Drunk Love

 1. The day we met was like a hit and run


***

-Oppa! Spójrz kwiatki wybuchają na niebie!-8 letnia dziewczynka podbiegła do bruneta, ciągnąc go za rękę.
 Uśmiechnął się łagodnie, czochrając ją po główce, kucną przed nią całując w czoło. Ta zaś zaskoczona wpatrywała się w jego czarne oczy, czując jak rumieńce występują jej na policzkach. Potrząsnęła szybko głową, bojąc się, że mógł to zauważyć. Cofnęła się o krok, wpatrując się fajerwerki rozjaśniające pochmurną noc.
-To pożegnanie kwiatuszku.- szepnął jej cicho do ucha, podając naszyjnik, w kształcie wróżki.
-Oppa!- objęła go mocno, próbując się nie rozpłakać.

***

 Budzik zabrzęczał koło ucha, znaną jej melodyjką, poirytowana, rzuciła go o ścianę, powodując jego natychmiastowe ucichnięcie. Przetarła leniwie oczy, wpatrując się beznamiętnie w biały sufit, z namalowaną krową. Lewa brew lekko jej podskoczyła, na samo wspomnienie, noclegu jej przyjaciela. Westchnęła ciężko, siadając prosto. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w celu odszukania innej formy życia, niż ona sama. Z szafy dobiegł pomruk, a zaraz potem, poczuła na nogach ciepło oddawane przez białego kota.
-Przynajmniej ty zawsze przy mnie jesteś.- uśmiechnęła się łagodnie, głaszcząc go po główce.
 Po chwili odstawiła go na specjalną poduszkę przy nogach,  umożliwiając sobie w ten sposób wstanie. Wyszła z pokoju, rozglądając się pod domu, tak jak się spodziewała już nikogo nie było. Wytknęła język, widząc krótką notatkę od rodziców, na temat „odgrzewania” sobie śniadania. Zrezygnowana wyciągnęła miskę, owocowe płatki i jogurt naturalny.  Wpakowała wszystko do naczynia, polewając dodatkowo czekoladą. 
-O to kolejny dzień z życia Sakury Haruno, zwyczajnej nastolatki, która nocami przemienia się w super bohatera! – prychnęła szyderczo, machając łyżką nad sobą.
 Z ogrodu dobiegło ją psie szczekanie, co mogło oznaczać tylko to, że zwierzak jakimś cudem nie dostał swojej porcji. Zwlekła się z taboretu, sięgając po garnek ze specjalnym pokarmem. W piżamie pomaszerowała przez podwórko, prosto do budy, u której siedział owczarek niemiecki. Na jej widok pomerdał ogonem, próbując rzucić się na nią.
-Siat! Siat Taka! Bo nic nie dostaniesz!- warknęła żartobliwie, nakładając psu odpowiednią porcję.- Smacznego.
 Stała tak przez moment przyglądając się swojemu pupilowi, gdy usłyszała chichot za płotu. Zmarszczyła brwi, przyglądając się blondynowi, który utknął pomiędzy posesjami. Załamana podeszła do niego, przeciągając go na swój teren.
-Dei, co ty tutaj robisz?
-Ja? Chce się upewnić, że pójdziesz do szkoły.- uśmiechnął się głupkowato, wpatrując się w jej biust.
-I gdzie patrzysz!- walnęła go w głowę, na pożegnanie, po czym skierowała się do domu.
Oppa był inny. On by na pewno się tak nie zachował, przecież był uprzejmy i opiekuńczy…”

***

 Ubrana zeszła na dół,  szukając nieproszonego gościa. Było jej miło, że jest ochraniana, ale na dłuższą metę, robiło się to męczące. Spakowała do torby swoje bento, razem z lizakami. Mimo, że gromadziły się w jej rzeczach, nie odważyła ich zjeść, czy oddać.  Czekały na swojego właściciela, i mimo, że nadzieja dawno powinna umrzeć, to nie potrafiła się pogodzić, z myślą, że on może nigdy nie wrócić. Uśmiechnęła się pod nosem, wracając do roześmianego blondyna, który czytał jakąś mangę. Westchnęła ciężko, popychając go ku drzwiom.
-Ej Sakura, za co?!- jęknął obolały, pocierając zbolałe czoło.
-Za lenistwo!- wytknęła mu język, idąc przodem.
 Szli obok siebie, komentując wszelkie imprezy odbywające się w najbliższy weekend. Uwielbiała chodzić z nim po klubach, zapominając o tym, że wciąż jest licealistką i powinna się uczyć. Potrzebowała  przecież również czasu dla siebie. Nie chciała ze świrować z nadmiaru wiedzy, czy też przez nostalgię.  Dzięki uczynnemu sąsiadowi jakimś cudem jej się to udawało, mogła się śmiać, a co najważniejsze korzystać ze swojego krótkiego życia.
-Pojechałabym sobie gdzieś daleko…- westchnęła cicho, spoglądając na sunące obłoki po niebie.
-Do Osaki?- odparł zamyślony, nie odrywając wzroku od swojego komiksu.
Czuła jaj brew zaczyna jej drgać, a mięśnie prawej ręki, aż proszą o wykonanie kilku skurczy. Zazgrzytała zębami przyśpieszając kroku, mimo wszystko nie potrafiła znieść jego ignorancji. Gdy skręciła w główną uliczkę prawie zderzyła się z rudowłosym chłopakiem ze starszej klasy.
-Sasori sempai.- jęknęła zdumiona, odruchowo cofając się, by wykonać ukłon.
-Daj spokój Sakura, co ty taka spięta? Czyżby ten idiota, znowu cię sprowokował?- uśmiechnął się łagodnie, biorąc ją za rękę.- Chodźmy, bo się spóźnimy.
 Przytaknęła ruchem głowy, czując jak rumieńce oblewają jej policzki. Spuściła głowę, starając się uważać na swoje kroki. Nie spodziewała się go spotkać w takim miejscu. Zazwyczaj spotykali się na zajęciach artystycznych, gdzie mogli dać upust swoim „duchowym” potrzebom. Kończyło się na tym, że ona zaplatała bransoletki z muliny, a on rzeźbił w drewnie swoje kolejne lalki.  Uwielbiała oglądać jego sztukę, szczególnie, od czasu gdy podarował jej, swoje dzieło konkursowe. Wiedziała przecież jak cenne jest dla niego, nie tylko dlatego, że spędził nad nią kilka dni, ale przede wszystkim, że ów lalka, przedstawiała jego zmarłą matkę.
-I jakie plany na przerwę semestralną?- spojrzał się na nią zaciekawiony, zwalniając nieznacznie tempo marszu.
-Chciałam wyjechać.- odparła zawstydzona, przełykając ciężko ślinę.
-Gdzie? Myślałem, że Tokio ma wszystko.- zaśmiał się cicho, wyciągając z kurtki opakowanie pocky.
-Nie wiem, może do Stanów?- wzruszyła ramionami,  zauważając w oddali kolejnego rudzielca, czekającego przed bramą.- Nagato!
Podbiegła do niego, zapominając zupełnie o trwającej rozmowie, między nią o Sasorim. Ten zaś westchnął ciężko, czekając na blondyna, który oburzony, szedł za nim.  Dziewczyna zaś udała się do budynku wraz chłopakiem, który nie pewnie, zaglądał za siebie spodziewając się jakiś pogróżek, ze strony zignorowanych rozmówców.  Wiedział jak trudno jest zbliżyć się do szkolnej księżniczki, odkąd każdy się w niej podkochuje, ale tak naprawdę została osaczona przez ich trójkę i do tej pory udawało im się, pozostać na podium, jednak gdzieś w środku, spodziewali się, że może ktoś się zjawić w jej życiu, zanim zdołają zdobyć jej serce.  Wyciągnął książkę od matematyki, otwierając na odpowiedniej stronie, tak właśnie dzielili się jej czasem. Deidara był od rozrywek poza szkolnych, Sasori od rozwoju kulturalnego, a mu przypadła pomoc w nauce. Uważał to za niewdzięczną rolę, bo kto normalny spędza nad książkami swój czas, w dodatku z przyjemnością?
-Nagato, może wpadniesz do mnie w weekend, żeby mnie poduczyć chemii? Straszne mam z tym problemy, a Orochimaru nie jest łatwym nauczycielem.- uśmiechnęła się łagodnie, składając dłonie w geście błagalnym.
-Nie ma problemu. Skoro masz czas, to nie mogę odmówić.- zaśmiał się cicho, dziękując w duchu surowemu nauczycielowi, za taką okazję.
-Nie wiem czy zdam, chemia to naprawdę nie moja działka, a Orochimaru sensei, jest taki… Nadgorliwy i zawsze ironiczny, uwielbia dokopać, szczególnie tym, którzy nic nie umieją. Nie raz mi się to zdarzyło i mogę cię zapewnić siedzenie po lekcjach, sam na sam z nim, nie należy do przyjemności.- pokręciła z zażenowaniem głową.
-Nie przejmuj się, uda ci się.- poklepał ją pocieszycielsko po plecach, mając nadzieje, że jakimś cudem, nauczyciel nie okaże się tak bardzo wredny, jak mówię o nim plotki.
-Jak nie zaliczę tego semestru Hidan będzie zły. Zawsze powtarza, że ładne dziewczyny powinny mieć coś w głowie.- spuściła głowę, kręcąc nosem.
-Hidan?- jęknął zdumiony, uruchamiając wszelkie trybiki w głowie.
-To mój przyjaciel! Kiedyś mi pomógł, kiedy wracając z zakupów, prawie mnie napadli. Był jak super bohater, w sumie, sama nie wiem, jak to się stało, że co jakiś czas się widujemy. Chce mnie gdzieś zabrać w ferie, ale jak będę miała kiepskie oceny, to raczej nici z tego, bardzo mu zależy na mojej edukacji.   
-To dobrze, przecież nauka to potęgi klucz.- zaśmiał się głupkowato, odwracając od niej wzrok.
-Kiedyś ci go przedstawię! Naprawdę jest sympatycznym mężczyzną!
-I świetnym mordercom.- mruknął pod nosem, żegnając się z nią machnięciem dłoni.
-To zobaczymy się po lekcjach Nagato!- zawołała jeszcze za nim, uśmiechając się promienie. 

„Tak się cieszę, że mam tylu przyjaciół, naprawdę byłoby kiepsko, gdybym była sama. Zawsze miałam Oppe, ale jak go nie ma, czuje się taka samotna, a teraz czuje się jakbym na nowo odżyła! Tylko czemu Nagato tak zbladł jak usłyszał o Hidanie? Przecież nawet go nie zna, a sam fakt, że zdołał mnie obronić przed takimi kryminalistami, udowadnia to, że jest dobrym człowiekiem. Ech, nigdy ich nie zrozumiem, Dei zrozumie, on zawsze wszystko przyjmuje albo ze śmiechem, albo jest markotny, ale na pewno tak nie blednie! A może ja o czymś nie wiem? Sasori kilkakrotnie mi mówił, że łatwo mnie oszukać…”

Usiadła przy swojej ławce, spoglądając beznamiętnie w okno,  powinna skupić się na przedmiocie, jednak jej myśli wciąż powracały do czasów dzieciństwa, gdy była naprawdę szczęśliwa. Odkąd tylko sięgała pamięcią, rodzice pracowali tak ciężko, że nie mieli czasu się nią zajmować, zamiast rozluźnić swój grafik, poprosili syna przyjaciół o opiekę nad ich córką. Tak właśnie poznała swojego oppe, sympatycznego, czułego, poświęcającego jej każdą sekundę swojego życia. Nie spodziewała się, że jego rodzice postanowią wysłać go na studia zagranicę, nie była przygotowana, na rozstanie, choć zawsze uparcie jej powtarzał, że ich ścieżki się rozejdą.  Nazywał ją swoją księżniczką, może dlatego nie złościła się gdy tak ją nazywano, nawet w tym negatywnym znaczeniu. Po prostu przywykła do bycia inną. Kolor włosów mówił sam za siebie, a bała się je farbować. Przerażała ją myśl łysiny na starość, którą straszył ją Nagato.
-Otwórzcie podręcznik na stronie 36- do Sali wszedł Kakashi Hetake, wyraźnie rozdrażniony, trzymając pod pachą plik kartek.
Wszyscy przełknęli ciężko ślinę, nie spodziewali się, że ich ostatni sprawdzian zostanie tak szybko sprawdzony, lenistwo wykładowcy było wszystkim dobrze znane, a teraz ledwo po dwóch dniach, dostają pracę  i w dodatku nie będzie zbyt dużo pozytywnych ocen.
 Skrzywiła się z grymasie nie zadowolenia, była bardziej umysłem ścisłym niż humanistycznym, dlatego też, obawiała się ocen z historii. Uczyła się do niej, nawet miała mała kartkówkę u senpaia, i był zadowolony z wyników, ale coś jej mówiło, że Kakashi sensei, przyczepi się do drobiazgów, które jak pisała nie biły ją po oczach.
-Ej Sakurcia, jak myślisz zaliczymy to?- blondyn nachylił się ku niej wystraszony.
Nie dziwiła się mu, był zagrożony z kilku przedmiotów  i to czy zda, zależy tylko od łaski samych nauczycieli, a nie ma u nich zbyt przychylnej opinii. Nie pewna co powinna mu odpowiedzieć, poklepała go po głowie, uśmiechając się przepraszająco.
-Nie wiem Dei, nie wiem.

2.  The sky was burning up like fireworks


***

Szła do bufetu, kiedy za rogiem wyłoniła się szatynka, natychmiast się uśmiechnęła, machając do niej. Brakowało jej damskiego towarzystwa, wiedziała, że może liczyć na przyjaciół, ale mimo wszystko wolała kobiece pogaduszki, a nie wysłuchiwać jęczeń Deidary nad oblanym testem. Jej się poszczęściło i dostała 4, jak na ten przedmiot była w pełni zadowolona.
- Cześć Sakura. - Dziewczyna objęła ją przyjacielsko, wyciągając swoje bento.
- Hej TenTen, idziemy jak zwykle na dach? - Cmoknęła ją w policzek, ruszając powoli ku schodom.
- Oczywiście, stołówka jest zapełniona po brzegi. - Odparła poirytowana, idąc tuż za nią.
- Czy ja cię wkurzam? - Spojrzała na nią zaciekawiona, otwierając drzwi.
- Czemu tak sądzisz?
- No nie wiem, dziewczyny w klasie mówią różne dziwne rzeczy. - Wzruszyła ramionami, siadając pod barierką.
- To prawda, że w jakiś sposób ci zazdroszczę jak faceci za tobą latają, ale nie wabisz ich jakoś specjalnie, więc nie mam o co się złościć.
- Może powinnam jednak powiedzieć im, żeby się do mnie nie zbliżali?
- I myślisz, że posłuchają? To faceci! Oni nie myślą głową, tylko plemnikami!
Zachichotała, widząc poważną minę przyjaciółki i równocześnie słysząc taki sarkazm z jej ust. To właśnie była TenTen, poważna, niewyróżniająca się, a mimo wszystko potrafiąca się dobrze bawić. Może jej stosunek do mężczyzn, ma związek z jej nieudaną miłością? Pamiętała jeszcze tą szczęśliwą szatynkę, która olewała ich spotkania by spotkać się z nim. Chłodny, wyrafinowany, o długich brązowych włosach i tych oczach, które przeszywały na wylot. Nejii Hyuuga. Okazał się niezłym dupkiem, który za plecami swojej dziewczyny podrywał ją, nie przejmując się, że były jak siostry. Na szczęście Sasori szybko pokazał mu gdzie jego miejsce. Ona wiedziała, jak musi cierpieć najbliższa osoba jej sercu, a mimo to nie potrafiła znaleźć żadnego słowa pocieszenia. Co niby miała powiedzieć? Do następnej wiosny zapomni? Prędzej dostanie 6 z chemii, niż zapomni o tym upokorzeniu.
- No nie wiem… Nagato się taki nie wydaje... - Mruknęła pod nosem, chcąc odnieść się do realnej osoby, przecież nikomu nie mówiła o swoim opiekunie…
- Możliwe. - Prychnęła cicho, spoglądając w niebo.
Spojrzała się na nią zmartwiona, nie mogła zignorować faktu, że jej najlepsza przyjaciółka zdaje się coś czuć do jej kolegi. Na początku udawała, że nie dostrzega tych spojrzeń, zarumienionych policzków, a przede wszystkim braku negatywnych opinii.  Chciałaby ich ze sobą zeswatać, ale czy potrafi? A co jeśli Nagato nie postrzega jej jako kobiety? Ma zawieść ją i spowodować jeszcze większy ból? Najpierw musi wybadać teren, a korki w sobotę będą idealną okazją, jeśli Deidara, jej się nie wprosi do domu.
- Muszę iść, teraz fizyka, a profesor Ebisu nie lubi spóźnialskich, szczególnie, że zaczyna przed czasem. - Wstała leniwie, machając na pożegnanie.

„Moje życie z każdą chwilą robi się coraz bardziej skomplikowane. I nie wiem co zrobić, żeby było dobrze. Przywykłam do tego, że ludzie traktują mnie inaczej. Jedni z zawiścią, a drudzy z uwielbieniem. Tylko TenTen zachowuje złoty środek, jest po prostu sobą, potrafi mi strzelić plaskacza, gdy coś źle robię, ale i pocieszyć, gdy czuję się samotna. Dlatego chciałabym, żeby Nagato zauważył w niej kobietę, a nie tylko koleżankę ze szkoły. Jest od niej dwa lata starszy, ale czy to ważne? No niby teraz powinien skupić się na egzaminach na studia, ale znajduje czas na naukę ze mną, czy nie może tego zastąpić, na randki z TenTen?”

***
Siedziała w salonie, popijając zieloną herbatę. W tle rozbrzmiewała orientalna muzyka, która wprowadzała ją w trans. Zawsze po szkole, zajmowała się ćwiczeniami, nie tylko fizycznymi, ale przede wszystkim umysłowymi. Szukała harmonii w swoim życiu, a może po prostu nie chciała myśleć o kolejnym wyjeździe rodziców?
Wypuściła ze świstem powietrze, odkładając filiżankę. Przymknęła oczy, oddalając się od swojego domu i kierując się ku lesie, do którego chodziła za czasów dzieciństwa. Znajdowała się tam rzeka, przy której leżało zwalone drzewo, siadała na nim często obserwując życie leśnych stworzeń, Oppa zaś leżąc pod drzewem grał na liściu nostalgiczną piosenkę. Wtedy nie miała odwagi się spytać, skąd ten smutek w jego oczach, dlaczego jest tak często nieobecny. Dzisiaj pewnie by zapytała, w ogóle byłaby śmielsza w ich rozmowach.
Rozległo się pukanie do drzwi, niby nie było natarczywe, ale sam fakt, że ktoś stoi pod jej domem niepokoił ją. Nie wiedziała, czy Deidara siedzi u siebie, czy jednak udał się na imprezę, nikt jej wtedy nie przyjdzie z pomocą. Westchnęła ciężko, podchodząc do drzwi, uchyliła je niepewnie, przyglądając się uśmiechniętemu mężczyźnie o siwych włosach.
- Hidan! - Uśmiechnęła się z wyraźną ulgą, otwierając szerzej drzwi. - Masz wolne?
- A no mam. Postanowiłem sobie zrobić dzień lenia, chyba mogę? - Zaśmiał się, mijając ją w progu. - Jesteś sama?
- Tak… Rodzice wyjechali, jak zwykle w jakieś delegacje. - Zamknęła powoli drzwi, obserwując gościa. - Myślisz, że powinnam zapisać się na jakąś sztukę walki?
Spojrzał na nią zaskoczony, siadając na oparciu sofy. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że powinna zacząć coś trenować, przecież nie będzie jej wiecznie ochraniał, bynajmniej nie teraz. Oficjalnie są tylko przyjaciółmi, nie może ot tak wskoczyć do jej życia, gdyby to była tylko przelotna znajomość… Zaciągnąłby ją do łóżka, a później porzucił, jak każdą, a gdyby zaszła w ciążę, zmusił do aborcji. Nie miał litości, ale ona była inna. Chciał zdobyć jej serce, a nie tylko ciało.
- Powinnaś. Świat nie jest taki bezpieczny, zresztą przekonałaś się o tym. - Odparł spokojnie, wyciągając do niej dłonie.
- Wiem, ale co na ten temat mówi twoja religia? - Zaśmiała się cicho, przystając przy nim.
- Moja religia? Mówi o tym, że kobiety powinny być chronione przez mężczyzn, a świat przemocy nie jest dla nich, bo mogą tylko wszystko spierdolić. Ale zdaję sobie sprawę, że nie będziesz non stop w towarzystwie płci przeciwnej. Dlatego powinnaś się zapisać gdziekolwiek. - Objął ją delikatnie, wpatrując się w jej oczy.
- Za miesiąc otwierają nową szkołę Aikido na przedmieściach, trwają zapisy. Może uda mi się dostać, bo nigdzie indziej nie mam szans.
- Aikido? No nie wiem czy to dobry pomysł… - Mruknął pod nosem, bawiąc się jej włosami.
- Hidan! Przecież sam przed chwilą powiedziałeś, że mam trenować cokolwiek! - Oburzona, trzepnęła go w głowę, wywracając tym samym na sofę.
Zaskoczony mężczyzna chwycił ją za nadgarstki, lądując z nią na meblu. Dziewczyna leżała na nim, zarumieniona, jakby speszona całą sytuacją. Nie tego uczyła się w szkole, czy od Oppy, a teraz?
Nagle drzwi tarasowe rozsunęły się z rozmachem, wpuszczając świeże powietrze a z nim  blondyna, który podparty o framugę kipiał ze złości. Oczywiście, że siedział w domu, czekając na odpowiedni moment, by potowarzyszyć sąsiadce w robieniu kolacji, aż tu nagle zauważył intruza, który zbytnio spoufalał się z nią, a on? Ledwo mógł sobie pozwolić na złapanie jej za ręce. Z całej trójki, to on był najdalej od celu. Wydawało mu się czasem, że Sakura traktuje go tylko jak brata, nie dostrzegając, że dla niego ona jest kobietą, o której myśli poważnie. Zresztą wszystko się zaczęło, gdy chodził jeszcze do przedszkola. Już wtedy ją obserwował, ale wstydził się podejść i zagadać, poza tym chłopcy mówili, że dziewczyny śmierdzą, więc i on się do niej nie zbliżał. Za to ten brunet chodził z nią wszędzie, trzymając ją za jej delikatną dłoń. Jak on mu wtedy zazdrościł, chciał się z nim zamienić, móc ją dotykać, przytulać, całować, karmić! On to wszystko mógł robić bez pytania, nie to co on. Zagadał do niej dopiero w wieku 9 lat, gdy brunet zniknął, a ona przesiadywała na podwórku, ze swoimi pluszakami. Stał się jej nowym przyjacielem, szybko zjednał sobie sympatię dorosłych, a nawet pozwolenie na opiekowanie się małą księżniczką. I robił to doskonale, aż do dzisiaj. Nie mógł pojąć, jakim sposobem ta niewinna dziewczyna poznała tego psychopatę!
- Dei. - Jęknęła zaskoczona, nie spodziewając się, że zobaczy go w takim nastroju. Coś ją przestraszyło, może ten wzrok, tak niestabilny, jakby miał zaraz kogoś nim zabić.
Wstała natychmiast, podchodząc do niego, próbowała rozładować atmosferę, ale nawet Hidan, który usiadł wygodnie, wpatrywał się uważnie w gościa i nie był to wzrok osoby, która chętnie by się zaprzyjaźniła. Przełknęła z trudem ślinę, nie mogąc znaleźć rozwiązania z tej sytuacji. Czuła się między młotem a kowadłem, tylko nie wiedziała co było gorsze.
- Sakura, co z twoją jogą? Zmywałem akurat naczynia, gdy zobaczyłem, jak ktoś cię obmacuje, myślałem że znowu ktoś cię napadł. - Uśmiechnął się łagodnie, zaciskając pięści.
- Dei, on już tu nie przyjdzie. Przecież Sasori się nim zajął.
- Nie rozumiem. - Hidan spojrzał się z zaciekawieniem na nich, jakby czekając aż ktoś mu wyjaśni całe to zdarzenie.
- To jest mój przyjaciel z dzieciństwa Deidara, jest strasznie nadpobudliwy, ale w gruncie rzeczy dobry z niego chłopak.
- Nie o to pytałem, tylko o to kto cię zaczepia.
- Neji Hyuuga. On ją zaczepiał swego czasu. - Blondyn odparł beznamiętnie, wiedząc co teraz się stanie z biednym szatynem i nie było mu wcale go żal. Zasłużył sobie na wszystkie tortury których miał doznać.
- Muszę już iść, skoro nie będziesz sama, to nie mam o co się martwić. Zobaczymy się w niedziele. - Podszedł do niej, czochrając po głowie, gdy ona przymrużyła oczy, spojrzał się na blondyna, uśmiechając się złowieszczo. Nie uważał go za rywala, ale ostrzeżenie musiał dać. - Trzymaj się.
- Pa Hidan!
- Na razie. - Blondyn mruknął pod nosem, spoglądając na roześmianą dziewczynę. Naprawdę jej znajomość z tym człowiekiem zaczynała go intrygować. To nie może się skończyć dobrze, nie w przypadku tego mordercy. - To co teraz będziesz robiła?
- Jogę. Chcesz mi towarzyszyć? - Odwróciła się do niego, przechylając delikatnie głowę ku lewemu barkowi.
- Powiem tak: Jeszcze nie marzy mi się całowanie samego siebie w zadek. - Uśmiechnął się szyderczo, nie spoglądając nawet na nią. - Zrobię ci kolację.
- Dzięki Dei, jesteś kochany.
- Od tego są przyjaciele prawda? - Zrobił mdłą minę, gdy nie zwracała na niego uwagi. Jego libido nawet nie chciało słyszeć o tym, że może być z nią związany wyłącznie relacjami rodzinnymi. On chciał zasmakować jej ust, a teraz ma największego rywala na świecie. Hidan, szalony morderca, człowiek, który w ciągu jednej nocy potrafi zmasakrować 3 wielkie rodzinny japońskie. W dodatku policja wciąż nie ma dowodów przeciwko niemu. A teraz będzie się z nim spotykał dość często, przecież nie odpuści. Był pewien że wyczuł, że i on nie ma zamiaru poprzestać na tym poziomie znajomości. Tylko nie był pewien, kto ten pojedynek wygra.

***
Siedziała na sofie, wpatrując się w ekran telewizora, aktualnie leciała jej ulubiona drama i nie zamierzała z niej rezygnować dla dodatkowej godziny nauki. Biały kot leżał na jej kolanach mrucząc głośno. W domu panowała cisza, zagłuszana jedynie dźwiękami dobiegającymi z salonu.  Nie lubiła tych dni, które musiała spędzać samotnie, walcząc z tym dziwnym lękiem w jej sercu. Miała dopiero 16 lat, a już kilkakrotnie była napadana, wszystko przez pozycję jej rodziców w społeczeństwie. Należą do elity gospodarczej, dzięki nim Japonia wciąż znajdowała się w czołówce tylko, że przez to nie mieli czasu dla własnej rodziny. Popiła trochę herbaty, zwracając wzrok na drzwi balkonowe. Na podwórku panował spokój, nawet pies spał w budzie. Pokręciła łagodnie nosem, wypuszczając ze świstem powietrze.
- Oppa… - Z oczu poleciały łzy, kapiąc na futro.
Nie chciała się przyznać do tego, że tęskni. A przecież każdego dnia wspominała chwile  spędzone właśnie z nim, nie mogła tego zrozumieć. Wszystkie jej znajome miały chłopaków, ona zaś nie potrafiła się z nikim związać, nie odczuwała nic do potencjalnych partnerów.  Wolała spędzić czas samotnie, niż zmuszać się do związku bez uczuć. Czasem tylko czuła przyśpieszone bicie serca przy jej znajomych, ale czy to oznaka, że jest gotowa na miłość?
Zrezygnowana chwyciła komórkę wybierając jedyny numer, który jej przychodził w takich chwilach do głowy. Sygnał ciągnął się w nieskończoność przez co coraz bardziej się niepokoiła, naprawdę potrzebowała rozmowy z tym człowiekiem.
- Tak? - Męski głos odezwał się w słuchawce, dodając jej otuchy.
- Juugo… Mógłbyś do mnie wpaść?
- Znowu twoi rodzice wyjechali?
- Yhym. Ładnie proszę… Z tobą będę czuła się bezpieczniejsza.
- Dobrze, przyjdę za jakiś czas, tylko kupię nam jakąś chińszczyznę. Zasłoń wszystkie okna i zamknij dokładnie drzwi na zewnątrz.
- HAI! - Uśmiechnęła się radośnie, odchylając się energicznie do tyłu, powodując, że kot spłoszony pobiegł na górę.
Rozluźniona myślą o tym, że nie spędzi nocy sama, zaczęła tańczyć w drodze do każdego okna, nucąc skoczną piosenkę pod nosem. Nawet jej ulubiona drama przestała się liczyć, wolała spędzić czas w dobrym towarzystwie, zabijając tą ciszę.
Nie minęło dużo czasu, a w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ucieszona podbiegła do nich, otwierając je szeroko oczekując, że osoba która będzie w nich stała to jej dobry przyjaciel, jednak zamiast niego jej oczom ukazał się niebieskowłosy mężczyzna w czarnej bluzie. Zdumiona cofnęła się o krok, czując dziwną aurę wokół niego.
- Panienka Haruno jak się nie mylę? - Obcy uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje białe, ostre zęby.
Przełknęła ślinę, chwytając za klamkę, próbując zamknąć drzwi, jednak on był szybszy. Podskoczył do niej, odpychając ją w głąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zaśmiał się pod nosem.
- Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie. Słyszałem, że jesteś chroniona, a tu proszę! NIKOGO NIE MA! JESTEŚ CAŁKIEM SAMA! Zabicie cię będzie dziecinną igraszką. - Podszedł do niej, chwytając ją za nadgarstki. - Jakieś ostatnie słowo?
- Dlaczego? - Wydukała przerażona, napinając mięśnie ciała.
- Takie dostałem zlecenie, nic osobistego. Choć przyznam ładne masz to ciało. Może powinienem o nie zadbać? Szkoda byłoby umierać dziewicą prawda?

***

-Ile można czekać na zamówienie? Panie ja się tu śpieszę! - Chłopak warknął poirytowany, spoglądając na gości siedzących w barze.
- Należy żyć w pokoju, by nie zaznać krzywdy… - Odparł kasjer, uśmiechając się do niego radośnie.
- Tak, tak zarabiasz dzięki takim jak ja! Mógłbyś się streszczać? - Mruknął zniechęcony, spoglądając na komórkę. - Mogłem od razu do niej iść…
- Jeszcze dziesięć minut… - Odkrzyknął kucharz, powodując narastający gniew u rudzielca.
- W dupę sobie wsadź ten fast food!

***

Blondyn wszedł do pokoju, pocierając obolałe lewe ramię. Dzisiejsza impreza skończyła się szybciej niż sądził, a wszystko przez to, że nie mógł przestać myśleć o Sakurze i jej znajomości z Hidan’em. Westchnął ciężko, padając na krzesło, musiał się wyżyć. Odpalił laptopa, czekając aż system się załączy a razem z nim Internet. Automatycznie podniósł głowę na dom koleżanki, gdzie ujrzał pozasłaniane okna.
- Co jest? Sakura przecież nigdy nie zasłaniała okien… - Wstał szybko, podchodząc do okna, sięgnął po lornetkę, wpatrując się w ciemne okna, tylko w salonie było światło. - Co się dzieje, Sakura? Przecież zawsze zapalałaś wszystkie światła by obcy nie wiedzieli, że twoich rodziców nie ma.
Zasiadł ponownie przy biurku, odpalając komunikator internetowy, szybko kliknął na osobę, która mogła wiedzieć coś więcej niż on.
‘Nagato! Ty wiesz wszystko prawda?’
‘Zależy w jakiej sprawie. Co jest Deidara?’
‘Masz może jakiś kontakt z Hidan’em?’
‘Po co Ci to?!’
‘Chyba Sakura ma kłopoty, a jakby nie patrzeć nie mam żadnej broni, a on owszem.’
‘Hm, znajdę coś. Czekaj’
‘Okej’
Westchnął cicho, ponownie zwracając wzrok na dom Sakury. Miał nadzieję, że jego złe przeczucie jest mylne.


3. But girl, in case you haven't heard


Nie czuł się jak bohater. Nigdy nim nie był. W szkole zazwyczaj udawał, że niczego nie widzi. Nie lubił wplątywać się w te afery z prześladowcami i innymi ludźmi. Stał na uboczu, żyjąc w swoim świecie, który krążył wokół tej dziewczyny. Nigdy też nie zdobył się na odwagę, by powiedzieć jej co do niej czuje. Po prostu nie potrafił tego z siebie wykrztusić.  Teraz ponownie stał przed jej domem, obserwując spokojnie jak siwowłosy mężczyzna kilkoma strzałami otwiera drzwi i wywleka z budynku faceta, którego widział niedawno w wiadomościach. Gdyby powiedział, że widok, który miał przed sobą, go obrzydza – skłamałby. Sama myśl, że jakiś dupek dobierał się do księżniczki budziła w nim złość. Jednak najbardziej był wściekły na siebie. Nie mógł nic innego zrobić, poza zadzwonieniem do tego, który powinien się trzymać od niej jak najdalej. Przeklął siarczyście pod nosem, ruszając do środka.
Siedziała skulona na ziemi, łkając głośno. Jej ciało drżało wciąż od nadmiaru emocji. Jej ubranie podarte, zwisało z niej nie dając już nawet jakiejkolwiek osłony. Nabrał powietrza, podchodząc szybko do sofy, na której leżał polarowy koc. Narzucił go na nią, przykrywając dokładnie. Natychmiastowo się w niego wtuliła, by dać upust swoim emocjom. Przymknął oczy, dziękując, że chociaż wyczuł to zagrożenie.
Nie wiedział  ile czasu minęło, aż Hidan wszedł do środka wycierając swój pistolet w koszulkę. Spojrzał się krytycznie na nich,  pokiwał z dezaprobatą głową kierując się do kuchni.  Blondyn tylko wypuścił ze świstem powietrze, obejmując ją jeszcze mocniej.
-Mała… Powinnaś z kimś zamieszkać, jak nie ma z tobą rodziców. To może się powtórzyć. – Hidan krzyknął z kuchni otwierając lodówkę, by zbadać jej zawartość.- Nie masz jakiegoś piwa?
Dziewczyna przetarła oczy dłońmi, odsuwając się od przyjaciela. Nabrała powietrza wstając na nogi. Uśmiechnęła się łagodnie, próbując jakoś dojść do siebie.
-Nie mam, ty pijaku! Jestem tylko nastolatką, a nie rozpustną prostytutką!- mruknęła poirytowana sadowiąc się na sofie.
-Cy, cy, cy, cy… I po co te nerwy?- mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, cmokając sobie pod nosem.
-Głupio się pytasz! Gdybyś się nie zjawił, on by mnie zabił! Oczywiście, że jestem podenerwowana!- warknęła oschle, odwracając głowę od niego.- Dziękuję.- powiedziała ciszej, rumieniąc się na policzkach.
-Tym razem nie mi dziękuj, tylko temu tam transwestycie.- kiwnął głową na hol, gdzie wciąż stał zmieszany chłopak.
-Dei… Jesteś moim aniołem! Gdyby nie ty, pewnie dawno bym skończyła po drugiej stronie!- uśmiechnęła się radośnie do niego, zachęcając ręką by podszedł do nich.
Zawahał się. Nie czuł się komfortowo będąc w jednym pomieszczeniu z mordercą.  Nawet jeśli teraz nie miał ochoty go zabić, to przecież nigdy nie wiadomo co zrobi, gdy straci czujność. Westchnął ciężko, czując jak mięknie. Nie miał siły walczyć z dziewczyną, nie potrafił jej odmówić. Wzruszył ramionami, idąc ku niej. Czuł przez całą tę drogę badawczy wzrok Hidana, jednak obyło się bez komentarzy. Usiadł przy niej, obejmując ją delikatnie.
-Dobrze, że nic ci nie jest.
-Z tobą jako sąsiadem, nigdy mi nic nie będzie!- wtuliła się w niego, czując jak cały strach opuszcza jej ciało.
-Kociak, słuchaj jak się do ciebie mówi. Lepiej zamieszkaj z kimś bo następnym razem możesz nie mieć takiego szczęścia. Może twój homo jogurcik nie będzie się chciał onanizować na twój widok.
Blondyn poczerwieniał na twarzy, nie tyle ze wstydu co ze złości.  Przywykł już do wytykania go od dziewczynek i gejów, ale sama myśl, że mógłby się onanizować podglądając księżniczkę, była bulwersująca. Chciał już coś powiedzieć, gdy dziewczyna zatkała mu usta spoglądając na niego z przepraszającym wyrazem twarzy.
-No ale z kim mam zamieszkać? Chyba nie z chłopakiem?- zwróciła się do mężczyzny, robiąc z ust dziubek.
- Nie masz jakieś męskiej koleżanki?
-Niestety nie. Wybacz, ale zadaje się z normalnymi dziewczynami.
-Mogę ci jakąś skombinować.
-Nie, dziękuję.- burknęła urażona pod nosem, poprawiając koc. Westchnęła, marszcząc przy tym czoło.
Wiedziała, ze sytuacja naprawdę nie jest ciekawa. Od dziecka była uświadamiana jaka jest jej pozycja społeczna. Niejeden raz próbowano ją porwać czy zabić. Przyzwyczaiła się do tego, jednak strach wciąż jej towarzyszył. Tylko, że jakoś nie potrafiła znaleźć wyjścia z tej sytuacji, a jej rodzice byli zbyt zajęci swoimi interesami, by zauważyć w jakim niebezpieczeństwie żyje ich dziecko.
-Sakura… ja zawsze będę przy tobie!- blondyn odparł pełen entuzjazmu, widząc w tym swoją szansę.
-Dziękuję, Deidara, ale Hidan ma rację.  Nie możesz ciągle przy mnie być, masz też własne życie. – uśmiechnęła się krzywo, wstając z sofy.- Lepiej pójdę spać. Jutro szkoła. Dei, dziękuję jeszcze raz za ratunek.
Ruszyła powoli ku schodom, jednak zatrzymała się w połowie drogi, spoglądając na zniszczone drzwi.
-Hidan… Mógłbyś tu zostać?
-Jasne kotek.- odparł spokojnie, spoglądając z triumfem na chłopaka.
-Dziękuję.

***

Poranek  był słoneczny. Wyszła z domu, zakrywając dłonią oczy. Wciąż nie czuła się pewnie, nadal odczuwała skurcz żołądka, ale nie chciała z takiego powodu opuścić zajęć w szkole. Hidan wyszedł zaraz po tym jak zjedli śniadanie. Była mu naprawdę wdzięczna za pomoc i opiekę. Gdyby nie on, pewnie nie potrafiłaby zasnąć. Ruszyła powoli przed siebie, uśmiechając się łagodnie na widok blondyna, który jak zwykle czytał jakąś mangę.
-Dzień dobry!- klepnęła go mocno w plecy, prawie go przy tym wywracając. Zaśmiała się radośnie, nie kryjąc się z tym.
Spojrzał na nią z wyrzutem, poprawiając torbę. Schował komiks do niej, by mu nie zawadzał. Tym razem chciał być maksymalnie skupiony na towarzyszce. Różowowłosa uśmiechnęła się łagodnie idąc przodem.  Dogonił ją, wpatrując się tępo w mijane samochody.  Nie mógł wymyślić żadnego tematu do rozmowy, co go drażniło. W takich chwilach zdawał sobie sprawę jak mało wie o dziewczynie, nie z powodu tego, że mu nie mówiła, ale dlatego, że najzwyklej na świecie jej nie słuchał. Zazgrzytał zębami, nie mogąc pojąć własnej głupoty.
-Sasori- senpai!- krzyknęła radośnie, widząc czerwonowłosego przed nimi. Pomachała mu energicznie, nie zwracając już najmniejszej uwagi na blondyna.
Chłopak tylko fuknął coś pod nosem, nie mogąc wybaczyć starszemu koledze tego, że pojawił się dzisiaj wyjątkowo wcześnie na ich drodze. Nawet jeśli on nie potrafił zagadać do niej, to przynajmniej mógł się rozkoszować jej obecnością, co teraz zostało przerwane. Tak jak przypuszczał, dziewczyna przyśpieszyła.
-Ohayo, Saku-chan.- Sasori uśmiechnął się łagodnie mierzwiąc ją po głowie.
-Jak miło senpaia spotkać z samego rana!
-Zapewne jestem lepszym towarzystwem niż tamten mruczek. –zaśmiał się pod nosem, idąc powoli w stronę szkoły.
-To nie tak! Choć to prawda, że Deidara mało mówi w drodze do szkoły…- zaśmiała się pod nosem, spoglądając na chłopaka kątem oka.
-Pewnie się stresuje. On nie jest zbyt ambitny.- odparł spokojnie, kiwając głową dla potwierdzenia.
Blondyn, który szedł za nimi, czuł jakby jakieś strzały co chwila go przeszywały od poprzedniego późnego wieczora. Nie wiedział co jest gorsze, że jest obgadywany przez swoich rywali czy to, że dziewczyna nawet go nie broni, wręcz mocniej pogrąża.  Brakuje mu tylko tego, by naprawdę wzięła go za geja, czego by nie zniósł.
Nie znosił jeszcze bardziej jej spojrzeń na starszego chłopaka. W jej oczach, musiał wyglądać niczym młody bóg. Małomówny, a uśmiecha się tylko w jej obecności. Umiał czarować i, nawet blondyn o tym wiedział, co nie umniejszało jego gniewu. Przed balem bożonarodzeniowym muszą dowiedzieć się, do którego czuje coś więcej niż tylko „przyjaźń”. Tylko co zrobi Hidan jak się dowie o tym? Wzdrygnął się na samą myśl o wściekłym mężczyźnie z pistoletem w rękach.
Gdy dotarli do bram szkoły ujrzeli Nagato, który czytał podręcznik do fizyki. Spojrzeli na niego jak na kosmitę, zastanawiając się jak go ominąć. Jednak nim cokolwiek postanowili, chłopak podniósł wzrok, uśmiechając się radośnie na widok dziewczyny.  Przymknął podręcznik, chowając go do plecaka.
-Hej, Nagato!
-Cześć, Sakura-chan.- odparł wesoło, ignorując niezadowolone miny towarzyszy koleżanki.
-A ty jak zwykle z nosem w książce?
-Zostałem zmuszony do uczestnictwa w olimpiadzie…
-Akurat zmuszony… Pewnie się sam zgłosiłeś!- blondyn burknął oschle idąc przodem.
-Nie zwracaj na niego uwagi. Nie przepada za kujonami…
Sasori parsknął śmiechem na próbę pocieszenia kolegi, jednak skutek był całkiem odwrotny.  Chłopak opuścił głowę w załamaniu, a dziewczyna niczego nieświadoma, opowiadała mu o planach na najbliższy weekend.
Pożegnała się z nimi na schodach, próbując dogonić blondyna, który dawno zdążył już wejść do klasy i rozsiąść się w swojej ławce. Miała zrobić to samo, gdy telefon zawibrował jej w kieszeni, nie dając takiej możliwości. Spojrzała się na wyświetlacz, czując narastający gniew. Odebrała połączenie, układając w myślach całą wiązankę wyrzutów.
-Juugo! Dlaczego wczoraj się nie zjawiłeś?!
-Przepraszam… Ale sprzedawca miał prędkość ślimaka, i nim zdołał cokolwiek zrobić, było tak późno, że zrezygnowałem z dalszej drogi…
-No chyba jesteś głupi!! Jak mogłeś?! Wszystko przez ciebie!
-Że nie jadłaś kolacji?
-… Nie powiem ci tego przez telefon… I tak ludzie się dziwnie na mnie patrzą. Spotkamy się dzisiaj?
-Jak tak ci zależy… Przyjdę po ciebie do szkoły.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-To pa!
Rozłączyła się uśmiechając się radośnie. Uwielbiała spędzać czas z Juugo, był od niej starszy, spokojny, rozważny i wszystko musiał przemyśleć. Z czasem zaczęła mówić, że chłopak musi się przespać z nowym pomysłem, by go odrzucić.
Wkroczyła do klasy, podbiegając do szatynki, która spoglądała w telefon ze zdumieniem. Przystanęła obok niej, zaglądając na wyświetlacz, po chwili jej brwi powędrowały do góry, a usta lekko się uchyliły ze zdziwienia. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.
-TenTen… I co teraz zrobisz?
-Nie wiem…- schowała telefon, odwracając się do okna.-Sama nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim…
-Jeśli coś do niego czujesz… Skorzystaj z tego. TenTen raz się żyje!
-Ale.. Co będzie jeśli znowu mnie zrani?
-Neji nie jest taki… Jeśli do ciebie napisał, to znaczy, że naprawdę coś do ciebie czuje! To cudownie!- uśmiechnęła się promienie, obejmując koleżankę.
-Pewnie masz rację…- odwzajemniła uśmiech, przytulając się do niej.
Sakura była szczęśliwa,  bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Chciała dla przyjaciół  szczęścia i wreszcie jej prośby zaczynają się spełniać. Spotka się także z Juugo, co spowodowało przyśpieszone bicie serca.  Nie miała jednak odwagi nikomu zdradzić swojego sekretu. Chłopakiem, którego lubi był Juugo, dlatego każde spotkanie z nim traktowała jak swoje osobiste święto. Kiedyś czuła się winna. Miała wrażenie, że zdradza swojego opiekuna z dzieciństwa, ale on ją pierwszy opuścił, więc jej nie zostało nic innego jak zacząć życie na nowo. 

3 komentarze:

  1. Anonimowy8/27/2023

    Hejeczka,
    i pierwszy rozdział...
    wspaniale, bardzo ciekawe, Sakura nie zauważa że w niej się podkochują i Hidean mnie ciekawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy9/11/2023

    Hejeczka,
    i rozdział drugi za mną...
    wspaniale, oby przybyli szybko bo są kłopoty, ale nie sprawdziła kto stoi za drzwiami?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy9/28/2023

    Hejeczka,
    i trzeci rozdział...
    wspaniały rozdział, och Hidean przybył z pomocą, co za rywalizacja o Sakure i jej uwagę, ale to Juugo jest tym ważniejszym dla niej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń