajomymi, ona nieśmiała, początkująca podeszła do niego jak gdyby nic, prosząc o grę. Zagrali. Wynik był do przewidzenia, śmiechy ludzi również, ale on się nie śmiał. Po meczu, zaczął jej tłumaczyć, dawać lekcje. Była zdumiona i szczęśliwa zarazem. To już jej wystarczyło. Teraz grała bardziej pewnie, nie dawała mu tylu okazji na zwycięstwo. Może dlatego, gdy poszli do szatni, tak ją ukarał? Tylko czy to była kara? Straciła oddech pod wpływem jego dotyku. On wiedział jak ją dotknąć, mimo że nigdy mu tego nie mówiła. Nim się zorientowała odkrył miejsca, o których wcześniej nie miała pojęcia. 

Because you were perfect

Stała oparta o ogrodzenie swojego domu, wpatrzona w jego spokojną twarz. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek ujrzy na niej rumieńce. Czy zdoła doprowadzić go do takiego stanu? Uśmiechnęła się łagodnie, chwytając za swoją torbę. Poprawiła swoją sukienkę, mając pewność, że rodzice nie będą niczego podejrzewać. Gdy miała już iść,  nabrała powietrza, spinając wszystkie mięśnie, by podejść do niego i stojąc na palcach skraść mu pocałunek.  Zdumiony, z początku nie wiedział co robić, jednak szybko otrząsnął się z szoku. Objął ją w tali, pogłębiając pocałunek.

But I'm running out of air

Odsunęła się od niego, łapiąc chciwie powietrze. Uśmiechnięta pomachała mu na pożegnanie, chowając się szybko w domu. Kot siedział na jednym ze stopni schodów, obserwując ją uważnie. Matka krzątała się w kuchni rozmawiając z ojcem o wydatkach na przyszły rok. Ona zaś nie mogła wstać po tym jak zsunęła się na ziemię, zapłakana ze szczęścia.
- Boże, jak ja go kocham. - Szepnęła pod nosem, chowając twarz w dłoniach.

***

I have lost my mind

Siedziała w kinie, wpatrując się natarczywie w zegarek. Zaraz miał się zacząć seans, a jego wciąż nie było. Westchnęła ciężko, pakując kolejną garść popcornu do buzi. Wreszcie miała mieć normalną randkę, zamiast tego to ona czekała na niego, a nie na odwrót. Ludzie wokół niej, spoglądali na nią ukradkiem, szepcząc coś między sobą. Zdenerwowana rzucała im mordercze spojrzenia mając nadzieję, że chociaż to ich uciszy. 
Zegar nieodwołalnie wybił godzinę seansu, zrezygnowana wstała z miejsca kierując się do sali. Próbowała powstrzymać łzy, jednak one uparcie leciały z jej oczu zamazując pole widzenia. Dała swój bilet pracownikowi, ignorując pytania:  „Czy wszystko w porządku?”. Usiadła na swoim miejscu, nie mogąc uwierzyć, że tak kończy się jej randka. JEJ nie jego. Przez czas trwania reklam, przyglądała się ekranowi komórki, licząc, że wezwie ją na zewnątrz by dać mu bilet, lecz ona uparcie milczała. 

So make up your mind cause it's now or never

Część II - Jesień

Cytaty pochodzą z piosenki  Pink- Don’t Leave Me


I don't know if I can yell any louder

Wydawało jej się, że jak wróci do szkoły to wszystko się ustabilizuje, jednak już od wejścia do klasy miała dość. Wszystkie rozmowy na temat wakacyjnych miłości powodowały u niej irytację. Oczywiście miała dni, które mogłaby nazwać „siódmym niebem”, ale częściej było tak, że ona tęskniła za Nim. 
Usiadła na swoim miejscu, wpatrując się w okno, nie miała ochoty na rozmowę z kimkolwiek, zresztą o czym miałaby mówić? Wyciągnęła z torby zeszyt i piórnik, ignorując wyczekujące spojrzenie koleżanki z przodu. Wreszcie westchnęła ciężko podnosząc wzrok na nią, pełny niechęci i irytacji. Nie chciała tutaj być.
- Sakura - chan! A ty co robiłaś w wakacje? - Blondynka zaszczebiotała radośnie.
- Uczyłam się. - Burknęła chłodno, poprawiając się na krześle.
- Ech, zawsze będziesz taka nudna? - Mruknęła urażona, odwracając się od niej. 
Przymknęła oczy, próbując się uspokoić. Definitywnie nie miała ochoty tutaj być. W dodatku osoba, którą kochała nie odezwała się po tym wszystkim. Chciała o tym nie myśleć, że została wystawiona, że jest tylko Jego sposobem na zabicie nudy, ale łzy same cisnęły się jej do oczu, próbując ją obudzić z tego snu, który sama zdawała się pleść. Nie rozumiała, co z nią jest nie tak. Może wiek? Jest za młoda, żeby się z kimś spotykać? Nie, tu nie chodziło o jej wiek, przecież robiła wszystko co mogła, aby być dojrzalsza, żeby bardziej do Niego pasować.  To może chodzi o jej status społeczny? Ale czy to jej wina, że nie urodziła się w zamożnym klanie? Dlaczego z tego powodu ma być skreślona?
Westchnęła cicho, spoglądając ze znudzeniem na nauczyciela, który próbował przekazać im jakąś wiedzę. Wyglądało to niestety koszmarnie, wystraszony przez uczniów, pozwalający sobą pomiatać. Nie minęło dużo czasu, a już na jego głowie znalazł się kubeł pełen śmieci.  Zazgrzytała zębami z irytacji, nie rozumiała dlaczego ją to wszystko tak strasznie wkurza, ta cała dziecinada rówieśników. Ten głośny śmiech pełen triumfu, bo w czym oni wygrali? W głupocie? Spuściła wzrok mając dość oglądania roześmianego blondyna, który poklepywał śmietnik, zaś brunet tylko mu przytakiwał, kopiąc mężczyznę po nogach. 
Gdyby był choć trochę podobny do Itachi’ego… - Pomyślała z nostalgią, wstając z miejsca.
Spakowała swoje rzeczy, wychodząc z pomieszczenia, ignorując nawoływania klasy, czy spojrzenia dwójki liderów całego chaosu.  Poprawiła swoje włosy, przeglądając się w szybie. Na korytarzu panowała cisza nikt po nim nie chodził, nie pilnował porządku. Nikt nawet nie zdawano sobie sprawy co się dzieje kilka sal dalej. 
Usiadła na ławce przed szkołą wpatrując się w niebo. Chmury powoli gdzieś zmierzały, nie zważając na czas, czy na sens swojej wędrówki. Ona zaś po raz kolejny chwyciła swoją komórkę i napisała wiadomość do Niego. Nie miała już sił, krzyczeć do ścian płakać do poduszki, czy trzymać wszystkiego w sobie. Chciała tylko jednego głupiego spotkania. Tych kłamstw, że ją kocha i chce być z nią. Nawet jeśli miała to być iluzja potrzebowała tego jak powietrza. Przecież zakochała się w Nim bez pamięci i nie potrafi się z tego wyplątać. 
- Nie musisz mnie kochać… Tylko bądź ze mną… - Szepnęła pod nosem, nie walcząc już ze łzami.
Gdzieś w oddali usłyszała świergot ptaków, przerwany nagłym warknięciem psa.

How many time have I kicked you outta here?

Oczywiście nie mogła spodziewać się innej odpowiedzi. Jego sposób bycia doprowadzał ją do szału, nienawidziła Go tak samo mocno, jak Go kochała. Nie przyszedł, nie odpisał. Znowu była dla Niego nic nieznaczącym przedmiotem, o którym sobie przypomni, gdy się znudzi rozrywkami bogaczy. Chwyciła za zdjęcia i wyrzuciła je przez okno, spoglądała jak lecą gdzieś w dal, po raz kolejny przemierzając znane im drogi Tokio. A ona po raz kolejny biegła na dół, zakładając na szybko buty i wybiegała z domu łapiąc je, jak biedni pieniądze. Płakała, potykając się o własne nogi. Ale chwytała je i przytulała do siebie, nie mogąc zrozumieć, dlaczego nie potrafi dać sobie spokoju z tym wszystkim co sprawia jej tyle bólu.
Wróciła do domu zapłakana, brudna i poczochrana. Nie wyglądała jak dojrzała kobieta, ani jak księżniczka. Tylko jak żebraczka, która straciła swoje miejsce w życiu. Gdy dotarła do pokoju, schowała je w pudełku i wsunęła głęboko do szafy. Nie minęła jednak godzina, gdy wyjęła je sprawdzając czy są wszystkie i czy są w dobrym stanie, czy nic im się nie stało. 
Zmęczona położyła się na łóżku, przymykając oczy. Chciała zasnąć, tak mocno, by się nie obudzić. Ale sen nie przychodził do niej już od kilku dni, nie potrafiła ułożyć swojego snu, który zabrałby od niej te troski. Była bezradna w tym wszystkim.
- Sakura! Idź do sklepu po mleko! - Kobiecy głos odezwał się z dołu.
Westchnęła ciężko gramoląc się z łóżka. Zanim z niego wstała, zdążyła zaplątać się w kołdrę  spadając z hukiem. Jęknęła obolała, przytulając do siebie maskotkę, którą dostała od Niego. Nie czuła już Jego zapachu na niej, nawet nie wiedziała, czy kiedykolwiek na niej był. Rzuciła ją gdzieś w kąt pokoju, wstając z ledwością. Nasunęła na nogi czarne dresy, a na ramiona, zarzuciła dresową bluzę w kolorze ciemnej zieleni. Włosy spięła w koński ogon i po prostu chwytając portfel wyszła na ulicę, ignorując pogardliwe spojrzenia, czy szepty ludzi. Nie miała ochoty stroić się do zwykłego sklepu. On i tak by się tam nie zjawił. 
Poza mlekiem kupiła sobie loda na patyku o smaku śmietankowym, otoczonym polewą truskawkową. Miała ochotę usiąść przed telewizorem z pudełkiem takich lodów i po prostu jeść dopóki nie zaczęłaby ich zwracać. Przystanęła przed furtką, spoglądając się ze zdumieniem na Niego, jak gdyby nic stał oparty o murek, patrząc na nią z tym swoim tajemniczym uśmiechem. Zacisnęła rękę na mleku, rzucając je w Niego. Worek rozerwał się automatycznie, wylewając zawartość na mężczyznę, ten zaś zaskoczony, wpatrywał się w kurtkę, która ociekała białym płynem. 
Przestraszyła się, nie wiedziała nawet dlaczego tak zareagowała, w dodatku nie miała już mleka dla rodziców. Zawróciła w miejscu, uciekając stamtąd. Wiedziała, że to głupie, przecież tam mieszka musi wrócić, żeby pójść spać, jeśli w ogóle zaśnie. On zaś biegł za nią, krzycząc jej imię. Próbowała Go zignorować, próbowała wmówić sobie, że to tylko iluzja, że Jego tam tak naprawdę nie ma. Ale był i doganiał ją.
Skręciła nagle w wąską alejkę, wpakowując się w ślepy zaułek. Walnęła pięścią w ścianę, klnąc pod nosem. Odwróciła się powoli do wyjścia w którym stał On, dysząc ciężko, z tymi swoimi ognikami w oczach. 
- Sakura! Co ci odbiło?
Odwróciła głowę, nie mogąc na Niego patrzeć, nie potrafiła nawet odpowiedzieć Mu na to pytanie. Sama nie wiedziała już co ma zrobić z tym wszystkim.
- Wysyłasz do mnie tonę wiadomości, a jak się zjawiam, to rzucasz we mnie mlekiem?

I can be so mean when I wanna be

Nabrała powietrza, wchodząc do klasy. Wszyscy jak zwykle byli rozgadani i nie zwracali na nią uwagi. Usiadła na swoim miejscu, próbując odciąć się myślami od  tego co ją otaczało. Niektórzy jednak nie zamierzali odpuścić. Blondyn podszedł do niej jak gdyby nic, łapiąc za nadgarstek i zmuszając, żeby spojrzała na niego.
- Sakura - chan… Ile bierzesz?
- Nie wiem o co ci chodzi debilu. - Syknęła przez zaciśnięte zęby, marszcząc gniewnie czoło.
- O seks! Ile bierzesz za numerek! - Zarechotał głośno, skupiając uwagę reszty klasy.
- Nie byłoby cię stać na moje usługi. - Warknęła, wyrywając się z uścisku.
- Nie martw się, mam coś cenniejszego od kasy. - Szepnął jej do ucha oblizując je przy okazji.
Wzdrygnęła się z obrzydzenia, popychając go na ławki. Miała tego dość, nie rozumiała jak Uchiha może się trzymać z takim knurem, którym według niej był Uzumaki. Nienawidziła go najbardziej z całej klasy. Ten zaś zaśmiał się szaleńczo gramoląc się z ziemi. Oblizał lubieżnie usta podchodząc do niej ze swoim dzikim uśmieszkiem.
- Zapłacisz za to. - Warknął, chwytając ją za ręce. - Jak cię przerżnę, to nie będziesz wiedziała co to znaczy rzeczywistość. 
- Chyba w twoich snach!
Kopnęła go z całej siły w krocze, odskakując z miejsca i kierując się w stronę drzwi. Tam zaś czekał już na nią brunet, ze zwyczajową spokojną twarzą. Przytulił ją do siebie, nie dając możliwości wyrwania się z pułapki. W klasie zapanował pomruk niezadowolenia, ale ona wcale nie chciała znaleźć się w takiej sytuacji.
- Mój brat powiedział, że nie chcesz go widzieć przez jakiś czas… Że masz dość… - Szepnął jej do ucha, uspakajając natychmiastowo.
- Powiedział ci? - Jęknęła zdumiona, wpatrując się w jego czarne tęczówki. - Nie mógłby…
- Ano powiedział. Nie był zachwycony twoim zachowaniem.
Spuściła wzrok nie wiedząc co ma teraz zrobić, czuła się bezradna. Nie sądziła że Itachi mówi o nich komukolwiek. Sasuke zaś uśmiechnął się drwiąco wsuwając jedną dłoń pod jej spódniczkę. Zaskoczona drgnęła, próbując się wyrwać, ale przycisnął ją do ściany uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Wsadził w nią dwa palce, poruszając nimi w dół i w górę.
- Nie! - Jęknęła zrozpaczona, ściskając mocniej nogi.
- Bądź grzeczna… - Mruknął jej do ucha, zmuszając nogą, by stanęła w lekkim rozkroku.

I can cut you into pieces

Leżała na łóżku nie mogąc powstrzymać łez, jeszcze nikt nigdy jej tak nie poniżył. Nie miała nawet komu o tym powiedzieć, bo kto jej uwierzy, że taki wzorowy uczeń zrobił coś tak okropnego? Właściwie do gwałtu nie doszło, on tylko ją molestował przed całą klasą.  Nikt jej nie pomógł wszyscy tylko się śmiali. Może mieli dość jej zachowania? Może po prostu bali się znaleźć w tej samej sytuacji?
Napisała Mu wiadomość, nie było sensu dzwonić, bo i tak by nie odebrał, nigdy tego nie robił. Była długa, pełna goryczy i żalu. Liczyła że przyjdzie i ją przeprosi, albo chociaż zadzwoni i pocieszy. Ale odpowiedziała jej cisza, znowu. Westchnęła ciężko rzucając komórkę gdzieś w głąb pokoju. Czasem wydawało się jej, że łatwiej byłoby kochać własnego brata niż osobę taką jak Itachi. Próbowała Go zrozumieć, nie zadawać zbyt wielu pytań i nie wymagać rzeczy, o których marzy każda nastolatka. Ale to okazało się za mało, żeby Go do siebie przekonać. 
Chwyciła za ich wspólne zdjęcie, uśmiechnięci i objęci stali przed jakimś pomnikiem, nawet nie wiedziała jakim, chodziło tylko o to, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie pod jakąś przykrywką. I zrobili, wyglądali na szczęśliwie zakochanych, tak przynajmniej się jej wydawało. Z nożyczkami w dłoni, zaczęła powoli ciąć je w jakimś abstrakcyjnym wzorze, aż nie został najmniejszy skrawek pokazujący kto na nim był.  Ale widząc te resztki, nie poczuła się lepiej, wręcz przeciwnie.

When my heart is... broken

Stała, zapłakana dygocząca z zimna. Nie nałożyła na siebie nic co by ją ochroniło przed wiatrem czy deszczem. Jej mętny wzrok wpatrywał się w kałużę przed furtką. Milczała próbując zrozumieć co się stało z jej sercem, bo Jego widok wcale jej nie zachwycił, Jego słowa nie ucieszyły. Gdzie się podziało jej serce?
- Nie wiedziałem, że Sasuke jest do tego zdolny… Powiedziałem mu o tym, bo jest jedyną osobą w domu, z którą mogę normalnie rozmawiać. Nie sądziłem, że wiedzę o naszym związku wykorzysta w ten sposób… - Mówił spokojnie, jakby wyuczył się tego na pamięć, jakby odgrywał jakąś scenkę. A może jej się tylko tak wydawało. - Naprawdę mi przykro. Pogadam z nim. A przede wszystkim wynagrodzę ci to.
Spojrzała na Niego, wzrokiem pełnym irytacji, zniechęcenia i pogardy. Przecież wiedziała, że to kolejne kłamstwa, żeby zamknąć jej usta, aby nie pójść na policję i nie powiedzieć do czego zdolni są Uchiha. Westchnęła ciężko, odgarniając z twarzy mokre włosy. 
- Kotek… Nie dąsaj się tak. Pojedziemy w weekend do jakiegoś onsenu… Zabawimy się. - Zrobił krok w jej kierunku ale ona natychmiast się cofnęła, podnosząc ręce w geście poddańczym.
- Daruj sobie. Wywieziesz mnie gdzieś daleko, żeby nikt nas razem nie zobaczył, jak zawsze. Szkoda tylko, że twój brat nie ma takich skrupułów. Przecież i tak nic z tym nie zrobię, po prostu źle się z tym czuję, że twój brat zrobił, to co zrobił. Potrzebowałam tylko pocieszenia, mogłeś zadzwonić i powiedzieć to samo i nie marnować czasu oraz benzyny, aby tutaj przyjeżdżać. - Mruknęła zniechęcona, przystępując z nogi na nogę. - Zimno mi. Wrócę już do domu. Jak będziesz miał ochotę… Mieć ze mną jeszcze kontakt, to znasz mój numer.
- Sakura… - Mruknął cicho, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Nie Itachi! Nie mam ochoty dzisiaj na żaden kontakt fizyczny! - Krzyknęła wściekła, czując, że zaraz pęknie.
- Sakura… - Szepnął zmieszany, cofając rękę. Stał i obserwował jak znika w drzwiach domu.

I always say how I don't need you

Z czasem wszystko wraca do normy burza przemija i znowu można wyjść z domu z uśmiechem na twarzy.  Tylko, że ta burza nie była taka normalna. Przypominała raczej pociąg zjeżdżający w dół bez hamulców. W czasopismach nazwaliby to kryzysem w związku. Niektóre radziłyby robić wszystko, aby udobruchać drugą osobę, wychodzić z siebie, żeby tylko uratować to na czym nam pozornie zależy, inne nakazywałyby dać czas i poczekać, aż hamulce zadziałają i znowu będzie można cieszyć się swoim towarzystwem. 
Sakura od kilku dni wiedziała, że pędzi lokomotywą głową w dół i zderzy się ze ścianą, która pozbawi ją szczęścia. Nie potrafiła jednak znaleźć tych pieprzonych hamulców. W szkole wszystko wróciło do normy. Banda małp znalazła sobie nową ofiarę do męczenia, a ona znowu udawała, że jej tam wcale nie ma. Wysłuchiwała pochwał od nauczycieli i dyrektorki, większość chciała jej dać dobre rekomendacje na studia. A ona idąc za ciosem zaczęła się ubiegać o studia zagraniczne. Powinna to przedyskutować z rodziną, ale oni chcieli ogólnie jej szczęścia, więc pewnie nie będą robić przeszkód. Powinna wreszcie porozmawiać z Nim, ale od kilku dni się do Niego nie odzywała. Walczyła sama ze sobą, by nie zadzwonić i nie przepraszać za swoje zachowanie. Nie. Ona też ma swoją godność, jakąś dumę. Tym razem nie będzie stawała na rzęsie, żeby uratować tą iluzję. Nic Mu nie powie. Wyjedzie i ułoży sobie życie bez Niego. Przynajmniej miała taką nadzieję. Głupią, bo przecież czuła, że nie potrafi bez Niego żyć. 
Pierwszy raz zazdrościła swoim przyjaciółkom, które nigdy nie zakochały się na poważnie, które chciały się po prostu zabawić. Zmieniały facetów jak rękawiczki, szukając po prostu dobrej zabawy. Ona zaś spędzała czas w iluzji swojego szczęścia. Czasami mówiła, że wcale tego nie potrzebuje, że Jego obecność nie jest jej niezbędna. Oczywiście kłamała. Nie chciała wychodzić na słabą. Może to był jej błąd?
Po szkole postanowiła udać się na spacer oczyścić umysł i zobaczyć co się zmieniło w mieście. Przez ciągłe wyjeżdżanie, zapomniała, że także tutaj można znaleźć dzielnice pełne rozrywek dla zakochanych. Kupowała różne słodkości, traciła pieniądze na automacie do gry, przymierzała ekskluzywne ubrania. Jednym słowem spędziła popołudnie jak zwyczajna nastolatka.
Nuciła pod nosem piosenkę, gdy przy furtce zobaczyła Jego. W ręku trzymał bukiet kwiatów i czekoladki. Uśmiechnęła się pod nosem podbiegając do Niego. Wtuliła się nie wierząc własnym oczom. To był najlepszy dzień od dłuższego czasu. On gładził ją po głowie, nie mówiąc kompletnie nic. Nie obchodziło ją to jednak, wreszcie zrozumiał! Chce ją przeprosić i pójdą na normalną randkę!
- Itachi! - Jęknęła radośnie spoglądając na Niego.
- Sakura to dla ciebie w ramach przeprosin za mojego brata. Naprawdę potrafi zachowywać się jak rozkapryszony gówniarz. - Odparł spokojnie, wpychając jej praktycznie do rąk prezenty.
- Ach, już całkiem o tym zapomniałam. Bo wiesz wszystko wróciło do normy… Nie musiałeś tego robić. - Mówiła niepewnie, nie mogąc skupić wzroku na jednym punkcie. Znowu słyszała z tyłu głowy szyderczy głosik.
Uśmiechnął się łagodnie, cmokając ją delikatnie w usta. Obserwowała Go uważnie nie mogąc rozgryźć Jego zachowania, coś jej nie pasowało.
- Wiesz kotku muszę wyjechać na jakiś czas, więc nie będziemy mogli się widywać, ale jak wrócę, zabiorę cię w niesamowite miejsce. - Poczochrał ją po głowie, odwracając się i kierując się do czarnego samochodu.

What is it with you that makes me act like this?

Kwiaty były piękne, ale On zawsze wybierał takie, żeby zapierały dech w piersiach. Powinna się do tego przyzwyczaić, a jednak ciągle budziły w niej zachwyt, tylko, że tym razem miała mieszane uczucia. Zachowywał się jakoś inaczej, zawsze był zdystansowany, ale nawet to miało swoje granice. Kiedy ostatni raz ją tak pocałował? Chyba na trzeciej randce, później już do tego nie wracali. Ich pocałunki po prostu stawały się coraz bardziej czułe i namiętne. A teraz nagle znowu wrócił do tych drobnych pieszczot. Chciała za Nim biec i żądać wyjaśnień. Ale nie potrafiła. Bała się ich.
I zauważyła to dziwne zachowanie u Sasuke i Naruto. Tak z dnia na dzień, przestali ją zaczepiać i jej docinać. Wcześniej myślała po prostu, że Itachi coś powiedział Sasuke, żeby przestał ją dotykać, ale on w ogóle stracił zainteresowanie jej osobą. Jakby nie miała dla niego żadnej wartości.  
Wściekła wyszła z domu kierując się do parku. Musiała spytać się blondyna o co chodzi. Na szczęście blondyn swego czasu dał jej swój grafik, gdyby jednak zechciała przyjąć ofertę nieziemskiego seksu. Rozejrzała się po okolicy nie widząc nikogo znajomego. Ulżyło jej wyraźnie, nie miała ochoty robić przedstawienia dla całej szkoły, nie mogła być pewna czego zażąda od niej w zamian za informację.
Znalazła go na boisku od koszykówki, rzucającego samotnie piłkę. Zdziwiła się tym widokiem, bo Naruto był uważany za dobrego gracza.

I've never been this nasty

- Naruto. - Powiedziała na tyle głośno, by ją usłyszał.
Odwrócił się w jej stronę znudzony, złapał piłkę podchodząc do niej. Bez swoich dzikich uśmieszków, bez żadnych gwałtownych gestów. Po prostu stanął przed nią, oczekując co ma do powiedzenia. Zamrugała ze zdziwienia oczami, nie mogąc zrozumieć co się stało.
- Zmieniłeś się. - Mruknęła speszona, przyglądając się jego kolczykowi na brwi.
- Nie, po prostu znudziłaś mi się. - Wzruszył ramionami, siadając wygodnie na piłce. - Czego chcesz? Tylko nie mów, że seksu.
- Nie. Chcę informacji. - Spojrzała na niego wyzywająco, wmawiając sobie, że jest gotowa na każdą odpowiedź.
- Informacji? Jakiej? Przecież jestem największym kretynem w szkole, zapomniałaś? - Prychnął pogardliwie, spoglądając na nią mrużąc oczy.
- Informacji na temat ciebie i Sasuke.
- Chcesz mieć z nami trójkącik?
- Nie! Z dnia na dzień przestaliście mnie zaczepiać! Chcę wiedzieć dlaczego! - Warknęła poirytowana, mając dość tego człowieka.
- Dlaczego miałbym ci powiedzieć? - Westchnął ciężko, wstając leniwie. Chwycił piłkę idąc powoli do kosza.
- Naruto… Mógłbyś powiedzieć starej kumpeli.
- Sama się dowiesz, cierpliwości. - Uśmiechnął się wesoło, wrzucając piłkę do kosza.
- A może mam cię pocałować? - Odparła poirytowana.

But baby I don't mean it

Nie mogła uwierzyć, że blondyn nie przyjął żadnej oferty! Nie, żeby to zrobiła, ale sam fakt, że był odporny na wszystko irytowało ją. Przecież mówiła dokładnie to samo, co on gdy się nią jeszcze interesował.  Chwyciła za swojego zmiętoszonego pluszaka, zastanawiając się, co miał na myśli twierdząc, że sama się dowie. Może Sasuke by ją oświecił? Tylko, że ona wcale nie miała ochoty go widzieć. On był nawet bardziej niebezpieczny od blondyna. 
Pociąg pędził z łoskotem chwiejąc się na torach, a ona wciąż nie widziała hamulców.
Przymknęła oczy, próbując sobie przemyśleć to wszystko. Oczywiście nie zachowywała się racjonalnie, wiedziała od początku jaki jest układ w ich związku, a mimo to dała się ponieść emocjom. Przyznawała przed sobą, że przesadziła, ale przecież to nic wielkiego. Kilka niemiłych słów. Nie powinny Go ruszyć, pewnie nie raz słyszał gorsze. A jednak ich stosunki się pogorszyły. Ona Mu ani razu nie powiedziała, że Go kocha. No, ale była zła, że wtedy nie przyszedł. A jak się zjawił to tak, jakby nic Go już nie obchodziło. Dlaczego jej nie wytłumaczył o co chodzi? Przecież by zrozumiała. No i jest jeszcze głupią nastolatką, to chyba normalne, że ponoszą ją emocje, że mówi za dużo. A teraz tego żałuje. Może przesadziła z ilością wiadomości… 
Zrezygnowana opadła na łóżko, spoglądając na biały sufit. Czasami wolałaby, żeby jej życie miało właśnie taki kolor. Biały i czysty. Wykrzywiła usta w parodii uśmiechu, zastanawiając się kiedy wróci i co jej powie.  
Już postanowiła, że jak tylko Go zobaczy przeprosi. Będzie Go prosić o wybaczenie i danie kolejnej szansy. Tym razem jej nie zmarnuje. Postara się opanować swoje emocje, przecież tak bardzo Go kocha! Jej życie jest uzależnione od Niego. Sam pomysł wyjazdu był tylko szczeniackim buntem. Odwoła go, no bo tutaj też można studiować bez problemu. Powie Mu o swoich planach, ale szybko dopowie, że nie wyjedzie, no bo nie mogłaby zostać bez Niego. Na pewno będzie szczęśliwy. Przecież On ją kocha, mówił to jej nie raz. To nie mogła być tylko iluzja. Nie mogła.
Wstała z łóżka, zakładając spodnie. Musiała się przejść, cała drżała od nadmiaru myśli. Bała się dnia, w którym Go zobaczy, a wszystko przez tego chłopaka! On coś wie i nie chce jej powiedzieć, z satysfakcją będzie patrzył na jej łzy. Ale ona się nie da. Itachi wróci i z nim porozmawia. Wybaczy jej wszystko jak zwykle. On przecież wie, że jest tylko głupim kotkiem. 
Szła po parku obserwując pary, rodziny z dziećmi, czy samotnych ludzi z psami. Wszyscy byli roześmiani i korzystali z ładnej pogody.  Tylko ona szła sama, zamyślona, nie mająca nawet siły udawać dobrego nastroju.  Chciała Go zobaczyć już teraz. Tęskniła. Bardzo.
Spojrzała na wyświetlacz komórki, która uparcie milczała, żadnego znaku życia. Westchnęła cicho, spuszczając głowę. Zatrzymała się dopiero na dźwięk głosu, który dobrze znała. Spojrzała się w kierunku, z którego dochodził i zobaczyła go, Sasuke otoczonego wianuszkiem dziewczyn. Wyglądał na zachwyconego sytuacją, zresztą mianował się królem, więc nic dziwnego, że taka forma relaksu mu odpowiadała. Tylko dlaczego Naruto się przy nim nie kręci? Do tej pory Sakura wyobrażała sobie ich jako Króla Juliana ze sługą, bo tak się czasami zachowywali. A teraz Sasuke był sam na sam z dziewczynami i nie wyglądał na kogoś, kto chciałby się dzielić zdobyczami. 
Podniosła zdumiona brwi, zastanawiając się czy blondyn wciąż jest na boisku. Mimo chodnie ruszyła w tamtym kierunku śmiejąc się ze swojej głupiej ciekawości. Powinna siedzieć w domu i układać swoją mowę przepraszającą, a nie doglądać człowieka, który ją obrzydzał swoim jestestwem.  
- Sakura nie bądź głupia, on tam nie może być. - Mruknęła do siebie, przyśpieszając jeszcze bardziej. 

I forgot to say out loud how beautiful you really are to me

Zdyszana złapała się siatki, spoglądając na mecz chłopaków, wśród nich biegał także blondyn. Wesoły, a jednak skupiony tylko na piłce. Spoglądała na to z fascynacją, nie widziała w nim teraz swojego prześladowcy chamskiego knura, który chce jej tylko zepsuć dobry dzień, teraz dostrzegła jego jaśniejszą stronę. Naruto był urodzonym sportowcem, a uprawianie sportu sprawiało mu największą radość, nie dokuczanie ludziom, czy sypianie z kolejnymi nastolatkami, ale właśnie bieganie za piłką i walka o kolejne punkty. Była zdumiona tym widokiem, ale przyznała przed sobą, że chciałaby go widywać częściej. To właśnie takiego chciała go znać. 
Odeszła zanim zakończyli mecz, nie chciała, żeby ją zauważył i zaczął panikować, pewnie nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział. Może nawet sam Sasuke nie miał o tym pojęcia?  Z każdym krokiem zastanawiała się jak bardzo mało wie o Itachi’m. Może On także pokazywał jej kogoś kim nie jest?  
Gdy wychodziła z parku zobaczyła Go. Stał przed sklepem jubilerskim z komórką przy uchu. Uśmiechał się łagodnie obserwując kogoś w sklepie. Ona zaś próbowała powstrzymać się od biegu w jego stronę i wyjaśnienia kilku spraw. Postanowiła go śledzić. 
Czekała więc  na rozwój zdarzeń, stojąc na przystanku naprzeciwko Niego, kryjąc się za wiatą, przez szybkę widziała Go wystarczająco dobrze. Czuła się zmęczona tym wszystkim, wolałaby z Nim na spokojnie porozmawiać, ale wiedziała, że nie byłby zachwycony. Wreszcie tyle ludzi jest wokół. On nawet nie wiedział, jak bardzo ją to męczy. To całe ukrywanie się.
Ze sklepu wyszła młoda kobieta, ze spiętymi czarnymi włosami. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kolorze delikatnego różu i buty na małym obcasie, w kolorze perłowej bieli. Przełknęła ślinę, nie mogąc wyjść z podziwu. Kobieta nie dość, że ubrała się pięknie, to jeszcze sama wyglądała jak księżniczka, a Itachi był w nią wpatrzony jak w obrazek.  Pokazała Mu pudełko, a On pokiwał głową na znak aprobaty. Zaprowadził do samochodu i gdy oboje wsiedli powoli ruszyli.
Miała ochotę płakać. Zadzwonić i powiedzieć co o Nim myśli. Zamiast tego ruszyła do domu wycierając wierzchem dłoni oczy, by nikt nie widział jej łez. Nie potrafiła jednak powstrzymać łkania, ludzie spoglądali na nią z ciekawością zastanawiając się co mogło się jej przydarzyć.  Nie wyglądała jak księżniczka, jak osoba, która się wywróciła, czy na kogoś kto właśnie został rzucony. No bo nie została.
Tylko nie wiedziała, od kiedy Itachi ma tamtą kobietę i od kiedy była tą drugą. Może powinna bardziej o siebie dbać. Pójść do pracy, żeby zarobić pieniądze na operację plastyczną i powiększyć sobie biust. Nosić bardziej kobiece ubrania, być słodką dziewczynką zachwycającą się wszystkim co słodkie i mówiącą Mu jaki jest przystojny. Bo Mu tego nie mówiła, uznała to za rzecz oczywistą. Po co to mówić na głos? Bała się, że ją wyśmieje, a może to by jej pomogło? 
Weszła do domu, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, żałowała swojej decyzji o ponownym wyjściu. Prawdopodobnie Itachi nigdy nie wyjeżdżał po prostu wcisnął jej kłamstwo, aby dała mu spokój. Kwiaty… Jak mogła być tak naiwna?
Otworzyła drzwi do swojego pokoju i po prostu zalała się łzami. Ten ból zbyt ciężki, był dokuczliwy, żeby trzymać go w sobie. Nie tak to miało być! Miał na nią poczekać miał ją przedstawić rodzinie i powiedzieć, że inna kobieta nie wchodzi w grę. Zamiast tego, ona leży ze złamanym serem na łóżku, tuląc do siebie maskotkę kiedyś jej podarowaną, a tamta obejmuje Go prawiąc mu komplementy które Go omamią. Pewnie jest kimś ważnym, mądra i piękna z dobrego domu. 
- KURWA! - Krzyknęła zrozpaczona waląc pięściami w łóżko.

And I need you, I'm sorry.

Nie wiedziała ile dni minęło. Leżała w łóżku próbując zanegować wspomnienia i rzeczywistość.  Chciała jeszcze móc tkać swoje sny, w których oboje byliby szczęśliwi, ale nici pękały, nie dając słodkiego snu.
Wyszła z domu na miękkich nogach, ledwo chodziła, a jej skóra pobladła od braku snu i głodu. Nie umiała nic przełknąć, to co jadła zaraz zwracała. A mimo to szła dalej, nie mogła po prostu przestać chodzić do szkoły. Przychodziła więc każdego dnia, zapadając się w sobie coraz bardziej. Brunet uśmiechał się zwycięsko sądząc, że już wie. Szeptał jej do uszu, że może jej zastąpić brata, ale ona tylko kiwała przecząco głową, nie chciała tego. Blondyn spoglądał na nią uważnie, beznamiętnie. Dla niego była tylko szczurem zamkniętym w labiryncie, który zmierza po ser. Tylko tanim widowiskiem. 
Gdy wracała do domu, potykała się o własne nogi. Zadrapania na kolanach piekły, ale ona nie miała nawet siły, żeby płakać. Czuła się jak szmaciana lalka, wyrzucona gdzieś w kąt, gdzie nikt się nią nie interesuje. 
Szła podparta o ściany, mrużąc oczy, by lepiej widzieć rozmazaną drogę. Kiwała głową, aby witać się z sąsiadkami, uśmiechała się do dzieci, ale tak naprawdę nie czuła tego, jakby była w zupełnie innym wymiarze. A wtedy zobaczyła Jego. Czekał na nią przy furtce wpatrzony w ekran telefonu nawet jej nie zauważył. Chciała mu wyrwać ją i powiedzieć, że ma patrzeć na nią, tylko na nią. Ale nie miała siły.
Zatrzymała się przy Nim, trzymając się mocno prętów. Czekała na to co powie, serce prawie gdzieś zapadło się w niej, próbując ukryć się przed rzeczywistością. Stała jednak wciąż, spoglądając na Niego uważnie, siląc się na łagodny uśmiech.
- Sakura. - Spojrzał się na nią zmartwiony, chowając telefon do kieszeni. - Co się dzieje? Jesteś chora?
- Chwilowe osłabienie. - Mruknęła ochryple, dziwiąc się własnemu głosowi, taki wyprany z uczuć.
- Może powinnaś pójść do lekarza? - Troska z jaką na nią spoglądał, dodawała jej sił.
- Nie trzeba, za kilka dni mi przejdzie, naprawdę. Kiedy wróciłeś?
- Wczoraj. - Powiedział szybko, za szybko. Uśmiechnęła się sztucznie.
- Itachi…
- Tak?
- Chciałam cię przeprosić, za swoje zachowanie. Byłam naprawdę nieznośna, prawda? Zachowywałam się jak jakaś głupia nastolatka. Powinnam docenić, co dla mnie robisz, a nie jeszcze się obrażać. Nie wiem co mi odbiło naprawdę! Jak to wszystko przemyślałam, to sama sobie się dziwiłam, bo wiesz… Ja naprawdę jestem szczęśliwa mając ciebie przy sobie. Kocham cię, naprawdę cię kocham. - Głos jej drżał, a chrypka była coraz bardziej słyszalna, uniemożliwiając jej dalsze mówienie.
Uśmiechał się łagodnie gładząc ją po głowie, tęskniła za tym dotykiem, tak mocno tęskniła, że znowu poczuła łzy na policzkach, które zostały starte przez Niego. Wrócił i to się liczyło.
- Przepraszam Sakura. Ja przyszedłem tutaj… Żeby zakończyć nasz związek.
Spoglądała na Niego z niedowierzaniem, On zaś cmoknął ją w policzek i zawrócił, nawet się nie oglądając za siebie. 

Please don't leave me




Część III – Zima

Cytaty pochodzą z piosenki: Pink-  Don’t Belive You


I don’t mind it

Siedziała w szkole wpatrując się bez emocji na krajobraz za oknem. Pogoda była deszczowa, krople deszczu spływały po szybkie, tworząc dodatkową warstwę. Ciemne chmury wypełniały niebo, nie dając szans na poprawienie pogody. Nie wiedziała ile dni minęło od tego wieczoru, przestała liczyć. Wszystko stało się jedną ciemną plamą, nie potrafiła się skupić na niczym, mimo że nauczyciele upominali ją by wzięła się w garść jeśli chce wyjechać zagranicę na studia.  Jednak ona, w tym momencie nie wiedziała, co chce robić ze swoim życiem. Nie umiała wyobrazić sobie, siebie bez Itachiego, każdy dzień przynosił nową dawkę bólu.  A ona, nawet nie reagowała na to, przywykła do niego.
-Oj, Haruno. Jest impreza u mnie. Jak chcesz to możesz wpaść.- Blondyn podszedł do niej, nie wyrażając żadnych emocji, nawet nie uśmiechał się w ten swój pogardliwy sposób, od kilku tygodni, byli sobie tylko zwyczajnymi znajomymi z klasy.
Spojrzała się na niego tępo, analizując jego wypowiedź, sama do końca nie rozumiała, o co mu chodzi, ale przytaknęła licząc, że to zakończy jego zasób słów.  Nie chciała się włączać do żadnych rozmów, zmuszać się do przytomności. Wolała dryfować w tym otępiającym bólu. Naruto położył na jej ławce kartkę z adresem i poszedł dalej, w jego oczach, zobaczyła jakąś emocje, coś co do niego nie pasowało, ale nie chciała nad tym rozmyślać, nie uważała tego za sensowne, warte jej czasu.
Po zajęciach szła prosto do domu, pozwalając sobie na płacz. Nie wzięła parasolki, więc deszcz dudnił o jej ciało, przenikając każdą warstwę mundurka.  Czuła jak dreszcze przechodzą wzdłuż ciała, ale nie zwracała na nie najmniejszej uwagi, szła do domu, łkając cicho. Nie rozumiała siebie. Już tyle razy obserwowała jak inne dziewczyny były rzucane, jak wyklinały, jak się mściły za wszystko co im ich były zrobił, ale ona nie potrafiła powiedzieć o nim złego słowa. Denerwowało ją to. Niemoc, której nie potrafiła przełamać. Czuła jak Jego osoba, ją po prostu zatruła, a jad wciąż krążył po żyłach. Przymknęła oczy, wdychając głęboko wilgotne powietrze, poczuła chłód, rozchodzący się po jej ciele.

