Konoha High School

Rozdział 1

Wrzesień mimo miana jesiennego miesiąca, ogrzewał ciepło mieszkańców Japonii. Dla nie których z nich właśnie rozpoczął się nowy rok szkolny. Poznają przyjaciół,  w weekendy będą wychodzić na miasto by zażyć trochę wolności, a nie którzy nawet w szkole zaznają chwile upojenia dręcząc koty i bezradnych nauczycieli.  
 Na przedmieściach Tokio, znajdowało się elitarne liceum "Konoha", pamiętające jeszcze czasy pierwszej wojny światowej. Początkowo budynek służył jako szpital, później  na wniosek rady miasta, został mianowany sierocińcem. Dopiero pięć lat temu zadecydowano na utworzenie tam placówki szkolnej. Dobudowano akademiki oraz boiska, rok temu zakończyła się budowa basenu. Mimo surowych zasad panujących za bramami tego miejsca, nauczyciele zawsze znajdowali czas dla swoich podopiecznych, a sami uczniowie mogli bez przeszkód korzystać z tego co oferowała szkoła- za darmo. Było to wielkim krokiem naprzód, bo pomimo swojej pozycji i czesnego jakie rodzice musieli wyłożyć, na edukacje swoich dzieci, nie musieli już wpłacać ani pensa do końca roku szkolnego, co ratowało wiele biedniejszych rodzin. 
  O świcie  stalowe bramy z symbolem sowy otworzyły się ze skrzypnięciem, sygnalizując wkoło o rozpoczęciu  nowych zajęć. Na kosce brukowej rozbrzmiewał stukot obcasów oraz przyciszone  dźwięki rozmów, między dwiema kobietami. 
 Dyrektorką szkoły była Tsunade, która nie cierpiała gdy ktoś się jej buntował, starała się by uczniowie jej szkoły nieżałowali ani sekundy spędzonej w niej. Było to niezwykle trudne zadanie, ponieważ w okolicy powstała druga szkoła, pod kierownictwem Danzou.   Rywalizacja rozpoczęła się już rok temu, w dniu otwarcia jego placówki, uśmiech z ust Tsunade nie schodził szczególnie, że  jak na razie, to ona prowadziła w rankingach.
 Weszła do swojego gabinetu, wyciągając dokumenty z sejfu, każdy rok szkolny ropoczynała od  przejrzenia starych papierów i dodania, całkiem nowych, ostatnie poprawki na planach lekcji.  Mimo tej żłudnej pracy, cieszyła się  na spotkanie z  uczniami, kilkoro z nich wyśle do redakcji szkolnej by napisali swoje wspomnienia wakacyjne, jako dyrektorka będzie czytała je wszystkie  przy dobrej kawie i włączonej muzyce.  
  Po godzinie, do drzwi zapukała pierwsza osoba, która zjawia się zaraz po najwyższej władzy, była to sekretarka Shizune, trochę bojaźliwa kobieta, nie pewna swoich decyzji. Praca u boku tak wybuchowej i energicznej pani doktor, spowodowało że sama zaczęła postrzegać życie trochę innaczej.
-Pani Tsunade rodzice przyszli, tych nowych uczniów. - uśmiechnęła się łagodnie, otwierając szerzej drzwi.
-Ach, tak proszę, wpuść ich.- blondynka  machnęła ponaglająco dłonią i odstawiła teczkę na bok.
Do gabinetu weszła dwójka młodych rodziców, wyraźnie zakłopotani i przerażeni nową sytuacją.  Byli typem, tych który nie chętnie zostawiają swoje pociechy pod dachem obcych ludzi.  Oparła się wygodnie o krzesło, sięgając po swój szczęśliwy długopis.
-Państwo Uzumaki i Haruno jak mniemam?-  delikatny kobiecy głos, wypełnił pomieszczenie,  działając uspokojająco na zgromadzonych w nim osoby.
-Tak.
-Chciecie państwo przenieść swoje dzieci do naszej placówki, wedle dokumentów, które zostały nam przesłane mają rozpocząć edukacje od 2 klasy?- spojrzała na nich oczekując potrwierdzenia.
-Tak.
-To możemy zacząć  podpisywanie odpowiednich dokumentów.

Rozdział 2


Stali naprzeciw siebie pod salą lekcyjną, do której za chwilę wejdą.  Dziewczyna ze spuszczonym wzrokiem, drżała pod wpływem stresu. Westchnęła cicho, przyglądając się koledze. Blondyn wystukiwał rytm palcami, mając na uszach słuchawki od swojego odtwarzacza.  Na policzkach miał kocie wąsy,  zdobiące jego zadziorny uśmiech. Spojrzał się na nią sympatycznie, ściągając przy okazji urządzenie z głowy.
-Hej! Jesteś nowa! To zupełnie jak ja, nazywam się Naruto Uzumaki, miło mi cię poznać.
-C-cześć..  Jestem Sakura Haruno. Mi również jest miło. –uśmiechnęła się niepewnie, uciekając wzrokiem w bok.
-Boisz się pierwszego dnia? Ja też! Wiesz do tej pory byłem wywalany ze szkół  i ojciec nie jest zadowolony. Trochę jęczy na temat mojego zachowania, to moja ostatnia deska ratunku, przed szkołą wojskową.  Tym razem nie wpadnę, w żadne kłopoty, tak myślę...- zaśmiał się cicho, nasłuchując  głosy w klasie.- Jak myślisz, trafimy na jakiś fajnych ziomków?
-Nie wiem.. Mam nadzieje, że nie będą źli.
 Podeszła do niego,  wpatrując się w jego niebieskie, oczy, przez chwile zdawało jej się, że przeniosła się zupełnie do innego świata, bez lęku o kolejny dzień.  Uśmiechnęła się promienie, czując jak ciężar znika z jej serca, pozwalając na złapanie pełnego oddechu.

We were the Kings and Queens of promise
We were the victim of ourselves
Maybe the Children of a Lesser God 
Between Heaven and Hell 
Heaven and Hell

-Co to za piosenka?- przybliżyła swoją twarz do jego klatki piersiowej, przysłuchując się dźwiękom.
-To? Kings and Queens 30 seconds to Mars. Amerykański zespół rokowy.  Ha ha ha i wydało się, że jestem buntownikiem.
-Ładna..  Mógłbyś mi użyczyć ich płytę?
-Nie ma problemu! Jak tylko się lekcje skończą.  Zajdę do akademika i ci jeszcze dzisiaj podrzucę przed zamknięciem holi, okey?
-Dziękuję.
 Drzwi się uchyliły i usłyszeli zaproszenie do środka.  Przełknęli głośno ślinę, wchodząc do środka, wszyscy w klasie przyglądali im się zaciekawieni, chyba najbardziej Sakurą, która miała nie naturalny kolor włosów. Przełknęła ślinę przystając przy nauczycielu, z siwymi włosami, z założoną maską na pół twarzy.   Usiadł przy swoim biurku, pokazując, że mają stanąć przed tablicą.
-Oto wasi nowi koledzy. Zaraz się przedstawią, ale pierw ja to zrobię. Jestem waszym wychowawcą Kakashi Hetake. Jestem nauczycielem od historii. Mam nadzieje, że nie będę miał z wami problemów. – zaśmiał się cicho, wyczuwając własną ironie w głosie. – w każdym razie przedstawcie się krótko klasie.
-Ohayoooo!!! Nazywam się Naruto Uzumaki i kilka razy już zdołałem wylecieć ze szkół, ale nie jestem złym chłopcem! Uwielbiam grać na gitarze, mam nadzieje, że się zdołamy zakolegować. – uśmiechnął się promienie, kłaniając się nisko.
-C-cześć.  Nazywam się Sakura Haruno, zostałam tutaj przeniesiona ze względu na pracę mojego ojca. Liczę, że uda mi się do was dopasować.
   Po przedstawieniu się, ruszyli do swoich miejsc, wyznaczonych odgórnie.  Z różnicą, że Naruto został przyjaźnie przywitany przez nowych kolegów z ławki, zaś Sakura, jako natręt.

Rozdział 3


Podczas przerwy siedziała sama w ławce, przepisując plan lekcji.   Zazdrościła blondynowi, że tak szybko złapał kontakt z innymi. W porównaniu z nią, był duszą towarzystwa. Westchnęła cicho , odkładając długopis.  Miała dość tej ciszy, ale z drugiej strony nie chciała się narzucać, wybiegając z sali i przyłączać się do jakieś grupki, to nie było w jej stylu.  Przymknęła oczy zastanawiając się po co właściwie ją tutaj rodzice sprowadzili. Było jej dobrze na wsi, wśród uczciwych znajomych, gdzie każdy dzień był wypełniony zabawą.  Tęskniła też za ojcem, jego śmierć była dla niej ciosem, a jeszcze większym gdy jej matka przedstawiła jej nowego członka rodziny. Do tej pory nie może go zaakceptować.
 Podniosła wzrok ku oknie, gdy ujrzała brunetkę o długich czarnych włosach, spiętych klamrą z czerwonym kwiatem. Uśmiechnęła się łagodnie, czując jak strach przepełnia jej ciało.
-Ty jesteś Sakura prawda?- przysiadła się do niej, szczebiocąc radośnie.
-Yhy..- zaskoczona, odsunęła się w bok.
-Nie bój się mnie! Jestem  Minamoto Chikaru. Przewodnicząca kółka „alter ego”. Miło mi cię powitać w naszej szkole.
-Mi też miło. Wydaje się być tutaj sympatycznie...
-Nawet nie wiesz jak bardzo! Tylko wiesz  tutaj są pewne reguły. Ale szybko cię w nie wprowadzę. – zaśmiała się cicho, zamykając jej zeszyt.
-Co wy tu robicie?- kolejna brunetka weszła do sali, tym razem o krótkich włosach i pięknych fioletowych oczach. Przysiadła się do nich, wpatrując się z ciekawością w nią.
-Sakura...
-Hotaru Tomoe.- podały sobie dłonie, ściskając delikatnie.
-Jak zauważyłaś w naszej klasie są pewne grupki... Ale wszystko będzie okej, dopóki nie wejdziesz w drogę dwóm z nich. Jest to grupa „księżniczek” na czele z Ino, tą blondynką, która palnęła tą gafę na lekcji. A druga to „twardziele”, u których na czele stoi Sasuke, ten przystojniak.- zaśmiała się szyderczo, przybijając piątkę z Hotaru.
-Są tacy straszni?- mruknęła nie pewnie, licząc na słowa o żarcie.
-Oni po prostu nie lubią przegrywać, zupełnie jak Kiba nasz wielki sportowiec. Są tacy ludzie, nic nie poradzimy. Trzymaj się od nich z daleka, to nie będzie tak źle. – poklepała ją po plecach.
-Dokładnie. Choć i tak gorsi są ci z wyższych klas..- Hotaru, westchnęła ciężko, siląc się na uśmiech.
-Dlaczego?
-Ach! Bo w wyższej klasie jest na przykład Temari! Ona to lubi się bić, strasznie wybuchowa osoba, zaś Neji... To kuzyn Hinaty, a plotki głoszą, że jak byli mali to próbował ją zabić!
-Noo! I ma bliznę pod lewą piersią. To a pewno blizna po ostrzu noża.
-Ee nie przesadzacie, to przecież kuzyni prawda?
-Bardzo skłóceni..- wytknęły języki, widząc kolejną brunetkę, która usiadła przed nimi.- Cześć Mio.
-Cześć. Ty pewnie jesteś Sakura. Nie przejmuj się gadkami niektórych, jesteśmy po prostu inteligentni inaczej.- zaśmiała się, poprawiając sobie fryzurę.
-Dobrze mówi.  Noo a ty znasz tego Naruto?- Mina  zmrużyła oczy, wpatrując się w różowowłosom z zainteresowaniem.
-Nie, dopiero co się poznaliśmy przed wejściem do sali.
-Szkoda. Nawet przystojny jest.- Hotaru zachichotała na te słowa.
-Naprawdę tak uważacie?- spojrzała na nie zaskoczona, nie pomyślała o nim w ten sposób. –Może macie racje...
-Oczywiście że mamy!
Zaśmiały się wesoło, zapominając o miejscu w którym się znajdują. Nagle drzwi się otworzyły i wbiegł do sali nie kto inny, ale właśnie blondyn, zdyszany, z brakiem możliwości na uchwycenie powietrza.
-O hej Sakura, widzę że również się zapoznajesz... Ja się właśnie przekonałem, że niektórzy tutaj są strasznie drętwi.- uśmiechnął się głupkowato, wlekąc się do swojej ławki.- Mówię wam dziewczyny, śmiech to zdrowie. Tak zawsze mówili w telewizji. A ja telewizji wierzę.
-Głupek.- dziewczyny  zaśmiały się z komentarza Sakury, która wpatrzona w niego, uśmiechała się pod nosem.
-No, no. Miłość widzę. – Mio nachyliła się do nich, wskazując na koleżankę.
-Yhm... Przykro mi Sakura, ale będziesz miała rywali.- Hotaru pokręciła delikatnie głową, zatykając usta, by zatamować śmiech.
-O czym wy mówicie?! Przecież ja nic...- wstała ,  kiwając przecząco głowa, jakby chciała odpędzić owe komentarze.
 Naruto spoglądał na to wszystko z radością. Bał się już, że jego nowa koleżanka, nie zdobędzie nikogo z kim mogłaby porozmawiać na przerwie.
-TYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Rozdział 4

Brunet wbiegł do sali z przemoczoną koszulą, ruszył w kierunku blondyna, z zamiarem pokazania mu gdzie jest jego miejsce gdy nagle zadzwonił dzwonek. Prychnął pogardliwie, cofając się do wyjścia, dziewczyny zaś przerażone spoglądały to na jednego to na drugiego zastanawiając się co się właściwie stało.
-Co się stało Naruto?- różowowłosa, wychyliła się przed koleżanki.
-Powiedzmy, że byłem nie uważny w toalecie. Nie sądziłem, że z niego taki gbur.- zaśmiał się głupkowato, wyciągając zeszyty.- Co teraz mamy?
-Matematykę.- odparły chóralnie, odchodząc do swoich miejsc.
Siedziała speszona, czując jak ręce jej drżą pod wpływem spojrzeń ludzi. W porównaniu do blondyna nie potrafiła szybko zaklimatyzować, szczególnie czerwonowłosa przyglądała się jej, jakby wyczuwała w niej rywala. Przełknęła cicho ślinę, rozwiązując skrupulatnie zadania.
-Karin rozwiązałaś już zadania, że nie patrzysz na zeszyt?- nauczyciel podszedł do niej z kpiącym wyrazem twarzy.
-Jeszcze nie, ale to tylko dlatego że są za trudne jak dla mnie.- zrobiła słodką minę,  nachylając się bardziej do przodu.
-Uważaj bo ci sylikon wypadnie.-  szatyn z tyłu dali odezwał się nagle, przyprawiając wszystkich o wybuch śmiechu.
-Kiba uważaj co gadasz!- dziewczyna zerwała się z miejsca, grożąc mu pięścią.
-Uważaj bo się przestraszę!
-Sasuke! Zrób coś!- tupnęła nogą, spoglądając poirytowana na bruneta.
-Nie mam ochoty na zabawianie się w twojego goryla.- odparł chłodno, oddając zeszyt nauczycielowi.
Wszyscy spojrzeli na tą scenę ze zdumieniem, jeszcze nie było takiej sytuacji by Uchiha nie zaoferował swojej pomocy dziewczynie, a jednak w tym dniu widzieli na własne oczy, że wzgardził nią, jak każdą inną. Oparł się wygodnie na krześle, pocierając co chwila twarz, by usunąć z niej zimne krople wody. Włosy nie wyschły mu po incydencie w toalecie, a nerwy aż rwały by dowalić nowemu, który odważył się podnieść na niego rękę. Choć z innej strony spodobała mu się jego postawa, mógłby się z nim zaprzyjaźnić gdyby chciał być mu wierny.
Gdy zadzwonić dzwonek na lekcje, uczniowie oddali swoje zeszyty, czy to rozwiązali zadania, czy też nie.  Dwójka nowych szła z tyłu, kierując się do kawiarenki by zakupić coś dobrego do jedzenia.  Dziewczyna zdawała się drżeć, więc chłopak objął ją ramieniem i zaprowadził bezpiecznie prosto do lady.  Spojrzeli zaciekawieni na menu, które obfitowało w dania o nazwach tak kosmicznych, że nie wiedzieli czy na pewno znajdują się w szkole.
-Przepraszam, są może zwykłe kanapki? Najlepiej z szynką i jakąś sałatą. – blondyn spojrzał z uśmiechem na starszą kobietę.- I poproszę sok pomarańczowy.
-Proszę bardzo, oto Planetarny sojusz, czyli kanapki plus sok pomarańczowy.- kobieta podała mu tacę z jedzeniem, mając takie samo zdanie o nazwach jak oni.
-Planetarny sojusz.. No tego jeszcze nie było.- zaśmiał się cicho odchodząc trochę na bok.
Rozejrzał się po pomieszczeniu chcąc się upewnić, czy nie grozi mu żadne zagrożenie, gdy się w tym utwierdził, odetchnął z ulga, odpakowując pierwszą kanapkę.
-To ja poproszę jakiś jogurt i wodę niegazowaną.- Sakura wyciągnęła z plecaka portfel by zapłacić za ich jedzenie, gdy poczuła czując dłoń na głowie. Zlękniona odsunęła się do tyłu, by zobaczyć tajemniczego oprawcę.
-Spokojnie. Jestem Kiba Inuzuka. Chodzimy razem do klasy, nie musisz płacić za jedzenie. To jest wliczone w opłaty. – uśmiechnął się promienie podając jej tacę.- Smacznego.
-Dziękuję.- spuściła wzrok, czując jak policzki pokrywają się nowym kolorem.
Wyszli na zewnątrz by usiąść pod jakimś drzewem, chcieli porównać swoje wrażenia nowej szkoły, ale tak naprawdę nie oboje nie czuli się tu jeszcze swoi, mogli zaufać tylko sobie nawzajem.
 Oklapł wygodnie między korzeniami wiśni, rzucając plecak obok siebie. Wyciągnął ręce do góry, nasłuchując się w kolejne trzaskanie kości. Dziewczyna skrzywiła się tylko z niesmakiem, siadając powoli obok.
-Myślisz, że nadal cię będzie ścigał?
-Kto go tam wie.. Oby nie. Trochę groźnie wyglądał gdy go zmoczyłem. Chyba nie przywykł do aktów agresji wobec niego.- zamyślił się przez chwilę spoglądając w niebo.
-Chyba nie będziesz chciał się z nim bić?
-No co ty! Nawet gdybym chciał, to nie mogę. Taki warunek.- wzruszył ramionami siorbiąc napój.
-W sumie szkoła nie jest zła.
-Nawet powiedziałbym że przyjemna. Ładnie wygląda. Smakowite jedzenie.
-Nauczyciele nie są najgorsi.
-Trochę wymagają, ale coś chcą nam przekazać.
-I ludzie są świetni!
-Nie oceniaj wszystkich wyłącznie po mnie i tych trzech dziewczynach.- spojrzał na nią poważnie, bawiąc się przy okazji źdźbłem trawy.
-Nie rozumiem... Kiba też wydaje się sympatyczny…
-Jak dla mnie to podrywacz. Z tego co zrozumiałem siedząc na matmie, to ma dziewczynę, którą traktuje przedmiotowo. Nie zadzieraj z nim. Może być uprzejmy, ale każdy gest ma podwójne dno.  Świeżych nie traktuje się w ten sposób. Pierw się robi test, na to ile wytrzymają, tylko gospodarz klasy jest zmuszony do bycia uprzejmym. Po miesiącu dopiero następuje prawdziwa aklimatyzacja.   Nie wiem w co się wpakowaliśmy, ale czuje że nasza klasa nie jest taka normalna, szczególnie ten Uchiha.
-Często zmieniasz szkołę prawda?
-Yhy. Nie należę do mega uprzejmych osób na świecie. Wręcz byłem jednym wielkim rozrabiakiem. Wuj się tan wkurzył,  że myślałem o moim kiepskim losie, jednak zamiast tego dowiedziałem się o mojej ostatniej szansie.
-Co będzie jeśli zostaniesz wydalony?
-Pójdę do Akademii wojskowej w Stanach.
-To straszne!
-Wiem, dlatego pilnuj mnie żebym nie brał udziału w żadnych bójkach.- zaśmiał się wesoło.

Rozdział 5


-Myślę że większe powodzenie miałbyś, gdybyś był dziewczyną…- pulchny szatyn szedł przodem rozmawiając z kolejnym szatynek, z fryzurą na ananasa.
-To takie upierdliwe… Nie potrzebne mi powodzenie.- burknął niechętnie, wchodząc pierwszy do klasy.
-I właśnie dlatego masz taką dziewczynę, a nie inną. Zero u ciebie wigoru!
-Mało mnie to obchodzi.- wzruszył ramionami siadając na swoje miejsce.
Szatyn westchnął poddańczo zasiadając obok niego, otworzył swój zeszyt na pierwszej stronie by dokończyć swoje dzieło.
Blondyn uśmiechnął się promienie, siadając tuż za nimi, był zaciekawiony nowymi znajomymi, szczególnie że do tej pory nie posiadał dziewczyny.  Był wychowywany by nie podsłuchiwać czyjś rozmów, ale w tej sytuacji nie umiał się powstrzymać, jego myśli już krążyły wokół wyobrażenia sobie wybranki szatyna.
-A nie myślałeś żeby zostać gejem?- szatyn odezwał się ponownie, odwracając do niego głowę.
-Chouji… Proszę cię daj mi spokój. Wiem że nie przepadasz za Temari, ale twoje teorie dlaczego akurat ona, są nie do zniesienia. Nie możesz po prostu zaakceptować tego, że ją lubię?
-Tylko że ona jest siostrą największego psychola w naszej szkole…- mruknął cicho, wyciągając batonik z plecaka.
-I co z tego? Jakoś nie oberwałem od niego… A skoro nic złego się nie dzieje, to nie ma sensu drążyć ten temat.
-Okej Shikamaru, rozumiem.
Naruto zarechotał, nie mogąc się powstrzymać, w ten sposób zwrócił na siebie uwagę wszystkich obecnych, którzy nie rozumieli powodu jego zachowania, poza dwójką siedzącą przed nim. Shikamaru poirytowany odwrócił się od przyjaciela nie mogąc sobie wybaczyć, że w ogóle wszedł w tą rozmowę, Chouji zaś poczuł ogarniający go wstyd.  Ośmieszył kumpla przed nowym, a w dodatku ów osobnik mógł wszystkim wygadać o czym rozmawiali, a ten związek był tajemnicą, żeby nie robić nie potrzebnego zamieszania. Podłamany uderzył głową w blat, mając nadzieje że stanie się cud i coś uratuje jego przyjaciela z tej sytuacji.
Blondyn uśmiechnął się promienie wstając z miejsca, podszedł do ławki przyjaciółki, siadając obok z pełną gracją, czuł na sobie spojrzenia wszystkich obecnych, dlatego też nie pozwolił sobie na okazanie jakichkolwiek emocji, poza uśmiechem.
-Sakura nie uwierzysz co usłyszałem. Najlepszy dowcip tego roku! Ba, mojego całego życia!
-Co masz na myśli?- dziewczyna nie pewnie rozejrzała się po klasie, nie czując się dobrze, będąc w centrum uwagi.
-Słyszałem że Uchiha Sasuke jest tak naprawdę kobietą.- odparł poważnie, zaciskając najmocniej jak potrafił szczękę.
 Wszyscy parsknęli śmiechem, wyobrażając sobie swojego kolegę w wersji kobiecej.  Większość była przekonana, że byłby łamaczem męskich serc, jak teraz jest łamaczem kobiecych.  Gwar trwał dosyć długo, nakręcany to coraz nowszymi teoriami, gdy do klasy wszedł sam zainteresowany ze swoją ekipą. Nastąpiła grobowa cisza, przerywana szuraniem krzeseł. Brunet podszedł do swojego miejsca, przypatrując się podejrzliwie nowym, ci zaś odmachali mu ręką, uśmiechając się głupkowato.
 Kolejna lekcja minęła spokojnie, choć nie dało się ukryć spojrzeń na lidera klasy i cichych chichotów mieszanych z szeptami. Różowowłosa po zajęciach wyszła, kierując się do parku, gdzie zamierzała przeczekać zajęcia z wychowania fizycznego, z których była zwolniona do końca roku. Westchnęła cicho, czując że tak naprawdę chciałaby uczestniczyć z resztą dziewczyn w zmaganiach sportowych, tyle czytała o rodzących na boisku przyjaźniach, a zamiast tego ma samotne siedzenie w szkolnym parku i czytanie kolejnej medycznej książki. Kochała się uczyć, ale chciała też znaleźć jakąś przyjaciółkę, wsparcie Naruto było bezcenne, ale już teraz widać było, że zaczyna funkcjonować w szkole jako swój, ona zaś nie miała takiej siły przebicia, ani aury by przyciągać do siebie ludzi. Była po prostu sobą.
Usiadła na pierwszej lepszej ławce, wyciągając z torby książkę naukową, nie miała nawet nic do odtwarzania muzyki, więc nuciła sobie pod nosem zapamiętaną melodię.  Przestała zwracać uwagę na otoczenie, w tym na bruneta siedzącego pod drzewem naprzeciw niej.  W pewnym momencie wyłączył swój odtwarzacz i podszedł do niej, nachylając się powoli w jej stronę. Gdy zasłonił jej tekst, podniosła głowę wpatrując się w niego swoimi zielonymi oczami.
-Doberek.- uśmiechnął się promienie, siadając obok niej.- Jesteś nowa prawda?
Przytaknęła ostrożnie, zamykając książkę. Nie spuszczała go z oczu, bojąc się jego dalszych akcji. Jednak nie miała odwagi by odpowiedzieć mu poprawnie.
-Nazywam się Uchiha Itachi, trzeci rok klasa A, kapitan męskiej drużyny siatkarskiej. A ogólnie w porządku gość, no szczególnie jak się mnie porówna z moim bratem Sasuke. Pewnie go znasz, cała szkoła zna tego geniusza, ale nie daj się zwieść pod tą maską geniusza i okropnego aroganta jest zwyczajny chłopak, tylko że jakoś dawno nie było go widać.  Gdy byliśmy młodsi, on wcale taki nie był! Często się śmiał i trzeba było go zaganiać do nauki, bo najbardziej to uwielbiał się bawić.  A później spadł ze schodów i został kujonem.- zaśmiał się, wpatrując się w niebo.- Tak naprawdę, miał poważną rozmowę z rodzicami, od tego momentu ciągle się stara im dogodzić.  Pewnie dlatego nie ma prawdziwych przyjaciół, bo nauczył się od wujka, że wszystkich należy wykorzystać, zanim oni zrobią to z nami. Dlatego gdy coś ci zrobi, możesz zgłosić się z tym do mnie, a już go wyprostuje.. A przynajmniej udzielę ramienia do wypłakania.  Przekonałem cię do siebie?- spojrzał się na nią, uśmiechając się łagodnie, nie odrywając rąk od ławki.
Zdumiona wpatrywała się w niego, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie mogła uwierzyć że spotkała brata Sasuke, który okazał się jego totalnym przeciwieństwem, w dodatku nie zamierzał jej robić krzywdy, nawet nie wymuszał na niej by się odezwała. Nabrała głębszego wdechu, by się chociaż przedstawić, jednak on ją ubiegł kładąc na jej książce notesik i długopis.
-Tak będzie lepiej prawda? Ja mogę mówić, a ty możesz pisać.
Odwzajemniła uśmiech, zapisując na kartce swoje imię i nazwisko. W ten sposób opowiedziała mu z kim jest w klasie i co robi o tej porze w parku, sama nie wiedziała kiedy zaczęła pisać swoje przemyślenia dotyczące przyjaciół. On zaś czytał z uwagą każde jej słowo, czekając cierpliwie aż da znak, że czeka na odpowiedz z jego strony.
-Czyli wylądowałaś w klasie mojego brata. To ciężki orzech do zgryzienia, bo często biorą udział w różnych konkursach, a skoro chcesz iść na medycynę i samowolnie zgłosiłaś się do najgorszych kółek tej szkoły, to zapewne będziesz w reprezentacji, a to oznacza jego obecność w twojej przestrzeni życiowej. Jest trochę jak tyran, ale dzięki temu może ci się udać spełnić marzenie. Co do kwestii przyjaciół, to nie masz co się przejmować, jesteś tu dopiero kilka dni, klasa musi cię poznać, tak samo jak ty ich. Nie każdy jest błaznem, którego każdy uwielbia, zresztą ja bym wolał mieć choć jednego szczerego, niż bandę orangutanów czekających na moją porażkę. Na pewno znajdziesz jakoś przyjaciółkę, z którą będziesz plotkowała na każdej przerwie, że zapomnisz o tym Naruto.  Nie martw się Sakura, jakby co zawsze masz mnie. – objął ją delikatnie, gładząc powoli po głowie.
Zaskoczona, spięła mięśnie by go odepchnąć, jednak nie umiała odmówić sobie tej pieszczoty.  Nigdy jeszcze nie czuła tak dziwnego uczucia w klatce piersiowej,  zawsze miała granicę zaufania, ale ten chłopak obszedł je, pozwalając sobie na coś czego nikt nie robił od kilku lat. Przymknęła oczy, wtulając się w niego.
-Dziękuję.- szepnęła cicho, spędzając w ten sposób całą godzinę.

Rozdział 6


-Słyszałeś o tym nowym? Podobno oblał Uchihę wodą z kranu.- brunet podszedł do szatyna, który ze skupieniem czytał książkę naukową.
-Nie słyszałem. Jakbyś nie zauważył, nie mam czasu na takie dziecięce hobby jak śledzenie nowych osobników. Nic mnie nie obchodzą, póki nie mieszają się w moje sprawy.- odburknął pod nosem, nawet na niego nie spoglądając.
-No wiem, że to nie jest jakieś ciekawe hobby, ale miło było usłyszeć o tej akcji. Może powinieneś się wyluzować Neji?- spojrzał na niego z pobłażliwością, wyciągając z kieszeni cukierki.
-Jak siedzę na zajęciach artystycznych to się „luzuje”.- wzruszył ramionami, zamykając powoli książkę.- A gdzie twoja siła młodości?
-Nie wiem o co ci chodzi, ciągle tylko mnie krytykujesz, dobrze że chociaż TenTen jest normalna.- pokręcił przecząco głową, odwracając się od niego.
-Rock Lee!! Neji!!- szatynka podbiegła do nich zarumieniona, ściskając w rękach torbę z jedzeniem.- To ostatnie kanapki, jakie były w kawiarence. Totalne oblężenie!
-Czym spowodowane?- szatyn podniósł pytająco brwi, sięgając po swoją porcję.
-W sumie nie wiele. Itachi wszedł do kawiarenki i przysiadł się od razu do kota, rozmawiali jak starzy znajomi, szczerze mówiąc wyglądało to trochę intymnie. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Uchiha tak traktował kogokolwiek. W każdym razie gdy złapał ją za rękę i nachylił się ku jej twarzy, wszedł  Sasuke. Wtedy dopiero się zaczęło! Chwycił brata za fraki i żądał wyjaśnień, gdy owych nie dostał w jego mniemaniu, zagroził że ma się trzymać z daleka od członków jego klasy. Wyglądało to komicznie, a ten nowy blondyn parsknął śmiechem, wyciągając dziewczynę na zewnątrz.  Mówię wam, teraz dopiero zrobi się ciekawie w szkole. Wiadomo przecież, że Itachi chcąc nie chcąc ma te fanki, które na pewno nie będą zachwycone że jakaś obca dziewczyna jest z nim tak blisko.
-To dziwne, Itachi nigdy nie okazywał zainteresowania płcią przeciwną, nawet jeśli chodzi o znajomych w klasie trzymał dystans,  czemu nagle zmienił zdanie?- brunet spojrzał się zdumiony za okno, przez które widać było uczniów zmierzających na boiska.
 -Może wreszcie postanowił stępić charakterek swojego młodszego brata. Oby mu się udało.- Neji odparł oschle, odchodząc na swoje miejsce.
-Ten to się chyba nigdy nie zmieni. Zawsze arogancji i spoglądający na otoczenie z pogardą. Wielki klan Hyuuga hę?- TenTen westchnęła ciężko, wpatrując na swoją kanapkę. Nie wiedząc czemu, nagle straciła całe zainteresowanie  jedzeniem.
-Nie przejmuj się nim, od zawsze był aspołeczny. To że się do nas odzywa jest brane za cud.- chłopak poklepał ją po plecach, również udając się do swojej ławki.
-Było by lepiej gdybym nie czuła do tego aroganta…- szepnęła pod nosem, chowając papierową torebkę do torby.

***

Szła, a może raczej biegła za blondynem, krzywiąc się z bólu. Jego uścisk na nadgarstku był o wiele za mocny, dopiero teraz rozumiała jakim cudem mógł przeżyć tyle bójek, skoro posiadał taką siłę, pokonanie największych twardzieli nie stanowiło dla niego większego problemu. Przystanęli wreszcie w okolicach klasy, dziewczyna pocierała sobie nadgarstek spoglądając na chłopaka z wyrzutem, ten uśmiechnął się przepraszająco.
-Niezłe zamieszanie wzbudziłaś. Przez te kilka dni, już zostaliśmy tematem numer jeden na językach innych ludzi.- zaśmiał się cicho, opierając się o parapet.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Itachi to bardzo miły chłopak, zupełnie inny od swojego brata!  Mogę z nim rozmawiać o wszystkim, cieszę się że mogłam go poznać. Nie wiem o co chodzi Sasuke, zachował się naprawdę karygodnie.- spuściła wzrok, czując się winną całej sytuacji, a przede wszystkim w znalezieniu innego męskiego przyjaciela niż Naruto.
-Cieszę się że masz przyjaciela, naprawdę! W dodatku jest starszakiem, więc może ci w wielu rzeczach pomóc, ale to brat Sasuke, to będzie rodzić konflikty, ale o co mu dokładnie chodziło to nie mam pojęcia.- wzruszył ramionami, wyciągając z kieszeni uratowany batonik.
-To ja idę do klasy.- uśmiechnęła się łagodnie, wchodząc do środka.
 Chłopak stał tak przez chwilę, rozkoszując się smakiem batona oraz możliwością podpatrzenia sobie dziewczyn na boisku. Za jeden z plusów tej uczelni, na pewno uznałby stroje sportowe. Krótkie spodenki i obcisła biała bluzka,  nie mógł zaprzeczyć, że działało to na jego psychikę. Tak samo jak jego wujek, uwielbiał podziwiać kobiece wdzięki, a to była nie lada okazja, skoro on miał przerwę a dziewczyny wyszły na boisko za wcześnie.
 -Takie zachowanie w tej szkole nie jest uważane za właściwie.- obok niego pojawił się szatyn z kitką na głowie, trzymając ręce w kieszeni.
-Nie robię tego specjalnie. Kończę tylko swój posiłek, a to że za oknem się dzieje, co się dzieje nie jest moją winą. Przecież nie stoję pod damską szatnią prawda?- spojrzał na niego zmieszany, próbując brzmieć pewnie.
-Tutaj masz rację. Tak tylko to skomentowałem. Nie po to się tutaj właściwie przyszedłem.
-A po co?- zaskoczony,  odsunął się od parapetu, obmyślając już techniki obrony.
-Chodzi o rozmowę, którą podsłuchałeś.. Świadomie czy też nie.- mruknął niechętnie, odwracając wyraźnie wzrok od jego osoby.
-Ach, o to.- uspokojony, wyrzucił papierek do kosza, przypatrując się uważnie rozmówcy.
-Mógłbyś nikomu nie mówić o tym?
-O czym?
-Nie udawaj. Wiesz dobrze, że mówię o moim związku z Temari.
-Nie no, myślałem że chodzi o propozycję zrobienia z ciebie geja.- uśmiechnął się głupkowato, podchodząc bliżej niego.- Nie wiem dlaczego to ukrywacie, ale nie pisnę słowem o tym. Możesz na mnie liczyć.
-Rozgłos jest zbyt upierdliwy, zresztą ona nie chce być postrzegana jako kolejna pusta panienka. I dzięki Naruto. Kiedyś oddam ci przysługę, możesz na mnie liczyć.- uśmiechnął się pogodnie, wchodząc do sali.
Wyciągnął się leniwie, słysząc trzask kości, skrzywił się z niesmakiem, drapiąc się po głowie. Miał teraz w garści idealną plotkę dla gazety, ale był człowiekiem raczej honorowym, dlatego nie pognał do odpowiedniego pokoju, nie lubił łamać danego słowa. Z dnia na dzień szkolne życie, zaczynało podobać się coraz bardziej, a to mogło uchodzić za sukces, bo do tej pory szkoła była tylko natrętną myślą porannego wstawania. Nigdy nie docierał do miejsca docelowego, udział w tym miał szopka w rodzinie, gdy wujek dla obcych jest jego ojcem, a on wcale tego nie chciał. Kłamstwo go drażniło, tutaj zaś nikt nie pytał się go o pochodzenie, czy o rodzinę. Mógł być po prostu sobą.
-Uzumaki?- brunet podszedł do niego, zaciskając prawą pięść.
-Uchiha…- mruknął beznamiętnie cofając się do tyłu.
-Chyba jeszcze nie oddałem ci za tą akcję w łazience. – uśmiechnął się złowrogo, podnosząc lewą rękę na wysokość jego szyi.
-Może pomówmy o tym przy szklance wody?
-Wole jednak przy pomocy pięści.
Westchnął ciężko, obawiając się, że oto nadszedł kres jego miłej edukacji, nie może po prostu dać się pobić, nie było to częścią jego natury, żył raczej stwierdzeniem, że jak ktoś mu przyleje w policzek, on oddaje dwa razy mocniej. Dlatego też krótko bywał w poprzednich uczelniach, bo poszkodowani nie mieli zamiaru tolerować kogoś, kto był silniejszy od nich. Zrezygnowany przystanął, napinając mięśnie rąk.
-Już po tobie Uzumaki!!

Rozdział 7


Spoglądał na niego niepewnie, nie chciał tej bójki, ale był zbyt narwany by siedzieć cicho.  Zazgrzytał nerwowo zębami, szukając pomocy w okolicy, jednak nikogo nie zastał, poczuł się jakby znalazł się w innym wymiarze, a jedynymi żyjącymi istotami był właśnie on i ten egoistyczny brunet. Skrzywił się z niesmakiem, podnosząc dłonie na wysokość klatki piersiowej. Wypuścił ze świstem powietrze, wycofując prawą nogę. Znalazłszy się w odpowiedniej pozycji, przymrużył oczy, by skupić się tylko na swoim celu.
- Czyli jesteś dosyć odważny co, Uzumaki? - Brunet parsknął pogardliwie, lustrując go wzrokiem.
- Może jednak załatwimy to pokojowo? - Mruknął nieprzekonany, próbując oczyścić umysł ze zbędnych myśli.
- Myślisz, że się ciebie boję?
- Nie o to chodzi… Ja po prostu nie lubię się bić… - Jęknął, rozluźniając mięśnie.
- To ciekawe… Bo z tego co wiem, to właśnie przez bójki cię wywalano z poprzednich szkół.
- Wolałbym o tym nie pamiętać…
- Masz pecha, bo ja nie odpuszczam tak łatwo.
Zacisnął pięści, ruszając w jego stronę. Blondyn przełknął ślinę, robiąc unik przed pierwszym ciosem, jego ciałem wstrząsnął dreszcz ekscytacji, a rozum opróżniał się właśnie z wszelkich myśli dotyczących danej obietnicy. Słyszał tylko piski ich podeszew oraz nieregularne oddechy. Gdy miał już zadać cios, poczuł jak coś ciągnie go do tyłu, powodując upadek na tyłek, a nad nim znalazła się wyciągnięta dłoń, blokująca cios Uchihy. Brunet stanął, wpatrując się wściekle w czerwonowłosego przed nim, który jak gdyby nic, kręcił głową.
- No Subaku… - Mruknął oschle, wyrywając się z jego uścisku. - Mamusia cię nie uczyła by się nie wtrącać?
- Najwidoczniej nie. Zresztą w regulaminie szkoły jest wyraźnie powiedziane o zakazie wszelkich bójek. Jeśli macie jakieś porachunki, możecie to załatwić w ramach jakiegoś klubu.
- Tsk! Masz szczęście, Uzumaki. - Odwrócił się na pięcie, wchodząc do sali.
Blondyn dyszał ciężko, zakrywając głowę rękoma. Czuł jak serce bije mu jak szalone, a myśli zaczęły niebezpiecznie napływać mu do głowy. Miał ochotę się popłakać, uciec jak najdalej by nikt nie widział kim jest. Zanim jednak zdążył zdecydować się na cokolwiek, poczuł jak czyjaś ręka dotyka jego ramienia, zmuszając go do otrząśnięcia się z szoku. Wstał szybko, kłaniając się nisko przed wybawcą.
- Dziękuję, jestem twoim dłużnikiem.
- Nie ma sprawy, następnym razem uważaj na niego. Uchiha nie jest najlepszym kandydatem na wroga.
Podniósł głowę, wpatrując się w matowe oczy koloru zielenego, krótkie roztrzepane, czerwone włosy, a z lewej strony na czole niewielki tatuaż symbolizujący „Miłość”. Przez chwilę miał wrażenie, że stoi przed demonem, który przyszedł zabrać jego duszę, a wszystko to przez to, że na tej niewzruszonej twarzy nie mógł znaleźć choćby śladu emocji. Emanowała od niego dziwna złowroga aura, powodująca u blondyna dreszcze ekscytacji, gdzieś w głębi duszy, usłyszał znany mu głos „znalazłem go”. Zamrugał kilkakrotnie oczami, próbując odpędzić dziwne myśli.
- Jestem nowy… Nazywam się Uzumaki Naruto.- Uśmiechnął się łagodnie, wyciągając rękę.
- To wiele tłumaczy. No Subaku Gaara. Mów mi po prostu Gaara.- Uścisnął mu dłoń, wyginając usta, na kształt czegoś, co miało być uśmiechem.
- Jeszcze raz dziękuję. - Ukłonił się ponownie, czując jego badawczy wzrok na sobie.
- Nie jesteś normalnym chłopakiem, prawda?
- Że co? - Speszony, cofnął się o krok, modląc się o dzwonek.
- Chodzi mi o tą walkę. Nigdy nie widziałem by ktoś miał specjalną pozycję, zresztą sposób w jaki wykonywałeś uniki były niesamowite.
- Ach, to… To pewnie przez to, że mam ich wiele za sobą. - Speszony zaśmiał się histerycznie, czując się jeszcze gorzej niż przed pojedynkiem z Uchihą.
On wie! On wie o nas! Zabij go!” - Głos w głowie zaryczał mu głośno, zagłuszając wszelkie inne emocje.

***

Od rozpoczęcia roku szkolnego minęły już dwa tygodnie, wszystko powoli wracało do normy. Naruto nie budził już sensacji, tylko ci co byli członkami klubu muzycznego, mogli podziwiać talent nowego kolegi, który ciągle powtarzał, że nie chce mieć z przemocą nic wspólnego. Dlatego też Uchiha, znudził się ściganiem go, powrócił do swojego świata i klubu kendo. Sakura razem z dziewczynami próbowała zaklimatyzować się w klasie, zaś na przerwach często rozmawiała ze starszym Uchihą, który oprowadzał ją po klubach. 
 Tym czasem na szkolnych boiskach  trzecioklasiści szykowali się do meczu siatkówki. Drużyny były mieszane, by uniknąć wojny płci, czterech kapitanów, dwóch chłopaków i dwie dziewczyny.
Długowłosy brunet padł na trawę, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, przez najbliższe półgodziny, nie musi nic robić tylko zbierać siły na swoją kolej w grze, obok niego usiadł blondyn o długich włosach, wpatrując się beznamiętnie w boisko.
- Dlaczego nie chciałeś grać? - Mruknął z wyrzutem, zrywając trawę.
- Bo mi się nie chce. Dei, wszystko w swoim czasie. Jeszcze ich wgnieciemy w murawę.         - Uśmiechnął się łagodnie, nie otwierając nawet oczu.
- Podoba ci się ta nowa?
- Sakura?
- A jest jakaś inna, nowa?
- No może morze pierwszoklasistów. - Zaśmiał się cicho, zmuszając się do podniesienia swojego ciała do pozycji siedzącej. - Lubię ją. Jest sympatyczna, skryta, ale przez to rozkoszna.
- Mhm… Nie robisz tego, by zrobić na złość Sasuke?
- Za kogo ty mnie uważasz?
- Za Uchihę.
- To nie jest wyjaśnienie! - Trzepnął go po głowie, kładąc się z powrotem na trawie.
Niedaleko od nich znajdowała się druga drużyna, która zbierała siły przed swoim meczem. Ich kapitanem była blondynka, z czteroma kitkami na głowie. Pokiwała z dezaprobatą głową, na widok swoich kolegów z roku, a raczej większości bo brunet powinien być już dawno absolwentem szkoły. Zwróciła się do swoich, z łagodnym uśmiechem, który zaraz jej spełzł widząc na przeciwnym boisku do piłki nożnej drugoklasistów, a wśród nich szatyna z kitką na głowie.
- W każdym razie mamy wygrać. Nie możemy pozwolić by ponownie Itachi nas przechytrzył. Nie jest przecież taki genialny skoro kibluje już rok!
- HAI!
- No dajcie z siebie wszystko, a zwyciężymy, nie tylko z tym przebrzydłym Uchihą, ale i z Hyuugą!
- HAI!
Uśmiechnęła się pewnie, spoglądając ukradkiem na poczynania piłkarzy.
- Temari-san czy na pewno mamy szansę wygrać z Itachi’m? Czy on nie jest nazywany geniuszem? - Krótkowłosy brunet, spojrzał na nią przenikliwie, budząc w niej dreszcze obrzydzenia.
- Co z niego za geniusz, co kibluje już któryś raz z kolei w 3 klasie?! - Wydarła się na niego, zapominając, że obiekt ich rozmowy leży niedaleko nich.
- Skoro pani kapitan tak sądzi… - Burknął pod nosem, oddalając się od niej.
- Ten przeklęty Sai… - Zacisnęła dłonie na biodrach, czując jak paznokcie próbują przebić się przez jej skórę.
- Złość piękności szkodzi! - Deidara krzyknął do niej, machając energicznie ręką.
- Arogancki palant. - Mruknęła pod nosem, odwracając się tyłem do swoich przeciwników. - Zniszczę ich, pokażę im na co mnie stać!

***

- Dobrze się czujesz? - Chłopak mruknął beznamiętnie, wpatrując się w nią uważnie.
- Shika…Maru… Co się stało? - Obolała chwyciła się za głowę, która zdawała się być jednym wielkim kłębkiem bólu.
- Pojedynek z Itachi’m nie wyszedł ci na dobre. Strzelił ci piłką prosto w czoło, a ty straciłaś równowagę i walnęłaś głową o słupek. Miałaś niezłego pecha.
- Ten koci pomiot… ZNISZCZĘ GO! - Podniosła się natychmiast, ignorując falę kolejnego bólu, jednak gdy postawiła stopy na podłodze, dreszcze uniemożliwiły jej kolejny krok, wręcz posłały ją z powrotem na łóżko.
- Poczekaj z tą zemstą do momentu, aż głowa przestanie cię boleć. Zresztą teraz Itachi ucieka przed Lucy. - Uśmiechnął się łagodnie.
- Kto mnie tu przyniósł?
- Ja…
- Ty?! Taki koliber?!
- Dzięki za wiarę we mnie… - Mruknął cicho, odwracając wzrok do niej.
- Shika to nie tak… - Zaśmiała się cicho, nachylając się w jego stronę, by po chwili cmoknąć go w policzek.
- Ech, kobiety… - Burknął pod nosem, gładząc ją delikatnie po głowie.

Rozdział 8


Biegał wokół boiska, obserwując dokładnie teren, wciąż nie mógł uwierzyć, że szkoła, która tak mało bierze za opłaty wygląda jak hotel kilku gwiazdkowy. Było tu wszystko czego dusza zapragnie, sympatyczny personel, tylko ludzie czasem dziwni. Z niektórymi wyraźnie nie potrafił się porozumieć, nadawali jakby na innych falach, nie żeby mu zależało, ale życie nauczyło go, aby potencjalnych wrogów mieć blisko siebie.
Spojrzał się za siebie, grubszy szatyn biegł za wszystkimi łapiąc z trudem powietrze, jego zaczerwieniona twarz wydawała się mu komiczna, chwilę przed nim biegł wyższy szatyn z kitką na głowie, nie wyglądał na specjalnie zmęczonego, tyle tylko, że miał znudzoną twarz. Zaśmiał się pod nosem na ten widok, naprawdę ci ludzie go zadziwiali.
- Małpo, ty lepiej biegaj a nie się chichraj! - Brunet syknął do niego przyśpieszając.
- Ja przynajmniej nie mam kompleksu wyższości. - Burknął pod nosem, na tyle cicho, że tylko ci w najbliższym otoczeniu go usłyszeli.
Wszyscy parsknęli śmiechem, poklepując go po plecach. Uśmiechnął się promiennie, nie przyśpieszając nawet, nie chciał się pokazywać ze strony dobrego sportowca, kilka osób zapewne uznałoby go za rywala, a to nie jest mu potrzebne do pełni szczęścia. Przed nim biegł Gaara niezwracający uwagi kompletnie na nic, co intrygowało blondyna na tyle, że chciał się z nim zaprzyjaźnić, czuł między nimi dziwne porozumienie. Przez krótki okres bał się nawet, że to co czuje do wiewiórki jest czymś nienormalnym. Długie noce spędził nad tym problemem, aż pewnego poranka widząc go w samych bokserkach stwierdził, że to tylko przyjaźń, jego ciało nijak zareagowało na ten widok. Musiał przyznać się przed sobą, że odetchnął z ulgą, odkrycie w sobie geja było jego małym koszmarem sennym. Do tej pory miał to szczęście, że trafiał do szkół gdzie takie pary były na porządku dziennym.
Wreszcie nauczyciel dał znak, że rozgrzewka się skończyła, krótkowłosy szatyn wypinał się co rusz, proponując by w ramach zajęć pograli w piłkę nożną, albo koszykówkę. Wszyscy spoglądali na to ze znużeniem, blondyn zaś miał ochotę podejść do niego i go trzepnąć. Miał dość biegania, wolałby zagrać w coś co nie wymagałoby wysiłku… Takie ringo na przykład, spokojna gra.
- To jest właśnie to! Energia młodości! - Nauczyciel krzyknął z entuzjazmem, wyciągając kciuk ku górze.
Dla Naruto to było za wiele, miał ochotę trzasnąć czymś, wyjść z tej chorej komedii, powiedzieć, że ten scenariusz jest beznadziejny. Ale w okolicy nie było drzwi, ani niczego czym mógłby trzasnąć, zaś reszta klasy przywykła do tego, więc nawet specjalnie nie zareagowali, no może poza młodszą wersją nauczyciela, który zachwalał postawę kolegi.  Blondyn z każdą minutą czuł się coraz bardziej zniesmaczony, chciał uciec z tego miejsca, pobić się z kimś i mieć to z głowy, ale pamiętał o obietnicy, więc tylko westchnął ciężko, siadając na ziemi i czekał na podjęcie decyzji.
- Przywykniesz… Tak jest zawsze. Kiba we wszystkim widzi możliwość do poprawy swojej formy i zostanie królem, a nauczyciel zaraz to odbiera w ten sposób. - Gaara przysiadł się do niego, bawiąc się trawą.
- A ten jego młodszy klon… On nie jest z nami w klasie, prawda?
- Nie… Lee… To ciężki przypadek. - Mruknął niechętnie, odwracając głowę.
- Ciężki? Co to znaczy? - Zaciekawiony, wpatrywał się natarczywie w kolegę, który czuł jak żyłka pulsuje mu na skroni.
- Jest od nas rok starszy… I jest fanem Gai’a - sensei.
- A on nie powinien siedzieć u siebie na zajęciach?
- Nie… Jego klasa zaczyna zajęcia po naszym w - f’ie. A on nie odpuści sobie możliwości spędzenia tego czasu z jego ukochanym idolem…
- Niezły ten brewka. Jest gejem?
Chłopak spojrzał na niego z wytrzeszczonymi oczami. Nie mógł przez chwilę dojść do siebie po tak nagłym pytaniu, a później sam zaczął się zastanawiać czy to możliwe by starszy kolega, czuł do nauczyciela jakieś nieprzyzwoite uczucia. Potrząsnął głową, próbując wyrzucić tak absurdalne myśli z głowy, ale one jak na złość nie chciały dać mu spokoju. Poirytowany trzepnął w głowę blondyna, dysząc ciężko.
- AŁ! A tobie co odbiło? - Naruto złapał się za głowę, spoglądając na niego zszokowany.
- To twoja wina! - Warknął oschle, zaciskając pięści.
- Ale co moja wina? Przecież ja mu nie każę być gejem!
- Nie o to chodzi! On nie jest gejem to raz, a bynajmniej nic o tym nie wiem, a dwa chodzi o to, że ta twoja sugestia zrujnowała moją harmonię! Teraz będę tylko o tym myślał!
- HA?! Odkąd to, że ktoś ma zboczone myśli, jest moją winą?! - Krzyknął zdumiony, sprawdzając tym samą uwagę innych na sobie.
- Nie tak głośno debilu!
Rzucił się na niego, zakrywając usta dłońmi. Wszyscy spojrzeli na nich ze zgorszeniem, szepcząc o nowym dziwnym związku w klasie. Blondyn wytrzeszczył oczy ze zdumienia, ale po chwili je zmrużył napinając mięśnie. Gaara nie zauważył zmiany nastroju, przez co nagle poczuł jak ręce silnie naciskają na jego klatkę piersiową, a po chwili upadł na tyłek przed nim, łapiąc z trudem powietrze. Miał wrażenie, że żebra zaraz mu się połamią, wbijając się w płuca, ale na szczęście przetrzymały cios.
- Nigdy tak nie rób. - Naruto wycharczał oschle, wstając na równe nogi. - To w co gramy? - Mruknął beznamiętnie, podchodząc do szatyna, który skakał wciąż przy nauczycielu.

***

Siedziała w kawiarni pijąc poranną kawę, uczniowie ze starszych klas się przewijali, żeby zjeść swoje śniadanie i przygotować się do nowego dnia, poprzez spisywanie prac domowych czy tworzenie ściąg.  Uśmiechała się pod nosem na ten widok, który był przezabawny, dawno nie widziała tyle latających zeszytów i zestresowanych uczniów sprawdzających po kilkakroć czy ściągi są dobrze ukryte, ale nie, aż tak by nie dać rady z nich skorzystać.  Gdy zabierała się za swój jogurt, do stolika przysiadł się brunet z łagodnym uśmiechem.
- Itachi - san. - Uśmiechnęła się radośnie, czując jak rumieńce występują jej na policzki.
- Cześć Sakura - chan, jak zwykle unikasz wychowania fizycznego? Bardzo dobrze, tylko byś zmarnowała czas. - Zaśmiał się cicho, sięgając po swój francuski rogalik. - Muszę ci przyznać, że widok takiego zamieszania, faktycznie jest zabawny, no ale nie jest łatwo być uczniem.  Mam nadzieję, że mój brat nie sprawia ci problemów? Wiesz… On jest trochę zaborczy w tym wszystkim. Uważa mnie za śmiertelnego wroga i wszystko musi mi odbierać. Taka głupia dziecięca gra.
- Nie, nic mi nie robi, powiedziałabym nawet, że niespecjalnie zwraca na mnie uwagę, wreszcie w szkole kręci się tyle ładnych dziewczyn...
- Naprawdę? Nie zauważyłem. - Zaśmiał się cicho, zakrywając usta dłonią.
- Akurat… Pewnie dużo dziewczyn się kręci obok ciebie…
- Nie da się ukryć, to takie męczące, kiedy dziewczyny chcą z tobą gadać, tylko dlatego bo urodziłeś się bez żadnych koszmarnych znamion na twarzy. To się nazywa być płytkim w środku. - Uśmiechnął się słabo, przymykając oczy.
Spoglądała na niego uważnie i po raz pierwszy zauważyła, że wygląda na zmęczonego, nie tym, że się nie wyspał, ale życiem. Jakby doświadczył już tyle, że ta zwykła codzienność, stała się dla niego po prostu męczeństwem. Sama nie wiedziała, dlaczego ją tak do niego ciągnie, czemu chce wiedzieć o nim więcej. Intrygował ją, fascynował, nie tylko przez wygląd, ale zachowanie. Nie przypominał swojego młodszego brata, a ona tego nie potrafiła zrozumieć, jak rodzeństwo może się tak różnić?
- Pewnie masz rację. Patrzenie tylko na wygląd człowieka nie prowadzi do niczego dobrego.
- Masz rodzeństwo Sakura? - Spojrzał się na nią uważnie, mrużąc swoje czarne oczy tak, że prawie tworzyły tylko cienką kreskę.
Pobladła, odwracając wzrok od niego, zacisnęła dłonie na kubku modląc się, żeby pytanie okazało się snem, ale wyczekujący wzrok mówił sam za siebie. Pytanie padło, a ona musi na nie odpowiedzieć. Nabrała powietrza, zastanawiając się co powinna powiedzieć, co wypada jej wyjawić?
- Mam… - Mruknęła niechętnie, zbierając się do wyjścia. - Muszę już iść do klasy.
- Widzę, że temat rodzeństwa, jest tematem tabu u ciebie. - Mruknął cicho. - Powodzenia.
- Dziękuję.
Wyszła z pomieszczenia, czując jak podłoże powoli zaczyna zanikać jej pod nogami, nie cierpiała tego. Obiecała sobie, że tym razem nie będzie się wybijać z tłumu, ale znowu to robiła. Znowu próbuje ukrywać fakty, zapominając, że one nie są jeszcze najgorsze, że o niczym nie świadczą. Gdy dotarła do klasy, dziewczyny już tam siedziały, przeglądając swoje prace domowe. Lekcja japońskiego, była uznawana za jedną z najtrudniejszych, a wszystko przez stosunek nauczyciela do własnego przedmiotu.
Usiadła na swoim miejscu witając się z resztą, te zaś uśmiechnęły się radośnie opowiadając jej o wydarzeniach z porannych zajęć. W gruncie rzeczy żałowała tego, że nie może ćwiczyć i w ten sposób tworzyć więzi z koleżankami, bo podobno takie zajęcia zbliżają do siebie ludzi.
Gdy rozgadały się o nieudanych serwach księżniczki, do klasy wszedł blondyn ze swoim standardowych uśmiechem, kiwając głową na powitanie.

***

Szedł korytarzem razem ze swoją ekipą. Czuł się zmęczony, przez ten cały czas szukał jakiegoś słabego punktu blondyna, przecież nie mógł mu zapomnieć tego upokorzenia. Nie, to nie było poniżenie, on sobie dobrze zdawał sprawę z tego, że był to zwykły wypadek. Już kilkakrotnie się zdarzało, że krany wybuchały czy coś, głupie żarty młokosów, którzy chcą się pochwalić. Żarty niskiego lotu do tego bardzo wkurzające. Brunet jednak nie dlatego tak prześladował blondyna, jego arogancja i stosunek go najbardziej wkurzały. Zazwyczaj wszyscy przed nim drżeli, unikali jak ogienia, ba! Traktowali prawie jak króla. Jego rodzice zawiedzeni postawą Itachi’ego szybko znaleźli sobie nowy obiekt kultu. Był rozpieszczonym do granic możliwości nastolatkiem i zdawał sobie z tego sprawę, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Nie miał zamiaru nikomu się kłaniać.
- Suigetsu, dowiedziałeś się czegoś o nim? - Spojrzał się obojętnie na białowłosego, który popijał wodę.
- Nic, a nic. Tak prawdę powiedziawszy to nawet nie zacząłem. Myślałem, ze poczekamy na ten weekend, aż wyjdę z domu i dowiem się od znajomych co i jak. - Zaśmiał się głupio, zakręcając butelkę.
- Niech będzie. - Mruknął niechętnie, spoglądając na uwieszoną na jego ramieniu dziewczynę. - Karin… Możesz przestać?
- Ale Sasuke - kun! - Zaprotestowała, nawet nie zwalniając uścisku.
Czuł, że nie wytrzyma. Ale westchnął tylko ciężko, nie zwracając już na nią najmniejszej uwagi. Sam nie wiedział dlaczego z nią jest, może po prostu, żeby mieć spokój od reszty swoich dzikich fanek. Sęk w tym, że ten związek wcale nie był taki udany jak mu się na początku wydawało. Chciał mieć spokój, ale zamiast tego dostał zazdrosną, przygłupią dziewczynę, która uważa go za swój największy skarb.
Wszedł do sali rozglądając się po niej uważnie. Szybko zauważył śmiejącą się dziewczynę o różowych włosach, jako jedyna nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi, wszystkie inne dziewczyny spojrzały się na niego z wyczekiwaniem. Normalnie podszedłby i powiedział jej co myśli o takiej postawie, ale przypomniał sobie z kim ona się zadaje. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na przyjaciela, który jak gdyby nic podrywał koleżanki.
- Suigetsu! - Mruknął poirytowany, skutecznie przywołując jego uwagę.
- Hai? - Wystraszony podskoczył do niego.
- Co myślisz o tej nowej?
- O Haruno? Całkiem niezła laska. - Mruknął cicho, oblizując usta.
- Świetnie! Bardzo się z tego cieszę. - Poklepał go po ramieniu, idąc do swojej ławki.
- Nie rozumiem…? - Spojrzał się zdumiony na dziewczynę, która wzruszyła ramionami i pobiegła za swoim chłopakiem.
Usiadł na swoim miejscu, przyglądając się blondynowi, który jak gdyby nic czytał mangę. Prychnął pod nosem, kierując wzrok na tablicę.
Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wszedł wysoki brunet z wykałaczką w buzi, która miała mu zastępować papieros. Położył dziennik na biurku, rzucając okiem na rozgadaną klasę, miał niezadowoloną minę, a szybkość z jaką się poruszał świadczyła o tym, że nie miał najlepszego dnia.
- Zamknąć się! - Warknął, uciszając tym samym klasę, wszyscy wlepili w niego przerażony wzrok, czekając na najgorsze. - Co wam tak wesoło? Chyba zapomnieliście już, że mieliście do wykonania całkiem poważną pracę domową! Zebrać ją i zostawić mi na biurku. Uchiha!
Brunet westchnął ciężko, wstając leniwie z miejsca. Nie przepadał za takim rodzajem pracy, ale nie chciał być nieuprzejmy względem nauczyciela, tak więc chodził wzdłuż ławek zbierając zeszyty, aż zatrzymał się przy blondynie, który jak gdyby nic czytał swój komiks.
- Oi, masz oddać pracę domową. - Mruknął spokojnie, obserwując jego reakcję.

***

Ziewnął ostentacyjnie, przysłuchując się rozmowom, które panowały w klasie. W sumie nigdy niczego nowego się z nich nie dowiadywał,  jednak nigdy nie potrafił sobie znaleźć innego zajęcia. Zanim jeszcze Itachi nie postanowił pobyć sobie trochę dłużej w klasie, to miał kogoś na poziomie do rozmowy. Przeczesał włosy dłonią, wstając leniwie z krzesła. Bycie czwartoklasistą było przereklamowane, zajęć było tak mało, że czasem miał wrażenie, że niepotrzebnie wychodził z łóżka. W dodatku zajęcia były nastawione raczej pod przyszłe egzaminy, niż by próbować im wbić do głów trochę wiedzy.  Westchnął ciężko, wychodząc z sali. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, był uważany za odludka, kogoś z kim nie warto się zadawać, jakoś niespecjalnie go to dotykało, zawieranie sztucznych przyjaźni było zbyt męczące. Szedł powoli w stronę sal klubowych mając nadzieję, że nikogo tam nie będzie, a sam zyska możliwość krótkiej drzemki. Nim jednak tam dotarł, spotkał bruneta siedzącego na parapecie.
- A ty nie na zajęciach? - Podszedł do niego, spoglądając na niego z kpiącym uśmiechem.
- Tym razem zdam. - Mruknął obojętnie, nie odwracając się nawet.
- Miła odmiana. Co cię do tego podkusiło?
- Sam nie wiem… Może mam już dość wysłuchiwania ciągle tego samego? Jestem zmęczony.
- Każdy by był… Jednak trzeba iść na przód.
- Wiem, tylko nie jestem pewien co będzie na mnie czekać w tej przyszłości. - Mruknął cicho, masując dłonią czoło.
- To samo gówno, co każdego z nas. - Wzruszył ramionami, wyciągając z kieszeni gumę do żucia.
- Tobie to łatwo mówić.
- Wybacz, że nie mam tak ponurej przeszłości, co ty. - Burknął zniechęcony, idąc dalej.
Przez chwilę myślał, że brunet odezwie się z przeprosinami jak zwykle to bywało. Jednak on uparcie milczał pogrążony w swoich myślach. Sasori nie potrafił go zrozumieć, a może po prostu nie chciał. Te afery wewnątrz klanowe jakoś go specjalnie nie ruszały. Tylko, że jego przyjaciel jakoś nie potrafił wrzucić na luz. Ucieczka z domu to jedno, ale żyć jak ostatni idiota to już inna sprawa. Bo przecież należał do geniuszy, jego inteligencję podziwiają wszyscy i tak samo się dziwili jego decyzji, że od kilku lat nie zdaje do ostatniej klasy. No ale to nie było trudne, jego frekwencja miała sporo do życzenia. Czerwonowłosy czasem nawet mu współczuł, ale częściej po prostu unikał wchodzenia na te tematy. Wolał się nie mieszać w nieswoje sprawy, szczególnie, że nic pozytywnego z tego by nie było. 
Wszedł do pustego klubu, kładąc się natychmiast na starym już materacu. Była to jedyna forma rozrywki, którą potrafił bezgranicznie docenić i pokochać. Wypuścił ze świstem powietrze, nie widząc co ma właściwie zamiar robić, gdy już wyjdzie z tej szkoły. A powinien już się nad tym zastanawiać, życie nie będzie na niego czekało.
- Beznadzieja. - Mruknął pod nosem, przymykając oczy.
Wolałaby, żeby jego dziewczyna była w jego roczniku, wtedy mogłaby tutaj być z nim, a tak musiał spędzać czas samotnie. Nawet spędzanie czasu z Itachi’m nazwałby czasem spędzonym samotnie. Rozmowa się zazwyczaj nie kleiła  A oboje nawet nie byli specjalnie rozmowni.
Przekręcił się na brzuch, próbując zasnąć, ale coś mu nie dawało spokoju. Czuł, że coś jest nie tak, ale nie potrafił pojąć co. Dlaczego decyzja przyjaciela wywołała taki chaos w jego głowie, może dlatego, że zamiast być na lekcjach znowu z nich ucieka? I jak to ma niby mu pomóc zdać? Zazgrzytał zębami, czując wewnętrzną frustrację, naprawdę, czasem wolałby, żeby ich znajomość w ogóle się nie zaczęła, byłoby to wygodniejsze niż to co teraz przeżywa.
- I jak tu człowiek ma odpocząć?! - Jęknął cicho, ściskając w dłoni poduszkę. - Itachi ty dziwko. Zawsze to samo.

1 komentarz:

  1. Anonimowy9/16/2012

    Urocze "dango" przy opowiadaniach ^^!!! Kiedy następna notka?

    OdpowiedzUsuń