My big pick up theory sezon 1

1. When there's nothing on...


Kolejna dawka Emo muzyki. Jakby człowiek nie miał nic lepszego do roboty, niż wsłuchiwanie się w jęczenie obcych ludzi, uświadamiających Ci jakie to życie jest Fe.  Normalnie idzie się popłakać ze wzruszenia.  Dobra, może trochę przesadzam. Troszeczkę.  Ale czy to moja wina, że to wszystko tak mnie wnerwia?! Nie dość że wyją mi do ucha jak jest im źle, to jeszcze za to kasę biorą! Ludzie mają gorzej, kurewsko gorzej a potrafią nucić „What A Wonderful World”. Pieprzyć to.
Poprawiłem się w krześle, spoglądając ze znużeniem w stronę wykładowcy.  Muzyka wciąż grała mi w uszach, zagłuszając rozlegające się zewsząd szepty. Wszyscy wyglądali na znudzonych, nawet najwięksi pasjonaci pokładali się na swoich ławkach, malując swoje notatniki w kratkę. Heh, stare hobby nie umiera, nie ważne na jakim etapie edukacji jesteś, kratka musi być.  Odwróciłem głowę w stronę okna,  przyglądając się przechodniom.  Niektórzy nie zdają sobie sprawy jak zabawnie wyglądają z daleka, gdy biegnąc bawimy się swoją komórką nie widząc co się dzieje przed nami, albo pociągając nogami wpatrując się w niebo.  Taki człowiek jak ja może tylko stwierdzić z uśmiechem, że takim to dobrze.
-Widzę że pan Uchiha się wyraźnie nudzi…- mężczyzna syknął złowrogo przystając na swoim podium.
Spojrzałem na niego zdumiony, nie wykonując żadnych gwałtownych gestów, nie chciało mi się nawet silić na uśmiech. Pieprzyć system. Tylko o co mu chodzi? Słuchawki czy mój entuzjazm na wykładzie?
-Przepraszam psorze, nie czuje się dzisiaj na naukę.
-A kiedykolwiek czułeś?- fuknął pod nosem, wracając do tematu.
Po prawej stronie usłyszałem cichy chichot, kątem oka spojrzałem w tą stronę, widząc różowowłosom z zakrytą buzią.
-Nie ładnie się śmiać Sakura.- szepnąłem do niej, otwierając zeszyt.
-Przepraszam, ale twoje rozmowy z profesorem są naprawdę zabawne. Nie boisz się?- nachyliła się ku mnie, obserwując uważnie poczynania wroga.
-Nie bardzo.  Mam za sobą gorsze rzeczy, niż te zajęcia.- odparłem obojętnie, baz grając po kartkach.
-Pójdziemy na piwo później?
Przytaknąłem twierdząco, dając jej znak że zakończyliśmy rozmowę. Biorąc przykład z kolegów przede mną, usilnie próbowałem pozbyć się białości w swoim notatniku, tylko że zamiast kwadracików, rysowałem różne tribale, czy inne dziwy. Obsesja z dzieciństwa, malować potwory by przegonić strach. Kolejne brednie dla 6 latków szczających w łóżko.  Rodzice nigdy nie wierzcie psychologom, to wcale nie pomaga.
 Z Sakurą znam się od liceum. Była jedyną dziewczyną  z którą potrafiłem rozmawiać. Reszta była jak te szalone psychofanki gwiazd.  Im dłużej żyłem w tej matni, tym bardziej czułem się jak w wariatkowie. Szczytem było utworzenie mojego fan klubu.  Nie wiedziałem kogo mam zabić, ale czułem że to zrobię jak tylko dowiem się kto miał czelność. Ignorowałem nawet podkradanie moich rzeczy, czy rwanie mi włosów. Wszystko ma swoje granice, dlatego nie poszedłem na studniówkę. Zaprosiłem Sakurę na piwo i tak spędziliśmy  ten „specjalny” czas.  Miałem wtedy okres wścibstwa, zainteresowałem się dlaczego była jedyną, która miała w dupie moją osobę. Tak, tak byłem złakniony i chętnie bym z nią wtedy wybrał się do łóżka, zamiast tego na jednej z domówek poznałem… Jej dziewczynę. Tak była lesbijką.  Znaczy nadal jest, ale już nie muszę się z nią spotykać by odpędzić się od fanek. Studia to wolność!  Przynajmniej tak mówią plotki, ja jak na razie doświadczyłem najgorszych przykładów zniewolenia. Nawał materiałów, nocowanie w bibliotece,  spore ilości kawy, alkoholu. Powiedziałbym, że studia to swego rodzaju przepustka na drugą stronę. Śmierć musi wyglądać uroczo. A chwila jest bezpłciowa, a szkielet wcale nie jest podniecający!
 Zajęcia się skończyły, nareszcie koniec paplania starego dziadygi! Powłóczyłem się leniwie do szatni by odebrać kurtkę. Kiwnąłem kumplom na pożegnanie, czekając cierpliwie na dziewczynę.  Westchnąłem cicho widząc jak idzie w moim kierunku rozmawiając przez telefon. Widać było, że jest podenerwowana, jej gestykulacja mówiła sama za siebie. Wreszcie znam ją od kilku lat i wiem kiedy nie czuje się pewnie, a kiedy tryska spokojem. Chwyciłem jej rzeczy i ruszyłem przodem, wolałem nie być na celowniku gdyby coś nie wypaliło, a dziewczyna ma rozmach, oj ma.  Nie jeden się przekonał o jej sile,  a kumpel nawet stracił jądro. Przykra historia, ale co robić, gdy człowiek jest dzieckiem i udaje zwierzę, próbując zaznaczyć teren? Nic, tylko wyć gdy dostanie kijem w krocze i powlec się w odpowiednie miejsce, szkoda że on nie miał tyle rozumu by schować dumę w kieszeń i udać się do tego szpitala, a tak? Musiał powiedzieć bye bye interesowi. He He He, oj Uchiha, ale z ciebie wredna małpa.
-Sasuke?- podbiegła do mnie, łapiąc mnie za rękę.
-Hm?- nie zaszczyciłem jej nawet spojrzeniem, bo niby po co?  Nie żeby była brzydka, jest całkiem ładna, poszedłbym z nią do łóżka jakbym czuł potrzebę, ale jeszcze się na nią napatrzę przy piwie.
-Nie będziesz zły jak na spotkanie przyjdą również moi znajomi?
-Twoi znajomi? Trochę ich masz…- mruknąłem od niechcenia, ale tak naprawdę jestem wściekły. Znam jej znajomych bynajmniej przelotnie i owszem nie pałamy do siebie sympatią, szczególnie jej dziewczyna jest zjebana. Wkręciła sobie, że jestem jej rywalem.  Litości ludzie!
-Och to nic wielkiego! Naruto, Gaara, Shikamaru, Kiba, Sasori, Pein, Deidara…
Chwila… Ja ich nie znam!
-Nie bywają chyba na twoich domówkach?
-Nie, wiesz moja dziewczyna nie za bardzo ich lubiła.- zaśmiała się zmieszana, odwracając wzrok.
-Zerwaliście?
-Właśnie mnie rzuciła…
Przystanąłem, obejmując ją delikatnie do siebie. Gładziłem po włosach, pozwalając jej się wypłakać , poświęcę nawet moją koszulkę. Wreszcie to koleżanka, całkiem dobra, więc wypada zadbać o jej dobre samopoczucie.
-Ponawiam swoją ofertę, bzykanie za piwo. – zaśmiałem się pod nosem, cmokając ją w czoło.- Nie jest warta twoich łez, znajdziesz lepszą.
-Dziękuję. Jesteś naprawdę fajnym facetem.
-I niesamowicie wrednym.
Zaśmialiśmy się, kontynuując podróż do naszego pubu.  Próbując oczernić  tą sukę jak się tylko dało, och jak ja to kocham. Emo? Nie dziękuję.


2. Just somebody who waste all my time.


Doszliśmy do skromnego pubu, ulokowanego w piwnicy pobliskiego akademiku, przy drzwiach stał student matematyki, odkreślając na kartce liczbę gości. Miejsce jest skromne i liczy się tutaj „przestrzeń”, westchnąłem ciężko pokazując mu legitymację, chwycił ją obracając w palcach, znużony oparłem się o filar mając ochotę na potrząśnięcie gburem tak mocno by zapamiętał moje imię. Tu się nawet stałych klientów nie szanuje, normalnie przerzucę się na herbatki! Już czajnik elektryczny ma więcej w sobie życia niż to coś…
-Ile?- burknął wreszcie pod nosem oddając mi dokument.
-Dziewiątka, w tym że reszta dojdzie.- odparłem poirytowany, chowając ręce w kieszenie.
-Znowu popijawa Uchiha? Nie sądzisz, że powinieneś uważać na zdrowie?- spojrzał się nam nie z diabelskim uśmiechem, zapewne chciał mnie poderwać, co za debil.
-Nie przejmuj się, jak będę umierać oddam ci moją wątrobę, co byś szybko do mnie dołączył.
Odwróciłem się na pięcie wchodząc szybko do środka, nie miałem zamiaru czekać na jej kumpli w takim towarzystwie.  Nie żeby nie lubił ludzi, zoofilem nie jestem… Chyba.  No w sumie jeszcze nie gwałciłem swojego kota, więc wszystko powinno być z bańką okej.  Chyba że upodobałem sobie roślinki? Nie.  To odpada, zabiłem jedyną roślinkę w mieszkaniu- kaktusa. Tyle we mnie czułości co w krowie jadu. Hmm, trująca krowa… W sumie był jakiś atak choroby szalonych krów. 
Padłem na swoją pufę w kącie sali, nogi standardowo ułożyłem na stoliku co by mi się raźniej czekało na resztę. Może faktycznie przesadzam z alkoholem? Jak nie z Sakurą to z kumplami… Moja wątroba musi wyglądać gorzej niż płuca nałogowego palacza, ciekawe czy jest czarna?  
Co by się dzisiaj napić, oto jest pytanie! Niby przyszedłem na piwo, ale… Jutro sobota, mogę się wyspać.  To jest dobry pomysł, schleje się w trzy dupy. Mamusia w grobie się przewróci gdy obrzygam jej ulubiony dywan.  Zemsta za te wszystkie lata chodzenia na palcach, co by nie ubrudzić prezentu ślubnego.
Uśmiechnąłem się szatańsko pod nosem, dławiąc w sobie śmiech czarnego charakteru.  Zrelaksowany nawet nie zauważyłem kiedy do stolika dołączyła reszta towarzystwa, otworzyłem jedno oko z ciekawości lustrując powoli każdego po kolei.  Długo włosy blondyn z twarzą niczym dziewczyna,  ubrany w flanelową koszulę w kratkę i czarne dżinsy, tak zwane rurki, no po prostu miodzio, transwestyta jak się patrzy. Ona naprawdę się z nim koleguje? To jakby rozmawiać o seksie z Saiem!
Kolejny to czerwonowłosy chłopak  robiący się na buntownika i wyraźnie zainteresowany przyjaciółką, czyżby uznał że skoro teraz cierpi przez zerwanie nadszedł czas na zmianę orientacji? Powodzenia życzę, bo to nierealne zadanie, idealne dla Don Kiszota. Czy muszę przypominać, że odrzuciła nawet moją ofertę?
Szatyn ze znamionami na policzku, ubrany w skórę. Ciekawe czy ma też furę i komórę? Energia go rozpiera i wyraźnie klei się do transwestyty. Pięknie. Zgraja dziwaków z mózgami dinozaura. Gratuluje znajomych Sakura. Muszę szybko się spić.
Następny diabeł, wygląda jakby wyszedł z psychiatryka. Ubrany w jakieś obszarpane ciuchy, zapewne kreuje się na metalowca, choć pewnie bliżej mu do Emo. Co to za problem przefarbować włosy na czarno dodając sobie różowe pasemko. Źle mu z oczu patrzy, zapewne morduje komary w ilościach hurtowych…
 I wreszcie rudzielec,  obładowany żelastwem na twarzy, ciekawe czy ma też gdzie indziej te kolczyki… Przynajmniej wygląda jakoś normalnie, widać że wie do czego ma mózg, choć to trudne do zaakceptowania u takiego towarzystwa.  A już traciłem wiarę w różowowłosom, jednak potrafi mieć normalnych znajomych, poza mną oczywiście.
I ostatnia dwójka.  Ciemny szatyn, a może brunet nie widzę dobrze przez to „oświetlenie”  ubrany na kujona, bawiący się swoją bransoletką na nadgarstku, tuż obok niego krótkowłosy blondyn ubrany w zwykłą koszulkę i dżinsy , trzymający przyjaciela za rękę.  No tak, czego mogłem się spodziewać po lesbijce. Chyba nie normalnych kumpli. Czemu nie urodziłem się z homofobią?
-Przepraszam że tak długo Sasuke, ale nie mogli tutaj trafić. To są moi przyjaciele: Deidara, Sasori, Kiba, Gaara, Pein, Shikamaru i Naruto. To pójdę coś zamówić, co chcesz?- wstała podenerwowana, spoglądając z niepewnością na mnie. Jakbym miał ją zaraz ugryźć… Wilkołakiem ani wampirem też nie jestem, niestety.
-Zamów mi coś mocnego, może na początek wściekłego psa.- wzruszyłem ramionami, poprawiając się.
-Zaraz przyniosę.
Udała się w stronę baru, a tuż za nią owy Pein, który wyraźnie emanował „entuzjazmem”, będzie wesoło, oj będzie.  Byłoby mi łatwiej gdybym… Był jakoś ukierunkowany emocjonalnie. Jednak odkąd rzuciła mnie dziewczyna w czwartej klasie podstawówki, jakoś nie bardzo umiem spojrzeć na drugiego człowieka z zainteresowaniem. Nie żebym był nadal zakochany w tej krowie, ale tak jakoś obudziła moją aseksualność. Tak się kończy miłość na pokaz, przecież nie mogłem być gorszy od kumpli w klasie. Szkoda gadać, tyle kłopotów przez zwykłe pożądanie.
-Czyli chodzisz z Sakurą na uczelnie? – Shikamaru odezwał się nagle, nawet nam nie mnie nie spoglądając.  Dobry jest.
-A no jakoś się złożyło, że jesteśmy na tym samym kierunku, ale na innych specjalnościach.- mruknąłem pod nosem, wyprostowując się podświadomie.  Nie mogę sobie pozwolić by tu zasnąć bez popitki.
-Sakurcia zawsze chciała studiować medycynę, ale nie mogła…- Naruto spojrzał się na mnie z wzrokiem zbitego psa. O co mu kurka chodzi, przecież ja jej niczego nie bronię… Prawda?
-No jakby nie patrzeć ma łeb na karku.- odparłem z łagodnym uśmiechem, wpatrując się z nadzieją w stronę baru.
-A no ma, ale to nie zmienia faktu, że ma słabą wole skoro nawet nie odważyła się sprzeciwić mojej siostrze.
-Temari jest raczej wyjątkiem samym w sobie…
Właśnie spotkałem brata tego babo chłopa.  Jak ona może w ogóle zadawać się z rodziną tego czegoś co podobno jest kobietą?! Ja gdybym zerwał z dziewczyną na pewno nie mógłbym się spotkać z jej bratem tego samego dnia, chyba że w celu pobicia go śmiertelnie. Czy one na pewno ze sobą zerwały? No nic, rodzeństwo siebie warte… jeden gorszy od drugiego, po prostu milusio. Co ja tutaj robię?!
Sakura wróciła z piwami i moim drinkiem, chwyciłem kieliszek by wypić go jednym haustem.  Potrzebowałem energii by móc rozmawiać z tymi ludźmi,  bez piwa raczej nie dam rady, nie jestem jakiś pro społeczny, wole spotkania w węższym gronie.

Nie wiem ile razy latałem do baru po nowe napoje, ale każdy pił dużo i rozmowa zaczynała się rozkręcać,  przestałem spoglądać na nich z wyższością, w sumie nie można wymagać od bandy goryli by poza wyglądem posiadali coś więcej. Sięgałem już po szklankę piwa gdy Naruto przybliżył swoją twarz do mojej z miną konspiratora, wyglądał jakby miał mi powiedzieć jaki haczyk ma na moją osobę, czyżby wiedział że jeszcze w wieku 6 lat szczałem w łóżko?!
-Oj ważniaku muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo istotnego.- był pijany, widać że przygotowywał to zdanie od dłuższego czasu, ku chwale klozetu nie jąkał się. Niewiarygodne.
-Huh?
Spojrzałem się na niego zaskoczony z nutą pobłażliwości, nie mogę przecież wymagać rozmówców na poziomie, pewnie jest typowym przedstawicielem kopaczy rowów.
-Może i jestem głupi, ale dużo seksowniejszy od ciebie.- uśmiechnął się promienie, odchylając się do tyłu.
Co on powiedział? Że niby co?! Co za bezczelny szympans!
-Chcesz mi powiedzieć, że twoja głupota jest seksowniejsza od mojej czarnej koszulki?- fuknąłem na niego wściekły, polewając piwem całe otoczenie przy żywej gestykulacji, oj za dużo promili.
Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę, na początku zachowali grobową cisze, jakby czekając na dalszy bieg akcji, jednak po chwili parsknęli śmiechem praktycznie zwijając się z bólu brzucha. Czułem jak drga mi prawa brew, a to zły znak. Nie lubię być osobą z której wszyscy się śmieją. Ta zniewaga krwi wymaga panie U-Z-U-M-A-K-I!
-Twoja koszulka jest z lumpeksu zapewne.- odparł spokojnie, przykładając szklankę z piwem do ust.
Gdybym miał na sobie okulary, poprawił bym je, by móc spojrzeć na niego zza nich. Westchnąłem ciężko dopijając swój alkohol.  Miałem dość, nie będę znosił tego pasikonika ani minuty więcej, choćby mieli mi zapłacić bonami na jedzenie.
Wstałem od stołu, przewieszając torbę przez ramię. Podszedłem do Sakury  w celu pożegnania się i życzenia udanego weekendu,  jednak moje nogi nie czuły już gruntu i mam dziwne wrażenie, że nie dotrę do domu w jednym kawałku. Gdybym miał prawko, to bym musiał zaprzestać popijaw. Jakie szczęście, że kowadło mi nie spadło na łeb.
-Sasuke może cię odprowadzić?- chwyciła mnie za rękę, w celu podtrzymania.
-Nie, nie martw się. Bywało gorzej.- zaśmiałem się cicho, ruszając powoli ku wyjściu.
-Trzymaj się!- krzyknęła za mną, a zaraz po niej powtórzyła to cała banda. Normalnie jak teletubisie.
Wspinałem się po schodach, trzymając się barierki. Nie ufałem sobie aż tak bardzo i wizyta w szpitalu jakoś mi nie pasowała. Słuchanie lekarzy na temat stylu życia dzisiejszej młodzieży jest nużące i totalnie bezużyteczne.    Na samym szczycie przystanąłem nabierając głębsze wdechy, procenty zaczynały mi szumieć w głowie.  Gdy już miałem ruszyć dalej, poczułem jak ktoś chwyta moją rękę przewieszając ją sobie przez szyję, zdumiony spojrzałem na rudzielca, który jak gdyby nic szedł przed siebie, a raczej ku postoju taksówek.
-Ekhm… Dzięki.- burknąłem pod nosem, starając mu się nie beknąć w twarz.
-Nie ma sprawy.- odparł beznamiętnie, włócząc nogami równie mocno jak ja. Pijacy w potrzebie.

3. Yeah you know that I'm a man


Wysiedli z taksówki,  przystając przed skromną kamienicą. Brunet  spuścił głowę w celu walki z mdłościami,  prawą ręką wygrzebał z torby dokumenty z kluczykami podając je rudzielcowi. Sprawdził jego adres i ciągnąc powoli za sobą kierował się do odpowiedniej klatki, sam nie wiedział dlaczego wsiadł z nim do taksówki, a przede wszystkim dlaczego w niej nie pozostał. Westchnął ciężko na sam widok schodów, sam może dałby radę, ale w aktualnej sytuacji powodzenie miało większe szanse niż jego siła.  Krok po kroku wspinał się coraz wyżej próbując nie puścić bruneta i utrzymać go w jakimkolwiek pionie.
 Otworzył usta by coś powiedzieć, jednak wzruszył tylko ramionami, widząc że głowa chłopaka zwisa bezwładnie. Oparł go o ścianę, sam zaś zmagał się z kluczami i zamkiem, który uparcie nie chciał ich wpuścić. W myślach zaczynał już przeklinać, gdy usłyszał magiczny zgrzyt, uśmiechnął się zwycięsko otwierając szeroko drzwi, w progu powitał go srebrny kot o niebieskich oczach, wpatrujący się mu z  zaciekawieniem. Kucnął wyciągając dłoń w jego kierunku, zwierzak niepewnie podszedł wąchając mu palce, a później z pomrukiem  dawał się głaskać.
Brunet  otworzył leniwie oczy, wpatrując się ze zdumieniem na całą sytuację. Jeszcze nigdy nie widziałby żeby jego własny kot, kogokolwiek zaakceptował. Zmrużył oczy, nachylając się w ich kierunku.
-Kim jesteś?- burknął pod nosem, przytykając dłoń do ust.
-Pein…- odparł spokojnie chłopak, wstając leniwie.- Wyglądasz gorzej niż kobieta w czasie okresu.
-Dzięki.- fuknął pod nosem, wyciągając do niego ręce. –A teraz mi pomóż dostać się do łazienki.
Pokręcił ze zażenowaniem głową, podciągając go do siebie. Złapał go mocno za ramiona, wprowadzając do mieszkania. Szybko wybrał kierunek  salonu by usadzić go na dwuosobowym łóżku. Rozejrzał się po pomieszczeniu, podziwiając nagromadzone graty na podłodze.  Wrócił do drzwi zamykając ja na klucz, następnie udał się za kotem do kuchni gdzie podał mu jedzenie, a sam wziął butelkę wody i udał się z powrotem do pijanego bruneta. Odkręcił ją i podał zagubionemu chłopakowi, sam usiadł obok wpatrując się beznamiętnie w ścianę.
-Lubisz wpatrywać się w ścianę?- czarnooki  spojrzał się na niego z łagodnym uśmiechem, odkładając napój na ziemię.
-Stare przyzwyczajenie.  Skoro już doszedłeś do siebie to pójdę do domu.
-Nie lubisz przebywać z obcymi prawda?
-Raczej nikt nie przepada za tym.- wzruszył ramionami, odwracając głowę w jego kierunku.
Parsknął śmiechem, nie wyobrażając sobie takiej odpowiedzi z ust blondyna, który wyraźnie należał do osób kochających wszelkie towarzystwo.  Położył się, zakrywając usta dłońmi, pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś sprawił, że poczuł się szczęśliwy. Przymknął oczy próbując uspokoić się, jednak zamiast tego zarumienił się, a ciało zaczynało być coraz cieplejsze. Otworzył oczy, wpatrując się niewzruszenie w plecy gościa, podziwiając jego budowę, z jakiś względów wydał mu się naprawdę przystojny.
-Bolało?- szepnął cicho, próbując usiąść.
Pein spojrzał się na niego ze zdumieniem, zastanawiając się o co może mu chodzić, gdy już chciał prychnąć, poczuł jego palce na swoich kolczykach, odsunął się raptownie, prawie spadając przy tym z łóżka.
-Ach, o to ci chodzi… Nie, to jest przyjemne niczym seks.
Podniósł zdumiony brwi, nie wiedząc co ma o tym myśleć. Sam nigdy nie miał ochoty na przekuwanie swojego ciała, czy to w celu wsadzenia sobie kawałka drutu, czy też napełnienie go tuszem, który tworzy jakiś wzór.
-Czyżbyś był prawiczkiem?
Brunet poczuł jak policzki rumienią mu się w zastraszającym tempie, nie chciał potwierdzić jego przypuszczeń, ale przecież nie może mu skłamać, wreszcie jest przyjacielem Sakury, a ona mu wygada prawdę. Przełknął ciężko ślinę, odwracając od niego głowę, nie mógł wymyśleć żadnej sensownej odpowiedzi, czuł się jak cały świat wali mu się na głowę, a w tle słychać jedynie śmiech wszystkich ludzi. Zazgrzytał zębami, nie mogąc znieść samej wyobraźni takiego upokorzenia.
-Sakura mówiła że jesteś aseksualny.- pociągnął dalej, nie spuszczając z niego wzroku, a usta wygięły się w łagodnym uśmiechu.- Nic mi do tego, bo w sumie wchodzenie komuś do łóżka bez żadnego podniecenia musi być odrażające.
-Co ty tam wiesz, pewnie łóżko ci pęka od chętnych na seks.- wytknął mu język, odważając  się spojrzeć na niego.- Sakura o mnie wam mówiła?
-Mówiła. Wreszcie jest typem gaduły i naprawdę cię uwielbia, gdyby nie była lesbijką pewnie by się w tobie zakochała.
-He He zapewne.
-To ja idę. Zamknij drzwi za mną, bo jakiś gwałciciel przyjdzie i cię pozbawi cnoty.- zaśmiał się pod nosem, wstając z łóżka.
Nie miał jak mu zripostować, sam nie wiedział czy to przez alkohol w głowie, czy może dlatego że jego ciało nagle nie chciało go słuchać? Wstał powoli z miejsca, włócząc się za nim aż do drzwi, stanął w progu czekając aż gość zniknie mu z oczu, ten zaś gdy już miał schodzić na dół, cofnął się w ostatniej chwili, przybliżając swoją twarz do niego.
-Nie podziękowałeś mi za pomoc.- szepnął mu do ucha, drażniąc go swoich oddechem.
-O co ci chodzi?! Przecież dziękowałem przy klubie!- zbulwersowany wpatrywał się w jego połyskujące oczy, pełne dziwnego spokoju.
-Naprawdę? Nie przypominam sobie tego, dlatego wezmę sobie twoje podziękowania.
-Cze…
Ich wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, wprawiając bruneta o palpitacje serca, zdumiony wpatrywał się w niego, nie mogąc go nawet od siebie odepchnąć, ponieważ jego ciało wręcz chciało pogłębienie tej pieszczony, jednak zanim zdołał ponieść ręce,  rudzielec odwrócił się na pięcie, znikając mu momentalnie z oczu. Brunet dotknął swoje usta prawą ręką, nie mogąc wrócić z tym do porządku dziennego, właśnie ktoś skradł mu całusa, co gorsze miał ochotę na więcej.