***

Wieczorem udała się do domu Naruto by przekonać się, co to znaczy brać udział w domówce. Ubrała na siebie pierwsze lepsze ubranie, którym okazała się krótka sukienka, w kolorze ciemnej czerwieni, duży dekolt i lekkie rozcięcie na boku. W talii przewiązała sobie czarną chustkę, tworząc z tyłu kokardkę. Na włosy nałożyła opaskę z czarnym kwiatem.
Ludzie spoglądali się na nią z podziwem i pożądaniem. Wyglądała pięknie.  Nawet w takim stanie nie pozwoliła sobie na wyglądanie byle jak. Chciała być piękna dla Niego, ale skoro Go już nie ma, czy powinna się tak starać?
Zadzwoniła do drzwi, czekając cierpliwie aż ktoś jej otworzy.  Rozejrzała się po skromnym podwórku, który był pozbawiony nawet małych lampek.  Dom, zwykły, typowy dla skromnej rodziny, która zaciska pasa przy każdej okazji.  Odsunęła się od drzwi, spoglądając w ciemne okna. Poczuła uścisk w żołądku, który miał ją przed czymś ostrzec, lecz nim podjęła jakąkolwiek decyzję, poczuła na ręce czyjś dotyk. Zaskoczona, spojrzała w czarne tęczówki.
Została wciągnięta do środka. Cisza, która ją uderzyła spowodowała w niej ból. Tak długo uciekała od niej, a teraz czuła ją każdym zmysłem.  Przymknęła powieki z bólu, czekając aż jej oprawca wytłumaczy swój plan.
-Nie wierzę, że na to poszłaś. Myślałaś, że Naruto by cię zaprosił na swoją imprezę? Aż tak bardzo pragniesz towarzystwa, że bratasz się z wrogiem?- Brunet nachylił się ku niej, drażniąc ją swoim oddechem.- I nadal wyglądasz pięknie. Sądziłem, że jak kobieta zostanie rzucona, to wygląda jak śmieć. A ty, wciąż prezentujesz się tak samo! Denerwujesz mnie!
Nie rozumiała go.  A może po prostu nie chciała rozumieć tych słów, które dla każdej innej nastolatki byłby prawdą, ale jej związek oficjalnie nie istniał, czy miała więc prawo się tak zachowywać? Szła spokojnie za nim, do pokoju, gdy ją pchnął na łóżko, nie protestowała, spoglądała się tylko na niego z otępieniem, mimo że wszystko w niej krzyczało by uciekała.
-Chyba zadowolisz się młodszą wersją Itachiego? Zobaczysz, mogę być kilka razy lepszy od niego.- Nachylił się ku niej, muskając jej skórę na dekolcie.
-Nie obchodzi mnie to…- Odparła cicho, zdejmując z głowy opaskę.- Jeśli mnie chcesz, to proszę, zrób ze mną co chcesz. Nic mnie już nie obchodzi. Przecież, nikt nie przyjdzie mnie uratować. Skoro tego pragniesz, zrób to, tylko się nie cofaj. Nie pozwól bym ci uciekła, bym sobie przypomniała, że nie powinnam tego robić. Sasuke… Zrób to.
Spoglądał na nią przez chwilę z niedowierzaniem i zdezorientowaniem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, sądząc, że brat go okłamał i zaraz przyjdzie jej na pomóc, ale w domu wciąż trwała cisza, przerywana tylko ich oddechami. Uśmiechnął się pogardliwie, rozumiejąc już, że została złamana, nie stawi mu oporu, dołączy do jego listy zdobytych i porzuconych.  Usiadł na niej, bawiąc się przez chwile jej włosami, próbował dojrzeć w jej oczach niechęć, czy odrazę, ale nie widział w nich nic poza pustką.  Westchnął ciężko, nie przepadał za takimi zabawami, nie wtedy, gdy dziewczyna jest bierna na wszystko, ale nie mógł czekać, to była jego jedyna okazja.  Wsunął więc rękę pod jej sukienkę, rozkoszując się delikatnością jej skóry, ona zaś wpatrywała się w niego w otępieniu, wyciągając ręce do niego. Przyciągnęła do siebie, wpijając się w jego usta, zdumiony, nie wiedział przez chwilę co ma robić, jednak szybko się pozbierał na nowo przejmując dominację w tej zabawie.

It’s like you’re the swing set

Kiedy wróciła do domu, spojrzała na swoje odbicie. Poza roztarganą fryzurą i pomiętą sukienką nic się nie zmieniła. W jej oczach, wciąż była pustka. Nie czuła nic.  Była pewne, że jeszcze kilka miesięcy temu, ryczała by i wyklinała Sasuke. Teraz zaś, nie pamiętała nawet co właściwie robili. Nie było jej ani przyjemnie, ani źle.  Nie rozbudził jej ciała, mimo tego, że wmawiała sobie, że dotyka ją Itachi, ale to nie był On i jej ciało to wiedziało.
Zrezygnowana usiadła na parapecie, wpatrując się w ciemną noc, którą nie rozświetlały ani gwiazdy, ani księżyc. Nie wiedziała, dlaczego, ale swój wzrok skierowała do bramy, nie spodziewała się tam nikogo zobaczyć, ale  widziała ciemny cień. Zaskoczona, otworzyła szerzej oczy, próbując dotrzeć coś więcej, lecz nim cokolwiek zdołała zanotować, osoba znikła.
Oparła się o ścianę, wypuszczając ciężko powietrze, sama nie wiedziała, kiedy łzy zaczęły jej spływać po policzkach, a oczy szczypać od płaczu. Nie miała nawet siły iść po chusteczkę, zwinęła się tylko, pozwalając sobie na głośny szloch. Chciała by wrócił.

And I’m the kid that Falls

Przez ostatnie dni, chodziła od domu do domu kolegów z klasy, każdy ją zdobywał, ale nikt jej nie pobudził. Czuła jak ból coraz bardziej narasta, razem z niechęcią.  Irytowały ją ich słowa, pełne dumy i pewności, gdy tak naprawdę nie mogli się niczym pochwalić. Byli tylko przeciętnymi nastolatkami, którzy naoglądali się pornografii, uważając się tym samym za bogów seksu.
Cała szkoła była przepełniona plotkami na jej temat. Słyszała je gdziekolwiek poszła, od strony dziewczyn słyszała określenia jak ‘kurwa’ czy ‘współczesna kurtyzana’, uśmiechała się pod nosem spoglądając na nich pogardliwie.  To wkurzało je jeszcze bardziej, często kończyło się to zwykłą bójką. Posiniaczona, z ranami ciętymi, czasami bez butów, czy nawet z podartym ubraniem szła do domu, połykając łzy, nie mogąc pogodzić się z dumą, która ją do tego pcha. Nie chciała pogodzić się z opiniami, nie uważała, że robi coś złego. Po prostu chciała znaleźć kogoś, kto pozwoli jej zapomnieć. Ale nikogo takiego nie było. Co prawda, nie zaliczyła wszystkich, bo niektórzy byli zajęci i nie przejawiali chęci zdrady swoich partnerek, albo po prostu się brzydzili.  Oni po prostu jej nie rozumieli.
Jednak gdy pewnego dnia wróciła do domu, zastała rodziców czekających na nią w salonie. Zaprosili ją do siebie i mówili o jej problemie, o współżyciu, co za tym idzie i inne bzdury, które już wiedziała. Spoglądała na nich ze skuchą, wręcz z rozpaczą, ale nie dlatego, że było jej przykro z ich powodu, tylko z tego, że przeraziła ją myśl o tym, co by Itachi o niej pomyślał w takiej sytuacji.

It’s like the way we fight

Szła w nocy przez miasto, ze słuchawkami na uszach. Czuła jak pierwszy śnieg przykrywa jej kolejny krok, tuszując jej drogę. Spoglądała w niego bez wyrazu, nie robiło to na niej takiego wrażenia, jak w każdym roku. Wtedy spacerowała z Nim, śmiejąc się jak dziecko na widok białych płatków, które rozpuszczały się na jej ciepłej skórze.
Wyobrażała sobie co w tej chwili robi, jak się czuje, czy dotyka tamtą kobietę, ale każda myśl przyprawiała ją o zawrót głowy. Inna część jej umysłu wołała o jakikolwiek kontakt z Nim, ale ona mogła tylko iść przed siebie, połykając swoje łzy i próbować nie wywrócić się o własne nogi. Wspomnienia z tych kilku lat powracały ze zdwojoną siłą, każde uświadamiało jej egoizm własnego postępowania. Te randki były dla niej, ona się z nich cieszyła, a on tylko podążał za nią, odwzajemniając jej uśmiechy.
-Może po prostu się zmęczył udawaniem?- Szepnęła do siebie, wyciągając ręce przed siebie.
Spoglądała jak śnieg powoli przykrywa jej dłoń, usilnie walczyć z jej ciepłem. Czuła chłodną wodę, która próbowała znaleźć drogę wyjścia. Tak jak ona, trwała w zawieszeniu, czekając aż znajdzie się dziura w tej ciemności, pokazując nową drogę.   Spojrzała na witryny sklepowe, które na modłę zachodu udekorowały się w świąteczne atrybuty, z nostalgią dotknęła przyklejonej choinki, przypominając sobie o świętach, spędzonych w Jego towarzystwie. Przymknęła oczy, uśmiechając się łagodnie.
-Idiotka ze mnie. Przecież to już nie wróci. Powinnam iść dalej. Zapomnieć…
Kucnęła, nie mogąc już walczyć z płaczem. Rozryczała się przerywając nocną ciszę, światła uliczne migotały co jakiś czas, zaś śnieg wciąż prószył w tym samym tempie, nie czekając aż niechciany obserwator uda się do domu. Przykrywał ją sobą, chowając przez światem, od czasu do czasu opadał z niech przy większym poruszeniu jej pleców.  Zimne słone krople opadały na ziemie, zamarzając pod wpływem mrozu. Do rana stworzy się tam lód, ale nikt się tym nie przejmie. Rozkują go i przewiozą do morza, gdzie rozpuści się pod wpływem prądów morskich. Nikt nie przystanie i nie zastanowi się nad jego pochodzeniem, a ona już dawno odejdzie z tego miejsca, nie ukazując nikomu jak bardzo cierpi, jak bardzo nie potrafi się pogodzić z decyzją, która została podjęta przez Niego.
Po godzinie, wstała ociężale, zsypując na ziemie sporą ilość śniegu. Przetarła oczy, zmarzniętymi dłońmi, spoglądając z roztargnieniem na otoczenie. Wszystko było białe, jakby nierealne. Ruszyła powoli w drogę powrotną, nie spuszczając z oczu nieba.

The times I’ve cried

Nie było nikogo w domu.  Nawet muzyka, która włączyła wydawała się za cicha, by zagłuszyć jej ból.  Zacisnęła pięści, kierując się w stronę schowka. Miała tego dość. Tych snów, wspomnień, słów, wszystkiego co nie chciało odejść. Jednak przede wszystkim, nie miała siły już walczyć z tym bólem, nie miała już czym płakać, oczy ją piekły, ale i tak czuła, że zaraz znowu się rozryczy. Otworzyła drzwi, wyciągając z regału pudełko z lekarstwami.
Była zbyt tchórzliwa by podciąć sobie żyły, czy zrobić cokolwiek innego.  Ta opcja wydawała się najprostsza i najmniej bolesna, po prostu musiała zapaść w sen, z którego nigdy się nie obudzi. Wzięła je do pokoju i wysypała zawartość. Tabletki tworzyły całkiem duży kopiec. Ucieszyła się z tego, będąc przekonaną o tym, że z taką dawką musi się jej udać. Dla zwiększenia efektu, do popicia zabrała spirytus.  Był drogi i używany tylko wtedy, gdy rodzice chcieli zrobić nalewkę.
Utworzyła z nich proszek, który wsypała do szklanki.  Piła powoli, krzywiąc się z obrzydzenia, jednak wytrwale połykała kolejne porcje, czując jak jej żołądek ściska się z bólu, a umysł powoli traci kontakt z rzeczywistością.
Nieprzytomna upadła na ziemie.

So it’s got to be right

Gdy otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą wyblakły biały sufit. Obok niej pikało urządzenie, które mierzyło jej pracę serca. Spojrzała się na nie z rezygnacją. Już wiedziała, że jej plan nie doszedł do skutku. Przymknęła na nowo oczy, czując nieprzyjemny posmak w ustach. Jej ciało było obolałe, a na czole znajdował się opatrunek.
-Czyli nawet nie potrafię umrzeć?- Szepnęła ochryple, wsłuchując się w gwar na zewnątrz.
Była zdziwiona, wyobrażała sobie, że w szpitalach panuje cisza jak w bibliotece. Ciągle słyszała o pielęgniarkach, które upominają o spokój, a leżąc w jednym ze szpitali, słyszała głośne rozmowy, śmiechy, dźwięk przesuwanych urządzeń. Drażniło ją to. Dźwięk życia, był dla niej ostrzem przeszywającym jej serce.  Jednak nie rozumiała, dlaczego nie ma nikogo z jej rodziny przy niej. Powinni tutaj być i mówić jakieś kazanie.  Otworzyła ponownie powieki,  przechylając głowę tak, by móc swobodnie obserwować drzwi, które były zamknięte, tak długo jak ona przy nich czuwała. Zmieliła w ustach przekleństwo, próbując po prostu zasnąć i zapomnieć o wszystkim.  Amnezja wydawała się teraz wybawieniem, to tak jakby miała urodzić się na nowo, ale przecież dobrze wiedziała, ze to niemożliwe.

When you say don’t come around here no more

Kiedy wreszcie się zjawili byli przerażeni. Jakby dopiero pierwszy raz ją ujrzeli w takim stanie. Podniosła pytająco brwi, próbując ich od siebie odsunąć, czuła jak ją duszą przez cały strach, który odczuwali. Chciała wiedzieć, o co im chodzi. Dlaczego zjawili się tak późno. Leżała przecież w szpitalu od przeszło tygodnia. Teraz jednak mogła już siadać i poruszać się powoli. Jej organizm był jeszcze za słaby by wyjść do codziennego życia, ale na krótki spacer mogła sobie pozwolić. Tylko nie wiedziała gdzie miałaby chodzić, skoro śnieg pokrywał miasto, a w szpitalu nie było miejsc, do których można byłoby się wybrać na spacer.
Wreszcie gdy już upewnili się, że z nią wszystko w porządku, usiedli na krzesłach, trzymając ją za ręce. Wpatrzeni w nią, jak na osoba, która straciła całą rodzinę i jeszcze została sparaliżowana. Przestraszyła się tego współczucia w ich oczach, ale zaraz po ten obudził się w niej gniew. Nie chciała by tak na nią spoglądali. Przecież powinni być źli.
-Czemu?- Wydukała przez zaciśnięte zęby, spuszczając wzrok na ziemię, tak było jej łatwiej.
-Nie rozumiem? Sakura, jeśli nałożyliśmy na ciebie presje, to przepraszam. Nie powinniśmy cię do niczego zmuszać.- Kobieta gładziła delikatnie jej dłoń swoim kciukiem, mówiąc spokojnie, wręcz z matczyną czułością.
-Powinniście być źli, zmarnowałam wasz spirytus. – Odparła trochę pewniej, ale wzrok wciąż trzymała utkwiony w ziemi.
-Naprawdę?- Spojrzeli się po sobie, pytając się niemo, czy któreś z nich zauważyło ten brak.- Nic o tym nie wiemy.
-Nie udawajcie głupich, przecież jak mnie znaleźliście, to była na biurku butelka spirytusu…- Podniosła głos, spoglądając się na nich z rozdrażnieniem.
Cisza, która między nimi zapadła zaskoczyła ją. Rodzice byli wyraźnie zmieszani, rozglądali się po pomieszczeniu, uciekali wzrokiem od niej, a ona coraz bardziej przerażona, wpatrywała się w ich pobladłe sylwetki nie mogąc w to uwierzyć. To nie oni ją znaleźli, ale jeśli nie oni to kto…?

You Said we wouldn’t be apart

Wróciła do szkoły szykując się na konieczność odpowiadania na głupie pytania, na karcący wzrok, czy inne objawy pogardy.  Jednak gdy przekroczyła próg klasy, nikt nie spojrzał się na nią w jakiś szczególny sposób, usiadła zbita z tropu na swoim miejscu. Szukając choćby u Naruto i Sasuke, potwierdzenia swoich przypuszczeń, ale obydwu nie było dzisiaj w szkole.  Dzień toczył się powolnym tempem, nauczyciele jak zwykle ją upominali by wzięła się w garść, a ona tym razem kłaniała się i przepraszała.  Znajomi mijali ją z łagodnymi uśmiechami, ale nikt jej nie zaczepiał, nikt nie komentował jej zachowania. Czuła się dziwnie, bo sądziła, ze cała szkoła wie o jej próbie samobójczej, a oni milczeli jak zaklęci. Jakby nic nie wiedzieli.
Jej rodzice nie powiedzieli kto ją uratował, ale przyznali się uczciwie, że to nie byli oni. Była zmieszana i zdezorientowana, bo nikt z rodziny nie zgłaszał odwiedzin, a nawet jeśli to przecież odwiedzono ją dużo wcześniej.
Przystanęła przez placem zabaw, obserwując jak dzieci lepią bałwana i obrzucają się śnieżkami. Pamiętała jak ona i On, w jedną z zim zabawiali się w bitwę śnieżną.  Była cała mokra od niej, on zaś miał kilka tylko białych pozostałości. Była na niego zła, że nie dał się pokonać, więc nim zorientował się co chce zrobić, popchnęła go w górkę śniegu, obserwując jego zdumiony wyraz twarzy, mieszany z grymasem na zimno, które Go ogarniało. Śmiała się z niego głośno, że po chwili popłakała się z tego wszystkiego, on zaś otrzepywał się spokojnie, rzucając w nią ukradkowe spojrzenia pełnie oburzenia.  Na zgodę, pocałowała go delikatnie, nie spodziewając się, że wsunie jej za kołnierz trochę śniegu.  Uśmiechnęła się na samą myśl o tym zdarzeniu. Może to było egoistyczne, ale była szczęśliwa. Pewnie przez to, że obiecali sobie, ze nigdy się nie rozdzielą.

When you say you don’t need me anymore

Zobaczyła go przypadkiem. Była akurat na zakupach z matką, która planowała zrobić porządną kolacje w te święta.  On zaś stał na chodniku w towarzystwie ojca, który rozmawiał z ojcem przez telefon. Nie spoglądał w jej stronę, ale widząc Go, nie mogła przestać się uśmiechać, wyglądał jak zwykle wspaniale. Był definitywnie dumą swojej rodziny, a ona kiedyś mogła przebywać w jego towarzystwie.
W momencie gdy miała wejść do sklepu, odwrócił się w jej stronę. Spojrzenie, które ujrzała spowodowało szybsze bicie serca, było przepełnione smutkiem i czułością. Chciała rzucić wszystkie torby i pobiec do niego, ale On tylko odwrócił się ponownie idąc za ojcem w stronę samochodu.
Stała więc jak zaklęta, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyła i co poczuła. Przez tą krótką chwilę, nie czuła już bólu, nie była otępiona wspomnieniami o Nim. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy matka ją zawołała zniecierpliwiona.  Ruszyła więc powoli za nią, nie wiedząc co powinna zrobić, co myśleć o tym wszystkim. Jej serce chciało wierzyć, że On wciąż ją kocha, chce ją odzyskać, ale rozum odpowiadał, że to nie możliwe. Przecież wtedy by nigdy nie zerwał, bo była pewna, że mogłaby nawet być „tą drugą”, byle tylko przy nim trwać.

So don’t pretend to
Not love me at all

Zajęcia odbywały się jak zwykle, Sasuke traktował ją jak powietrze, a Naruto wydawał się coraz bardziej wszystkim znudzony. Nabrała powietrza, siląc się na odwagę, musiała z nim porozmawiać, nawet jeśli to nikła nadzieja, to chce nią żyć.  Chce poznać prawdę o Nim, a Jego uczuciach.
Na przerwie podeszła do blondyna, który grał w jakąś grę na komórce. Podniósł na nią pytający wzrok, chowając urządzenie do kieszeni. Była zaskoczona tym gestem, spodziewała się, że będzie ją ignorował, a jak wreszcie posłucha to i tak będzie odpowiadał pół słowami.  Nachyliła się ku niemu, nie dając mu dystansu do jakichkolwiek prób ucieczki. Wypuścił powietrze z rezygnacją, podnosząc ręce w poddańczym geście.
-Naruto muszę się czegoś dowiedzieć.
-Czego?- Powiedział znużony, ale w jego oczach pojawiła się iskierka ciekawości, oraz szansa na dodatkowy zarobek.
-Powód, dla którego Itachi ze mną zerwał.- Powiedziała twardo, nie dając mu żadnych podstaw do odrzucenia prośby.
- A czy ja się nazywał Uchiha?- Odparł poirytowany, odwracając od niej wzrok.
-Nie.  Jednak trzymasz się bardzo bliski jednego.
- To nic nie oznacza, ale mogę ci już teraz powiedzieć, że będzie to drogo kosztowało.
-Ile?- Spytała się pewnie, choć w myślach kalkulowała już ile ma na zbyciu pieniędzy.
-Kilka tysięcy jenów.- Uśmiechnął się chytrze, wyciągając rękę ku niej.- Płatne gotówką w całości.
-Oszalałeś?!- Krzyknęła zaskoczona, uderzając jego dłoń swoją.- Myślisz, że ja śpię na kasie?!
-Nie ma kasy, nie ma informacji.- Odparł spokojnie, wstając.- Ruszył ku drzwiom, ignorując nawoływania kumpli.
Poirytowana spojrzała się na Sasuke, który wydawał się tym wszystkim rozbawiony, uśmiechał się triumfalnie, idąc ku swojemu miejscu. Nie miał nawet zamiaru nic jej powiedzieć. Była dla niego nikim ważnym. Zacisnęła pięści, dodając sobie odwagi. Podeszła do niego chwytając za rękę. Spojrzał się na nią pytająco, jakby nie rozumiejąc przyczyny tej zaczepki.
-Dlaczego?!

It’s like one of those bad dreams

Czyli jej nie kochał, bawił się nią, bo wydawała mu się ciekawą zabawka, egzotyczną z innej warstwy społecznej. Chciało jej się śmiać. Brzmiało to tak absurdalnie! Przecież Itachi chodził do zwykłej szkoły, widziała go, wtedy na przemówieniu, gdy się w nim zadurzyła. Nie były mu ani trochę egzotyczna. Przecież widział takie jak ona codziennie.  Więc czemu?
 Na złość rodzinie? Bzdury! Przecież ukrywał ich związek.  Kto miałby się tym zezłościć. Przecież starał się być dobrym synem, nawet mówił jakby to wyglądało, gdyby weszła do jego rodziny. Ale oni nic nie wiedzieli.
Potrzebował odskoczni? Przecież miał pełno znajomych  pewnie takich samych jak ona, a nawet  o wiele bardziej dojrzalsze. Miał wybór. Żadna by mu nie odmówiła.  Zawsze był typem, za którym szaleją dziewczyny, nawet jeśli nie wiążą z nim większych nadziei, to i tak są jego. Nie musiałby jej wybierać, takiej gówniary.
Przymknęła oczy, czując spektakularną porażkę. Rozmowa z Sasuke nic jej nie powiedziała. Tylko utwierdziła, w niej wątpliwości. Może i jej nie kochał, może całe jej wspomnienia to tylko złudzenia jej szczęścia, ale musiał mieć jakiś powód by wybrać akurat ją.  Musiał. Tylko, ze sama nie potrafiła powiedzieć jaki to miałby być powód. Nie była ani zjawiskowo piękna, ani jakoś szczególnie inteligentna. Nie miała też pozycji w społeczeństwie. Była nikim w oczach takiego jak on. Ale to samo mogła powiedzieć, o każdej innej dziewczynie z jej szkoły. Czym więc mogła się łudzić?
Wyciągnęła z paczki papierosa, spoglądając na ich wspólne zdjęcie. Zapaliła,  rozkoszując się tytoniem w jej płucach. Miała coś zrobić z tymi pamiątkami po ich związku, ale nie potrafiła.

No I won’t stop

Zobaczyła jak stoi na boisku przykrytym śniegiem, wpatrując się w kosz. W ręce trzymał piłkę, wyglądał jakby zastanawiał się nad sensem rzutu. Podeszła do niego, trzymając w ręce siatkę z lodami, które zamierzała zjeść oglądając filmy z kina noir. Spojrzał się na nią jakby z zawodem, opuścił piłkę na ziemie, siadając na niej. Czekał cierpliwie aż coś powie, ale ona sama nie wiedziała jak zacząć rozmowę, w desperacji wyciągnęła pudełko, otwierając je. Podała mu razem z plastikową łyżką dołączoną do zamknięcia.
-Wiesz, że to nie ma wartości kilku tysięcy jenów?- Chwycił za pudełko, nie odmawiając sobie poczęstunku.
-Wiem, ale pomyślałam, że miło zjeść lody z kimś, nie tylko z kotem.- Burknęła pod nosem, spoglądając na kosz.- Chyba jesteś jedyną osobą, która nie lubi zimy…
-Znajdzie się więcej takich.- Odparł spokojnie, napychając sobie do buzi kolejne porcje.
Spojrzała się na niego i z trudem powstrzymywała się przed parsknięciem śmiechem.  Naruto przypominał jej teraz wielkiego chomika, który zbiera na zapas. Była ciekawa, kiedy mu policzki pękną, albo mózg się zmrozi, była pewna, że to nastanie z taką techniką jedzenia.
-Czemu tak blisko trzymasz się Sasuke? Gdy jesteście osobno, w życiu bym nie powiedziała, ze moglibyście zostać najlepszymi przyjaciółmi…
-A kto powiedział, ze jesteśmy najlepszymi kumplami?
-A nie? Zawsze mi się tak wydawało…- Zmieszana, spojrzała gdzieś w bok, czując jak się rumieni ze wstydu.
-Pewnie dla was tak to wygląda, ale ja szczerze mówiąc… Mi to obojętne.
-Nie rozumiem…
-Chodzi o to, że Sasuke płaci za pobyt w szpitalu mojej siostrze. Jest w śpiączce, a moją rodzinę nie stać na płacenie za jej pobyt i opiekę. To rodzina Uchiha to spłaca, więc ja, muszę posłusznie robić to co mi Sasuke nakaże. Robię to tylko dla mojej siostry. Jego osoba kompletnie mnie nie interesuje, ani co robi z innymi. Choć zabawa z Toba, była dosyć ekscytująca, dopóki Itachi cię nie olał.
Wyrwała mu lody, wciskając do siatki. Prawie mu współczuła, ale ostatnie zdanie przywróciło ją do normalności. Definitywnie nie robił tego z musu, po prostu Sasuke dał mu możliwość obudzenia bestii, która w nim jest.
Odeszła od niego szybko, ignorując jego nawoływania, a później śmiech. Czuła się jak największa idiotka, że wierzy takim ludziom jak on.

Just don’t stand there and watch me fall

Siedziała na ławce obserwując Go na spacerze z tą kobietą. Szli pod ramię rozmawiając o czymś spokojnie. Nie wyglądali na parę zakochanych, nawet nie spoglądali na siebie często. Raczej jak stare małżeństwo, albo dobrzy kumple. Irytowało ją to. Chciała podbiec do nich i, wtulić się, odpędzając tamtą od Niego. Jednak siedziała spokojnie, analizując każdy ruch, każdy gest. To stało się jej nową obsesją, chciała poznać prawdę, tak bardzo, że zapomniała o wszystkim innym.
To dawało jej siłę by żyć dalej, sama świadomość, że uda jej się Go zobaczyć dodawała skrzydeł, więc pędziła w miejsca, w których bywał i z ukrycia go wypatrywała. I czekała na ten uśmiech, na to spojrzenie, które nigdy nie nastąpiły. Nie wierzyła, że tak zachowuje się przy osobie, która kocha, z którą przyjdzie mu spędzić resztę życia.
Czytała książki o języku ciała, psychologii, byle jak najwięcej wyłuskać o Nim. Chciała go wciąż poznawać, nawet jeśli osobiście nie jest to możliwie. I widziała Go, takiego jakiego Go nie znała. Zapracowanego, spokojnego mieszkańca, który jest oparciem dla swojego ojca, pomocą dla matki na zakupach, czy podpórką dla dziadka, który spacerował przez park, podziwiając oblodzone drzewa. Przy każdej osobie miał inną twarz, ale żadna nie przypominała tej, która pokazywał jej.  Cieszyła się z tego, ale tęskniła za Jej Itachim.  Dlatego pewnego dnia, po prostu wstała z ławki i ruszyła do domu, czuła jak łzy jej spływają po policzku, a ona może je tylko ścierać, więc to robiła.
Gdy wróciła do domu, zobaczyła matkę siedzącą przy stole z rachunkami. Wyglądała na zmartwioną, ale nie zrozpaczoną, nie musieli zaciskać pasa. Podeszła do niej, siląc się na uśmiech, kobieta uścisnęła jej dłoń, spoglądając na nią z bezradnością.
-Nie rozumiem go. Naprawdę go nie rozumiem.- Powiedziała cicho, składając kartki.
-Kogo nie rozumiesz?
-Uchihy Itachiego! To on cię znalazł! I zaprowadził do szpitala, płacąc za twój pobyt, nawet zapłacił nasze rachunki… Obiecałam mu, że nic nie powiem, ale córciu, jak mogę nic nie mówić?! W tym świecie dobrzy ludzie nie istnieją…- Westchnęła ciężko, kiwając z przecząco głową.
Sakura usiadła na krześle, wpatrując się tępo w kartki papieru, jej umysł w tej chwili był pusty, nie zdolny do najprostszej myśli.

No, I don’t belive you



Część IV: Wiosna

Cytaty pochodzą z piosenki Pink: Heartbreak Down


I like to think that I'm a pretty good kisser

Siedziała w ławce przypatrując się grze chłopaków na boisku. Wreszcie mieli idealną pogodę na grę. W tym roku zima okazała się dużo gorsza, niż zazwyczaj, nikt co prawda nie marudził, bo była to okazja do zabaw z lat dziecięcych, ale Sakura odczuwała znużenie. Nie miała z kim się bawić, zresztą lekarze odradzali jej póki co wykonywania jakichkolwiek ćwiczeń.
Nowy semestr rozpoczął się od tego, że wszyscy zaczęli ją ignorować. Nie zależało jej na sztucznych znajomościach, więc specjalnie nie ubiegała o podtrzymywanie kontaktów. Rozmówiła się z nauczycielami na temat jej przyszłości, czuła ulgę, gdy wypisała się z tych międzynarodowych egzaminów. Wiedziała, że nie są dla niej, że mimo tej całej mądrości nie poradziłaby sobie w obcym miejscu. W dodatku został ostatni tydzień szkoły, już niedługo będzie drugoklasistką. Powoli jej serce wychodziło z depresji pozwalając by promienie słoneczne rozpuściły lody. Chciała się zakochać. Znaleźć miłość, która pomogłaby jej zapomnieć o Itachi'm. Nie chciała się wtrącać w sprawy jego klanu, była mu wdzięczna za opiekę, ale nie zniosłaby jego dalszej kontroli. Po prostu miała wrażenie, że coś jest między nimi, a przecież była to absurdalna myśl. Ich już nie ma, są ona i on.
Otworzyła książkę, wczytując się w jej treść, swobodną historię o miłości, między parą, której było to zabronione. Z początku chciała ją odłożyć, stwierdzając, że motyw "Romea i Julii" jest już przemaglowany w każdy możliwy sposób, ale im więcej czytała, tym bardziej wkręcała się w treść. Nie rozumiała tego, dlaczego jej serce bije jak szalone, gdy tylko główna para spotykała się pod osłoną nocy i obdarowywała się delikatnymi pocałunkami. Było w tej historii coś tak urzekającego, że nie mogła nie pomyśleć, że trochę przypomina jej własną.  Sekretne spotkania, ból ze świadomości niechybnego rozstania, a jednak miłość, która zdawała się napełniać ich by dać siłę do zmierzenia się z przeciwnościami losu, a na końcu, poświęcenie wszystkiego co najdroższe dla szczęścia drugiej osoby. Może dlatego postanowiła odpuścić sobie Itachi’ego? Może dlatego zaakceptowała swój los?
Były dni, w których podchodzili do niej chłopacy pytając się o jej usługi. Nie mogła udawać, że nie wie o co chodzi. Musiała zmierzyć się z własną przeszłością. Wiedziała przecież, że to nigdy nie odejdzie w zapomnienie. Dlatego zawsze ze spokojem odmawiała im, perswadując, że zamiast uganiać się za zwykłym zaliczeniem, powinni poszukać normalnych dziewczyn.  Oczywiście większość ją wyśmiewała, ale nie czuła się z tym źle, nie każda dziewczyna by potrafiła odmówić największym przystojniakom w szkole.
Sasuke wciąż ją ignorował, nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Była mu za to wdzięczna, sama jeszcze nie doszła do siebie, że z żalu po rozstaniu z Itachi’m rzucała się w ramiona pierwszego lepszego. Nadal czuła gulę w gardle na samą myśl, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Odbudowywała swoją reputację. I tylko to się dla niej liczyło, że jeszcze nie było za późno.
Nauczyciel wszedł do klasy, nakazując otwarcie odpowiednich stron z podręcznika.  Zamknęła książkę z niechęcią, wciąż mając wypieki na policzkach.  Spojrzała się na angielskie zdania ze stron, czując frustrację, kilku z nich nie rozumiała i gubiła sens całości. Zmrużyła oczy, próbując skojarzyć ich treść z pozostałych, ale nic nie przychodziło jej do głowy.  Spojrzała się na resztę klasy, poza Sasuke wszyscy wyglądali na pobladłych, jak zwykle nie przykładali się do nauki, a te lekcje były koszmarem wszystkich, nawet jej.  Nauczyciel nie był zbyt łaskawy, ani tym bardziej  wyrozumiały dla tych, którzy nie przykładali się do zajęć, nawet jeśli nie mieli obowiązku znać danych słów, jego to mało co obchodziło.
W klasie zapanowała zupełna cisza, a atmosfera się tak zagęściła, że można było ją nożem kroić, nikt nie odważył się nawet głośniej odetchnąć. Wszyscy w wyczekiwaniu spoglądali na profesora, który przeglądał dziennik wyszukując się w nim jakiś informacji, poczym jakby od niechcenia, spojrzał na klasę wskazując na najbliższego sobie ucznia. Koszmar się rozpoczął.

I like to think I boke a few hearts

 Wyszła ze szkoły zmęczona i bez życia. Dawno nie miała tak ciężkiego dnia, było to o tyle dziwne, bo z reguły nauczyciele na koniec roku szkolnego dają luźniejsze tematy, by nie przeciążać uczniów, którzy żyją już wakacjami.  Przystanęła przy bramie, spoglądając z lekką nostalgią na grupę dziewczyn, które rozmawiały o swoich randkach. Westchnęła ciężko idąc powoli w stronę domu. Miała dość. Chciała się tylko położyć na łóżku i zasnąć. Nie obchodziła ją nauka, czy inne sprawy, marzyła tylko o śnie, by pozbyć się tego zmęczenia. Miała ochotę na kawę, dobrą kawę z jakimś posmakiem. Bycie zwyczajną nastolatką przyszło jej dziwnie naturalnie, że sama była zaskoczona, jak szybko odeszła od trybu dojrzałej nastolatki, na zwyczajną siedemnastolatkę, która żyje takimi małymi rzeczami jak tanie romansidła, jedzenie czy sen. Nawet jej zapał do nauki przygasł, oczywiście nie chciała spaść drastycznie w dół, ale już nie siedziała nad książkami godzinami zarzynając się wiedzą.  Wreszcie zaczęła myśleć na spokojnie o swojej przyszłości. Już nie musiała kierować jej pod względem akceptacji klanu Uchiha, mogła być kim chce.
- Sakura - chan! - Brunet podbiegł do niej, zaczerwieniony, ubrany w swój zielony dres. W ręku trzymał butelkę wody.
Jak zwykle uśmiechnięty, zatrzymał się przy niej, jednak co chwilę zmieniał pozycję, co doprowadzało ją do szału. Nie rozumiała dlaczego ten człowiek nie potrafił ustać w jednej pozie przez kilka minut, ale już dawno przestała się o to pytać. Było to bezcelowe, a on tylko dawał jej kilkustronicowe eseje, dlaczego warto dbać o swoją młodość. Brzmiał jak naćpany kaznodzieja, dlatego Sakura nauczyła się go ignorować, ale dzisiaj nie miała argumentu by go zbyć.
- Hej Rock Lee. - Odparła spokojnie, uśmiechając się sztucznie.
- Wracasz do domu? Może cię odprowadzić? Przebiegniemy się trochę. Ruchu nigdy nie za wiele!
- Przepraszam, ale lekarz zabronił mi… Póki co, ale gdy już wyzdrowieję, to chętnie wybiorę się z tobą na jogging.
- Naprawdę?! -  Chłopak uśmiechnął się promiennie, podskakując z radości. - Już nie mogę się doczekać! Obyś szybko wyzdrowiała Sakura - chan!
- Też mam taką nadzieję. - Powiedziała przez zaciśnięte zęby, próbując nie zrobić mu krzywdy. - Wybacz Lee, ale muszę iść.
- Oczywiście! Pewnie nauka! Sakura - chan wreszcie jest taka zdolna! Na pewno zostaniesz kimś wielkim! Może nawet cesarzową… - Chłopak szedł przy niej, mówiąc z entuzjazmem, wpatrując się w nią jak w obrazek
- Proszę Lee… Zamknij się! - Warknęła poirytowana, nie mogąc już wytrzymać.

But Since I met you I’m a Victim of disaster

Siedziała, słuchając uważnie przemówienia ludzi, między którymi powinna się znaleźć. Odmówiła w ostatniej chwili. Nie chciało jej się wymyślać przemówienia. Ostatni dzień szkoły, a oni musieli siedzieć w tej sali i słuchać przemówień o tym jak bardzo udany był ten rok szkolny. Poczuła jak żołądek upomina się o coś do jedzenia. Wypiła tylko koktajl przed wyjściem, więc nie mogła mieć pretensji do swojego ciała, że domaga się czegoś więcej, ale jak na złość te wszystkie monologi, trwały godzinami. Podziwiała blondyna, który spał w najlepsze zasłonięty przez innych uczniów. Sasuke zaś siedział na scenie, ze znużonym wyrazem twarzy. Nawet obecność rodziny, a raczej rodziców, nie motywowała go by przybrać zadowolony wyraz twarzy.  Spojrzała na nauczycieli, który albo przysypiali albo byli zajęci plotkowaniem. Westchnęła ciężko, zastanawiając się dla kogo jest ta cała impreza, skoro wszyscy tak naprawdę umierają z nudów.
Wreszcie po kolejnej godzinie, dyrektor wyszedł na scenę wręczając  najlepszym uczniom wyróżnienia.  Sakura stanęła przy Sasuke, który beznamiętnie wpatrywał się w stronę swoich rodziców, którzy obserwowali go ze stoickim spokojem, nie okazując żadnych emocji, jakby sukces ich syna, był czymś naturalnym. Wzdrygnęła się na ten widok, ciesząc się z jednej strony, że nie wejdzie do tej rodziny, gdzie emocje zdają się nie istnieć.
- Nic dziwnego, że Sasuke na co dzień jest takim dupkiem, w domu pewnie musi zachować kamienną twarz, każdy by się zmęczył tą wieczną grą. - Pomyślała  ze współczuciem, oglądając swój dyplom.
Kątem oka zobaczyła mamę, która z aparatem w ręku, pokazywała jej by się pokazała w całości, bo chce zrobić zdjęcie. Uśmiechnęła się na ten widok, ciesząc się, że jej rodzina okazuje dumę ze swojego dziecka.

So here’s where the problem starts

Dla odprężenia postanowiła wyjść na miasto I po prostu pochodzić po sklepach.  Chwyciła swoją czarną torbę i ruszyła do centrum. Już wiedziała, że na pewno zajrzy do swojej ulubionej kawiarenki i wypije gorącą czekoladę z ciastkiem. Dzisiaj miał być jej dzień. Lekarz oficjalnie pozwolił jej wrócić do normalnego trybu życia bez jakiś zakazów, czuła się także dużo lepiej. Nie rozmyślała tak często o Itachi’m, czy szkole. Wreszcie rozwinęła skrzydła, a ból w jej klatce piersiowej zniknął, czasami tylko się odzywał, ale nie było to już tak natrętne jak wcześniej.
Nałożyła słuchawki na uszy i puściła muzykę z telefonu. Wsłuchana w piosenki ignorowała wszystko wokół, nie chcąc tracić swojego czasu. Weszła do galerii rozglądając się od razu za planem. Podeszła do niego szukając swojej kawiarenki, nie była pewna czy otworzyli ją także tutaj, ale nie miała także ochoty iść na drugi koniec miasta by napić się jej ukochanego napoju. Z nadymanymi policzkami przejeżdżała palcem, po kolejnych nazwach, gdy podeszła do niej dziewczyna. Spojrzała się na nią i zaniemówiła, otworzyła usta ze zdumienia, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Chciała już uciec, albo rozejrzeć się po okolicy szukając jego. Jednak zamiast tego przypatrywała się jej nieporadnym staraniom obsługi ekranu.  Zrobiło się jej nawet żal, była naprawdę piękna, ale niesamowicie niezdarna.
- Może pomóc? - Powiedziała nieśmiało, chwytając za papierowy rozkład galerii.
- Szukam sklepu z sukniami ślubnymi… - Dziewczyna zarumieniła się, wpatrując się w nią z niepewnością.
- Zaraz coś znajdziemy… - Odparła z łagodnym uśmiechem, czując jak żołądek ściska jej się z żalu. Nie sądziła, że tak szybko się pobiorą.
- Ale, czy pani nie ma własnych planów?
- W sumie to chciałam iść tylko do kawiarenki. - Wzruszyła ramionami, doszukując się jakiś sklepów z tematyką ślubną.
- To może tam najpierw pójdziemy?  Mi się nie śpieszy. - Uśmiechnęła się pewniej, kładąc rękę na broszurce. - Co ty na to?
- Skoro tak to wygląda, to nie widzę problemu… - Odparła zdezorientowana, dostrzegając kątem oka znaną jej nazwę.
You’re shitting on my heart
Siedziały w kawiarence nad filiżankami z gorącą czekoladą i kawałkami owocowego ciasta.  Sakura nie wiedziała do końca jak do tego doszło, ale rozmowa z Yuki była przyjemna i szła dosyć swobodnie, co ją przerażało. Powinna się na nią złościć, powiedzieć coś niemiłego, wreszcie była powodem, dla którego ona straciła chłopaka, ale nie potrafiła. Dziewczyna promieniała radością, opowiadała o przygotowaniach z taką ekscytacją, że Sakura mogła tylko przysłuchiwać się jej z zazdrością.
- Myślałam na początku, że to małżeństwo nie wyjdzie, że będziemy sobie całkiem obcy, ale  Kisuke jest taki kochany! Mam wielkie szczęście, że mogę się z nim związać.  Gdy coś mi się nie udaje, albo coś mylę, bo jeszcze nie weszłam w te nadworne etykiety, to tylko się uśmiecha i głaszcze mnie po głowie powtarzając bym się nie przejmowała i robiła swoje. Jest taki cudowny! - Przymknęła oczy, uśmiechając się szeroko.
Sakura pomyślała, że właśnie tak wygląda osoba upojona miłością. Dopiero po chwili do jej świadomości dotarła treść jej wypowiedzi. Zamrugała w zdumieniu, odkładając widelczyk na talerzyk.
- Powiedziałaś Kisuke? - Spytała z ledwością, spoglądając na nią z wyczekiwaniem.
- Tak. Ootori Kisuke jest moim narzeczonym, a niedługo będzie moim mężem.
- Ale… Czy to nie Itachi … jest twoim… narzeczonym? - Wyksztusiła z ledwością, łapiąc z trudem oddech.
- Itachi? - Dziewczyna powtórzyła w zamyśleniu, po czym parsknęła śmiechem. - Itachi to mój kuzyn! Kiedyś tam były plany zeswatania nas, ale jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Nie ma mowy by połączyło nas coś więcej niż przyjaźń.
Sakura wpatrywała się w nią z niedowierzaniem. Miała wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie. Była zazdrosna, o nic? Odchyliła się do tyłu, nie mając siły by powiedzieć cokolwiek. Pustka wypełniła jej umysł a serce biło jak szalone pod wpływem wspomnień i bólu z nimi związanego. Yuki spoglądała się z pytającym spojrzeniem, a później jakby ktoś ją oświecił, klasnęła w dłonie, uśmiechając się szeroko.
- Ty jesteś TĄ Sakurą! Dziewczyną Itasia!
- Byłą… - Burknęła pod nosem ze zmieszaniem.
- No tak… Itaś nie wygląda na szczęśliwego… Odkąd musiał z tobą zerwać… Bardzo to przeżył, a jeszcze mocniej to, że prawie umarłaś! On by chyba sobie tego nie darował…
- Słucham?
- Itaś musiał z tobą zerwać bo jego młodszy brat zagroził, że powie rodzicom o waszym związku. Rodzice Itachi’ego nie są zbyt tolerancyjni jeśli chodzi o partnerki swoich synów, pewnie by powiedzieli, że możesz zostać jego kochanką, ale on nie chciał cię w tej roli. Dlatego stwierdził, że najlepiej jest zerwać z tobą niż pozwolić ci cierpieć przez Sasuke i jego rodziców… Wiesz, on kiedyś miał dziewczynę i jak się rodzice o niej dowiedzieli to przekupili ją tak, że z nim zerwała.. Dlatego nie chciał by z tobą stało się to samo… Nie rób sobie więcej krzywdy, dobrze?

You beat me at my own game

Opadła bezwładnie na łóżko, będąc wciąż w ciężkim szoku. Nie sądziła, że kiedykolwiek dowie się o motywach jakie kierowały Itachi’m, o jego uczuciach, o nim samym.  Była jego dziewczyną, ale tak naprawdę go nie znała, nie rozumiała. Była tak zamroczona miłością, że potrafiła tylko cieszyć się tym, że jest przy niej. Zacisnęła powieki, drapiąc się po głowie. Nie mogła uwierzyć w swoją głupotę. W to, że w niego zwątpiła. Jako jego dziewczyna powinna stać za nim murem, wierzyć w niego, a nie odwracać się i wyzywać od najgorszych. Załkała cicho, nie mogąc sobie wybaczyć swojego zachowania. Myślała, że jest doskonałą aktorką, że nikt nie widzi prawdziwej „Sakury”, ale on był od niej o kilka poziomów lepszy. Nie dość, że ją znał tak dobrze, to jeszcze sam nie dał się przejrzeć. Był silny dla niej, by nie zamartwiała się tym wszystkim i po prostu cieszyła się ich związkiem.
Zaryczała gardłowo odwracając się na brzuch. Leżała tak kilka minut, aż organizm upomniał się o tlen. Nabrała głęboko powietrza, wycierając łzy z oczu. Była na siebie wściekła, tak bardzo, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Czy w ogóle zasłużyła na cokolwiek od życia.
Wreszcie po kilku godzinach leżenia bezczynnie, wstała z łóżka kierując się do łazienki. Przejrzała się w lustrze dostrzegając opuchnięte czerwone oczy, zmiętoszone włosy i ślady nierównomiernie rozłożonej pościeli. Zmrużyła oczy, mając dość tego widoku. Obmyła kilkukrotnie twarz lodowatą wodą, rozejrzała się za swoją piżamą, ale jej nie znalazła.  Poczłapała z powrotem do pokoju, spoglądając  przy okazji na krajobraz za oknem. Gwiazdy świeciły jasno, wyjątkowo nieprzykryte żadną chmurą. Chwyciła za ubranie i ręcznik i wróciła do łazienki.
- Dorosła… Sakura, ty nawet nie wiesz co to słowo oznacza… - Mruknęła cicho pod nosem, zamykając za sobą drzwi.

I’m the one that’s missing out

Ziewnęła przeciągle trzymając siatkę z porannymi zakupami. Sama nie wiedziała, dlaczego zgłosiła się do tego, skoro jej mama była już gotowa do wyjścia. Może łudziła się, że go zobaczy? Potrząsnęła głową, próbując odpędzić te myśli od siebie. Tak dobrze jej szło akceptowanie swojej samotności. Przetarła oczy, gdy zobaczyła blondyna wychodzącego z kwiaciarni. Zdumiona podniosła rękę by krzyknąć coś do niego, ale w ostatniej chwili się powstrzymała, przypominając sobie jakie mają relacje. Westchnęła ciężko idąc nadal ku swojemu domowi, gdy chłopak się odwrócił i spojrzał się na nią z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Spać nie możesz? - Spytał się zadziornie, ściskając mocniej bukiet kwiatów.
- Nie… Lubię wcześnie wstawać, mam więcej czasu na lenienie się. - Odparła spokojnie podchodząc do niego. - Czyżby Sasuke miał urodziny?
- Nie… On ma urodziny w sierpniu… Bodajże… - Wzruszył ramionami, spoglądając na ulicę. - Idę odwiedzić siostrę.
- No tak… Twoja siostra… - Zmieszana odwróciła wzrok, czując jak oblewa się rumieńcem.
- Chcesz pójść ze mną?
- Mogę? - Spojrzała się na niego ze wzrokiem pełnym nadziei.
- Jasne, bo pewnie ciekawość cię zje… A to głupi sposób morderstwa. - Prychnął pod nosem, idąc przodem.
- Bez przesady, nie umarłabym od tego… Ale masz rację, jestem strasznie ciekawa. - Uśmiechnęła się łagodnie, zrównując z nim krok.
- Kobiety… - Mruknął pod nosem, kiwając głową z dezaprobatą.

***

Nie potrafiła go rozgryźć. Z jednej strony Naruto był bestią, która zrobi wszystko dla dobrej zabawy, a z drugiej strony jest kochającym bratem, który troszczy się o najbliższych. Gdy dotarli do szpitala, musiała założyć specjalne obuwie i maskę. Szła posłusznie za nim aż do drzwi z tabliczką z jego nazwiskiem. Otworzył cicho drzwi wchodząc do środka. Pokój był nieskazitelnie biały a pod ścianą leżała dziewczyna bliźniaczo podobna do blondyna, tylko że miała długie włosy i delikatniejsze rysy, ale tak, wyglądała prawie jak on. Podszedł do niej, cmokając w czoło, następnie wsadził bukiet w wazon i usiadł na krześle, chwycił ją za rękę, gładząc delikatnie jej wierzch.
Przyglądała się temu w skupieniu. Czuła się jak obcy, ale nie mogła tak po prostu wyjść, widok takiego kolegi z klasy ją zdumiewał, Naruto nie przypominał siebie w ogóle, wydawało się jej, że nagle z bestii stał się dorosłym mężczyzną, który czeka aż jego bliski się obudzi ze złego snu.
- Czyli każdy gra… Każdy zakłada maskę… - Pomyślała gorzko, rozumiejąc już, że nie wszystkie barwy są takie jak je widzi.

And now I’m Sick All in my head

Ostatnie dni wakacji postanowili spędzić w onsenie. Nie miała nic przeciwko temu, od dawna marzyła o tym. Ośrodek nie był duży, raczej skromny, ale przytulny. Starsza już kobieta zaprowadziła ich do pokoi zapewniając ich o atrakcjach i niezapomnianym pobycie. Jej wystarczyło tylko zanurzyć się w ciepłej wodzie by cieszyć się pobytem, nie potrzebowała jakiś specjalnych udziwnień. Klapnęła na podłogę, rozkoszując się specyficznym powietrzem.  Poczuła się nagle zrelaksowana i oczyszczona z wszelkich myśli.
Chwyciła za książkę by dać się po raz kolejny porwać jej treści. Ale najpierw nałożyła słuchawki na uszy i włączyła piosenki zespołu Roxette. Ostatnimi czasy odnajdowała przyjemność w słuchaniu sztampowych piosenek o miłości. Sama wtedy nie wiedziała, kiedy jej noga wybija rytm, a głowa rusza się w takt. Jednak nie mija sporo czasu gdy zaczyna tańczyć i pośpiewywać pod nosem tekst. Taką naukę angielskiego uznawała za przyjemną i dużo lepszą niż siedzenie nad podręcznikami.
Późnym wieczorem odłożyła słuchawki i książkę na bok dysząc z wysiłku. Wystawiła język z satysfakcji z samej z siebie. Wstała z podłogi wychodząc na zewnątrz, gdzie czekali na nią już rodzice.
- Dobrze się bawisz? - Kobieta spojrzała się na nią z roześmianym wyrazem twarzy.
- Wspaniale! Dziękuję za ten wypad! - Odparła radośnie, przytulając się do ojca, który napuszył się na ten gest.
Westchnęła z rozkoszy zanurzając się w gorącej wodzie. Nawet o tej porze było całkiem sporo osób, nie przeszkadzało jej to za bardzo. Cieszyła się tylko z tego, że dane jej było skosztować takiej przyjemności jeszcze przed nowym rokiem szkolnym.
- Byłoby miło gdyby Itachi - san był tu z nami prawda córuś? - Kobieta usiadła obok niej, uśmiechając się błogo.
- No, ale go nie ma… - Mruknęła pod nosem, zamykając oczy.
Nie chciała pokazać matce, jak ten temat ją boli, jak wiele wspomnień i myśli przywołuje, nie chciała pokazać bólu, który ją przepełnia. Chciała go zobaczyć, ale było to niemożliwe, ale jak miała o tym powiedzieć rodzicielce?

I like to wake and go to bed around whenever

Przed pójściem spać postanowiła odbyć krótki spacer po okolicy. Nie czuła się jeszcze na tyle zmęczona by wrócić do pokoju i wiercić się na łóżku, udając że chce spać. Stanęła na mostku spoglądając na odbicie księżyca w prowizorycznej rzeczce. Podziwiała skrupulatność budowniczych, jak dużo wysiłku włożyli by nadać temu terenowi klimat, który uspokaja gościa. Uśmiechnęła się pod nosem, powoli dając się ponieść marzeniom.
- Dziewczyny w twoim wieku powinny iść spać. - Męski głos odezwał się za nią, budząc ją ze snu.
Zaskoczona odwróciła się do niego, otwierając szeroko oczy. Nie mogła w to uwierzyć, a może nie chciała? Uszczypnęła się w rękę by potwierdzić, że to nie jest sen. Gdy mimo wszelkich prób on nadal tam stał, podeszła do niego powoli, przystając na wyciągnięcie ręki. Bała się, tak bardzo się bała tego spotkania. Miała ochotę się rozpłakać i po prostu wtulić w niego zapewniając o miłości, ale czy miała prawo? Jej szczenięca miłość w porównaniu do jego?
- Itachi? - Jęknęła cicho, dotykając delikatnie jego klatki piersiowej.
- To ja. Nie jestem zjawą, nie bój się. - Odparł prawie szeptem, rozkładając ręce gotowe do przytulenia jej.
Wahała się tylko przez moment. Nim jej umysł zdążył cokolwiek powiedzieć, wtulała się w niego łkając cicho i powtarzając jak mantrę „Przepraszam”. On zaś przytulił ją, gładząc spokojnie po głowie, milczał czekając aż się uspokoi.

But now I’m waiting for a text, call, whatever

Obudziła się z obolałą głową, jęknęła pod nosem, wstając z łóżka. Podeszła do stolika spoglądając na słuchawki, książkę, telefon i butelkę wina. Zamrugała za zdumienia, zastanawiając się skąd ta butelka wzięła się w jej pokoju.
Usłyszała pukanie do drzwi, po czym do pokoju weszła jej matka uśmiechając się pocieszycielsko.
- Nie bój się, ból głowy przejdzie. Ale nie sądziłam, że tyle wypijesz. Jestem pełna podziwu dla ciebie córuś. -  Kobieta podała jej szklankę z wodą i tabletki.
- Ja nigdzie nie wychodziłam? - Wydukała cicho, spoglądając się nieprzytomnie na lekarstwo.
- Oczywiście, że nie! Piłaś z ojcem, że bałam się, przez moment, że mi tu padniesz.
- Czyli… Tylko o nim śniłam? - Westchnęła ciężko, siadając na podłodze.
- O kim?
- O Itachi’m… - Odparła smętnie, popijając wodę.
- To musiał być piękny sen. - Uśmiechnęła się łagodnie, gładząc ją po głowie.
- Był… Bardzo piękny…
Spojrzała się na komórkę, która nie miała żadnych nowych wiadomości.
- Głupia! Jak mogłaś uwierzyć, że on naprawdę wrócił?! Głupia! - Szepnęła rozgoryczona, odrzucając komórkę gdzieś w dal.

***

Wyszła na  zewnątrz rozkoszując się słońcem, nadal kręciło się jej w głowie, ale czuła się dużo lepiej. Sama nie wiedziała dlaczego się upiła, ale może po prostu straciła rachubę co do wlewanego w siebie alkoholu. Usiadła na ławce spoglądając na pobliskie drzewo wiśni, na którym buszowały ptaki.
- Wam to dobrze, nie jesteście tak skomplikowani jak my…
Przymknęła oczy z nadzieją, że znowu zaśnie i znajdzie się w jego ramionach. Tęskniła, tak bardzo za nim tęskniła, a mimo to nie mogła się już łudzić, że go zobaczy. Przecież sobie obiecała.
Usłyszała dźwięk odebranej wiadomości. Zaskoczona spojrzała się na komórkę nie wiedząc od kogo mogła dostać wiadomość, skoro nikt się już do niej w sumie nie odzywał.
„Spotkajmy się w parku przy fontannie, podczas święta hanami. Itachi”.
Zamrugała oczami, czytając to w kółko, a za każdym razem jej uśmiech coraz bardziej się powiększał.

What’s gotten into me, besides you

Spojrzała się na swój mundurek czując niechęć na samą myśl o powrocie do szkoły.  Przywykła do leniuchowania, a teraz musi na nowo nauczyć się planu zajęć, marnować czas na naukę. Chciała tylko by nadeszło święto i mogła udać się do parku. Sama myśl, że jeszcze musi jakiś czas znosić towarzystwo ludzi w szkole, powodowało u niej niesamowitą irytację. Wiedziała, że powinna się uspokoić, że powinna powtarzać sobie, że to spotkanie to nic specjalnego, pewnie ostatnie rozmówienie, ale nie potrafiła inaczej reagować niż szczęściem. Tak długo na to czekała! Zazgrzytała zębami na samą myśl o tym. Znowu zachowywała się jak głupia nastolatka, ale jej serce tak go potrzebowało. Kucnęła przed szafą, drżąc z nadmiaru emocji. Dawno nie czuła się w ten sposób, a może kilka dni temu gdy wypiła za dużo? Upiła się szczęściem, ale ten rodzaj bólu był przyjemny i dawał jej tyle energii.
- Sakura! Jeśli zaraz nie wyjdziesz spóźnisz się do szkoły! - Kobieta krzyknęła z dołu, wyrywając ją z zamyślenia.
- Już idę!
Nałożyła mundurek i chwyciła w biegu torbę. Jeszcze kilka dni i znowu go zobaczy i tylko to się dla niej chwilowo liczyło.

You’re like a rush, you’re like a drug, it’s Just the sight of you

Biegła, choć nikt jej nie kazał, miała jeszcze sporo czasu do godziny spotkania, ale chciała tam być, chciała patrzeć jak idzie. Tym razem zachowa się dorośle, nie będzie nachalna, nie będzie mówić za dużo, poczeka aż jej wyjaśni wszystko, aż powie ostatnie zdanie, wtedy pozwoli sobie na jeden czuły gest. Tylko wtedy.
Usiadła na murku, przyglądała się grupkom ludzi przychodzących by obserwować kwitnięcie wiśni, ale dla niej to nie było nic niezwykłego, ona czekała na kogoś. Nigdy nie przepadała za świętami, dopiero będąc z nim, nauczyła się je doceniać, on jej pokazywał ich piękno.
Straciła już nadzieję, pomyślała, że to był żart, gdy zobaczyła jak idzie powoli z porcją dango przy sobie. Nie potrafiła się nie uśmiechnąć na ten widok. Był taki jak zwykle przystojny, dorosły, a jednak dziecinny z tym swoim uwielbieniem do dango i tym swoim błogim uśmiechem gdy je jadł. Ubrany w zwykłe ciemne jeansy i czarny T - shirt, a na to narzucona koszula w kolorze gorącej czerwieni z krótkim rękawem. Przyciągał wzrok wszystkich dziewczyn, ale on zdawał się ich nie widzieć.
Stanął naprzeciw niej, wpatrując się w nią wyczekująco. Chciała już powiedzieć, że to on chciał się z nią zobaczyć, on napisał wiadomość, ale nie potrafiła wydusić z siebie słowa, po prostu spoglądała się na niego z łagodnym uśmiechem.
- Miło, że przyszłaś. - Połknął ostatnią kulkę, wyrzucając papierowy talerzyk do kosza. - Myślałem, że się nie zjawisz, że stwierdziłaś, że nie warto… Że mnie nienawidzisz…
- Jak mogłabym znienawidzić część siebie? - Odparła cicho, spuszczając wzrok.
- Przepraszam. - Usiadł obok niej, chwytając ją za rękę. - Przepraszam. - Powtórzył tym razem pewniej, muskając wierzch jej dłoni swoimi ustami.
Nie rozumiała tego, ale czuła jak łzy same lecą w dół, a ona mogła tylko się w niego wpatrywać z ulgą i nieskończoną radością. Wreszcie jest przy niej.
- Myślałem, że tak będzie lepiej, że tak cię uratuję, ochronię, ale skończyłem raniąc nas oboje… Przepraszam Sakura, nie powinien był tego robić, ale może tak naprawdę jestem tchórzem, który boi się wziąć odpowiedzialność za to co robi, za swoje szczęście. Zawsze żyłem jak nakazywała mi rodzina, nie rozumiałem, co to oznacza poświęcać się dla innych. Dopóki nie spotkałem ciebie, nie wiedziałem co to życie.
Nie mogła. Nie mogła już dłużej być „dorosłą” zapłakana wtuliła się w niego powtarzając „To nic, już wszystko w porządku”. On objął ją delikatnie, jakby bojąc się, że zrobi jak krzywdę, ale gdy ona wciąż przy nim była, wzmocnił uścisk, przyciągając ją do siebie, jakby bał się, że zaraz zniknie.

So here’s where my story ends

Speszona siedziała w fotelu oglądając co rusz nowe kreacje. Biały kolor otaczał ją wszędzie, a ona nie wiedziała co ma robić. Sprzedawczyni co chwila mówiła o walorach danego kroju, ale dla niej to był jeden wielki bełkot. Chciała uciec do domu, ale nie mogła, tuż obok niej siedziała matka Itachi’ego, wymieniając  uwagi z personelem. Czuła gulę w gardle, stres ją praktycznie zjadał od środka. Myślała, że to dzień oficjalnego zaręczenia był najgorszy,  jakże się pomyliła! Teraz musiała chodzić na różne kursy, kolacje, przymierzanie, czy jeździć po restauracjach. Miała tego serdecznie dość, ale nie miała odwagi powiedzieć cokolwiek tej kobiecie, która niedługo będzie jej matką. Cieszyła się, że bez problemu pójdzie na medycynę i to jako mężatka!  Ale to? To było straszniejsze niż jakikolwiek horror.
Przełknęła ciężko ślinę, przymykając oczy.
- Sakura - san, jesteś zmęczona? Może pójdziemy coś zjeść? - Kobieta podniosła rękę by zatrzymać tę lawinę sukienek w miejscu.
- Nie trzeba… Dam sobie radę. - Odparła zmęczona, spoglądając z załamaniem na to wszystko.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Już dosyć się naoglądałyśmy. Jak cię wymęczę to Itachi będzie mi marudził. Pierwszy raz tak się postawił klanowi. Ale jestem z niego dumna. -  Uśmiechnęła się łagodnie przykładając palec do ust.
Sakura pomyślała, że to bardzo ładny uśmiech i że powinna częściej się uśmiechać.  Wstała z fotela, podążając z ledwością za nią, spoglądając na niezadowolony personel sklepu. Zawiodła ich nadzieje na zarobek, ale naprawdę nie miała już siły…

Can’t be strong, too late for cool

Czuła, że żołądek zaraz wywróci się na drugą stronę. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, wyglądała pięknie, blado, ale pięknie. Nabrała głębszego wdechu, zmuszając się do wyjścia z pokoju. Gdy tylko uchyliła drzwi zobaczyła deszcz płatków wiśni. Wiosna znowu zawitała do ich serc, otulając ich swoją aurą.
Zobaczyła jak stoi przy grupce znajomych, próbując im coś objaśnić, oni wpatrzeni w niego uśmiechali się pobłażliwe. Uśmiechnęła się na ten widok, zwracając się do swojej matki, która nie rozstawała się z chusteczką.
- Mamo… Nie ułatwiasz mi tego…
- A czy to moja wina?! Nie codziennie twoje dziecko wychodzi za mąż! - Jęknęła wzruszona, przykładając chusteczkę do nosa by się wysmarkać.
- Mamo… - Mruknęła pod nosem, poklepując ją delikatnie po ramieniu.
- Gotowa? - Brunet podszedł do niej z delikatnym uśmiechem, wyciągając rękę.
- Gotowa. - Odparła pewnie, ściskając jego dłoń.
Ruszyli oboje w stronę świątyni, gdzie za kilka minut staną się jednym bytem. Wreszcie szczęśliwi, mogąc rozkoszować się swoją obecnością.

I won’t live without you!

THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz