Znużony szedł chodnikiem zmierzając w kierunku nowej
placówki, zastanawiając się jak przetrwać te kilka godzin. Gdyby był hipsterem
pewnie spędziłby je na przeglądaniu portali w telefonie. Pewnie było to dużo
ciekawsze zajęcie, niż słuchanie głupot ludzi w klasie.
-Ichigo! – Kobiecy głos odezwał się przy nim razem z
bolesnym uderzeniem w żebra.
Stęknął wypuszczając powietrze z sykiem. Spojrzał się na
brunetkę z mordem w oczach, słysząc przy okazji śmiech kilku osób.
-Rukia…- Wymamrotał przez zaciśnięte zęby próbując
doprowadzić się do porządku.
-Och, Ichigo, nie uwierzysz! Przeznaczenie postanowiło
złączyć nas ponownie! Nasza miłość jest wieczna!- Rukia mówiła z dramatycznym
akcentem, dobrze się przy tym bawiąc.
-Znowu jesteśmy w jednej klasie? – Odparł załamany ruszając
ponownie do szkoły.
-I nie tylko. Zapisałam nas już do klubu spraw
paranienormalnych.
-Słucham?! – Spojrzał się na nią zaskoczony zatrzymując się
w pół kroku.- Mowy nie ma!
-Ależ nie masz wyboru.
Pokazała mu język i pognała przodem machając do kilku swoich
koleżanek. Czasami naprawdę zastanawiał się jakim cudem doszło do tego, że są
przyjaciółmi. Rukia była… zupełnie inna od reszty kobiet. Niby pochodziła z
dobrego domu, ale było w niej coś…swojskiego.
-Hm? Nie. Ona potrzebuje swobody.- Chłopak odparł rozbawiony
pomiędzy kolejnymi gryzami kanapki.
-No… Ujarzmić takiego kota to wyzwanie.
-Kota? Prędzej królika.
Parsknęli śmiechem kontynuując drogę i rozmawiając o planach
na najbliższy rok, a przede wszystkim o tajemniczym klubie, do którego został
zmuszony. Jak się okazało Rukia stworzyła nowy klub i zapisała do niego
wszystkich bliskich znajomych, czyli jego, Renji’ego, Keigo, Mizuiro i Chad’a. A
wszystko po to, by uniknąć dołączenia do jakiegoś innego klubu.
-Ale paranienormalne? – Zapytał się czując wciąż pewien
dyskomfort pod wpływem samego słowa. Nie mógł rozgryźć zamiarów przyjaciółki.
-Duchy… Od wczoraj jest opętana tym tematem, wiele czytała i
oglądała na temat duchów i medium.
-Duchy? Co ona… Ma 5 lat? Przecież to historie dla kretynów.
– Odparł poirytowany, machając przyjacielowi.
-Ty to wiesz, ja to wiem, ale ona nie.
-Czyli będę musiał kolejną godzinę spędzić na oglądaniu jej
rysunków? – Wzdrygnął się na samą myśl zatrzymując się przy tablicy z podziałem
klas. – Ekstra, paczka w komplecie.
Zrobił szybki unik podnosząc pokojowo ręce. Szatyn, leżąc na
ziemi, pociągnął kilka razy nosem, biadoląc nad okrucieństwem tego świata. Ostatni
z ich paczki przyszedł po cichu z telefonem w dłoni kiwając głową na powitanie.
-Nie maż się tak, Keigo. Idziemy na apel. – Ichigo
szturchnął kolegę uśmiechając się z wyższością.
-Jesteś okrutny, Ichigo. Kiedy zdążyłeś się tak od nas
oddalić?- Keigo dramatyzował za ich plecami wznosząc ręce do nieba.
-Przypomina trochę Juliana, co?- Renji spojrzał się znacząco
na rudzielca.
-Troszeczkę.
-O czym gadacie? – Chad nachylił się w ich stronę
zaciekawiony.
-O Pingwinach.
Przytaknęli zaskoczeni tym, że mulat nie wie o najnowszym
trendzie. To nie było tak, że Ichigo był jakimś zagorzałym fanem kreskówki,
jednak często ją oglądał ze swoimi siostrami. Nie mógł jedynie zaprzeczyć, że
faktycznie nieraz przygody ptasich komandosów spowodowały u niego wybuch
śmiechu.
-Czasem trzeba się oderwać od codzienności. –Mizuiro odparł
wyrozumiale, jednak jego wyraz twarzy nie współgrał ze słowami.
-Czemu czuję się jak jakiś idiota? - Renji burknął pod nosem
wyraźnie zmieszany.
-Nie przejmuj się… On już tak ma… Wreszcie spotyka się z
wiesz kim.
Uśmiechnął się na samą myśl, poniekąd zazdroszcząc kumplowi
takiego powodzenia wśród dorosłych kobiet.
Usiedli na krzesłach ignorując cały zgiełk, który panował
wokół nich. Wreszcie daleko im było do miłosnych historii dziewcząt, czy
ekscytacji kolejnymi wyzwaniami sportowymi. Nigdy nie należeli do tej grupy
ludzi, raczej podchodzili pod etykietkę „nudni jak flaki z olejem”. Tylko
Ichigo się wyróżniał wśród nich, nie tylko swoim rudym kolorem włosów, który
był tak jasny, że mało kogo dziwiło wyzywanie go od marchewek, ale tym, że
czasem gadał jakby do siebie. Otóż na swoje nieszczęście widział duchy, nikomu
o tym nie mówił poza kilkoma osobami, ale i tak nikt nie rozumiał jego
problemu. Nie mógł ich o to winić. Kto normalny widzi duchy, a co więcej, może
z nimi rozmawiać?
Dlatego też niespecjalnie socjalizował się z ludźmi poza
jego paczką. Nie chciał się przed nikim tłumaczyć z dziwnych zachowań czy
usprawiedliwiać się dlaczego unika wizyt w świątyni. Przecież oni nie widzieli
tego stada duchów błagających o modlitwy, o uratowanie ich od tej wiecznej
tułaczki. A on nie miał zamiaru bawić się w egzorcystę.
-Tym razem mi się uda!- Keigo zrobił zwycięską pozę przykuwając
uwagę wszystkich na sali.
-Geniusz.- Ichigo wymamrotał kiwając z rozbawieniem głową.
Doskonale wiedział o co chodzi koledze, po raz kolejny
planował być łamaczem kobiecych serc. Tylko, że w ogóle mu to nie wychodziło. Z
jakiś nieznanych im przyczyn dziewczyny omijały Keigo szerokim łukiem, albo
biły w celu usunięcia go ze swojej przestrzeni życiowej.
Keigo zaś zaśmiał się cicho siadając na miejscu, próbując
ukryć swoje istnienie przed gronem pedagogicznym. Chad uśmiechnął się w formie
ukazania rozbawienia całą sytuacją, co rozbawiło wszystkich jeszcze bardziej
niż wygłup szatyna.
-A teraz przemówi do was Kuchiki Rukia.- Nauczyciel
zaanonsował najzdolniejszą nowicjuszkę.
Wszyscy zaczęli klaskać, zaś Rukia parła do podium z uśmiechem
przyklejonym do twarzy. Wyglądała jak wzorowy uczeń, tylko przypinka z
królikiem psuła jej poważny wizerunek.
-Brawo Kuchiki! Moja zdolna księżniczka! – Keigo wydarł się
podekscytowany, wysyłając jej swoje całusy.
Brunetka skrzywiła się z obrzydzeniem, stukając delikatnie w
mikrofon sprawdzając czy działa.
-Cieszę się, że jest mi dane uczęszczać do tej placówki.
Wierzę, że zdobędę tu wiedzę i przyjaciół na całe życie. A przede wszystkim, że
będę w stanie dręczyć Kurosakiego Ichigo przez całe trzy lata.
Cisza, która zapanowała po tym przemówieniu, mogłaby być
określana jako grobowa, gęsta, czy złowieszcza. Wszystkim odebrało głos, nawet
Ichigo, który wpatrywał się w przyjaciółkę w niedowierzaniu. Zawsze sądził, że
Rukia ma coś z demona i oto nadszedł dzień, który potwierdził jego
przypuszczenia.
Rukia zeszła z podium uśmiechając się promiennie. Choć gdyby
ktoś się uważniej przyjrzał zobaczyłby w tym uśmiechu coś demonicznego. Lubiła
szokować ludzi, dawać im zupełnie inny obraz siebie niż przystało na osobę z
dobrej rodziny.
-Może oświecisz mnie, co Ci odbiło z tym przemówieniem?
Musiałaś całej szkole mówić o swoim hobby?- Syknął wściekły siadając obok niej
w klasie.
-Och daj spokój. Nie spodobał Ci się mój sposób wyznawania
miłości?- Uśmiechnęła się niewinnie trzepocząc przy tym rzęsami.
Westchnął z rezygnacją, wiedział kiedy był na straconej
pozycji i kiedy lepiej jej mocniej nie prowokować. Rukia należała do osób,
które były nieprzewidywalne. Spędzanie z nią czasu było jak chodzenie po linie
nad przepaścią i, może właśnie to powodowało, że nie można było się przy niej
nudzić.
Spojrzała na niego uważnie zastanawiając się przez chwilę
czy powinna mu odpowiedzieć. Dopiero, gdy reszta przysunęła się bliżej, też
chcąc poznać powód, wypuściła powietrze relaksując się.
-Wczoraj przeczytałam pewien artykuł o tej szkole.
-Podobno 50 lat temu zginęła tu dziewczyna. Wszyscy widzieli
jak była na kilku lekcjach, a później nagle zniknęła zostawiając za sobą
wszystkie rzeczy.
-Nie wiem. Ale się dowiemy. To będzie taka fajna przygoda
detektywistyczna!
-Niech Ci będzie. I tak to lepsze niż branie udziału w tych
sportowych zajęciach.- Mruknął znudzony pod nosem próbując ignorować szepty
dziewczyn w klasie dotyczące jego osoby.
-Dokładnie. Zawsze wiem jak Was uratować z opresji.
Wszyscy zaśmiali się wesoło na ich wymianę zdań, wracając
powoli na swoje miejsca. Pierwsza lekcja zaraz miała się zacząć, choć nikt tak
naprawdę nie miał nastroju na przedstawianie się i udawanie, że są słodcy i
pełni energii do nauki. Szczególnie, że nie wszyscy byli skorzy do pokojowego
podejścia względem innych uczniów.
Ichigo czuł wyraźnie zawistny wzrok na plecach i wiedział
dobrze, że bardzo szybko zaliczy pierwszą bójkę w nowej szkole.
Gdy tylko wyszedł z budynku szkoły, został zaciągnięty na
jej tyły, daleko poza zasięg wzroku nauczycieli. Nie było żadnej niespodzianki,
chłopaki z jego klasy, najpewniej sportowcy, seplenili jakieś przymiotniki,
które miały uwłaczać jego osobie. Niestety Ichigo zrozumiał co drugie słowo
przez ich nawyk życia gumy. Westchnął ciężko mając już dość tego wszystkiego.
Prosił jedynie o jeden dzień wolnego od ludzi, którzy uważali go za insekta.
Nie prosił przecież o rozum dla Keigo, znał limity dobroci, a jednak znowu stoi
przed ludźmi, którzy uważali się za lepszych.
-Możemy już skończyć? I tak nie rozumiem, co gadacie.
-Aż taki głupi jesteś, marchewa?!- Wrzasnęli wściekli
chwytając go za kołnierz. –Zaraz zobaczysz gdzie twoje miejsce!
-Daleko mi do kaprala Marchewy, ale pewnie i tak nie
zrozumiecie o co chodzi.- Odparł znużony, wyrywając się z uchwytu. –Zadarliście
z niewłaściwym kolesiem.
Wbrew przypuszczeniom Ichigo nie był głupi, był wręcz
oczytany, co powodowało zmieszanie na twarzach innych, gdy rzucał aluzjami do
znanych dzieł literackich. Jednak nie był typowym kujonem, poza wiedzą miał też
siłę w mięśniach. Potrafił się bronić przed takimi delikwentami.
Wypluł z ust krew masując obolałe ramię. Kolesie już dawno
uciekli dużo mocniej pobici niż on. Nigdy nie potrafił zrozumieć skąd ludzie w
ogóle brali hipotezę, że nie potrafi się bronić. Westchnął siadając pod
drzewem. Nie miał siły by iść do domu, musiał trochę odsapnąć i doprowadzić się
do ładu, żeby jego matka nie widziała, że znowu wdał się w bójkę.
-Łaaa! Niesamowite! Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby
chłopaki tak szybko uciekali. No tylko w telewizji przed godzillą… Jesteś
godzillą?
Zaskoczony spoglądał na szatynkę przed sobą, która bablała o
czymś do niego, jednak on nie bardzo ją rozumiał. Było w niej tyle
sprzeczności, wyglądała jak jakaś kosmitka, tylko że bardziej ludzka. Długie
kasztanowe włosy powiewały delikatnie na wietrze i te jej duże brązowe oczy
pełne niewinności. Ale sposób w jaki mówiła… Taki dziwny akcent jakby
pochodziła z innej prefektury i ten mundurek kompletnie niepasujący do szkoły.
Może była nową uczennicą i przegapiła apel?
-Słuchasz mnie?- Skrzywiła lekko głowę niczym pies,
marszcząc brwi w lekkim niezadowoleniu.
Zmrużyła oczy, przyglądając mu się uważnie. Czuł się pod jej
wzrokiem niekomfortowo, jej wzrok był zimny, jakby nie należał do żywej osoby,
a przecież tu stała, więc musiała być żywa, prawda?
-W sumie nie masz ogona, ale może po prostu umiesz go dobrze
chować. Godzilla jest przebiegła!
Chciał się już wydrzeć, ale zamknął usta zamyślając się.
Kiedy był szał na godzillę? Nawet go nie pamiętał. Wiedział co to jest
godzilla, oglądał filmy, ale żeby o tym gadać? Jego rodzice pamiętali ten szał,
nawet mu o nim mówili, ale to było w czasach ich młodości. Wczesnej młodości.
-Nie bądź śmieszna. I co z tym mundurkiem? – Fuknął
poirytowany wstając.
-O co ci chodzi? Przecież to mundurek szkoły.
-Chyba nie tej. - Chwycił swoją torbę i ruszył w kierunku
szkoły, licząc że złapie jeszcze pielęgniarkę.
-Oczywiście, że tej szkoły! Popatrz!- Podbiegła do niego,
pokazując mu naszywkę z emblematem szkoły.
Przyjrzał się temu w osłupieniu zwracając uwagę na datę.
Była sporo do tyłu o jakieś 50 lat. Przełknął z trudem ślinę dotykając niepewnie
dziewczynę, która przez chwilę zamigotała, jednak ku własnemu zdziwieniu zdołał
złapać jej rękę.
Wpatrywała się w oszołomieniu na jego dłoń na swojej ręce z
wyraźnym rumieńcem. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się by ktoś zdołał ją usłyszeć,
a co dopiero dotknąć. Spojrzała na niego ze łzami w oczach, upadając na kolana.
-Inoue Orihime.
Spanikowany głaskał ją po głowie, próbując jakoś uspokoić. Duchy
z reguły tak nie reagowały, były raczej lekceważące i żądne spełniania ich
życzeń. Ona zaś zaskoczyła go i nie bardzo wiedział jak sobie z tym poradzić.
-Już Ci lepiej?- Spytał szepcząc, gdy ucichła pocierając
oczy dłońmi.
Pokiwała głową wstając z ziemi. Wyglądała na przygnębioną, a
jednak w jej oczach tliło się coś w rodzaju ulgi. Musiało minąć dużo czasu od
ostatniej rozmowy z żywą osobą.
-Muszę iść.- Burknął zmieszany kierując się do budynku.
Orihime stała pod drzewem przyglądając mu się tym swoim
martwym spojrzeniem. Jej usta otwierały się w niemej mowie. I mimo że nie
słyszał jej głosu dobrze wiedział, co mówi.
Odwrócił się by coś jej powiedzieć, ale nikogo już nie
widział. Zmarszczył czoło, zastanawiając się, czy przypadkiem mu się to nie
przyśniło. Spojrzał na swoją dłoń, na której migotał złoty piasek. Zaskoczony
wytarł ją o mundurek i ruszył do pielęgniarki, próbując zapomnieć o tych
martwych oczach.
2. I wish I could still call you friend
Wypuścił ze świstem powietrze, próbując ignorować Keigo, a
może raczej wreszcie przestać myśleć o niedawnym spotkaniu tej dziewczyny. Minęło
kilka dni i do tej pory jej nie widział, ale niepokój w jego sercu wciąż rósł,
bo gdzieś w głębi liczył, że była to zwykła uczennica szkoły, a nie duch.
Nie chciał znowu być tym dziwakiem, którego trzeba omijać.
To miał być nowy start bez paranormalnych spraw. Wystarczył mu klub Rukii,
który nadal nie miał pierwszego spotkania, ponieważ nie mógł znaleźć opiekuna.
-Ichigo!
Zamrugał kilka razy, spoglądając z irytacją na brunetkę,
która stała nad nim z niezadowolonym wyrazem twarzy.
-Co się z tobą dzieje od kilku dni? Zakochałeś się?
-O co ci chodzi? – Burknął pod nosem, chowając pojemniki po
bento do torby.
-O to, że nie można się z tobą porozumieć, bo wiecznie o
czymś myślisz. Jeśli masz jakiś problem, to możesz nam śmiało powiedzieć, nie
rozgadam całej szkole. A tak poza tym, jutro jest spotkanie klubu, naszym
opiekunem będzie Urahara.
-Urahara?! Oszalałaś?! To największy dziwak w naszej szkole,
słyszałem nawet, że jest nienormalny…
-Ale jako jedyny się zgodził na opiekę nad takim klubem. Nie
marudź i nie zmieniaj tematu!
-Szukam sobie dziewczyny, bo mam dość plotek, że jestem gejem.
-Mówią tak? – Rukia wybuchła śmiechem siadając z powrotem na
swoje miejsce przy Renjim.
-Faktycznie coś tam słyszałem, że on i Chad..- Renji mruknął
rozbawiony.
-No właśnie. Dlatego potrzebuję dziewczyny.
Ichigo próbował ze wszystkich sił ukryć swoje zmieszanie, że
wymyślona historia może być prawdziwa. Poza Rukią nie miał żadnej koleżanki i
może właśnie dlatego ludzie posądzają go o bycie gejem. Może to być też efekt
mody u dziewcząt na „boys love”. Nie mógł zrozumieć dlaczego normalne
dziewczyny podniecają się gejami. Nie jest to ani urocze, ani tym bardziej
romantyczne. On sam nie miał nic do gejów, choć niekoniecznie chciałby widzieć
jak się całują.
Nie mógł tak po prostu powiedzieć Rukii o prawdziwym powodzie
tego wszystkiego. Póki sam się nie upewni, że to naprawdę się zdarzyło, z
duchem, to nie miał zamiaru brać udziału w gorączce poszukiwań. Znał Rukię,
wiedział jak potrafiła się nakręcić, szczególnie tym, czego nie można wyjaśnić
naukowo.
Spojrzał na zegarek i z ciężkim sercem wstał ruszając powoli
do klasy. Lubił się uczyć, niektórych przedmiotów bardziej, innych mniej,
jednak najbardziej nie znosił nauczycieli i ich mniemania wyższości, za każdym
razem ta sama śpiewka i ten sam stos nauki w domu. Szkoła była potrzebna do
nauki życia w społeczeństwie, ale nawet z tą wiedzą Ichigo nie był jej fanem.
-Jak będziesz się tak grymasił, to ci tak zostanie na
starość.- Dziewczęcy głos odezwał się przed nim wyrywając go z zamyślenia.
Stała przed nim ONA. Rozejrzał się po holu upewniając się,
że nikt na nich nie patrzy. Nic nie powiedział do momentu aż jeden z uczniów
przeszedł przez nią, jak gdyby tam nie stała.
-Ty naprawdę jesteś duchem…
Przez moment wydawało mu się, że zapada się w sobie i lada
moment zniknie mu z oczu, ona jednak podniosła ponownie głowę uśmiechając się
promiennie.
-Tak jestem! Mogę robić wszystko i nie dostanę za to nagany
w porównaniu do ciebie! Mogę nawet paradować tutaj nago!
-Nie rób tego. – Odparł zarumieniony, ruszając powoli do
klasy.
-Ej, gdzie idziesz! Nieładnie tak zostawiać mnie na pastwę
losu! – Podbiegła do niego, waląc go delikatnie w ramię.
-To szkoła jakbyś nie zauważyła.
Zamilkła na moment analizując jego gorzkie słowa. Nie było
trudno zgadnąć, że wie gdzie się znajduje, ale też nigdy dotąd nie spotkała
osoby, z którą mogła normalnie porozmawiać i którą mogła dotknąć. Nic więc
dziwnego, że chciała by został z nią trochę dłużej.
-Porozmawiamy po lekcjach. – Powiedział cicho zanim wsunął
się do klasy zostawiając ją samą na holu.
Wpatrywała się w drzwi, a uśmiech na jej twarzy coraz
bardziej się powiększał. Nie umiała ukryć radości z faktu, że wreszcie
nadarzyła się okazja do zaprzyjaźnienia się z kimś. Jako duch była samotna,
każdy nowy rok szkolny przynosił nowy pokład bólu. Nieśmiertelność wcale nie
była taka piękna jak sobie ją ludzie wyobrażają.
***
-Już nie mogę się
doczekać, Onii-chan! Jutro idę do liceum, a to oznacza nowe życie! Może znajdę
miłość swojego życia?- Szczebiotała mu do ucha nie mogąc ustać w miejscu.
-Może bez tej nowej
miłości, Hime. Cieszę się, że nie możesz się doczekać szkoły. Na pewno poznasz
masę nowych przyjaciół.
-Definitywnie! To
będzie najlepszy okres w moim życiu!
Oderwała się od niego
pędząc do pokoju, by szybko przebrać się w nowy mundurek. Pokazała się po
chwili przed jego oczami roześmiana i dumna ze swojego nowego stroju.
-Wyglądasz wspaniale. Zostaniesz
miss szkoły z tym swoim uśmiechem.
-Wystarczy, że znajdę
przyjaciół, nic więcej mi do szczęścia nie jest potrzebne. –Zaśmiała się
głośno, ponownie uciekając do pokoju.
***
Gdy zjawił się w tym samym miejscu, gdzie po raz pierwszy ją
spotkał, zastał ją w pozycji embrionalnej mamroczącej jakieś niezrozumiałe
słowa. Gdyby nie jej blada skóra wyglądałaby jak zwyczajna uczennica, która
pomyliła kroje mundurka.
-Długo zamierzasz tak leżeć?
Krzyknęła zaskoczona, zrywając się z ziemi. Spojrzała na
niego z wyrzutem, nim jednak zdążyła powiedzieć cokolwiek, Ichigo podszedł do
drzewa siadając pod nim. Wpatrywał się w nią z uwagą czekając na jej ruch, a
przy okazji ją pesząc.
-S-strasznie długo ci to zajęło! Ile można na ciebie czekać!
Parsknął śmiechem widząc jak się sili, by stać się zupełnie
inną osobą niż jest. Nie wiedział, czy to efekt obserwowania uczennic, czy może
po prostu za dużo książek się na czytała. Zapiszczała urażona siadając obok
niego rwąc trawę z niesłabnącą determinacją.
Nie tak wyobrażała sobie ich spotkania. Przez te dni
obserwowała Rukię i chciała się do niej upodobnić, żeby czuł się przy niej
swobodnie. Nie sądziła, że udawanie kogoś innego może być tak trudne. Nie
spodziewała się także, że po prostu ją wyśmieje.
-Możesz już przestać się śmiać. To bardzo niemiłe.
-Sorry… -Otarł dłońmi łzy z policzków, uspokajając się
powoli.- Nie znam cię za dobrze, ale na kilometr czuć, że to nie w twoim stylu.
-Sądziłam, że lubisz takie dziewczyny, twoja koleżanka taka
jest…
-Rukia? To ostatnia osoba, od której powinnaś brać przykład.
Ten mały skrzat robi wszystko by mi uprzykrzyć życie.
-Ale ją lubisz?
-Jest dobrą koleżanką, jest też jedyna w swoim rodzaju. To,
co do niej pasuje, nie zawsze pasuje do innych. Gdybyś ją lepiej poobserwowała
zauważyłabyś, że inaczej obchodzi się w stosunku do mnie, a inaczej do
Renjiego. To się nazywa wyczucie na ile przy kimś można sobie pozwolić.
-Przepraszam…
-Nie masz za co przepraszać. Zresztą tylko mnie rozbawiłaś,
a to nic złego.
-Faktycznie. Tak naprawdę to zrobiłam dobry uczynek!
-Nie nakręcaj się tak.
Zwiesiła głowę poddając się. Nie rozumiała jak się w tych
czasach funkcjonuje. Każde pokolenie było zupełnie inne. Trudno było odnaleźć
się w dziwnym sposobie mówienia i nawiązywania do czegoś, czego ona nie znała.
Nowa muzyka, filmy… Wszystko ją ciekawiło, tak bardzo chciała wiedzieć, co
teraz jest na topie, ale nie miała jak tego dokonać. W szkole nie było
telewizora, a komputery były na hasło, a uczniowie nie korzystali z nich w
innych celach niż naukowych. Czuła się naprawdę samotna w tych nieznanych jej
czasach.
-Nie zapytasz mnie o nic?- Spojrzała na niego kątem oka,
rumieniąc się z ekscytacji.
Ichigo skierował wzrok na nią zastanawiając się na jej
pytaniem, a raczej próbując nie parsknąć śmiechem. Wyglądała jak pies, który
czeka z radością na kolejny rzut piłką. Cała drżała pod wpływem emocji, które
nią targały od środka. Nie była przerażającym duchem, który straszy uczniów z
nudów, raczej Kacprem, próbującym znaleźć przyjaciela.
-Nie. W sumie to nie.
Zamrugała zaskoczona, otwierając delikatnie usta. Siedziała
tak przez dłuższą chwilę kompletnie wytrącona z równowagi. Jej policzki powoli
wypełniały się powietrzem, a brwi sunęły w dół ukazując mu naburmuszonego chomika,
który nie dostał tego, czego pragnie. Gdyby była zwykłą uczennicą byłaby bez
wątpienia popularna u obu płci. Urodzona idolka szkoły. A wtedy nie mógłby
nawet śnić o rozmowie z nią. Takie osoby zawsze są otoczone gronem ludzi,
którzy blokują otoczenie od ich bóstwa.
Tylko, że ona nie jest zwykła uczennicą. Uśmiechnął się
ciepło gładząc ją delikatnie po głowie.
-Żartowałem. Co chcesz porobić?
Rozpromieniła się momentalnie rzucając mu się na szyję
piszcząc radośnie. Zaskoczony zaśmiał się cicho klepiąc ją uspokajająco po
plecach. Była zupełnie inna od Rukii, była jak otwarta księga, z której z
łatwością odczytywało się jej uczucia. Nie było w niej tego skomplikowania, tak
znanego u kobiet.
-Chcę obejrzeć jakąś komedię! Albo bajkę! Cokolwiek z tych
czasów! Proszę! Proszę!
-Coś z tych czasów, huh? No dobrze, chodź. Myślę, że mam w
domu sporą kolekcję filmów, które cię zainteresują. – Wstał z ziemi, kierując
się powoli w stronę bramy.
-Ichigo!- Pobiegła za nim niepewnie, zatrzymując się przy
bramie.
-Idziesz czy nie?
-Nie mogę… Nie mogę opuścić terenu szkoły…- Powiedziała
cicho, zaciskając dłonie na spódnicy.
Chciał już się zaśmiać, ale widząc jej posępną minę, zrozumiał,
że mówiła poważnie. Była uwięziona w szkole, z dala od cywilizacji. Zrobiło mu
się jej żal, bo nieraz zastanawiał się co by można było robić nocą w szkole i
za każdym razem dochodził do tego samego zdania, że jedynie by się tam
zanudził, bo szkoła to najnudniejsze miejsce na ziemi. A ona spędziła w tym
miejscu wiele lat.
-Jutro przyniosę jakiś film z domu i obejrzymy w sali
audiowizualnej.
-Obiecujesz?
-Za kogo ty mnie masz?!
-Za Ichigo!
-… Tak. Jestem Ichigo.- Odparł rozbawiony machając jej na
pożegnanie.
***
Nigdy nie należał do osób przesadnie uczuciowych, czy też
empatycznych. Przez lata budował mur nie do przejścia, nawet dla przyjaciół
potrafił być gburowaty. Nie poświęcał się w imieniu wyższych celów, stawiał
przede wszystkim na swoje samopoczucie. Jeśli nie czuł, że może coś zrobić,
nigdy tego nie robił, nawet jeśli miałoby to przekreślić jakąś znajomość. Po
prostu nie robił niczego wbrew sobie.
A mimo to zdecydował się na spędzanie czasu z Orihime. Była
to dziwna relacja, wreszcie była duchem i nikt jej nie widział, nawet jego przyjaciele.
Czasem trudno było mu się wytłumaczyć z uśmiechów, parsknięć śmiechu, nie
widzieli co wyczynia Orihime. Może gdzieś w głębi go to frustrowało, że nie
mogli jej zobaczyć, że nie mogą poznać tak kolorowej osoby. Bo nie była zwykłą dziewczyną,
miała kilka stron i za każdym razem go zaskakiwała. Była inteligentna,
tłumaczyła mu problemy z przedmiotów, których ona osobiście nie poznała w ciągu
swojej edukacji. Podziwiał jej intelekt, to jak szybko przyswajała wiedzę, ale
wiedział też, że nie miała innego wyboru. Nie miała innego hobby poza nauką. A
mimo to nie była napuszonym duchem, który uważał wszystkich za idiotów. Była
cierpliwa przy tłumaczeniu i miała nieograniczone pokłady wiary w możliwości
drugiej osoby. Może dlatego zaczął się lepiej uczyć, a na zajęciach wychowania
fizycznego zaczął przodować we wszelkich ćwiczeniach. Wszystko wydawało się łatwiejsze
przy jej dopingu.
Kochał jej poczucie humoru, potrafiła się śmiać z siebie, z
żartów, które wcale nie były śmieszne, ale potrafiła go też zarazić swoim
śmiechem. Nawet spotkania w klubie spraw paranienormalnych nie były udręką,
wręcz przeciwnie, przychodził na nie rozbawiony, bo nawet gadanie Rukii i
szukanie duchów przy komentarzach Orihime wydawały się przygodą.
Potrafiła być dziecinna w kwestiach słodyczy i maskotek.
Łatwo było ją tym udobruchać, ale nie widział w tym nic złego, wolał widzieć ją
uśmiechniętą niż widzieć jej łzy. A bywały dni, w których słyszał jej płacz,
rozumiał jej samotność i to go denerwowało, bo sam jeden… Nie potrafił jej
zastąpić społeczeństwa. Nie umiał jej pomóc, bo zawsze musiał wrócić do domu.
Musiał opuścić mury szkolne zostawiając ją samą.
Starał się też nie dopuścić do głosu tego małego uczucia,
tej dumy i radości, że jest wybrańcem. Nie musiał z nikim rywalizować o jej
uwagę, należała tylko do niego. Jednak wyciszał te uczucia, bo wiedział do
czego one prowadzą. Było to niebezpieczne terytorium, które mogło doprowadzić
do tego, że oboje zaczną żałować pewnych spraw. Jednak nie umiał do końca tego
zabić, wreszcie spędzanie z nią czasu było najprzyjemniejszą rzeczą jaka go
spotykała w szkole. Nie chciał,
by to się skończyło przez
jego nieuwagę, przez głupotę, którą by na pewno popełnił Keigo na jego miejscu.
Chciał chronić ją.
Chronić ich.
Bo uważał, że są szczęśliwi, że to wystarczy. Był tylko
zwykłym nastolatkiem i zapominał o kwestiach czasowych, o tym, że kiedyś
skończy szkołę i ją zostawi na zawsze, że ona w porównaniu do niego nigdy się
nie zestarzeje, zawsze będzie nastolatką.
-No to kiedy nam przedstawisz swoją dziewczynę, Ichigo?-
Rukia przerwała swój monolog spoglądając na niego znacząco.
-Hm?- Mruknął zamyślony wpatrując się w Orihime, która
wydawała się zachwycona wystąpieniem Rukii.
-Ichigo! Mówię do ciebie!- Krzyknęła poirytowana rzucając w
niego długopisem.
Stęknął masując sobie głowę.- Odbiło ci?
-Wreszcie zwróciłeś na mnie uwagę!
-I tak nie mówisz nic wartego uwagi. –Odparł chłodno
popijając swój napój.
-Zmieniłeś się. Zawsze byłeś gburowatym debilem, ale
ostatnio… Jakby to ująć… Zachowujesz się jak zakochany debil.
-Zakochany? Chyba oszalałaś. Nie mam dziewczyny, ani tym
bardziej chłopaka.
-Na pewno? Zachowujesz się jakby było właśnie wręcz
przeciwnie. Z daleka od ciebie śmierdzi miłością, ten dobry humor i to jak
spokojnie znosisz moje uwagi. Fakt, w pierwszej chwili było to nawet przyjemne,
ale ja nie lubię być ignorowana!
-I to cię boli? Jeny, Rukia, weź dorośnij. Nie jestem twoim
paziem.
Wszyscy spoglądali na tą wymianę zdań z niepokojem. Rukia i Ichigo
mieli podobny typ charakteru i dlatego zawsze sobie dogryzali, wiedzieli, na co
mogą sobie pozwolić, a co jest już przekroczeniem granicy taktu.
-Ale jesteś moim przyjacielem! Przyjaciele nie ignorują
drugich!
-Nie ignoruje cię, po prostu moje życie nie toczy się tylko
wokół ciebie, nigdy się nie toczyło!
-Zmieniłeś się i to wcale nie na lepsze!
-To nie musisz mnie znosić!
Poderwał się z miejsca wyraźnie wściekły wychodząc z klasy z
trzaśnięciem drzwi. Renji zagwizdał cicho spoglądając uważnie na Rukię, która
drżała pod wpływem emocji, które musiały się w niej kotłować.
-Ichigo?- Orihime dogoniła chłopaka wystraszona, pierwszy
raz widziała go w takim stanie. -Przepraszam…
-Za co?- Mruknął szorstko zatrzymując się przy automatach z
napojami.
-Przeze mnie tracisz znajomych…
-Nie przez ciebie, tylko przez swoją głupotę. Ale ty mnie
nie opuścisz, prawda?
Uśmiechnęła się delikatnie zaciskając dłonie na jego dłoni.-
Oczywiście, że nie.
3.But I was inspired tracing the lines on your face
Nigdy nie był fanem szkoły, nie przepadał za nią z wielu
powodów. Uczniowie zazwyczaj mu dokuczali przez kolor jego włosów, a jeśli już
dostawał skrawek uwagi, to najczęściej uciekali w popłochu błagając o litość.
Nauczyciele nie byli specjalnie lepsi, wyżywali się na nim i irytowali się
jeszcze mocniej, gdy ten wbrew ich oczekiwaniom znał odpowiedzi na ich pytania.
Uczył się. Może nie był kujonem, ale nie obijał się w porównaniu do Keigo.
Robił swoje i w zamian oczekiwał trochę spokoju.
Teraz jednak pójście do szkoły wydawało mu się równe z
pójściem do piekła.
Pokłócił się z Rukią przy wszystkich i wbrew pozorom
wiedział, że to on za to odpowiadał. Nie zwracał na nikogo uwagi, ignorował
ich, bo zadurzył się w duchu. Nie chciał się do tego przyznać, ale nie był
dzieckiem i nie pierwszy raz jego serce odmawiało mu posłuszeństwa. Poza
miłością do matki, w podstawówce bujał się w pewnej dziewczynie, która była
najpiękniejsza w ich roczniku. Była o dziwo bardzo miła dla niego, dlatego
uważał, że ma jakieś szanse.
Przed kompletnym ośmieszeniem uratowała go Rukia. Teraz
jednak nie mógł jej powiedzieć prawdy. Naprawdę chciałby, ale nie mógł.
Ruszył powoli w stronę szkoły, próbując wmówić sobie, że w
gruncie nic złego się nie stało, że wszystko będzie jak zwykle. Musiał tylko w
to uwierzyć, co wcale nie było już takie proste. Nie należał do osób przesadnie
optymistycznych, wręcz nagminnie pesymistycznych.
-Masz tupet pojawiając się w szkole po tej szopce.- Rukia
wyrosła przed nim tak nagle, że wpadł na nią wywracając ich oboje.- To bolało
debilu!- Huknęła na niego, gramoląc się z ziemi.
-Przepraszam.- Mruknął cicho, otrzepując spodnie.
-Przepraszam za co?- Zmrużyła oczy obserwując go uważnie.
Poza szkołą był sobą. Miał normalny kolor skóry, nie taki pobladły jak u trupa,
i zwracał uwagę na otoczenie.
-Za moje zachowanie wczoraj, no i za to dzisiejsze.
Zamyśliłem się i cię nie zauważyłem.
-W ramach łaski dla zwierząt ci wybaczam.- Uśmiechnęła się
drwiąco poklepując go po ramieniu.
Fuknął coś pod nosem kontynuując swoją drogę do szkoły.
Rozmawiali jak zwykle, czym uradowali znajomych czekających pod bramą. Nikt nie
był pewien tego dnia, skoro największa dwójka była pokłócona. Jednak Rukia mimo
pozornego ignorowania otoczenia uważnie obserwowała przyjaciela. Czuła, że
odkąd przyszli do tej szkoły coś się zaczęło dziać. Słyszała plotki o duchu
nawiedzającym placówkę, chciała go nawet wywęszyć, ale nie miała ku temu
zdolności. Nie widziała duchów, nie wyczuwała ich, ale nawet ona widziała, że
jej przyjaciel czasem gadał do siebie, dotykał powietrze i śmiał się z czegoś,
czego nikt nie słyszał. Bała się go jednak spytać o to, z kim spędza czas. Bała
się, że w momencie, gdy wyjawi prawdę, może go na zawsze stracić.
Duchy bywają zawistne, szczególnie takie, które od stuleci
nie miały towarzysza, a jeśli tylko Ichigo widział tego ducha, to możliwe, że
czekała ich trudna batalia o życie przyjaciela. Musiała wykorzystać całą swoją
wiedzę o duchach jaką posiadała do tej wojny. Na szczęście nie była sama i
mogła liczyć na przyjaciół, którzy tak jak i ona martwili się o przyjaciela.
-Ichigo musisz się z nami wybrać na karaoke. Koniecznie!-
Keigo piał w najlepsze obmacując przyjaźnie rudzielca.
Póki co, nic się nie zmieniło. Ale to była tylko kwestia
czasu, gdy znowu stracą z nim kontakt.
***
Nie widział jej przez cały dzień, mimo że szukał jej w
każdym kącie. Tym razem nie chciała się ujawnić nawet przed nim. Zrezygnowany
udał się do szatni, gdzie czekali na niego przyjaciele. Uśmiechnął się do nich
sięgając leniwie po swoje buty. Powinien być szczęśliwy, wreszcie nadrobi
zaległości, a jednak chciało mu się wyć. Nie rozumiał czemu się na niego
obraziła, przecież jak się żegnali wszystko było w porządku.
-Rukia.- Podszedł do przyjaciółki poprawiając swoją torbę.
Czekał aż przyjaciele ruszą przodem zostawiając ich samych.
-Co się dzieje, Ichigo, potrzebujesz korepetycji z miłości?
-Bardzo zabawne. Nawet nie masz chłopaka, więc co ty możesz wiedzieć
o miłości?
-Wiem, bo obserwuję moją siostrę…
-To nie to samo.- Wtrącił poirytowany ostatni raz
spoglądając na szkołę, która wydawała mu się dziwnie zimna i obca.
-Pfff.- Prychnęła pod nosem kopiąc przypadkowy kamyczek. –
To czego chcesz?
-Jesteś opętana tymi sprawami o duchach, nie?
-Określiłabym to bardziej jako zainteresowanie.- Burknęła
oschle spoglądając na niego kątem oka.
-Nieważne. O ilu duchach słyszałaś w naszej szkole?
Zmarszczyła zaskoczona czoło, nie spodziewając się takiego
pytania, jednak po chwili rozluźniła mięśnie wzdychając cicho.
-O jednym. Tylko o jednym. Nasza szkoła jest mało
interesująca pod tym względem.
Nic jej nie odpowiedział idąc przed siebie w zamyśleniu.
Renji podszedł do brunetki zadając nieme pytanie, o co chodziło, jednak
dziewczyna wzruszyła ramionami, sama nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje w
głowie przyjaciela.
-Naprawdę myślisz, że duch go opętał? Dzisiaj było wszystko
w porządku.
-Dzisiaj tak. Pewnie duch stał się bardziej ostrożny po
wczorajszych wydarzeniach. Nie wierzę, że jakaś plazma wysysa energię duchową z
Ichigo i nic nie możemy z tym zrobić!
-Możemy zawiadomić egzorcystów?
-Szkoła już to kiedyś próbowała, bez skutku. W tej kwestii
jesteśmy zdani na siebie, ale nie wiem jak mam mu pomóc. Jeśli tylko poruszę
kwestię jego dziwnego zachowania, znowu się wkurzy i zrobi raban. Nie wiem, co
robić, Renji.
-Na razie nic nie róbmy, zobaczymy jak to się rozwinie.
Miejmy nadzieje, że zdążymy na czas zareagować.
Gdy znaleźli się w swojej sali, zaczęli przeglądać katalog z
utworami, co chwila prychając śmiechem pod wpływem utworów z anime. Byli
wreszcie zwykłymi nastolatkami, którzy kochali dobrą zabawę, a pośmianie się z
wycia przyjaciół było wisienką na torcie.
-Ichigo, znalazłam dla ciebie idealny utwór do śpiewania. Co
powiesz na opening z Ourana?- Rukia spoglądała rozbawiona na rudzielca, który
odpowiedział jej morderczym wzrokiem.
-Zapomnij. Jak już mam coś zaśpiewać, to będzie to z utworów
zagranicznych.
- Chcesz śpiewać w naszym wspaniałym jenglishu? – Wszyscy
prychnęli śmiechem wiedząc bardzo dobrze jak Japończycy kaleczą język
angielski.
-Wbij sobie do głowy, że ja śpiewam dobrze po angielsku!
-Skąd wiesz?- Renji otarł niewidoczne łzy, wpatrując się w
niego z uwagą.
Ichigo zarumienił się nieznacznie odwracając głowę od nich.
Wszyscy uśmiechnęli się szeroko znając już dobrze odpowiedź na to pytanie.
-Mamusia ci powiedziała?- Rukia wybuchła śmiechem, zwijając
się w kłębek próbując się jakoś powstrzymać.
-Nie widzę w tym nic złego! Jakbym źle śpiewał, to by mi
powiedziała!
-Synalek mamusi~~!- Keigo zawył radośnie, waląc energicznie
ręką w blat stołu.
-Przestańcie!
-Przepraszam, Ichigo, ale to naprawdę zabawne. – Chad
odwrócił się od niego mierząc się ze ścianą.
-I ty, Brutusie, przeciwko mnie?
Rudzielec opadł załamany na sofę, przekładając kolejne
kartki z utworami. Lubił spędzać z nimi czas poza szkołą, mieli wtedy zawsze
pełno zabawy, ale teraz nie wiedział, czy to nie jest ich zemsta za to jak ich
traktował przez poprzednie dni.
Nie chciał się też przyznać przed samym sobą, że niepokoił
się nieobecnością przyjaciółki. Zawsze się pojawiała prędzej, czy później,
jednak dzisiaj nie dała znaku życia. A w takich chwilach żałował, że jest tylko
duchem uwięzionym w szkolnych murach. Mogłaby pójść z nimi pośpiewać i pośmiać
się z nie tak śmiesznych dowcipów Keigo, czy nawet z jego przywiązania do
matki.
-Oj już nie płacz! Nie będziemy ci już dokuczać.- Rukia
wygramoliła się spod stołu, oddychając ciężko.- Dawno się tak nie uśmiałam.
Jesteś naprawdę urodzonym komikiem.
-Dzięki. Miło mi, że doceniasz mój talent.- Burknął pod
nosem, zamykając katalog. –Jednak zaśpiewam coś z rodzimych stron.
-Wiesz… jak chcesz zaśpiewać coś z repertuaru Lady Gagi to
jestem za.
-Jakaś ty zabawna.
Ostatecznie wybrał piosenkę kapeli Flow, próbując ignorować
chórek Keigo za plecami. Dawno nie bawił się tak dobrze, czuł się dziwnie żywy
i pełny energii, miał wrażenie, że teraz może zrobić, co tylko chce.
Może właśnie dlatego, wbrew wszelkiemu rozsądkowi,
po pożegnaniu z resztą udał się do szkoły. Była już
opustoszała, tylko nieliczni studenci kręcili się jeszcze na boiskach i w
bibliotece. Wszedł na dzieciniec, gdzie od razu ją zobaczył pod drzewem sakury.
-Orihime! Co się z tobą działo?- Podbiegł do niej
uśmiechnięty, czując ulgę, że jest cała i zdrowa.
-Cześć, Ichigo, co tu robisz tak późno?- Uśmiechnęła się
delikatnie, ale nie umiała ukryć smutku w oczach.
-Co ja tutaj robię? Znaczy wiem, że tutaj nie przesiaduję o
tej porze, ale mogłabyś okazać większą radość. Czemu mnie unikałaś?
-Nie chcę sprawiać ci problemów. Twoi przyjaciele się o
ciebie martwią, a gdy się nie pojawiam, możesz znowu być sobą.
-Co? Ja zawsze jestem sobą. Nie musiałaś tego robić. To ja
powinienem znaleźć złoty środek na pogodzenie tego wszystkiego. Nie chcę cię
stracić.
Zarumieniła się wyraźnie chowając twarz w dłoniach. Jeszcze
rano widząc rudzielca z przyjaciółmi postanowiła, że przestanie mu się
ukazywać, ale teraz siedząc przy nim, trudno jej było go odepchnąć. Gdyby tylko
nie była duchem…
-Coś cię trapi?- Zaniepokojony usiadł bliżej niej,
przyglądając się jej uważnie.
-Ichigo… Jestem duchem. Nie pamiętam nawet swojej
przeszłości, tego kim byłam, jak umarłam. Proszę… Pomóż mi rozwikłać zagadkę
mojej śmierci. Bez tego nie będę mogła ruszyć dalej. Zawsze będę się tutaj
tułać. – Słyszał desperację w jej głosie, co nie ułatwiało mu podjęcia decyzji.
Wiedział dobrze, co oznacza odnalezienie odpowiedzi na jej pytania. Zniknie z
jego życia, a on powróci do nudnej codzienności, gdzie będzie mógł się śmiać
jedynie z Keigo.
Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że czas się dla niego
nie zatrzyma i musi jej pomóc, nawet jeśli wszystko w nim krzyczy, by tego nie
robić.
-Dobrze, skoro to jest dla ciebie takie ważne, pomogę ci.
Uśmiechnęła się radośnie, chwytając go nieśmiało za ręce
ściskając je. Chciała mu podziękować, ale głos utknął jej w gardle, gdy
spojrzała w jego oczy. Widziała w nich strach i niepewność, a także coś, co
chciała zobaczyć każda zakochana dziewczyna.
Czemu więc czuła się tak okropnie? Czemu ją to tak bolało?
Odsunął się od niej wstając powoli. Czuł się niezręcznie z
wielu powodów, ale także z tego, że chciał ją pocałować. Był wreszcie
zwyczajnym nastolatkiem, który pragnął czegoś, co było niemożliwe do zdobycia.
-Muszę już iść. Zobaczymy się jutro.- Pobiegł szybko w
stronę wyjścia machając jej nieporadnie na pożegnanie. Tak bardzo chciał, by
ten wieczór nigdy się nie wydarzył.
***
Szła śmiejąc się z
dowcipów przyjaciółki. Uwielbiała wiosnę. Wszędzie było pełno kwiatów wiśni, a
ludzie pełni wyczekiwania na nowy etap w życiu. Ona też chciała poznać kogoś
wyjątkowego. Kogoś tak troskliwego jak jej braciszek. Jednak póki co musiała
skupić się na nauce i pokazać wszystkim, że stać ją na coś więcej niż ładny
uśmiech.
-Zazdroszczę ci,
Hime-chan.- Brunetka westchnęła ciężko, wgryzając się w swoją bułkę.
-Czemu?
-Bo nie dość, że
natura nie poskąpiła ci urody, to jeszcze dobrze się uczysz.
-Gdyby tylko jeszcze
umiała gotować!- Druga wtrąciła z rozbawieniem, wywołując ogólny śmiech u
wszystkich.
-Masz nawet
wielbicieli, że rąk nie wystarczy.
Zarumieniła się
delikatnie, uciekając wzrokiem w bok, gdzie zobaczyła czyjąś sylwetkę kryjącą
się w cieniach drzew.
Nie chciała im mówić
jak bardzo się bała. Jak niektórzy bywali natarczywi i wzbudzali w niej strach,
że może w każdej chwili umrzeć tylko dlatego, że urodziła się z takim wyglądem.
-Pewnie dlatego
niektóre dziewczyny tak mi zazdroszczą. – Odparła spokojnie, siląc się na
uśmiech.
-Mogłyby sobie darować
i tak ci nie dorastają do pięt.
-Masz rację. Załóżmy
fanklub Hime.
-Przestańcie się
wygłupiać! Mou!
-Miło mieć przyjaciół,
nie, Hime?- Wysoka dziewczyna, spojrzała się na nią z lekkim uśmiechem.
-Masz rację…”
***
Płatek wiśni dryfował powoli w powietrzu pokonując daleką
drogę od swojego drzewa. Wiatr spokojnie gładził jego powierzchnię popychając
go coraz dalej. Mocniejszy podmuch jednak zmienił jego trasę prosto na twarz
nastolatka, który zmielił w ustach przekleństwo otrzepując się z niechcianej
ozdoby. Towarzyszka roześmiała się na ten widok krytykując jego sposób bycia,
on jednak ignorując jej uwagi zatrzymał się przy pobliskim sklepie kupując
ciepłą bułkę melonową.
Wgryzł się w nią zachłannie, delektując się jej smakiem i
ciszą, która zapanowała. Nie miał nic do porannych rozmów, jednak tego dnia
wyjątkowo był niewyspany przez całonocne rozmyślanie o przyszłości, która
jawiła się jako koszmar.
Przeszli przez szkolną bramę wykłócając się na temat
nauczycieli nie zauważając dziewczyny pod drzewem, która wpatrywała się w nich
z zazdrością w oczach. Jej usta lekko rozchylone wydawały się coś mówić, jednak
żaden dźwięk nie rozbrzmiał. Była tylko bolesna cisza, przerywana wybuchami
śmiechu wśród uczniów.
Po ostatnim dzwonku uczniowie zbierali się na zajęcia
pozalekcyjne, bądź wymykali się w stronę wyjścia chcąc jak najszybciej opuścić
znienawidzone przez siebie miejsce. Szóstka znajomych usiadła w sali
znajdującej się na najwyższym piętrze, gdzie rozciągał się widok na boiska
szkolne.
Tylko jedna osoba stała przy tablicy śledząc wzrokiem ruchy
brunetki, która rozpisywała kolejne teorie na temat życia po śmierci. Wszyscy w
ciszy słuchali jej wywodu, aż straciwszy koncepcje klapnęła na swoje miejsce
popijając wodę.
-Rukia.- Ichigo poprawił się niepewnie na miejscu,
przeczesując włosy ręką.
Wciąż nie był pewny, czy podjął właściwą decyzję. Jednak
wiedział, że sam zbyt wiele nie zdziała. Pozostało mu zaufać znajomym i
rozwikłać zagadkę.
-Co się dzieje, Ichigo? Czyżbyś miał coś nam do powiedzenia?
-Tak. Potrzebuję waszej pomocy.
-Och… Pomocy powiadasz.- Uśmiechnęła się złowieszczo,
wyciągając z torby plastikowe berło.- Możesz prosić o łaskę, puchu marny.
-… Nawet tego nie skomentuję. Chodzi o ducha tej szkoły.
-Ducha tej szkoły? Ichigo to bezsensu, nikt nic nie wie. Już
próbowałam, gdybyś mnie słuchał…
-Inoue Orihime.- Przerwał jej poirytowany, spoglądając za
okno.
-Słucham?
-Tak się nazywa ten duch. Jej imię to Inoue Orihime. Z
jakiegoś względu nie może opuścić budynku szkoły. Jest tu uwięziona. Nie pytaj
skąd to wiem, po prostu wiem. I ona potrzebuje naszej pomocy. Musimy rozwiązać
zagadkę, co się stało, że nie może opuścić świata żywych.
Przełknęła cicho ślinę, odkładając berło na bok, zapisała w
zeszycie kilka rzeczy i po wzrokowym porozumieniu się z pozostałymi,
uśmiechnęła się łagodnie.
-Przyjmuję twoje zlecenie. Ale będziesz musiał mi za to
zapłacić.
-Słucham?! Przecież właśnie… Zrobiłem ci przysługę, mamy
jakieś zajęcie!
-Ichigo, kompletnie nie znasz się na interesach, ale dzięki
temu może uda nam się pozyskać więcej klientów jak uda nam się wyjaśnić tę
zagadkę. Jestem genialna.
-Ty?
-Oczywiście. To wszystko było częścią mojego planu.- Odparła
spokojnie, uśmiechając się triumfalnie. Wreszcie udało jej się dowiedzieć
czegoś o duchu szkoły, a także, co się działo z jej przyjacielem.
4. Please, God, don't let anybody see me.
Nie miał pojęcia dlaczego to
robi. Może faktycznie oszalał skoro spędza wolny dzień w szkolnej bibliotece.
Przejrzał już trzy roczniki szkolne i nie znalazł tam nic, co by mu pomogło.
Podniósł wzrok na resztę ekipy, która zdawała się świetnie bawić rozmawiając
wesoło i co jakiś czas wertując kolejne strony. Nie brali tego na serio. To
była kolejna przygoda nic więcej, tylko on mógł widzieć smutek na jej twarzy, cierpiała,
choć usilnie starała się pokazać mu, że wszystko w porządku. Ile już się tutaj
błąkała szukając pomocy od kogokolwiek?
-Zamiast romansować
moglibyście przeglądać te roczniki szybciej.- Burknął poirytowany odkładając
kolejny na bok.
-Co ci tak śpieszno? To był twój pomysł zresztą, więc ciesz
się, że w ogóle ci pomagamy.- Renji odparł chłodno, odkładając album na bok.-
Kompletnie nie mam nastroju na spędzanie niedzieli w szkole. A jednak tu jestem,
bo chcesz rozwiązać jakąś zagadkę. Jestem naprawdę super przyjacielem, nie
sądzisz?
-Raczej dość leniwym.- Odparł mierząc go wzrokiem.
-To może sobie pójdę i zostawię cię tu samego z tym stosem?
-Przestańcie. Zachowujecie się jak dzieci. Rozumiem Ichigo,
że cię denerwujemy swoją przyjaźnią, ale nie możesz od nas wymagać bycia
produktywnymi w niedzielę. Zresztą sam co chwila spoglądasz w stronę okien. –
Rukia wtrąciła się mówiąc spokojnie, choć można było wyczuć nutę irytacji w jej
głosie.
Nie odpowiedział wracając do swojego przydziału. Orihime
przysiadła obok niego uśmiechając się delikatnie, jakby chciała go pokrzepić.
Nie mógł z nią rozmawiać w ich obecności, nie mógł im powiedzieć, że ona tu
jest i czeka na jakiś znak. Wiedział, że jego relacje z przyjaciółmi są
napięte, przez jego własne zachowanie, ale nieważne co by powiedział, to i tak
by go nie posłuchali, nie przyjęliby przeprosin. A trudno się wytłumaczyć z
tego, że spędza się czas z duchem. Był w patowej sytuacji.
-Przepraszam. Przeze mnie twoi przyjaciele się na ciebie
gniewają. –Orihime powiedziała cicho, dotykając jego dłoni.- Naprawdę mi przykro.
Uśmiechnął się w ramach odpowiedzi, nie chcąc sprawiać jej
więcej kłopotów niż ma. Nie zauważył jak Rukia mu się przygląda uważnie, wodzi
wzrokiem wokół niego szukając jakiejś wskazówki. Martwiła się o niego,
początkowo sądziła, że jest opętany, bądź doznał jakiegoś poważnego urazu
mózgu. Jednak wbrew wszystkiemu zachowywał się jak zwykle, musiała więc
odrzucić swoje wcześniejsze hipotezy. Teraz zaś chciała potwierdzenia
najnowszej tezy dotyczącej przyjaciela. Od zawsze wiedziała, że jest inny. Czasami
łapała go jak rozmawiał z powietrzem, ale nigdy się o to nie pytała. Nie
chciała, by sądził, że bierze go za wariata.
Definitywnie nie był wariatem.
W telewizji mówili o takich medium. Osoby, które widzą, bądź
wyczuwają duchy. Czy Ichigo był taki sam? Mogłaby sporo zarobić na tym darze,
są wreszcie ludzie, którzy pragną kontaktu ze zmarłymi. Uśmiechnęła się do
siebie na myśl o majątku, który mogłaby zbić na swoim naiwnym przyjacielu.
-Co się tak uśmiechasz, Rukia? -Renji wyrwał ją z
zamyślenia.
-Nic takiego. Znalazłam ją. –Odpowiedziała zadowolona,
obserwując jak rudzielec zrywa się z miejsca i podbiega do niej.
-Naprawdę?! Super!
-Nom. To był pierwszy rocznik, jaki złapałam w ręce.
Zapanowała gęsta cisza, gdy wszyscy wpatrywali się w nią z
niedowierzaniem. Ichigo oddychał powoli próbując się uspokoić.
-Chcesz powiedzieć, że przez cały czas miałaś dobry rocznik
w dłoni, a mimo wszystko nic nie powiedziałaś?
-Dokładnie. Tak był zabawniej. Inoue Orihime, tak?
Jej niewinny uśmiech potrafił zdenerwować dużo bardziej niż
wymówki. Nie chciał jednak znowu dać się wciągnąć w niekończącą się kłótnię.
Nachylił się nad nią spoglądając na uczniów z klasy Orihime. Wyglądali dość
normalnie, poza staromodnym mundurkiem i uczesaniem. Nie byli jakoś specjalnie
ładni, ale też nie straszyli. Typowe japońskie nastolatki.
Orihime pisnęła na widok swojej dawnej klasy. Żałowała, że
nie pamiętała ich, czuła jedynie z kim była naprawdę blisko. Uśmiechnęła się z
ulgą wskazując palcem zdjęcie jednej dziewczyny obok niej. Ichigo zmarszczył
brwi próbując odczytać nazwisko rozumiejąc, że dziewczyna musiała sobie coś
przypomnieć.
-Powinniśmy zacząć od niej.- Wskazał to samo zdjęcie co
zjawa, próbując brzmieć naturalnie.
-Dlaczego akurat od niej?
-Intuicja. Myślę, że była najbliżej z Orihime. –Wzruszył
ramionami, odchodząc do swojego stosu, by posprzątać. –Dzięki za pomoc.
-Isane Kotetsu. – Rukia odczytała dane dziewczyny.- Dobra,
znajdę jej adres i jutro się tam wybierzemy po szkole.
-Jak chcesz. Mi to obojętne. Dobrze, że udało nam się coś
znaleźć.
-Racja. Mieliśmy sporo szczęścia.- Odpowiedziała pod nosem,
pomagając sprzątać.
-Miejmy tylko nadzieję, że nikt z tych byłych uczniów nie
nastraszy nas policją. Pewnie nie ucieszą się z przypominania im o dawnej
koleżance. – Renji trzepnął Keigo po głowie, próbując go obudzić.
-A to za co?!- Keigo wydarł się obolały, chlipiąc w ramię
Mizuro.
-Za lenistwo. – Odparł szorstko, sięgając po swoją torbę. –
Ja spadam, muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy na mieście. A ty, Ichigo, z
łaski swojej, odprowadź Rukię do domu.
Nie czekając na odpowiedź czerwonowłosy uciekł z biblioteki
zostawiając za sobą pytający wzrok przyjaciół. Nie rozumiejąc, o co może
chodzić pośpieszyli ze sprzątnięciem książek i ruszyli powoli w stronę swoich
domów.
-O co mu chodziło?- Spojrzał się kątem oka na koleżankę, udając,
że wcale go to nie obchodzi.
-Jest wściekły. – Odparła beznamiętnie bawiąc się słomką w
swoim napoju.
-To zauważyłem, że ostatnio nie jest w sosie, ale o co mu
chodzi?
-A jak myślisz?- Obróciła głowę w jego stronę zatrzymując
się gwałtownie.- Przecież wiesz.
Wiedział. Dobrze wiedział, o co chodziło, to był temat tabu
między nimi i rzadko kiedy mówili o tym głośno, ale przez jakiś czas było
cicho, więc może łudził się, że coś się zmieniło. Pomylił się.
Rukia nie była prawdziwym członkiem klanu Kuchiki. Została
przez nich adoptowana przez związek jej siostry z jednym z członków. Hisana
była zawsze chorowita i potrzebowała stałej opieki. Była zupełnie inna od
głośnej siostry, więc dla Ichigo nie było w tym nic dziwnego, że udało jej się
skraść serce takiemu ponurakowi, jakim był Byakuya. Przyszłej głowie klanu. Jednak
godząc się na związek z nim postawiła dwa warunki. Wreszcie wiążąc się z kimś
takim miała świadomość, że czasy jej wolności skończą się na zawsze. Dlatego
też wybłagała o miejsce w domu dla swojej siostry Rukii, której zapewniła
swobodę do ukończenia liceum, a drugim warunkiem było przygarnięcie Renjiego
jako jej kamerdynera i ochroniarza w jednym.
Dwójka przyjaciół oczywiście była szczęśliwa, że mogą być
dalej razem, jednak nie przewidzieli konsekwencji tego życia. Nikt tego nie
mógł przewidzieć, choć Ichigo sądził, że to wcale nie było takie trudne. Między
przyjaciółmi zaczęło się rodzić uczucie, które próbowali ukrywać i ignorować.
Jednak nie to było najgorsze. Wreszcie odwzajemniona miłość nie jest zła.
Chodziło o politykę klanu.
Rukia po skończeniu liceum miała wyjść za kogoś o wysokiej
pozycji. Nie będzie miała prawa głosu w tej kwestii.
-Czyli znowu gadaliście o głupotach w domu. – Mruknął pod
nosem spoglądając na zabawę dzieciaków na pobliskim placu zabaw. –Twoja siostra
jest w ciąży, nie?
-Tak. Przykro mi, już nie uda ci się jej poderwać. –Odparła
zaczepnie pchając go do dalszej drogi.
-Bardzo śmieszne. Nigdy nie podkochiwałem się w twojej
siostrze. Jest za poważna. – Ruszył powoli kopiąc przybłąkany kamień.
-Mój brat jednak widział w niej coś niezwykłego.
-Pewnie brak rodowodu. Kundelki bywają urocze.
-Ichigo!- Walnęła go w żebra przyśpieszając kroku.- Nie
jesteśmy kundlami!
-Powiedz to takim ważniakom. Dla nich biedni to zawsze coś
gorszego. Sam nie wiem, co połączyło twoją siostrę z Byakuyą. Nie umiem tego
pojąć.
-Po prostu się zakochał, nie potrzeba do tego żadnej
filozofii.- Burknęła ostro, nadymając policzki ze złości.
Uśmiechnął się w
odpowiedzi dobrze wiedząc, że ona sama nie wie, co ich połączyło, ale za bardzo
się boi zapytać. Bo wreszcie świadomość, że mogło to być spowodowane stanem
zdrowia Hisany, nie była aż tak nieprawdopodobna. I może właśnie ta czarna myśl
zatruwała jej głowę.
***
Znowu czuła na sobie
czyjś wzrok, jednak gdy się rozglądała wokół, nikogo podejrzanego nie widziała.
Nie chciała robić afery przez jej podejrzenia. Jej przyjaciółki nie zasłużyły
na więcej kłopotów. Wystarczyło, że musiały znosić jej wielbicieli. A przecież
nie robiła nic, by zwracać na siebie jakąkolwiek uwagę. Chciała pozostać
anonimowa, więc czemu chłopcy ją tak wielbili?
Westchnęła ciężko
siadając na swoim miejscu. Dziwne uczucie wreszcie znikło i mogła odpocząć. Nie
sądziła, że niepokój może tak źle wpływać na organizm.
-Hime-chan! Udało ci
się coś kupić?
-Nie. Nie mam szans ze
sportowcami, zawsze wykupią najlepsze rzeczy.
-Jak chcesz mogę się z
tobą podzielić swoim bento.
-Nie trzeba. Jeden
dzień głodówki niczego nie zmieni. Jutro już będę pamiętała, by wziąć swoje
bento.
-Oby, oby. Nie chcemy,
by coś ci się stało.
Uśmiechnęła się
delikatnie sięgając po cukierka, którego dostała od brata. Jej żołądek zaczął
powoli protestować przeciwko głodówce, jednak nie pozostało jej nic innego jak
wytrzymać do końca dnia. Przecież nie umrze od braku bento.
***
-To tutaj? – Keigo gwizdnął podziwiając luksusowy budynek
mieszkalny.- To ludzi aktualnie stać na takie rzeczy?
-Pewnie, że stać. Jak ktoś ma odpowiednią pozycję w
społeczeństwie, to może mieć wszystko.- Rukia odparła poirytowana idąc do
wejścia budynku.- Ochrona… I co my im powiemy?
-Może, że jesteśmy z gazetki szkolnej i chcemy przeprowadzić
wywiad ze sławną kardiochirurg, która ukończyła naszą placówkę?- Mizuro
podniósł wzrok znad telefonu uśmiechając się znacząco.
-Też bym na to wpadła.
Podeszli do ochraniarza, który nie wyglądał jakoś specjalnie
groźnie, ale też nie należał do sympatycznych, a definitywnie robił problemy ze
wszystkiego. Starcie z nim nie było takie proste, bo nie umieli udowodnić, że
faktycznie są młodymi dziennikarzami. Brakowało im kunsztu i perswazji do tego.
-Nie przepuszczę was. Moja praca to dbać o prywatność
mieszkańców, wścibskie dzieciaki.
-Ale my chcemy się widzieć z jedną osobą! To jest naprawdę
ważne!
-Pewnie chcecie załatwić termin operacji dla członka rodziny
przed kolejką, huh? Mowy nie ma!
-Wiesz kim ja jestem?! Wystarczy, że pstryknę palcami, a
wyleją cię z tej pracy i już nigdy nie znajdziesz zatrudnienia!- Wściekła Rukia
wybuchła wyrywając się Renjiemu.
-A co tu za zamieszanie?- Białowłosa kobieta stanęła przy
drzwiach, przyglądając im się ze zmieszaniem.
-Pani jest Isane-san? –Ichigo podszedł do niej, próbując
zachować spokojny wyraz twarzy.- Mamy do pani prośbę.
Wpuściła ich do swojego skromnego mieszkania, zapraszając do
salonu, gdzie każdy znalazł swoje miejsce. Rukia podziwiała umieszczone na
meblach porcelanowe figurki, zaś reszta po prostu siedziała i czekała aż pani
doktor powróci do nich z herbatą.
Ku ich zaskoczeniu nie trwało to wcale tak długo jak
przypuszczali. Filiżanki z herbatą szybko znalazły się na stoliku razem z miską
pełną ciasteczek. Po upewnieniu, że każdemu jest wygodnie i nikomu nie
zabraknie herbaty, usiadła na swoim fotelu uśmiechając się łagodnie.
-To w czym mogę pomóc?- Spytała z pewną sympatią w głosie,
sięgając po ciasteczko.- Nie krępujcie się, możecie się częstować.
-Chcemy usłyszeć od pani o Orihime Inoue.- Ichigo
odpowiedział stanowczo, chyląc głowę w geście proszenia.
-O Hime-chan? Dlaczego?- Zakłopotana postawiła filiżankę na
stoliku, próbując opanować nerwy.
-Bo jej duch znajduje się w szkole i nie może udać się do
świata zmarłych. Chcemy jej pomóc i zrozumieć, co się stało tamtego dnia.
Wiemy, że minęło już sporo czasu od tamtych lat, jednak jej duch wskazał nam
panią. Musiała mieć powód.- Rukia odpowiedziała spokojnie przejmując dowodzenie
nad sytuacją.
-Nadal tam jest?- Isane spuściła wzrok zamyślając się na
moment.- Hime i ja byłyśmy przyjaciółkami. Polubiłyśmy się już pierwszego dnia.
Była bardzo ładną dziewczyną i miała mnóstwo wielbicieli, ale ona na to nie
zważała. Jej jedynym celem było dostanie się na medycynę i pomaganie ludziom.
Znaczy, marzyła o wielkiej miłości, ale żaden nie myślał o niej na tyle
poważnie, żeby dotrzymać jej kroku. Była uwielbiana przez nauczycieli, bo była
odpowiedzialna i ułożona. Nie sprawiała żadnych kłopotów. Tylko niektóre
dziewczyny kręciły nosem z zazdrości, że tylu chłopców ją lubi. Policja nawet
sprawdzała każdego ucznia w szkole, ale każdy miał alibi i nawet te, które
życzyły jej nieszczęścia były przerażone.
-Rozumiem. A kto był jej największym nemezis?
-Nemezis? Nie, raczej nikt. Dziewczyny się boczyły, czasem
wywalały jej zeszyty, czy przyklejały gumę do włosów, ale tak naprawdę nikt nie
robił jej krzywdy. To były raczej złośliwości.
-Hmmm… No dobrze, a czy mówiła coś przed zaginięciem?
-Przed zaginięciem? Nie. Nic nie mówiła, ale wyglądała na
przerażoną. Ciągle się za siebie oglądała i nie chciała przebywać sama. Wydawało
mi się to zabawne, ale jak teraz o tym myślę, to ona coś przeczuwała…
W pokoju zapanowała cisza przerywana chrupaniem przez Keigo
ciasteczek. Rukia zamyślona wykręcała sobie palce próbując ułożyć wszystkie
fakty w całość. Opowieść kobiety nie zdawała nic wnosić poza tym, że dziewczyna
przeczuwała, że coś się może z nią stać. Nic dziwnego, że policja zaniechała
śledztwa, skoro nie było żadnych porządnych poszlak.
-A miała jakiegoś wielbiciela, który nie poddawał się nieważne
co by się nie działo?- Ichigo odezwał się nagle, spoglądając na jedno ze zdjęć
na komodzie.
-Miała wielu wielbicieli. Jednak takim najgorętszym chyba
był dozorca. Nikt za nim nie przepadał, bo był trochę mroczny. Wyglądał jak
żywy trup i te jego gadki. Nie było w nim żadnych emocji, ale z jakiś powodów
upatrzył sobie Hime. Co prawda ona kilka razy się do niego odezwała i mu
pomogła, gdy nasza klasa zrobiła szkodę, ale nic poza tym. Nigdy nic do niego
nie czuła, po prostu była sympatyczna i pomocna dla wszystkich. Jednak on to
widział chyba jakoś inaczej. Prześladował ją. Wiele razy się skarżyła, że ją
śledził. Nawet podobno kiedyś pobił jednego z uczniów, który przystawiał się do
Hime. W każdym razie nie lubiła go. To nie był jej typ.
-Czy Orihime coś robiła przed zaginięciem?
-Hmm… Podczas przerwy powiedziała, że musi coś załatwić. I
poszła gdzieś i nigdy nie wróciła. Jednak teraz sobie przypominam, że w ręce
gniotła jakiś papier. Nie wiem jednak, o co mogło chodzić. Raczej jestem mało
pomocna w tej kwestii, zupełnie jak 50 lat temu. Zaginięcie Hime było straszne.
Jej brat tak to przeżywał. Wszyscy czuli się winni, że do tego doprowadziliśmy.
-Dziękujemy za poświecony nam czas. Może się pani wydawać,
że nic nie wniosła do śledztwa, jednak proszę mi uwierzyć, że dała nam kilka
dobrych poszlak. Teraz jedynie musimy zachęcić ducha, by nam opowiedział, co
się stało podczas tej pamiętnej przerwy.- Rukia wstała z sofy dając wszystkim
znać, że już czas iść. – Do widzenia. Życzymy pani szczęścia.
Reszta ukłoniła się i szybko pobiegli za brunetką, która
bawiła się swoim telefonem. Nikt się nie odzywał bojąc się, co może chodzić po
głowie koleżance. Dla nich opowieść starej kobiety była nieskładna, pełna luk,
no i, pełna podziwu dla swojej przyjaciółki. Nie dała im nic wartego zaczepienia.
-No to chyba mamy rozwiązanie zagadki.
-Co masz na myśli, Rukia?- Ichigo zmarszczył czoło nie
rozumiejąc, o co może jej chodzić.
-To proste. Orihime dostała list miłosny od kogoś, z kim
chciała zakończyć znajomość. Poszła tam, by po raz ostatni wyjaśnić, że między
nimi nic nie będzie, jednak nie przewidziała, że ten ktoś zadba, by byli sami, wziął
ją w pułapkę i nie mogąc pogodzić się z odmową postanowił ją zabić. A zwłoki
definitywnie schował gdzieś na terenie szkoły.
-Czy takie rzeczy nie załatwia się na dachu szkoły? Nie
wierzę, żeby tam nikogo nie było. A nawet jeśli, jakby przetransportował zwłoki
gdzie indziej?
-Poczekał na rozpoczęcie lekcji, a później spokojnie
schodził z nią na odpowiednie piętro. Pewnie jeszcze pocałował na pożegnanie,
żałując, że tak to musiało się skończyć.
-A mi się wydaje, że za dużo oglądasz telewizji.- Ichigo
burknął pod nosem, nie chcąc uwierzyć w taki scenariusz, jednak nawet on czuł,
że to było bardzo prawdopodobne.- Nie cierpię twojego mózgu.
5. And you
know you're going to fall
Nie wiedział, co powiedzieć. Wreszcie nie mieli stu
procentowej pewności, że ich teoria jest prawdziwa. Rozmawiali raptem z jedną
osobą, to trochę mało jak na śledztwo, choć brunetka już wyraziła swoją opinię
o zbrodni. On jednak nie potrafił jej tego przekazać. Nie wiedział czy to z
powodu strachu przed utraceniem jej, czy niechęcią do dawania fałszywej
nadziei.
-Odwiedziliście Isane-chan?- Orihime przerwała milczenie
spoglądając na niego wyraźnie zaciekawiona.
-Spotkaliśmy ją. Jest sławnym lekarzem. Byłabyś dumna z
takiej znajomej. Mieszka nawet w strzeżonym apartamentowcu.- odpowiedział z
wymuszonym uśmiechem dłubiąc w swoim lunchu.
-NAPRAWDĘ?! To niesamowite! SUPER! Aż szkoda, że nie mogę
jej zobaczyć! Szczęściarz z ciebie, Ichigo!
-A ty? Kim chciałaś zostać, gdy …-zamilkł speszony nie
wiedząc jak to powiedzieć. „Byłaś jeszcze w liceum” brzmiało głupio zważywszy,
że nadal w tym liceum jest. A powiedzieć „gdy byłaś jeszcze żywa” było jeszcze
gorsze. Orihime uśmiechnęła się łagodnie siadając obok niego.
-Miałam wiele marzeń. Chciałam zostać piekarzem,
cukiernikiem, astronautą, nauczycielem, super bohaterem… Wydaje mi się, że
byłam osobą, która praktycznie cały czas chodziła z głową w chmurach. Nie
pamiętam za bardzo… Dobrze, że pamiętam swoje imię i Isane-chan. Ale o niej
sobie przypomniałam dopiero jak zobaczyłam ją na zdjęciu. Przepraszam, że nie
jestem zbyt pomocna.
-W porządku. Damy sobie radę. Jeśli chcemy być prawdziwymi
detektywami, to musimy się nauczyć działać z minimalnym zasobem informacji.
Twoje imię i tak było dużą pomocą.
-Skoro tak mówisz.- Przygaszona wstała i ruszyła w kierunku
boisk szkolnych.
-Orihime?- Zawołał za nią nie rozumiejąc skąd u niej to
przygnębienie.
-Zaraz zaczną się lekcje.- odwróciła się do niego
uśmiechnięta.- Daj z siebie wszystko, Ichigo-kun! Ja muszę odpocząć.
Znikła zanim zdołał powiedzieć cokolwiek. Zaniepokojony
ruszył powoli w stronę szkoły zastanawiając się, czy aby na pewno zrobił dobrze
nie mówiąc jej o poszlakach śledztwa. Może gdyby wspomniał tego dozorcę, to by
sobie coś przypomniała?
Zanim udało mu się wejść do klasy, poczuł piekący ból w
okolicy lewego boku. Stęknął zaskoczony, zwijając się z bólu. Spojrzał się z
wyrzutem na brunetkę, która stała przy nim ze swoim pogardliwym uśmieszkiem.
-Słabeusz. Spotkajmy się po lekcjach. Muszę o czymś z tobą
porozmawiać.
Odwróciła się na pięcie biegnąc ku swojej klasie. Nabrał
powietrza prostując się powoli. Nie wiedział dlaczego jego życie to piekło, ale
wolał nie myśleć o tym, mógłby jeszcze dojść do wniosków, które by stwierdzały
słuszność takiego życia.
Keigo zajmował jego miejsce śmiejąc się z własnego żartu,
gdy Mizuiro siedział obok niego jak zwykle wpatrzony w telefon. Przynajmniej
oni go nie bili, a w szczególności nie z zaskoczenia. Jedynym atakiem, który
doznawał od nich były słowne przepychanki i próby uścisków. Jednak to było o
wiele delikatniejsze niż ciosy przyjaciółki.
-Wróciłeś? Twoja niewidzialna dziewczyna się na ciebie
obraziła? –Szatyn wstał z jego miejsca chichocząc z własnego żartu.
-To nie jest moja dziewczyna. –Burknął urażony, wpatrując
się w okno.
-Nie przejmuj się nim, Ichigo. Asano-kun jest po prostu
zazdrosny. Nim się nie interesują nawet niewidzialne dziewczyny.
-Wcale, że nie! Mam swoje wielbicielki! Są po prostu bardzo
ciche!
Ichigo parsknął pod nosem starając się ze wszystkich sił nie
wybuchnąć śmiechem. Poza Mizuiro, żaden z jego kolegów, z nim włącznie, nie
miał wielkiego powodzenia wśród dziewczyn. O ile potrafił zrozumieć, że jest
mało atrakcyjny przez kolor włosów i miano delikwenta, to nie rozumiał dlaczego
Keigo czy Chad są tak nisko w rankingu popularności.
-Wszystko w porządku, Ichigo?- Mizuiro podniósł głowę znad
telefonu przyglądając mu się uważnie.
-Nie bardzo. Czeka mnie kolejna rozmowa z Rukią. Was też zwołała
na spotkanie?
-Nie. Nic nam nie mówiła. Pewnie już nie ma konieczności, by
cała nasza ekipa w tym siedziała. Nie martw się, na pewno nie będzie tak źle.
Wreszcie Abarai-kun umie ją powstrzymać.
-Niby umie, ale najczęściej po prostu jej pomaga w dręczeniu
mnie.
-No cóż…. Widocznie tak okazują ci swoją miłość.
-Wolałbym czekoladę.
-Nikt ci nie da czekolady. Przecież jesteś w trójce looserów.
– Keigo zaśmiał się stojąc nad nim z zadowoloną miną.
-Jeszcze przed chwilą twierdziłeś, że masz wielbicielki.
-Mówiłem o tobie, Chadzie i Mizuiro!
-Asano-kun, wolałbym żebyś nie rozpowiadał głupot. W
porównaniu do ciebie ja mam z kim się spotykać.
-Jak ty właściwie ogarniasz te wszystkie kobiety?
-Jestem urażony… Po prostu ogarniam i już. Od tego mam
telefon.
-I żadna nie podejrzewa, że ją wykorzystujesz?
-Dlaczego miałyby podejrzewać cokolwiek? Dlatego, Asano-kun,
nie znajdziesz sobie dziewczyny. Ty nawet jednej byś nie ogarnął.
-Wypraszam sobie! I dlaczego mówisz do mnie tak formalnie?!
Ichigo pokręcił głową nie chcąc się wtrącać do sprzeczki
przyjaciół. Nie pochwalał tego, co robił Mizuiro, ale w gruncie rzeczy nie
robił nic złego, poza umawianiem się z kilkoma dorosłymi kobietami, które
najpewniej miały już mężów i po prostu były nimi znudzone.
***
Ziewnął przeciągle czekając na przyjaciół. Przez cały dzień
Orihime się nie pojawiła i wolał tego nie zmieniać. Nadal miał mieszane uczucia
do tego wszystkiego. Orihime była duchem, a mimo to nie chciał jej stracić.
Żałował, że przyszło im się spotkać w takich okolicznościach. Choć gdyby była
normalną uczennicą szkoły nie miałby za wiele szans na porozmawianie z nią. Była
przecież ładna i inteligentna. Urodzona idolka szkoły.
-Mógłbyś być bardziej podekscytowany. – Renji podszedł do
niego z puszką kawy w dłoni. –Wreszcie uwolnisz się od niewidzialnego stalkera.
-Śmieszne. Gdzie zgubiłeś Rukię?
-Nie bój się, zaraz przyjdzie. Rozmawia z nauczycielem o
czymś.
-Wiesz o czym chce z nami porozmawiać?
-Wiem tylko, że chodzi o tę sprawę z duchem. Chyba chce
porozmawiać jeszcze z kilkoma osobami.
-Przecież mówiła, że zagadka jest rozwiązana…
-To są tylko hipotezy, zresztą wcale nie zmieniła zdania,
chce się wypytać właśnie o tego dozorcę. Rozmawiałeś może o nim z tą całą
Orihime?
-Nie. Ledwo jej powiedziałem o pani doktor, a później się po
prostu zmyła. Przepraszam.
-Za co? Nie twoja wina, może sobie przypomina przeszłość i
pewnie nie jest to ciekawe. Ja bym wolał po śmierci nie pamiętać jak umierałem.
A szczególnie gdybym był zamordowany.
- Pewnie masz rację, to nie są miłe wspomnienia.
Uśmiechnął się gorzko, bawiąc się amuletem podarowanym przez
siostry. Przez ten cały czas nie przyszło mu do głowy jak wspomnienia mogą
oddziaływać na dziewczynę. Nie umarła ze starości czy w wypadku. Została zamordowana
przez osobę, która darzyła ją wypaczoną miłością. Nie umiał sobie tego
wyobrazić. Przychodzić codziennie do szkoły ze strachem, bać się wyjść z klasy,
by przypadkiem nie zostać zaczepionym przez jakiegoś świra. Popularność miała
swoje minusy, szczególnie jeśli jest się miłym z natury. Takim osobom
definitywnie trudniej jest się bronić, bo wbrew rozsądkowi zawsze stawiają
dobro innych na pierwszym miejscu. Nie chcą nikogo skrzywdzić i przez to sami
zostają ofiarami.
Renji trzepnął go po głowie w drodze do kosza na śmieci. Gdy
wrócił, ponowił uderzenie ignorując krzywe spojrzenie przyjaciela. Nie
orientował się za mocno w sytuacji, bo nie widział żadnych istot z innego
świata. Jednak znał rudzielca wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że wszystko analizuje
w każdy możliwy sposób i coraz mocniej gubiąc się w chaosie myśli.
-Przestań tak rozmyślać o tym. Żyły ci wyskoczą na czole od
tego gdybania.
-O co ci chodzi?!- Zirytowany odepchnął go od siebie,
wpatrując się w podłogę.
-Pewnie myślisz, że będzie cierpieć i może nie powinniśmy
się dowiadywać prawdy. Jednak uważam, że spędzanie wieczności w szkole nie jest
najlepszą rzeczą na świecie. Lepiej jej będzie, gdy wreszcie uwolni się od tego
świata i może będzie miała szansę się odrodzić, jeśli te gadki są prawdą.
-Niby to logiczne, ale nie chcę, by cierpiała.
-Nikt nie chce, ale czasem jest to nieuniknione. Robimy to
dla jej przyszłości. Przestań więc nad tym rozmyślać.
-A ty… Puścisz Rukię?- Spojrzał się wyzywająco, nie wiedząc,
dlaczego właściwie tak katuje przyjaciela.
-Nie będę miał wyboru. Puszczę. Nie mam nawet możliwości, by
się sprzeciwić. Nie mam pozycji, pieniędzy ani nie jestem specjalnie
inteligentny. Jakby nie patrzeć jestem marnym kandydatem na męża. Jeśli kogoś
kochasz, potrafisz się zmusić, by myśleć o szczęściu tej osoby. Czasami to
szczęście wcale nie jest przy naszym boku.
-Kto ci to powiedział? Mój ojciec ciągle mi powtarza, że o
miłość trzeba walczyć.
-Bo trzeba, nie można spocząć na laurach, ale czasem sama
walka nie wystarczy. Jeśli kogoś kochasz, chcesz dla tej osoby jak najlepiej.
Ubóstwo i ostracyzm społeczny to raczej nie najlepsza perspektywa na szczęście.
Interesowałem się, co mógłbym zrobić dla Rukii, jak mógłbym ją zatrzymać przy
sobie, ale w tej historii nie byłoby szczęścia bez poparcia rodziny Kuchiki, a
to jest niemożliwe. Oni mają inne plany względem niej. Przynajmniej nie będzie
jej niczego brakować.
-Poza miłością?
-Może jej partnerowi uda się ją w sobie rozkochać. – Renji
uśmiechnął się łagodnie, jednak cała jego postawa mówiła zupełnie co innego.
Ichigo nic już nie powiedział, wpatrywał się tylko w
przyjaciela, który ze wszystkich sił próbował wyglądać na silnego i
niewzruszonego całą swoją sytuacją. Sam już nawet nie wiedział czyje położenie
jest gorsze. Orihime zniknie z jego życia, bo wreszcie zazna spokoju i będzie
mogła się odrodzić oraz naprawdę żyć. Renji straci Rukię z powodu interesów
rodzinnych. Będzie widział osobę, którą kocha praktycznie codziennie u boku
innego mężczyzny.
Ichigo nie umiał sobie wyobrazić bólu, który temu
towarzyszy. Szczególnie jak przyjdzie do założenia prawdziwej rodziny. Kiedy
twoje marzenia zostają zderzone z rzeczywistością i rozsypane na drobny mak
tylko dlatego, bo nie urodziłeś się w zamożnej rodzinie. Bo jesteś sierotą bez
wpływów.
Ciszę między nimi przerwała Rukia, która weszła do klasy
wyraźnie nadąsana. Usiadła przy Renjim wyciągając ze swojej torby różowy notes
w króliki. Kartkowała go przez krótką chwilę, by spojrzeć się na rudzielca z
dziwną niepewnością.
-Musimy porozmawiać jeszcze z trzema osobami. Poszperałam w
programie mojego brata i dowiedziałam się o miejscu pobytu byłego dyrektora
szkoły, wychowawczyni Orihime oraz jeszcze jednej jej koleżanki. Niestety
miejsce pobytu dozorcy jest nieznane. Możliwe, że nie żyje, albo po prostu
wyjechał. W każdym razie nie znalazłam go w urzędowych dokumentach.
-To kiedy idziemy?
-Dzisiaj. Dyrektor szkoły dowiedział się o naszym śledztwie
i mamy zaprzestać nękania ludzi opowieściami o duchu. Dlatego musimy to skończyć
dzisiaj.
Zamrugał zaskoczony nie spodziewając się takich słów. Chciał
coś powiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy, ruszył więc posłusznie za
brunetką zastanawiając się dlaczego szkoła jest temu aż tak przeciwna. Co
prawda Orihime nikogo nie nękała, ani nic z tych dziwnych duchowych rzeczy, ale
jednak opinia nawiedzonej szkoły i tak już do nich przylgnęła. Czemu więc
szkoła nie chce z tym skończyć?
***
Po godzinie jazdy różnymi liniami metra dotarli do osiedla
domków jednorodzinnych, gdzie znajdował się budynek w typowo japońskim stylu.
Speszony spoglądał na tabliczkę informującą o klanie, który w tej rezydencji
zamieszkiwał. Wszystko wokół niego krzyczało „yakuza”, w tym także jego rozum.
-Co my tutaj robimy, Rukia?! Chcesz nas zabić?!- Stęknął
wystraszony, chowając się nieznacznie za Renjim.- Przecież to dom yakuzy, albo
innego wielkiego bossa!
-To dom dyrektora szkoły, Ichigo. Ogarnij się. Tak kiedyś
wyglądały typowe domy arystokracji. Wiem, że teraz wszystko się buduje na modłę
zachodu, ale nie każdy porzucił swoje korzenie.
-Jakoś mnie to nie przekonuje. Jak umrzemy, to będzie tylko
i wyłącznie twoja wina.
-Zdaję sobie z tego sprawę, tchórzu.
Nacisnęła guzik przy niewielkim domofonie, czekając na jakiś
odzew, gdy Ichigo próbował się uspokoić. Nagle drzwi uchyliły się nieznacznie
ukazując w nich wysokiego, siwowłosego mężczyznę, który definitywnie nie był
Japończykiem.
Stali w ciszy przez dłuższą chwilę nie wiedząc, w jakim
języku powinni się zapytać o nękającą ich sprawę. Obcy wyczuł ich popłoch i
uśmiechnął się delikatnie, kłaniając się nieznacznie.
-Witam, w czym mogę państwu pomóc?- Mimo że był
obcokrajowcem, nie można było mu zarzucić kaleczenia języka. Jego czysty
japoński uspokoił przyjaciół rozluźniając ich napięte mięśnie.
-Dzień dobry, zastaliśmy może dyrektora Yamamoto?- Rukia
pierwsza odzyskała rezon.
-Jaką macie sprawę do pana Shigekuni?
-Chcemy się zapytać o morderstwo uczennicy w naszej szkole.
A raczej o jej prześladowcę, który pracował jako dozorca.
Mężczyzna jakby się strapił. Wyglądał na poważnego, ale
sympatycznego człowieka, który przekłada lojalność względem swojego pana na
pierwsze miejsce. Rozejrzał się po okolicy, a gdy nie ujrzał żadnych świadków,
wpuścił ich na teren rezydencji. Za bramą dom wydawał się jeszcze większy.
Wyglądał jak żywcem wzięty z filmu o samurajach, gdzie młodzi uczniowie
ćwiczyli w szkołach mistrzów swoją drogę miecza.
-Pan Shigekuni jest już bardzo stary, może nie pamiętać tych
wydarzeń, ani pracowników. Nie nękajcie go za bardzo, już dosyć wycierpiał
przez to zdarzenie.
Przytaknęli nie wiedząc co jeszcze by mogli powiedzieć. Kiedy
zostali wpuszczeni do przestrzennego pomieszczenia, nie zastali tam nikogo, ani
niczego. Usiedli na szybko przyniesionych poduszkach czekając na pojawienie się
pana tego domu. Zajęło to dużo więcej czasu niż się spodziewali. Znużeni
wpatrywali się w postawnego staruszka, który mimo swojego wieku nadal poruszał
się na własnych nogach z drobną pomocą drewnianej laski. Usiadł przed nimi
poprawiając swoją długą brodę, by nie zawadzała w razie wstawania.
-Mój sługa powiedział mi, że chcecie mnie zapytać o
zaginięcie tej dziewczyny.- jego głos był chłodny, nieznoszący sprzeciwu, ani
litości. Ichigo przełknął cicho ślinę modląc się, by jak najszybciej wyjść z
tego domu. Powietrze zrobiło się dziwnie ciężkie i nie do wytrzymania.
-Interesuje nas dozorca. Podobno był najmłodszy, blady,
niezbyt towarzyski. – Rukia odezwała się pewnym tonem, nie dając po sobie
poznać, że w środku aż nią trzęsie.
-Dozorca? Co dozorca ma do tej dziewczyny?
-Był jej prześladowcą. Tak przynajmniej stwierdziła
przyjaciółka Inoue-san. Dlatego chcemy się dowiedzieć o nim czegoś więcej.
-Nie był zbyt rozmowny. Ulquiorra Cifer. Nie był
Japończykiem, dlatego jego japoński był dosyć mizerny. Dobrze wykonywał swoją
pracę, za niską płacę, bo dodatkowo brał naukę języka. Nie robił problemów.
Może panna Inoue źle go zrozumiała? To przedawniona sprawa. Jestem pewien, że
dziewczyna została uprowadzona poza terenem szkoły. Nie zatrudniłbym przecież
mordercy!
-Nikt nie insynuuje, że tak było. Rozumiemy pana frustrację
i dziękujemy za poświęcony nam czas. -Rukia ukłoniła się nisko dając znać
chłopakom, by zrobili to samo.
***
-Co za zgred. Nieprzyjemny dziadek. Nic dziwnego, że policja
porzuciła śledztwo skoro musieli znosić takiego typa. – Ichigo mamrotał pod
nosem, czując jak się trzęsie z nerwów.
-Dla niego każda taka wizyta to jak atak na jego osobę. Był
dyrektorem i najbardziej odpowiada za to, co się stało. Nic dziwnego, że
próbuje się bronić nawet przez irracjonalne zrzucanie winy na ofiarę.- Rukia
zachowywała spokój, mimo że każda kolejna wizyta u byłych uczniów czy
nauczycieli kończyła się tak samo. Ludzie byli poirytowani i odpowiadali ze
złością, odpychając od siebie odpowiedzialność. Nikt nie chciał wracać do tych
mrocznych czasów. Afera, jaka wybuchła po zaginięciu tak popularnej dziewczyny,
musiała się negatywnie odbić na uczniach i pracownikach.
-Zachowują się jakby to była wina Orihime! To tak jak ci
gwałciciele, którzy próbują wmówić, że kobieta sama ich zachęcała!
-Rozumiem cię, Ichigo, i też jestem zła, ale nas nie
dotknęła ta tragedia. Nie możemy oceniać zachowania innych ludzi przez nasz
pryzmat. Chyba będziemy musieli zamknąć sprawę.
Ichigo podłamał się, nie umiejąc znaleźć argumentów, by
zmienić zdanie przyjaciółki. Nawet on miał wrażenie, że trafili na dead end.
6. Why I'm still here, or where could I go
-Wszystko w porządku, Ichigo? – Szatynka uśmiechnęła się zaniepokojona siadając przy chłopaku z kubkiem kawy. –Wyglądasz na zakłopotanego…
-Um… Wszystko w porządku, mamo.- Odparł cicho nie podnosząc nawet wzroku znad podłogi.
-Nie wyglądasz jakby to było nic wielkiego. Co Cię trapi? Może uda mi się Tobie pomóc?
-Pamiętasz jak mówiłem o tym klubie Rukii?
-Spraw paranienormalnych? Bycie młodym to jednak niesamowita zabawa.
-Tata kiedyś wspominał, że w mojej szkole stała się tragedia… Z Rukią i resztą chcieliśmy rozwiązać tę zagadkę, ale ostatecznie trafiliśmy na dead end. Klub został rozwiązany.
-Ta tragedia jest strasznie stara, prawda?
-Starsza niż mama ma lat.- Zaśmiał się cicho wstając od stołu. –Szkoda, że nie udało nam się znaleźć ciała Inoue. Każdy powinien mieć prawo do prawdziwego grobu, a nie spoczywać nie wiadomo gdzie.
-Inoue? Tak nazywała się ta dziewczyna?
-Tak. Inoue Orihime.- Spojrzał się na nią zdezorientowany, nie rozumiejąc, czemu jego mama tak się uparła, by z nim rozmawiać.
-Znam jedną panią Inoue. Ciekawy zbieg okoliczności.
-Znasz? Kogo?
-Chyba nazywała się Minako Inoue. Ma ślicznego syna Tamakiego. Taki słodki chłopiec, prawie tak słodki jak Ty.
-Skąd ją znasz?
-Spotykam ją czasem w klinice Twojego ojca. Chyba jutro ma znowu przyjść na wizytę kontrolną…
Uśmiechnęła się znacząco, pozwalając, by Ichigo wyszedł z kuchni bez słowa. Znała swojego syna w każdym aspekcie. Nawet jeśli on nie podejrzewa, że wie o jego unikatowych zdolnościach. Zazwyczaj nie musiała nic mówić, bo jej syn potrafił sobie poradzić z nachalnymi duchami bez dodatkowej pomocy, ale tym razem sprawa musiała być dużo cięższa skoro nawet nie udawał, że coś go gryzie. Przywykła, że Ichigo próbuje grać twardego i samowystarczalnego nastolatka, choć w głębi serca jest miły i uczynny. Nikogo nie potrafi ignorować, szczególnie słabszego.
-Mam nadzieję, że nie wpląta się w jeszcze większe tarapaty, niż przyjaźń z Rukią i Renjim. Mój chłopiec jest za miły i za bardzo się przejmuje sprawami, na które nie ma wpływu…- Mówiła pod nosem popijając swoją kawę. Nie chciała na głos powiedzieć, że w sumie ma to po niej, bo ona także nie potrafiła ignorować innych.
Ichiga zaś biegł przez miasto w stronę dzielnicy, w której zamieszkiwała rodzina klanu Kuchiki, mając nadzieję, że Rukia go nie wyśmieje ani nie wyrzuci za uporczywe trzymanie się sprawy, która skróciła jej przygodę detektywa. Nie mógł się jednak poddać. Renji miał rację i Orihime zasługiwała, by odzyskać spokój.
Kiedy dobiegł do bramy, która odgradzała posesje rodziny Kuchika od normalnych ludzi, zawahał się przez moment,łapiąc oddech. Nigdy nie był w środku. Jakby miał być szczery, znał adres, ale nigdy nawet nie zbliżał się do murów. A jednak teraz stał przed nimi z palcem przyciskającym czerwony guzik. Czuł jak pot spływa mu po twarzy deformując mu zmysł wzroku. Może jednak powinien zadzwonić…
Usłyszał trzask w głośniku, który sygnalizował, że ktoś właśnie podniósł słuchawkę i patrzy się na ekran oceniając, czy w ogóle warto się do niego odzywać. Modlił się, by odpowiedź była twierdząca.
-Rezydencja państwa Kuchiki. W czym mogę pomóc?- Ton kamerdynera zdawał się dodawać kilka nieprzyjemnych epitetów, ale postanowił to zignorować. Nigdy nie był fanem bogatych ludzi i ich dziwnej nieprzystępności.
-Dzień dobry, nazywam się Kurosaki Ichigo. Jestem kolegą ze szkoły Kuchiki Rukii. Zastałem ją?- Próbował brzmieć naturalnie, ale jego głos łamał się co chwila ukazując zdenerwowanie.
-Proszę poczekać.
Kolejne trzeszczenie stłumiło dalszą wypowiedź. Podenerwowany wpatrywał się w żelazną bramę zastanawiając się, czy na pewno dobrze robi. Zadziałał instynktownie po opowieści matki, ale równie dobrze to może być zbieg okoliczności. Przecież nazwisko Inoue nie jest wcale takie rzadkie. Nim zdołał zatonąć w swoich depresyjnych myślach, brama się otworzyła ukazując w nich Renjiego i Rukię.
-Co chcesz, Ichigo? Myślałam, że spędzisz ten dzień na biadoleniu po zamknięciu sprawy.
Miał ochotę to skomentować, jednak powstrzymał się wiedząc, że ma rację. Gdyby nie jego mama, nadal by siedział przy stole analizując, gdzie popełnił błąd.
-Mam adres. Inoue Minako. Może to rodzina Orihime!
-Skąd go masz?- Renji spojrzał się z podziwem na nabazgroloną w pośpiechu kartkę.
-Z kliniki mojego ojca.
-Ukradłeś ojcu dane z prywatnej kartoteki?- Brunetka podniosła pytająco brwi, jednak na jej ustach gościł już drwiący uśmieszek.
-Tak jakbyś Ty tego nie robiła. To był ten jeden, jedyny raz. – Burknął chłodno, ruszając powoli w stronę przystanku autobusowego. – Jeszcze możemy rozwiązać tę sprawę.
-Mówiłam Ci, że on tego tak nie zostawi. Chociaż nie spodziewałam się, że ruszy do akcji tak szybko.
- A zwykł tygodniami się dołować. Nasz chłopiec dorasta.
Parsknęli śmiechem dołączając do poirytowanego rudzielca, który próbował ich zmotywować do przyśpieszenia kroku.
***
Wysiedli przy dzielnicy tuż za rzeką. Stały tu domy, które były podzielone na cztery mieszkania. Była to jedna z biedniejszych dzielnic Karakury, jednak w porównaniu do tych bogatszych miała więcej zieleni i więcej uśmiechniętych ludzi. Odszukali odpowiedni budynek i wspięli się po schodach do właściwego mieszkania. Rukia widząc wahanie u przyjaciela, nacisnęła dzwonek, czekając aż ktoś otworzy. Nie minęła minuta, gdy drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich kilkuletni chłopiec o brązowych włosach. Zaskoczony ich widokiem pisnął głośno, uciekając w głąb mieszkania. Zmieszani stali na swoich miejscach nie wiedząc, co się właściwie stało.
-Przepraszam za mojego syna. W czym mogę pomóc?- W drzwiach pojawiła się niska kobieta o łagodnym spojrzeniu, wycierająca dłonie o przewiązany fartuch.
-Dzień dobry, przepraszamy za najście, ale jesteśmy ciekawi czy jest Pani spokrewniona może z Inoue Orihime?- Rukia odparła spokojnie, wysuwając się na przód.
Ichigo już chciał coś powiedzieć, jednak ucichł, gdy poczuł łokieć Renjiego na swoim boku. Spoglądał na twarz kobiety, która zmarszczyła brwi rozmyślając nad słowami brunetki przez dłuższą chwilę. Potrząsnęła negatywnie jednak głową, bawiąc się swoimi dłońmi.
-Nie jestem. Jednak mój teść może coś wiedzieć. Dam wam adres do domu seniora, w którym się znajduje. Na starość stał się naprawdę zrzędliwy. Nawet mój mąż nie umiał go znieść, więc musieliśmy go oddać pod opiekę obcych. Chyba źle zniósł śmierć teściowej, chociaż ja nie wiem. Teść nie był zbyt rozmowny, wręcz straszliwie cichy.
Kobieta znikła w środku mieszkania zostawiając ich samym sobie. Spojrzeli na siebie niepewnie, tylko Renji zaśmiał się cicho opierając się swobodnie o ścianę budynku.
-Chyba nie sądziliście, że rodzina Orihime będzie miała po 20-30 lat? Wiadomo, że jej rodzice, czy rodzeństwo, musi być już w podeszłym wieku. A niby tacy mądrzy jesteście.
-Zamknij się. Każdy może zapomnieć o takim fakcie.- Ichigo burknął urażony rumieniąc się nieznacznie.
-Jak mogłam zapomnieć o tym, że ta tragedia stała się 50 lat temu. To oczywiste, że taka młoda kobieta nie wie nic o jakieś tam uczennicy, skoro nawet jej na świecie nie było. Chyba zaraziłam się Twoimi zarazkami, Ichigo.
-Wypraszam sobie! Wcale nie jestem taki głupi! Po prostu wreszcie na coś wpadliśmy. Znaczy, to zależy czy teść pani Inoue coś wie, czy nie… W każdym razie fajnie znowu prowadzić tę sprawę. Orihime też się ucieszy, gdy rozwiążemy tę zagadkę.
-Wreszcie gadasz jak człowiek.
-A jak wcześniej gadałem?
-Jak zombie.
-Przecież nie wołałem o mózgi!
-Ale tak się zachowywałeś.
-Uciszcie się. Nie jesteśmy w szkole.
***
Siwowłosy mężczyzna przegryzał już kolejny kęs swojej bułki spoglądając na nich z wyraźną niechęcią. Nie byli mile widziani, jednak uparcie siedzieli naprzeciw niego oczekując, że z nimi porozmawia. Ostrzeżenia kobiety, które wcześniej uważali za nadgorliwość, teraz wcale nie wydawały się przesadzone. Ten człowiek zdawał się nienawidzić całego świata, a najbardziej chyba siebie. Tak przynajmniej odczuwał to Ichigo, jednak uparcie milczał. Nie mogli zmusić człowieka do rozmowy nie ryzykując przy tym wyproszenia z ośrodka.
-Czego chcecie, gówniarze?- Oschły, pozbawiony wszelkiej łagodności głos odezwał się wreszcie, powodując u nich przebieg dreszczy.
-Chcieliśmy się dowiedzieć, czy znał Pan może Inoue Orihime.- Rukia odezwała się niepewnie. Nawet ona nie wiedziała jak się zachować z tym człowiekiem. Cała jej pewność siebie gdzieś uleciała, zostawiając zagubioną nastolatkę.
Mężczyzna odłożył powoli swoją bułkę. Jego twarz zmieniała powoli kolor na czerwony, a oczy mrużyły się coraz mocniej ukazując im gniew w najczystszej postaci. Wstał sięgając po swoją laskę i uniósł ją do góry szykując się do zadania ciosu. Zaskoczeni odskoczyli od stolika, nie wiedząc, co powinni zrobić i jak uspokoić pana Inoue.
-WY GÓWNIARZE! JESZCZE WAM MAŁO! JESZCZE CHCECIE NISZCZYĆ ŻYCIA?! MAŁO WAM!? MAŁO?! JA WAM DAM SENSACJĘ! JA WAM DAM!
Renji wybiegł z pokoju kierując się w stronę dyżurki pielęgniarek. Rukia zaś wybiegła za nim nie patrząc za siebie. Ichigo zaklął pod nosem, gdy laska uderzyła jego przedramię z siłą, o którą nie podejrzewał staruszka. Nie rozumiał tego wybuchu gniewu, jednak mógł jedynie podejrzewać, że ten mężczyzna naprawdę znał Orihime i do tej pory nie pogodził się z jej śmiercią.
-Panie Inoue, niech mnie Pan posłucha. Jestem medium. Widzę duchy, czy tego chcę czy nie. Pewnego dnia w szkole zobaczyłem dziewczynę, która przedstawiła się jako Inoue Orihime i poprosiła mnie, żebym dowiedział się jak zginęła, bo przez ten cały czas nie może opuścić tego świata, bo jej ciało nie zostało pochowane w odpowiedni sposób. Musi mnie Pan wysłuchać!
Staruszek cofnął się nieznacznie przyglądając mu się z nieufnością. Odłożył jednak laskę siadając z powrotem na swoje miejsce. – Jaki masz dowód, że mówisz prawdę?
-Dowód?
-Opisz mi tego ducha… Wszystko, co wiesz.
-Niezbyt wysoka, długie, karmelowe włosy i brązowe oczy, smukłe ciało i piersi, które przyciągają wzrok, ale przede wszystkim jej uśmiech. Jest zaraźliwy i taki… pokrzepiający. Przy niej człowiek zapomina o swoich problemach. Zaczyna wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Miała przyjaciółkę Isane-san. I adoratora, który ją naprawdę przerażał.
-Hime-chan jest w szkole? –Pobladł sięgając po szklankę z wodą.- Moja Hime-chan jest uwięziona w szkole?
-Tak… Nie może tego miejsca opuścić od 50 lat… Straciła już nadzieję, ale dzięki mnie to może się zmienić. Tylko, że jesteśmy w kropce. Nikt z pracowników, ani byłych uczniów nie chce za bardzo o tym rozmawiać. Wszyscy obarczają winą Orihime, a przecież to nieprawda! Isane-san powiedziała, że Orihime miała kilku adoratorów, w tym dozorcę…
-Moja siostra przed tą tragedią straciła apetyt i cały entuzjazm, który czuła przed pójściem do szkoły. A była taka wesoła i energiczna. Zawsze myślała najpierw o innych. Kochałem ją. Byliśmy sami odkąd nasi rodzice zginęli w wypadku… Byłem jej bratem, ale wychowałem ją niczym ojciec. Pod koniec przebąkiwała o nieprzyjemnym dozorcy, który ją przeraża, ale zawsze to zbywała mówiąc, że musi jej się wydawać, że skoro pracuje w szkole nie może być taki zły. Kiedy powiedziałem o tym policji stwierdzili, że go sprawdzą, ale dyrektor wziął jego stronę. Ochronił tego potwora!
-Niech się Pan tak nie denerwuje. Postaramy się pomóc. Orihime nic nie pamięta ze swojego życia, tylko strzępy informacji. Jednak myślę, że na tym etapie powinienem jej powiedzieć o tym, co wiem i może sobie przypomni. Mam jednak pytanie, czy Orihime wspominała o jakimś nieprzyjemnym miejscu, które było unikane przez uczniów?
Sora zamyślił się nad pytaniem chłopaka, kompletnie ignorując wrzaski pielęgniarek i Renjiego, który próbował im wytłumaczyć, że jeszcze niedawno dziadek naprawdę dostał szału, ale się uspokoił. Ichigo jedynie uśmiechnął się przepraszająco nie mając zamiaru wplątywać się w konflikt z pielęgniarkami.
Tak jak się spodziewał, ich przyjaciele zostali wyproszeni z ośrodka, on zaś dostał dodatkowe 15 minut na działanie. Staruszek wreszcie westchnął drapiąc się po głowie.
-Jestem już stary, niewiele już pamiętam z tamtych czasów, ale kiedy sam byłem w szkole, to zawsze uważałem kotłownię za nieprzyjemne miejsce. Szło się do niej w dół między rurami. Zawsze sobie żartowałem do Hime, że to idealne pomieszczenie na kręcenie horrorów.
-Dziękuję. Jeśli nam się uda, powiadomimy Pana.
-Dziękuję, że pomagasz mojej siostrze. Pozdrów ją ode mnie.
***
-Kotłownia? – Ukitake sensei strapił się wyraźnie idąc przed nimi w stronę nieużywanej przez uczniów części budynku. –Nasza kotłownia jest na równi z parterem. Nie idzie się do niej pomiędzy rurami, Kurosaki-san.
-Tak mi powiedziano… Może coś się zmieniło przez te 50 lat? – Zasugerował nieśmiało spoglądając błagalnie na Rukię.
-Uważam, że powinniśmy przejrzeć stare plany szkoły. To może być klucz do rozwiązania zagadki.
Ukitake otworzył drzwi do niewielkiego pomieszczenia, gdzie znajdował się piec i kilka narzędzi do mniejszych i większych napraw. Żadnych schodów, żadnych drzwi. Zwykłe pomieszczenie z kilkoma rurami.
-Ukitake sensei, prosimy! –Rukia podeszła do nauczyciela ze swoim błagalnym wzrokiem. Nie zamierzała się tak po prostu poddać, kiedy byli tak blisko.
-Dobrze, poczekajcie przed pokojem nauczycielskim, a ja poszukam starych planów szkoły.
Uśmiechnęli się z ulgą podążając wolnym krokiem na profesorem. Renji pogwizdywał cicho rozglądając się dokoła. Szkoła w weekend naprawdę wydawała się strasznie pusta i za cicha. Zatrzymał się nagle chwytając rudzielca za rękę.
-Co jest?!- Ichigo fuknął zaskoczony, odwracając się do przyjaciela.- Odbiło Ci?
-Jest obok ciebie Orihime?
-Hm?- Zamrugał zdumiony kilkakrotnie nim cofnął się o krok wyrywając się z uścisku. –Nie. Nie ma jej nigdzie.
-Nie uważasz, że to dziwne? Nawet wczoraj jej nie mogłeś znaleźć.
-Co sugerujesz, Renji? – Rukia wtrąciła się do rozmowy chłopaków, odczuwając ten sam niepokój.
-Pewnie słyszała jak mówiłem, że szkoła nam zabroniła węszyć i nie chce sprawiać problemów… Jak odnajdziemy miejsce jej pochówku, będzie nieźle zaskoczona.
-Cieszę się, że nie tracisz ducha w porównaniu do bardziej rozgarniętych ludzi. Jej brak może sugerować, że jej nie ma. Odeszła. A może przez cały ten czas nam kłamałeś?
-CO?! Co wy gadacie?! Nie wymyśliłbym sobie tej historii!
-Oj, co Wy się tak kłócicie? –Nauczyciel pojawił się raptownie ze zwiniętym rulonem papierów. – Uspokójcie się, wygląda na to, że mieliście rację. Pod aktualną kotłownią powinno być dodatkowe pomieszczenie… Ale pewnie zostało zalane.
-Można to jakoś sprawdzić?
-Hmm, pewnie stukając czymś ciężkim…
-Renji, zgłaszasz się, prawda?
-A właśnie, że nie!
Zawrócili do pustej kotłowni zastanawiając się jak dowiedzieć się, czy stara piwnica jeszcze jest pod nimi, czy jednak wszystko zostało zalane w czasie remontu. Ukitake wyciągnął telefon z kieszeni kontaktując się z głównym dozorcą, oni zaś stukali w podłogę nie mogąc usłyszeć tego upragnionego dźwięku.
-Ichigo-kun…- Orihime pojawiła się przy rudzielcu wyraźnie zasmucona, jednak była o wiele bardziej wyraźna niż dotychczas. W pomieszczeniu rozległ się krótki krzyk, gdy profesor upadł na podłogę wskazując ducha, którego już wszyscy mogli zobaczyć.
-Co się dzieje?- Zdezorientowany chłopak rozejrzał się po pobladłych obliczach przyjaciół .
-Moje ciało jest pod nami… Zakopał moje ciało pod starym kotłem…- Wyszeptała zrozpaczona znikając.
7. But I hate you, I really hate you
Stał pobladły na holu wpatrując się tępo w miejsce, w którym jeszcze niedawno stała dziewczyna. Każda komórka jego ciała słyszała tę rozpacz, ten ból, którego nie dało się opisać znanymi mu słowami. Rozumiał też, dlaczego tak się wahał przed wyjawieniem jej prawdy, chciał ją chronić od tego… Od powrotu tych emocji, które nią targały w dniu jej śmierci. Była tylko niewinną nastolatką i nie miała podstaw, żeby nie ufać pracownikom szkoły, a jednak to właśnie tutaj spotkał ją tragiczny koniec. Była w takiej rozpaczy, że nie potrafiła nawet przebywać w jego towarzystwie. Postąpił słusznie, a mimo to wcale nie odczuwał radości.-Ichigo… To była ona?- Rukia podeszła do niego niepewnie, chwytając za rękę.
-Tak. To była Orihime… Wreszcie możecie ją zobaczyć. Nie oszalałem… Chociaż chyba to byłoby lepsze.- Odparł przygnębiony opierając się o parapet. - Powinienem odczuwać jakąś radość, ale nie potrafię. Ona cierpi… A ja nie umiem jej pomóc.
-Pomogłeś rozwiązując tę sprawę. Uwolnisz ją od tej wiecznej tułaczki. Teraz cierpi, ale to minie kiedy odzyska upragniony spokój. Byłeś prawdziwym bohaterem.
-Właśnie! A zawsze nim chciałeś być, co nie?- Renji podszedł do nich klepiąc go energicznie po ramieniu.
-Nie myślałem, że to będzie takie bolesne. Chyba jednak nie chcę być bohaterem.
Spojrzeli po sobie nie wiedząc, co powinni powiedzieć przyjacielowi, by go podnieś na duchu. Przez ten cały czas nabijali się z jego zdolności, ale teraz kiedy na własne oczy widzieli ducha, pewnie nie tak wyraźnie jak on, byli na straconej pozycji. Tutaj nie ma drugich szans.
-Rukia… Powiedz mi… Dlaczego po tym, jak się dowiedziałaś jak się nazywa, nie próbowałaś odnaleźć jej rodziny? Przecież to byłoby dla ciebie bardzo proste.
Rudzielec ją zaskoczył, nie spodziewała się, że tak szybko zacznie się zastanawiać nad tą kwestią. To prawda, że wypytanie rodzinny powinno być numerem jeden, ale ona nie potrafiła się do tego zmusić. Nie umiała powiedzieć im, żeby nękać ludzi, dla których ta tragedia była prawie końcem świata. Jak miała argumentować czemu zadają im kolejny ból, budzą wspomnienia, które próbowali zapomnieć, jeśli nie są policją, ani nikim ważnym? Są tylko nastolatkami, którzy chcieli pomóc przyjacielowi i jego znajomej.
-Chciałam zobaczyć, co sam wymyślisz. Nie mogłam dać Ci wszystkiego na tacy! Wreszcie to była twoja przyjaciółka. I dobrze się stało, bo pod koniec pokazałeś prawdziwego ducha walki o sprawiedliwość! –Trzepnęła go w bok próbując się zaśmiać, ale nawet ona wiedziała, że był to śmiech przez łzy.
-Ciekawe kiedy przyjdzie cała ekipa… Po tym jak Ukitake zobaczył Orihime pobiegł zadzwonić po policję i brygadę robotniczą, która może dostać się do starej kotłowni… Był nieźle wystraszony…
-Też byłeś… Nie codziennie widuje się ducha. – Rukia sapnęła oschle, spoglądając na migające syreny za oknem.- Zaraz się wszystko rozpocznie.
Spoglądali na wrzawę z boku, Ukitake razem z dyrektorem Aizen'em tłumaczyli coś policjantom, a robotnicy kuli posadzkę zastanawiając się, czy naprawdę jest to konieczne. Orihime się więcej nie pojawiła, by zmotywować nowe osoby do pracy, ale mimo tego nikt nie zamierzał przestać. Rukia co chwila słyszała nazwisko starego dyrektora i dozorcy. Jeśli naprawdę odkryją szczątki, to śledztwo może zostać wznowione, a były dyrektor pociągnięty do odpowiedzialności za utrudnianie śledztwa poprzednim razem. Wreszcie wystarczyło przeczesać każdy milimetr szkoły, by znaleźć jakiś ślad. Jednak szkoła silnie się broniła i wypierała swoją odpowiedzialność za całe zdarzenie.
Wysoki szatyn podszedł do nich z surowym wyrazem twarzy. Definitywnie nie był zadowolony z tego, co się działo, jednak nie mógł już nic na to zaradzić. Jego wzrok chodził od Kurosakiego do Kuchiki powodując u całej trójki dreszcze. Wszyscy wiedzieli, że z dyrektorem nie należy zadzierać i potrafił być naprawdę oschły dla uczniów jak i dla personelu.
-Zdawało mi się, że powiedziałem o zaniechaniu tego waszego śledztwa… A teraz jestem w sobotę, w mojej placówce i czekam aż banda robotników mnie oświeci, czy w tej szkole naprawdę znajdują się kości, czy też nie. Myślałem, że sobie wyjaśniliśmy, Kuchiki, o konsekwencji twoich poczynań.
-To nie był jej pomysł, tylko mój.- Ichigo zbliżył się do Aizena próbując opanować drżenie ciała. – Może mi Pan nie wierzyć, ale ja widzę duchy i widziałem ducha Inoue Orihime. Chcę by wreszcie odzyskała spokój. Nie obchodzi mnie to, co się stanie z byłym dyrektorem. Według mnie ponosi taką samą winę jak ten dozorca.
Renji i Rukia pobledli nie dowierzając w to, co właśnie ich przyjaciel powiedział. Nie były to oskarżenia, które można mówić bez konsekwencji, szczególnie w towarzystwie takiej osoby. Nie wiedzieli, czy powinni go uciszyć i błagać o przebaczenie, czy uciec i zostawić rudzielca na własną śmierć. Sytuacja wydawała się patowa z kilku przyczyn. Nim jednak ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, rozbrzmiał głos robotnika, który obwieścił dostanie się do starej kotłowni.
Aizen odwrócił się na pięcie nie mówiąc nic więcej. Oni zaś nieśmiało ruszyli za nim spoglądając się na stare i nadkruszone schody. Renji szturchnął ich po bokach wskazując na wywieszone na ścianie stare talizmany. Zaskoczeni zerwali jeden z trudem, próbując odczytać starą sutrę.
-Ciekawe co to może oznaczać?- Rukia marszczyła nos, próbując odczytać nieznane jej znaki.
-Pokażcie mi to. –Ukitake wyrwał im papier z rąk i obejrzał dokładnie.- To stare znaki na wyciszenie głosów z zaświatów. Wygląda na to, że dozorca podejrzewał, że jego ofiara może zostać duchem i postanowił się zabezpieczyć…
-Ale ja ją widziałem…
-Talizman musiał osłabnąć po zalaniu kotłowni. Tego nie przewidział.
-Czy to możliwe, że te talizmany powodowały amnezję u ducha? – Rukia wtrąciła się zafascynowana nową wiedzą.
-Całkiem możliwe. Nie były w stanie zamknąć ducha w podziemiach, ale faktycznie mogły wpłynąć na pamięć. Jeśli duch nie pamięta przeszłości, to nie ma powodu do agresji ani żadnych mocnych emocji. Przez to jest niewidoczny dla zwykłych ludzi, ale dla wytrawnego medium jak widać była widoczna.- Uśmiechnął się delikatnie chowając talizman w kieszeni spodni.
Cisza, która po tym zapadła, była tym rodzajem nieprzyjemnej ciszy, w której człowiek próbuje znaleźć argument, by odejść od towarzystwa. Ukitake wkrótce udał się w dół nadzorując pracę robotników. Tylko oni zostali na górze pogrążeni we własnych myślach, we własnych pytaniach. Renji zrezygnowany odszedł w stronę automatów z napojami, mając już dość tej napiętej atmosfery. Rukia podążyła za nim wzrokiem, jednak nie opuściła Ichigo.
-Powiedział ci coś?- Spytała się nieśmiało, wykręcając powoli swoje palce.
-Kto i co mi miał powiedzieć?- Chłopak odparł zdezorientowany, spoglądając na nią uważnie.
-Renji… O tym, co będzie po liceum…
-Nie… znaczy powiedział, że pewnie pójdziesz na jakiś uniwersytet, a Twoja rodzina znajdzie ci jakiegoś męża z dobrym rodowodem.
-Czyli nie powiedział ci żadnych konkretów?
-Nie.
-Nie zapytasz mnie o co chodzi?
Westchnął lekko poirytowany nie rozumiejąc, czemu akurat teraz brunetce się zachciało na jakieś dziwne zwierzenia. Wiedział jednak, że nie wygra z nią.
-To o co chodzi? Wyjeżdżasz za granicę?
Parsknęła śmiechem kręcąc energicznie głową. Wyglądał na to, że się rozluźniła nieznacznie pozwalając, by w jej oczach na nowo pojawiły się emocje.
-Wezmę ślub z synem jednego z ministrów.
-I pasuje ci to? Staniesz się żoną jakiegoś krawaciarza, który będzie kłamał normalnym ludziom, a Ty jako jego żona czasem będziesz proszona o wyrażenie opinii, co oznacza powtarzanie świętej racji tego wapniaka.
-To nie jest kwestia czy mi to pasuje, czy nie. Tak zostało zadecydowane i muszę spełnić oczekiwania rodziny, nawet jeśli najchętniej bym uciekła z tego domu. Boję się jednak, co by się stało z moją siostrą, gdybym coś takiego zrobiła. Jest chora, może w każdej chwili umrzeć, szczególnie teraz kiedy jest w ciąży.
-Jeszcze nie urodziła?
-Za miesiąc, jak wszystko dobrze pójdzie.
Ichigo nie skomentował tego, nie miał podstaw. Pochodził z normalnej rodziny i nie musi żyć w strachu, że jego decyzje wpłyną na życie jego sióstr. U Rukii wyglądało to inaczej. Była sierotą przygarniętą do wielkiej, szanowanej rodziny. Nie jest tam człowiekiem, a jedynie marionetką. Nie on jednak pociąga za sznurki i nie zna też marionetkarza, by zatrzymać ten chory taniec.
-A co z Renjim?
-Pozostanie moim osobistym ochroniarzem…
-To twoje życzenie?
-Myślisz, że jestem taka okrutna? Nie wiem czemu się na to zgodził, czemu w ogóle wysunął swoją kandydaturę.
Nie skomentował wypowiedzi przyjaciółki, mógł jedynie podejrzewać, dlaczego jego przyjaciel podjął taką decyzję. On sam nie potrafiłby trwać u boku osoby, którą kocha, nie mogąc z nią być. Dla niego byłoby to największą katorgą. Renji zaś bardziej cenił sobie świadomość, że Rukia jest bezpieczna, nawet jeśli to nie on ją uszczęśliwia.
Z kotłowni wyszedł podenerwowany dyrektor, który coś krzyczał do telefonu, zostawiając zamieszanie za sobą. Po chwili w drzwiach pojawił się jeszcze bledszy niż zwykle Ukitake podchodząc do nich niepewnie.
-Znaleźliśmy ludzkie szczątki… Do końca sądziłem, że to nieprawda. Przecież uczyłem się w tej szkole… A jednak…
-Najciemniej pod latarnią…- Rukia mruknęła cicho pod nosem, spoglądając nadąsana na rudzielca, który trząsł się nieznacznie pod wpływem emocji.
-Dyrektor Yamamoto definitywnie będzie musiał odpowiedzieć za to… Nie mogę w to uwierzyć… Przez tyle lat… Przez tyle lat pod naszymi nogami spoczywały zwłoki… -Ukitake strapiony odszedł w sobie znanym kierunku zostawiając nastolatków samych sobie.
-Pójdę poszukać Renjiego… -Brunetka odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę automatów.
Ichigo spojrzał się za nią nie wiedząc, co właściwie powinien myśleć. Chciał pomóc Orihime w odnalezieniu jej ciała, chciał pomóc jej wreszcie odejść z tego świata, ale potrafił czuć tylko gorycz. Nie zasłużyła na to. Nie tylko na taką śmierć, ale na to, by przez tyle lat spoczywać w takim miejscu stając się powoli kolejną miejską legendą. Nie wiedział do kogo ma żal, czy do dyrektora, który bardziej szanował swoją pozycję, czy może do brata Orihime, który się po prostu poddał, gdy nie potrafił otworzyć już żadnych drzwi, by dowiedzieć się prawdy.
-Kurosaki-kun?- Orihime pojawiła się obok niego przyglądając mu się z niepokojem. –Wszystko w porządku?
-Dlaczego się mnie o to pytasz? Przecież to nie powinno mieć znaczenia. Spełniło się Twoje marzenie, wreszcie możesz odejść…
- To wcale nie tak… Przepraszam… Byłam egoistyczna prosząc Cię o coś takiego. Od wielu lat nie miałam z kim porozmawiać aż spotkałam Ciebie. Bardzo się ucieszyłam mogąc spędzać z Tobą czas… Tak bardzo, że czasem zapominałam, że jestem jedynie duchem… Przez te ostatnie dni bałam się dowiedzieć prawdy… Bo wiedziałam, ze wtedy będę musiała się z Tobą rozstać, że już nie będę mogła z Tobą porozmawiać, pośmiać… Przepraszam, jestem taka egoistyczna… Powinnam się cieszyć, że wreszcie będę mogła opuścić ten budynek, ale spotkanie Ciebie było najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła…- Łkała cicho, chowając twarz w dłoniach.
Powiedzenie, że był w szoku, byłoby nieporozumieniem. Jakaś część niego cieszyła się z jej słów, że ona także przywiązała się do niego tak samo, jak on do niej, ale z drugiej strony to od samego początku nie miało sensu. To nie był jakiś film, w którym zakochani mimo przeciwności losu mogą być razem. Ona jest duchem, a on żywym człowiekiem. Nawet jeśli ją kochał, to nie miał zamiaru dla niej umierać. Nie był typem Romea, który umiera dla Julii. Był jeszcze młody, za młody, by przekreślić całe swoje życie dla swojej pierwszej miłości.
-Wiem, że nie powinnam Ci tego mówić… Jestem okropna… Ale dziękuję, Ichigo, że dałeś mi smak pierwszej miłości. Dziękuję.
Jej postać zaczynała ponownie znikać, jednak tym razem wiedział, że jest to pożegnanie. Nigdy więcej jej nie zobaczy, nie usłyszy jej głosu, nie będzie dla jej dobra biegał po mieście zaczepiając obcych ludzi… Czuł jak łzy cisną mu się pod powiekami choć bardzo próbował je powstrzymać, wmówić sobie, że to wcale go nie rusza, że to nie jest smutne.
-Żałuję, że nie urodziłem się wcześniej… Gdybym żył w Twoich czasach… Definitywnie bym Cię ochronił… Definitywnie byłbym Twoim bohaterem!
Uśmiechnęła się delikatnie podchodząc do niego i wtulając się. Odwzajemnił jej gest czując wyraźnie jak jego dłonie z każdą chwilą tracą oparcie. Znikała z jego życia tak samo szybko, jak się pojawiła, a mimo to wywróciła wszystko do góry nogami. W desperackim odruchu pocałował ją nieśmiało łudząc się, że to powstrzyma ją przed zniknięciem, że da im więcej czasu, by porozmawiać, by powiedzieć sobie to wszystko, co krążyło im w sercach.
Los jednak nie był dla nich łaskawy. W momencie gdy otworzył ponownie oczy, zobaczył jedynie jej zanikającą postać, by wreszcie pozostać samemu na holu tylko z samym wspomnieniem o dziewczynie, która szukała prawdy o swojej śmierci. Nie powstrzymywał już łez, stał w ciszy patrząc na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Orihime uśmiechając się do niego.
- Kocham Cię… - Mruknął pod nosem opierając się o parapet.
Nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Wrócić do domu i uznać, że to wszystko się naprawdę nigdy nie zdarzyło. Poczekać aż ktoś się pojawi i powie mu, co ma zrobić. Czy może po prostu wyskoczyć przez okno i jednak stać się tym Romeo.
-Ichigo… Chyba powinniśmy stąd iść. Zaraz tu może rozpętać się prawdziwe piekło i nie sądzę byś chciał się znaleźć w jego centrum jako dziwny dzieciak, który widzi duchy. – Rukia podeszła do niego, nie komentując jego stanu.
Spojrzał się na nią beznamiętnie odpychając się do przodu, podążył powoli za nią. W głowie miał kompletną pustkę, wszystko wokół niego przestało mieć znaczenie. Nie obchodziło go czy zostanie pośmiewiskiem miasta, czy może bohaterem, który pomógł rozwiązać 50 letnią zagadkę. Brunetka milczała obserwując go kątem oka. Jego stan ją niepokoił jednak nie wiedziała, co mogła mu powiedzieć, by go pocieszyć. Nie umiała sobie wyobrazić bólu definitywnego rozstania z kimś, kogo się kochało w ten szczególny sposób. Nie rodzica, czy członka rodziny, ale obcego człowieka, który staje się dla nas dużo bliższy niż się tego spodziewamy.
Gdy opuścili budynek szkoły, zobaczyli jak na jego plac wjeżdża limuzyna i kilka samochodów dziennikarskich. Sensacja roku właśnie została wywęszona. Najpewniej jakiś robotnik zrobił akcję „uprzejmie donoszę”. Nie zatrzymali się jednak, by podziwiać powstający cyrk. Skierowali się prosto w stronę swoich domów, mając nadzieję, że już nie będą musieli wracać do tej historii.
***
W poniedziałek rano cała szkoła wrzała od nowych wiadomości. Wycieczki uczniów w stronę kotłowni były tak liczne, że nauczyciele musieli, mimo zamkniętych szczelnie drzwi, pilnować, by nikomu nie przyszło do głowy siłą wedrzeć się do zakazanego pomieszczenia.
Rukia wraz z Renjim do samego dzwonka czekali przy szafkach na buty na rudzielca, jednak on nigdy się nie pojawił. Zmartwieni ruszyli w stronę swojej klasy odpowiadając coś odczepnego do Keigo i Mizuiro, którzy wyraźnie byli zainteresowani nieobecnością przyjaciela.
-Jak myślisz… Wszystko z nim w porządku?
Skoro go nie ma, to raczej nie. Dopóki jest w domu nic mu raczej nie grozi. Nie sądziłam, że rozstanie z nią zrobi na nim takie wrażenie. Wiedziałam, że ją lubi, ale kto by pomyślał, że aż tak.
-Gdyby była żywa, pewnie zostaliby parą…- Mruknął cicho wiedząc dobrze jak się Ichigo czuje.
-Los bywa okrutny.
-Prawda.
Weszli do klasy, gdzie powitała ich wrzawa i mnóstwo pytań dotyczących ostatniego znaleziska. Mimo wszystko wszyscy wiedzieli, co robili po lekcjach i dla uczniów byli najlepszym źródłem odpowiedzi. Tylko jak opowiedzieć o dziewczynie, której istnienie było dużo mniej ważne niż pozycja społeczna byłego już dyrektora?
***
-Ichigo? Naprawdę nie chcesz iść do szkoły? Wiesz, że nie powinieneś opuszczać zajęć. – Kobieta wślizgnęła się do zaciemnionego pokoju, przyglądając się swojemu dziecku z niepokojem. – Wiem, że ta cała historia Tobą wstrząsnęła, ale, Ichigo, całe życie przed Tobą, nie powinieneś się poddawać. Jeszcze kiedyś spotkasz kogoś, kto równie mocno wstrząśnie Twoim światem.
-Nie wiem, mamo… Chciałbym w to wierzyć, ale teraz nie jestem w stanie. Wiem, że dobrze zrobiłem, ona na to zasłużyła, ale moje serce tak boli. Mam wrażenie, że coś mnie rozrywa od środka… To takie niesprawiedliwe…
-Wiem, słonko. Ale tak czasem bywa… Nie zawsze nasze uczucia są odwzajemnione, czy właściwe. Czasem musimy iść dalej i zapomnieć o nich. Życie to nie zawsze słodka bajka, w której twoja sympatia odwzajemni uczucia. Czasem musimy nauczyć się żyć z tym bólem i pozwolić sobie, by poczuć to na nowo z inną osobą. – Cmoknęła go w policzek, mając nadzieję, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym na nowo się uśmiechnie.
8. Repeat after me now R-O-M-A-N-C-E-E-E
Od pamiętnych wydarzeń minęło 15 lat. Miasto powoli zapominało o szkolnej tragedii i zmierzało ku nowym wyzwaniom. Ichigo po liceum dostał się na studia medyczne. Kariera lekarza nie była jego marzeniem, ale wydawała mu się pewniejszą ścieżką, niż kariera pisarza, której pragnął.
Z każdym mijanym rokiem wspomnienie jego licealnej miłości zacierało się. Nie miał wreszcie żadnych zdjęć z dziewczyną, czy pamiątek. Serce z czasem zaczęło popuszczać i powoli wrócił do dawnego siebie zaczytując się w kolejnych książkach. Nie zauważył nawet, kiedy jego dar widzenia duchów osłabł na tyle, że wyczuwał jedynie ich obecność i nic poza tym. Z nikim nie rozmawiał, nikogo nie widział, niczego nie dotykał. Wreszcie stał się normalnym członkiem społeczeństwa.
Mógł się nareszcie cieszyć życiem takim, jak wszyscy. Nie oznaczało to, że nagle stał się ekstrawertykiem zabawiający się wśród ludzi różnej maści. Po prostu nie unikał już wypadów do świątyń czy na cmentarze.
Westchnął ciężko odchylając się na fotelu. Kolejny dzień pełen pacjentów, którzy traktowali go jak psychologa, któremu mogą wyżalić się z wszelakich problemów. Bycie osiedlową kliniką ma swoje wady i zalety. Lubił swoich pacjentów i radowało go, że z reguły cieszą się dobrym zdrowiem, ale czasem naprawdę miał dość wysłuchiwania historii życia starszej społeczności. Niemożność otworzenia buzi do kogokolwiek, wydaje się być naprawdę straszną przyszłością.
-Onii-chan, obiad. - Yuzu weszła do gabinetu ze swoim typowym uśmiechem.
-Już idę. Wywieszę tylko kartkę, że mamy przerwę, póki nie ma żadnego pacjenta. - Wstał z krzesła ruszając ku wejściu do kliniki. Yuzu stała obserwując go uważnie.- Ty dzisiaj robiłaś posiłek, czy mama?
-Mama. Stwierdziła, że dawno nie robiła i czas to zmienić. Marudzi, że traktujemy ją jak niepełnosprawną.
-Złamana noga jest poniekąd niepełnosprawnością. - Zaśmiał się cicho przekręcając zamek w drzwiach.
-Onii-chan!!- Naburmuszyła się idąc przodem.- Nic dziwnego, że nie masz dziewczyny, skoro mówisz takie rzeczy! Rodzice się martwią, że zostaniesz sam jak palec.
-Znowu ten temat? Jeszcze kilka miesięcy temu miałem dziewczynę i nikomu się nie spodobała. - Burknął pod nosem chowając ręce do kieszeni.
-Poza wyglądem to ona nie miała nic do zaoferowania!- Yuzu odparła usprawiedliwiająco. Próbowała polubić dziewczynę swojego brata, ale nie umiała. Czuła się upokorzona po każdej ich rozmowie, więc w pewnym momencie przestała się starać.
-Nie każdy musi być taki mądry jak Ty. - Wzruszył ramionami, nie widząc tak naprawdę problemu. Nie planował związku na stałe. Nie chciał po prostu wracać do swojego pustego mieszkania i oglądać telewizji w samotności. Czasem łatwiej było kogoś mieć, nawet jeśli rozmowy nie wyglądały tak, jakby się chciało. Kierował się głównie wzrokiem wybierając potencjalne dziewczyny. Nie chciał się za mocno angażować w związki, bo i tak nie miał za dużo czasu przez swoją pracę. Jego ojciec nie był już młody, więc nie bywał tak często w klinice. Szczególnie po tym jak przez nieuwagę źle wydał lek. Nie chciał nikogo narażać na niebezpieczeństwo przez swoją starość.
-Jak tak dalej pójdzie, to do końca życia będziesz sam!- Jęknęła zrozpaczona, nie wiedząc jak przekonać Ichigo do zmiany podejścia.
-Przyjdziesz wieczorem do kliniki? Umówiłem się z Renji'm na picie i chciałbym wyjść godzinkę wcześniej. - Kompletnie zignorował dramat związkowy zaczynając nowy temat.
-Mogę przyjść. I tak o tej godzinie rzadko ktoś nas odwiedza. - Skrzywiła się wyraźnie niezadowolona z podejścia brata do swojego życia.
-Dzięki, Yuzu. Jesteś najlepsza. - Poczochrał jej włosy wyprzedzając ją w salonie, by usiąść przy stole.
-ONII-CHAN!!
***
Usiadł przy stoliku dając przy okazji znać kelnerce, by przyniosła mu piwo. Renji już siedział popijając swój alkohol i jedząc sashimi. Jego przyjaźń z Renj'im przetrwała te wszystkie lata wprawiając go w zdumienie. Nie sądził, że uda mu się utrzymać licealne przyjaźnie. Z Rukią kontakt się urwał po jej ślubie. Mimo wszystko zadawanie się z plebsem nie było mile widziane, jeśli nie byli częścią służby.
-Spóźniłeś się.- Renji mruknął znad talerza, uśmiechając się mimo wszystko.
-Miałem pacjenta z rozwaloną głową, więc wiesz. Musiałem go poskładać do kupy. - Zaśmiał się, dziękując kelnerce za napój.
-Bohater osiedla z Ciebie. Aż dziw, że ten nerd stał się poważanym lekarzem.
-Nie przesadzaj.- Prychnął rozbawiony popijając alkohol. - A jak tam Twoja praca?
-Nudna. Rukia daje do wiwatu służbie, nic jej nie pasuje, czyta tylko multum gazet. Próbuje się orientować w tym, co się dzieje w kraju i zagranicą. Czasem mnie to przeraża, ale jej mąż jest z niej zadowolony. Może to nie jest wymarzony związek zbudowany na miłości, ale szanują się i chyba przyjaźnią. Trudno wyczuć.
-Czyli Rukia nadal nie wychodzi z posiadłości?
-Wychodzi jak jedzie odwiedzić siostrę. Ale to wszystko. - Wzruszył ramionami dopijając kufel.
-Nie próbowałeś jej przekonać, że powinna wyjść do ludzi? Przecież ona tam zdziczeje...
-Da sobie radę. Jest inteligentna i wie, co robi. Ja za to kompletnie nie wiem, co jej chodzi po głowie. Mogę się jedynie cieszyć, że wróciłem do służby.
-Rukia i jej humor to powinna być miejska legenda.
Zaśmiali się oboje stukając się kuflami i zatapiając się w dalszej rozmowie o swoich przyjaciołach. Ichigo w dalszym wypadku podziwiał to, co się działo w życiu przyjaciół. Renji wiernie służył Ruki i ani razu nie dał po sobie poznać, że jej małżeństwo jest mu w niesmak. Problemy zaczęły się w momencie, gdy Renji na jednej z ich imprez poznał kobietę, która omotała go na tyle, że postanowił się z nią związać. O ile większość przyjaciół czerwonowłosego była uradowana jego szczęściem, to Rukia nie podzielała ich opinii do tego stopnia, że prawie go zwolniła, na szczęście jej mąż zawiesił go w służbie do momentu aż ochłonie i zrozumie, że Renji nie zrobił nic złego.
Ichigo miał mieszane uczucia, co do całej sytuacji. Zawsze kibicował przyjaciołom i liczył na ich happy end, nawet jeśli nie całkowity, to przynajmniej częściowy. Jednak ich uczucie nigdy nie miało możliwości rozwoju i zostało przyhamowane zanim w ogóle zdążyło rozkwitnąć. Lubił Rukię i uważał, że pasowali do siebie z Renji'm, w jakiś dziwny sposób dopełniali się. Z drugiej strony lubił też Rei, nową dziewczynę Renji'ego. Nie była tak wybuchowa i nieprzewidywalna jak Rukia, ale kontrastowała z Renji'm spokojem i inteligencją, i wbrew pozorom nie była nudna. Miała swój pazur, który pokazywała, gdy ktoś jej zalazł za skórę. Zasługiwała na kogoś, kto by ją pokochał za to, jaka jest, a nie okłamywał. Nie miał jednak prawa się wtrącać.
-A Ty nadal nie masz dziewczyny? Może zamiast rozglądać się za cyckami, rozejrzysz się za kimś po prostu miłym?
-Nie moja wina, że wzrok to u mnie podstawa. - Wzruszył ramionami, prychając pod nosem.
-Stary, cycki to nie wszystko. A dobre chociaż w łóżku?
-HA?! A co Cię to?! Czyżbyś chciał zdradzić Rei?
-Z ciekawości pytam. Moje potrzeby są kompletnie zaspokajane. Rei jest bardzo namiętna w tych sprawach.- Spojrzał się na niego ze znaczącym uśmieszkiem.
-Pierdol się. - Burknął poirytowany. - Cycki nie zawsze idą w zgodzie ze zdolnościami łóżkowymi.
-Wiedziałem. - Zaśmiał się głośno kiwając na kelnerkę, by przyniosła kolejne napoje.
-Jesteś najwredniejszym przyjacielem jakiego znam.
-Jestem Twoim jedynym przyjacielem. Wszyscy inni Cię zostawili.
Spojrzał się na niego morderczo, nie mając nawet sił, by walczyć. Wreszcie była to prawda i większość jego przyjaciół wyjechała z Karakury w poszukiwaniu lepszego życia w większych miastach.
***
Czwartek, jak każdy dzień tygodnia, przynosił to samo w tym okresie. Ciepłą pogodę i kilku starszych klientów, którzy przychodzą zbadać się profilaktycznie przed udarem, bo przecież jest tak gorąco. Ichigo cierpliwie badał i słuchał swoich pacjentów, aż nastała popołudniowa stagnacja. Przeglądał kartoteki i uzupełniał historie chorób w ogólnej kartotece internetowej, gdy usłyszał dzwonek od drzwi. Spojrzał na zegarek marszcząc brwi.
O tej porze mało kto przychodził do kliniki, czasem tylko kobiety z dziećmi. Nie mógł jednak zignorować faktu, że za jego gabinetem ktoś jest i najpewniej oczekuje jego pomocy. Może nawet nie tylko w słuchaniu o trudach życia.
Otworzył powoli drzwi spoglądając na rząd krzeseł. Na ich końcu siedziała zapłakana licealistka z długimi kasztanowymi włosami. Trzymała się kurczowo za nogę, próbując chyba opanować ból, który ją rozrywał. Zakaszlał próbując zwrócić jej uwagę.
Odwróciła się ku niemu, pociągając głośno nosem. Nabrała kilka głębszych wdechów, zanim zmobilizowała się do wstania i ukłonienia się.
-Przepraszam, że przeszkadzam! Zobaczyłam znak kliniki i jakoś z automatu tutaj weszłam!- Mówiła chaotycznie, poprawiając swój nadszarpnięty mundurek.
-Co Ci się stało w nogę?- Podszedł do niej kompletnie ignorując jej słowa. Teraz był skupiony na przyczynie, przez którą płakała.
-Ja... Ja nie mogę. Nie stać mnie na wizytę...- Wymamrotała speszona, odciążając wyraźnie nogę przy staniu.
-To nie ma znaczenia. Jesteś w bólu i potrzebujesz medycznej pomocy, więc Ci jej udzielę. Nie byłbym lekarzem, gdybym Cię wyprosił tylko dlatego, że nie masz pieniędzy. -Wziął ją na ręce, zabierając do gabinetu. Położył na kozetce i zdjął but z chorej nogi. Macał ją w celu znalezienia oznak złamania. Dziewczyna jęczała z bólu zagryzając dłoń, żeby nie krzyczeć, próbowała też ze wszystkich sił trzymać nogę na swoim miejscu. - Masz złamane kości w stopie. Będę musiał Cię wsadzić w gips. Coś Ci upadło na nogę?
Zaprzeczyła ruchem głowy, próbując złapać oddech. Dopiero teraz przyjrzał się jej z bliska i poczuł jakby coś go strzeliło. Wspomnienia wróciły z odmętów pamięci, o duchu w liceum i o jej martwych oczach, które zdradzały jej prawdziwy stan. Tym razem jednak spoglądał na żywe spojrzenie, które wyrażało przerażenie i skrępowanie za razem.
-Orihime...- Wymamrotał zdębiały, nie mogąc się nawet ruszyć.
Dziewczyna przychyliła głowę w zaintrygowaniu. Uśmiechnęła się nieśmiało, co podkreślało tylko jej kwitnący rumieniec.
-Skąd pan doktor zna moje imię?
Zamrugał kilkakrotnie orientując się, co właśnie zrobił. Speszony zakaszlał kilkakrotnie uśmiechając się zalotnie.- Zgadywałem. Pasuje do Ciebie to imię. To powiesz mi, co się stało z Twoją nogą, że jest w takim stanie?
-Najechał na mnie motocyklista. Niestety nie zdążyłam go uniknąć.
-To tłumaczy czemu wszystkie są złamane. Zrobię Ci opatrunek i będziesz jak nowa po miesiącu. Będziesz musiała jednak oszczędzać się, jak tylko się da. Najlepiej byłoby zostać w domu, ale wyglądasz mi na wzorową uczennicę, która nie chce opuścić za dużo zajęć, więc powiedzmy 2 tygodnie w domu i potem możesz wrócić do szkoły.
Orihime kiwała głową na znak, że rozumie jego polecenia, ale jej twarz wyrażała strapienie. Raczej nie była zadowolona z wyroku, choć usilnie próbowała zamaskować swoje prawdziwe uczucia.
-Dam ci leki przeciwbólowe, jak jednak coś się będzie działo, to przyjdź. -Powiedział służbowo, starając się opanować swoje emocje.
-Nie wiem jak Panu dziękować za pomoc! Jak tylko zdobędę pieniądze, na pewno zwrócę!- Zawstydzona kłaniała się co chwilę ściskając w dłoni buteleczkę z tabletkami, jakby od tego zależało jej życie.
-To nic wielkiego. Cieszę się, że mogłem pomóc. Masz kogoś, kto by Cię odebrał?
Pobladła gwałtownie spuszczając głowę. Zagryzała wargę rozmyślając nad swoimi opcjami. Ichigo coraz bardziej czuł się niepewnie z tym, co się właśnie działo. Miał wrażenie, że cofnął się w czasie i zaraz się dowie, że Orihime nie może opuścić jego kliniki, bo jest duchem.
-Zadzwonię po przyjaciela, może będzie w stanie mnie odebrać. - Powiedziała cicho wygrzebując z torby telefon.
Wolał nie pytać, czy ktoś z rodziny nie może jej odebrać. Do tej pory pamiętał cios Sory i gniew w jego oczach. Odsunął się od niej dając jej potrzebną przestrzeń do rozmowy. Sam zaś spoglądał na swoje biurko zastanawiając się czy powinien założyć jej kartę. Nie mając nic do stracenia wpisał do ogólnej bazy jej imię i przypuszczalne nazwisko mając nadzieję, że jednak się myli, że przeszłość wcale nie postanowiła zawitać do niego na nowo. Jednak w bazie znalazła się kartoteka założona 15 lat temu. Inoue Orihime urodziła się kilka miesięcy po tym, jak pożegnał się ze szkolnym duchem. Jedynaczka, wychowuje ją jedynie matka. Ojciec nieznany.
-Przyjedzie po mnie za 15 minut, więc przeniosę się do poczekalni, żeby panu doktorowi nie przeszkadzać więcej niż już to zrobiłam.- Uśmiechnęła się promiennie, próbując wstać, jednak on szybko do niej podszedł podpierając ją na swoim ciele.
-Pamiętaj, żeby nie przeciążać nogi. - Odparł spokojnie, prowadząc ją drugiego pomieszczenia.
Orihime spoglądała się na niego z wdzięcznością, mrucząc coś pod nosem. Ichigo miał ochotę krzyczeć. Nie miał żadnych dowodów, że ta Orihime to wcielenie tamtej, ale ten wygląd nie mógł być przypadkiem. Były kropka w kropkę takie same, daty też się pokrywały.
Bogowie naprawdę mieli spaczone poczucie humoru. Może faktycznie powinien przestać wiązać się z kim popadnie i aktualnie postarać się być dobrym człowiekiem. To musiała być kara za to, że czegoś nie zrobił, a powinien.
Nie minęło 15 minut, gdy do kliniki wparował spanikowany wysoki brunet.
-Hime-chan!!- Podbiegł do niej, chwytając jej twarz w swoje dłonie i przyglądając się jej uważnie. - Co się stało?!
Dziewczyna rozpromieniła się kładąc dłonie na jego, by dać mu znać, że wszystko jest w porządku.
-Wiesz jaka niezdarna jestem. Nie zauważyłam motocyklisty i przejechał mi po nodze. Miałam szczęście, że doktor Kurosaki pomógł mi mimo braku pieniędzy.
-Hime-chan...- Jęknął zrozpaczony nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Skierował wzrok na rudzielca i ukłonił się z wdzięcznością. - Ile ten zabieg kosztował? Ja zapłacę...
Ichigo podniósł rękę, by go uciszyć.- Nie trzeba. Była w wielkim bólu, więc zrobiłem to, co należało zrobić. To wszystko. Nie może przeciążać nogi, więc jakbyś mógł przypilnować, żeby nie kombinowała za dużo z chodzeniem, byłoby super.
-Oczywiście! Hime-chan, zadzwonię do Twojej pracy i powiem im o Twojej sytuacji. Damy radę.
Teraz rozumiał skąd takie strapienie u dziewczyny. Martwiła się o swoją pracę i to, że przez cały miesiąc nie dostanie ani grosza na swoje wydatki. Dla nastolatków to zazwyczaj ciężka sytuacja, szczególnie z niekompletnych rodzin.
Pożegnał ich siląc się na profesjonalny uśmiech. Ostatnie co chciał zobaczyć, to Orihime w objęciach innego faceta, a jednak wzrok go nie mylił. Byli parą, a on był starym zgredem i podrywanie licealistki to przestępstwo. Wolał nie myśleć o reakcji jego rodziny, gdyby zrobił coś tak głupiego.
Nie był wreszcie bogatym lekarzem poruszającym się po mieście najdroższym mercedesem. Był osiedlowym lekarzem, który ledwo wiąże koniec z końcem i oszczędza na jedzeniu stołując się w swoim rodzinnym domu.
A podobno kariera lekarza jest taka fajna i opływająca w majątek, o którym śnią wszyscy, którzy lekarzami nie są.
-Dlaczego akurat ja? - Powiedział cicho zamykając kartotekę dziewczyny.
Witam
OdpowiedzUsuńChoć wiem, że szansa na to , że autor to odczyta jest nikła to chciałabym tylko powiedzieć, że absolutnie uwielbiam tą historię.
Nadal po tylu latach braku kontynuacji mam wciąż nadzieję, że pojawi się nowa część.
Mam tu wszystko co kocham; romans, tajemnica, dobrze oddanych bohaterów.
Nie mogę się doczekać gdy dowiem się kto był mordercą, osobiście mam pewne spekulacje oraz na pojawienie się Ulquiorri (jestem jego dziką fanką).
Będę tu zaglądać co jakiś czas by sprawdzić czy pojawi się rodział i odświeżyć moją miłość do tego ff.
Pozdrowienia cieplutko
W takim momencie grzechem jest ucięcie historii.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że tak szybko znajdą jej ciało. Myślałam, że pojawia się jakieś przeszkadzajki w śledztwie.
Ukitake jako nauczyciel podbił moje serce i brutalnie zepchnął Ulquiorre jako woźnego z piedestału.
Jestem NIEMAL pewnie kto jest mordercą, ale nie mam pojęcia dlaczego to zrobił. Obsesja? Odrzucone uczucie? Chęć kontroli? Zazdrość?
Mam tyle uczuć w sobie, że nie wytrzymam.
Proszę nie porzucaj tego opowiadania. Piszesz pięknie.
Czytam kilka razy to opowiadanie i końcu doszłam do wniosku kogo mi tu brakuje. Ishidy.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo zdziwiona, gdy się okazało, że brak go w paczcie znajomków Ichgo. Żywię nadzieje, że pojawi się chociaż w wspomnieniach Inoue lub w czasie teraźniejszym jako kolejny wybitny lekarz i jeden z jej adoratorów. W anime strasznie ich shipowałam.
Tak strasznie zrobiło mi się szkoda Sory, biedak musiał się załamać po stracie siostry. W sumie najgorsi musieli być ludzie, którzy zrobili sobie z jego tragedii tanią rozrywkę.
Aizen ty coś brzydko pachniesz tutaj...Stawiam stówę, że to on jest mordercą. I zabił ją dla swoich chorych zapędów.
Mama Ichigo=Najlepsza mama
Ps: nie mam pojęcia jak odmieniać japońskie imiona, wybacz mi jak coś pomyliłam
Rozdział 8 trochę mnie zdziwił i zaskoczył szczerze mówiąc. Nie spodziewałam się przeskoku czasowego o 15 lat.
OdpowiedzUsuńLiczyłam na dłuższą akcje w liceum i pojawienie się kolejnych postaci i w końcu długo oczekiwanego morderce (Jeśli to nie Aizen lub Espada 4 to ja wychodzę)
I czyli co? reinkarnacja Orihime po znalezieniu ciała? Trochę za młoda dla ciebie Ichigo...
Chcę więcej rozdziałów i tej historii
Ichigo tutaj ma wiecznie pod górkę. Albo jego wymarzona dziewczyna jest za stara, za młoda lub za martwa dla niego.
OdpowiedzUsuńJak żyć?
Boli mnie serduszko, że z Rukią stracił kontakt. Trochę dziwne się dla mnie wydaję jej zachowanie. Raczej bym ją widziała jako wielce zaangażowaną działaczkę społeczną lub nawet polityka, która stara się dorównać kroku swojemu mężowi lub bratu.
Kim może być tajemniczy nowy chłopak Inoue? Po przeczytaniu jego opisu jako bruneta, przewertowałam każdego możliwego chłoptasia jako kandydata. Pasuje tylko Ishida. Bardzo na to liczę, brakuje mi go tu.
Nie wierzę, że śledztwo się urwało w połowie. Zarówno to policyjne jak i naszej wesołej gromadki. Po prostu nie wierzę. Bardzo liczę na wznowienie je po latach.
Będę się katować tak długo pytaniem kto jest mordercą jak się w końcu nie pojawi. Czekam kilka lat na to. Poczekam jeszcze troche.