***

Kochana mamo w niebie, właśnie zostałem pocałowany przez mężczyznę, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że chciałem czegoś więcej.  Co teraz ze mną będzie? Mogę stracić moją twarz największego ignoranta na świecie… Przeklęty Pein, co on sobie myśli? To że jestem pijany nie oznacza, że można mnie wykorzystywać! Jestem normalnym studentem, który z reguły jest no lifem, bo albo chodzę na piwo albo się uczę, nie mam czasu na przyjemności zwane randkami!  Nie, nie, nie tak nie może być. Następnym razem mu wygarnę co o nim myślę! Nie jestem gejem… Prawda? W sumie to może by powód  dlaczego moją byłą dziewczynę traktowałem jak natręta, zresztą każdą napotkaną dziewczynę.  To za wiele jak na mój spity mózg. Muszę się z tym przespać, przemyśleć. Na pewno jak się obudzę, będę czuł się obrzydzony tą całą sytuacją. Tak, właśnie będzie, czuje to.
Zamknąłem drzwi na wszystkie zamki,  poczłapałem się leniwie do łazienki, napełniając wannę gorącą wodą, Garetsu wszedł  powoli wskakując na szafę z ręcznikami. Skulił się, kładąc głowę na tylnich łapach. Zmierzyłem go wzrokiem, nadal będąc pod podziwem ,że temu zboczeńcowi udało się namówić tego pchlarza na pieszczony, jeszcze nikomu to się nie udało! Akceptuje tylko mnie i mojego brata, a teraz jeszcze tego zboka. Pięknie, będę musiał go umyć w domestosie.
 Zanurzyłem się całkowicie, próbując oczyścić umysł, jednak  wciąż czułem jego wargi na swoich, a sama myśl o tym pocałunku powodowało, że moje serce miało ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej.  Załamany chwyciłem ręką komórkę wybierając odpowiedni numer, jeśli komuś się nie zwierzę to oszaleję!
Czyżby spał? Nie, to nie możliwe, on nigdy nie śpi w nocy! To człowiek który sypia w dzień, nazwałbym go wampirem, gdyby nie to że jest moim bratem i niestety wiem o nim za dużo, ech ile to razy dziewczyny próbowały mnie wykorzystać jako medium by go usidlić? Miliony! Pedał, nawet nie mogę go nazwać idiotą, bo jest zbyt mądry. Ech, moje liche szczęście.
-Halo, halo tu gorąca linia…- męski głos odezwał się wreszcie z słuchawki.
-Czyli jednak to prawda co mówią, że pracujesz jako męska dziwka?- mruknąłem zniesmaczony, wpatrując się tępo w sufit.
-He He He Sasuke, nie spinaj się tak, bo ci nie stanie następnym razem…
-Zamknij się!
-Ojej… Co ty dzisiaj taki grymaśny… Gorzej niż zawsze…
-Poznałem kogoś…
-Naprawdę? Jak ma na imię? Wiek? Co robi? Jaki rozmiar?
-Nazywa się Pein, chociaż nie sądzę by to było jego prawdziwe imię, wiek? Nie jestem w stanie określić, ale na pewno przez 30, nie wyglądał tak staro, co robi? Nie mam zielonego pojęcia, a o rozmiar tym bardziej się nie pytałem!
-Chwila… To jest facet?
-Oczywiście że facet, a coś ty myślał?!
-Myślałem o gorącej laseczce, ale widzę że kobiety cię nie ruszają. Smutne to, ale jakże prawdziwe. To co się stało?
-On mnie pocałował…
-I co z tego? Przecież świat się nie kończy na pocałunku, zresztą skoro jesteś gejem…
-Nie jestem gejem!
-To chcesz mi powiedzieć, że czujesz się tym zniesmaczony?
-No… Nie, tak naprawdę to miałem ochotę na więcej…
-Czyliż jest gej!
-Baka!!!
Rozłączyłem się, rzucając urządzeniem w ścianę, biedny kot wybiegł z łazienki szybciej niż pije mleko.  Nie mogę uwierzyć, że rodzony brat tak mnie podsumował, powinien mi jakoś pomóc a nie jeszcze bardziej dobić.   Gdybyśmy chociaż mieszkali razem, może szybciej znalazłbym w nim pocieszenie, a tak to oddalamy się od siebie z każdym dniem.  Nie. Nie zadzwonię do Sakury, to jej wina! Gdyby nie jej kumpel w życiu nie stracił bym swojej aseksualności!  I mojego chłodnego trybu życia, szlaaaaaaaak!
Ubrałem bokserki, przeglądając się ostatni raz w lustrze. Miał racje, wyglądam gorzej niż kobieta  w czasie bólów porodowych.  Co ten alkohol ze mnie zrobił? Od jutra nie pije, wreszcie to takie proste brak kaca to brak niespodziewanych sytuacji. A to oznacza totalne wykluczenie pocałunków. To jest dobry plan, jestem z siebie dumny, ale czy wątroba to zaakceptuje? Pewnie już skacze z radości.
Poczłapałem się do salonu, kładąc się na łóżku, byłem tak zmęczony, że ledwo zdołałem się przykryć kołdrą a powieki poleciały w dół, wyłączając mi wszelkie funkcje życiowe.

4. When I know what I want


Co ja właściwie tu robię? Chwila… Kiedy znalazłem się na uczelni? Nie powinienem tyle pić. Ale jak tu odmówić kolegom? No tak się nie da, zresztą to spotkanie ze znajomymi Sakury tak mnie wyprowadziło z równowagi, że nie miałem wyjścia! Niektórzy spędzają całe dnie w kiblu,  łóżku, przed telewizorem z pudełkiem lodów, albo jak ja… Idą zachlać się w trzy dupy, żeby w poniedziałek przyczłapać się do więzienia… Choć w sumie… Nikt mi tu nie karze być… Cholera dlaczego już nie mam tych durnych kół ratunkowych!! Po coś Uchiha labował przez pierwsze tygodnie?! Teraz by ci się przydała taka możliwość, a co masz? Masło czosnkowe.
Westchnąłem ciężko, opierając się o ścianę, próbując zwalczyć pragnienie snu. Nie wyspałem się, ale o dziwo mój organizm przywykł do grafiku tygodniowego.  Do sali weszła Sakura, uśmiechnięta, nucąca sobie pod nosem jakąś skoczną piosenkę. Nienawidzę jej. Jak mogła przyjść w tak dobrym stanie na ćwiczenia, gdy ja zdycham? To sprzeczne z prawami studentów, ba natury! Żądam sprawiedliwości!  
-Hej Sasuke.- przysiadła się do mnie, kładąc torbę na ławce. Przyglądała mi się uważnie, wykrzywiając się powoli w uśmiechu pełnym współczucia. Co ona wie…
-Cześć.- odburknąłem, nie zmieniając nawet pozycji. Nie będę się przesuwać! Chory jestem, mam prawo.
-Słuchaj… Przepraszam za zachowanie Naruto, jest trochę narwany. Głupio wyszło.
-Nie przejmuj się, już nawet nie pamiętam  jego mordy.- wzruszyłem ramionami, przymykając oczy. Błogość…
-Pein nie sprawił ci kłopotów?
Musiała o nim wspomnieć?! Przez ten weekend tak ładnie szło mi zapominanie o tym najseksowniejszym człowieku na ziemi, prawie udało mi się zapomnieć o tym nieszczęsnym pocałunku. Ale nie! Musiała zadać to pytanie! I co ja mam powiedzieć? Przecież nie przyznam się jej, do tego. O nie, nie, nie! Uchiha jest twardy, znaczy się… Opanowany.
-Nie, podwiózł mnie i pojechał w swoją stronę. A co?- podniosłem nieznacznie powieki, lustrując ją wzrokiem. Ależ chciałbym się jej wypytać o niego!
-To dobrze. Bo on nie należy to zbyt przyjaznych osób. Często prowokuje bójki, nie znosi też nowych. Bałam się, że coś ci nagadał czy coś.
-Jest kryminalistą?!
-Siedział w więzieniu za pobicie.  Nie znam szczegółów. On nie lubi się dzielić.
Przytaknąłem, w mniemaniu że rozumiem. Choć tak naprawdę nic nie rozumiem. Dlaczego  moje serce tak bije? Ciekawe czy się jeszcze spotkam… STOP! O czym ja myślę?! Co ja zakochana nastolatka?! Nie! Jestem dorosłym facetem na studiach, aseksualny! Moje myśli powinny krążyć wokół sposobów na wyśmianie ludzi wokół. Nie mogę tak sobie myśleć o jakimś facecie! To nie moralne.  Uchiha nie ma takich myśli. Uchiha myśli o piwie. Zostańmy przy piwie. Na kaca najlepsze jest piwo. Tak. Piwo. Piwo. Piwo. Piwo.Pein.Piwo.Pein.Pein.Pein…Kurwa!
-Sasuke?- złapała mnie za rękę, próbując przywrócić do świata żywych.
-Hm?- poprawiłem się na krześle, może gdy będzie mi mega nie wygodnie będę kontaktował ze światem?
-Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Jeśli nie polega na zabiciu kogoś, to czemu nie.- uśmiechnąłem się łagodnie,  opierając się czołem o blat.
-Czy Naruto mógłby z tobą zamieszkać przez jakiś czas?
-CO?!
Podniosłem się gwałtownie, przez co zachwiałem się na krześle, by następnie uderzyć potylicą o ścianę, zawyłem z bólu, łapiąc się za głowę. Skuliłem się na siedzeniu, próbując dojść do stabilności, jednak w mojej głowie zapanował chaos. Za wielki by go spasować.
-Bo on będzie miał remont mieszkania i nie ma gdzie się podziać…
-A ten Shikamaru? Nie może go ugościć?- spojrzałem na nią z wyrzutem. Nie dam się wplątać w gejowski romans. O nie!
-Jego rodzice nie widzą, że jest gejem, a nie sądzę by potrafili się powstrzymać…
-A reszta towarzystwa?
-Deidara mieszka w akademiku, Sasori jest typem samotnika, zresztą nie dogadują się z Naruto- Czemu ona myśli, że ja się z nim dogadam? Z tym idiotą, który uważa że jego koszulka jest seksowniejsza ode mnie?! Jeszcze czego!- Kiba mieszka z rodziną i mnóstwem zwierzaków, nie ma miejsca dla niego, Gaara w sumie by mógł, ale Naruto nie chce tam mieszkać przez ich rodzinne kłótnie. Mogłabym zapytać Peina…
-NIE! Nie pytaj go, zrobię to. Poświęcę się.  Jednak wiedz, że to będzie ten jeden, jedyny raz.
Nie mogę przecież pozwolić by Pein znosił tego orangutana przez 24 h na dobę.  Ja się już nad nim poznęcam.  Znajdę sposób, by zamienić jego życie w koszmar. Jeszcze pożałuje, że ze mną zadarł. Jestem wreszcie Uchiha, a nie jakiś ciapciak.
-Naprawdę? No dobra, to przyjdzie w piątek. Jestem ci naprawdę wdzięczna!- przytuliła się do mnie, ściskając nawet trochę za mocno.
-Nie ma sprawy, ale wisisz mi skrzynkę wódki.- poklepałem ją po głowie, odsuwając ją od siebie. Profesor wszedł do sali z miną mówiącą  ‘bez kija nie podchodź’. Kto by tam się do niego kleił? Stary, łysy w okularach niczym denka od szklanki, z wiecznie wystającymi glutami.  I pomyśleć, że będę u niego zdawał egzamin.  Normalnie aż nie dobrze od tego nadmiaru sztuki współczesnej.  Muszę zadzwonić do Itachiego, jego pokój będzie zajęty przez ropuchę o mózgu wielkości ziarenka piasku.
Chwila! Czy on będzie mi sprowadzał do mieszkania swoje dziwki? O nie, nie, nie! Muszę obmyślić jakiś regulamin. Punkt pierwszy zero seksu… Ale czy w to się wpiszę masturbacja?  Chwila, nie mogę sobie zakazać używania własnego ciała. Zero gejowskiego seksu? Brzmi rozsądnie. A jeśli Pein mnie znowu nawiedzi? Nie! Wstecz. O czym ja myślę? To będzie najgorszy miesiąc mojego życia. Będę musiał codziennie wszystko przemywać rozpuszczalnikiem! Ugh, ohyda.

***

Dlaczego musiał nadejść?! Dlaczego?! Czemu tym razem tydzień się nie wlókł? Musiał za to przelecieć tak, że nawet nie zauważyłem kiedy nadszedł ten paskudny dzień.  Jak wyjdę po tym wykładzie, zobaczę swój koszmar senny. Ciekawe czy będzie ze swoim chłopakiem? Mam nadzieje że nie zabrał ze sobą całego dobytku.  Przez niego jestem skazany na żarty mojego brata. Przeklęta łasica! Jak on może tak się ze mnie wyśmiewać?!  Żeby siły wyższe pokarały go zoofilią!
-Pan Uchiha jak zwykle niezbyt skupiony na zajęciach. Czy pan wie, że wykłady są nie obowiązkowe?- wykładowca, spojrzał się na mnie poirytowany, stukając mazakiem o biurko.
-Przepraszam, ale ma pan tak melodyjny głos, że muszę walczyć z myślami dotyczącymi pańskiej płci.- odparłem beznamiętnie, nie siląc się nawet na uśmiech.
Cała sala wybuchła śmiechem ,chowając twarze  w dłonie, szczególnie zakrywali usta, niestety już jest zapóźno, zostali zarażeni wirusem. Teraz wszyscy umrzemy. To będzie piękna śmierć.
-Uchiha! Czy ty wiesz co oznacza słowo szacunek?!
-Hmm, chyba gdzieś to słyszałem, jak byłem młody. Czy chodzi by zjadać wszystko z talerza, bo dzieci w Afryce nie mają co jeść?
-Gówniarzu! Gdybym był twoim ojcem, na pewno nie pozwoliłbym ci na taką swawolę!
-Ojej, to aż się cieszę, że tak nie jest.  Pewnie straciłbym pośladki od skórzanego pasa.- uśmiechnąłem się pobłażliwie, sięgając po swoją torbę.- Pójdę już. Odechciało mi się siedzieć, na tych pasjonujących zajęciach. 
-Uchiha! Jeszcze sobie porozmawiamy, zobaczysz!
-Tak, tak… Wszyscy tak mówili, ale jakoś nie mieli odwagi.
Pomachałem ręką, wychodząc z sali.  Jestem niewychowany, wiem to dobrze, jednak nie potrafię się zmienić. Wkurzanie ludzi to moje dzikie hobby! Te czerwone twarze, wyglądające niczym burak, albo wulkan gotowy do wybuchu. Piękne chwile, obym miał ich jak najwięcej. Na szczęście ja nie muszę się martwić o swoją pozycję. Jestem drugi. A drugi nie posiada nic. Kiedyś to nawet się wkurzałem, że na starość będę olany, ale potem… Ujrzałem morze możliwości. Tylko coś brat nie chce się pogodzić z moim b… Co jest?!
-Aaaaaaaaaaaaaaa!!!- ryknąłem przerażony, przystając momentalnie w połowie korytarza.- Oślepnę! Pomocy!- chwyciłem się za oczy, zwijając się z bólu. Jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś tak ohydnego. Koszmar! Gorszy niż z tej ulicy wiązów!- Odejdź szatanie! Zabierz butelkę coli, ale oszczędź moje oczy!
-Bardzo śmieszne…- chłopak burknął oschle, podchodząc do mnie z plecakiem większym niż on sam.  Cud że to w ogóle uniósł.
-Co to ma być!?- wskazałem na jego uroczy inaczej strój, który perfidnie wypalał mi oczy.
-Mój dres?- spojrzał na mnie jak na idiotę, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Nie było różowego? Co ty pomarańcza?- parsknąłem śmiechem,  kręcąc z niedowierzaniem głową. Co za idiota.
-Wal się!
-Z chęcią. Ale niestety mam cię znosić przez miesiąc. Pierwsza zasada. Shikamaru nie ma wstępu do mojego domu.
Odetchnąłem kilka razy, próbując wyprostować się, jednak widok tego clowna kompletnie mi to psuł.
-HA?! Dlaczego?!
-Bo nie chce mieć twojej spermy na suficie. Jeszcze pająki się zmutują.

5. Worring is a sin


- To twój pokój smrodzie. Wolałabym, żebyś nie kręcił się po całym mieszkaniu, najlepiej w nim zostań i gnij. - Mruknąłem oschle, spoglądając na jego nieporadne próby odłożenia swoich rzeczy na podłogę bez większego hałasu.

- Jak na takiego lumpa, to całkiem miłe to mieszkanie. - Uśmiechnął się promiennie, totalnie mnie ignorując. Nienawidzę tego kolesia.
Zamknąłem drzwi jego tymczasowego pokoju z trzaskiem. Nie wytrzymam z nim nawet minuty dłużej, co za arogancki debil! Ta ciota! Szlag, jestem za dobry. Definitywnie jestem za dobry. To będzie cię drogo kosztować królowo demonów, oj drogo. Następnym razem poproszę o ostrzeganie mojej skromnej osoby przed takimi znajomościami! Ci ludzie są nienormalni, a ta oto pacynka najbardziej! Jakby nie mógł zamieszkać w zoo, tam jest jego miejsce. Wśród swoich małpiszonów. Urwał się błazen z planety małp i myśli, że jest śmieszny! Nie jest! Z drugiej strony, co taki poważny człowiek jak Nara widzi w tym błaźnie? Ani nie jest jakoś specjalnie przystojny… Widywałem lepszych, o inteligencji nawet nie wspomnę, bo jego rozwój zatrzymał się raczej na poziomie dziecka wczesnoszkolnego, bogaty nie jest… Może jest dobry w łóżku? Ale żeby tylko dlatego się z nim wiązać? Bez przesady… Trzeba mieć swoją godność.
Garetsu spojrzał na mnie z wyrzutem, po czym czmychnął w głąb mieszkania. Tak ten kot wie, że ten palant jest największym wrzodem na dupie jakiego było nam poznać. Westchnąłem ciężko wchodząc do kuchni, póki co czystej i uporządkowanej. Ciekawe jak to się zmieni za kilka dni… Pewnie zastanę tu niezły tajfun.  Dlatego lubię mieszkać sam, no dobra z kotem. Przynajmniej jest czysto i schludnie.  No może nie wtedy, gdy piję na umór… No ale przecież to zrozumiałe… Jestem wtedy pijany.
- Oj ciołku, naprawdę nie mogę tu przyprowadzać Shikamaru? - Blondyn przyczłapał za mną, spoglądając na mnie z bardzo inteligentnym wyrazem twarzy. Skąd tacy się biorą?
- Nie możesz. Seks w tym domu jest zakazany. - Burknąłem ostro, otwierając lodówkę i wyciągając z niej piwo.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu, jakby coś analizował… Co ja gadam, posądzam go o używanie mózgu. No proszę cię Uchiha nie bądź śmieszny, dla niego to pewnie byłaby niezła ujma na honorze. Mózg… On pewnie nie wie, że go ma. Nagle klasnął w dłonie, uśmiechając się jakoś dziwnie, tak złowieszczo? Jednak nic nie powiedział tylko odszedł bez słowa. Spoglądałem za nim nie rozumiejąc za bardzo co się dzieje. Choć nie powiem taki stan rzeczy mi pasował, może zapomnę o jego istnieniu? Nie, tego nie da się zrobić. Szkoda, że nie mam notatnika śmierci…  Byłby pierwszą ofiarą, a jego ciało bym zakopał w krowim gnoju. Nikt by go nie odnalazł do mojej śmierci. Dopiero w przyszłości, jacyś debile znaleźliby jego szkielet… I by powiedzieli „To mieszkaniec z przeszło kilku tysięcy lat… i wydaje się, że jego penis nigdy nie istniał”. Buhahahaha!! Uchiha ty brutalu… No ale jakby nie patrzeć, ma lekko dziewczęcą urodę, jest zapewne uke. Może jest trans? O! To byłoby dobre, tylko gdzie jego piersi? Może go nie stać. Ciekawe czy ubiera się w damskie ciuchy. Buahahaha, no nie mogę, nie myślałem, że jestem taki podły. Ach, piwo jest jednak kolejnym cudem na świecie. Nic dziwnego, że jeden z książąt polskich odmówił mieszkania we Włoszech bo tam nie mieli piwa. Dobra decyzja, też bym tak zrobił.
Uwaliłem się na sofie włączając telewizor, przeskakiwałem z kanału na kanał, szukając czegoś wartego obejrzenia, jednak nie znalazłem niczego konkretnego, znużony włączyłem MTV, dopijając trunek do końca. Chwyciłem za książkę „Dom Szkieletów” Mastertona, rozkoszując się jej treścią.

***

Siedziałem jak zwykle na sali wykładowej, spoglądając się ze znudzeniem na profesora, który pewnie już szykował się do wąchania kwiatków od spodu. Nie dość, że go nie słyszałem, to jeszcze poruszał się z szybkością ślimaka. A ja nabrałem ochoty na ciastko francuskie z jabłkiem! Ale żeby je zjeść, musiałbym udać się do Mc’a. To nie jest  po drodze do mojego mieszkania, ale to zawsze zwiększa czas, w którym nie muszę patrzeć na jego gębę i słuchać jego głupich uwag.  Naprawdę mam ochotę na ciastko. Za jakie grzechy? Za jakie?! Spokojnie Uchiha, wytrzymasz ten wykład… Musisz to wytrzymać, niestety.
O! Wstąpię jeszcze do sklepu i nakupuję sobie tonę ciastek!  Będę miał się czym objadać. Chwila… Ja nie przepadam za słodyczami… Za czekoladą… Ciasteczka maślane są okey. A co ja się kurna przejmuję?! Baba ze mnie czy co?!! Nie jestem na diecie! O tak, napcham się, aż się porzygam i wszystko pójdzie na niego! Ha, ha, ha co za genialny plan. Tak, godny króla ciemności! Dobra, jestem głodny i gadam od rzeczy. Niech on już skończy!
- Sasuke… Jak tam Naruto? - Sakura nachyliła się w moją stronę, drażniąc mnie swoimi włosami. Kobiety… Wiedzą jak działać człowiekowi na nerwy. Albo robią z siebie księżniczki, albo jakieś tyranki współczesności. Wielkie mi niezależne, a gdy ktoś je zgwałci to chlipią, przed kamerami, że faceci tylko wyżywają się na słabszych…  Dlaczego nie mówi się o facetach, gwałconych przez kobiety czy innych facetów? Albo o kobietach, które stosują przemoc wobec swoich mężów? O! Biedne święte kurwy.
- A jak ma być? - Mruknąłem chłodno, przewracając kartkę.
- Coś dzisiaj jesteś nie w humorze. - Odparła zmieszana, wracając do dawnej pozycji.
Oczywiście, że jestem nie w humorze! W weekend oglądałem zielone bokserki tego debila na mojej podłodze, wywróciłem się o jego koszulkę i buty, które zdejmuje w dziwnych miejscach.  A przede wszystkim nie ma szacunku dla osoby, która go przechowuje! Nienawidzę go! Nie pozwolę mu się tak bezkarnie pałętać po moim domu i robić ze mnie idioty. Zniszczę go, jego związek z Shikamaru…  Będzie jak mały bezbronny szczeniaczek trzęsący się na widok stada wilków. A jego katem będę ja! Wreszcie jestem Uchihą! Już wkrótce ten błazen przekona się, że nie powinien zadzierać  z takimi jak ja.
Wykład się skończył szybciej niż przypuszczałem. Schowałem rzeczy szybko do torby i po prostu się wyniosłem z sali nie czekając nawet na Sakurę. Musiałem odsapnąć, musiałem oczyścić umysł. Wyżywam się teraz na wszystkich, za problemy z tym blondynem, dawno mnie nikt tak nie wkurzał jak on.  Jednak tym razem wiem, co jest słabością mojego przeciwnika. Jest gejem i wyraźnie podoba mu się moje ciało. Sorry Uzumaki mogę być aseksualny, ale mam oczy, które dostrzegły te twoje spojrzenia w moim kierunku. To nie jest wzrok pogardy czy determinacji uprzykrzenia komuś życia, ale wzrok mówiący, co by było gdybym go zaciągnął do łóżka. Czeka cię ból. Gwarantuję ci, że nie usiądziesz przez najbliższy miesiąc, a już nie wspomnę o braku odwagi spojrzenia w oczy swojemu chłopakowi.  Poczujesz ból, gorszy niż ja gdy przywaliłem głową w szafkę przez ten cholerny but!
Ruszyłem w stronę głównej ulicy miasta, żeby zajść do tego nieszczęsnego Mc’a, mimo wszystko nie minęła mnie ochota na ciastko, nieważne jak jestem wzburzony żołądek swojego się domaga. To nie jest mózg, który tylko potrafi myśleć i nie dawać mi spać po nocach. W dzieciństwie byłem nazywany Otaku, bo spędzałem czas na czytaniu mang i oglądaniu anime. Nie żebym nagle wydoroślał i stwierdził niech żyje kultura zachodu. Po prostu jestem dość wybredny, no i brakuje mi czasu na oglądanie jakiś tasiemców, zresztą co jest fajnego w oglądaniu anime o idiocie, który posiada moc ratowania świata, ale i tak gnije przez kilkadziesiąt odcinków z jedną techniką bądź na treningu, a później pojawia się super zły i pokonuje go jednym ciosem. Kaszana.  Ja wolę bardziej rozumne kino. Coś co zmusza mnie do myślenia.
Wszedłem znużony do Mc’a, jak zwykle zapchany nastolatkami, które nie mają nic lepszego do roboty tylko objadać się tym świństwem i rozmawiać o swoich idolach czy chłopakach. Wszyscy są tacy puści, dostrzegają tylko to co jest przed ich nosem, a nie to co jest dalej. Gdyby trochę myśleli ograniczyliby spożywanie takich śmieci do minimum, oczywiście ciastka się w to nie wliczają, bo są pyszne. Podszedłem do kolejki, gdy mój wzrok zatrzymał się na stoliku w kącie budynku, gdzie dostrzegłem znaną mi rudą fryzurę. Naprzeciwko niego siedziała jakaś niebieskowłosa kobieta, śmiejąc się radośnie. Zmieszany odwróciłem się od nich, spoglądając na menu. Jak zwykle nic ciekawego.
Dziwne… Nie sądziłem, że Pein jest heteroseksualny. Myślałem, że jest gejem, jak większość znajomych Sakury, ona rzadko zadaje się z normalnymi ludźmi. Nie dlatego, że czuje się szykanowana, no może czasami, ale faceci mają czasem jakieś dziwne fantazje, w stylu oglądanie seksu w wykonaniu lesbijek. Ona nie lubi tak publicznie się miziać. Nie nadawałaby się na kota, jest zbyt nieśmiała w tych sprawach. Czyli ten pocałunek to była tylko zabawa… Dowcip? Dlaczego czuję się tak przybity? Jakby mi zależało, a przecież tak nie jest. Jestem aseksualny, nie chcę wiązać się z nikim, nie potrzebuję nikogo przy sobie.
- Słucham pana. - Sprzedawczyni uśmiechnęła się promiennie, czekając na moje zamówienie. Jak zwykle robi maślane oczy, czasem mam dość tych dziewczyn próbujących mnie poderwać. To takie wkurzające.
- Ciastko z jabłkiem i shake’a waniliowego… dużego. - Mruknąłem pod nosem, wyciągając z portfela odliczoną kwotę.
- To wszystko?
- Tak wszystko. - Potwierdziłem, wsypując jej na dłoń pieniądze. Nie miałem w papierowych.
Gdy dostałem zamówienie wyszedłem z budynku najszybciej jak mogłem, próbując nie spoglądać na nich. Czułem się dziwnie, w dodatku cała ochota mszczenia się na błaźnie mi minęła. Ech, Uchiha jesteś żałosny, zachowujesz się jak nastolatka podczas swojej pierwszej miłości. No tak… Pierwsza miłość jest niespełniona. Ha, ha… Ironia losu.
Gdy byłem młodszy Itachi był zakochany w jakieś kobiecie,  nawet odważył się wyznać jej swoje uczucie, ale został odrzucony. Wtedy się dziwiłem jak można było nie przyjąć takiego idealnego człowieka jak mój brat na chłopaka? Teraz znając mojego brata lepiej rozumiem, że pod tą przykrywką idealnego człowieka jest spore bagno. Mój brat jest biseksualny, więc jego związki są różne, co jest męczące, ale w sumie nie mam prawa się wtrącać. Dopóki jest szczęśliwy jest okey. Wolałbym go nie oglądać takim, jakim był kilka lat temu.
- O pan wodogłowie. - Znany irytujący głos odezwał się za mną, przypominając mi o planach zrobienia zakupów. Beznadzieja.
- Czego chcesz palancie. - Odburknąłem cierpko, nie szczycąc go nawet spojrzeniem.
- Zrobiłem zakupy… Mógłbyś podziękować, w twojej chałupie nic nie ma, a kot miałczy, że nie da się tego wytrzymać. Doprawdy dziwię się, że ten kot jeszcze od ciebie nie uciekł. - Mówił jak najęty, nawet nie zwracając na mnie zbytniej uwagi, chyba lubił sobie pogadać… Przez cały weekend słyszałem jak gada, ale wydawało mi się, że rozmawiał ze swoim kochankiem, ale może po prostu lubi gadać do siebie.  Dziwny człowiek.


6. I’m a stray dog sick

Zmierzwiłem włosy ręka, spoglądając zaspanym wzrokiem na kota, który siedział przy misce dając mi jasno do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje. Ziewnąłem przeciągle, czując już teraz, że to nie będzie najlepszy dzień. Naczynia w zlewie jawnie mówiły, że czasy porządku dawno minęły i pozostał chaos. Jak ten człowiek żyje? Jak jego facet z nim wytrzymuje? Brudas.
Naraz dobiegł do mnie dźwięk telewizora. A on nie ma telewizji w pokoju, co oznacza, że bezczelnie sobie poszedł do mojego salonu i dotyka mój pilot i ogląda moją telewizję! Gdyby jeszcze marnował mój prąd na coś ambitnego… Ale nie. Musi oglądać Sponge Bob’a. Ile on ma lat?
Wyciągnąłem z szafki puszkę z jedzeniem i wsypałem zawartość do miski. Garetsu miauknął zniecierpliwiony rozpoczynając swój posiłek. Pieprzony książę. Dolałem mu wody i ruszyłem do swojego salonu z chęcią mordu. Co jak co, ale nie będzie mi się tu ta małpa panoszyła tylko dlatego, ze Sakura sobie tego życzy. Ma swój pokój i tam powinien siedzieć i zdychać.
Blondyn siedział na sofie w samych bokserkach, drapiąc się po swoich klejnotach. Czułem jak kwasy żołądkowe docierają do mojego gardła powodując mdłości. Nie może tego robić… W samotności? Mam chociaż nadzieję, że on tylko się drapie, a nie onanizuje. Na stoliku leżała miska płatków śniadaniowych w połowie już pusta. Ile on w siebie może zmieścić? Ja w tej misce trzymam owoce w normalnych sytuacjach…
- Oj dresiarzu, co ty wyprawiasz? – Warknąłem oschle, nie wiem nawet jak chwycić tego pilota. A co jeśli go dotykał swoją łapą, która się onanizował?
- Oglądam telewizję, geniuszu. – Odparł lekceważąco, nie wyjmując ręki ze swoich bokserek.
- Widzę… Dosyć żałosny wybór programu. Możesz przestać?
- Co? – Spojrzał na mnie lekceważąco, choć po chwili na jego twarzy pojawił się grymas ulgi. Boże on naprawdę się onanizował.
Wyciągnął rękę z bokserek pokrytą spermą. Kibla. Potrzebują kibla. Co za obrzydliwy człowiek. Kogo ja wpuściłem pod swój dach?! Odwróciłem się na pięcie, nie mając ochoty go oglądać przez resztę poranka. Uczelnia nagle przestała być takim złym pomysłem.
- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć w tym salonie! – Krzyknąłem ostro, wchodząc do toalety.
Cholerny małpiszon, łamie wszystkie moje zasady. Myśli, że jest królem, ale nim nie jest. Ja tu jestem królem, mój dom, moje królestwo! Boże, nigdy nie pozbędę się jego zarazków.
- Jak zwykle zachowujesz się jak rozkapryszona księżniczka. – Odparł przy drzwiach, kompletnie wyprowadzając mnie z równowagi.
- Nie jestem rozkapryszoną księżniczką! To ty się tu panoszysz!
- To mój chwilowy dom, czego się spodziewałeś?
- Że umrzesz we własnym smrodzie. – Mruknąłem zniesmaczony, załatwiając się.
- Chciałbyś. – Zaśmiał się cicho i odszedł w swoją stronę, mam nadzieję, że bardzo daleko ode mnie. Najlepiej na drugi kraniec świata. Jak ja go nienawidzę. Jak Sakura mogła mi to zrobić? Zrobiła wszystko bym go przyjął pod swój dach, chciała żebym cierpiał!
Śniadanie nigdy nie było równie niesmaczne jak dzisiaj. Wszystko jest… Mdłe. Przynajmniej kot bawi się wyśmienicie swoją szklaną kuleczką. Kompletnie ignorując mój podły nastrój, choć pewnie gdyby mógł mi coś powiedzieć, to pewnie powiedziałby mi wiele niemiłych rzeczy. To wreszcie kot, one nie są miłe z natury. Rządzą tym światem od czasów… Narodzin bogów.
Przed wyjściem z mieszkania zorientowałem się, bardzo szybko zresztą jak na mnie, że jest cicho. Blondyn wyparował. Może był tylko koszmarem i jego obecność w moim azylu nigdy nie miała miejsca? Oh, to byłoby najcudowniejsze na świecie. Nigdy bym już nie popełnił tego samego błędu jak pozwolenie mu przekro…
Nie… Nie był tylko złym snem. Nadal tu mieszka, po prostu wyszedł na zajęcia… Ten pokój… Ten pokój był kiedyś czysty… Był… Boże… Co on zrobił mojemu biednemu… No nie mojemu, bo to pokój brata, ale… Ale… Ale… Ten człowiek w ogóle wie do czego służy szafa i śmietnik?! Albo gdzie się kładzie mangi?!
Zatrzasnąłem drzwi i chwyciłem za swoją torbę i już mnie nie było w moim mieszkaniu. Niedługo syf będzie wylewał się z okien, zrobią program o najbrudniejszym mieszkaniu w mieście. Moim. I to jego gęba się pokaże na nim, pewnie będzie kipiał radością. Moi rodzice by się pewnie załamali widząc to.
Nieważne , nie będę przez cały czas przejmował się jakimś pomarańczowym dresem. Może powinienem go ostrzyc na łyso by był prawdziwym dresem? Nie. Pewnie by się poskarżył Sakurze, a ja lubię swoją twarz.
Tylko czy uczelnia jest na pewno tym, co chcę zobaczyć? W sumie nie mam już nieobecności do wykorzystania, a profesorowie nie są jakoś urzeczeni moją osobą, choć nie wiem o co im chodzi, jestem całkiem przystojny, inteligentny… A to, że ich cały czas ignoruję to powinno być dodatkowym atutem! Chociaż nie… To byłoby denerwujące, nikt nie lubi być ignorowany. Poza kryminalistami. Oni zawsze są chętni do tego.
Może powinienem zostać cichym psychopatycznym mordercą? Na pewno nikt nie będzie tęsknił za tym małpiszonem. Nara znajdzie sobie lepszą partię, do zabawy po nocach. Nawet woźny jest lepszym kandydatem od niego. Mówimy to o dresie cierpiącym na ADHD. Co w nim jest takiego pociągającego? Blondyn. Co wszyscy tak szaleją za blondynami o niebieskich wło... Oczach. Oczach! Jakiś absurdalny ideał mężczyzny. Czarujący książę. Kurna konia mu dać, niech sobie zrobi patataj do jakieś fajnej bajki o gejach. Może jakaś jest.
- Sasuke! – O wilku mowa, a wilk tu.
Spojrzałem się apatycznie, bo nawet nie chciało mi się silić na uśmiech, na Sakurę, która o dziwo wprost promieniała radością. Wyczuwam nowy romans normalnie. Ciekawe jak to jest być w związku z kimś, kogo się kocha. Z drugiej strony… Nie chcę się nawet przekonywać.
- Witam.
- Coś nie w humorze? – Jej uśmiech spełzł nieznacznie, obserwując mój wyraz twarzy.
- Troszeczkę. – Potwierdziłem jej przypuszczenia, nie było sensu kłamać. – A ty, co taka radosna?
- Zauważyłeś?
- Nie. Aslan przybył i mi powiedział. Ślepy by zauważył.
Naburmuszyła się lekko, wydymając policzki jak u chomika. Pokręciłem głową w dezaprobacie, nie mając nawet chęci kontynuować tej rozmowę. Kobiety, czego one wymagają od nas mężczyzn?
- To powiesz…? – Nie żebym był jakoś specjalnie zainteresowany, ale dobre wychowanie tego nakazuje.
- Wczoraj miałam randkę!
- Gratuluję. – Mruknąłem tak samo znudzony jak wcześniej.
Pewnie nie powinienem wyładowywać swojej frustracji na Sakurze, ale czy to nie ona przypadkiem zesłała na mnie tą pomarańczową małpę?
No właśnie. Skoro jest temu odpowiedzialna, to czemu mam piać z zachwytu bo ona miała randkę? Przecież to nie pierwszy i nie ostatni raz takich spotkań, to naturalne, że ludzie chodzą na randki, tylko nie ja, bo ja jestem aseksualny. Może powinienem też gdzieś chodzić, by móc o tym rozpowiadać.
- Nie zapytasz mnie jak się nazywa?
Jakby mnie to kiedykolwiek obchodziło. Nie no spokojnie Sasuke, nie możemy być aż tak podli. Sakura jest naszą przyjaciółką, nie możemy jej aż tak gnębić.
- To jak się nazywa?
Uwaga, nawet się wysiliłem na jakiś pokraczny uśmiech. Tylko czemu ona nagle tak przygasła? Coś nie tak z moim uśmiechem?
- Weź może się nie uśmiechaj? To trochę przerażające.
- Pfff, będziesz jeszcze mnie prosić o mój filmowy uśmiech. – Odparłem urażony, sięgając po paczkę gum.
- Nazywa się Hinata. Hyuuga Hinata.
Spojrzałem się na nią zaskoczony. Tego się nie spodziewałem. Co jak co, ale znam rodzinę Hyuugów, jednak bycie Uchihą robi swoje, ale że ktoś pośród nich jest homoseksualny to coś nowego. A to dopiero wiadomość, gdyby prasa się o tym dowiedziała ich pozycja na arenie politycznej byłaby mocno podkopana. Tyko nie bardzo mnie to obchodzi.
- No tego się nie spodziewałem.
- Prawda? Jest wspaniała! Mówię Ci! Miła, o doskonałym ciele…
Paplała rozmarzona, kompletnie ignorując moją osobę. Też jest mi miło, gdyby kto się mnie pytał. No ale męska opinia się nie liczy w takich wypadkach jak widzę. Czym się tu podniecać, randka z ładną kobietą, wielkie mi rzeczy. Lepiej się umów z brzydką kobietą i się podniecaj nią, wcale to nie będzie takie proste.

***

Usiadłem na sofie z kubkiem herbaty, mając dość. Ten dzień był wystarczająco zły. Profesorowie co prawda oszczędzili mi kazań, ale i tak nie mam dzisiaj nastroju na cokolwiek. A nie piłem wczoraj, co jest dziwne, bo zazwyczaj piję, bycie trzeźwym wcale nie jest takie fajne. Alkohol jednak jest przyjacielem złamanego serca.
Drzwi od mieszkania otworzyły się szeroko i stanął w nich nie kto inny jak Naruto. Byłem jednak zbyt zmęczony i przygnębiony by zawracać sobie nim głowę. Niech robi co chce, dopóki ten blok będzie stał w jednym kawałku. Podszedł do mnie kładąc mi przed nosem torbę z Mcdonalda. Spojrzałem się ze zdumieniem na niego, otwierając ją ostrożnie. Nigdy nie wiadomo co z niej może wyskoczyć.
- Kupiłeś mi zestaw w Macu? Z jakiej to okazji? – Przyglądałem mu się z podejrzliwością. Nie należy raczej do osób, które robią coś… Dla innych.
- Marudziłeś, że się panoszę, to zrobiłem dobry uczynek! Źle ci?!
- No nie… Ale to dziwne… Jak na ciebie…
- Dla twojej wiadomości, też jestem człowiekiem i mam całkiem ludzkie odruchy!
- Oczywiście.
Byłem głodny, to musiałem mu przyznać, nic nie jadłem prawie cały dzień, a teraz nawet miałem apetyt. Może jednak nie jest ze mną tak źle jak przypuszczałem. Uwinięcie się z zestawem i kaloriami zajęło mi może z 5 minut. Napiłem się jednego piwa i nie mając cierpliwości do szukania jakiś ambitnych kanałów, włączyłem film animowany z serii Studia Ghibli.
Kątem oka zauważyłem blondyna czającego się przy drzwiach z miną zbitego psa. No dobra, teraz to już kompletnie mnie zaskoczył. On umie się panoszyć tylko wtedy gdy się na niego nie gapię? No ale kupił mi Maca… Był dobrym człowiekiem… Karma nakazuje odpłacać takie długi. Ugh!
- Możesz usiąść obok mnie.
Natychmiast wskoczył na sofę, kładąc na stoliku swoje piwo. Co za dziwny człowiek, rano zachowywał się jak jakiś małpolud bez manier, a teraz taka szopka? Czy on się rumieni? On się rumieni! I to nie od alkoholu… No Sasuke twoje ciało to jednak jest zajebiste.
Działam na niego seksualnie, w sumie miła świadomość. Choć pewnie nie powinienem tak myśleć. Mam przecież silne stwierdzenie bycia aseksualnym. No ale to chyba jedno drugiemu nie przeszkadza. Nikt mi nie zabroni delektować się sławą.
Przymknąłem oczy, czując jak piwo powoli zaczyna przyjemnie szumieć mi w głowie. Kochany przyjaciel, jedyna rzecz, która mnie nie zdradzi, która nie zada mi bólu po obietnicach, że jest tu dla mnie na dobre i na złe. Pieprzyć ludzi, pieprzy…
Czemu moje usta się poruszają?
Czyżbym mamrotał coś po pijanemu? Nie upiłem się aż tak!
Otworzyłem oczy, dostrzegając przed sobą małpę. No tak działam na niego seksualnie, pewnie myśli, ze śpię. Hej… Czy ja nie chciałem go zgnieść? Czy to nie najlepszy sposób na to? Zniszczyć jego związek z tym całym Narą?
Odwzajemniłem jego pocałunek, przykładając rękę do tylnej części jego głowy i przyciągnąłem go bliżej siebie. Nie był za mocno zaskoczony tą całą sytuacją, pewnie myśli, że to wina alkoholu i jutro o wszystkim zapomnę. Niedoczekanie…
Usiadł mi na kolanach uniemożliwiając mi tak naprawdę wycofanie się z tej akcji, jakby odczytał moje wątpliwości. Ma rację, jak szaleć to szaleć na maksa. Konsekwencjami zajmiemy się później.
To nie tak, że jestem prawiczkiem. Uprawiałem seks… Z kobietą. Jako takie doświadczenie mam, nie jestem w tym tak całkiem zielony, ale seks z facetem? Czemu… O czemu nie jestem yaoistą?! Przynajmniej miałbym większe pojęcie co mam robić. Nie chcę być uke! Nic mnie to nie obchodzi, że w moim własnym imieniu jest cząstka ‘uke’!
Byłoby dużo łatwiej gdyby blondyn mnie podniecał. Ile on mi już robi tą laskę? A raczej się stara ją zrobić? Cholera, w ogóle mnie to nie robi, poza delikatnym uczuciem obrzydzenia. Muszę coś wymyślić! Cholera, czemu to takie trudne? Skoro kobiety udają, to czemu faceci nie umieją? A bynajmniej ja… Litości.
Gdyby tak zamiast blond włosów dać rude, dodać kilka kolczyków … Kur…
Oto chodziło. Ale chyba tego za dobrze nie przemyślałem… O kurwa jak dobrze… To dużo lepsze niż masturbacja! Przynajmniej nic nie muszę robić, poza zaciskaniem dłoni na jego włosach. Muszę mu przyznać, że jest całkiem dobry w tym… No tak gej, który ma chłopaka, to oczywiste, że będzie dobry.
- Starczy… Wychrypiałem, czując że zaraz naprawdę dojdę mu w ustach, a na to nie mogę sobie pozwolić, moje drogocenne plemniki nie mogą znaleźć się w jego ustach, jeszcze się uzależni.
- Czyli jednak lecisz na mnie…
Spiorunowałem go wzrokiem orientując się, kto tak naprawdę klęka mi między nogami. No i cały nastrój prysnął przez jeden głupi komentarz. Nabrałem powietrza, uspakajając się.
- Myślisz, że jak pozwoliłem ci mieć mojego penisa w swojej gębie, to oznacza, że na ciebie, lecę? Zapomnij. – Prychnąłem z pogardą, próbując wstać, ale przetrzymał mnie ręką.
- Proszę… Chcę go mieć w sobie…
Ach… Mam włożyć swój penis w jego odbyt? Nie. Nie. Nie. To zbyt obrzydliwe, to jest… Nie. Po prostu nie. Tak na pierwszej randce? Co on mnie ma za jakąś męską dziwkę? Tak dobrze, to mu nie będzie. Jeszcze musi trochę pocierpieć i poczekać, aż się przełamię. Zresztą całe podniecenie mi minęło…
- Nie tym razem małpo. – Odepchnąłem go od siebie i wstałem.
Spoglądał błagająco na mnie, licząc chyba, że zmienię zdanie. No raczej nie bardzo. Nie wydaje mi się, żebym chciał zmienić zdanie pod tym względem. Nie no serio. Seks na pierwszej randce? Co ja jestem przedmiotem jakiś fangirlsów, co pchają swoich lubych do łóżka już na pierwszym spotkaniu? Niby iskierka, chemia, czy inna głupota, ale nie. Nie ze mną te numery.
- Było miło, nie mówię, że nie. Widać, że masz w tym doświadczenie, choć to pewnie nie powinno mnie dziwić. Może kiedyś dam się przekonać, na pełen stosunek. Ale dzisiaj musisz się obejść smakiem. Zresztą sam zniszczyłeś klimat swoim komentarzem.
Wzruszyłem ramionami idąc do łazienki. Garetsu pobiegł za mną ignorując blondyna zupełnie. Przynajmniej mój kot ma ten luksus, że może go ignorować i nie mieć przez to kłopotów. Chwila… Nie powinienem dać mu jakiegoś wykładu dotyczącego wierności i miłości? Przecież on ma chłopaka i zdradził go ze mną. Niby tylko obciągnął mi, ale… No to też się liczy jako zdrada… Prawda?
- Lepiej nie wspominaj o tym temu twojemu Narze. – Powiedziałem przez ramię, obserwując jak blednie z każdą sekundą. Ha. Chyba poczucie winy go wreszcie dopadło. I dobrze mu tak. Małpa jedna.

7. I will crawl on hands and knees until you see

- Czego?! – Fuknąłem poirytowany do telefonu, który odważył się mnie zbudzić ze snu.
- Wreszcie odebrałeś cioto! – Sakura odezwała się po drugiej stronie, dosyć wściekła. Ciekawe co się stało…
- Czego? – Powtórzyłem beznamiętnie swoje pytanie, przewracając się na plecy. Nie chciało mi się wstawać, choć pewnie powinienem…
- Nie było cię na pierwszych zajęciach! Mieliśmy razem referat debilu!
- Serio? – Mruknąłem zaspany, spoglądając na kalendarz. Faktycznie, data po prostu pływała w czerwonej barwie. No ups… To się chyba zdarza nawet najlepszym, piję to się nie wyrabiam… Hmm… Teoretycznie to jakiś cichy znak, by wreszcie uspokoić się z tym chlaniem, ale świat nie jest piękny…
- Sasuke… Musimy się spotkać i porozmawiać.
- No dobra… Mogę się spotkać. Gdzie?
- W Macu po zajęciach. Przy okazji coś zjem. Na razie.
Rozłączyła się nie czekając na moją odpowiedź. Przez dłuższą chwilę spoglądałem na sufit zapewne bez przebłysku jakiejkolwiek inteligencji. Rzadko mi się zdarzało zaspać, a szczególnie wtedy gdy miałem coś do zrobienia na uczelni. W każdym razie muszę się podźwignąć i ruszyć swoją królewską dupę na uczelnię. Nie mam już żadnych nieobecności do wykorzystania i lepiej nie ryzykować dodatkowych pytań na egzaminach. Cholera, Sakura naprawdę była wkurzona, ciekawe czy aż tak źle jej poszło? Choć to wydaje się być nieprawdopodobne. O co mogła się tak wkurzyć?
Może jej randka nie poszła i chce się wyżyć na mnie?
Bezsensu! Co ja mam do jej randek? Nie podrywam jej dziewczyn, żyję sobie spokojnie tutaj i nikomu nie wadzę… No może komuś wadzę, ale co mnie to interesuje?
Ubrany i gotowy do drogi spojrzałem ostatni raz na Garetsu, który pałaszował swoje śniadanie kompletnie ignorując moją osobę. Koty. Zawsze takie same. Było sobie kupić psa… Ale to by oznaczało wychodzenie na spacer… Nie. Lepiej mi jest jak jest teraz.
Powolnym krokiem szedłem na swoją ukochaną uczelnię, ta droga była jednak najbardziej znienawidzoną w całym moim marnym życiu. Chciał człowiek być mądry, popisać się przed światem papierkiem. No to proszę. Kursuję w tą i we tą licząc na jakieś uznanie. Jakoś jeszcze go nie znalazłem, ale w sumie nie upadłem na kolana i nie macałem żadnego zakamarka tego świata. Cholera.
Czy mi się zdaje, czy staję się coraz bardziej zgryźliwy na starość?
Chwila… Aż taki stary nie jestem! Wypraszam sobie! To przez tego dresa! Tak! To jego wina. Co złego to on. Przecież to takie oczywiste. Jak zniknie z mojego życia wszystko wróci do normy. Znowu będę zwykłym sobą…
Chwila…
JA… CAŁOWAŁEM… NARUTO…
To definitywnie nie był sen… O boże, gdzie mój domestos? Kwas? Cokolwiek do oczyszczania?
Usiadłem na swoim miejscu witając się kiwnięciami głowy z innymi. Normalnie jak ten pies z tyłu samochodu co kiwa przy nierównej drodze… Chyba że jest rozwalony, to wtedy nie kiwa.
Sakury ani słychu, ani widu… A chwila jesteśmy w innych grupach specjalizacyjnych, temu jej nie ma. Może faktycznie powinienem rzucić na jakiś czas picie alkoholu…
Student bez alkoholu…
Uchiha Sasuke bez alkoholu…
Nie…. To nie jest do wyobrażenia. Ja i bycie trzeźwym… Przy takich przygodach życia? Nie. Nie. Nie. Mowy nie ma. Trzeźwości mówię nie. Koniec kropka. O czym ten profesor do mnie mówi? Nie. Proszę nie, nie pytaj mnie…
- Może na to pytanie odpowie pan Uchiha? – Spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem poprawiając te swoje cholerne okulary.
Tak, oni po prostu mnie kochają. Pomniki by mi stawiali gdyby tylko mieli kasę. Kurna no.
- Um… Przepraszam panie profesorze, ale  mój stan umysłowy spowodował, że nie do końca łapię znaczenie pańskich słów. Chyba głuchnę… To dziedziczne, straszna choroba.
- Uchiha… Znowu nie uważasz na zajęciach!
- Ależ skąd. Uważam. Całym swoim jestestwem uważam. Gdybym tak uważał w toalecie jak tutaj, to pewnie nigdy bym z niej nie wyszedł. Te wszystkie traktaty do przemyślenia…
- Czy to w ogóle wiesz na jakich zajęciach jesteś?
- Jak zostać wzorowym bezrobotnym? – Uśmiechnąłem się niewinnie, próbując nie parsknąć śmiechem.
Zapadła cisza, którą pewnie można byłoby kroić nożem. To ten rodzaj ciszy, który dla większości ludzi jest niekomfortowy bo oto mierzą się z konsekwencjami swojej głupoty. Mnie to jednak nie rusza. Jestem na kacu i jedyne co mi się chce to śmiać. Profesor zmieniał oblicza od spokojnego, po demoniczny gniew armii szatana. Normalnie drżę jak galareta.
- Uchiha. Jeśli myślisz, że twoje nazwisko wystarczy żeby zdać te studia, to się grubo mylisz!
- Tak, rozumiem. Kajam się ze wstydu.
- Jeśli masz przychodzić z takim nastawieniem na zajęcia, to lepiej w ogóle nie przychodź!
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
Westchnąłem, czując na sobie wzrok wszystkich. Tak wiem. Przeprosiłem.  Nawet mi się czasem zdarza, no i chyba faktycznie trochę przesadziłem z tym olewaniem uczelni. Powinienem chociaż wiedzieć, co się na niej dzieje. Nic dziwnego, że Sakura się wkurzyła, należy jednak do tych wzorowych uczniów.
Muszę się ogarnąć. Sesja się zbliża i nie mogę przynieść wstydu swojej rodzinie. Nawet jeśli Itachi mnie do niczego nie przeciska to przecież nie chciałby tłumaczyć się z moich porażek. Bycie wolnym nie oznacza, że mogę robić co mi się podoba, tak totalnie. Cholera. Zachowuje się jak jakaś nastolatka ze złamanym sercem.

***

Usiadłem przy stoliku ze swoim trującym zestawem z ciastkiem. Sakura popijała swoją kawę czytając Murakami’ego. Wydawało się, że mnie nie zauważyła, ale ja za dobrze ją znam. Po prostu mnie ignoruje, bo jest zła. Bardzo zła.
No dobra, może trochę przegiąłem w obijaniu się, ale przecież mnie zna. To nie pierwszy i nie ostatni raz. O co ta cała afera?
Wgryzłem się w swoją kanapkę, czekając aż się odezwie, to ona mnie tu wezwała, nie ja ją, więc proszę, czekam na jakiś konstruktywny powód, dla którego tutaj jestem.
- Jesteś chujem Sasuke. – Odłożyła książkę na stolik, spoglądając na mnie z obrzydzeniem. To coś nowego u niej.
- Nie wiem, o co ci chodzi. Co ma nasz projekt do bycia obrzydliwym?
- Kurwa Sasuke, tu nie chodzi o projekt! Jakoś sobie dałam radę, ale ty będziesz musiał dać mu referat jeśli chcesz zaliczyć. – Pięknie, znowu muszę coś pisać by zaliczyć. No nieistotne, przynajmniej mnie powiadomiła o tym. – Chodzi o Naruto!
- A co z nim? Przecież nie wywaliłem go z domu… Jeszcze.
Westchnęła, sięgając po swoją kawę. Chyba oczekiwała ode mnie więcej inteligencji, ale ja nawet nie wiem, o co jej chodzi… Duchem świętym nie jestem, ani telepatą.
- Zerwał z Shikamaru.
- No związki się rozpadają… Jak wiesz… – Zacząłem ostrożnie, ale podniosła ręką by zatrzymać mój potok słów.
- Powiedział, że nie może z nim być, bo się zakochał w tobie … Z wzajemnością.
Zakrztusiłem się swoją colą, kaszląc dziko. Co zrobiła ta małpa?! Jeszcze zwala na mnie? Ten pocałunek… Jednak nie powinno się całować ludzi… Nie wiadomo, co z tego wyczytają…
- To kłamstwo… – Wycharczałem, waląc się po klatce, by oczyścić przełyk.
- Wiem, że się w nim nie zakochałeś. Mówimy tu o tobie. Ale on się w tobie zadurzył, a musiał mieć do tego jakiś powód. Więc słucham. Co narozrabiałeś?
A co ona, moja matka? Wypuściłem ze świstem powietrze mając ochotę zabić blondyna. Naprawdę nic, tylko kłopoty z nim. I co ja mam teraz powiedzieć? Chciałem się zabawić jego kosztem? Trochę lamerskie…
- Upiłem się… I mnie pocałował…
- Dałeś mu się pocałować?!
- Pijany byłem! Jak jestem pijany to każdy mnie może całować… – Mruknąłem obronnie, otwierając swoje ukochane ciastko.
- Sasuke… Kurwa… Naprawdę jesteś zjebany…
- No dzięki. Nie moja wina, że twój przyjaciel sobie coś ubzdurał z jednego całusa!
- Nie sądziłam, że w ogóle mu na niego pozwolisz nawet po pijaku! – Ryknęła wściekła wstając. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę co nie ułatwiało cichego pojednania.
Westchnąłem nie wiedząc, co właściwie mam powiedzieć. Naruto wkurzył mnie jak jeszcze nikt. Po co kończył związek z tym Narą? Przecież nawet nie powiedziałem, że chce z nim być… Może i jest ‘seksowniejszy’, ale definitywnie bez mózgu.
- No proszę, czyli jednak ktoś może zezłościć Sakurę. – Głęboki męski głos odezwał się przy nas, skupiając na sobie naszą uwagę.
Moje serce rozsypało się na drobne kawałki. Pein. Stał jak gdyby nic przy naszym stoliku z jakimś napojem w ręku. I ten jego drwiący uśmieszek dodający mu uroku. Cholera. Tylko jego mi tu brakowało, jakby atmosfera nie była wystarczająco gęsta i mdła.
- Jak widać istnieją takie istoty. – Prychnęła siadając ponownie.
- Sądziłem, że ta pozycja jest zaklepana wyłącznie dla Uzumaki’ego.
- Nie. Nie tylko. Znalazłam drugiego głąba!
- Oj! Wypraszam sobie. Nie moja wina. Miej do małpy pretensje!
Spiorunowała mnie wzrokiem jednak nic nie powiedziała. Pein zaśmiał się pod nosem, kręcąc w niedowierzaniu głową. Definitywnie go to wszystko śmieszyło. Mnie niestety już mniej. Próbowałem ze wszystkich sił nie patrzeć na niego. Nie dawać mu żadnych powodów by przypomniał mi o swoim pocałunku. O nie. Jestem Sasuke, nie dam się.
- Pein, chodź już! – Kobiecy głos odezwał się za nim. Zobaczyłem w tłumie niebieskie włosy i wiedziałem już, co się dzieje. Dziewczyna przyszła odebrać swojego chłopaka.
- Na razie.
W ten sposób ponownie zniknął mi z oczu. Skrzywiłem się siorbiąc swój napój. Czemu to wszystko jest takie skomplikowane. Było mi tak dobrze, do momentu aż nie poszedłem na tą imprezę! Teraz mam… Małpę i złamane serce.
- A ty co się taki markotny zrobiłeś? – Sakura schowała książkę do torby, przyglądając mi się uważnie.
- Ja? Po prostu muszę zacząć nadganiać zajęcia. Czeka mnie dużo pracy.
- Gdybyś wszystko robił regularnie…
- Nie miałbym życia, jak ty. – Dopowiedziałem wstając. – Pójdę już. Pogadam z Naruto o tym… Pocałunku. Wyjaśnię mu, że to nic nie znaczyło i tak dalej.
- Sasuke? Na pewno wszystko w porządku?
- Pewnie. Nie mogę raz w życiu być poważny?
- Możesz… Tylko zachowujesz się jak kobieta ze złamanym sercem…
- Kto niby ma złamane serce?! – Wydarłem się urażony i wyszedłem szybko z Maca. Cholera, nie tak to miało wyjść!
Miałem być tym wiecznie opanowanym skurwielem, a nie ciotą. Kiepski ze mnie aktor… Czy ja naprawdę muszę gadać z tą małpą? Pewnie tak…
Wszedłem do domu z silnym postanowieniem porozmawiania z blondynem, jednak widok jego nagich pośladków przede mną prawie zaprowadził mnie prosto do grobu. Pobladły ominąłem go i usiadłem na sofie. Nie wiem, czy zwrócę swój obiad i moje ciasteczko, ale to boli.
Czemu moje oczy muszą tak cierpieć? W imię czego?
Naruto zamknął się w swoim pokoju i wyłączył przy okazji muzykę, do której bodajże tańczył. Naprawdę, za co to wszystko? Może nie jestem najmilszym człowiekiem, żyjącym na tej półkuli ziemskiej, ale zawsze lepszym od morderców, czy pedofilów.
Było zostać hipsterem… Miałbym przynajmniej fikuśnie okularki na pół mordy. Choć z drugiej strony widzieć jeszcze wyraźniej blondyna, jest koszmarem samo w sobie.
- Chodź tu małpo! – Ryknąłem zakładając nogę na nogę.
Blondyn chyba ma zmutowane komórki, bo przybiegł tu z prędkością światła. Może jest tym… Flash’em i jak go nie widzę, to ratuje koty z wypadków samochodowych? Nie… Znając go to pewnie by ratował ramen od zjedzenia przez kogoś innego niż on sam.
- Nie jestem małpą. – Burknął urażony siadając obok mnie… Czy ja mu na to pozwoliłem?
- Rozmawiałem dzisiaj z Sakurą.
- Jesteście przyjaciółmi… To normalne, że gadacie…
Spojrzałem na niego z załamaniem. Na tego człowieka nie ma rady. Jego mózg definitywnie jest procesorem z początków wynalezienia komputera. Nie lubię oświecać ludzi w rzeczach oczywistych. To nie ja zerwałem z chłopakiem, ani tym bardziej z ręką*.
- Powiedziała mi o tobie…
Przyglądałam się jego wyrazowi twarzy, który nic się nie zmienił. Jakby w ogóle nie załapał o co mi chodzi. Co w jego wypadku jest dosyć możliwe. Zaczynam rozumieć jak się czuł mój brat kiedy próbował mnie oświecić o śmierci rodziców. Kaszana.
- O tym co zrobiłeś ostatnio…
Nic. On głupa zgrywa, czy po prostu już taki jest?
- O tym, ze zerwałeś z Narą. – Warknąłem oschle, zaciskając dłonie na spodniach. CO ZA KRETYN.
Przytaknął jak gdyby nic, kompletnie nie pokazując żadnych emocji. Może jestem dupkiem, zimnym draniem i niewdzięcznym dupkiem, ale on to już jest mistrzem ignorancji.
- Skoro go nie kochałeś, to czemu nie zerwałeś z nim wcześniej?
Po co ja się o to pytam? Głupi jestem, czy jak?
- To nie tak, że go nie kochałem. Pewnie nadal go kocham, ale teraz mam inny cel. – Zmarszczyłem brwi w pytaniu, on zaś uśmiechnął się wyzywająco. – Spowoduję, że się we mnie zakochasz!
ŻE CO PROSZĘ?!!!!!!!!!!!!!!!!!


8. A lack of sympathy is what it means to me

Czasami chcesz, żeby pewne rzeczy okazały się zwykłym złym snem. Budzisz się i myślisz sobie, że wszystko będzie takie jak zawsze. Nudne życie wypełnione monotonnością obowiązków. Jednak gdy tylko wychodzisz ze swojej ciemnej, ciepłej sypialni widzisz zielone bokserki z ramenem na tyłku rozpromienionego blondyna, który trzyma w rękach talerz z kanapkami. Najpewniej mają na celu udobruchania cię, albo co gorsze, spowodować, że się w nim zakochasz.
Nie powinno mnie to dziwić. To nie tak, że nagle wczoraj stałem się jakiś idolem nastolatków. Chociaż to by pewnie wytłumaczyło wiele dziwnych rzeczy w moim życiu, ale niestety nie prowadzę życia estradowego.
Od zawsze dziewczyny jakoś widziały we mnie swój obiekt pożądania, czasem te ich obsesje były niebezpieczne dla mojego zdrowia, ale w gruncie rzeczy… Przyzwyczaiły mnie do wszelkich prób poderwania mnie. Tylko nijak nie przygotowały mnie na romans z gejem. Nigdy go nie planowałem… Dobrze mi było w swoim aseksualnym świecie, gdzie inni się bzykają, a ja piję piwo i jestem tym wrednym.
Może jednak powinienem być przesłodzonym człowiekiem? Może wtedy nikt by nie zwracał na mnie uwagi? Nie… Pewnie jeszcze więcej gejów, by na mnie spoglądało.
Problem jednak nie tylko tkwi w blondynie, co we mnie. Normalnie powinienem go wywalić z mieszkania i wyzywać od najgorszych zboczeńców. No ale tego nie zrobiłem, nie z jakieś specjalnej sympatii do niego, jest głupi, ale także inteligentny na swój własny sposób. Nigdy się nie spodziewałem, ze poczuję miętę do kogokolwiek, a tym bardziej do faceta, a jednak wiem, że zabujałem się w Pein’ie. Nie wiem, czy to chemia, zwykły fizyczny pociąg, czy jednak coś głębszego. Nie wiem, nie jestem mistrzem w dziedzinie miłości.
Teraz zaś okazuje się, że ten szczoch mamuta się we mnie zakochał. A raczej czuje niepowstrzymaną chęć przespania się ze mną. Tu nie ma miłości, to tylko pożądanie. Tylko, że on tego nie wie, myli te pojęcia, bo już długo niczego takiego nie czuł. Był ze swoim Narą, i wszystko było wspaniałe. Miał miłość, która podtrzymywała pożądanie, ale wtedy pojawiłem się ja.
Nie mam co go winić. Też bym się w sobie zakochał, no i nie jest pierwszą ofiarą swojego serca. Ile małżeństw wisiało na włosku przez to chwilowe uczucie „miłości”? Prędzej czy później dochodzi do nas ta pustka, ale wtedy jest już za późno. Czasem się po prostu nie da uratować, tego co było i trzeba odpuścić i znaleźć nową drogę.
To jednak nie rozwiązuje mojego kłopotu…
Nie czuję względem blondyna żadnych emocji, które by podchodziły pod miłość cielesną, czy duchową. Najchętniej bym go wysłał z powrotem do jego byłego, ale wiem, że to nic nie da. Oni do siebie nie wrócą… Widzę to w jego oczach, że jest zdeterminowany.
Czy to jest właśnie miłość?
Jeśli tak, to jest to chujowe uczucie.
Westchnąłem drapiąc się po karku, zmieszanie i zakłopotanie osiągnęło level mistrzowski.
- Dzięki… Za śniadanie… – Burknąłem z trudem chwytając za talerz.
- Nie ma za co! – Uśmiechnął się jeszcze szerzej i pognał do swojego pokoju.
Przynajmniej mam swoją przestrzeń… Kiedy to się skończy?
Usiadłem na sofie i żułem te kanapki wpatrując się tępo w ekran telewizora, na którym prezenterzy przedstawiali jakieś osiągnięcia nowej gwiazdki muzycznej. Skrzywiłem się na widok bujnych blond włosów i makijażu, który by zawstydził asfalt.
Nigdy nie przepadałem za kobietami, które… Zasłaniają to kim są. Prędzej czy później będą musiały ściągnąć ten makijaż i ciuchy i zostaną tylko sobą, a wtedy nie każdy facet będzie zachwycony z tego co widzi. Nikt nie lubi kłamców. Jakby się nad tym dłużej zastanowić, to nigdy nie interesowały mnie kobiece piersi, znaczy są ładne, na pewno dodają urody… Ale szału w tym nie ma. Sakura ma małe, ledwo widoczne, ale czy to czyni z niej gorszy rodzaj kobiety? Ma swój pokręcony charakter, czasem zachowuje się jak hipokrytka, ale w gruncie rzeczy jest fajną koleżanką, która dba o swoich przyjaciół.
Czuję się dziwnie pusty, tak jakby czegoś brakowało w moim życiu, choć wiem, że to bzdura. Już przywykłem do tego, że moich rodziców już nie ma. W pierwszych latach, to faktycznie był szok. Świadomość, że ich nie ma, że jest tylko Itachi. Byłem wtedy typowym rozkapryszonym dzieciakiem, ale to chyba naturalne, że człowiek nie zawsze chce się pogodzić z jakąś stratą. Rodzice byli dla mnie wszystkim, ale los nie był dla nich łaskawy.
- Sasuke, co powiesz żebyśmy wyszli do kina razem? – Naruto przyszedł do mnie, tym razem już ubrany do wyjścia.
- Hm? Do kina?
- To byłby miło spędzony czas… Chyba, że nie chcesz?
I jak mam kurwa odmówić, jak patrzy na mnie tym swoim psim spojrzeniem? Cholera, od kiedy stałem się taki słaby w stosunku do takich bzdur. Potrząsnąłem głową, by wypędzić nadmiar myśli. Może faktycznie potrzebuję relaksu.
- Jasne, możemy iść.
- Naprawdę?! Super! Będziemy się świetnie bawić!
- Żadnych filmów o bohaterach. – Mruknąłem cierpko, popijając  wodę.
Jego mina zrzedła natychmiastowo. Zmarszczył brwi próbując znaleźć jakiś argument by iść na taki rodzaj filmu, ale to wreszcie Naruto, nic nie wymyśli. Nic ambitnego bynajmniej.
- Zgoda… – Odparł zrezygnowany kierując się do wyjścia. – Daj znać jak skończysz zajęcia.
Pognał nie czekając na moją odpowiedź… A ja tu chciałem powiedzieć, że przecież nie znam jego numeru, więc jak mam mu dać znać o takich sprawach? Co za idiota.
Garetsu prychnął obserwując mnie ze swojego drapaka, chyba tylko on był ciągle swoim podłym sobą. Bycie kotem musi być fajne, szczególnie tak rozpieszczonym jak on… Może sobie spać, jeść kiedy chce, narozrabiać i jeszcze go za to pochwalą… Koty… To nie człowiek nimi rządzi, a one człowiekiem.
- I co się patrzysz? Nie mam trzeciego oka.
Miałknął coś w proteście i pognał do kuchni, nie chcąc chyba wchodzić ze mną w dalszą dyskusję… Czy powinienem poczuć się urażony? Pewnie tak. Na pewno tak.

***

Usiadłem w swojej ławce, spoglądając na Sakurę, która z jakąś dziwną zaciętością notowała coś w swoim notatniku. Mógłbym ją poprosić o numer, to nie byłby problem. Tylko pewnie nadal się gniewa o to wszystko, ale czy to była moja wina? No nie. Skąd miałem wiedzieć, że małpa zrobi to co zrobiła?
Nabrałem powietrza szykując się do tej strasznej chwili jaką było poproszenie ją o pomoc, gdy do sali wszedł wykładowca i tyle z tego było. Burknąłem pod nosem jakieś przekleństwo, które było tak złe, że lepiej o nim nie mówić. Na szczęście złoty tron już na mnie czeka w piekle.
Zajęcia minęły dosyć szybko ku mojemu własnemu zdziwieniu. Profesor mówił zwięźle i jakoś specjalnie nas nie męczył. Chyba miał dobry humor. Jakaś rzadkość w tych stronach. Przecież oni żyją z uprzykrzania nam życia… No chyba, że się mylę, a to mało prawdopodobne. Wstałem z krzesła spoglądając na Sakurę, która spakowała się do swojej torby i gnała już do wyjścia.
Tak. Definitywnie jest zła.
Zagryzłem wargę i po prostu ruszyłem do następnej sali. Co innego miałem zrobić? Paść na kolana i błagać ją o wybaczenie? Bez przesady. Nie będę przed nią padać na nogi, bo zawiodłem jej moralny kręgosłup. Moja wina, że Naruto mnie pożąda? Nie. Niech się wali i przestanie mnie obwiniać o błędy swoich gejowych przyjaciół.
Myśli, że w ten sposób pokaże mi jaką marną jestem istotą? No żeby się nie przeliczyła, jestem wreszcie Sasuke Uchiha. My nie padamy na kolana przed nikim, a szczególnie przed kimś pokroju Sakury. Czemu się na mnie wyładowuje? Powinna znienawidzić Naruto za to co zrobił, nie mnie. Czemu nikt mnie nie traktuje jak ofiarę?
Moja wina, że urodziłem się taki ładny? Nie. Nie prosiłem o te geny. Sam wolałbym, żeby małpa dała mi spokój bo za nim nie przepadam, ale mam jakieś wyjście? Nie. Bo jestem dobrym przyjacielem i chcę jej pomóc, a co w zamian za to dostaję? Fochy.
Kobiety.
Wkurza mnie! Wielka mi przyjaciółka. Nie powinna trzymać niczyjej strony, być neutralna, a nie mi wyskakiwać z fochem, jakbym przynajmniej dał małpie tabletkę gwałtu. A nie dałem.
- Sasuke! – Spojrzałem naburmuszony na Juugo, który szedł trzymając kartonik mleka.
- Hej… Co jest? – Mruknąłem zniechęcony, nadymając policzki ze złości.
- W sumie nic ciekawego, ale impreza się na dzielnicy Suigetsu szykuje.
- Impreza? Chętnie pó…. – Zmrużyłem oczy przypominając sobie jaki mamy okres. Sesja. Nie mogę zawalić tego roku… Imprez im się zachciało! Akurat teraz?! Nie mogli za miesiąc? Nie. Musieli teraz. Bydlaki zjebane. – Sorry Juugo nie mogę, sesja.
- Ale impreza będzie dopiero pod koniec sesji…
- Pod koniec sesji? No to się piszę!
Z polepszonym humorem odszedłem w swoją stronę. Impreza w lutym… Nie będzie najcieplej pod słońcem, no ale i tak zawsze lepiej niż gnić w domu i po raz kolejny oglądać te bzdurne seriale w telewizji.
Reszta dnia na uczelni upłynęła mi tak samo, Sakura mnie ignorowała, ja się wściekałem. W sumie nic wartego uwagi. Cała ta sytuacja doprowadzała mnie do szału, ale kogo nie? I jeszcze nie mogę pić! Sesja! Od jutra będę siedział w bibliotece non stop, żeby tylko zdać, a i tak profesorowie będą pojękiwać i marudzić, czepiać się i wpisywać dwóje, bo mogą.
Panie, weź mnie uchroń od poprawki. Nie chcę mieć kolejnego września do zaliczenia, tylko dlatego bo profesor mnie nie lubi.
Wyszedłem na zewnątrz opatulając się szalikiem, gdy zobaczyłem blondyna. Widok dosyć dziwny, niespodziewany… Podejrzany. Podszedłem do niego trochę z ciekawości, niż z przesadnej sympatii, po prostu Sakura mnie dobiła.
- Co tu robisz?
Zaśmiał się jakoś tak głupkowato, drapiąc się po karku. Chyba się skapnął, że nie mam jego numeru, inteligent.
- Nie masz mojego numeru, co nie?
Przytaknąłem, ruszając w stronę metra. Szedł obok mnie speszony z lekka, odwracając się kilka razy za siebie. Mogłem tylko zgadywać kogo tak wypatruje. Wypuściłem ze świstem powietrze, wyciągając z kieszeni szlugi. Dobry papieros nie jest zły.
Spoglądał na mnie ze zdumieniem jak palę, ale nic nie powiedział. Nie żebym był jakimś nałogowym palaczem, ale lubię sobie zapalić od czasu do czasu.
- To na co idziemy? – Mruknąłem leniwie, spoglądając kątem oka na wściekłą przyjaciółkę za nami.
- Myślałem o jakimś filmie animowanym… – Wymamrotał speszony, wydając z siebie dźwięki, które najpewniej miały być śmiechem.
- Dziecko jesteś, czy jak?
- Oj… Jestem Japończykiem i oglądam anime, co w tym złego?
Wyraźnie się obruszył na tą uwagę. No tak jesteśmy w Japonii, nie powinno mnie to dziwić, ale definitywnie dziwi. Sam dawno nie oglądałem nic dobrego, po prostu animacje spadły na psy, a filmy? My nie umiemy robić filmów! Jesteśmy narodem 25 minut… No dobra… Studio Ghibli się wyłamuje, choć też nie zawsze.
- Ona jest wściekła prawda?
- Yep. Wściekła jak mokry bicz. Lepiej jej teraz nie zaczepiaj.
Westchnął ciężko, wyglądając na naprawdę zdołowanego. Uniosłem zdumiony brwi, nie spodziewając się takiej reakcji. Co jak co, ale mówimy tu o blondynie, co on się tak przejmuje Sakurą?
- Nie przejmuj się, kiedyś jej przejdzie…
- Pewnie tak… Kiedyś na pewno… – Mruknął jakoś tak niepewnie, chyba sam w to nie wierzył.
Może jednak ma poczucie winy spowodowane tym, co zrobił? Był w związku z tym Narą od początku liceum, to szmat czasu, ludzie przyzwyczajają się do siebie, niekiedy nudzą się i odchodzą od siebie, ale nie wiem, czy w ich związku pojęcie nudy występowało.
- Jak chcesz możemy wrócić do domu… – Mruknąłem cicho, nie poznając samego siebie. Czemu stałem się nagle taki emocjonalny?
- Co? Nie! Nie! Chodźmy do kina!
Jego entuzjazm jednak sporo opadł, ech, przywykłem do energicznej małpy, która mnie wkurza, a nie małpy, która powoduje, że czuję się jeszcze gorzej. Wymagam od swoich znajomych stabilności nastrojowej. Można mieć kiepski dzień, ale proszeni są o wcześniejsze skontaktowanie się ze mną w celach rozważenia sensu spotkania, skoro ja mam cierpieć, a on jęczeć.
Zwolniłem kroku, odwracając się w stronę dziewczyny, która zatrzymała się na mój widok. Prawdopodobnie analizowała, co powinna zrobić, albo co powiedzieć. Sam nie wiem, co miałem zrobić. Chciałem mieć z nią dobre stosunki, wreszcie jest moją przyjaciółką, ale jej zachowanie jest idiotyczne. Prawdziwa miłość znajdzie drogę, czy jak to gadają romantycy.
Naruto podszedł do mnie zdezorientowany, chwytając mnie nieśmiało za bluzę. Pewnie chciał poprosić, żebyśmy po prostu szli dalej i nie zwracali na nią uwagi, ale nie pozwolę by mała wiedźma psuła nam obu nastrój swoim nastrojem. O nie. Jak ma tak robić, niech spada do kuchni, gdzie od dawna jest miejsce kobiet!
- Słuchaj Haruno! Nie będę znosić twojego nastroju! Masz jakieś wonty, do tego co się stało? Masz problem, ale przesyłanie nam tego nieprzyjaznego wzroku nic nie pomoże. Nadal będzie tak samo! Powinnaś jednak być neutralnym świadkiem, a nie sędzią jednego pokrzywdzonego! Jeśli by mu zależało, to by napastował małpę do skutku, ale ani razu go nie widziałem, więc pieprz się! To nie jest twoja droga do domu!
- Sasuke… Mówiłeś, że Naruto cię nie interesuje!
- Może zmieniłem zdanie?! Może jestem naprawdę takim padalcem jak sądzisz? A może postanowiłem po prostu zakolegować się z chwilowym współlokatorem?!
- TO NIE W TWOIM STYLU!
- Może nie wiesz o mnie tyle, ile sądzisz, że wiesz? – Warknąłem oschle, zaciskając dłonie w pięści.
Naruto dukał coś nieskładnie, próbując chyba powstrzymać naszą kłótnię, ale nie zwracaliśmy na niego większej uwagi. Sakura wyglądała jakby miała się zaraz na mnie rzucić z piłą mechaniczną. To nie jest najmilsza rzecz na świecie… Zostać pociętym.
- MYŚLAŁAM, ŻE JESTEŚ ROZSĄDNIEJSZY!
- Wielu też sądziło, że mam serce. – Wzruszyłem ramionami, odwracając się od niej na pięcie.
Naruto pobladły z przerażenia szedł obok mnie, próbując coś powiedzieć, Sakura darła się po same niebiosa wyzywając mnie od najgorszych, a ja mając dość tego absurdu, zrobiłem coś, co jest jeszcze większym absurdem.
Pocałowałem Naruto.

9. Let's find out who I am

Zawsze wiedziałem, że jestem… Wredny.  Nie bardzo mnie obchodziły uczucia innych. Po prostu jestem takim kotem, co ma koronę w dupie.  Dlatego w sumie mam mało znajomych, kto normalny chce się zadawać z takim dupkiem jak ja?
Wiem, że przegiąłem w dokuczaniu Sakurze.
Skąd to wiem?
Bo przede mną stoi nie kto inny jak Pein. Nie wierzę, że do niego zadzwoniła, by ze mną pogadał. Dupek, dupkowi się odpłaci… Tylko co ja teraz zrobię? Nie jestem mentalnie gotowy na rozmowę z nim…
-Chodź.
Słucham? On śmie mi rozkazywać? MI? SASUKE UCHIHA MA BYĆ POMIATANY PRZEZ KOGOKOLWIEK Z POZA RODZINY?
-Wychodzę!
Pognałem za nim, chowając na szybko portfel i komórkę w kieszenie.  Pein nie wykazywał jakiś specjalnych emocji… Jak zwykle zresztą.  W ogóle co ja się tak tym przejmuję, to nie tak, że mi na nim zależy, czy coś. Po prostu zwykłe koleżeńskie spotkanie…
Dobra Sasuke, teraz wymyśl jakiś temat do rozmowy, coś inteligentnego, ale nie aż tak, coś w sam raz na rozmowę z nim… Nowa moda w kolczykowaniu się? W sumie się nie znam… um… Dziesięć argumentów, dlaczego rudzi też mogą mieć przyjaciół? Za rasistowskie… Dziesięć argumentów, dlaczego warto umawiać się ze mną?  Za egocentryczne.
Weszliśmy do skromnej kawiarenki i usiedliśmy w ciemnym rogu. W tle leciała muzyka klasyczna, była na tyle cicho, ze dodawała jedynie klimatu miejscu, a nie psuła wizerunek i spokój gości. Spojrzałem na menu, które nie było może jakoś specjalnie wyszukane, ale znalazło się kilka dobrych pozycji. Jak ciastko.
Pein odłożył swoje menu i czekał cierpliwie na kelnerkę, która zjawiła się w momencie aż odłożyłem menu na stolik. Zamówiliśmy to, na co mieliśmy ochotę, nie mówiąc nic nad to. Jakoś tak dziwnie się czuje w ciszy, blondyn za dużo gada w moim towarzystwie i się przyzwyczaiłem. Nie dobrze.
Po chwili kelnerka przyniosła nasze zamówienia i odeszła po lekkim dygnięciu. Popiłem swoją kawę i spojrzałem wyczekująco na rudzielca. Przecież musiał mieć jakiś powód by się tutaj zjawić…
Och, Sasuke nie mogę przestać o tobie myśleć, nawet gdy uprawiam seks ze swoją dziewczyną myślę o tobie… Wiem, że popełniłem błąd… Wybacz mi i proszę, zostań moim partnerem… Nie!! Mężem!
-Sasuke?- Odezwał się spokojnie, odkładając swoją herbatę na spodek.
-Tak kochanie…- Odparłem jeszcze pogrążony w swoich marzeniach sennych, zanim zdołałem ugryźć się w język. Przerażony zakaszlałem, łudząc  się, że jakimś cudem nie usłyszał tej ostatniej części.- Słucham.
Pein podniósł brwi pytająco, ale nic nie powiedział, a raczej nic  na ten temat. Spojrzał na swój kawałek ciasta , jakby zastanawiając się, czy naprawdę chce ze mną rozmawiać. Proszę chciej. Albo możemy od razu przejść do sprawy łóżkowej, która zapieczętuje nasz związek.
-Dzwoniła do mnie Sakura, mówiła, że chcesz ze mną porozmawiać.
O, tego się po niej nie spodziewałem, więc tak to załatwiła, po prostu zwaliła wszystko na moje dzikie żądze? Jasne, proszę nabijajcie się ze mnie. Tylko, że to nie jest całkowite kłamstwo, naprawdę chciałem z nim pogadać, ale tak jakoś… Powinienem się jakoś mentalnie do tego przygotować, wymyślić odpowiednie zwroty by go nie urazić…
-Tak mówiła?- Wymamrotałem cicho, dłubiąc w swoim ciastku, już nie wyglądało tak apetycznie jak wcześniej.
-Tak.
Proste odpowiedzi, bez zbędnych dodatków, akurat w tej sytuacji mógłby być bardziej towarzyski.
-Sasuke… Czy czujesz do mnie jakiś pociąg fizyczny?
Gdybym miał coś w ustach na pewno bym to wypluł.  Takich pytań nie zadaje się wprost! Cholera! No kurwa! A podobno to JA nie mam tupetu, a on to co? Podręcznika dobrych manier nie czytał na bank.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
Tak Sasuke graj drania, zimnego obojętnego drania, któremu wszystko zwisa, nie tylko penis w spodniach. Nie daj po sobie poznać, że masz sraczkę z nerwów.
-Chodzi mi o to, czy masz ochotę się ze mną bzykać.
-Ale my jesteśmy facetami…
Facepalm! Sasuke ty geniuszu…Mądry inaczej! Co to za tekst?! Przecież dobrze wiesz, że istnieją geje i wiesz jak oni to robią, kurna, co ja jakaś cnotka? Weź się opanuj, wstyd tylko robisz. No kurwa! Moja opinia, moja reputacja, wszystko poszło w cholerę. Brawo inteligencie! Naruto jest już od ciebie bystrzejszy.
-No tak, ale to raczej o niczym nie świadczy.- Odparł spokojnie, choć mam wrażenie, że w jego głosie można było usłyszeć nutkę rozbawienia.
-Co to ma do rzeczy, przecież i tak masz dziewczynę, więc to raczej nie istotne czy mam ochotę cię wyruchać, czy nie.- Odparłem oschle, z wyrzutem, ba! Z pełną pogardą. Niech zna dumę Uchihów.
-Dziewczynę?- Podniósł pytająco brwi, jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi. A to cwany lis! A jednak to prawda co mówią o rudzielcach, są fałszywi. Kto by pomyślał.
-No dziewczynę!
-Masz na myśli moją siostrę Konan? Niebieskie włosy, kwiatek we włosach?
-T….twoją…. s…sio…siostrę?- Wydusiłem z siebie zmieszany, aktualnie jestem na stadium „boże jakim ja jestem idiotą!”.
-Tak, to moja siostra…- Prychnął rozbawiony, sięgając po swoją herbatę.
-Acha… Siostra…
Punkt dla mnie, za bycie największym idiotą na świecie. Mózgu tęsknie, weź się odezwij.
-Czyli jednak chcesz mnie ruchać i cierpisz na typową zazdrość.
-Tego nie powiedziałem. Co to ma do rzeczy?!
-Bo jesteś zarumieniony, speszony i podenerwowany jak nastolatka przy swojej sympatii.
-WCALE, ŻE NIE!
Krzyknąłem, chyba trochę za głośno, bo wszyscy w kawiarence spojrzeli się na mnie zaintrygowani. Zaśmiałem się pod nosem, drapiąc się po głowie, mamrocząc przeprosiny. Spojrzałem z wyrzutem na Peina, który popijał spokojnie herbatkę, ale jego mina mówiła jasno „a nie mówiłem?”, niech się udławi tą herbatą.
-Nie możemy być razem.
-Słucham?- Wyplułem kawę z powrotem do kubka, nie wierząc w  to co słyszę.- Czemu?
-Nie jestem tym za kogo mnie masz. Jestem kryminalistą Sasuke. Zabiłem człowieka, dla zwykłej ciekawości. Będąc dosadnym zabiłem chłopaka swojej siostry, tylko dlatego bo mnie wkurzał. Chcesz być z takim świrem, który może cię zabić, tylko dlatego, bo takie ma widzi misie?

***

Nie prosiłem o szczerość, czemu zawsze czujemy potrzebę powiedzenia prawdy na swój temat? Lepiej nam się od tego robi? Kurwa!
Chciałem znać go lepiej niż tylko to pieprzone ‘cześć’, ale nie spodziewałem się usłyszeć takiego czegoś, to miał być tylko taki wizerunek Bad boya, a nie prawdą! I czego on się spodziewał? Że powiem, że to mnie nie robi?
Umierać jakoś nie planuje, nie w najbliższym czasie, na początek planowałem się zestarzeć i definitywnie nie było w tym planie życia w strachu! Nawet nie wiem na kogo jestem wściekły. Na siebie, że mu tak idiotycznie zaufałem, czy może jednak  na Sakurę dzięki której go poznałem? A może i na samego Peina, który wpakował się do mojej taksówki bo chciał być dobrym przyjacielem. Ja nie chciałem.
Piwo jest tu jedyną pomocą. Dupa, miałem nie pić, ale walę to. Raz na jakiś czas mogę się najebać.  Najwyżej będę mnie odklejać z asfaltu jak się coś stanie, albo znajdą mnie bez nerki, ciekawe za ile by ją sprzedali… Definitywnie nie jest w stanie idealnym po tylu hektolitrach alkoholu.
Nienawidzę tego świata! Jeszcze dodatkowo jak wrócę do domu, kogo zobaczę? Mordę żółtej małpy!
Czemu on nie może mieć kryminalnej przeszłości? No czemu?!
-Daj mi największe piwo jakie macie.
Barman spojrzał na mnie zdziwiony, pewnie dawno mnie tu nie było, szczególnie, że jestem bez swojej ekipy, ale walę to. Chcę pić. Dużo.
-Już się robi mroczny książę. –Odparł rozbawiony, stawiając przede mną porządny kufel złotego płynu.
-Dzięki.  – Odparłem zabierając kufel i kierując się w mój ulubiony kąt.
Czy ja naprawdę tak dużo wymagam od życia? No jasne, że mam pewne z goła oczekiwania od świata, jak inteligentni ludzie, dobry poziom kultury, życie bez zarazków. Normalnie marzenia przeciętnego człowieka. Chciałem mieć też święty spokój od tych miłosnych debilnych zmów, oczywiście musiałem skończyć z nimi w roli głównej, jak jakaś tania komedia romantyczna.
Jasne, tylko czekać aż zaakceptuje ostatecznie ciemną stronę mocy Peina i rzucę mu się w ramiona piszcząc, że nie ma to dla mnie znaczenia.
No chyba was pojebało. Nic takiego nie będzie miało miejsca. Ja w gruncie rzeczy kocham swoje ciało i swoje życie. Nie zamierzam ginąć w imię miłości. Romea szukajcie gdzie indziej. Najlepiej w innej epoce.
-Cześć przystojniaku. –Męski głos odezwał się nade mną. Znam ten głos… I wcale mi się to nie podoba!
Spojrzałem przed siebie i momentalnie tego pożałowałem… Za jakie grzechy?
-To ty…- Mruknąłem cicho, gryząc się w język by nie powiedzieć transwestyto.
-Nie spodziewałem się zobaczyć ciebie o tej porze. Nie uczysz się do egzaminów?
-Co cię to obchodzi?
-nie bądź taki, chciałem być tylko miły dla ciebie.- Zrobił policzki jak u najedzonego chomika, aż się prosi żeby go dźgnąć w nie.
-Brak humoru.
-Ty nigdy nie masz humoru. – Fuknął rozżalony, siadając obok mnie.- Co powiesz na zabawę?
-Jaką zabawę?
Oblizał wargi, przykładając swoją brudną dłoń do mojego krocza.
Och, o taką zabawę mu chodzi… Seks… W sumie czemu nie? Co prawda Deidara nie jest w moim typie, ale podobno nie powinno się wybrzydzać na darowane rzeczy.
-Jasne, tylko dopije piwo.
Uśmiechnął się uszczęśliwiony, obejmując mnie z całej siły.  Moje piwo! Prawie je wylał! Co za wieśniak, jarać się jakimś tam seksem.
Dopiłem szybko piwo, nie dlatego, że tak mi się pić chciało, ale blondyna za bardzo roznosiła energia, a ja wcale nie miałem ochoty marnować kasy.  Ruszyłem powoli za nim, nie wiedząc gdzie właściwie idziemy, jak dla mnie moglibyśmy iść wszędzie nawet na metro, nic mnie już nie obchodziło.
Skręciliśmy do jakieś małej uliczki gdzie stało co? No coś nie możliwego… Akademiki.  No tak, coś tam Sakura mówiła, ze on jest studentem.  Chwila… czy on się nie kleił do kogoś na tym spotkaniu?
Męska dziwka! O boże, pierwszy raz takiego cudaka spotykam! To nawet ekscytujące, ale nie na tyle by mnie podniecić.
Weszliśmy chyba na trzecie piętro, chyba bo przez mojego kaca jakoś straciłem rachubę po pierwszym skręcie.  Otworzył mi drzwi do swojego pokoju, którym była kawalerka, proszę jaki bogacz, stać go na wynajmowanie jedno-osobówki.
-Rozgość się.
Że co proszę? Mam się rozgościć, w tak ‘dużym’ pokoju? Normalnie nie wiem gdzie tyłek posadzić, kurna, jaki zaszczyt. No full podnieta.  Zesikam się z tego wszystkiego.
-Słuchaj nie przyszedłem tu się rozgaszczać, tylko po seks.
-A co z twoim aseksualizmem?- odparł rozbawiony zdejmując z siebie swoje ubrania.
-Gdzieś zabłądził.
Wzruszyłem ramionami, zdejmując z siebie w jednym ruchu bluzę i koszulkę. Blondyn wpatrywał się przez chwilę we mnie i mógłbym przysiąść, że w kąciku jego ust była ślinka. No tak, ma się to ciało.
Pchnąłem go na łóżko, rozpinając pasek i pozwalając by spodnie opadły spokojnie na ziemie. Nie będzie żadnej gry wstępnej, nie będzie czułych słówek i udawania jakże to piękne. Seks. Chce seksu, nie miłości.
-Ej, spokojnie obierze, wiesz w ogóle jak to się robi?- Złapał mnie za ręce, powstrzymując przed ściągnięciem mu bokserek.
W sumie miał racje. Nigdy nie uprawiałem seksu z facetem, no ale u facetów łatwiej, jedna dziura.
-Zamknij się. Wiem, co robię.- Wycharczałem,  wyrywając się z jego uścisku.
-Powinieneś mnie przygotować!
Westchnąłem ciężko. Boże, co za ciota. Trzeba przygotować go. Kurwa, jak ciasto.
Wpakowałem mu do odbytu dwa place, podziwiając jak się wije w bólu pode mną. Hmm… To może być całkiem niezła zabawa… Może nawet lepsza niż seks z kobietą.
Dodałem dodatkowy palec, rozglądając się przy okazji po jego apartamencie minus gwiazdkowym. W sumie dosyć nijaki ten pokój. Bezpłciowy, że tak powiem.  Za to przy łóżku miał puszkę z piwem. Ach, mój nos wszystko wyczuje.
Wolną ręką chwyciłem ją i otwarłem. Blondyn spojrzał się na mnie z wyrzutem, ale nic nie powiedział usilnie walcząc z własnym ciałem. Jego członek twardniał z każdą sekundą. Kto by pomyślał, że wystarczy tylko wsadzać i wyjmować swoje palce z czyjeś dupy, by dać mu rozkosz…
Gdy wypiłem ostatni łyk piwa, wyrzuciłem puszkę za ciebie i wyciągnąłem palce z blondyna. Jęknął w proteście, ale zaraz ich miejsce zajął mój członek, co prawda nie był zbyt nabrzmiały, powiedziałbym, że troszkę jak flaczek, ale nigdy jakoś specjalnie nie chce współpracować w stanie upojenia alkoholowego.   Rozrobi się w trakcie.
-Kurwa Sasuke!
Ach, zapomniałem ostrzec, że mam trochę dużego.  No na pewno nie jest to typowa chuda kiełbaska azjatów.  No cóż, lubię łamać stereotypy w każdej dziedzinie.
-Wytrzymasz.- Mruknąłem szorstko przyśpieszając nieznacznie.

10. I'd like to say the things I never used to


Moja głowa. Kurwa moja głowa. I nieważne ile razy będę mówił, że nigdy więcej się tak nie upiję, to i tak to zrobię, bo jestem studentem. Prawdziwym studentem, który pije, a nie jest ciotą. Tylko czemu wszystko musi mnie tak boleć, włącznie z moim penisem.
W takich sytuacjach na kaca najgorszą rzeczą jaką może człowiek zrobić, to próbować sobie przypomnieć, co robił poprzedniego wieczoru. Dlatego ja nie zajmuję się tą dziedziną. Nie dość, że głowa mniej boli to i mniej stresu. Ale coś mnie obudziło. I to nie było chrapanie małpy, do niej już przywykłem, więc co zakłóciło mój skacowany umysł?
- Obudziłeś się? – Męski głos odezwał się przy mnie. Niestety znam właściciela tego głosu, ten głos, głęboki i pociągający należał do jedynego osobnika na ziemi, który dorównuje mi doskonałością.
- Itachi… – Wycharczałem , przekręcając się z trudem na plecy. Co on tu kurna robi?!
- Też miło mi cię widzieć Sasuke. Twierdziłeś, że nie jesteś gejem, a w moim pokoju jest jakiś roznegliżowany facet…
Huh? W jego pokoju jest nagi facet? Czy ja kogoś zapraszałem wczoraj?
Czekaj, nie przypominam sobie, tak będzie bezpieczniej.
Ach! Chodzi mu o małpoluda. Nie mógł tak od razu? Nazywanie go człowiekiem to jednak za wysoki level.
- Mówiłem ci o nim. To jest kumpel Sakury, dopóki ma remont w mieszkaniu będzie tu mieszkał.
- Mówiłeś? Nie przypominam sobie. W każdym razie nie chcę go w swoim pokoju. Zrobił z niego wysypisko śmieci.
Dlatego umieściłem go w twoim pokoju, a nie w swoim. Cholerny blondyn. Musiał się pokazywać mojemu… Chwila, co on właściwie tu robi?!
- Zamierzasz tu zostać? – Spojrzałem na niego już w pełni przytomnie.
- Tak, będę tu przez dłuższy czas. Stęskniłeś się?
-Ja może nie, ale Garetsu to na pewno. – Mruknąłem cicho, drapiąc się po głowie. Ten dzień nie może być gorszy. – To co ja mam z nim zrobić?
- Masz tu sporo miejsca.
- To mój pokój. Mój azyl.
- No to będziesz musiał ten azyl z kimś dzielić. – Wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, nie dając mi szansy na kontrargument.
Świetnie, po prostu pięknie. Mój brat wrócił. A tak się cieszyłem, że rodzinne interesy nie będą mnie dotyczyć, ale nie… Musiał się przypałętać i przypomnieć mi, że mam takie nazwisko a nie inne i powinienem się interesować rodziną. A było mi tak dobrze. Samotny, wolny strzelec. Prawie artysta. No przecież gdybym chciał to bym nim został… Tylko jeszcze mi się nie zachciało. Ale jestem bliski bycia nim… W którym życiu.
Kogo ja oszukuję… Prędzej zostanę blondynem niż obudzę w sobie artystę.
Wygramoliłem się jakoś z łóżka, choć nie było to proste zadanie. Stęknąłem po tym jak wreszcie udało mi się stanąć na nogi. Naprawdę muszę przestać pić… Ale wtedy, będę myślał o Peinie… Cholera. Jakaś ciota się ze mnie robi, do tej pory nie potrzebowałem nikogo, dlaczego teraz miałoby to się zmienić? Bo jest przystojny, pociągający i w ogóle cud, miód? Tylko, że jego przeszłość już nie jest taka milusia. Powinienem sobie dać z nim spokój. No dalej, zapominamy. Słyszałeś głupie serce? Mózg wie lepiej.
Rozumiem już, jak się czują kobiety ze złamanym sercem, kiedy kogoś darzą uczuciem i nawet nie są wstanie go znienawidzić, bo przecież tak się nie da. Jeśli kogoś darzymy ciepłymi uczuciami, to nie ma szans by to się miało zmienić, tylko dlatego, że postanowił zerwać z nami wszelkie więzi, albo okazał się nie taki jak się sądziło. Kochamy kogoś za to, że przy nas był, dawał nam uczucie bezpieczeństwa, bycia kochanym i akceptowanym takim jakimi jesteśmy. Można udawać miłość, tak samo jak orgazm, ale tak naprawdę w środku będziemy puści. Będziemy gnić od tej fałszywej miłości.
Co ja pierdolę?
Naprawdę zaczynam gadać jak jakaś baba. Muszę się ogarnąć. Zapomnieć. Muszę się napić. Najlepsze na kaca jest kolejne piwo.
Tak jak się spodziewałem Garetsu już siedział na kolanach brata mrucząc głośniej niż traktor. Wreszcie jego ukochany pan wrócił, gnida parszywa. Ja tu się nim opiekuję, kocham go i karmię, a on jak mi się odwdzięcza?
Westchnąłem otwierając drzwi do blondyna na oścież. Faktycznie leżał na łóżku, w samych bokserkach, które teraz były zsunięte, pokazując jego cały majestat na wierzchu. Pęki chusteczek wokół niego mówiły jedno. Zabawił się chłopaczyna i to ostro.
Szturchnąłem go nogą, doświadczając jedynie jego dziwnych dźwięków, które przypominają gruchanie gołębia. Boże, co za kretyn. Obśliniony, obrzydliwy mutant z komiksu Marvela. Pewnie nocą zamienia się w super bohatera… Nie wiem tylko jakiego.
- Wstawaj leniuchu! – Wrzasnąłem głośno, kopiąc go w brzuch.
Tym razem efekt był dużo lepszy. Przebudzony blondyn spojrzał się na mnie z wyrzutem mieląc w ustach przekleństwo. Chyba nie spodobał mu się mój sposób pobudki. Nie rozumiem dlaczego, mi się podobało.
- Musisz się wyprowadzić. – Powiedziałem najchłodniej jak potrafiłem.
- Co? Ale dlaczego? – Jęknął obolały, podciągając wreszcie bokserki.
- Mój brat wrócił i już nie mam wolnego pokoju dla twojego zadka. Zbieraj rzeczy i się wynoś.
- Ale remont nie jest jeszcze skończony! Miejże litość!
- Czemu? Nie płacisz za pobyt tutaj. Nie jest mi jakoś przykro wyrzucać pasożyta za drzwi.
- Szefunciu, litości! Zrobię co zechcesz.
Jak ja go nienawidzę! Mówisz do niego, że ma spadać to nie. Jeszcze się płaszczy jak jakiś robak prosząc o łaskę. Gdyby był choć trochę inteligentniejszy to by sobie znalazł jakiś inny dom, ale nie, uparł się tu zostać, chce mnie w sobie rozkochać. Kretyn. Myśli, że na to pójdę?
- Tylko miesiąc. – Odparł zrozpaczony chwytając mnie za spodnie. – Miesiąc!
Chyba mięknę na starość. Dawniej już bym go wywalił na zbity pysk, nieważne jaki argument na to by miał. Czemu tego nie robię? Wkurza mnie, narusza moją orientację seksualną… Mój azyl! Mam pełno argumentów przeciw jego dłuższemu pobytowi tutaj, a jednak jeszcze nie wypowiedziałem tego słowa…
Zamieniam się normalnie w jakąś ciotę…
- Niech ci będzie, ale będziesz musiał zamieszkać w moim pokoju. Więc jakoś się zorganizuj. – Warknąłem chłodno i wyszedłem z pokoju, spoglądając na roześmianego brata. Przynajmniej on miał ubaw z tego wszystkiego.
- Nie spodziewałem się tego…
- Czego? – Burknąłem pod nosem, podchodząc do niego.
- Że pozwolisz mu się zatrzymać. Dawniej być go wywalił z domu… Czyżby samotność aż tak cię bolała?
- Nie. Nie boli mnie żadna samotność. Po prostu robię to dla przyjaciółki i tyle.
- Ty się poświęcasz dla zwykłej przyjaciółki? Jaka ciężarówka cię uderzyła w głowę?
Pein. Kurwa Pein.
- Nie mogę być choć raz dobrym człowiekiem?!
- Możesz być. To bardzo miłe z twojej strony, że pomagasz innym. Ale totalnie nie w twoim stylu. – Uśmiechnął się drwiąco, wstając z sofy. – Lepiej się zbieraj na zajęcia młotku.
- Nie jestem dzieckiem. Umiem o siebie zadbać!
- Tylko nie tup nogą przy tym. – Zaśmiał się pod nosem, machając mi ręką na zbycie…
Nie żebym nie kochał brata. Naprawdę kocham, jest dla mnie największym autorytetem… Ale są takie dni, w których najzwyklej w świecie go nienawidzę. No bo jak on się zachowuje?! Jak jakiś król, który wie lepiej ode mnie, to że jest starszy nie jest jeszcze znakiem, że może mnie tak jawnie obrażać! Znaczy droczyć się ze mną! I traktować jak dziecko, którym już nie jestem!
- Sasuke, to gdzie ja będę spał? – Naruto wszedł do salonu drapiąc się niezdarnie po głowie. To raczej nie jest najlepszy poranek w jego życiu.
- Na podłodze.
- Żartujesz prawda? – Spojrzał się na mnie pobladły, chyba nie tego się spodziewał.
- Nie mamy dodatkowego łóżka, więc musisz sobie je skombinować, bo ja się nie będę dzielić swoim. – Wzruszyłem ramionami wymijając go.
- Doprawdy jesteś demonem Sasuke… – Mruknął pod nosem zrezygnowany.
Na kimś muszę wyżyć swoje nieudane życie, pech chciał, że się nawinął pod nogi, to co innego miałem zrobić jak po prostu nie skorzystać z takiego worka treningowego.
Gdzie popełniłem błąd? Wiem, że wiele ich było, no ale litości, musi być jeden punkt w moim życiu, od którego wszystko poszło nie tak…
Dobra, dobra, wiem użalam się nad sobą, ale co innego mam zrobić? MAM ZŁAMANE SERCE! Wolno mi. Niech się świat kończy, mnie to nie obchodzi! Skoro nie mogę mieć Peina… Znaczy mógłbym, gdyby on nie okazał się mordercą… Ja chcę żyć, a nie po prostu pewnego poranka się nie obudzić… Taki przystojny, taki przystojny… a taki zły w środku…
- Co tak pociągasz nosem? – Naruto spojrzał się na mnie zaciekawiony, rzucając swoje rzeczy na ziemię. Chyba nie zamierza mi tu robić jakiegoś burdelu?
- Nie twój interes. Lepiej zadbaj o to by tu wszystko cacy wyglądało. – Fuknąłem na niego i poszedłem do kuchni, gdzie Itachi robił sobie śniadanie.
- Coś nie wyglądasz na najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Sadziłem, że się ucieszysz z mojej wizyty.
- Cieszę się. Nie widzisz jak skaczę pod sam sufit?
- Kocham ten twój sarkazm… – Mruknął rozbawiony pod nosem, popijając swoją kawę.
- Masz już jakąś narzeczoną? – Spytałem się nagle zabierając z jego talerza tosta.
- Nie. Niestety nie mam. Wszystkie kandydatki były dosyć osobliwe.
- Sztywne? Mało seksowne? Mało zboczone? Nie ubierały się w stroje pokojówek?
- Jakie ty masz mniemanie na mój temat? – Spojrzał się na mnie trochę  przygnębiony, no ale nie będę kłamać, że go nie biorę za takiego… Fetyszystę.
- Żadne. Po prostu ludzie cię kochają. Zawsze byłeś idolem. – Wzruszyłem ramionami, robiąc sobie kawę.
- Chyba sam dobrze wiesz, że w tym uwielbieniu tkwi wielka samotność.
Spojrzałem się na niego uważnie, próbując znaleźć jakąś ripostę, zaprzeczenie, cokolwiek co by mi pomogło pozbyć się tego dziwnego uczucia, tego bólu. Wiedziałem o czym mówi. Ludzie nas uwielbiali, szczególnie dziewczyny, zapatrzone w ciało, niezwracające uwagi na charakter. Puste słowa miłości niewnoszące tak naprawdę niczego w nasze życie. Dlatego uciekamy od tego, izolujemy się i nie odczuwamy różnicy, bo nieważne czy otacza nas może fanów, czy jesteśmy sami. Pustka jest zupełnie taka sama. Tylko cisza jest bardziej odczuwalna.
- Mów o sobie, ja mam całkiem udane życie towarzyskie.
- Naprawdę? No proszę. Zrobiłeś spore postępy od czasów podstawówki.
- Możesz przestać mi to ciągle wypominać? Mały byłem i zgryźliwy!
- Nadal jesteś zgryźliwy.
Naburmuszony chwyciłem za talerz i kubek i ruszyłem do salonu. Kocham Itachi’ego, jako jedyny zawsze mnie rozumiał, ale jako że jest starszym bratem, jest też niesamowitym dupkiem! Naprawdę, piekło samo go tu posłało. Oby tylko to nie oznaczało, że szykują się zmiany w mojej ścieżce kariery… Naprawdę doceniam moją wolność…
Usiadłem na sofie, słysząc jak małpolud w pokoju obok się próbuje ogarnąć. Będę przez miesiąc z nim mieszkał w jednym pokoju. Na pewno skończy się to na moim gwałcie. Przecież to małpa, nie człowiek. Zero w nim moralności i człowieczeństwa.
Nosi pomarańczowy dres… To powinno wszystko tłumaczyć.
Zaczynam nienawidzić pomarańczowego koloru… I rudych ludzi. Oni naprawdę nie nadają się na przyjaciół, czy kochanków. Są fałszywi! BARDZO MOCNO FAŁSZYWI!
Zachowuje się jak jakaś głupia nastolatka...
Już wiem, dlaczego ludzie nie powinni kochać. Miłość robi z ludzi idiotów!
Czyli co? Blondyn kiedyś miał szansę na bycie mądrym? Ha ha ha Sasuke ty komiku, powalasz ludzi swoim humorem…
Chcę umrzeć. Tak seryjnie.
- To co cię tak wyprowadziło z równowagi? Zachowujesz się dziwnie. – Itachi usiadł obok mnie, klepiąc mnie po głowie.
- Wiesz, że nie jestem dzieckiem… Nie powinieneś tego robić. I kto ci powiedział, że coś mnie gnębi?
- Jestem twoim starszym bratem, wiem kiedy coś cię dręczy. Wbrew pozorom, łatwo cię odczytać Saskłaczu…
- Nienawidzę cię. Miałeś mnie już tak nie nazywać! – Odepchnąłem od siebie jego rękę, spoglądając w ciemny ekran telewizora. – Mam złamane serce.
- Jakaś kobieta cię nie chciała? Jakiejś udało się przejrzeć twoją maskę doskonałości?
- Dupek.
Zaśmiał się cicho, przytulając mnie do swojej piersi. – Możesz mi zdradzić, co cię dręczy. Wysłucham cię z odpowiednią braterską miłością.
- Coś czuję, że twoja miłość jest za blisko mojej osoby… – Burknąłem zniechęcony, to dopiero początek mojego piekła, a ja już mam go dość.
- No, opowiedz bratu o swoich problemach…
Ciekawe, czy on w ogóle mnie słucha? Zawsze brzmi jakby miał wszystko w dupie. I co ja mam mu powiedzieć? Przecież sam dokładnie nie wiem, co się dzieje w moim sercu.
- Poznałem kogoś… To był mężczyzna… Starszy ode mnie.
- To ten sam, który skradł ci pocałunek?
Dziwnie było słyszeć poważnego Itachi’ego, zawsze taki zaczepny i ironiczny, a przecież jest moim starszym bratem i zawsze był tu dla mnie. Zawsze odbierał telefony gdy dzwoniłem. Próbował najlepiej jak tylko mógł zastąpić mi rodziców, poświęcając swoje życie na rozpieszczanie mojej osoby.
- Tak... Ten sam… Wiesz… On nie był tym za kogo go brałem i chyba… Nie jestem w stanie tego zignorować.
- Jesteś jeszcze słaby Sasuke. Miłość nadal jest dla ciebie ciemną magią, ale jestem pewien, że z czasem uda ci się odnaleźć swoją odpowiedź, jeśli go kochasz… Zaakceptujesz go w całości.

Przymknąłem oczy, próbując się nie rozpłakać. Mój brat to idiota.

11. I’m perfectly happy 

Co ja kurwa zrobiłem w poprzednim życiu? No kurwa co? Czym sobie na to zasłużyłem? To miał być kolejny dzień spędzony na wkuwaniu. Miało być smętne życie Uchihy.
Jednak zamiast smętnego życia studenta mój kochany brat miał lepszy pomysł. Bo przecież nie ma nic lepszego niż zrobić zakupy z samego rana. Przecież każdy kocha robić zakupy! Posrało go.  Wolałbym już sprzedać swój tłuszcz na mydło niż stać w tym markowym lumpeksie i spoglądać jak mój brat chmurzy się przy wybieraniu ubrań.
Męska kobieta się znalazła.
Teraz przynajmniej wiem, skąd u niego te długie włosy. Ten mężczyzna, który o siebie dba, ale nie jest gejem. Jak to szło… metro? Coś tam z seksualnością. Chce mi się spać, chcę kawę, chcę piwa, chcę seksu, chcę wszystkiego byle nie stać tutaj.
-No weź się zdecyduj wreszcie! Przecież te koszule wyglądają tak samo! – Powiedział poirytowany, siląc się by nie rzucić się na niego z rękoma.
-Nie masz kompletnie wyczucia w modzie, prawda?- Odparł poważnie,  w dalszym ciągu przyglądając się prawie identycznym białym koszulom.
Zabijcie mnie.
Albo nie. Jego. Jego modowy mózg!
-To ciuchy… Tylko ciuchy… - Wymamrotałem zmęczony, przeczesując włosy dłonią.
-Rozumiem twoją postawę. Mimo wszystko ród Uchiha zawsze miał dobry wygląd w genach, ale czasem trzeba go podrasować.
-Kup se sukienkę, podrasujesz go maksymalnie. –Burknąłem pod nosem, taksując wzrokiem roześmiane ekspedientki.
-Nie jestem Szkotem.
-Nie o to mi chodziło.
-Wiem, że nie.  Sasuke, co cię tak gnębi? Powinieneś zadbać o swoją garderobę i może nawet ty byś wzbudził zainteresowanie u innych osób. Najlepszym lekarstwem na miłość jest nowa miłość.
-Nie chcę wzbudzać jeszcze większego zainteresowania. Myślisz, że nie mam adoratorów? Mam aż za dużo. Zresztą nie wierzę w takie bajki. Jeśli miłość jest prawdziwa, to chyba żadne nowe zauroczenie nie wymaże je z pamięci. Z czasem po prostu człowiek odzyskuje rozum i po prostu godzi się na życie bez miłości, z byle jaką sympatią, co będzie go dobrze traktować.
-Sasuke jest taki okrutny…- Odparł ze sztuczną rozpaczą, pociągając nosem.
Nienawidzę go.
-Itachi… Weź się opamiętaj.  Po prostu nie wierzę w miłość.- Wzruszyłem ramionami, podchodząc do niego wyraźnie znudzony.- W każdej będzie ci dobrze.
-Nie wierzysz w miłość? Ty po prostu cierpisz na złamane serce. To zupełnie co innego. Nie masz co się okłamywać, że miłość nie istnieje, bo skoro nie… To czemu tak cierpisz?
Spojrzałem na niego zmieszany. Mogłem negować wszystko, zaprzeczać  wszystkiemu, ale tak naprawdę… Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Bo skoro miłość nie istnieje, to czemu ludzie tak cierpią przez odrzucenie? Jak nazwać to uczucie, które powoduje pragnienie bliskości z kimś? Nawet ja tego nie wiem i, najpewniej wszyscy inni nazwali by je miłością. 
Głupi brat. Taki mądry i doskonały.
-Nie wiem. Może po prostu jestem głupi?
Prychnął pod nosem, odkładając jedną z koszul na swoje miejsce.  Raczej nie miał ochoty na kontynuowanie tej rozmowy ze swoim głupiutkim braciszkiem.  Wyszedłem ze sklepu przybity jeszcze bardziej niż wcześniej. Fajnie jest zaprzeczać, udawać, że  coś nas nie dotyczy, ale przecież to wszystko kłamstwa. Prędzej, czy później każdy doczuje to przeklęte uczucie pustki.
-Sasuke?- Podskoczyłem zaskoczony , odwracając się z niechęcią w stronę właściciela tego głosu. Czemu? Czemu musiał się zjawić, jak zwykle będąc doskonałym i wszystkim, co w nim uwielbiam.
-Pein.- Odparłem cicho, nienawidząc z automatu moje serce, które biło jak szalone, tylko dlatego, że on jest przy mnie.
-Poranne zakupy?
Uśmiechnąłem się sztucznie, układając w głowie odpowiedź, jako to jestem szczęśliwy na tych zakupach. Oczywiście mój tok myślenia przerwał Itachi, który wyszedł nagle ze sklepu, z takim zadowoleniem, że aż dziwne, że żadne kwiatki wokół niego nie latały.
-Możemy iść Sasuke!
Spojrzał się na mnie zdumiony, że nie ruszyłem się ani o krok,  podniósł pytająco brwi i wreszcie zauważył kątem oka Peina, który nadal stał z wyraźnym rozbawieniem na twarzy.
-Oh, spotkałeś znajomego! Sorry. Nie wiedziałem. Jestem jego bratem. Itachi. –Wyciągnął rękę do Peina uśmiechając się szeroko. Czy on zawsze musi być taki pogodny i troskliwy? Tylko pluszowego futerka mu brakuje.
-Pein. Znajomy Sakury, ale także Sasuke w mniejszym stopniu.
Jego słowa były jak nóż wbijający się w moje serce. Czy ja nic dla niego nie znaczyłem? Znajomy w mniejszym stopniu? To po kurwe mnie całował? Przecież tego nie chciałem! Gdyby zostawił mnie w spokoju nadal byłbym aseksualistą. Szczęśliwym aseksualistą!  Pieprzony drań, dupek i wszystko inne co powinienem powiedzieć, ale nie mogę.
-Rozumiem. Sakura ma wielu ciekawych znajomych. To naturalny kolor włosów?
-Naturalny.
Czemu odpowiada tak swobodnie? Czy nie powinien być wściekły, albo chociaż poirytowany?! Itachi zaraz z niego wszystko wyciągnie, to wreszcie mój brat i on to potrafi.
-Fajny kolor. Przyciąga uwagę.
-Dzięki. Nie wiele osób mi to mówi.- Pein uśmiechnął się nieznacznie, wyciągając z kieszeni komórkę. – Muszę lecieć. Może jeszcze się spotkamy.- Machną ręką na pożegnanie i ulotnił się szybciej niż się  zjawił.
Kiwnąłem głową nie bardzo wiedząc, co powinien powiedzieć. Czułem się… zamordowany, w jakimś dziwnym tego słowa znaczeniu, w dodatku wcale mi się nie podobało jak on rozmawiał z Itachim, był zbyt swobodny. Powinien być bardziej na dystans, wreszcie nie zna mojego brata!
-Całkiem przystojny ten kumpel Sakury.- Itachi zwrócił się do mnie z tym swoim bezczelnym uśmiechem uwodziciela.
-Może być.- Wzruszyłem ramionami i ruszyłem za nim do innych sklepów, miałem cichą nadzieję, że Itachi nie będzie drążył tego tematu.
-Myślisz, że jest gejem?
Wstrzymałem oddech, zdając sobie sprawę, że mój najgorszy koszmar może nastąpić. Mój własny brat. Moja podpora moralna, mój biseksualny brat… nie. To nie jest możliwe by Pein wpadł mu w oko, przecież on jeszcze cierpi po rozstaniu z tą jego dziewczyną, mój brat jak kocha, to do śmierci… Prawda?
-Nie wiem. – Odparłem najchłodniej jak potrafiłem, jednak chyba słabo mi poszło ,bo spojrzał się na mnie pytająco.
-No tak… Ciebie nic nie interesuje poza piwem. – Odparł rozbawiony wchodząc tym razem do obuwniczego.
Cholera by go wzięła. Po co mu nowe buty? Jeszcze starych nie wychodził. Powinny mówić, rozsypywać się, albo być w stanie degradacji.  Jednak mój brat jest kobietą, musi mieć kilka par butów w domu, kij, że połowy nawet nie ubierze. Przynajmniej będzie miał się czym chwalić.
-A ty Sasuke, jesteś zdeklarowanym gejem?
Wzdrygnąłem się na samą myśl. Ja i bycie gejem? Nie dorzeczność.  Tylko czemu mi się przypomniał seks z Deidarą? To był tylko jeden numerek, tak dla ciekawości, nic więcej. To wcale nie oznacza, że jestem gejem. Musiałem się po prostu przekonać, co tracę, będąc aseksualnym. W sumie nic wielkiego. Kogo podnieca widok podnieconego faceta błagającego cię o to byś go rżnął jeszcze mocniej i szybciej? Nie jestem jakimś psycholem…
-Nie jestem.
-Tylko mi tu nie walnij gadki z jakiś marnych produkcji shojo z tytułem kocham jego duszę, a nie płeć.
Czy mówiłem już, że nienawidzę mojego brata?
-Nie czytam takich produkcji, w porównaniu do ciebie.
-Sasuke, na tym świecie nie możesz omijać nawet takich gatunków, bo one ci sporo mówią o potencjalnym partnerze.
-Raczej kreują niemożliwą w realizowaniu pierwszą miłość, gdzie facet będzie chodzącym ideałem, a kobieta jakąś łamagą życiową i oczywiście, facet ma odkryć w niej piękno i jeszcze ją pokochać.  A później kobiety mają wygórowane żądania w odniesieniu do facetów. – Burknąłem poirytowany przyglądając się czarnym trampkom. Całkiem zacne.
-Kobiety lubią śnić o swoim księciu z bajki.
-Ale ten książę nie istnieje. Ludzie nie są bez wad, ale jakoś autorki romansów o tym zapominają. Zawsze idą w jakieś absurdy, nie umieją tego wszystkiego wyważyć.
Itachi spojrzał na mnie ze współczuciem. Tak wiem, że czasem przesadzam w swojej krytyce, ale ktoś to musiał powiedzieć. Mężczyźni z shojo nie istnieją! Nie idealnych ludzi, wszyscy mają wady, większe mniejsze, ale kurwa WADY.  Jeśli chcecie kogoś idealnego, to sobie go zróbcie z papieru.
-Sasuke… W ten sposób nie poderwiesz nikogo. Powinieneś wyluzować.
-Jest po dziesiątej rano. Nie piłem jeszcze piwa, bo piwo się pije po 12. Kto normalny o tej porze jest wyluzowany?
-Optymiści.
Przewróciłem oczami, idąc z moimi trampkami do kasy. Tak wiem. Mówiłem, że niczego nie kupię i, takie tam rzeczy, ale to trampki. Nimi się nie gardzi. Ja się kocha.
-To co o nim wiesz?- Itachi stanął obok mnie ze swoimi eleganckimi pantofelkami, z chytrym wyrazem twarzy. Prowokacja.
-Nic konkretnego. Musiałbyś się spytać Sakury.
-To może byś zaprosił do nas Sakurę? Pewnie tęskni za Naruto.
Jasne… Tylko zmutowany pająk by tęsknił za tym małpiszonem.  Na co on chce mnie wziąć? Wzbudzić we mnie zazdrość, bym mu powiedział, że to właśnie Pein jest tym moim zauroczeniem? Bywa wredny, no ale nie aż tak. To ja jestem tym złym dzieckiem w naszej rodzinie.
-Uwierz mi, ona sama umie się wbijać do kogoś bez zapowiedzi.
-Boisz się, że ją poderwę?
-Widziałeś ja nago… Próbowałeś już ją poderwać. I oberwałeś w twarz. Nawet ty nie jesteś takim masochistą.
-Ma siłę w mięśniach, nie ma co.- Zaśmiał się pod nosem kierując się do spożywczego. Wreszcie!
-Ma. Niestety ma.
-Skoro tak ci to przeszkadza, to czemu się nadal z nią przyjaźnisz?
Dziwne pytanie, chociaż ma sens. Dlaczego? Bo jest w miarę normalna i nigdy nie chciała uprawiać ze mną seksu? Ogólnie jest naprawdę spoko, jeśli nie gadamy o Naruto i Peinie. Dawno z nią nie gadałem.  W sumie jej się nie dziwie, zjebałem wszystko po całości. W tym własne serce. Ale co począć? Człowiekiem jestem i błądzę.
-Bo jest fajną kumpelą.
-Trochę ci zabrało ułożenie tego zdania. – Mruknął uszczypliwie chwytając za wózek. – To czemu się zgodziłeś na tego Naruto?
-Miałem dzień dobroci dla zwierząt.
-Ty nie masz takich dni.
-Mam. Raz w życiu.
No naprawdę. Dobra, wiem, to nie było z tego powodu. No ale przecież się nie przyznam, że zrobiłem to by oszczędzić Peinowi kłopotów. Nie. Nigdy się do czegoś takiego nie przyznam. Niech ucierpi moja duma i twierdzenie, że ludziom nie powinno się pomagać.  Kij. Lepiej to, niż wyjść na zakochaną nastolatkę.
-No proszę. Czyli jednak masz serce.- Odparł z nutką cynizmu, wkładając do kosza paczkę ciastek.
-Co to miało niby znaczyć?!- Fuknąłem na niego, sięgając po paczkę lizaków i rzucając ją w  wózek.
-Zazwyczaj jesteś draniem. Nie dziw się, że się dziwię twojej dobroci. To do ciebie nie podobne.
-A ty nie przypominasz mężczyzny!
Zamrugał zdumiony kilka razy zanim parsknął śmiechem i ruszył w stronę nabiału. Co ja powiedziałem takiego śmiesznego, że mnie wyśmiał? Czy nie powinien się obrazić?
O boże, ja już nie potrafię obrażać ludzi…
Upadłem… Upadłem niżej niż dno. Niż inteligencja małpiszona…
Poddaje się. Żaden ze mnie mroczny książę, Najwyżej tania podróbka z harlekinów. Co z tego, że kobiety się ślinią na mój widok? Nawet brata nie umiem urazić.  Straciłem tą iskrę, to moje zło, zła. Zostało… Nic. Pustka, pustka. Pustkaaaa!
-Co ty robisz Sasuke?
Itachi razem z innymi klientami sklepu spoglądał się na mnie z uwagą. No nie każdy klęczy w sklepie przed piramidą z puszek z zielonym groszkiem… Poniosły mnie lekko emocje… Tak leciutko.
Kurwa, moja reputacja kompletnie zrujnowana. Ja pierdolę. Wszystko winna tego lisa durnego, mordercy, co całusy sprzedaje za dolca, albo mniej.  Ja mu jeszcze pokażę, co on sobie myśli, że może mnie złamać i, zostawić na dogorywanie w moim własnym egocentrycznym grobie. O nie.  Nigdy. Nigdy. NIGDY!
Pieprzę miłość. Chuj mu w ucho. Ja też mogę mu wbić nóż w serce, niech tylko zobaczy, skoro Naruto tak na mnie leci, co tam będę gardził, wreszcie jestem tylko mniej znanym kumplem, kumplem, który wie, że chuj złamany był mordercą. 
Skoro miłość mi robi takie dowcipy, to ja też jej zrobię dowcip. Sam sobie stworzę miłość na własnych zasadach. Wreszcie jestem Sasuke Uchiha.
-Oj… Ziemia do Sasuke…
Spojrzałem zmieszany na Itachiego, który kiwał tylko z niedowierzaniem głową.  Mamrocząc różne złe słowa, udałem się do kas, kompletnie ignorując szepty ludzi i ich wskazywanie palcami. Nie można mieć mrocznego napadu w sklepie? Wszyscy muszą być normalni? Nie. Nie muszą.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Musiałem oczyścić umysł.
-Następnym razem rób to w domu.- Poklepał mnie po ramieniu i zaczął wypakowywać wózek.

12. Won't look at you

Westchnąłem ciężko, sącząc swoje kolejne piwo. Sesja się skończyła i jak zwykle zakończyłem ją z sukcesem. Wreszcie jestem Uchihą, przede mną nie ma takich wrót jak porażka, ale z drugiej strony te wszystkie dobre oceny są tak naprawdę zbędne. Dostanę pracę za samo nazwisko, to po jakiego grzyba się staram? Chyba tylko dlatego, bo nie lubię przegrywać. Co jak co, ale do plebsu nie należę.
-Znowu ci się udało cwaniaku.–Sakura przysiadła się do mnie z własnym piwem uśmiechając się tajemniczo.
-Co masz na myśli?– Nie żebym był pijany, ale po prostu nie mam ochoty na myślenie.
-Jak to co? Znowu masz najwyższe oceny i wszyscy cię przepuścili mimo twojej arogancji i tendencji do opuszczania zajęć.
-Trzeba mieć ten urok.– Odparłam rozbawiony, dopijając swoje piwo.
Fakt, mimo tych wszystkich gróźb od wykładowców, żaden jej nie spełnił. Wszyscy byli niesamowicie zachwyceni moim poziomem wiedzy i życzyli dalszych sukcesów. Nie kumam tych ludzi, skoro nie mieli zamiaru traktować mnie jak każdego normalnego studenta, to po co ta szopka? Nazwisko? A może Itachi im dał łapówkę? Raczej w grę wchodzi jakaś nieznana mi łapówka. Kto nie marzy by pogrążyć członka takiej zajebistej rodziny jak moja? No i mój charakter też potrafi dopiec. Nie należę do ułożonych ludzi.
Ale małpą też nie jestem. Przynajmniej w jakiś tam procentach.
-No ja tego uroku raczej nie mam, bo w moim indeksie świeci jednak czwórka plus.
-Biedactwo… Pewnie gdybyś miała wię… Kur…
Skuliłem się z bólu, trzymając się za jaja. Zapomniałem, że Sakura nie lubi tego rodzaju dogryzek na temat jej biustu. Czemu ona musi mieć taką siłę? Nie mogła walnąć w brzuch? Tylko w jaja z marszu? Kobiety… Czemu one się tak znęcają nad facetami?
-Chyba cię nie dosłyszałam Uchiha.– Mruknęła chłodno, podnosząc rękę by przyniesiono nam kolejne kufle.
-Facet musiał mieć zły dzień, nie dostrzegł twojego potencjału…– Wydukałem z ledwością, odsuwając się nieznacznie od niej. Czemu ja się z nią przyjaźnię?
-A Naruto nie przyszedł z tobą?
- Nie. Musiał sprawdzić jak tam remont jego mieszkania i poza tym podobno Shikamaru chce z nim pogadać.
-Nie rozumiem dlaczego się rozeszli. Ja rozumiem, że Naruto może czuć do ciebie jakiś pociąg, ale wydawał się zakochany w Shikamaru. Wiem, że nie uwiodłeś go, ani nic, ale mimo wszystko wkurzyłeś mnie swoim zachowaniem!
-Sorry, miałem kiepski okres. Zresztą jestem pewien, że mu się znudzę prędzej czy później.– Wzruszyłem ramionami, chwytając za miseczkę orzeszków.
-I tak nie mogę uwierzyć, że jesteście parą. To do ciebie niepodobne.
I co ja mam jej niby odpowiedzieć? Przecież się nie przyznam, że zrobiłem to bardziej z desperacji, niż jakiś uczuć. Przyznać się jej do tego, to jak wydać na siebie wyrok gorszy niż śmierć. Czemu ona nie może po prostu olewać spraw przyjaciół, jak to robi duża większość populacji ludzkiej? Ona musi być matką Teresą od kotów. Mogłaby wyluzować i wtedy życie miałoby zupełnie inny kolor. Taki żywszy… Tęczowy.
-Upierał się, że chce spróbować, to co ja będę z nim walczyć? – Wzruszyłem ramionami, popijając nonszalancko piwo.
-Sasuke… Nie możesz bawić się ludzkimi uczuciami…
A moimi to można? Tylko ja mam cierpieć? Zresztą ja się tylko zgodziłem być jego facetem, nie nakazałem mu tego, więc co ona się tak tego czepia? Może z czasem zrozumie, że nie jestem tym o kogo mu chodzi. Trzeba dać małpiszonowi szansę.
-Przecież wiem. Nie bawię się jego uczuciami. Po prostu dałem mu szansę, co w tym złego?
-Że oboje będziecie tkwić w bezsensownym związku, który będzie was zabijał.
-Skąd taka pewność?
-Bo cię znam. Naruto kompletnie nie jest w twoim typie. Nie lubisz gadatliwych ludzi, ani tym bardziej „luzaków na czasie”. Ktoś taki jak Pein bardziej do ciebie pasuje…
-Co ty tam wiesz… Przeciwieństwa się przyciągają. Może Naruto zrobi ze mnie normalnego kolesia?
Spojrzała na mnie z powątpieniem, w sumie jej się nie dziwię. Sam nie wiem, co ja bredzę. Jestem już taki zdesperowany, że umówię się z byle kim? Chyba naprawdę upadłem nisko, co wcale nie jest jakoś specjalnie pokrzepiające.
Czy mówiłem już, że to wszystko jest winą Peina?
-Nie oszukuj się Sasuke. To może być najgorsza decyzja w twoim życiu.
-Dlaczego nie wolno mi spróbować? Nie mogę szukać szczęścia?– Odparłem poirytowany, stawiając z hukiem kufel na stoliku.
Sakura podskoczyła zaskoczona, przyglądając się z uwagą mojej ręce. Może przesadziłem z reakcją, ale mam dość tego, że każdy próbuje mi powiedzieć, co mam robić. Każdy sypie jakimiś pieprzonymi złotymi radami, nawet jeśli sami nigdy nie byli w podobnej sytuacji. Oni nie wiedzą, co czuję, nie wiedzą kim naprawdę jestem. Jakim prawem się wtrącają?!
-Nie oto mi chodziło Sasuke…
-To o co?!
-Robisz błąd! Naruto nie jest facetem dla ciebie!
-Bo ty tak mówisz?! Jak tak go kochasz, to wiesz gdzie go szukać. Nikt ci nie kazał zostawać lesbijką!
-SASUKE!
-NO KURWA CO?!
Dyszałem wściekły, zaciskając dłonie w pięści. Czułem jak paznokcie wbijają mi się w skórę, ale ten ból był do zniesienia. Ból w oczach Sakuryza to już nie był do zniesienia.
-Rób co chcesz Sasuke, obyś tego nie żałował!
Widziałem jak łzy napływają jej do oczu, nim jednak któraś zdołała uciec, wstała i wybiegła z baru zostawiając mnie samego ze swoimi sprawami.
Nie ma co, ja to potrafię dowalić. Jestem chodzącym potworem.Sakura od zawsze była moją przyjaciółką, nigdy na mnie nie leciała i zawsze była moim wsparciem… A ja jej podziękowałem za to wszystko w ten sposób.
Chyba nawet Naruto jest lepszy w  kontaktach międzyludzkich.
Cholera!
Jestem totalnym idiotą!
-Coś nie w humorze jesteś. – Suigetsu odezwał się nagle ze swoim szczęśliwym tonem. Jeszcze on mi tu do szczęścia potrzebny.
-Tak jak widzisz. Czego chcesz?
-Sesja się skończyła i przyszedłem świętować.
-Chyba swoje poprawki.– Prychnąłem pod nosem, spoglądając na swoje niedopite piwo.
-I tutaj się mylisz. Tym razem zaliczyłem bez żadnych wtop. – Wyszczerzył do mnie te jego rekinie zębiska licząc na jakąś pochwałę z mojej strony… Tak przynajmniej myślę.
-Um… To świetnie. Brawa dla ciebie.
-I tak wiem, że nic cię to nie obchodzi. Ale na pewno zainteresuje cię fakt, że jutro jest wyparna impreza w klubie Toya i piwo będzie za darmo.
-Znowu moja wątroba się na mnie obrazi.– Burknąłem cicho, siląc się na jakiś uśmiech.
Może impreza to wcale nie taki zły pomysł. Wreszcie zapomniałbym o swoich problemach… No i piwo za darmo. PIWO ZA DARMO. Jaki student tym pogardzi?
-I właśnie o to chodzi Sasuke! Nie przejmuj się swoją lesbijką, przejdzie jej.– Poklepał mnie po ramieniu, szukając czegoś, lub kogoś wzrokiem.
-Pewnie kiedyś tak…
-Trochę wiary w siebie. Jesteś przecież Uchiha, nie?
-Łasisz się do mnie… Czego chcesz? – Odparłem czujnie, mrużąc podejrzliwie oczy. Nikt mi tak nie mówi, dopóki czegoś nie chcą. Wreszcie kto normalny lubiłby takiego egocentryka jak ja?
-E? Niczego! Po prostu staram się być dobrym przyjacielem!
-Przestań pieprzyć. Przecież wiem dobrze, że z ciebie taki przyjaciel jak z komornika pasterz.
-Dziwne porównanie… I chyba powinienem się obrazić za twój brak wiary we mnie…
-Proszę cię… Nie znam cię od dzisiaj.
Westchnął, poprawiając swoje włosy. Sączył powoli swoje piwo jakby próbował przypomnieć sobie, co chciał mi powiedzieć. Jakim cudem ja się właściwie z nim zakolegowałem? Piwo.. To wszystko wina piwa. Jakby teraz o tym pomyśleć, to Suigetsu przypomina Naruto. Przyciągam do siebie idiotów…
Pocieszająca myśl… Nie ma co.
Powinienem wrócić do domu i zrobić coś pożytecznego, jak zostać nowym premierem Japonii. Ha! To byłoby dobre, ludzie by mi się kłaniali, miałbym kasy jak lodu za nic nierobienie. W sumie polityka to wcale nie taka trudna rzecz, wystarczy odpowiednio się prezentować i już.
Piwo mi nosem wychodzi, zły znak. Lepiej iść do domu zanim padnę trupem w klubie.
Mam ochotę na pizze… Taką dobrą na średnim cieście z dużą ilością sera i dodatków. Pizza, taki wspaniały wynalazek, a nikt tego niedocenia… Co za skandal.
-Um, Sasuke?
Spojrzałem się ledwo przytomnie na Suigetsu, który obserwował mnie z niepokojem. Zły znak. Musi być ze mną naprawdę źle, skoro nawet on się o mnie zaczął martwić. I gdzie tu sprawiedliwość i żołądek ze stali? Nie ma. Sasuke nie dostał takich rarytasów, zostały resztki egocentryzmu.
-No bo… Podsłuchałem…
Mam nadzieję, że udało mi się podnieść pytająco brew, bo szczerze mówiąc, nie czuję za mocno swojej twarzy, a raczej nie wiem, co robię. Spokojnie, dojdę… He HeHe… dojdę…
-Co podsłuchałeś? – Wymamrotałem z ledwością, odkładając kufel jak najdalej ode mnie.
Zaraz puszczę pawia.
- No, że masz faceta. – Wydusił z siebie, parskając na ostatku. Co w tym takiego śmiesznego?
- No mam…
-Ale Sasuke.. Przecież ty jesteś aseksualny, ciebie nikt nie rusza…
-Może mi się odmieniło?!
-No najwidoczniej, coś się wybuchowy stałeś. Już nie jesteś taki cyniczny jak wcześniej, za to pełno w tobie gniewu.
- Jakiś ty mądry się zrobił. Normalnie psycholog od siedmiu boleści.
-I właśnie o tym mówię. Strasznie drażliwy, jak kobieta w ciąży.
-Weź się przymknij, tylko głowa mnie boli od twojego bredzenia. Idź już do Karin i ją ruchaj jak ci tak wspaniale.
-Oj nastały wspaniałe czasy, kiedy to ja mogę podokuczać Sasuke, czego chcieć więcej od życia?
-Może litości? – Warknąłem chłodno, wstając z ledwością.– Spadam.
Może mój krok nie był równy, może lekko się obijałem o ściany, ale w sumie, pełzanie po schodach nie było takie złe, jak się zawsze wydawało. Gdybym jeszcze po drodze nie puścił pawia, to już w ogóle byłoby pięknie.

***

Nie wiem jak dotarłem do domu. To nie miało jednak najmniejszego znaczenia, w tej chwili. Przed drzwiami siedział Naruto z butelką wody w dłoniach. Podniósł głowę i uśmiechnął się sztucznie. Zmarszczyłem czoło w niemym pytaniu, o jego powód siedzenia przed mieszkaniem, a nie w środku. Nie wiem, co on by musiał zrobić, żeby Itachi go wywalił, mój brat jest znany z dobrego serca.
- Cześć Sasuke.
Kiwnałem jedynie głową nie mając siły na mówienie czegokolwiek. Byłem zbyt zmęczony i chciałem paść na moje łóżko i zapomnieć, że w ogóle żyję. Kiepskie zakończenie roku akademickiego. A tyle razy nakazywałem sobie uważać z alkoholem, ale oczywiście nie słucham, bo i po co?!
- Radziłbym nie wchodzić.
-Hm? Cemu? –Wybełkotałem z trudem, opierając się o inną ścianę.
-Twój brat jest zajęty…
Musiałem spojrzeć na niego jak na totalnego idiotę, bo szybko się zmieszał i dziwnie zarumienił. Kompletnie nie wiem, o co mu chodzi. Mój brat ma prawo być zajętym człowiekiem… Wreszcie człowiek pracujący.
-Nie w tym sensie zajęty… Ma gościa…
Mój brat ma gościa i jest nim zajęty… Czyżby znalazł sobie wreszcie jakąś kobietę? Chwała bogu, przestanie zgrywać jakiegoś macho i zacznie być normalnym starszym bratem! Wspaniała wiadomość!
-To Pein…– Wymamrotał cicho, że ledwo go dosłyszałem.
PEIN? Ten Pein? Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. To nie mogła być prawda… Mój brat i Pein? Przecież on kocha kobity… Facetów też, ale nie tak na serio…
-Też byłem zdumiony jak przyszedłem i ich zastałem. Lekko niekomfortowa sytuacja.
Co ty kurwa nie powiesz. Facet, w którym się podkochuję pieprzy się z moim bratem. Co ty wiesz o niekomfortowej sytuacji?! Ten dzień nie mógł być gorszy.
- To nieistotne. To mieszkanie nie należy wyłącznie do nich.– Odparłem chłodno, siląc się na obojętność. Wreszcie jestem Sasuke, nie przyznam się do takich rzeczy.
Otworzyłem szeroko drzwi, wchodząc do środka. Planowałem udać się prosto do pokoju, jednak zderzyłem się z na wpół nagim Peinem.
Stęknąłem obolały, przyglądając się jego niesamowitej klatce piersiowej. Cholera, czemu on musi być tak doskonale zbudowany?
-O Sasuke wróciłeś! W sama porę… Yahiko i ja jesteśmy razem.–Itachi uśmiechnął się rozpromieniony, ale ja czułem jakby mi nóż w serce wbijał. Ja nie znałem jego prawdziwego imienia…

13.  I want somebody to speed it up for me then take it down slow

Stęknąłem zaciskając rękę na jego głowie. W ustach miałem dziwną suchość, a oczy zaszły mi mgłą. Mój oddech gorący i szybki wydobywał się ze mnie w obłokach pary. Zagryzłem wargę powstrzymując się od mówienia. To nie był najlepszy pomysł w takiej sytuacji.
Wilgoć ponownie okryła mój twardy członek, przywracając ustom zapas śliny. Uniosłem lekko biodra, nie mogąc znieść tego napięcia. Przez sekundę, czułem chłodny powiew na pulsującym penisie, ale zaraz potem usta ponownie go zakryły, tym razem mocniej.
-Agh! – Krzyknąłem, czując jak mięśnie wreszcie się rozluźniają.
Odetchnąłem rozluźniony sięgając po telefon. Wyświetlacz pokazywał 8 rano. Uśmiechnąłem się pod nosem, spoglądając na blond czuprynę obok mnie. Dyszał płytko, próbując zwalczyć swoje pożądanie. Jego członek pulsował boleśnie, wydzielając już przedsmak spermy. Prychnąłem pod nosem, nie rozumiejąc jego dziwnego pożądania.
Mimo że jesteśmy razem, ani razu nie poprosił mnie o seks. Przestał się do mnie zalecać, ograniczył się do sprawiania mi przyjemności, sam jednak udawał cnotkę niewydymkę. Pokiwałem przecząco głową nie rozumiejąc go ani trochę.
Przecież sam tego chciał, a gdy to dostał kompletnie zmienił zdanie. Ironia losu.
Musnąłem palcami jego członek, spoglądając z pewną dozą fascynacji jak się porusza przez taki dotyk. Niebieskie tęczówki świdrowały mnie boleśnie szukając jakieś odpowiedzi. Uśmiechnąłem się z pogardą, wpijając się w jego usta.
Jęknął zaskoczony, ale mnie nie odepchnął. Oplótł ręce wokół mojej szyi , przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Nie czekałem na zaproszenie. Nie lubię gier wstępnych, zresztą doskonale wiem, że on jest już wystarczająco gotowy. Nieraz widziałem go jak się masturbował, jak sobie dogadzał różnymi zabawkami. Nigdy zaś tego głośno nie skomentowałem.
Wsunąłem się w niego szybko, słysząc jego syk pełen bólu. Oczy mu się zaszkliły spoglądając na mnie z wyrzutem. Wzruszyłem ramionami nie bardzo troszcząc się o jego samopoczucie pod tym względem. Wchodziłem i wychodziłem z niego z głośnymi mlaśnięciami. Przymknął oczy, zagryzając zęby by przypadkiem nie krzyczeć.
Zacisnąłem dłoń wokół jego członka, powodując że natychmiastowo doznał orgazmu. Podniosłem pytająco brwi, wsłuchując się w jego płytki oddech. Był cały we własnej spermie, ale nie był tym ani trochę poruszony. Uśmiechał się głupkowato, próbując zapanować nad swoim ciałem.
Potrząsnąłem głową, kończąc robotę. Nie lubię kończyć na półmetku.
Ciała facetów są dużo twardsze, nie są takie miękkie jak kobiet, a jednak jest w tym coś fascynującego. Może ta powierzchowna obojętność, która znika w momencie orgazmu?
Doszedłem będąc ciągle w nim. Nie lubię przerywanych stosunków, zresztą nadal mam opory przed mieszaniem mojej spermy z jego. Kto wie jakie mutanty z tego by się urodziły.
Wstałem leniwie sięgając po swoje bokserki. Musiałem się umyć. Potrzebowałem prysznicu. Rzuciłem okiem na blondyna, który leżał tym razem na brzuchu, mamrocząc coś do siebie. Wyszedłem zanim poczułem jakieś zainteresowanie jego osobą.

***

Ziewnąłem ostentacyjnie, pociągając nosem. Wcale nie miałem ochoty wychodzić  gdziekolwiek w tak upalny dzień, chyba, że do jakieś zamrażarki, albo co. Sakura uśmiechnęła się triumfalnie rozkładając koc na piasku. Jej nowa dziewczyna Ino, smarowała się leniwie olejkiem ochronnym. Naruto zaś… Podniosłem brew widząc jak pluska się w wodzie, ciesząc się jak małe dziecko.
-Udało mu się ciebie namówić na ten wyjazd? – Dziewczyna prychnęła pod nosem, zdejmując koszulkę.– Chyba się myliłam. Może jednak będzie z was para, skoro ma na ciebie taki wpływ.
Usiadłem na kocu, nie mając siły komentować tego. Sam do końca nie rozumiałem, co się stało. Jednego dnia leżałem spokojnie i rozkoszowałem się słodką wolnością od studiów, zaś następnego zostałem zaciągnięty na lotnisko, gdzie wsiadłem w samolot i poleciałem na Hawaje.
Mój brat to potrafi zaaranżować wszystko byle mieć wolną chatę. Bydlak.
-Rozchmurz się, jesteśmy na wakacjach! Powinieneś okazać więcej radości!– Szturchnęła mnie w ramię, kładąc się na kocu.
-Wolałem spędzić wakacje w Japonii…– Mruknąłem osowiały, walcząc ze zmęczeniem. Dlaczego jestem aż tak zmęczony, przecież nic właściwie nie robiłem…
-Daj spokój. Zimno i beznadziejnie. Tutaj jest dużo lepiej!
-Dużo ładnych kobiet, co?– Odparłem rozbawiony, widząc jak blondynka marszczy brwi ze złości.
-To zupełnie nie o to chodzi! Jest plaża, ciepło! I zero głupich ludzi.
Podniosłem brwi w niemym niedowierzaniu. Kim ona jest? Przecież ludzie wszędzie są głupi, Hawaje to żaden wyjątek, po prostu ludzie tutaj mają inny kolor skóry i są bardziej otwarci na innych, niż taki typowy Japończyk. Ale żeby od razu mówić, że tu nie ma idiotów? Ja wszędzie ich widzę, co nie jest zbyt przyjemne.
-Po prostu chcę się dobrze bawić. – Odpowiedziała poirytowana, wkładając okulary przeciwsłoneczne.
-Rozumiem.
Dom. Chcę do domu. W co ja się najlepszego wplątałem? Za dużo alkoholu piłem, to teraz mam wakacje życia. Tylko teraz zostało czekać na jakieś tsunami, albo inny kataklizm, tak w ramach kompletu przygód wakacyjnych.
-Słyszałam, że Naruto się wyprowadza do siebie po powrocie.
-Remont się skończył.
-Pewnie będziesz u niego częstym gościem?– Spytała z nutą uszczypliwości. Jednak nie pogodziła się z tym wszystkim.
-Bez przesady. Muszę skupić się na nauce. Brat chce, żebym skończył studia z dobrymi wynikami.
Prychnęła śmiechem, podając mi olejek. Wiem, że to wydaje się być sprzeczne z byciem studentem, bo normalny student olewa uczelnie i te sprawy, ale jednak jestem Uchiha, nie mogę się zeszmacić. Nazwisko robi swoje, chociaż nie powiem, żeby było mi przez to łatwiej w życiu.
-Od kiedy to słuchasz innych?
-Sakura, czy ty zawsze musisz rozmawiać z Sasuke?– Ino wtrąciła się z irytacją.
Nie chcąc przeszkadzać im w kłótni, na którą się zanosiło, bo jakby nie patrzeć obie mają mocny charakter i nie lubią ustępować, wstałem kierując się ku morzu. Może mają racje, że powinienem się bardziej zrelaksować, wreszcie nie mam aż tylu okazji by sobie pojechać zagranicę i cieszyć się życiem… Może moje życie jest dosyć marne i monotonne i mój egocentryzm jest dosyć irytujący, ale mogłem mieć dużo gorzej. Wreszcie ile osób stać na takie wycieczki, jeśli nie są bogaci? Hawaje to zawsze jakieś szczyty marzeń, a ja tu jestem i marudzę.
Moja autobiografia mogłaby właśnie tak wyglądać: Urodziłem się i marudziłem. Niezbyt obiecujący materiał. Powinienem zaszaleć! Co normalni ludzie robią żeby zaszaleć? Podrywać? Niestety jestem zajęty… Choć mój wybór coraz bardziej mnie niepokoi. Mam jakiś syndrom… Jak się nazywa lubienie chłopców? Zapomniałem! Cholera…
-Sasuke! Chodź do wody, jest naprawdę orzeźwiająca!
-To super Naruto…
- No nie bądź taki! Chodź!
Dzieciak z niego. Jednak jeśli tego nie zrobię, to przez cały dzień będzie marudził. A moja pozycja marudy powinna być nienaruszona. Wszedłem do letniej wody, która faktycznie dawała swego rodzaju orzeźwienie. Kto by pomyślał, że on może mieć w czymś rację.
-Będziesz za mną tęsknił?–Spytał się zaczepnie, chlapiąc mnie wodą.
-Chciałbyś! Przynajmniej nie będę się o ciebie potykał.– Odparłem znużony, spoglądając w niebo.–Jakoś specjalnie nie różni się od japońskiego nieba…
-Menda z ciebie. I co się dziwisz? Przecież to niebo, jest jedno dla wszystkich. Liczyłeś na coś niezwykłego?
Spojrzałem na niego jak na idiotę, którym był, ale dzisiaj jego głupota biła wszystko. Nie chciało mi się tłumaczyć o nostalgii za domem, o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i poczuciu samotności względem tak niezmiennego widoku. Gdy zmieniamy miejsce pobytu, to naturalnym odruchem jest zastanawianie się nad sensem tego. Skoro niebo wszędzie jest takie samo, to czemu w niektórych miejscach wydaje się tak obce, że aż bolesne?
No ale te kwestie filozoficzne nie trafią do Naruto i jego prostego umysłu. Mogę sobie pomarzyć o rozmawianiu z nim na poważne tematy.
-Tak, na różowe słonie.– Burknąłem chłodno, odpływając od niego.
Czułem na sobie jego wzrok, ale nie chciało mi się z nim gadać. Fakt powinienem się cieszyć z tych wakacji i w ogóle z życia, ale myśl, że mój brat w tej chwili jest w ramionach Yahika cholernie boli. Pewnie kiedyś mi przejdzie, kiedyś zobojętnieję na to wszystko, ale w tej chwili to wszystko tak cholernie boli, że mam dość samego siebie i wszelkiej miłości.
Wiem, co Sakura chciała mi wtedy powiedzieć, wiem, że mój związek z Naruto to porażka, ale seks jest całkiem w porządku. Może opierając związek na seksie, da się nauczyć kochać tak naprawdę? Może uda mi się jakoś zmotywować Naruto do sięgnięcia po jakieś dojrzałe książki?
Kogo ja oszukuję?
On nie gustuje w poważnych tematach, woli się bawić, a co jest najdziwniejsze ciągnie go do inteligentów. Uwielbia w facetach, to czego jemu brakuje, bo nie ma co się oszukiwać nie jest brzydki. Ma swój urok, a te jego blizny na policzkach dodają mu tylko uroku. Jego wesołe usposobienie i determinacja niejednemu przypada do gustu, ludzie lubią taki typ osoby. Naruto nie uznaje przegranej, jest dosyć prostolinijny i szczery ze sobą samym. Jest zupełnie inny niż taki smutas jak ja.
Powinienem zadać sobie pytanie, czy taki typ ludzi jak Naruto mnie podnieca. Oczywiście znam odpowiedź. To nie ma szans na coś dojrzałego i stałego. Tylko go wykorzystuję, jestem naprawdę podły. Jestem najgorszym z ludzi, nikt tak nie powinien robić. A jednak to robię i nie zamierzam tego przerywać.
Nie dlatego, że jestem chamem…
No dobra, w jakimś stopniu jestem chamem i mam gdzieś innych.
Ale robię to głównie dlatego, że jestem zmęczony samotnością.
Tak, tak nabijajcie się z Uchihy, ale nawet ja boję się ciszy.
Do tej pory nie zastanawiałem się nad swoją przyszłością, żyłem chwilą, ale Sakura, a także mój brat uświadomili mi, że po studiach będzie dalsze życie. I nie będę miał ciągle obok siebie tych samych ludzi, będę pracował i będzie mi brakowało czasu na spotykanie się ze starymi znajomymi. A najpewniej będę zbyt zmęczony by wyjść gdziekolwiek. Będę siedział w pustym mieszkaniu i popijał piwo, aż się upiję na śmierć…
Może to jest błąd, na pewno jest. Ale czemu nie spróbować żyć z tym pasożytem? A nóż obudzi we mnie jakieś głębsze uczucia? Przecież nigdy nie można być pewnym przyszłości.
-Wszystko w porządku Sasuke?–Sakura spojrzała się na mnie wyraźnie zmartwiona.
-W porządku.  Zamyśliłem się.
-Mam nadzieję, że wszystko się u ciebie ułoży.
Zaskoczyła mnie tym zdaniem. Myślałem, że do końca świata będzie mi docinać na temat mojej decyzji, a jednak ma w sobie jakieś pokłady ludzkich uczuć. Fascynujące.
-Mną się nie przejmuj. Martw się o siebie.–Odparłem dumnie ustawiając się na swoim miejscu.
-Oczywiście, twoje życie nie jest takie ważne, jak moje, ale mimo wszystko jestem twoją przyjaciółką.
-Wiem. Doceniam to, naprawdę.
-Nie kłam. Kłamco parszywy!
-Okrutna!
Zaśmiałem się rozluźniony, zadziwiając przy tym wszystkich. Tak, Sakura jest moją przyjaciółką i wie jak mnie zrelaksować. Jest jedną z osób, które naprawdę zasługują by być w moim życiu. Cieszę się, że ją poznałem, nawet jeśli kompletnie się różnimy światopoglądem.
-Gramy, czy nie?–Ino burknęła poirytowana, taksując mnie wzrokiem. Wyczuwam nienawiść.
-Gramy!–Sakura odpowiedziała z wyzywającym uśmiechem.
Ona sobie grabi. Oj grabi. Nawet nie wie, co ją czeka. Jestem SasukeUchiha i żaden robal nie wygra ze mną w jakąkolwiek grę! Ja jestem królem!
-Musimy to wygrać Naruto!
Blondyn spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, chyba mu się podobał ten plan. W tym się chyba zgadzaliśmy… Przegrana nie gościła w naszym słowniku!

***

-To ostatni.– Powiedziałem leniwie kładąc karton na podłogę. – Czyli to jest twoje mieszkanie…
Spojrzałem na tą klitkę z udawaną obojętnością. Czyli tak mieszkają biedacy. To raczej tylko miejsce do spania, niż do życia. Aż dziwne, że chciało mu się wydawać oszczędności na remont. Ja bym prędzej zastanowił się nad nowym mieszkaniem.
-W porównaniu do twojego to nic imponującego. – Burknął wyraźnie zmieszany, siadając na futonie.– Ciasne, ale własne.
Westchnąłem ciężko drapiąc się po głowie. Sam nie wiem, co powiedzieć, ani co robić. Wakacje były fajne, zapomniałem nawet, o tym co się dzieje w moim domu. Jednak  nadal nie czułem nic do blondyna. Nie żeby mnie jakoś specjalnie poczucie winy gnębiło, po prostu było w tym coś… Niewłaściwego.
Nie jestem mistrzem w związkach i uczuciach ogólnie, ale spędził kilka lat z tym całym Shikamaru i z dnia na dzień się odkochał? Przecież to się nie zdarza, najpewniej wpadli w tak zwaną monotonię, która wypaczyła mu mózg. Potrzebowali świeżego oddechu, a nie nowych związków. Kiedyś pewnie odzyska rozum, ale ja nie zamierzam go uświadamiać w jego głupocie. Niektóre rzeczy musimy przeżyć sami.
-Przecież nigdy nie sądziłem, że twoje mieszkanie jest… Ekskluzywne.– Wzruszyłem ramionami, spoglądając na ulicę za oknem. Jak zwykle morze ludzi zmierzało w swoim kierunku.
-Sorry, że jestem biedny jak mysz kościelna.– Burknął urażony, odwracając głowę.
Szczerze mówiąc niektóre jego aspekty są całkiem urocze, jak to jego udawane obrażenie. Lubi się droczyć z innymi, taka forma zabawy, całkiem miła, jak znasz zasady.
Usiadłem obok niego, zmuszając ruchem jednej ręki by na mnie spojrzał i pocałowałem go. Z początku był to zwykły pocałunek, który z każdą chwilą zmieniał się w coraz bardziej zachłanny i agresywny.
Będąc z Naruto zdałem sobie sprawę, że jestem masochistą i sadystą. Lubię otrzymywać ból, ale jeszcze mocniej uwielbiam go zadawać. Kiedyś robiłem to głównie słownie, dręczyłem ludzi psychicznie, ale odkąd seks wkroczył w moje życie, znalazłem inną metodę na wyżycie swoich upodobań. Na moje szczęście Naruto nie marudził na to. Wydaje mi się, że nawet polubił ten agresywny seks.
-To może ochrzcimy to lokum?– Powiedziałem zniżonym głosem, wkładając mu rękę pod koszulkę.
-Idealny plan, jak dla mnie…– Odparł zarumieniony, pociągając mnie za sobą w dół.

Póki co, to musi mi wystarczyć, póki co bestia we mnie jest syta.


The End
________________
*Oczywiście chodzi tutaj o internetowy żart, w którym to faceci wiążą się ze swoimi dłońmi, z wiadomych powodów. ;)

1 komentarz:

  1. maxiii9/06/2012

    Szkoda, że jedyne SasuNaru jest zawieszone... I jeszcze większa szkoda bo tak dobre...

    OdpowiedzUsuń