Prayer of the Refugee

1.


„Boje się… Kim jestem? Gdzie jestem? Zimno mi…” 

-Pamiętaj Sakura, w szkole nikt nie może się dowiedzieć, że mieszkasz ze mną. Zniszczyło by mi to opinie. Pierwsza klasa liceum.- blondynka spojrzała po raz ostatni w lustro, poprawiając włosy. 
-Rozumiem Ino-san. – dziewczyna pochyliła się lekko, by oddać pokłon. 
-To najważniejszy okres w naszym życiu. Może tym razem uda mi się zwrócić na siebie uwagę Sasuke…- rozmarzona wyszła z domu, nie zwracając już uwagi na otoczenie. 
Różowo włosa westchnęła cicho, wracając do swojego pokoju, wolała nie pokazywać się w szkole i psuć wizerunek księżniczki. Położyła się na łóżku, włączając leżący na ziemi laptop, miała ochotę na obejrzenie czegoś co zapcha jej głowę zbędnymi marzeniami o wielkiej miłości. 
Jej życie zaczęło się w wieku 7 lat, a raczej tylko od tego momentu je pamięta. Wspomnienia poprzedzające przebudzenie w szpitalu kryją się tylko czarną plamą. Przygarnięta przez przyjaciół rodziców, czułą się jak zbędny element, szczególnie że ich córka nie potrafiła zaakceptować jej jako siostry, nigdy nie potrafiła pojąć jej agresji wobec niej, specjalnie nieutrzymywała kontaktów z chłopakami, by jej nie drażnić . 
-Czasem wolałabym się nie narodzić…- mruknęła pod nosem, nakładając słuchawki na uszy. 

*** 
Rozległ się dźwięk perkusji, wzmacniany wibracjami powodujące niewielki ruch komórki. Melodie pogłaśniała się z każdą chwilą, jakby chciała dać do zrozumienia właścicielowi , że najwyższa pora wstawać. Blondyn sięgnął po nią, przyciskając pierwszy lepszy klawisz. Wyrzucił komórkę gdzieś przed siebie, zanurzając głowę ponownie w poduszkach. Nie miał zamiaru nawet otwierać oczu by zobaczyć, która jest godzina. Nigdy nie był typem osoby, która jest pierwsza w szkole, może dlatego nauczyciele właśnie na niego najczęściej spoglądali ze żenowaniem? 
Bez rodziców, mieszkający w slumsach, będący pod protekcją klanu Uchiha, niektórzy sądzili że złapał Pana Boga za nogi, on tylko z nich drwił, nie znali prawdy. Prawa ręka Uchihy Sasuke, to on walczył z gangami, ścigał się za kasę, dla wielu był nikim- dla prawnych opiekunów zbędnym papierem. Uzumaki Naruto . 

*** 

-Pamiętaj, że to liceum od tego jak skończysz tą szkołę, zależy twoja przyszłość. Wiem, że Itachi zajmie się interesem naszego klanu, ale nie możesz nic nie robić. Zostaniesz kimś wielkim, prawda Sasuke?- kobieta poprawiła mu krawat, uśmiechając się promienie. 
Prychnął tylko pod nosem, odwracając od niej wzrok, nie spodziewał się jej w swoim mieszkaniu odkąd pokłócił się z bratem nie miał z nimi kontaktu, ale nie przewidział, że na własną matkę nie ma mocnych. Podrapał się po głowie widząc kątem oka, która godzina. 
-Muszę iść. Zadzwonię później.- chwycił torbę i wybiegł z mieszkania. 
Przed blokiem stał już czarny samochód, czekający na niego. Wsiadł na tylnie siedzenie, wzdychając ciężko, kierowca i pasażer zaśmiali się pod nosem, odjeżdżając powoli z dzielnicy luksusu, jak to mieli w zwyczaju nazywać. 
Brunet, który bez problemu mógłby kupić pół miasta, jednak zamiast tego przerwał więź z rodziną, żyjąc z czarnych interesów. „Taka”, nie tylko biła się z gangami innych szkół, ale urządzała wyścigi i handlowała narkotykami. Na zewnątrz był wzorem ucznia i obywatela, jednak gdy drzwi się zamykały okazywał się być bezwzględny, pozbawiony ludzkich odruchów, wykorzystujący wszystkich ludzi wokół niego. Uchiha Sasuke, dla wielu ideał człowieka, dla innych obiekt zemsty, on sam uwielbiał bawić się ludźmi nie czując przy tym wstydu. 

*** 

-To dzisiaj...Pierwszy dzień szkoły. Wreszcie po tylu latach zobaczę Naruto. Pewnie wyprzystojniał… Tym razem zrobię wszystko by zwrócić jego uwagę. Wszystko. 
Brunetka otworzyła z rozmachem szafę, wywalając z niej wszelkie staromodne ciuchy, które zakrywały większość jej ciała. Założyła kusą spódniczkę i koszulę z krótkim rękawem, do tego czarny krawat. Włosy związała w kok, z boku przypięła niebieskiego motyla, a dla efektu końcowego nałożyła lekki makijaż na twarz. 
-Muszę jak najszybciej dołączyć do Taki. – odparła twardo do swojego odbicia. 
Hyuuga Hinata przez kilka lat uważana za nieudacznika, wstyd niegdyś wielkiego klanu Hyuuga. Do momentu gdy ujrzała listę uczniów przyjętych do szkoły, nie przeszkadzało jej bycie popychadłem, jednak jedno nazwisko spowodowało, że przez te 2 miesiące, postanowiła zmienić swój charakter, nie chciała być zakompleksioną dziewczyną z sąsiedztwa, tym razem będzie pewną siebie buntowniczką. 
*** 

Dźwięk gongu mieszał się z rozmowami młodych ludzi, dziedziniec szkolny z każdą chwilą zapełniał się, witając obecnych uczniów jak i nowych, którzy dopiero zaczną swoją przygodę ze szkołą. Nauczyciele gromadzili się przy specjalnie postawionym podium, przyglądając się rozgardiaszowi z przymrużeniem oka, jedyny dzień w którym nikt nie wrzeszczał i nie czepiał się za nie poprawny strój. 
Blondynka podeszła do grupki dziewczyn, które tak jak ona należały do fan klubu Sasuke, oceniła ich wygląd, gdy się upewniła, że nie przyniosą jej wstydu stanęła obok nich, obserwując dokładnie tłum, w każdej chwili obiekt ich westchnień mógł się pojawić. 
-Nah Sasuke, jesteś pewny że nie trzeba jechać po tego młotka?- niebiesko włosy spojrzał się na niego wyczekująco, bawiąc się swoim sztyletem. 
-Nie przyjdzie dzisiaj. Jak pojawi się jutro to będzie dobrze.- odparł beznamiętnie kierując się ku tłumowi. 
-Jesteś zazdrosna Karin? Twój chłopak będzie miał nowy towar do pieprzenia.- zarechotał głupkowato, łapiąc z trudem powietrze. 
-Zamknij się i tak wróci do mnie. Zawsze wraca.- odpowiedziała poirytowana, ignorując zebranych członków Taki.

2.


Kolejny dzień szkoły, słoneczna pogoda zachęcała do wczesnych wagarów, a dziewczyny w skąpych strojach do mimowolnego udziału w zajęciach. Nauczyciele spoglądali z dezaprobatą na żeńską część uczniów, które robiły wszystko by omijać regulamin szkoły. Niektóre z nich kończyły w kozie, inne spoglądały z zazdrością na te idące środkiem holów, ubrane według najnowszych trendów. Członkinie Taki. Nawet ci co nie mieszkali w Tokyo na stałe, znali tą nazwę, każdy szanował ich członków szczególnie Trójkę Wybrańców. 
Założyciel Taki- Uchiha Sasuke, wbrew pozorom był najwybitniejszym uczniem. Startował w wielu konkursach, a oceny nigdy nie spadały poniżej piątki. Nigdy nie dał się złapać na nieprzygotowaniu. Z powodu swojego wyglądu często był obiektem westchnięć dziewczyn i potrafił to wykorzystać, również w kwestii braku usprawiedliwień za nieobecności. Przynajmniej tak był odo tej pory, w tym roku opiekunem jego klasy jest mężczyzna  i zapewne nie będzie wielbicielem jego osoby. 
Jego prawa ręka- Uzumaki Naruto. Sierota, wielki buntownik. Przez 5 lat mieszkał w Stanach, gdzie szlifował swoje umiejętności sportowe. Uwielbia się ściągać, szczególnie na motorze, jednak nie gardzi samochodami, jest świetnym mechanikiem, jak i bokserem. Nikomu nie ufa, i nikt nie ufa jemu. Jeden z gorszych uczniów, nie liczni są zdolni zobaczyć jego prawdziwe oblicze. 
Ostatni to Gaara, trafił do Taki prosto z poprawczaka, ma już na koncie kilka zabójstw. Na rozkaz Sasuke, wynajduje jego byłe laski, które noszą jego dzieci i zmusza do aborcji. Nikt nie jest w stanie go powstrzymać, gdy wpadnie w szał. Przegrał tylko z Naruto i tylko dlatego jest posłuszny innym członkom organizacji. 
Dzwonek rozbrzmiał w holach przypominając uczniom o zbliżających się lekcjach. Zniechęceni kierowali się do klas, rozglądając się za osobami, które mogą być powiązane z najsłynniejszą paczką w szkole. 

*** 

Nie mogę uwierzyć, że jestem w klasie razem z Ino. Liczyłam, że mimo wszystko będziemy rozdzielone. Tyle dobrego, że chociaż tutaj nie muszę robić za jej służącą, wiem że ma do tego prawo, wreszcie nie jesteśmy siostrami, ale ojczym mówi, że chciałby tego. Dlaczego więc, ona wciąż dostrzega we mnie wroga? 
Rozejrzałam się po klasie, szukając jeszcze znanych twarzy, jednak ujrzałam to czego się nie spodziewałam. Uchiha Sasuke, największa miłość Ino, jest tutaj i siedzi obok mnie. Świetnie. Czeka mnie dodatkowe uwagi do kazania wieczornego. 
Siwowłosy mężczyzna wszedł do klasy, trzymając w rękach plik dokumentów. Wyglądał na zaspanego i niezbyt rozgarniętego. Jak na nauczyciela nie prezentował się najlepiej. Wytarte spodnie, wyciągnięty sweter i jeszcze ta maska na twarzy. Widać że brakuje mu kobiecej ręki w domu. 
Nagle za oknami rozbrzmiał dźwięk motocyklu, zdumiona odwróciłam twarz, ale zanim cokolwiek dostrzegłam usłyszałam już komentarze. 
-Czyli jednak się skusił…- brunet odparł z pewną satysfakcją pod nosem. 
-To Naruto!- wrzask rozgorączkowanych dziewczyn, zburzył idealną ciszę, zostawiając bojowisko dźwięków. 
Westchnęłam cicho, zwracając wzrok na zakłopotanego nauczyciela, który był wyraźnie poruszony! Jego wzrok był przepełniony bólem, który chciał ukryć, uciekając nim po kątach. Czyżby zadarł z Taką? 

*** 

Motocykl stanął na miejscu przeznaczonym dla zastępcy dyrektora, chłopak zeskoczył z niego, poczym po zdjęciu kasku schował go pod siedzenie. Roześmiany odwrócił się przodem do budynku, by wpaść na sekretarkę. 
-Uzumaki Naruto! Gdzie byłeś wczoraj na rozpoczęciu roku szkolnego?!- wydarła się roztrzęsiona, zaciskając pięści. 
-Chory byłem. – wzruszył ramionami, próbując ją ominąć. 
-Kłamiesz! Widziałam Cię wczoraj na budowie! 
-To jak pani wie, to po co pani pyta?- znużony machnął ręką, dając znać że skończył rozmawiać. 
-Uzumaki! 
-Niech pani się tak nie pikli, bo jeszcze w ogórka się pani zamieni.- zaśmiał się pod nosem, przyśpieszając kroku. 
Obserwował ze znudzeniem budynek szkolny, co chwila spoglądając na kartkę z planem zajęć. Nie wiedział nawet po co kontynuuje edukacje. 

*** 

Nuda, nuda, nuda! Gdyby nie Madara, nogi bym tutaj nie postawił! Dobrze przynajmniej, że Sasuke mi przypomniał o tym. Powinni dziękować, że w ogóle się tutaj zjawiłem. Choć z tak beznadziejnego ucznia, pożytku nie będą mieli. Ich sprawa. 
Wszedłem do klasy, ignorując całe to zamieszanie. Klapnąłem na pierwszym wolnym miejscu, rozmasowując sobie nadgarstki, dopiero teraz zacząłem się przyglądać swoim nowym znajomym. Jak będą mieli pecha, to będą na mnie trafiać co semestr. Oby mieli dużo kasy, mam ochotę zagrać w kosza. 
N pierwszy ogień padł nauczyciel. Jeśli do tej pory nie wspominałem komuś, że nie chce tutaj być, to mówię to teraz. To ostatnia osoba jaką chciałbym zobaczyć po 9 latach, unikania się nawzajem. Nie wiem komu mam bardziej współczuć, sobie czy jemu. 
Westchnąłem ciężko, przenosząc wzrok dalej. Już moje życie szkolne zaczęło się beznadziejnie, można mnie dobijać. Proszę bardzo. 
Haruno Sakura. Nie spodziewałem się tego. Do tej pory była tylko mglistym wspomnieniem, a tu proszę, żyje jest piękna i w dodatku siedzi obok Saskłacza. Ciekawe czy to zaplanował? I tak jej wspomnień nie zwróci. Ona nie wie kim jesteśmy. Obyś nie zrobiła niczego głupiego, inaczej Sasuke nie będzie miły, on nie lubi się dzielić. Biedna Karin, nawet nie wie co się dzieje. Ona już zakończyła kadencje pierwszej damy, na zawsze tym razem. 
Otworzyłem zeszyt, wpatrując się ze znudzeniem w jego białe kartki. Nie miałem na czym uwiesić spojrzenia, trafiłem do najgorszego miejsca na ziemi. Dziewczyna z dzieciństwa z amnezją, człowiek, który na moich oczach ze świrował, mój władca, pusta blondynka i geniusz szachów, bądź robienia niczego ze wszystkiego. Brakuje tylko seryjnego mordercy i łapacza ryb. Litości panie. 
Walnąłem głową w ławkę, próbując zapomnieć o miejscu, w którym się znalazłem. 

*** 
Długa przerwa, skierowała większość ku stołówce, gdzie chcieli się posilić ciepłym obiadem. Tylko dwunastka osób siedziała na dachu szkoły, czekając aż ich lider coś powie. Blondyn znudzony całą sytuacją położył się, wpatrując się tępo w chmury, dziewczyny spojrzały na niego zniesmaczone, jakby oczekując od niego zachowania manier, godnych swojej pozycji. Nikt nie rozumiał dlaczego szef pozwala mu na tyle, skoro nawet nie był gejem. Bynajmniej tak uważał. 
-Naruto, nie było Cię wczoraj.- Gaara odezwał się niespodziewanie, wpatrując się w kolegę. 
-Naprawdę? Nie zauważyłem. Chyba faktycznie przydadzą mi się okulary. –uśmiechnął się sarkastycznie, dopalając swojego papierosa. 
-Zamknij się.- brunet odparł chłodno, stawiając na jego brzuchu nogę.-Dzisiaj przyłączy się do nas nowa osoba. 
-Kto?-Karin podniosła zdumiona wzrok, wyczekując jakieś oznaki wiedzy u innych członków. 
-Hyuuga Hinata. 
-Słucham?! Ona nie może!- zbulwersowany szatyn postąpił o krok naprzód. 
-Neji, taka jest moja decyzja, chyba nie chcesz się zbuntować? 
-Nie… 

*** 

To dzisiaj. Stanę się członkiniom Taki, wreszcie Naruto będzie na wyciągnięcie rąk. Nie musi być moim chłopakiem, ale sama możliwość przebywania w jego otoczeniu, jest krzepiąca. Kiedyś na pewno znajdę sposób by mu zaimponować. A do tego czasu, będę go obserwować. Chcę się o nim dowiedzieć jak najwięcej! 
-Hinata!- pulchny szatyn podszedł do mnie, dając do reki paczkę chipsów. 
-Choji… co ty tutaj robisz? Zaraz przyjdzie Sasuke! 
-Nie przyjdzie. To Naruto przyjdzie.- uśmiechnął się triumfalnie, klepiąc mnie po ramieniu.- Jeszcze możesz się wycofać. 
-Nie! Chce zyskać niezależność! Pokaże wszystkim, że mnie na to stać!- odrzuciłam jego dłoń, wpatrując się z przejęciem w drzwi. 
Naprawdę on przyjdzie? Przecież to Sasuke jest szefem i to on powinien mnie testować. Choć słyszałam ,że nie brał udziału w żadnej walce. Tylko walka między nim i Naruto jest jakaś znana. Ciekawe co się za tym kryje… 
Podenerwowana czekałam, aż ktoś się zjawi i powie mi co mam robić. Nie chce się teraz poddawać! Nie po tym ile poświęciłam by się znaleźć blisko niego. Nie ważne kto przyjdzie ze mną walczyć, pokonam go.

3.

Usiadła na materacu, podciągając nogi do siebie, oparła podbródek na kolanach wpatrując się bezustannie w drzwi ewakuacyjne,  w których miał się pojawić Sasuke. Minuty mijały jednak, a nikt z Taki się ukazywał, podenerwowana spojrzała na zegarek, który nieubłaganie pokazywał zbliżający się koniec przerwy.
-Czyli nikt nie przyjdzie? Kuzyn Neji jednak przekonał go by mnie nie przyjmował?- pomyślała zrezygnowana,  podnosząc się powoli.
 Sięgnęła po swoją torbę wzdychając ciężko.  Ruszyła do głównych drzwi, zastanawiając się co teraz zrobi, by się do niego zbliżyć. Długo czekała na ten dzień, przez cały okres wakacji walczyła ze sobą, by tylko móc pokazać się w nowej szkole, jako ktoś przebojowy. Do tej pory zaliczała się do grupy frajerów, którzy pierwsi padali ofiarą przemocy szkolnych gangów.  Przystanęła na progu, zaciskając mocno powieki, czuła jak pod nimi powoli zaczynają pojawiać się łzy, gorzkie przesiąknięte wizją porażki.
Przetarła oczy, nabierając przy okazji głębokiego wdechu. Nagle lewe skrzydło otworzyło się tak gwałtownie, że nie zdążyła zrobić uniku. Upadła na ziemię, zasłaniając zakrwawiony nos.
-Sorry za spóźnienie, ale nie umiem jeszcze ramenu zjeść we wrzącej temperaturze.- blondyn wszedł do sali, mierzwiąc sobie włosy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając kandydatki do przystąpienia do Taki, gdy usłyszał ciche kwilenie,  spuścił wzrok ku ziemi, gdzie ujrzał brunetkę zwiniętą w bólu.  Na twarzy pojawił się grymas bólu, a raczej  chęci zrozumienia tego co przeżywa dziewczyna. Ukucnął przed nią, chowając głowę w dłoniach.  
Zaczerpnął kilka głębszych wdechów,  spojrzał się na nią ze współczuciem. Znał siłę swojego ciosu, szczególnie gdy nie miał nastroju do testowania króliczków. Prawą ręką złapał jej ręce,  odciągając je od uszkodzonego nosa, lewą zaś przyłożył chusteczkę.
-Przepraszam , wbiegłem  bez zastanowienia… Może zaprowadzić cię do pielęgniarki?
Zamrugała oczami, analizując sytuację w której się znalazła.  Naruto znajdował się tuż przed nią, i pomagał doprowadzić jej nos do porządku, czuła jego delikatny dotyk na swojej skórze, powodując przyjemne dreszcze. Była gotowa przyjąć propozycję, ale zdała sobie nagle sprawę po co się tutaj znalazła.
-Nie, nie trzeba. Pójdę później, teraz powinnam ci pokazać co potrafię, prawda?- odparła cicho, zaciskając dłonie, by dodać sobie odwagi.
Westchnął ciężko, przewracając oczami z dezaprobatą.  Prawą ręką pochylił nią ku ziemi, by krew miała lepszy przepływ.  Drugą przyłożył jej do karku zmoczoną chusteczkę, którą chwilę wcześniej oblał wodą,  z butelki którą zawsze miał w kieszeni bluzy.  Milczał chwilę, nasłuchując gwar na korytarzu, gdy wszystko ucichło podniósł się powoli, pomagając jej wstać.  Bez słowa pociągnął ją ze sobą, kierując się do pokoju szkolnego lekarza, czuł że się mu opiera, jednak uporczywie szedł do przodu.  Przystanął przed gabinetem, sprawdził jeszcze raz jej nos uśmiechając się  łagodnie.
-Wygląda w porządku.  Pogadam z Sasuke o twoim przystąpieniu do Taki. Nie martw się.- poczochrał ją po głowie, na odchodne.
-Dziękuję…- mruknęła pod nosem, przyglądając się jego znikającym plecom.

***

Słońce było już wysoko na niebie,  dając przyjemne ciepło, przerywane delikatną bryzą. Uśmiechnęłam się pod nosem, zamykając oczy.  Oparłam się wygodnie o pień drzewa, rozkoszując się daną mi przerwą obiadową.  W oddali widziałam sylwetkę Ino, która próbowała zbliżyć się jakoś do bruneta, który uparcie ją zbywał ruchem ręki. W pewnym momencie jeden z jego goryli chwycił ją i wrzucił do kosza na śmieci.  Zdumiona przyglądałam się temu z nutką rozbawienia. Przyzwyczaiłam się że Ino jest księżniczką i nikt nie ma prawa jej powiedzieć złego słowa, a co dopiero wrzucić do takiego miejsca!
 Nie rozumiem jakim sposobem dostałam miejsce obok niego. Wiem że w szkole panuje zasada o parach damsko-męskich na zajęciach, ale dlaczego akurat on? Był ulubieńcem większości szkoły i przyszłym mężem Ino, jak to mówi codziennie. Teraz przez to głupie losowanie jestem na niego skazana i na słuchanie kazań od niej. Czuję się tak jakbym znalazła się między młotem a kowadłem, cokolwiek zrobię i tak będzie źle. Mam złe przeczucia co do tego wszystkiego.
I jeszcze ten blondyn! Co on sobie wyobrażał przychodząc tak późno na zajęcia?!  Czemu Kakashi-sensei nawet nie pisnął słowa? Jakaś nagana by mu się przydała, a tak mam wrażenie że jest jakoś specjalnie chroniony.  Może jego rodzice są wpływowi? Niemożliwe, jego ubrania nie wyglądają jak z markowych sklepów, w ogóle sam przypomina jakiegoś lumpa. Pewnie dawno nie widział łazienki.
Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, jednak za bardzo się bałam by podnieść wzrok w tym kierunku. Otworzyłam powoli  pudełko z bento, uśmiechając się na widok tylu pyszności.  Ojciec mimo wszystko dbał o to byśmy dobrze się odżywiały, szkoda tylko że Ino tego nie docenia i wszystko wyrzuca do kosza, uważając że może przytyć. Jak można żyć na jogurcie i wodzie?  Chwyciłam pałeczki,  jedząc powoli swój lunch,  jednak po chwili odłożyłam je by włączyć swój odtwarzacz, szkolny hałas rozmów i kłótni nie uprzyjemniał mi posiłku. Odpaliłam ulubioną ścieżkę dźwiękową, kontynuując rozpoczętą czynność.

***

   Zniecierpliwiony wszedł do budynku, idąc do sali.  Obok niego kroczył czerwono włosy z wyraźnie naburmuszoną miną. Chciał iść sprawdzić nowicjusza, jednak jak zwykle tą robotę dostał Naruto, który nie przykładał się do spraw organizacji zbyt poważnie. Ostatnią osobą był rudowłosy trzymający kota na rękach, uśmiechał się pod nosem, nie mogąc przestać głaskać swojego pupila. Zdawali się ignorować swoje otoczenie, wielu sądziło że nadawaliby się na aktorów, przecież każdy z nich tak naprawdę obserwował kątem oka czy żadna dziewczyna nie chce podbiec do nich i wyznać brunetowi swoją miłość.
-Sasuke-san czy na pewno można zaufać Naruto?- niższy z chłopaków spojrzał się na adresata słów z wyrzutem.
-Ufam mu, ty też powinieneś, o ile wiem przegrałeś z nim.- odparł chłodno wchodząc do klasy.- Do zobaczenia po szkole.
-Jasne.
Odparli chóralnie, idąc dalej wzdłuż holu, nie odzywali się do siebie, co powodowało utworzenie wokół nich aury zawiści. Uczniowie ustępowali im drogi,  przyglądając im się z przerażeniem.  Nieliczni wyciągali portfele w ich stronę, modląc się by oszczędzić chociaż twarz. Brali niechętnie, przeliczając sumę, którą udało im się zarobić w tak prosty sposób. Uśmiechnęli się do siebie rozdzielając się na skrzyżowaniu korytarzy.
Brunet zaś usiadł na swoim miejscu, stukając rytmicznie w blat, znużony  przyglądał się dziewczynie siedzącej pod drzewem.  Na jego twarzy pojawił się grymas, który miał przedstawiać uśmiech, zamiast tego jednak pojawił się skurcz bólu, spowodowany nieleczonym zębem. Westchnął cicho, rozmasowując  powoli swój prawy policzek.  Nagle obok niego znalazła się czerwono włosa, trzymająca butelkę schłodzonej wody. Wziął ją do ręki, nie spoglądając nawet na nią.
-Sasuke-kun… Co planujesz po szkole?
-Jest spotkanie, a później pewnie pójdę do Naruto.- wzruszył ramionami, popijając wodę.
-A może zamiast do niego pójdziemy do mnie?- objęła go nieśmiało, mrucząc do ucha.
Uśmiechnął się pod nosem,  kiwając głową na znak zgody. Nie chciało mu się kłócić z roztrzepaną dziewczyną, która zdążyła już ogłosić całej szkole że jest jego dziewczyną. Nie próbował jej nawet uświadomić, że mu chodzi tylko o seks.
-Hmm muszę przetestować tą nową…
-Hyuuge? A czy Neji nie będzie zły?
-I co mi zrobi? Jego klan dawno stracił swoje wpływy,  może się najwyżej zesrać.- uśmiechnął się wrednie. – Spadaj już, męczysz mnie.

***

Otworzyłem szeroko drzwi wchodząc do klasy, nauczyciel spojrzał się na mnie srogo, chwytając za dziennik. Uśmiechnąłem się przepraszająco, siadając na swoim krześle, spojrzałem na Saskłacza, który wpatrywał się namiętnie w swoje książki, wytknąłem język pokazując jakim jest nudziarzem.  Gdy tylko nauczyciel odwrócił się do nas plecami, położyłem głowę na blacie, pozwalając sobie na krótką drzemkę, ta cała afera z nowym członkiem trochę mnie zmęczyła.
W sumie nie bawi mnie ta cała Taka, jestem w niej bo muszę. Ani razu nie testowałem króliczków, zawsze wymieniam kilka zdań i uświadamiam temu głąbowi czy warto czy nie. Oczywiście to się nie tyczy dziewczyn, je definitywnie muszę przepuścić.  Po co się tam pchają? Robią z siebie żywą dmuchaną lalkę do bzykania.  Ile już dokonaliśmy aborcji? Tsunade nie ma sumienia. A może jej życie też leży na włosku, wreszcie Madara jest debilem, w dodatku groźnym, na tyle  że nawet ja nie mogę mu napyskować.  Pewnie i tak zginę jako tarcza ochronna jego pupilka- Sasuke.
 To jest męczące. Dlaczego ta Hyuuga chce wstąpić do Taki? Może ubrać się w niewiadomo jaki strój, ale jej oczy mówią wszystko.  Jest łagodna i nie jest w stanie podnieść ręki na kogokolwiek, a teraz będzie musiała służyć wrogowi swojego klanu. Och ironio. Neji został zmuszony do przystąpienia, przez przegraną walkę ze mną, w życiu nie widziałem takiego wyrazu twarzy. Mieszanina goryczy, rozpaczy i bezsilności. To nie jest fair wobec nich. Przecież od momentu gdy zostałem psem Uchihów, byłem trenowany na zabójcę.  Nawet w Stanach pomiędzy nauką jazdy na motorze, trenowałem sztuki walki. A wszystko po to by chronić swojego pożal się losie Pana. Szkoda tylko że Sasuke nie wie na czym stoi. On tutaj nie rozdaje kart. Gdyby tylko nie skłócił się z Itachim to może… byłoby zupełnie inaczej?
Nic jednak nie zwróci życia moim rodzicom, nikt nie wymaże mi z pamięci widoku ich śmierci. Nie potrzebuję litości ludzi, ich sztucznej wyrozumiałości.  Tego dnia wolałem zginąć razem z nimi, niż być targanym przez niego i przyglądać się wszystkiemu z bezsilnością dziecka. Byłem słaby.  Jednak już nigdy taki nie będę. Nigdy.

***

Po drugiej stronie miasta na Uniwersytecie Tokijskim, grupka studentów siedziała na dachu paląc papierosy. Spoglądali leniwie w niebo, nie nawiązując żadnej rozmowy. Tylko gwar dochodzący z dołu przerywał mętną ciszę, wypełnioną dymem papierosowym i odorem alkoholu.  Brunet o długich włosach, spojrzał się leniwie na dziewczynę  nieopodal, która z nudów tworzyła coś z papieru, nie potrafił tego dokładnie dostrzec, jednak czuł nijaką satysfakcję z obserwowania jej kolczyka na twarzy, który sygnalizował ruchy jej języka.
-Na co się patrzysz? – bracia bliźniacy spytali się chóralnie, uśmiechając się cwaniacko.
Skrzywił się z niezadowolenia, przymykając oczy. Przyłożył przedramię do czoła, próbując odgrodzić się od nachalnych członków ich organizacji.  Jednak chłopaki znudzeni całym tym spotkaniem wstali z ziemi, przyglądając się reszcie.  Gdy tylko namierzyli śpiącego blondyna podeszli do niego na palcach, wyciągając swoje pisaki. Zachowując maksymalną ostrożność, by nie rozłościć reszty zabrali się do dzieła, umalowania największego zrzędy w grupie.
Rudowłosy podniósł  leniwie głowę, przypatrując się całej akcji z nutką ciekawości. Chętnie by się do nich przyłączył, jednak bardziej cenił sobie możliwość oglądania wszystkiego z boku. Szturchnął chłopaka o dłuższych czerwonych włosach,  pokazując mu scenkę. Chłopak uśmiechnął się promiennie, ledwo hamując chichot. 
-Czy oni znowu malują po Deidarze?- szatyn odwrócił głowę do chłopaków, widząc ich przytykające ruchy głów.- Czy oni się nie zmęczą?
-Kankuro to graniczy z cudem. – brunet o krótkich włosach, zaśmiał się cicho, zamykając blok rysunkowy.
-Cuda się nie zdarzają.- czerwono włosy mruknął pod nosem, odwracając się na brzuch. Wyciągnął z torby małą drewnianą laleczkę i nożyk by dać jej jakiś wygląd.
-Sasori ty pesymisto!- niebiesko włosy oburzył się gwałtownie, wyrzucając niedopałek w jego kierunku.
-Kisame… nie przeginaj.- odparł chłodno, odbijając  resztki papierosa w stronę barierki.
-Możecie przestać?- brunet mruknął oschle, podnosząc się do siadu prostego.
-Ojć… Itachi się wkurzył…- dziewczyna zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
-Zetsu! Metsu! Mogę wiedzieć co do licha ciężkiego wyprawiacie?- warknął , wpatrując się w nich.
-Eeee… To co zwykle Dono?- mruknęli rozbawieni, chowając pisaki do kieszeni.
-Możecie dać mu spokój?
-Oczywiście że… Nie.- wzruszyli ramionami, odchodząc od miejsca zbrodni.
-Nagato, Yoshik zajmiecie się Deidarą jak się ocknie.  – odparł sucho, zakładając swoją torbę na ramię.- Muszę obmyślić plan, odbicia naszych terenów Tace. Mój mały głupi braciszek się rozbestwił przez to, że ma obok siebie Naruto. Niech tylko skończę rozmawiać z wujem, zobaczy co to ból.
Wszedł do środka, zamykając z trzaskiem drzwi. Rudowłosy spojrzał w niebo uśmiechając się nostalgicznie. Nie zauważył nawet momentu gdy blondyn otworzył oczy, ziewając ostentacyjnie.

***

Usiadłam na łóżku, czekając aż lekarka albo pielęgniarka zawitają do gabinetu.  Wciąż czułam jego dotyk  na twarzy. To było takie niesamowite, jego delikatne palce muskające mój obolały nos, i to ciepłe spojrzenie… Zupełnie wtedy gdy byliśmy dziećmi.  Może jego życie nie potoczyło się tak jak każdego innego dziecka, ale wierzę że gdzieś w sercu nadal jest tym samym chłopcem, który pomaga słabszym. 
Nie rozumiem dlaczego jest tak podległy klanowi Uchiha, moi rodzice twierdzą, że go kupili po tym jak stracił rodziców, jednak wydaje mi się  że to niemożliwe, to nie jest ten typ człowieka. Ile razy słyszałam o chłopakach z innych szkół, którzy chcieli mu zapłacić by się przeniósł do nich, A on? Twardo towarzyszy Sasuke, niczym jego własny pies.  Chciałabym się dowiedzieć o nim więcej, co się z nim działo od czasów przedszkola do teraz.  Nie chcę wierzyć w słowa Neji’ego, że jest zwykłym mordercą.  Po prostu nie chcę tego.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach, ale nie miałam siły ich zetrzeć. Szlochałam najpierw cicho, jednak z każdą sekundą mój głos stawał się głośniejszy. W pewnym momencie do gabinetu weszła pielęgniarka uśmiechając się sympatycznie, podbiegła do mnie, chwytając za ramiona.
-Co ci się stało?- zdumiona, pocierała moje policzki, nucąc jakąś melodyjkę, która miała mnie uspokoić.
-Szłam za blisko ściany i kolega otworzył za mocno drzwi, które w efekcie uszkodziły mi nos. Strasznie mnie boli.- jęknęłam obolała, nie mogąc nawet spojrzeć jej w oczy. Nie cierpię kłamać! Już dawno mnie nie boli, widać że zna się na pierwszej pomocy.
-Ech, ci chłopcy, są teraz wyjątkowo niebezpieczni, szczególnie ci z Taki…

4.


Stary opuszczony garaż znajdował się na obrzeżach miasta, przypominając przechodniom o niespełnionych marzeniach i wygasłej nadziei młodych ludzi.   Przejęła go TAKA, przerabiając  na swoją bazę, gdzie raz w tygodniu spotykali się wraz ze swoimi sprzymierzeńcami.   Na każdym z pięter stały  stuningowane samochody, z otwartymi maskami by uświadomić potencjalnych rywali o mocy jaką posiadały.  Między nimi tańczyły  roznegliżowane dziewczyny, które swoimi biodrami ocierały się o maszyny jak i ich właścicieli.  Nad nimi roznosiła się głośna muzyka przemieszana z zapachem  benzyny, tytoniu i alkoholów rozmaitych firm. Przy filarach można było już zobaczyć pijanych chłopaków, próbujących utrzymać pion i nie zwymiotować na otoczenie.
 Na trzecim piętrze zaś czarne Mitsubishi stało najbliżej wyjazdu na ostatnie piętro, na miejscu kierowcy siedział blondyn, który rytmicznie stukał palcami o deskę rozdzielczą.  Za zmrużonych oczu obserwował gwar przed nim,  próbując nie zasnąć  przed wyścigiem. Ziewnął przeciągle, nie chowając nawet twarzy w dłoniach.  Gdy otworzył ponownie oczy, skupił się na spitej blondynce próbującej znaleźć obiekt swoich westchnień, w tym celu zaczepiała każdą mijaną osobę, przytrzymując się niej przy okazji.
Nagle drzwi od strony pasażera otwarły się wpuszczając bruneta do środka, ten podał mu puszkę piwa, a sam rozsadowił się wygodnie na siedzeniu. Zdjął okulary, przeczesując przy okazji włosy, uśmiechnięty upił trochę ze swojego napoju, wpatrując się w towarzysza.
-Gotowy?
-A jak ci się wydaje? – fuknął rozdrażniony, otwierając puszkę.
-Wiem że cię to nudzi… Ale mógłbyś chociaż udawać jakieś zaciekawienie czy nie wiem radość?- westchnął ciężko, zjeżdżając lekko w dół.
-Wybacz Sasuke, ale nie potrafię. Ta cała sytuacja w budzie mnie rozstroiła. – odstawił puszkę na podłogę,  by móc wygodnie się oprzeć o ramię bruneta.
-Chodzi ci o Kakashi’ego?  Daj spokój przecież to nie była twoja wina! To był przypadek.
-Łatwo ci mówić, ty tam nie byłeś, nie widziałeś jego twarzy…  A jak mnie zobaczył na lekcji miał ten sam wzrok pełen bólu. Przypomniałem mu o tym. Mogłem nie słuchać twojego wuja, albo chociaż pójść do innego liceum.
-Nie dałby ci tego zrobić. Wiesz jaki on jest, chce mieć wszystko pod kontrolą.
-Do bani to wszystko. – mruknął pod nosem,  przymykając oczy.
-I tak cię kocham. – zaśmiał się cicho, poklepując go po nodze.
-Idź ty geju, lepiej powiedź mi z kim się ścigam.- odsunął się, chwytając przy okazji napój.
-Z nikim ważnym, chcą tylko się sprawdzić, jeden tylko chce zawalczyć o możliwość przebywania na tym piętrze.- wzruszył ramionami, przymykając oczy.
-Czyli nie muszę się wysilać…- pomyślał znużony, dopijając piwo do końca.
Wywalił puszkę na zewnątrz, trafiając jakimś cudem do kosza, uśmiechnął się promiennie na ten widok kiwając głową na przywitanie się z resztą ekipy, która  zbliżała się do nich  w celu ustalenia zadań na dzisiejszą noc. Blondyn zwrócił się do przyjaciela nachylając się ku niemu. Musnął jego wargi swoimi, nie pozwalając mu na pogłębienie pocałunku.
-To na szczęście, jeśli wszystko się uda dostaniesz więcej. – uśmiechnął się zwycięsko, otwierając mu drzwi.- A teraz spadaj!
***
Nie mogę uwierzyć, że wyszła z domu na imprezę. Czy ona naprawdę tak szaleje za tym Sasuke? Biedni jej rodzice nie wiedzą nawet co ich córka robi podczas jej edukacji u koleżanki.  Dobrze przynajmniej że mnie tam nie zaciągnęła,  przecież ktoś może ją napaść, a nie sądzę żeby ktoś ją odwiózł.  Dlaczego nie możemy być prawdziwymi siostrami? Przecież nie chcę jej przeszkadzać w zdobyciu miłości, ja po prostu chcę mieć komu się zwierzyć. Może i ja się kiedyś zakocham?
 Opadłam na łóżko, wpatrując się beznamiętnie w książki leżące obok mnie, całe popołudnie spędziłam na nauce, jednak wizja Ino uprowadzonej przez obcych mężczyzn nie daje mi spokoju. Dlaczego akurat Taka? Przecież to kryminaliści, przynajmniej tak mówią. Chociaż ten Naruto nie wygląda tak źle, może jego sposób bycia jest denerwujący na swój sposób, ale nie wydaje się złym człowiekiem, powiedziałabym nawet że jest sympatyczny na swój sposób. A może to tylko pozory a ja szukam sposobu by  odegnać złe myśli. Głupia Ino, dlaczego musi być taka uparta?!
koko ni aru no wa  kimi ga ima made eranda michi no…

Zerwałam się z łóżka szukając wzrokiem komórki.  Zawsze ją po szkole gdzieś rzucam, bo z reguły jest mi tylko potrzebna by kontaktować się z Ino.  Kto to może dzwonić o tej porze?  Przeszukałam biurka, jednak  nigdzie jej nie znalazłam, dzwonek grał coraz głośniej co mogło spowodować zbudzenie się rodziców.  Ugryzłam się w dolną wargę, wysypując zawartość torby na łóżko, mignęła mi szara obudowa z zawieszką w kształcie nutki. Otworzyłam klapkę naciskając od razu zielony guzik.
-Tak słucham?
-Cześć Sakura z tej strony TenTen!- kobiecy głos odezwał się po drugiej stronie, jednak zagłuszany niesamowitym gwarem.
-Cześć, gdzie jesteś? Ledwo cię słyszę.
-Jestem na imprezie.  Przyszłam zobaczyć jak się bawi Taka, jest naprawdę świetnie, gdyby tylko nie rzygający ludzie, wśród nich jest Ino. Sakura czy ona ma czym wrócić?
-Z tego co wiem to nie, jechała autobusem…
-Może uda mi się wyprosić kogoś by ją podrzucił, nieźle się załatwiła, a nawet nie miała okazji porozmawiać z Sasuke!
-Dlaczego? Nie dostała się w jego towarzystwo?
-Nie no, udało jej się dostać na trzecie piętro, choć nie wiem jakim cudem! To prawie nie wykonalne i gdybym nie przyjaźniła się z Neji’m nie byłoby mnie tutaj.  Ale Sasuke był przez kilka minut widoczny, później się gdzieś schował… A wiesz co mówią o nim?
-Nie mam zielonego pojęcia. Wiesz jestem nowa i całe to zamieszanie z jego osobą mnie zdumiewa.
-Plotki głoszą że Sasuke jest gejem!
-Niby skąd te przypuszczenia?
-Niektórzy jęczą że jest za bardzo uległy Naruto.  Ale co nas to obchodzi?
-Raczej nic, biedna Ino.
-Nie martw się postaram się by wróciła cała do domu.
- Dzięki TenTen.  Uśmiechnęłam się pod nosem, obserwując ulicę za oknem.
-To pa, do zobaczenia na zajęciach z Ikabany.
-Pa.
Odłożyłam komórkę, jeszcze bardziej  zaniepokojona niż poprzednio.  Pijana Ino musiała przynosić im niezłą zabawę, ale ona sama jest dla siebie zagrożeniem! Nie dość, że ledwo stoi, to jeszcze pewnie wyłączył się jej film, co za tym idzie ktoś może ją wykorzystać!  Powinnam tam jechać, ale nie mam prawa jazdy, a autobusy dawno już nie kursują. Nawet nie wiem gdzie to jest dokładnie. Może powinnam porozmawiać z Sasuke o Ino? Może jak poproszę go by miał na nią oko to nie wyrządzi mi krzywdy? Nie może być aż taki zły jak go opisują! I ostatecznie muszę przefarbować włosy, kto to widział by człowiek miał różowe włosy? Skąd ja się wzięłam? Chciałabym wiedzieć co się stało przed tym dniem. Nikt mi nie chce powiedzieć, przecież na amnezję cierpię tylko ja! Cholera!
Starłam łzy z policzków, wyciągając z szuflady farbę do włosów, która miała dać brązowy odcień moim kudłom. Zrobię to jeszcze dzisiaj, już nikt nie będzie się dziwnie na mnie spoglądał!

***

Podjechał  na linię startu spoglądając na swoich przeciwników. Brunet z zielonym audi, młody, cierpiący na ADHD, praktycznie upity. Szatyn z czerwonym ferrari, trzymał dwie dziewczyny przy boku, kiwając głową jakby  był już zwycięzcą. Zrobił gest wymiotny, przeklinając w duchu swojego pana, za tak niski poziom rywalizacji. Ostatni łysy siedział już w samochodzie, zaciskając co chwila dłonie na kierownicy. Westchnął zrezygnowany, włączając sobie muzykę. Jeżeli czegoś bardziej nie znosił niż siedzenia w szkole, to ludzi próbujących być na siłę fajni. Czasem zastanawiał się jakim sposobem dowiedzieli się o Tace, ba o wspaniałym Sasuke!  Nie rozumiał tego zgiełku, sam miał z nim do czynienia przez kilka dobrych lat, początkowo byli najlepszymi przyjaciółmi, jednak gdy zginęli jego rodzice został sługusem Uchihów. Nie wiedział kogo ma za to nienawidzić, ale przestał już dawno drążyć temat.  Pozwolenie na kupno mieszkania, nawet jeśli dzielnica aż prosi się na zesłanie bomby, która by oczyściła miasto z marginesu społecznego, dało mu wiatr w skrzydła, można powiedzieć że czuł się w jakiś sposób wolny.
Wysiadł z samochodu, podchodząc do brunetki, która stała przy swoim kuzynie popijając swojego drinka. Chwycił ją za rękę, ciągnąc w stronę swoich przeciwników. Dziewczyna wyraźnie zmieszana, próbowała dotrzymać mu kroku, jednak co chwila się potykała przez co nieświadomie opierała się na nim.  Gdy już stanęli, chłopak  objął ją w tali uśmiechając się radośnie.
-Pamiętaj że jesteś w Tace przez moje lenistwo. Dzisiaj będziesz mi towarzyszyć, bo nie lubię gdy ten gej siedzi obok mnie podczas misji.- szepnął jej do ucha, powodując dreszcze w jej ciele.
Przymknęła oczy, próbując zdusić w sobie jęk. Jego osoba była za blisko, ale nie mogła teraz uciec, więc  przylgnęła do niego, uśmiechając się zawadiacko w stronę chłopaków.
-Kto wygra ten wyścig dostaje przepustkę do 3 piętra oraz ją.
-Jesteś taki pewny siebie, że sprzedajesz nam swoją dziewczynę?- brunet spojrzał na niego pogardliwie, odrzucając puszkę.- ładna jest, chętnie ją przelecę. Zbliżył się do nich, wyciągając ręce w stronę jej biustu.
Blondyn podniósł nogę, przykładając ją do jego krocza, nacisnął lekko, sygnalizując  mu że posunął się za daleko. Sam zaś ugryzł ją w małżowinę uszną tak by został po tym ślad.
-Póki co jest moja. Wygraj a będziesz mógł robić z nią co ci się podoba.- warknął oschle, odwracając się do nich tyłem.- Do zobaczenia na mecie frajerzy.
Wsiadł do samochodu, wyrzucając puste puszki po piwie za siebie. Hinata usiadła obok niego, zapinając  pas, zarumienione policzki sugerowały że krew krążyła w jej ciele w przyśpieszonym tempie.  Uśmiechnął się na ten widok,  zapalając silnik.
-Co będzie jak przegrasz?- jęknęła wystraszona, zaciskając pięści na sukience.
-Trochę wiary w moje zdolności! Jeszcze nigdy nie przegrałem i dzisiaj również nie zamierzam. Nie martw się wszystko będzie dobrze, mam nadzieję że powiedzieli ci co masz dzisiaj robić?
-Słyszałam że jesteś dobry, ale nie sądziłam że aż tak.  Co mi mieli powiedzieć?
-O dzisiejszym napadzie. Nie powiedzieli ci? Co za debile.  Akcja jest taka że jedziemy na autostradę przechwycić ciężarówkę z benzyną. Czyli wygląda to tak, ty wskakujesz na cysternę mając na sobie ciekły azot i młotek.  Za ciężarówką jedzie Juugo i Suigetsu, którzy przyczepiają do swojego pickup’a  zbiorniczek, a ty odłączasz go od reszty transportu.
-Ale dlaczego ja? Nigdy takich rzeczy nie robiłam!- jęknęła wystraszona, blednąc na samą myśl o tym co ma zrobić.
-Bo jesteś nowa.- wzruszył ramionami, przyglądając się blondynce przed sobą, która machała już flagami.
-I to ma być ten test?!- wydarła się na niego, ignorując fakt że już ruszyli.
-Trzymaj się lepiej!- warknął do niej, zaciskając  hamulec ręczny by wykonać drifta.
Złapała się uchwytu, przyglądając się ludziom wzdłuż trasy. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego pierwszy lepszy nie wejdzie w  to. Tor nie był prosty, może na kilku etapach, ale z reguły był pozawijany w taki sposób, że kierowca bez perfekcyjnej kontroli pojazdu nie da rady wykonać driftu czy innego  uniku.  Gdy zrobił 180 kierując się nie ubłaganie w stronę wyjazdu na dach, zauważyła jak samochód szatyna stoi wgnieciony w filar, on sam zaś klęczał obok plując krwią.  Skrzywiła się z niesmakiem, wracając do obserwowania toru przed nimi.  Żadnemu nie udało się ich wyprzedzić. Przełknęła głośno ślinę, modląc się w duchu o bezpieczny powrót do domu.  Nagle samochodem szarpnęło, a gdy otworzyła oczy zobaczyła że stoją odwrotnie do kierunku mety, przed nimi toczył się białe bmw, ze wściekłym łysolem przy kierownicy.  Naruto uśmiechnął się pod nosem, wyciągając rękę przed siebie, zaginając palce w geście zachęcenia go kontynuowania wyścigu. Natychmiast wykonał obrót wjeżdżając w wąski wjazd.  Zatrzymał się na dachu, prosto przed Sasuke, który uśmiechał się triumfalnie, dopóki nie spostrzegł towarzyszki blondyna.
-Co ona robi w twoim samochodzie?!- krzyknął wściekły, podchodząc do drzwi kierowcy.
-Bo miałem taką ochotę. Wiem że to twoja suka, nie martw się nie będę jej pieprzył, ale moglibyście ją uświadomić o jej zadaniu kurwa mać! Nie będę za ciebie robił wszystkiego, tylko dlatego bo jestem twoim psem Sasuke!- odepchnął go od siebie, idąc w stronę windy.- Idę do baru, jak będziecie gotowi to dajcie znać.- fuknął pod nosem do Kiby stojącego najbliżej niego.
-Jasne.- odparł zmieszany, wpatrując się tępo w bruneta, który dyszał wściekle szukając słów by odeprzeć atak blondyna.
-Sasuke-kun! Nie przejmuj się tym pajacem!- Karin podbiegła do niego obejmując go gwałtownie.
-Spierdalaj!- odrzucił ją w bok, idąc do swojego samochodu.- Neji wyjaśnij swojej kuzynce co ma dzisiaj zrobić.
-Tak jest.
 Brunetka wysiadła z samochodu zdruzgotana, czuła jakby cały świat zawalił się pod nogami. Nie tak wyobrażała sobie swoją obecność w Tace, jeśli komuś by miała oddać swoje dziewictwo to wolałaby to zrobić z Naruto, ten zaś nazwał ją suką.
-Czyli naprawdę mnie nie pamięta…- szepnęła pod nosem, podchodząc powoli do swojego kuzyna.

***

Pierdolony chuj! Myśli że jak jest z wielkiego klanu to może traktować wszystkich jak śmieci. Padalec jebany.  I wreszcie nie powiedziałem jej co chciałem, pięknie Uzumaki, stajesz się kopią drania numer jeden.  Wszystko byłoby prostsze gdybym się nie urodził.  A jak Madara się dowie o moich treningach to już w ogóle będzie pięknie. Nic nie mogę robić, bo zaraz ktoś mi wypomni że ktoś z ich klanu uprawia ten zawód i nie mogę im niszczyć kariery. DUPA.
Nie zrezygnuje z motoru  o nie, choćby mnie mieli zabić, zresztą… Dzień bez groźby to dzień stracony. Codziennie słyszę o końcu moich dni, tylko jakoś nie nadchodzą, Sasuke jest zbyt uwielbiany przez swojego wuja, dlatego tylko mam czelność oddychać. O chwila, ja właśnie się z nim pokłóciłem…  jak powie to komuś będę skończony,  skończą się pornole… Tragedia na skalę światową Uzumaki nie będzie miał materiałów do masturbacji! Kobiet tykać nie mogę, wszystkie należą do pana wielkie U.  Będę musiał zostać gejem. Niech pomyślę kto byłby w moim typie…
Beznadzieja nikt nie jest w moim typie! Bynajmniej nikt z Taki. Shikamaru i Chouji też nie bardzo, lubię ich ale nie aż tak.  Może czas poznać kogoś poza miastowego?  Romans na odległość? Nie… Lepiej pójdę do pracy i zarobię na internet. A tam już sobie znajdę przyjaciela, albo kupie sobie lalkę w sex shop’ie przynajmniej nie będzie narzekać.  Odbija mi.  Zaczynam bredzić od rzeczy.
Wszedłem do lokalnego baru,  przysiadając momentalnie przy barze. Spojrzałem się na szatyna, który przecierał kieliszki, jakby chciał je wyparować, albo zrobić z nich diament. Westchnąłem cicho przyglądając się menu. W sumie znam je na pamięć, ale co zaszkodzi się upewnić co do alkoholi?
-Poproszę Krwawą Merry.
-Zły dzień?- spojrzał się na mnie uśmiechnięty, szykując napój.
-Podlejszy być nie mógł.- mruknąłem zniechęcony, rozglądając się po lokalu.
Jak na tą porę był wyjątkowo pustawy, pewnie wszyscy siedzą w garażu. Imprezy u Taki, gwarant bankructwa w barach. Dobrze że pracuję na budowie tam zawsze jest pełno roboty i nikt nie wspomina o tej organizacji.
-Czy to nie Żółty Błysk?- męski głos odezwał się po prawej stronie, wprawiając mnie w osłupienie. To pseudonim mojego ojca…
-Musiał mnie pan pomylić.- mruknąłem cierpko, pijąc  drinka.
-Hej szczylu nie rób ze mnie starucha kurka no! Mam dopiero 21 lat!  A znam cię przez wyścigi! Jest reguła na mieście że jak Taka wystawia blondyna to lepiej się wycofaj.- zaśmiał się spazmatycznie, opluwając przy okazji otoczenie.
-No proszę sławny jestem…
-Oj sławniutki…- kolejny męski głos odezwał się tym razem z lewej. Spojrzałem w tamtą stronę i kurwa nie wierzę, bliźniaki!
-Eee chłopaki sorry ale muszę iść.- dopiłem krwawą wstając raptownie.
-Szkoda. Miło było cię poznać przyjacielu.- odpowiedzieli równocześnie, zbliżając się ku sobie.
Przerażające. Bardziej niż Sasuke pod prysznicem.
-Jesteśmy Zetsu i Metsu! Zapamiętaj, może ci się przydać!
Dostatecznie przerażające. Czemu zawsze ja trafiam na dziwaków, no czemu?

5.


Siedział w samochodzie bawiąc się kostką Rubika.  Od czasu do czasu popijał piwo, wpatrując się w samochody stojące przed nim. Miał złe przeczucia co do  dzisiejszej misji.  Nie podobał mu się nowy skład, wołał jeździć z Sasuke, który  robił za kierowcę, a on zajmował się wykonywaniem misji albo z TenTen , która była wysportowana i posiadała kocie ruchy. Nie znał Hinaty nie wiedział na co ją stać, to go denerwowało.
 Nagle usłyszał dźwięk motocyklu za sobą, zdumiony spojrzał w lusterko przyglądając się przybliżającemu się ścigaczowi.  Zatrzymał się tuż przy jego oknie, blondyn westchnął ciężko,  opuszczając powoli szybę.
-Co cię tutaj sprowadza?- mruknął znużony, wychylając się w jego stronę.
Ściągnął kask, ukazując czarne długie włosy spięte w kucyk, oraz tęczówki w kolorze sadzy.  Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie,  wyciągając z kieszeni małą paczuszkę. Wrzucił ją do samochodu, poklepując go przy okazji po głowie. Niebieskooki prychnął zbulwersowany, odchylając się nieznacznie.
-Itachi…
-Nie przejmuj się  Naruto, nic nie zrobię, zaraz jadę dalej. Wiesz że starcie z moim bratem byłoby bezcelowe. Tam masz ten narkotyk, o który mnie prosiłeś. Choć nie wiem co zamierzasz.
-Ona się pojawiła…
Itachi zszokowany, nachylił się do niego, łapiąc go za brodę, zmuszając go do podniesienia wzroku na niego.
-Powiedz że żartujesz!
-Czy wyglądam na kogoś kto ma nastrój do żartów?- mruknął pod nosem, nie próbując się nawet wyrwać.
-Naruto! Ona nie może być z moim bratem, wiesz to prawda? Chyba nie chcesz jej śmierci?
-To co mam zrobić?! Wiesz że Sasuke odkąd ją poznał  jest w niej zakochany! Na pewno myśli, że to przeznaczenie ich znowu postawiło na jednej ścieżce! Jestem jego przyjacielem,  ba! Bratem!  Jak mogę być przeciwko niemu? Jak mogę go pozbawić szczęścia? Przecież on od jej zaginięcia powtarzał, że zdobędzie siłę, która umożliwi mu odnalezienie jej. Wiem, że Madara nie będzie zachwycony,  ale czy nie da się nic z tym zrobić?- spojrzał na niego bezradnie, czując jak łzy cisną mu się do oczu, chcąc dać upust emocją.
-Na dzień dzisiejszy nie.- westchnął ciężko, zakładając ponownie kask.- Pogadamy później.
Odjechał z piskiem opon, zostawiając trzęsącego się chłopaka samego,  skazanego na potok własnych myśli, które natarczywie próbują wykreować rozsądne rozwiązanie, najlepsze dla niego – nie wtrącanie się.

***

„Boje się, tak bardzo się boje!”
Gdzie biegnę? Czy to ja? Moje ręce są takie małe, jestem dzieckiem? Czy to moje wspomnienie? 
-Sakura-chan! Szybciej!
Chłopiec wyciągał do mnie rękę, spoglądając za siebie, w stronę słońca. Płakałam. Za sobą słyszałam kroki, ciężkie przyśpieszające z każdą chwilą. Zadrżałam, ściskając mocniej dłoń towarzysza, nagle drugi pojawił się z kijem, uśmiechając się zawadiacko.
-Zabierz ją! Ja ich zatrzymam. Nie bój się, już nigdy nie będziesz sama!
-Ale..- próbowałam coś powiedzieć, jednak zostałam  zmuszona do biegu przed siebie.
Zdyszana i zapłakana, nie odważyłam się spojrzeć za siebie. Słyszałam krzyki, jego również. Mój wybawiciel tak samo jak ja, trząsł się, walcząc z pragnieniem pomocy przyjacielowi. Wreszcie schowaliśmy się w gęstych zaroślach,  skuleni wpatrywaliśmy się w podłoże, ja zaś obserwowałam ruch cieczy, którą byłam pokryta, nie wiedziałam kim jestem, czułam tylko strach. Kim byli moi wybawcy? Czemu nie mogę ich zobaczyć?! Kim jestem?

-Sakura! Ty świnio! Jak możesz siedzieć obok Sasuke, gdy on mnie ignoruje?!-  wściekły kobiecy głos, zbudził mnie ze snu,  poczułam odór alkoholu, wymieszanego z różnymi przystawkami. Skrzywiłam się z obrzydzeniem, próbując usiąść prosto.
-To nie ja wyznaczałam miejsca w klasie, wcale tego nie chciałam.- wzruszyłam ramionami,  odwracając od niego wzrok.- Jak wróciłaś do domu?
-Koleżanka mnie odwiozła. Taka się zmyła z imprezy krótko po zwycięstwie Naruto. Gdybym tylko mogła się dostać do tej organizacji… Mogłabym być bliżej Sasuke. I ty mi w tym pomożesz.- uśmiechnęła się złowieszczo, łapiąc za moje włosy.- Od poniedziałku zaczniesz mu mówić jaka jestem cudowna, musisz to dla mnie zrobić Sakura!- warknęła mi do ucha, gdy odchyliła się lekko mrużąc oczy, odepchnęłam jej rękę,  poprawiając włosy.
-Jak chcesz. Ja bym wolała nie odzywać się do niego, ale jestem ci to wina, więc zgadza m się.
-Wiedziałam że jesteś rozsądną dziewczynką.- uśmiechnęła się promienie, wstając ledwo z łóżka.
Jeszcze trochę, a może bym dostrzegła jego  twarz, kim był ten chłopiec? Czemu byłam tak przerażona i przed czym tak uciekaliśmy? Kogo zostawiliśmy za sobą? Chciałabym sobie to przypomnieć, ale jedyne co widzę to ciemność. Nic nie pamiętam przed dniem, w którym ojciec Ino przyprowadził mnie do tego domu. Czemu czuje się tak niepewnie w stosunku do Sasuke i Naruto, obydwoje wydali mi się znajomi, ale i straszni. Mam zaufać rozumowi czy też sercu? Serce chce im zaufać, a rozum podpowiada, że wynikną z tego kłopoty.  Ughhh!!!!!!
Położyłam się z powrotem, przytulając do siebie Totoro. Mam dość tego wszystkiego, a najbardziej swojej przeszłości! Chciałabym ją odzyskać, ale czy to jest dobry pomysł? Może wcale nie miałam normalnego dzieciństwa,  może byłam sierotą walczącą o przetrwanie? Dosyć! Idę spać!

***

Brunet podszedł do jednego z samochodów, otwierając drzwi, kiwnął głową dając znać reszcie organizacji, że czas zacząć. Ostatni raz spojrzał się na blondyna, który  siedział w swoim samochodzie, wciąż okładając swoją kostkę. Zagryzł wargę, ignorując chęć pomówienia z nim, usiadł na swoim miejscu odpalając silnik.
Brunetka wsiadła do samochodu, trzymając na kolanach butle z ciekłym azotem. Próbowała opanować drżenie nóg, jednak organizm nie wytrzymywał presji. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, ruszając powoli za innymi samochodami.
-Jakby coś się działo nie dobrego krzycz. Podjadę i  cię zabiorę. Prawdopodobnie już nigdy więcej nie będziesz musiała tego robić, ale gdyby jednak. To pierwsze koty za płoty.  Trzymaj się mocno i postępuj według instrukcji, wszystko będzie dobrze. Nim się obejrzysz będziemy siedzieć w bazie, opowiadając sobie co lepsze kawałki ten akcji.
-Ile razy już to robiłeś?- spojrzała się na niego zaintrygowana marszcząc brwi, by wyglądać na spokojną.
-Hmm, będzie tak z 50. Dużo tego było, w sumie nigdy nie liczę, od tego są matematycy. Słuchaj nie ważna jest ilość ale jakoś. Masz pozbawić tego kierowcy dwóch wagonów z paliwem. Jak to zrobisz będą ci róże pod nogami kłaść.- poklepał ją po nodze, otwierając szyber dach.- Gotowa?
-A co jeśli powiem że nie?- spojrzała na niego wystraszona, z trudem łapiąc powietrze.
-Już za późno, musisz to zrobić. Uda ci się.- uśmiechnął się łagodnie, wyciągając butle na dach.- Wszystko w twoich rękach. Trochę wiary i do dzieła.
Przytaknęła, wychodząc na dach samochodu, za sobą ujrzała samochód z Sasuke i Suigetsu. Nabrała głębszego wdechu, ubierając powoli na plecy swoje narzędzie. Utrzymanie równowagi na pędzącym samochodzie było dużo trudniejsze niż jej się wydawało. Mogła się jedynie cieszyć, że kierowca nie robił nagłych manewrów w porównaniu do reszty.  Gdy już zapięła ostatni pas, zeszła na maskę, dając znak chłopakowi, że może podjeżdżać do cysterny.   
Samochód delikatnie stuknął się ze zderzakiem, umożliwiając dziewczynie wejście po drabince, gdy  już znalazła się na dachu, odjechał do przodu, zostawiając ją samą.  Gdy pierwszy pickup podjechał do niej tyłem, ukazując na naczepie uśmiechniętą TenTen, poczuła się pewniej. Zeszła po drabinie na dół, by nałożyć na siebie haki holownicze. Gdy już miała puścić, cysterną zarzuciło,  Hinata wystraszona walczyła z grawitacją by ponownie wspiąć się wyżej  po drabinie i nie być rozjechaną.
-Hinata!!!- szatynka krzyknęła przerażona, wyciągając do niej rękę.
-Dam radę! Naprawdę!
Zacisnęła zęby, by w następnej chwili odbić się od zderzaka i ustabilizować pozycje.  Odwróciła się ponownie do dziewczyny, sięgając po hak.  Tym razem udało się jej złączyć dwa pojazdy. Szybko wspięła się na dach, by oddzielić pierwszy wagon, według instrukcji. Miała nadzieje, że nie zawiedzie zaufania blondyna. Nie chciała tego, musiał mieć powód by ją przyjąć do Taki  bez walki.  Odkręciła zawór, kierując jego wylot na złącza. Po chwili pokryły się warstwą lodu, umożliwiając  przerwanie ich za pomocą masywnego młotka.  Spoglądała jak  zwalnia by po chwili zmienić kierunek na przeciwny  w stosunku do ciężarówki.  Uśmiechnięta  czekała na kolejnego pickupa, by móc kontynuować misję.

***

Spojrzałem po raz ostatni jak się wspina po drabince i szybko wyrwałem do przodu.  Ustawiłem się przed ciężarówką, obserwując w lusterku zmagania kierowcy by nie zasnąć. Dlatego też co chwila rzucało całą cysterną. Zakląłem pod nosem, mając ochotę w niego rzucić. Powinien iść spać, a nie jeździć po nocach i dawać się okradać. Jednak co mi do tego, jestem tylko prawą ręką wielkiego pana S. który nie widzisz nic złego w okradaniu państwa. Głowa mnie boli od tego wszystkiego. Liczyłem że po powrocie ze Stanów będzie jak przedtem, zamiast tego mam Sasuke, któremu ubzdurało się, że musi podbić świat. Czy on nie wyciąga lekcji z historii? Totalitaryzm nigdy nie prowadzi do zwycięstwa, chyba że chcemy iść koniecznie do piekła. Jednak nie widzę chętnych. Kto by się dziwił.
Ten Itachi, jak się pojawia to mam mętlik w głowie, kiedyś będę musiał się zdecydować po czyjej stronie chce stanąć. Sasuke jest dla mnie jak brat, znamy się od 3 roku życia, ale on się zmienił, sam nie wiem czy droga, którą obrał jest właściwa.  To wszystko jest takie skomplikowane! Gdyby ten pedał chciał posłuchać to co się do niego mówi, to może inaczej by to wszystko się skończyło. Nie byłoby wojny między braćmi, Madara nie byłby zgredem, a ja mógłbym sobie spokojnie spać w domu, nie musząc się martwić, że przyjedzie policja, albo Hinata będzie w tarapatach gdy ten małpiszon wreszcie się ocknie.  Naprawdę, czy możliwość spokojnego życia  jest niemożliwe? Jakoś inni mogą je mieć, tylko ja mam takiego pecha.  I za jakie grzechy? No pytam się za jakie grzechy!
Spojrzałem ze znużeniem w lusterko, dostrzegając że kierowca nie jest sam w kabinie. Obok niego siedziała małpa. Dobra, jaki normalny człowiek ma przy sobie małpę? Pomijając dziwaków typu Ace Ventura czy Pipi coś tam. Normalny człowiek podróżuje sam, albo z drugim człowiekiem. A myślałem że nic mnie nie zaskoczy. Jakże się myliłem.
Nagle nie wiadomo skąd rozbrzmiała moja komórka. Otworzyłem schowek, by zanurzyć w nim rękę w celu odszukania natręta. Jak ja nie cierpię komórek, pewnie dlatego bo nie lubię być kontrolowany. Poirytowany wyciągnąłem ją, przyciskając automatycznie zieloną słuchawkę.
-Hai?
-Jaka sytuacja u ciebie?- ochrypły męski głos, odezwał się po drugiej stronie.
Podniosłem zdumiony brwi,  byłem przekonany że dzwoni Sasuke, żeby mi przypomnieć, że jak będziemy sam na sam, dostanę cęgi za dzisiejsze zachowanie, a tu proszę Gaara. Mógłby wreszcie coś zrobić z tym głosem. Człowieka aż ciarki przechodzą  gdy go słyszy, Mógłby iść do jakiegoś horroru.
-Hmm niech się rozejrzę. Nudy, ciemno, cicho, kierowca prawie zasypia, małpa mu wchodzi na łeb i próbuje pewnie wydłubać jakieś mrówki z jego łysiny. W sumie norma.
-No co ty nie powiesz… Bo tutaj strasznie rzuca, ona prawie spadła z tego grata!
-I co się piklisz? Przecież nie wskoczę do kabiny i go nie obudzę, przecież to byłoby samobójstwo.
-Zastanów się tylko co jest ważniejsze. Bo mi w sumie zwisa.
-Przynajmniej nie stoi.
Rozłączyłem się, rzucając tym cholerstwem za siebie.  Rozmasowałem sobie obolałą prawą skroń, jakby czekając na podpowiedź od kogokolwiek, nawet od boga, jeśli istnieje.

***

Kierowca obudzony wrzaskiem małpy, nacisnął hamulec, widząc samochód przed sobą.  Gdy się zorientował, że najedzie na niego,  unormował jazdę, odganiając zwierzaka od siebie. Rozejrzał się po kabinie, szukając swojej strzelby i paczki chipsów, gdy je odnalazł,  położył bliżej siebie,  nucąc jakąś starą kowbojską piosenkę. Wpatrywał się w sportowy wóz przed nim z nutką zazdrości, czując że sam chciałby takim podróżować po Japonii.
-Ech, gdybym był bogaty to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.  Mógłbym mieć wszystko zaczynając od takiej bryki, kończąc na naprawdę gorących panienkach. Nie mówię już o możliwości zwiedzenia całego świata!  Głupia jesteś, ale sama wiesz, że lepiej mieć banana niż go nie mieć.
Pokiwał głową, by przekonać się do własnych słów.  Gdy jego wzrok skierował się na boczne lusterko,  w którym dostrzegł dziewczynę idącą po jednej z cystern. Zaskoczony, zajechał gwałtownie na drugi pas,  powodując że nieproszony gość zniknął mu z pola widzenia.
-Skurwysyny! Znowu mnie chcą okraść, już ja wam pokażę z kim zadarliście śmiecie!
Chwycił za broń, kierując jej lufę w samochód przed nim, wystrzelił, pozbawiając się przedniej szyby, zaś złodzieja tylniej i kawałka fotela pasażera. Uśmiechnął się ładując kolejny nabój. Blondyn zaś przeklął siarczyście,  zjeżdżając na drugi pas, zahamował ostro, szukając na wozie dziewczyny. Otworzył okno, wychylając głowę, nagle ujrzał brunetkę zwisającą z drabinki, praktycznie biegnącą po asfalcie.  Zagryzł wargę, nie wierząc że Sasuke dopuścił się takiej nie uwagi. Powinni już ją zabrać.
-Hinata! Szybko wskakuj do samochodu! Zapomnij o tym!- wrzasnął,   robiąc uniki przed slalomem ciężarówki.
-Nie mogę! Oni są już zaczepieni! Muszę tylko rozwalić złączę!
-Nie dasz rady! Oni sobie poradzą, wskakuj jeśli chcesz żyć!
Wyciągnął do niej dłoń,  ona zaś, drapała się o kilka szczebli wyżej, robiąc potężny zamach nogą, rozwalając hak holowniczy. Chłopak pokiwał z aprobatą głową, nie wierząc w jej upartość.  Uśmiechnęła się do niego, szykując się do skoku, gdy poczuła mocne szarpnięcie. Puściła, lecąc prosto w stronę zdumionego chłopaka, przeklął pod nosem, wychylając się jak najbardziej mógł z okna, by chwycić ja w ostatniej chwili. Złapał ją za rękę, zwalniając prędkość.  Walnęła kolanami o asfalt, czuła że leci jej krew, jednak nie potrafiła krzyknąć z bólu,  lewa ręka prawie została wyrwana ze stawu.
Kierowca  skręcił maksymalnie w prawo, przygniatając sportowy samochód do zbocza góry, usłyszał wrzask kobiety. Zaśmiał się pod nosem,  wracając powoli na swój pas.  Naruto wciągnął  Hinatę do samochodu, próbując  przy okazji uciec od kół cysterny.
-Wszystko w porządku Hinata?!- krzyknął , nie odwracając się do niej, spojrzał tylko kątem oka na sytuacje na drugim pasie.- Kurwa!
-To tak boli, nie czuje lewej ręki! Prawa też mnie boli, ale znacznie mniej. Kolana chyba mam rozwalone, tak jest zawsze?- zrozpaczona, próbowała się zapiąć licząc, że to ją przynajmniej uratuje od śmierci.
-Nie. Zazwyczaj wszystko zostaje wykonane , zanim się obudzą. Kurde. Mam rozwaloną lewą ręką, co za chuj. Gdzie jest reszta?! Sasuke ty kurwo!- walnął dłońmi o kierownicę,  czując się bezradnym w tej patowej sytuacji.

***

Nigdy nie sądziłam, że moje ciało może tak wrzeszczeć z bólu. Sama nie wiem co mnie bardziej boli, czy lewa ręka, której nie mogę powstrzymać krwawienia, czy też może nogi, które otrzymały najgorsze uderzenie. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy w życiu bym się na to nie zgodziła! Dlaczego to się stało gdy chciałam mu zaimponować? W dodatku on też  został ranny.  Gratulacje Hinata. Właśnie okaleczyłaś swoją miłość.
Nie liczyłam ile razy na sekundę bije mi serce, wreszcie spoglądałam na własną śmierć. Już niczego nie mogłam być pewna, a najbardziej tego czy przeżyję. On zaś przyśpieszył, próbując wyprzedzić  tą przeklętą cysternę, ona zaś znowu najechała na nas, lecz tym razem udało nam się schować pod nią, i zwolnić prędkość, że zostaliśmy za nią.
Odetchnęłam z ulgą, gdy moim oczom, ukazała się próba zawrócenia tego byka, po chwili poczułam jak coś przeleciało obok mojej głowy. Kierowca strzelał do nas ze strzelby, wystraszona, schowałam twarz w dłonie, modląc się już po prostu o szybką śmierć.  
-Nie mogę się zatrzymać. Chyba uszkodziły się hamulce.  Musimy jechać dalej. Nie bój się. Przeżyjemy.
Spojrzałam z rezygnacją na kierowcę, który wyskoczył z samochodu, uciekając na pobocze, zdumieni przyglądaliśmy się jak cała ciężarówka wywraca się, podskakując przy każdym zderzeniu z ziemią niczym piłka kauczukowa. Nie trwało to długo gdy nastąpił wybuch, a my nie mogliśmy się zatrzymać. Przełknęłam ślinę, godząc się na swój los.
-No to przyśpieszamy!
Nacisnął pedał gazu, zaciskając dłonie na kierownicy. Analizował każdy swój ruch, a ja mogłam mu tylko zaufać.  Im bliżej byliśmy, tym atmosfera wokół była gorętsza.  Byłam przekonana, że zostaniemy przygnieceni przez tą krowę, jednak zamiast tego, zobaczyłam jak przelatuje nam nad głowami, by zacząć nas ścigać.  Chwyciłam za uchwyt przy drzwiach,  spoglądając ciągle do lusterka, w którym co chwila pokazywała się ognista kula.
Zjechaliśmy ze wzniesienia, zakręcając o 180 stopni, walnęliśmy bagażnikiem o skarpę, podziwiając jak resztki transportu paliwa, lądują za barierkami, witając się z kanionem. Dyszałam ciężko, bojąc się wysiąść z samochodu. Naruto jak ja siedział na swoim miejscu, masując sobie obolałą rękę.
-Czyli bóg istnieje. Uratował nas.
-Wszystko w porządku? Jesteś blady…
-To nic, naprawdę nic.- uśmiechnął się słabo,  odchylając głowę do tyłu.
-NARUTOOO!!!!!!!!!!!!!!!!- nagle przed nami pojawił się zdyszany Sasuke, który biegł w naszą stronę, wymachując rękami.- Zabierz go z tego samochodu!
Ocknęłam się dopiero po tym jak dobił się do drzwi  kierowcy, wyciągając go na zewnątrz, już wtedy Naruto był nieprzytomny. Wysiadłam powoli, walcząc z bólem, wszyscy jakby zapomnieli o mojej obecności, nachylając się nad swoim liderem, który próbował ocucić przyjaciela.
-Hinata! Matko jak ty wyglądasz!- TenTen podeszła do mnie, chwytając za prawą rękę.- Zaraz cię zabierzemy do szpitala. Kto by się spodziewał, że to się tak skończy?

6.


TenTen razem z Neji’m zabrali Naruto i Hinatę do szpitala, reszta miała zająć się dzisiejszymi łupami. Blondyn wciąż był nieprzytomny, zaś brunetka cała obolała spoglądała za okno, nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Szatyn poirytowany nie odzywał się ani słowem, natomiast dziewczyna próbowała jakoś rozluźnić atmosferę, jednak bez większych rezultatów.
Zanim dojechali do szpitala Naruto ocknął się z jękiem. Gdy otworzył oczy, spojrzał się zdumiony po wszystkich. Wyraźnie im ulżyło widząc, że chłopakowi nic nie jest, on zaś potrzebował chwili by przypomnieć sobie zdarzenie z dzisiejszej nocy. Nagle podskoczył do brunetki, przyglądając się jej uważnie.
- Hinata jak się czujesz?
Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona i nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Sama nie miała pojęcia co jej dolega, była jednak pewna, że wolała nie wyjść przed nim na słabą idiotkę, która bardziej ceni sobie pieniądze niż życie.
- Przepraszam to moja wina, za późno zorientowałem się, że kierowca się obudził i cię zauważył. To wszystko dlatego, że zazwyczaj jeżdżę z Sasuke czy TenTen i układ jest zupełnie inny, to chyba przyzwyczajenie wzięło górę. Przepraszam. Oczywiście rachunek za szpital biorę na siebie. Nie mogę uwierzyć, że byłem takim idiotą! Nic dziwnego, że nie chcesz ze mną rozmawiać! Też bym się do siebie nie odzywał, gdybym musiał tyle wycierpieć. Naprawdę mi przykro Hinata.
Spoglądała się na niego ze zdumieniem, czując wewnętrzną radość. Sama myśl, że Naruto tak się o nią martwi dodawała jej sił, w dodatku blondyn wyglądał dużo lepiej niż wtedy gdy zatrzymał samochód.  Ale za każdym razem gdy chciała coś powiedzieć, nie potrafiła wydusić z siebie słowa, a później obraz stał się czarny. Chłopak wystraszony potrząsnął nią, jednak nic to nie dało. Brunetka po prostu zemdlała, wreszcie cały stres zniknął.
- Naruto jak się czujesz? - Szatynka odezwała się nagle, przywracając go do rzeczywistości.
- Ha? A dobrze, to tylko rozwalona ręka. Pewnie znowu uszkodziłem sobie staw i rozciąłem ją gdy mocowałem się z Hinatą, by ją wciągnąć. Nic się nie martw. Nadal jestem okazem zdrowia. - Uśmiechnął się łagodnie, siadając właściwie. – Neji, przepraszam… Nie przypilnowałem Hinaty…
- To jej sprawa, sama sobie zgotowała to piekło. - Wzruszył ramionami, zatrzymując się przed drzwiami do szpitala.
Chłopak spojrzał się na niego podejrzliwie, ale w końcu machnął zdrową ręką i wysiadł z samochodu. Chciał pomóc dziewczynie z przeniesieniem brunetki, ale ta mocno zaprotestowała, argumentując to, jego stanem zdrowia. Nie zgadzał się z jej opinią, ale wzruszył ramionami idąc do recepcji,  prosząc o doktor Tsunade. Pielęgniarka spojrzała się na niego podejrzliwie, jednak po chwili zadzwoniła po lekarkę. Ta pojawiła się w krótkim czasie, spoglądając z przerażeniem na chłopaka, jednak gdy tylko przekonała się, że jest prawie zdrowy, westchnęła z ulgą mierząc wzrokiem resztę jego kompanii. Wtedy poczuła jak ciarki przebiegły jej po plecach, brunetka siedziała cała zakrwawiona i spocona. Jej ciałem targała wysoka temperatura,  nie mówiąc już o ranach ciętych, które wciąż krwawiły.
- Jak nie ty, to innych mi przyprowadzasz w takim stanie?! Kiedy wy się nauczycie, że to nie zabawa! Targacie się na własne życie! - Wrzasnęła wściekła, chwytając za wózek szpitalny. - Przydajcie się w końcu na coś i połóżcie ją na tym.

***

Nigdy nie zrozumiem społeczeństwa. Gdy miałam różowe włosy, wyzywali mnie od lalek i dziwaków. Ciągle byłam na ich językach za swój niecodzienny wygląd. Teraz zaś, gdy mam wreszcie normalne włosy, czyli brązowe, spoglądają na mnie jak na wariatkę. O co im chodzi?!  Nie wygląda to źle, ojciec powiedział, że pasuje mi ten kolor, nawet Ino zgodziła się z jego opinią, więc nie mogę wyglądać źle!
W dodatku atmosfera w szkole ogólnie wydaje się dziwna. Sasuke chodzi poirytowany bardziej niż zwykle. Czyżby impreza, aż tak im nie wyszła? I jak ja mam teraz mu promować siostrę? Nieciekawie to wygląda, nawet jak na niego, ale najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Naruto się nie spóźnił. Tylko dlaczego ma rękę na temblaku? Ino mówiła, że wychodzili z imprezy cali i zdrowi, ale wcale to tak nie wygląda.
- Haruno. - Blondyn podszedł do mnie z poważną miną trzymając portfel w ręku.
- Hai? – Spojrzałam się na niego lekko wystraszona. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie i te kolczyki w uszach, ile ich można mieć?! Normalny facet nie nosi takich rzeczy. A może on jest gejem??
- Dasz mi notatki z dzisiejszego dnia? Muszę je skserować.
- Ale przecież byłeś na nich… - Jęknęłam niepewnie, sięgając po torbę.
- To nie dla mnie. Tylko dla Hyuugi, jest w szpitalu. - Mruknął pod nosem, nawet na mnie nie patrząc.
- Przecież nie chodzimy do klasy z Hyuugą-san. - Odparłam zdziwiona, wyciągając zeszyty.
- Ale idziemy tym samym programem nauczania jakby nie patrzeć. Dzięki. Zaraz ci je zwrócę. - Chwycił notatki, wychodząc natychmiast z klasy.
Patrzyłam za nim zdumiona, nie mogąc wyjść z podziwu. Nie sądziłam, że jest w tak bliskich relacjach z tą dziewczyną, w ogóle nie sądziłam, że ten chłopak mógłby zainteresować płeć żeńską. No proszę pozory mylą. Westchnęłam cicho, wracając wzrokiem na swoją ławkę. W klasie panowała względna cisza, tylko z tyłu było słychać strzępy rozmów dotyczących oczywiście blondyna. Każdy był ciekawy co mu się stało, w tym nawet ja. Wiem, że to żałosne, ale nie potrafię nic na to poradzić, ciekawość mimo wszystko zwycięża nad rozsądkiem.
- Nie przejmuj się nim, czasem jest prostacki i arogancki, ale w gruncie rzeczy jest miły do bólu. Nikt mu nie kazał zbierać notatek dla tej idiotki, a i tak to robi. Nie potrafi odpuścić. Obwinia się za wszystko. Kretyn. - Brunet usiadł na swoim miejscu, spoglądając na mnie uważanie.
- Dlaczego miałby się obwiniać? - Odparłam zaskoczona.
- Nie wnikaj. Gorzko byś pożałowała tej wiedzy. W każdym razie nie rozumiem dlaczego się tak zachowuje. Wypadki chodzą po ludziach, a on w ogóle mnie nie słucha i jeszcze nazywa mnie egoistą. Debil. - Westchnął ciężko, odwracając ode mnie wzrok.
Czułam się dziwnie, od pierwszego dnia szkoły bałam się go przez tą aurę, którą wokół siebie miał. Była zimna i mroczna, definitywnie z takim człowiekiem nie chce się zawierać głębszych relacji, niż powierzchowne „Cześć”. Blondyn za to wzbudza sympatię gdy milczy, wtedy nawet wygląda uroczo, czy też przystojnie. Teraz patrząc na Sasuke mam wrażenie, że cierpi. Gdzieś w głębi jego serca jest ból, którego nie potrafi okazać. A całe te ostre słowa o Naruto są raczej wyolbrzymione. Musi go mocno lubić, skoro nie potrafi znieść ignorancji tego buntownika.
***
Ostatni dzwonek zadzwonił, a uczniowie czym prędzej wybiegli z budynku. Tylko blondyn szedł powoli męcząc się ze swoimi zaplątanymi słuchawkami. Żałował, że nie poprosił Haruno o pomoc w ich rozplątaniu, gdy jeszcze byli w punkcie ksero, teraz zaś musiał radzić sobie sam. Nie wiedział co go bardziej drażniło, czy to, że jest skazany na komunikację miejską, czy to, że nieudana misja pogorszyła jego stosunki z Sasuke. Do tej pory traktował wszystkie sprawy Taki obojętnie, nie wnikał w nie, ale teraz osobiście przegrał. Spowodował, że jednak osoba ucierpiała. Nie mógł sobie tego wybaczyć, nawet słowa TenTen, że każdy z nich jest po trochu winny nie podziałały. To on był jej partnerem na czas misji, mógł się bardziej postarać.
Wyszedł z budynku rozglądając się za kimś, kto mógłby mu pomóc ze sprzętem muzycznym, ale jak zwykle to bywa, nikogo nie zastał. Sam wreszcie należał do osób, którzy zmywają się ze szkoły szybciej niż tam wchodzą. Już chciał zejść ze schodów, gdy nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się momentalnie, przyglądając się brunetowi z uśmiechem, powodującym u niego ciarki.
- Madara-san. - Mruknął cicho,  odsuwając się nieznacznie od niego.
- Uzumaki, widzę, że coś niezdrów ostatnio. Jakiś wypadek przy pracy? - Syknął nieprzyjemnie, siadając na murku.
- Tak jakby. Jednak Sasuke nie ucierpiał. - Odparł niepewnie, nie wiedząc gdzie ma uciec wzrokiem, by nie musieć się na niego patrzeć.
- Wiem, widziałem go na holu. Cały i zdrowy, za to mocno poirytowany. Wiesz dobrze, że źle znosi wszelkie kłótnie z tobą. Lepiej ci się robi jak się z nim tak bawisz? Przecież zawdzięczasz mu życie, Naruto.
- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę.  Byłem po środkach przeciwbólowych i nie panowałem nad sobą, naprawię to jeszcze dzisiaj.
- Och, jestem o tym święcie przekonany. Nigdy się nie zawiodłem na tobie. Tylko, że twoja kondycja nie jest mi na rękę. Potrzebuję cię zdrowego.
- Rozumiem. Proszę dać mi trzy dni.
- Dobrze. Trzy dni, nie więcej. - Uśmiechnął się wesoło, poklepując go po głowie, jak poklepuje się dziecko, gdy zrobi coś dobrze. - Zdrowiej i pamiętaj, nie baw się w obrońcę kobiet. One nie są warte zachodu. Zostaw je Sasuke.
- Hai. - Mruknął pod nosem, śledząc go kątem oka.
Mężczyzna odszedł od niego, wchodząc ponownie do budynku. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Nawet, gdy upominał blondyna, żeby nie niszczył relacji z jego bratankiem, nie mówił tego poważnie, bo dla Uchihy Madary nie było nic bardziej przyjemnego od obserwacji wewnętrznej destrukcji ludzi. Dlatego Naruto mógł tylko cicho go obserwować, by w myślach zabijać go na różne sposoby, jednak sam był za słaby, aby zrobić cokolwiek w tym kierunku.
Przeklął pod nosem, schodząc ze schodów, sam już nie wiedział co ma robić, a obecna sytuacja nie była dla niego w żadnym wypadku dobra. Szedł bawiąc się słuchawkami, zaczynał mieć tego dość.
- DLACZEGO ONE ZAWSZE MUSZĄ SIĘ ZAPLĄTAĆ!???? - Wrzasnął wściekły wyrzucając je przed siebie.

***

To nie mógł być gorszy dzień. Relacje z Sasuke są gorzej niż złe, nie moja wina, że nie wytrzymałem jego egoizmu. Dlaczego przejął się tylko mną?! Przecież to Hinata jest w stanie ciężkim, nie ja. Zresztą taka rana to nic i on dobrze o tym wie! Dlaczego jest takim kretynem?  Od zawsze jego myśli skupiały się tylko na kilku osobach, po prostu nie potrafi rozszerzyć kręgu zainteresowania. Swoich ludzi, traktuje jak zabawki. To, że jest tylu członków Taki, to tylko dlatego, że oni wszyscy albo podkochują się w nim, albo bardzo podziwiają i szanują. A czym on się odwdzięcza? Skazuje ich na śmierć. Jestem mu wdzięczny za to, że taktuje mnie jak brata i, że pewnie nigdy mnie nie zdradzi, ale do kurwy!! Mógłby myśleć też o innych!!
I jeszcze Madara, dawno go nie widziałem. Za długo. Kolejne zlecenie, heh. Trzy dni… Ciekawe jakim cudem mam wyzdrowieć w ciągu tych trzech dni… No cóż, zdam się na cud i tyle.  Przecież nie mogę narazić Sasuke na jakieś przykrości. I tak już chłopak wiele przeszedł, nie ma sensu go dołować, jeszcze naprawdę stanie się księciem ciemności.
Westchnąłem ciężko, podchodząc do tych nieszczęsnych słuchawek. Czeka mnie długa droga do szpitala. W takim stanie mógłbym przyjechać na motorze, ale wtedy pewnie policja szybko by mnie zatrzymała. Ironia losu, gdy się nie poddajesz dostajesz za bycie upartym, gdy się poddajesz dostajesz za słabość. Naprawdę ludzie powinni się zdecydować, czego oczekują od drugich, byłoby łatwiej…
- Cześć Naruto. - Męski głos odezwał się przede mną. Oczywiście, że znałem właściciela i cholernie mnie wkurzył. Jak śmiał pojawić się dzisiaj na motorze przed moimi oczami. Zło, jest wszędzie, tak samo jak Itachi. Pewnie ma jakiś radar wykrywający depresję u mnie i przyjeżdża gdy trzeba mnie dobić. Heh, moje szczęście.
- Czego? - Warknąłem oschle podnosząc słuchawki z ziemi.
- Zobaczyłem cię, stojącego jak sierotka przed szkołą, więc pomyślałem, że mógłbym cię podwieźć. - Uśmiechnął się łagodnie, podając mi kask.
- I tak to nie oznacza, że jestem po twojej stronie. A teraz bądź tak łaskawy i zawieź mnie do szpitala. - Chwyciłem za kask, próbując grać twardziela, ale jak zwykle wywołałem u niego tylko dławiony śmiech. Bezczelny.
Usiadłem za nim, trzymając się go, gdybym miał zdrową rękę mógłbym po prostu złapać uchwyty pod tylnimi światłami, ale w takim wypadku, pewnie skończyłbym na tamtym świecie.  Itachi’ego zawsze traktowałem jak starszego brata, nie powinienem tego już robić, ale nie potrafię, nie wtedy gdy znam prawdę. Itachi zawsze był typem samotnika, nigdy nikomu nic nie mówił, wszystko wolał robić sam. I był jedyną osobą w całej posesji, która dawała mi czas na jazdę na motocyklu. Szlag! Dlaczego tak musiało się stać? Gdyby nie Sasuke… Dawno byłbym po jego stronie, ale nie zostawię kumpla w rękach Madary, dla niego przecież nie jest istotne to, że są rodziną. Definitywnie nie mogę zostawić Sasuke.
Itachi był dobrym kierowcą, mógłby śmiało zostać zawodowcem. Jego styl jest agresywny, ale pomimo tego płynny. Czuję jakbym latał, zaś kierowcy samochodów myślą pewnie, że zaraz się wywrócimy. Motor to jest coś co kocham, tylko że to miłość zakazana, muszę kochać samochody. Moje życie to chyba pasmo porażek, przecież nikt normalny nie ma takiego pecha. Pewnie zostałem przeklęty gdy byłem jeszcze w macicy mamy. Ech, muszę coś wymyślić, by nas wyplątać z tego gówna.

***

Podjechali pod szpital szybciej niż sądził. Zszedł z motocyklu czując się jak nowo narodzony, naprawdę kochał jazdę na motorze. Itachi zdjął swój kask spoglądając na blondyna z łagodnym uśmiechem.  Nawet jeśli tego nie mówił, ani nie okazywał, bardzo martwił się o niego i swojego młodszego brata.
Chłopak jakby zdając sobie sprawę z tego, w jakiej jest sytuacji, odwrócił się do niego śmiejąc się głupio. Brunet westchnął tylko wyciągając ręce, żeby pomóc mu zdjąć kask. Blondyn stał zażenowany patrząc uporczywie na chodnik. Gdy wreszcie odzyskał swobodę, spojrzał się z determinacją na Itachi’ego.
- Na pewno cię pokonam!
Wbiegł do środka, nawet się za siebie nie oglądając, dobrze wiedział, że brunet spogląda za nim uśmiechając się w ten sposób jak wtedy, gdy uczył go jeździć na motorze. Nie mógł znieść tego uśmiechu, tego, że jest mu w stanie powiedzieć dosłownie wszystko. Chciał mu powiedzieć o tamtym dniu, o tej nieszczęsnej misji, chciał by go poklepał po głowie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Nie miał jednak odwagi, nie po tym jak ciągle odmawia mu współpracy, przecież oficjalnie są wrogami, powinien go nienawidzić, ale nie potrafi. Uchiha Itachi jest człowiekiem, którego Uzumaki Naruto pokochał całym sercem.
Zwolnił już w holu, gdzie leżała Hinata. Rozglądał się z ciekawością po drzwiach, przy których widniały tabliczki z nazwiskami. Większość z tych osób znał, byli to pracownicy klanu Uchiha, albo jego członkowie. Wreszcie to piętro szpitala było przeznaczone tylko dla tego klanu, to że wylądowała tu Hyuuga, wynikało z faktu, że ucierpiała robiąc coś pod skrzydłem Sasuke. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, a na pewno nie policja. Każdy inny lekarz zadzwoniłby po stróża prawa, takich obrażeń nie doznaje się przez zwykły upadek.
Gdy dotarł pod właściwe drzwi, nabrał powietrza w płuca, próbując ustalić plan wizyty. Chciał wyjść na zrelaksowanego, ale dobrze wiedział, że poczucie winy prędzej go zje, niż da mu spokojnie mówić. Czuł się żałośnie, ale jedyne co mógł zrobić to dać jej alibi i nie pozwolić, by opuściła się w nauce, wreszcie nie każdy jest nim. On, nawet nie widział sensu w uczęszczaniu do szkoły, przyszłość wiązał z uprawianiem sportu. Jednak jako ochroniarz Sasuke musiał do niej chodzić i pilnować, by brunet nie zrobił niczego złego.
- No to wio. - Mruknął pod nosem otwierając drzwi.
Wszedł do środka, uśmiechając się łagodnie do dziewczyny, która spoglądała na okno, za którym znajdował się gołąb. Usiadł na taborecie przy jej łóżku, czekając, aż go zauważy. Nie chciał jej przeszkadzać w nawet tak głupiej czynności. Nagle przypomniał sobie o słuchawkach, które wciąż mielił w dłoni, spojrzał na nie z głupim uśmiechem, znowu zapomniał poprosić o pomoc w ich rozplątaniu.
- Ach! Naruto! Witaj. - Brunetka spojrzała się na niego zdumiona, jednak jej wargi układały się w delikatny uśmiech, który tuszował ból.
- Hej Hinata, dzisiaj coś lepiej wyglądasz, ale to nic dziwnego to najlepsza lekarka w całej Japonii, na pewno doprowadzi cię do stanu poprzedniego. Nawet nie będziesz pewna czy naprawdę wtedy ucierpiałaś. - Uśmiechnął się promiennie, chowając słuchawki do kieszeni bluzy.
***
Nie mogłam uwierzyć, że zemdlałam rozmawiając z Naruto! Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że to nie jego wina, by się tak nie obwiniał, a zamiast tego zemdlałam!  A gdy się ponownie obudziłam leżałam już w szpitalu. Opieka jest naprawdę profesjonalna. Pewnie lądując w zwykłym szpitalu, nie czułabym się tak dobrze. Oczywiście nadal odczuwam ból, jednak już nie taki jak tamtej nocy. Jest do zniesienia, a dzięki niemu wiem, że to było prawdą, naprawdę współpracowałam z Naruto.
Jednego tylko nie przewidziałam…  Jestem sama w pokoju, a ja ledwo mogę się ruszać, więc nawet telewizora sobie nie włączę. Okropnie się nudzę! Boję się co będzie, gdy wrócę do szkoły, będę musiała wszystko sama nadrobić. Przez dłuższy okres czasu nie będę mogła spotykać się z Naruto. Pewnie Sasuke jest na mnie wściekły… Co zrobię jeśli mnie wyrzuci z Taki? Nie przeżyję tego!
A teraz, ledwo co się obudziłam a obok siebie zobaczyłam Naruto. Kompletnie się tego nie spodziewałam, to taka miła niespodzianka. Muszę mu powiedzieć, by się nie obwiniał! Po prostu muszę to zrobić.
- To dzięki wam, a raczej Sasuke.
- Taaa tyle dobrego, że Sasuke ma mocną pozycję i ma możliwość ratowania komuś życia. Pewnie cię nie odwiedził? On nigdy nie odwiedza nikogo w szpitalu, znaczy mnie czasem odwiedzi, ale tak to nikogo. Jest taki… Głupi w tym. Jednak nic się nie martw zdobyłem dla ciebie notatki z dzisiejszego dnia. Przeglądałem je i są całkiem dobre, na pewno dużo lepsze niż gdybym ja je robił.
- Naprawdę? Dziękuję! Już się bałam, że będę musiała wszystko nadrabiać jak wyjdę ze szpitala.
Uśmiechnęłam się promiennie, spoglądając jak odkłada teczkę na stolik. Jak tylko będę mogła ruszyć choćby jedną ręką zacznę się uczyć! Nie mogę w to uwierzyć jak on o wszystkim myśli. Jest taki kochany…
- No wreszcie zawiniłem w sprawie twojego zdrowia, to nie chcę zawinić w sprawie nauki. Z tego co słyszałem jesteś całkiem dobra. Szkoda byłoby to marnować.
- Bez przesady, nie jestem, aż tak dobra. - Mruknęłam zawstydzona, odwracając od niego wzrok.
- Ale nie martw się, zmuszę Sasuke by tu przylazł i powiedział ci kilka miłych słów. Wreszcie przyłączyłaś się do Taki, żeby się do niego zbliżyć, co nie? Dlatego o nic się nie martw! Nie mogę zagwarantować, że was zeswatam, ale na pewno was do siebie zbliżę! Umiem prawić komplementy! Wszyscy moi sąsiedzi są oczarowani moim talentem oratorskim, więc możesz na mnie polegać. Wiesz, nawet tworzylibyście udaną parę! - Spojrzał się nagle na zegarek, a gdy zobaczył, która to już jest godzina, wstał raptownie, był nawet zmieszany. - Przepraszam muszę już iść. Dzisiaj jest spotkanie Taki. Nie martw się pogadam z Sasuke.
Spoglądałam za nim nie mogąc nic powiedzieć. Skąd mu przyszło do głowy, że chcę zostać dziewczyną Sasuke?! To wcale nie tak! Ja chcę być twoją dziewczyną Naruto! To niemożliwe! Nie chcę, żeby mnie swatał z tym chłopakiem! Dlaczego nic nie mogłam powiedzieć?! Dlaczego no?!! Gdybym potrafiła mu powiedzieć co naprawdę czuję… Co ja mam teraz zrobić? Chłopak, którego kocham chce mnie połączyć ze swoim najlepszym kumplem. Przecież to niemożliwe. Jak ja teraz wrócę do szkoły?!
- Bóg musi mnie nienawidzić… Ciekawe co mu zrobiłam, skoro karze mnie w tak okrutny sposób. Nie chcę być dziewczyną Sasuke, przecież on żadnej nie traktuje z szacunkiem… Tylko przy ich pomocy zaspokaja swoje seksualne potrzeby… Nie chcę być jego dziwką… Jaka ja jestem głupia! Trzeba było zaprzeczyć, a nie patrzeć się na niego jak w obrazek… Dlaczego nie mogę przy nim mówić otwarcie o swoich uczuciach?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz