wtorek, 16 lipca 2013

Broken dreams, sweet revenge

Życie nie mogło być bardziej szydercze dla niego, niż w tej chwili. Całe swoje życie spędził na ciężkiej pracy, robił wszystko by inni go zauważyli i docenili. Przede wszystkim jednak walczył o posiadanie przyjaciela. Oczywiście w sercu też miał plan zostać Hokage. Bo pomimo tego całego upokorzenia i samotności, chciał chronić mieszkańców jego wioski. Może był naiwny, a może po prostu głupi. Wygrali wojnę, usłyszał gratulacje, poczuł uściski wielu osób, był też na wielu pogrzebach. Wojna. Kiedy się jest na froncie idzie zapomnieć o tym koszmarze. O tym, co to naprawdę oznacza brać udział w wojnie, szczególnie tak nieludzkiej, w jakiej mu przyszło odegrać znaczącą rolę. Ginęli ludzie, by chronić jego, Killer Bee… Ten cały zniszczony system świata. Był przeciwny planom Madary. Iluzja niczego by nie zmieniła, to byłoby tylko słodkie kłamstwo, nic więcej. Tym by się nie zmieniło ludzkich serc, nie zabiłby w ten sposób potworów czyhających w odmętach ludzkiej duszy.
Stał nad nagrobkiem swojego nauczyciela, człowieka, który pokazał mu jak walczyć, jak stać się silnym, ale przede wszystkim. Ufał mu. Wierzył w jego możliwości. Teraz już nie zobaczy jego znużonej miny, czy nie usłyszy gderania na temat jego diety. Oczywiście miał ojca, tylko że on nie żył. Te kilka spotkań w czasie wojny, jednak nie wystarczy by zapomnieć o więzi z nauczycielem. Iruke traktował jak starszego brata, dużo starszego, ale jednak był częścią rodziny. Ero senin zawsze figurował jako jego dziadek. Ale Kakashi był w jego sercu ojcem. Już nie ma go przy nim. Jest zdany tylko na siebie.
Poczuł się paskudnie nie tylko przez śmierć nauczyciela i wielu innych osób, bliższych i dalszych, ale też przez śmierć brunetki. Od czasu walki z Painem, próbował jej unikać. Dziwnie było usłyszeć od kogoś o uczuciu, które on sam odczuwał względem koleżanki z drużyny. Nie wiedział jak odpowiedzieć, więc wmawiał sobie, że jak skończy się wojna, to wtedy z nią pogada i odpowie jej, że nie jest w stanie odwzajemnić tych uczuć. Nie spodziewał się, że w czasie wojny polegnie Neji, a później ona. Czuł się jak dupek. Kurewski dupek, który potrafił jedynie wygłaszać wielkie poemy, a tak naprawdę uciekał od zwykłych problemów. Bo przecież Sakurze, też nigdy nie powiedział, co do niej czuje, choć wiedział, że ona to wie. Nie była głupia, ślepy by zauważył. Zresztą jej fałszywe wyznanie tylko to potwierdzało, że wie o jego uczuciu. Wcale nie poczuł się przez to lepiej. Ale teraz już za późno. Na cokolwiek.
Sasuke, który wrócił do wioski został Hokage. Miał ochotę wrzeszczeć. Długo i wściekle. Czy to nie on próbował zniszczyć Konohe? Zabił Danzou! No kurwa. Wszyscy go nienawidzili za to co robił przy Orochimaru, a później przy Tobim. A teraz nagle wielka miłość, bo przyczynił się do zwycięstwa. Gdzie tu jest sprawiedliwość?
Jeszcze żeby było mu mało, to nie dość, że ukradł mu marzenie, to jeszcze mianował go członkiem Anbu i swoim osobistym ochroniarzem. Musiał też być na jego ślubie z Sakurą. Dobrze przynajmniej, że oszczędził mu widoków ich nocy poślubnej.  Życie sobie z niego zakpiło.
Nie miał do kogo pójść i się wyżalić. Hinaty nie było, inni znajomi byli zajęci swoimi problemami, niektórzy stracili rodziców i teraz oni byli odpowiedzialni za życie reszty rodziny. Nawet Iruka nie miał dla niego za dużo czasu. Nie mógł ich winić. Wojna może trwać kilka dni, ale jej skutki są usuwane przez tygodnie. Musi to po prostu wytrzymać. Choć najchętniej by po prostu legł i dołączył do poległych.
Wszedł do swojego mieszkania, które w dalszym ciągu było ruiną. Powinien tu posprzątać, ale mu się nie chciało. Padł na łóżko wzdychając ciężko. Nie tak to wszystko miało się potoczyć. Gdzie jest jego szczęśliwe zakończenie?
Pod wieczór poszedł pod prysznic, nie czując kompletnie nic. Znowu wpadał w stan otępienia, gdzie nic się nie liczyło, w ten sposób kumulował w sobie gniew, który pożerał każdy milimetr jego ciała. To nie było zdrowe. Jednak nie miał innego sposobu by z tym walczyć. Przecież nie będzie groził starszyźnie wioski by zmienili zdanie, albo nie uprowadzi Sakury dla dziecięcej miłości.
Tylko, czy on ją w dalszym ciągu kochał?
Może po prostu przywykł do tego, że mu się podoba, że nie myślał racjonalnie? Przecież gdy wyznała mu swoją miłość, czuł się zdegustowany, jakby wbiła mu nóż w serce i jeszcze go przekręcała. Uważała go, za tak głupiego? Przecież on też wiedział jak bardzo kochała Sasuke, nigdy by nie potrafiła pokochać kogoś innego. Możliwe, że wcale już jej nie kocha, a drażni się z nią jak z siostrą. Są takie uczucia, do których przywykamy, że trudno nam powiedzieć, czy to co czujemy jest nadal tym samym co czuliśmy. Czasem po prostu nie chcemy uwierzyć, że coś mogło się skończyć.
Czyli jednak miłość nie trwa wiecznie?
Nah, trwa jeśli się o nią dba. On nie dbał, nie miał czasu, ani chęci konkurować z figurą Sasuke w jej umyśle. Kim on wreszcie jest? Sierotą. Nie jakimś potomkiem… Dobra, jest potomkiem silnego rodu, ale ten ród od dawna nie istnieje, nie ma o nich legendy, wszyscy zapomnieli o ich istnieniu. A Uchiha? O nich to się zawsze będzie mówić. Wielcy święci, przystojni i w ogóle… Super. Definitywnie nie jego poziom bytowania.
Owinął się ręcznikiem wokół bioder i wyszedł z łazienki przystając momentalnie. Westchnął mając dość tego dnia. Przecież dostał tydzień wolnego. Nawet tego nie umieją uszanować? Zazgrzytał zębami, przeczesując mokre włosy ręką. Nie miał nawet słów na jego tupet.
- Wreszcie wyszedłeś. Zawsze siedzisz tam tak długo? – Mruknął chłodno, sięgając po szklankę z wodą.
Podniósł na niego pełen zawiści wzrok. Kiedyś uważał go za przyjaciela, pewnie nadal gdzieś w zakamarkach swojego serca tak o nim myśli, ale teraz… Nienawidził go. Tak kurewsko go nienawidził, że gdyby nie był Hokage to by go zabił.
- Tak. Lubię być czysty. – Burknął cicho, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie wypadało mu wyrzucać gościa na zewnątrz. Nawet jeśli miał silne pragnienie zrobienia tego.
- Właśnie widzę. Siedzisz tam tak samo długo jak Sakura.
Przymknął oczy, próbując nie zrobić niczego głupiego. Prowokował go. Jak zwykle próbował go wyprowadzić z równowagi. Przecież był Hokage, mógł robić co chciał. Zacisnął pięści w wściekłości, naprawdę miał dość.
- Pewnie musi usunąć każdy zbędny włos ze swojego ciała, żebyś w ogóle ją chciał. – Odparł oschle, wyciągając z lodówki sok. – Z byle kim, przecież nie będziesz sypiał.
Sasuke uśmiechnął się łagodnie, choć Naruto odebrał to jak drwinę z niego. Znowu wrócili do swoich przekomarzanek tylko, że tym razem weszli na inny poziom. Zaczął się nawet cieszyć, że nie miał dziewczyny, przynajmniej nie będzie musiał słuchać jego uwag pod tym adresem.
- No tak. Jesteś zły. Sam pewnie byś ją wziął w obroty.
Przełknął ślinę, mieląc w ustach przekleństwo. Nie da mu się sprowokować. Tym razem, to nie on będzie żałosną kreaturą, która próbuje dosięgnąć boga. Sasuke nigdy się nie zmieni, zawsze będzie pogardzał innymi, nawet teraz. Czego się właściwie spodziewał? To nie tak przecież, że liczył, że Sasuke zmieni swój sposób bycia, ale wkurzała go ta jego arogancja.
- Chyba nie powinieneś tak mówić o swojej żonie… Sasuke.
- Pewnie nie. Ale mówię tylko prawdę. Przecież ją kochasz, prawda?
Skurwiel. Tylko to słowo cisnęło mu się do ust. Popił sok i odłożył karton do lodówki. Podszedł do Sasuke na tyle blisko, że czuł jego ostry zapach. Jego krew płynęła w jego żyłach za szybko, jego serce biło o wiele za dużo razy na minutę, a umysł zamroczył gniew. Koniec z byciem dobrym chłopcem. Nic przecież z tego nie ma, prawda?
Nabrał powietrza, spoglądając na niewzruszonego bruneta. Uśmiechnął się pod nosem, czując już wewnętrzną satysfakcję. Czekał na to tyle lat! Całe życie praktycznie i wreszcie wszystkie kajdany upadły w hukiem dając wyczekiwaną wolność.
Strzelił go w policzek z całej siły, obserwując jak jego skóra natychmiastowo robi się czerwona, a z kącika ust wypływa strużka krwi. Tak. Słodkie zwycięstwo.
- Co ty odwalasz Naruto? Jestem Hokage, zapomniałeś? – Sasuke odparł zaskoczony, może gdzieś w cieniu znajdował się gniew, ale wszystko przykrył szok, że jego przyjaciel podniósł na niego rękę.
- Tutaj nie jesteś Hokage. – Chwycił go za włosy, przyciągając go do swojej twarzy. – Tu mój drogi, jesteś tylko Uchihą Sasuke, żonatym dupkiem. Nikim więcej.
Brunet wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Nawet jeśli włosy go bolały, to nie okazywał tego, wpatrywał się tylko tępo w niebieskie tęczówki, nie rozumiejąc co się dokładnie dzieje. Naruto za to, stwierdził, ze lubi nim pomiatać, być tym lepszym, nie tylko dlatego, że ma w sobie demona. Ale tak po prostu. Chciał go złamać. Zniszczyć, tak jak on jego niszczył przez te wszystkie lata.
Jego ręcznik niespodziewanie zsunął się na ziemię, odsłaniając pobudzonego członka. Blondyn spojrzał na swoje przyrodzenie ze zdziwieniem. Nie sądził, że to go pobudzi w ten sposób, ale z drugiej strony nie mógł zaprzeczyć, że mu się podobało. Odchylił się do tyłu, że Sasuke mógł zobaczyć co się dzieje. Zamrugał zdumiony oczami i otworzył usta by coś powiedzieć. Najpewniej kąśliwego, ale nie zdołał. Naruto wpakował mu do ust swój członek, uśmiechając się triumfalnie.
- Chyba wiesz co robić, panie Hokage? A może chcesz zakończyć swój żywot, już teraz?
Jeśli Sasuke miał plan wycofania się z tego i odtrącenie blondyna, to widząc jego wzrok zmienił zdanie. Dobrze wiedział, co ma robić, wreszcie tego poranka, dokładnie to samo robiła mu Sakura. Zaczął ruszać nieznacznie głową, w przód i w tył, ssąc gorliwie. Jego język oblizywał go, niczym smakowitego lizaka. Naruto przyglądał mu się uważnie, był podniecony. Widok skruszonego bruneta, naprawdę go podniecał. Zanim jednak osiągnął orgazm, odepchnął go od siebie, cofając się nieznacznie. Sasuke wpatrywał się w niego zdezorientowany, jego wzrok był przymglony i pełen pożądania, ale blondyn nie zamierzał spełnić jego marzenia.
- Wyjdź Sasuke. – Powiedział chłodno, zaciskając dłoń na swoim penisie. Sperma trysnęła na podłogę i część ubrania bruneta. – Wyjdź. – Powtórzył twardo, zawracając do łazienki.

***

Następnego dnia czuł się dziwnie. Nie wierzył w to co zrobił. Nie. Nie to go najbardziej przerażało, ale świadomość jak dobrze się z tym czuł. A przecież przez całe życie myślał, że jest normalnym chłopakiem pragnącym kobiet. Tylko kobiety go jakoś nie chciały, a jak chciały to umarły.
Upokorzył Hokage….
I nie żałował tego. Chętnie by to zrobił kolejny raz. Coś się w nim zmieniło, może to ta gorycz za utraconym marzeniem to spowodowała? Może zmieni się w kolejnego Paina bądź Danzou?
Nie. To raczej mało prawdopodobne. Nadal kochał swoją wioskę. Musi się wziąć w karby. Wstał z ledwością kierując się do łazienki. Nigdy nie znał tego uczucia, które krążyło mu w żyłach. Gdyby był obeznany w tych sprawach, z łatwością by stwierdził, że ma ochotę na seks. Jednak jako prawiczek, nie miał świadomości, co to za naglące uczucie. Dlatego najzwyklej w świecie je zignorował.
Przez cały dzień udawało mu się ignorować swój organizm. Do momentu, aż nie wyszedł z wieczornego prysznica i nie zobaczył na łóżku Sasuke. Z początku był zaskoczony widząc go w swoim mieszkaniu. Nie sądził, że po tym wszystkim jeszcze się do niego odezwie. Jednak szok szybko minął, ustępując miejsca pogardzie. Wiedział po co brunet przyszedł.
- Hej. – Mruknął cicho, idąc do kuchni. – Sakura cię nie zaspokaja?
- Zaspokaja, nie musisz się o nas martwić. – Odparł poirytowany, wyraźnie walcząc ze sobą.
- To dobrze, bo już się obawiałem, że przyszedłeś tu… No nie wiem… Na seks.
- Mówisz jakbyś robił to codziennie. – Uśmiechnął się drwiąco, nie chcąc  dać za wygraną, jego duma była silniejsza, a przynajmniej na to liczył.
- Nie robię. Ale dużo czytałem. Miałem zboczonych nauczycieli. – Napił się soku i pusty karton wyrzucił do śmieci. – Więc, po co tu przyszedłeś?
- Z nudów. – Wzruszył ramionami, popijając swoją wodę.
- O tej porze? – podniósł pytająco brwi, podchodząc do niego. – Nie umiesz kłamać Sasuke, przyszedłeś po więcej. Widziałem, jak wczoraj spoglądałeś na mnie. Jak szczeniaczek, któremu się odmawia kości.
- Chciałbyś. – Wycharczał z trudem, dosuwając się nieznacznie. – Mogę przychodzić do ciebie, kiedy zechcę!
- Oczywiście Sasuke-kun. –Odparł drwiąco, odwijając ręcznik. – Chcesz?
Sasuke wpatrywał się w szoku na niego. Nie spodziewał się takiej zmiany u blondyna, a już na pewno nie zmiany orientacji seksualnej. Blondyn jednak nie należał do cierpliwych. Chwycił go za włosy i w momencie, gdy otworzył usta by zaprotestować, ponownie wsadził mu członka w usta.
Widział łzy w jego oczach, to małe przerażenie w głębi tych czarnych tęczówek, które z każdą chwilą ustępowało innej emocji. Prawdopodobnie mu się to podobało, bo jaki byłby sens przychodzenia do niego o tej porze? Miał nawet ochotę iść do Sakury i powiedzieć jej jak jej mąż spędza wieczory, ale to było za mało. Nie zabawił się wystarczająco by to zakończyć.
Szarpnął go za włosy, że z hukiem upadł na kolana, zakaszlał spazmatycznie, wycierając usta dłonią. Naruto ukląkł przed nim, wykonując swoją standardową technikę podziału cienia. Brunet zamrugał oczami, na widok dwóch blondynów. W normalnej sytuacji, nic by go to nie obchodziło, ale w tej nie miał pojęcia, co jego domniemany przyjaciel kombinuje.
- Dzisiaj zabawimy się inaczej Sa-su-ke-kun. – Naruto powiedział konspiracyjnym tonem, chwytając go za włosy. – Zobaczysz jak będzie ci przyjemnie.
- Co za…
Nie zdążył zadać pytania. Chociaż bardzo chciał nie umiał się wyrwać z jego ucisku, nie wiedział skąd tyle siły w jego dłoniach. Mógł jedynie pogodzić się ze swoim losem i robić to co mu kazał. Ssał chciwie jego członek, czekając na jego odzew, na jakikolwiek dźwięk, że jest mu dobrze, ale blondyn milczał zaklęcie. Sasuke skupiony na swoim zadaniu nie zauważył jak klon Naruto zachodzi go od tyłu, klękając. Chwycił za jego spodnie i szybkim ruchem spuścił je w dół razem z bokserkami. Uścisk na włosach powstrzymał go przed szarpnięciem i zrobieniem czegokolwiek by się obronić. Zacisnął oczy, próbując w jakiś sposób przyszykować się na to co miało nadejść.
- Nie martw się. Nie będę taki brutalny. – Naruto zaśmiał się pod nosem, wsadzając mu dwa palce w odbyt.
Ruszał nimi w przód i w tył, rozszerzając je z każdym pchnięciem. Brunet jęknął niespodziewanie. Jego ciało ogarnęło uczucie pożądania, gorąco rozlewało się z każdym pchnięciem i gdyby nie członek w ustach popędziłby go. Chciał żeby Naruto go przeleciał, chciał poczuć jego członek w swoim ciele.
Blondyn stęknął gdy był już blisko orgazmu, dał znać swojemu klonowi by zrobił swoje. Klon uśmiechnął się szatańsko wsadzając penisa w odbyt Sasuke. Przez chwilę w ogóle się nie poruszał, jakby dając mu czas na przyzwyczajenie się do nowego uczucia.
- Rżnij.
I klon rżnął. Szybko, brutalnie, coraz głębiej. Prawie z niego wychodził, by po chwili z impetem z powrotem wejść w niego. W pokoju rozlegały się plaśnięcia ciała o ciało. Uścisk Naruto na jego włosach i biodrach był coraz mocniejszy, doprowadzając go do szału. Sasuke ogarnął orgazm powodując, że jego ciałem wstrząsnął mocny dreszcz, uniemożliwiający mu jakikolwiek ruch. Dyszał ciężko, gdy opadł bez sił na podłogę. Klon wyszedł z niego znikając w dymie, za to Naruto pozwolił sobie wreszcie na dojście. To był długi i bolesny wytrysk, ale z satysfakcją spoglądał jak biała sperma pokrywa bruneta, który uśmiechał się pod nosem, ze świadomością, że jego przyjaciel też został zaspokojony.
Blondyn prychnął pod nosem idąc do łazienki. Czuł się brudny. Miał też nadzieję, że tak jak poprzedniego dnia, Sasuke zniknie z jego pokoju bez słowa. Nie chciał budować z brunetem jakieś relacji. To była jego zemsta, chciał go złamać. I zrobił to. Gdyby nie penis w jego ustach, krzyczałby, błagał. Ale Naruto nie chciał tego słyszeć.

***

Westchnął ciężko wchodząc do gabinetu Hokage. Dwa ostatnie dni spokoju, spędził poza wioską. Głównie po to by nie musieć widzieć swojego przyjaciela, który teraz wypełniał dokumenty. Gdy tak na niego patrzył aż sam się dziwił, że chciał zostać Hokage. Stanął przy jego biurku czekając na rozkazy, dziwna była świadomość, że musi ich słuchać, ale z drugiej strony nie miał wyjścia.
- Wróciłeś. – Jego oschły ton przywodził ich lata w akademii, gdy Sasuke traktował wszystkich z wyższością, teraz miał ku temu powód.
- Wróciłem. – Odparł obojętnie, siadając na sofie. – Tęskniłeś? – Powiedział zaczepnie, uśmiechając się nieznacznie. To miał być tylko żart. Opóźnienie jego kary, za jego wyczyny.
- Nie żartuj sobie. Kto by za tobą tęsknił?
Brunet wstał podchodząc do drzwi. Zamknął je na klucz, odwracając się do niego. W jego wzroku było coś, co zaniepokoiło blondyna. Nie spodziewał się takiej reakcji po przyjacielu, a już na pewno nie zamknięcia drzwi. Czy to w ogóle było legalne?
- Zdejmij spodnie Naruto.
Parsknął śmiechem, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. On… On ma zdjąć spodnie? Pokręcił lekko głową, nie mogąc wyjść z podziwu. Tak chciał się zemścić? Wyrżnąć go? Jego?
Sasuke przyglądał mu się z niecierpliwieniem, a gdy blondyn nie zrobił nic w kierunku zdjęcia spodni, podszedł do niego i chwycił za pasek. Naruto zatrzymał jego dłonie, mierząc go twardym wzrokiem. Nie był już tym słabeuszem z początków drużyny 7.
- Pomyliłeś się Sasuke. Nie będę robił, co mi rozkażesz tylko dlatego, że ukradłeś mi marzenie.
- Jestem twoim Hokage. Jesteś zobligowany by spełniać moje zaścianki. Ściągaj je.
- A co jeśli odmówię?
- Nie chciałbyś odmówić Naruto. Wiesz dobrze, na co mnie stać.
Prychnął, nie widząc sensu tej całej rozmowy, ściągnął spodnie nie wstając z miejsca. Jeśli chce go przelecieć to nie ułatwi mu zadania. W porównaniu do niego ma swoją godność.
- Było tak od razu. – Sasuke burknął oschle, klękając przed nim.
Naruto podniósł brwi w pytającym geście, a czując jego usta na swoim członku, cudem powstrzymał się przed parsknięciem. Miał go złamać. Chciał go zniszczyć i udało mu się. Uzależnił wielkiego Sasuke od siebie. Czuł jak jego język wędruje po całej długości członka. Przymknął oczy, relaksując się, mógł do tego przywyknąć. Sasuke wcale nie był takim złym kochankiem.

***

- Żartujesz sobie, prawda? – Blondyn spoglądał na bruneta, który siedział na jego łóżku, ze swoim beznamiętnym wyrazem twarzy. – Dzisiaj rano robiłeś mi laskę w gabinecie. Mało ci?
- Co ci szkodzi?
Odwrócił się do niego plecami, wycierając łzy z oczu. Tego się kompletnie nie spodziewał, miał już nawet powiedzieć, coś na temat Sakury, gdy jego oczom rzuciła się smycz, jednego z psów Kakashiego. Chwycił ją podchodząc do bruneta. Założył mu ją na szyję, poklepując po głowie.
- Dobry piesek. A teraz weź, to na co masz ochotę.
Sasuke upadł na kolana i zsunął z niego ręcznik. Naruto ponownie się sklonował, czując z tego coraz większą satysfakcję. Miał swojego przyjaciela, ba! Hokage na kolanach. On... Wyrzutek społeczny. Klon tym razem bez wcześniejszego przygotowania wsunął członek w jego odbyt, poruszał się szybko, ale Naruto czuł, że czegoś brakuje, jego klon co prawda rżnął jego przyjaciela, ciągnąc co chwila za smycz od obroży, co powodowało, że brunet pojękiwał zamroczony pożądaniem. Ale blondynowi było mało. Stworzył kolejnego klona, który wpełzł pod Sasuke, zaciskając dłonie na jego członku.
Brunet krzyknął pod tym nagłym ruchem, co spowodowało, że pierwszy klon mocniej pociągnął za smycz, przyduszony Sasuke opadł, wycierając z ust nadmiar śliny.
- Naruto… – Wycharczał z ledwością, chwytając ponownie jego członek w usta.
Naruto mruknął ledwo słyszalnie, zaciskając dłonie na jego włosach. Było mu dobrze, nie sądził że widok jego przyjaciela w takim stanie zadziała na niego w ten sposób. Brunet wił się pod wpływem dotyku drugiego klona, który ustami zabawiał się jego twardym członkiem, a dłońmi wykręcał sutki. Seks z Sakurą nie był nigdy taki emocjonujący, nie dawał takiej satysfakcji jak ten z Naruto. Nie wiedział czemu był tak podniecony tym wszystkim, dlaczego mu na to pozwalał i czemu widok tych chłodnych niebieskich tęczówek tak go nakręcał. Było mu jednak za dobrze, by z tego zrezygnować, by do niego nie przychodzić.

***

- Przykro mi, że Hinata zginęła. Musisz być bardzo samotny bez niej. – Sakura uśmiechnęła się współczująco, przeglądając kartę dań.
- Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza, przecież wiesz, że kocham ciebie. – Odparł znużony, popijając wodę.
- Nie minęło ci?
- Miłość nigdy nie mija… Sama o tym dobrze wiesz. – Odparł ze sztucznym uśmiechem, spoglądając na wypełniającą się powoli restaurację. – Po co mnie tu zaprosiłaś?
- Chciałam pogadać o Sasuke. Jesteś jego przyjacielem i ochroniarzem… Może wiesz, co on robi wieczorami?
- Nie wiem… Czasami ma dużo roboty w biurze, a nie lubi odkładać jej na następny dzień, ale tak to nie wiem. A co?
- Nic, nic… Po prostu czasami znika i jak wraca to wygląda jakby stoczył jakąś okropną walkę.
Naruto uśmiechnął się, opanowując śmiech. Dobrze wiedział, co Sasuke robił wieczorami, ale nie miał ochoty jeszcze go zdradzać. Sasuke był jego ulubioną zabawką. Szkoda byłoby ją wyrzucać tak szybko.
Sakura odwzajemniła uśmiech i złożyła ich zamówienie, blondyn westchnął ciężko spoglądając na jedną z grubszych klientek.
- Ale jakbyś go zobaczył z inną… To byś mi powiedział, prawda? – Sakura spojrzała na niego poważnie, z pełnym zaufaniem w oczach.

- Oczywiście. Jesteśmy wreszcie przyjaciółmi. Zawsze możesz na mnie liczyć.

2 komentarze:

  1. Anonimowy7/26/2013

    Aua sama nie wiem co napisać, tak mnie zatkało. Może tylko to będzie odpowiednie : będzie ciąg dalszy? proooszę !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy7/06/2021

    Hejeczka,
    tekst naprawde rewelacyjny, o podobał mi sie taki Naruto, cóż to Uchiha został Hokage i mianowanie Naruto własnym ochroniarzem miało na celu pokazanie że to ob jest górą, a tutaj takie coś... brawo
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń