Pocałunek Księżyca

1. Jakże nudne, zatęchłe, wulgarne i bezużyteczne wydają mi się wszystkie obyczaje tego świata.


Czy potrafisz uwierzyć w istnienie istot, które swoim wyglądem przypominają człowieka, ale nim nie są? Nie? No tak, przecież żyjemy w świecie, gdzie nauka ma decydujący głos. Może lepiej nie odwracaj strony, byś przypadkiem nie odkrył prawdy o świecie zupełnie odmiennym od tego, który widzisz przez szybę swojego okna.
-Co za brednie, jak można w ogóle czytać to dzieciom? Jeszcze będą myślały, że UFO istnieje, albo inne głupoty.- seledynowo włosy chłopak, zniesmaczony, odrzucił książkę za siebie, ignorując wściekły wzrok nauczycielki.
-Suigetsu! Gdybyś był pilnym uczniem, albo chociaż spokojnie, nie siedziałbyś na moich zajęciach!!- wydarła się na niego, wstając z krzesła.
-Pani psorko, niech się pani tak nie piekli, przecież jestem grzeczny… Czasami.- zaśmiał się pod nosem, spoglądając za okno.- Pani w to wierzy? W te istoty?
-Twój styl bycia jest odrażająco denerwujący.-mruknęła pod nosem,  opierając się o parapet.- Nie tylko wierzę, ale doświadczyłam tego.- odparła pewnie, uśmiechając się łagodnie.
-Hę? Chyba pani żartuje, przecież to nie możliwe, w żadnym wypadku.  Na tym świecie żyją tylko ludzie i zwierzęta, nic więcej.
-Brak ci wiary, ale może kiedyś to się zmieni…
-Jak zacznę ćpać.-parsknął śmiechem, wstając z miejsca.- Idę do domu, nic tu po mnie. Na razie smarki.
-Suigetsu!
Wyszedł z sali, poprawiając bluzę. Rozejrzał się po pustym holu, licząc że jakimś cudem, ktoś został by na niego poczekać, zamiast tego zauważył kartkę na szafce, mówiącej o wieczornym spotkaniu w barze. Westchnął ciężko, wyciągając z niej swoją torbę. Zaczął powoli żałować swojej decyzji, dotyczącej kontynuacji edukacji. Mógł po gimnazjum iść pracować, przynajmniej miałby argument by się wyprowadzić od rodziców, którzy nie należeli do miłośników Troskliwych Misiów. Zawsze ignorowany, żyjący dla siebie.  Nie pamiętał kiedy ostatni raz zasiadł przy rodzinnym stole, czy w ogóle przeżył jakąkolwiek japońską tradycje w takim świetle, w jakim je opisują w książkach. Na początku myślał, że może to być winna jego rodziny, że jest spaczona, jakaś nienormalna. Jednak szybko się przekonał, że większość znajomych o rodzinie słyszy od święta, tylko że ci poszli do pracy i nie muszą mordować się w liceum z nauczycielami, którzy wierzą we wróżki. Dlaczego więc udał się do tej szkoły? Odpowiedź była prosta – Sasuke Uchiha. Chłopak, którego szczerze podziwiał. Chciał być taki jak on. Mieć dobre oceny, być dobry w sporcie i być podziwianym przez płeć piękną. Rzeczywistość jednak okazała się zupełnie inna. Jego idol, kompletnie nie zwracał na niego uwagi,  w dodatku nauka nie była jego mocną stroną przez co, musiał częściej błagać grono pedagogiczne o zaliczenie, niż dziękować za laury. Jeśli chodzi o sport, to był w tak słabej kondycji, że złota dyscyplina szkoły – maraton, był poza jego zasięgiem, najnormalniej w świecie padał po kilku metrach, będąc pośmiewiskiem dla innych. Jedyne co mu szło dobrze, to pływanie, jednak szkoła nie traktuje tego poważnie, bo nigdy nie zdobywała z tego jakiś nagród, a zainteresowanie wynosiło dokładnie jedną osobę – czyli jego. I oczywiście nabijanie się z otoczenia. Tak, ludzie kochali go za jego humor. Nauczyciele zaś, szczerze nienawidzili, dlatego zamiast posyłać do kozy, czy też na przymusowe czyszczenie szkolnych toalet (nawiasem mówiąc, był okres gdy brał w tym precedensie udział, co spowodowało, że szkoła była jeszcze bardziej brudna ), wysyłali go na zajęcia z terapii za pomocą książek. Na ów zajęcia chodziły osoby, uważane za dziwaków, po pierwsze zazwyczaj byli to kujoni z pasją, czyli bardzo denerwujący gatunek ucznia, próbujący być mesjaszem nowych czasów.  Po drugie byli to anarchiści, posiadający psychikę dziecka, dlatego też jedyne książki jakie czytają to te dla dzieci, oraz z półki fantastyka. Oba gatunki są mocno denerwujące, a w jednym pomieszczeniu, byli apogeum szkolnej porażki.  W tym kotle znalazł się Suigetsu Hozuki, przeciętny człowiek, który ponad wszystko próbuje żyć normalnie, niestety coś mu w tym przeszkadza.  Poza nie umiejętnością zbliżenia się do bruneta, jest jeszcze Karin. Kobieta, która od przedszkola obrała sobie za cel poniżania go przed wszelką zbiorowością. O jej obecności na tej uczelni, dowiedział się na rozpoczęciu, gdy było już za późno na ucieczkę.  Można powiedzieć, że wpakował się w niezłe bagno, szczególnie gdy na holu lata osławiony z głupoty blondyn, wywijający co chwila nowymi rzeczami,  by udowodnić wszystkim jakim jest wspaniałym ninją. Hozuki do tej pory zastanawiał się nad pochodzeniem tego chłopaka, albo kto mu przywalił kowadłem w głowę, jednak nigdy nie odważył się zapytać, nauczył się że pewnych spraw nie należy wyciągać na wierzch.
Wyszedł z budynku, podchodząc do swojego roweru, odpiął zabezpieczenia, wyjmując go z boksu. Rozmasował sobie skronie, czując jak wzbiera go na ból głowy, naprawdę nie cierpiał chodzić na te zajęcia, wolał już odrabiać lekcje w kozie. Usiadł na siodełku, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu, nie miał ochoty powtórzyć przygody z początków edukacji, gdy jakiś żartowniś pozbawił go hamulców. Ruszył powoli przed siebie, rozmyślając nad kwestią znalezienia pracy, na piwo zawsze może chodzić, ale rodzice nie byli zbyt chętnie na dawnie mu takiej kwoty na kieszonkowe, musiał zacząć oszczędzać, albo pójść do pracy. Związku że nie należał do osób, chodzących ze świnką skarbonką pod pachom, musiał  przezwyciężyć swoją niechęć do kapitalizmu i najnormalniej w świecie pójść zarabiać.
Zatrzymał się przy starej już kamienicy, spojrzał na chłopaków siedzących na schodkach, czując jak nieprzyjemny dreszcz przebiega mu po plecach. Nigdy nie przepadał za dziećmi ulicy, z prostych powodów, nigdy nie można było przewidzieć kiedy jest ich zły dzień i będą chcieli się wyżyć na twoje osobie, niestety on nie należał do popularnych chłopaków na dzielnicy, przez swój dziwny kolor włosów (rodzice zawsze kwitowali to jako wypadek przy remoncie domu – nigdy w to nie uwierzył) a przede wszystkim przez fioletowe oczy. Jako że oryginalnie jego oczy były nieznośnie wyblakło błękitne, przez co ludzie wciąż brali go za niewidomego (jak był dzieckiem, korzystał z profitów bycia na łasce ludzi), postanowił nosić soczewki, niestety optyk miał na składzie tylko w tym odcieniu, a po roku już się do nich przyzwyczaił. Teraz zaś jego problemem była owa grupka i sposób jaki powinien przenieść rower nad ich głowami.  Wiedział już, że nie powinien zostawiać takich rzeczy na zewnątrz, jeśli chce je zobaczyć następnego dnia.
-Kogo my tu mamy, wielki powrót naszej rybki!- wyższy z chłopaków zaśmiał się szyderczo, wstając powoli.
Uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając jak tym razem go pobiją, nie miał ochoty na kolejną wizytę w szpitalu, jednak zaczynanie z nimi wymiany zdań, w ogóle nie wchodziło w grę. Nie należał do osób lubiących prowokować innych.
-Jak zwykle milczący, kiedy spełnisz nasze trzy życzenia?- otoczyli go wąskim kółkiem, tak że czuł ich oddech na skórze.
Prychnął, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy. W duchu, czując dziwny zarzut do nauczycielki, że wpaja mu brednie o innych istotach, bo wreszcie on nikogo takiego nie spotkał, to jakim prawem miałyby żyć? Jeśli żyją, to mogłyby mu chociaż pomóc, ten jeden, jedyny raz.

2. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.


Gdy już mieli się na niego rzucić, wystraszony zacisnął powieki, jednak poczuł tylko jak oblewa go zimna woda, powodując nieprzyjemne dreszcze. Czuł, że teraz będzie chory, definitywnie będzie chory, bo woda była o wiele za zimna, a on był przecież spocony przez jazdę na rowerze.
Westchnął ze świstem, otwierając powoli oczy i przed sobą zobaczył dziewczynę ubraną jedynie w strój kąpielowy. Jej długie różowe włosy powiewały delikatnie na wietrze, zaś w lewej ręce trzymała puste już wiadro. Zdumiony nie mógł odkleić od niej wzroku, jego prześladowcy też stali w osłupieniu nie wiedząc co się właściwie wydarzyło.
- To nieładnie zaczepiać słabszych. Może spróbujecie z kimś na waszym poziomie? - Wrzasnęła do nich, odrzucając na bok srebrne wiadro.
- Tylko dlaczego ja też oberwałem? - Pomyślał poirytowany, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
- Chyba nie wiesz co mówisz lalunia. - Zaśmiali się szyderczo, podchodząc do niej powoli.
- Lalunia? - Spojrzała na nich wściekła, napinając swoje mięśnie. - NIE JESTEM ŻADNĄ LALUNIĄ!!!
Ruszyła na nich biegiem, wykonując najwyższy skok jaki kiedykolwiek widział, lądując przy okazji jednemu na twarzy. Zawył z bólu kuląc się w sobie. Reszta cofnęła się zaskoczona, ona jednak nie marnowała czasu, każdego po kolei potraktowała z nogi czy pięści. Nie minęło wiele czasu, gdy cała grupka leżała na ziemi jęcząc z bólu. On zaś stał wciąż przy rowerze nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Właśnie został uratowany.
Dziewczyna odwróciła się do niego z zadziornym uśmiechem, nie wyglądała na kogoś, kto odejdzie ze zwykłym podziękowaniem. Speszony, spuścił wzrok czekając na dalszy rozwój sytuacji, wolał mieć to już za sobą, ten dzień wyjątkowo nie należał do najlepszych.
- Wzywałeś mnie, prawda?
Podniósł zaskoczony głowę, wytrzeszczając na nią oczy. Fakt, że w myślach wołał kogoś o pomoc, ale ją widział pierwszy raz w życiu. Jak mógł ją wezwać, powoli gubił się w tym wszystkim i wcale mu się to nie podobało. Wolał już chyba dostać bęcki od nich i wylądować ponownie na pogotowiu.
- Nie wydaje mi się, że wzywałem konkretnie ciebie… - Odparł niepewnie, podchodząc do niej ostrożnie.
- W każdym razie uratowałam ci życie, jesteś mi winny dozgonną wdzięczność. Zacznij od nakarmienia mnie. - Poprawiła włosy, spoglądając na budynek przed nią. - To twój dom? Niezła ruina.
- Mam cię nakarmić? - Spytał się cicho nie wierząc w to wszystko. Jego dom owszem był ruiną, ale przynajmniej nie chodził po mieście w samym stroju kąpielowym. Aparycja dziewczyny powoli zaczynała działać mu na nerwy, ale bał się zrobić cokolwiek w kierunku pozbycia się natręta, nie chciał wylądować obok jego niedoszłych prześladowców. Dziewczyna spojrzała na niego znacząco, oczekując że poprowadzi ją do swojego domu. - Pewnie jedzenie na mieście nie wchodzi w grę… Dobra, dobra rozumiem. Chodź.
Ruszył przodem tachając ze sobą rower. Nie znosił tej części podróży, mieszkał na trzecim piętrze, w budynku pozbawionym windy. Miał co prawda piwnicę, ale w niej spali bezdomni, a złodzieje z zegarkową precyzją ją okradali z pustych słoików i starych ubrań nadających się na szmaty. Dodatkowo atmosfera też nie była zbyt wesoła, dziewczyna uparcie milczała krocząc za nim jak cień. Sama kwestia, czy ją przywołał czy też nie budziła u niego pewne wątpliwości, zaczynał myśleć, że za dużo czasu spędził na tej terapii, mógł się wycofać zanim spaczyło mu mózg. Wreszcie udało mu się dotrzeć pod zniszczone już metalowe drzwi, wygrzebał ze swojej torby klucze, otwierając je na oścież. Rodziców jak zwykle nie było w domu, a jedyną istotą jaka go przywitała, to biały szczur w klatce, którego nazwał „Pestka”. Wszedł do środka, odkładając rower do pokoju, którego używali jako graciarni zamiast piwnicy.  Zdjął buty, szukając wzrokiem jakiś wolnych kapci dla gościa, jednak ona po wejściu do jego mieszkania, usiadła na sofie spoglądając z ciekawością na mały telewizor naprzeciwko. Uśmiechnął się pod nosem chwytając za pilot, mimo wszystko dzika dziewczyna wydała mu się znacznie łagodniejsza niż Karin, no i uratowała go, więc nie może być zła, może trochę nieokrzesana, ale on pewnie też nie należał do łatwych w obejściu.
- Idę zrobić obiad, poczekaj tutaj. - Odłożył pilot przed nią, udając się do kuchni.
Dziewczyna wciąż uparcie milczała, nie wykonując żadnego ruchu, jakby bojąc się tego co zastała. Oczywiście rozumiał ją w pewnym sensie, jego dom nie należał do wzorów czystości, wszystko się walało po podłodze, od brudnych naczyń po ciuchy. Bez kompasu i łopaty lepiej nie wchodzić, ale jako, że jest tutaj mieszkańcem przez całe 16 lat, przyzwyczaił się. Teraz zrobiło mu się trochę wstyd. W sumie nikogo nie zapraszał do siebie właśnie ze względu na ten chaos i także z powodu, że jego rodzice po powrocie z pracy są poirytowani i nie życzą sobie gości.
Spojrzał się na ryżownicę, która wciąż migała na czerwono, dając mu czas na przygotowanie mięsa i sosu. Poza pływaniem i żartowaniem sobie z ludzi, lubił gotować. Nie mógł przez cały czas jeść na mieście, a rodzice wracali późnym wieczorem padnięci. Był samoukiem, to co robił smakowało mu, ale pewnie dlatego, że nie miał porównania. Nie pamiętał już potraw robionych przez jego matkę, a i okazji, aby ktoś inny próbował jego dań nie było, więc nie mógł stwierdzić, czy jest dobrym kucharzem. Na pewno nie jest ofiarą losu, no i nie spalił do tej pory domu, więc nie jest źle. Tak przynajmniej myślał.
Po dobrych kilku minutach wszedł do salonu z talerzami i szklankami pełnymi wody. Nic innego do picia aktualnie nie posiadał, a osoby które nie przepadają za wodą stanowiły mniejszość.  Dziewczyna spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami, wyglądała na normalną nastolatkę, a nie na osobę, która potrafiła rzucić się na grupkę starszych chłopaków i dać im nauczkę. Postawił przed nią talerz z curry, uśmiechając się łagodnie, miał nadzieję, że potrawa przypadnie jej do gustu.
Dziewczyna niepewnie chwyciła za widelec, nabijając na niego kawałek mięsa. Powąchała je, po czym ostrożnie wsadziła do buzi. Dla niego wyglądało to kosmicznie, nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, ona zaś spojrzała na niego urażona, odwracając głowę. Włosy zafalowały pod nagłym ruchem, opadając na ramiona.
- Przepraszam, ale jeszcze nie widziałem nikogo kto by tak jadł… - Odparł już spokojny, odkładając talerz na stół.
- To się przyzwyczaj, nie wkładam do ust, tego co dziwnie pachnie.
- Przyzwyczaj? - Spojrzał się na nią zdumiony.
- No przecież od dzisiaj będę z tobą mieszkać i chodzić do szkoły. Oczywiście w to wchodzi także robienie mi posiłków.
- HA?!! - Wstał gwałtownie, prawie wywracając stół, patrzył na nią zaskoczony do tego stopnia, że pobladł na myśl o mieszkaniu z dziewczyną i próbą wyjaśnienia tego rodzicom. Nawet spłacanie długów ma swoje granice, a to jest jawne przekroczenie. - Chyba sobie żartujesz!
- Nie… Dlaczego miałabym żartować. - Odparła spokojnie, kontynuując swój posiłek.
Czuł jak żyłka na czole mu pulsuje, był zły. Nie wiedział tylko czy na siebie za proszenie o pomoc w momencie strachu, czy na nią za bezczelność. Nawet nie poprosiła! To tak jakby miał być jej niewolnikiem, a na to się nie godził, definitywnie nikomu nie będzie służył. Dyszał ciężko, próbując pozbierać myśli, ale był tak wściekły, że miał ochotę rozwalić wszystko co stało mu na drodze, a przede wszystkim wyrzucić tę dziewczynę za drzwi.
- Możesz mi to wyjaśnić? - Wycedził przez zęby, zaciskając pięści na spodniach, był na granicy wytrzymałości.
- Hmm… - Przełknęła ostatnią porcję ryżu, odkładając talerz na stół. Ponownie poprawiła swoje włosy odrzucając je do tyłu. - Nazywam się Haruno Sakura, to że się tutaj zjawiłam, zawdzięczam tobie. Twój strach i wola przeżycia spotkania z tymi facetami spowodowały, że usłyszałam twój głos. To było naprawdę dziwne, od wieków nie słyszałam ludzkiego głosu, po prostu dryfowałam sobie czekając, aż komuś znowu będę potrzebna i proszę. Pojawiłeś się ty.  Będę cię strzegła, tylko że potrzebuję ludzkich ubrań, jedzenia i miejsca do spania. Kiedy już nie będę ci potrzebna odejdę. Masz moje słowo.
- Nie rozumiem… Chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś człowiekiem? - Upadł na kolana, nie mogąc w to wszystko uwierzyć, przez chwilę myślał, że znalazł się w jakieś ukrytej kamerze.
- Oczywiście, że nie! - Zaśmiała się cicho, zasłaniając przy tym usta dłońmi, wyglądała naprawdę rozbawiona myślą, że mogłaby być jedną z jego gatunku. - Ale nie mogę ci wyjawić kim jestem. Może zostańmy przy wersji, że jestem twoim wybawcą?
- Dzięki Sakura, ratujesz mi tyłek.
- Nie ma za co Sui. - Uśmiechnęła się promiennie, wstając z miejsca. - To może w ramach pomocy, pozmywam po posiłku?
- Nie musisz, mogę to sam zrobić…
- Lepiej znajdź mi mundurek do szkoły i jakieś normalne ubrania… Nie będę przecież chodzić w tym.
- To prawda… Ludzie nie byliby zachwyceni. O! Spytam się sąsiadki z góry, czy ma coś na zbyciu.
Wybiegł z domu trzaskając drzwiami, nie mógł przestać się uśmiechać, może to z absurdalnej sytuacji w jakiej się znalazł, przecież jeszcze godzinę temu wyśmiewał swoją nauczycielkę za wiarę w jakieś magiczne istoty, a teraz sam tego doświadczył. Nie mógł zwalić tego na narkotyki, bo przez brak funduszów już dawno przestał kupować sobie takie jednorazowe przyjemności. Osobą, która będzie przy jego boku do dnia, w którym sam nabierze sił i odwagi by stawić czoła silniejszym od siebie, będzie piękna dziewczyna. Może nawet Karin się od niego odczepi, a Sasuke wreszcie go zauważy?  Wreszcie jak przyjdzie jutro do szkoły definitywnie zrobi furorę, każdy będzie mu zazdrościć takiej znajomej.
Zapukał energicznie w brązowe drzwi, czekając aż ktoś mu otworzy. Tylko, że osoba za nimi nie należała do energicznych, wręcz od kilku lat cierpiała na anemię. Westchnął ciężko siląc się na powstrzymanie tego dzikiego biegu, jednak myśl, że zaraz się ocknie i na nowo stanie przed tymi facetami napawała go lękiem. Wolałby już uwierzyć w UFO, tylko żeby być bezpiecznym. Gdy miał już zrezygnować, usłyszał zgrzyt zamka, a po chwili skrzypnięcie zawiasów. Przed sobą ujrzał blondynkę z czterema kitkami na głowie, otuloną w kraciasty koc. Zaspana przyglądała się mu jakby nie poznając go w pierwszej chwili.
- Cześć Temari… - Jęknął wystraszony na jej widok. Dawno nie widział tak zdewastowanej osoby.
- Suigetsu? Coś się stało? - Odparła powoli, cofając się nieznacznie do środka.
- Słuchaj nie masz przypadkiem mundurka za szkoły, którego już nie używasz? I kilka normalnych ubrań? - Wszedł za nią, rozglądając się po mieszkaniu, które wyglądało jeszcze gorzej niż jego. - Nic się nie zmieniło co?
- Pewnie coś się znajdzie, poszukaj. Ja nie mam siły. Nic, a nic. - Uśmiechnęła się łagodnie opadając bez sił na sofę.
- Dzięki.
Nie miał odwagi kontynuować rozmowy, bał się tego co może powiedzieć, jeszcze przecież kilka lat temu mieszkała z braćmi, którzy byli postrachem dzielnicy, nawet on się ich bał. Unikał jak ognia wszelkich kontaktów, aż pewnego dnia usłyszał krzyki. Rodzice wybiegli wtedy z domu, a gdy wrócili byli bladzi i jakby zmieszani. Od tamtego dnia nie widział jej braci, a dzielnica stała się areną walk mniejszych gangów. Czasami zastanawiał się co się stało tamtego dnia, dlaczego życie musiało stracić tyle osób. Nigdy nie przepadał za przemocą, ale nawet on rozumiał, że czasem inaczej się nie da.

3. On myśli zbyt wiele; ta­cy ludzie są niebezpieczni.


Spoglądał z lekkim przerażeniem na rodziców, którzy lustrowali wzrokiem dziewczynę. Był pod wrażeniem opowieści Sakury o tym kim jest, a jeszcze bardziej zdumiewało go to, że jeszcze nie została wyrzucona za drzwi.  Wreszcie ojciec poprawił się na sofie, kaszląc znacząco.
- No dobrze, chociaż wolałbym, żeby wujek Tamada szybciej zawiadamiał o takich sprawach. - Westchnął zrezygnowany, odwracając wzrok gdzieś w bok.
- Możesz czuć się jak w domu Sakura. - Kobieta uśmiechnęła się łagodnie, z przymusem wstając z miejsca. - Idę zrobić kolację.
Chłopak spojrzał się z podziwem na dziewczynę, która uśmiechała się zwycięsko.  Gdyby wiedział, że te mityczne stworzenia, w które tak wątpił miały taką moc już dawno stałby się ich czcicielem.  Udał się za nią do swojego pokoju, siadając na łóżku. Wszystko wydawało mu się nierealne, jeszcze kilka godzin temu był normalnym nastolatkiem, dręczącym innych uczniów. Wypuścił ciężko powietrze, opadając swobodnie na kołdrę. Miał ochotę położyć się spać i obudzić się ponownie jako zwyczajny Suigetsu.
- Widzisz, nawet kolację ci załatwiłam od mamy. - Powiedziała radośnie, wpatrując się w brudne okno. - Powinniście częściej sprzątać.
- Mam nadzieję, że nie umrzemy od tego jedzenia. Mama dawno niczego nie gotowała. - Mruknął pod nosem, przymykając oczy. - Sama posprzątaj. Mieszkając w takiej dzielnicy człowiekowi się wszystkiego odechciewa.
- Ale gdybyście mieli schludne mieszkanie, na pewno żyłoby wam się dużo lepiej. Atmosfera byłaby lżejsza. Nie męczy cię to? Ja podczas rozmowy z twoimi starymi, czułam się jakbym miała zostać przewiercona kilkoma nożami na raz. Wszyscy jesteście pozbawieni energii duchowej. To przykre… Kiedyś ludzie byli o wiele bardziej weselsi i otwarci na inne światy. Szkoda, że się to skończyło…
Otworzył oczy, spoglądając na jej melancholijny wyraz twarzy, wydała mu się nagle dużo starsza, niż wyglądała. Chciał już coś powiedzieć, ale nie mógł, zamknął usta i zamknął oczy. Nie chciał nic o niej wiedzieć, nie chciał wchodzić do czyjegoś życia i żałować tego w ostateczności, wreszcie sama powiedziała, że pewnego dnia odejdzie, gdy nie będzie już potrzebna. To po co miał się przywiązywać do niej?
- Podoba ci się jakaś dziewczyna? - Powiedziała, przerywając ciszę między nimi.
Suigetsu zakaszlał spazmatycznie, czując że zaraz udusi się od ciężkości tego pytania. Usiadł, pobladły, zakrywając usta dłońmi. Jego policzki zarumieniły się mocną czerwienią, a oczy wypuściły kilka łez.
- Czyś ty oszalała?! Kto normalny zadaje takie pytanie znikąd?! - Wydarł się na nią zmieszany.
- No, ale podoba ci się jakaś, czy nie? - Niewzruszona, usiadła na krześle, wpatrując się w niego z ciekawością.
- Kiedyś mi się podobała taka jedna… Ale aktualnie to nie… Nie mam żadnej na oku.
- A może jesteś gejem?
Walnął ją poduszką, dysząc z nadmiaru emocji. Czuł jak ręce mu się trzęsą, pod wpływem tych pytań. Jeszcze z nikim nie rozmawiał o swoim życiu miłosnym. Sakura podniosła poduszkę, wpatrując się w nią beznamiętnie. Nie wyglądało na to, że jego zachowanie dotknęło ją w jakiś szczególny sposób. Wstała raptownie podchodząc do niego i kładąc poduszkę na swoje miejsce.  Usiadła obok niego, wykręcając sobie palce, jakby się czymś denerwowała. Chłopak przyglądał się jej z ciekawością, nie wiedząc co się właściwie dzieje.
- Słuchaj… Ja nie chcę ci mieszać w życiu. Jestem tutaj by ci pomóc. Dlatego chcę, żebyś był ze mną szczery. Jeśli ktoś ci się podoba, to postaram się zrobić wszystko by ta osoba zwróciła na ciebie swoją uwagę.  Jeśli będziesz ukrywał przede mną niewygodne fakty, moja pomoc nie będzie taka efektowana jak być powinna. Bardzo mi zależy by ci pomóc. Wiem, że to zabrzmi egoistycznie, ale dawno nie miałam takiej możliwości. Dlatego gdy usłyszałam twoje nawoływanie ucieszyłam się, ale byłam też przerażona. Czasy się zmieniły. Dla was to pewnie nic niezwykłego, ale dla mnie i mi podobnych taki okres czasu to jak przeoczenie jakieś ery.  Trudno jest zrozumieć współczesnych ludzi. W związku z tym, będziesz musiał na mnie uważać, no żebym nie palnęła jakiegoś głupstwa. Nie chcę ci sprawiać kłopotu, wiem, że już tolerowanie w swoim domu obcej osoby jest granicą wytrzymałości. Nie wiem czy cię to pocieszy, czy nie. Będę tu jedynie maksymalnie przez sześć miesięcy. Postarajmy się wtedy by dla obu stron były to owocne dni.
Przyglądał się jej spokojnemu obliczu w lekkim zrezygnowaniu. Nie miał jakieś konkretnej odpowiedzi na jej przemowę. Chociaż trochę zaczął ją rozumieć i tą całą sytuację, a wizja sześciu miesięcy, które mają zmienić jego życie, nie była w gruncie rzeczy taka zła. Westchnął głośno, nie wiedząc od kiedy stał się taki miękki, względem innych.
- Niech ci będzie. Jakoś to wytrzymam i nie myśl sobie, że będę wzorem jakiegoś angielskiego arystokraty. Wcale nie jestem uprzejmy! Twoje życie może być trochę koszmarne, ale skoro się tak przy tym upierasz, to nie będę cię przecież z miotłą przeganiał. Uratowałaś mi skórę i chcesz mi pomóc, byłbym głupi gdybym odrzucił taką szansę. Będę z tobą szczery na swoich zasadach. Nie pytaj mnie znienacka o takie rzeczy! Nikomu się nie spowiadałem z moich miłosnych problemów i nadal nie mam ochoty tego robić, ale jeśli stwierdzę, że sam nie dam rady to ci o wszystkim opowiem. Nie ukrywam, że i ty mnie zaciekawiłaś. Kim jesteś? Ile lat temu byłaś ostatni raz tutaj? Dlaczego tak ci zależy by pomagać obcym?
Uśmiechnęła się łagodnie, całując go delikatnie w policzek.
- Wszystko w swoim czasie Sui. - Szepnęła mu do ucha i wstała ruszając ku wyjściu, słysząc o przygotowanej kolacji.

***

- Nie bierzesz roweru? - Spojrzała na niego pytająco, zakładając buty.
- Mam tylko jeden. Jak mam cię na nim zabrać niby? - Burknął poirytowany, poprawiając koszulkę.
- Przecież nie muszę iść z tobą do szkoły. Mogę chodzić sama. - Odparła rozbawiona wychodząc przodem.
- W sumie, to byłoby dziwne gdybym nagle zaczął przychodzić do szkoły z dziewczyną… - Pomyślał spokojnie, biorąc rower. - Głupi jestem, ona nie potrzebuje mojej opieki.
Wsiadł na rower jadąc spokojnie do szkoły. Obejrzał się tylko raz za siebie by zobaczyć jak Sakura drepta spokojnie w stronę placówki. Wczoraj wieczorem objaśniał jej wszystko przy mapie i nie powinna się zgubić. Był ciekawy jak zareagują na nią znajomi w klasie, ogólnie szkoła. Chciał utrzeć nosa Karin za te wszystkie upokorzenia na swojej osobie, zaimponować Sasuke, że wreszcie zacznie go zauważać.
Dotarł do szkoły znacznie szybciej niż myślał. Zamocował rower w należytym miejscu i ruszył powoli do drzwi, gdy zobaczył przed sobą czerwonowłosą dziewczynę. Zatrzymał się gwałtownie zastanawiając się czy ma jakieś szanse ucieczki, bądź przejścia obok niej niezauważonym. Nie miał najmniejszej ochoty wdawać się z nią w żadne dyskusje. Rozglądał się praktycznie spanikowany na boki, gdy zobaczył biegnącego blondyna z kanapką w buzi. Machał dziko rękoma, jakby chcąc coś powiedzieć. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, czekając na jakieś wiadomości, które poprawią im humor.
- Widziałem nową uczennicę! Mówię wam to buntowniczka! Ma różowe włosy! - Darł się entuzjastycznie.
- Różowe włosy? To pewnie jakaś laleczka… - Karin zaśmiała się pogardliwie, odwracając się na pięcie i ruszając do szkoły. - Czyli nic ciekawego. Szkoda mojego czasu.
Suigetsu uśmiechnął się pod nosem jak sobie przypomniał o facetach, którzy chcieli go wczoraj sprać. Chciał zobaczyć jak Karin mówi to prosto w twarz Sakurze z taką samą determinacją. Jedyne co go zastanawiało, to skąd blondyn wiedział o nowej uczennicy. Westchnął ciężko, drapiąc się po głowie. Czuł, że ten dzień nie skończy się tak szybko.
- Hozuki! - Naruto podbiegł do niego rozpromieniony.- Słuchaj, może byś mnie przedstawił tej twojej kuzynce? Ładniutka jest!
- Skąd wiesz o Sakurze? - Burknął rozdrażniony, odpychając jego rękę ze swojego ramienia.
- Spotkałem ją po drodze. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej dziewczyny, więc się jej wypytałem co nieco.
- Ta idiotka… - Warknął pod nosem, zaciskając pięści. - Słuchaj, to nie jest dobry wybór na dziewczynę. Gdy się ją bliżej pozna, to okazuje się być obleśna i chamska. - Powiedział oschle, wpatrując się w bramy szkoły.
- He?! Czemu tak mówisz? Na pewno też ci się podoba… Obrzydliwy kazirodca. - Jęknął zawiedziony idąc do szkoły.
- To wcale nie takie głupie błaźnie! - Wydarł się wściekły, podnosząc kamyczek z ziemi.
- Chyba nie chcesz w niego rzucić kamieniem? - Dziewczyna stanęła przy nim, spoglądając na niego pobłażliwie.
- To twoja wina! Po kija z nim gadałaś?! - Spojrzał się na nią z wściekłością, łapiąc za rękę. - Po co był ten cały cyrk z chodzeniem osobno do szkoły, jak i tak ostatecznie rozgadałaś o tym?!
- Nie rozumiem o co ci chodzi. Spytał się, to mu odpowiedziałam.  To chyba robią cywilizowani ludzie. - Wyswobodziła się z jego uścisku, otrzepując się z kurzu.
-I  odpowiadają, że czytają książkę, zamiast podać tytuł. - Burknął pod nosem, idąc do środka.
- Te czasy są zabawne. Jeszcze nigdy nic takiego nie przeżyłam. - Uśmiechnęła się pod nosem, dołączając do niego.
Sigetsu wyciągnął z szafki podręczniki i ruszył do klasy. Sakura go jednak zatrzymała w połowie uświadamiając mu, że musi ją zaprowadzić do pokoju nauczycielskiego. Zrezygnowany wsadził rzeczy do torby i ruszył do tej części szkoły, którą zazwyczaj omijał. Chciał ją uświadomić, że nie będzie miała łatwego życia przez kolor jej włosów, ale dziewczyna zdawała się kompletnie ignorować jego opinie na temat jej osoby. Machnął ręką przystając przed sekretariatem. Dziewczyna uśmiechnęła się w podzięce i weszła do środka.
Zawróciłby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej odległości od tego miejsca. Nie cierpiał tego skrzydła, gdzie na każdym kroku spotykał pracowników szkoły. Nie chciał przede wszystkim spotkać nauczycielki od terapii, od której praktycznie to wszystko się zaczęło. Bał się, że mógłby jej wykrzyczeć w twarz o tym co go spotkało przez jej książki, a wtedy wyszedłby na większego debila.
Wszedł do klasy, obserwując typowe rozmowy między uczniami. Gdyby był w klasie A mógłby podziwiać Sasuke, wiedzieć co go pasjonuje, niestety należał do tych mniej wybitnych z klasy D. Usiadł na swoim miejscu, spoglądając ze znużeniem na plac szkolny, który z każdą chwilą mocniej pustoszał.
- Bezsensu to wszystko. Jakaś dziewczyna ma mnie chronić, co ja jestem? Księżniczka? Z tego co wiem, to raczej mi daleko do tej pozycji. I co ona niby zrobi z moim życiem? Przecież to nie żaden dżin czy coś… - Pomyślał podłamany, próbując opanować bicie serca. - Ciekawe w jakiej klasie wyląduje…

***

Zazgrzytał zębami, kierując się do znanego pokoju. Zapomniał, że ilość zajęć miał wyznaczone z góry, w dodatku Sakura nie pojawiła się u niego w klasie, co musiało oznaczać, że wylądowała gdzie indziej. Nie mógł zaprzeczyć, że ciekawiła go. Gdyby była normalnym człowiekiem, pewnie byłaby na liście potencjalnych dziewczyn. Westchnął ciężko, nie wiedząc co teraz będzie z jego życiem. Nie było ono zbyt ciekawe, a teraz jeszcze się skomplikuje przez jego tchórzostwo. Nie mógł sobie przypomnieć, czy aby na pewno wołał o pomoc, ale nie chciał się kłócić. Stwierdził, że nie powinno mu zaszkodzić przebywanie z nią przez te kilka miesięcy.
- Gdzie idziesz? - Dziewczyna pojawiła się przy nim, trzymając w rękach batonika czekoladowego.
- W ramach kary za niestosowne zachowanie muszę uczęszczać na zajęcia terapeutyczne. - Odparł znużony nawet się nie spoglądając na nią.
- Takie dla wariatów? - Uśmiechnęła się zadziornie, ignorując jego nastrój.
- Dla osób z problemami psychicznymi. - Odpowiedział coraz mocniej poirytowany.
- Jej Sui jak ty inteligentnie mówisz! Kto by się spodziewał…
- Zamknij się paskudo! - Wydarł się gwałtownie, zatrzymując się.
- O co ci chodzi? Przecież cię chwaliłam…
- To był sarkazm! Nie jestem taki głupi by tego nie rozpoznać! Czy nie miałaś mi pomóc?!
- No przecież to robię…
- Wkurzając mnie?!
Uśmiechnęła się wyraźnie rozbawiona, podeszła do niego i poczochrała po głowie. Następnie udała się ku wyjściu ze szkoły, gdzie czekał na nią Sasuke. Suigetsu stał oniemiały spoglądając na tą scenkę. Nie mógł uwierzyć, że znalazła się w jego klasie i w dodatku już się do niego zbliżyła. Zazgrzytał zębami, kontynuując drogę do klasy.
- Jeszcze zobaczy… Znajdę sposób by ją przepędzić z mojego życia. Tak mi pomaga?! To ja miałem gadać z Sasuke! A nie! Co mi z tego, że ona będzie się z nim miziała! - Kopnął drzwi wchodząc do środka. Wszyscy spojrzeli się na niego w szoku, jednak po chwili wrócili do swoich zajęć. Usiadł na swoim miejscu wpatrując się w okno. - Brzmię jak gej… Nic dziwnego, że zadała to pytanie. Ale to nie są definitywnie tego rodzaju uczucia! Chodzi tylko o to, że chciałbym go pokonać i pokazać, mimo że jestem z tej gorszej rodziny to stać mnie na bycie super…  A to raczej niemożliwe… Z moimi osiągnięciami. Nawet ona na niego poleciała… - Pomyślał rozgoryczony, będąc bliskim płaczu. - To będą najgorsze miesiące mojego życia…

4. Nowe zwyczaje, jakkolwiek śmieszne, zawsze się przyjmują.


To co go zaskoczyło najbardziej po miesiącu życia z Sakurą, to, to że wchodząc do szkoły nie był już wyśmiewany czy ignorowany. Wszyscy się przed nim rozsuwali i witali z uśmiechami na twarzy. Dostał nawet prawie zawału, gdy jedząc drugie śniadanie zagadał do niego Sasuke. Wiedział, że w tamtym momencie musiał wyglądać obleśnie - wreszcie miał pełną buzię ryżu, a z tego całego zaskoczenia otworzył ją, wpatrując się tępo w bruneta.
Nie wiedział jak tego dokonała, ale musiał przyznać, że żyło mu się dużo lepiej, wreszcie zaczął cieszyć się szkołą, co nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy. Nawet towarzystwo blondyna nie było takie upierdliwe, jak sądził na początku. Chyba pod największym wrażeniem mimo wszystko był z powodu tego, że Karin przestała mu dokuczać. Nie znał powodu, ale naprawdę się z tego cieszył.
Wyszedł na dach, ciesząc się słoneczną pogodą, zazwyczaj podczas takich dni żałował, że jego szkoła nie ma basenu, w którym mógłby popływać, jednak teraz usiadł przy barierce, rozkoszując się ciepłem. Nie minęło dużo czasu, gdy dziewczyna usiadła obok niego, zdyszana, popijając co chwila wodę. Spojrzał się na nią pytająco, jednak ona tylko wzruszyła ramionami, nie chcąc z nim rozmawiać.
- Powinnaś iść do pielęgniarki, Sasuke będzie się martwił. - Powiedział spokojnie, nie spoglądając nawet na nią.
- Nie przejmuj się, wszystko jest w porządku, jest mi po prostu trochę za gorąco.
- Czyżbyś miała aż taką ochotę na tego Uchihę? - Zaśmiał się pod nosem, czując jak dziewczyna go tylko bije po ramieniu.
- Nie przeginaj! Tylko się z nim zaprzyjaźniłam to nic wielkiego. A ty powinieneś się cieszyć, bo wreszcie zaczął cię zauważać! - Naburmuszona, zmarszczyła czoło, składając usta w dziubek.
- Nie jesteście parą?
- Oczywiście, że nie.  Jaki byłby tego sens? - Wzruszyła ramionami, ponownie popijając trochę wody z butelki.
Suigetsu nie wiedział, dlaczego poczuł, że mu ulżyło. Do tej pory sądził, że Sakura wdała się w związek z brunetem i tylko przez to, zaczął się do niego odzywać.  Spuścił głowę, nie rozumiejąc powoli własnych uczuć, jeszcze nie dawno przecież, nie cierpiał jej i sposobu jej bycia, teraz zaś siedziała obok niego, a on wcale nie odczuwał niechęci czy jakiś zastrzeżeń co do jej osoby i jej bycia.  Pokręcił przecząco głową, starając się pozbyć natrętnych myśli. Sam już nawet nie wiedział, czy nie lepiej byłoby w dalszym ciągu być ignorowanym przez społeczeństwo, nawet jeśli podobało mu się to życie, to wydawało się mu ono nierealne, jakby śnił.

***                                                                                                                

- Wycieczka szkolna? - Zdumiony spojrzał się na świstek papieru przed nim.
Nigdy nawet nie słyszał ani słowa o takim wydarzeniu, chociaż dobrze wiedział, że z reguły takie rzeczy dzieją się w szkole. Wypuścił ciężko powietrze zgniatając informator. Cena, która została podana, była ponad jego możliwości, nie był nawet pewien czy rodzice by zezwolili na taki relaks.
Wyszedł z klasy ignorując nawoływania znajomych. Miał ochotę pobyć trochę w samotności przez jakiś czas. Chciał jechać. Marzył o wycieczkach szklonych odkąd tylko pamiętał i zawsze kiedy o tym mówił rodzicom, czekała go ta sama odpowiedź: „Nie”. Gdy znajomi wracali widział ich radosne twarze, ich ekscytację przy opowiadaniu i więzi, które nawiązali. Zazdrościł im tego. Sama wycieczka była tylko pretekstem przeciwko spędzeniu czasu z osobami, które się naprawdę lubiło. Dla większości był to najlepszy okres by wyznać sobie uczucia.  W jego wypadku to było bezcelowe, osoba, którą kocha nie chodzi do szkoły, chciałby się po prostu dobrze zabawić ze znajomymi.
Zatrzymał się na schodkach, spoglądając ze znużeniem na dzieciniec, gdy kątem oka zobaczył Sakurę rozmawiającą z Sasuke na ławce. Był pewien że omawiają wycieczkę, musiał uświadomić dziewczynę, że nigdzie nie pojedzie skoro żyje pod jego dachem. Im bliżej nich był, tym oni zdawali się do siebie przybliżać,  zdumiony zatrzymał się na moment próbując przegnać natarczywe myśli, wiedział przecież, że nie są parą, ona sama to powiedziała, a jednak teraz spogląda na nich, jak się całują i nie może się ruszyć, czy nawet oddychać. Jego serce wstrzymało pracę, zastępując ją bólem, który ledwo potrafił wytrzymać.
Nim wrócił do świadomości, odsunęli się od siebie, a dziewczyna zwróciła się do niego zdumiona, trochę pobladła. Podniosła rękę by się przywitać a na jej twarzy pojawił się drżący uśmiech.  Definitywnie nie spodziewała się go w tej sytuacji.
- Sui! Dobrze, że jesteś! Właśnie rozmawialiśmy o wycieczce szkolnej. - Podbiegła do niego, łapiąc go za rękę, on jednak czując się zdradzony i zdegustowany jej zachowaniem, odtrącił ją odwracając się na pięcie. - Sui? Ej, co ci jest?! - Wołała za nim zaskoczona.
- Suigetsu! Co jest? - Sasuke złapał go za ramię, zmuszając do zatrzymania się. - Zabraniasz swojej kuzynce spotykać się z chłopakami, czy co? - Uśmiechnął się pogardliwie, czekając cierpliwie na jego odpowiedź.
- Muszę was zasmucić, ale ja i Sakura nigdzie nie pojedziemy. Nie mamy kasy. - Warknął przez zęby, próbując opanować drżenie ciała.
- Mogę wam zafundować wycieczkę. Moi rodzice mają dużo kasy.
- Sasuke jesteś niesamowity. Naprawdę to zrobisz dla nas? - Sakura zawiesiła się mu na ramieniu, uśmiechając się promiennie.
- Jasne. - Odpowiedział swobodnie, wypuszczając chłopaka by móc objąć dziewczynę.
- Nie wiem, czy powinienem się na to zgodzić. To przecież nie są małe pieniądze… - Mruknął niepewnie, drapiąc się po głowie.
- Wyluzuj Suigetsu. To przecież jedyna wycieczka podczas szkoły. Kiedyś mi zwrócisz tą kasę. - Chłopak wzruszył ramionami i ruszył do szkoły.
Spojrzał się zniesmaczony na dziewczynę, która machała do chłopaka, z łagodnym uśmiechem. Dopiero gdy znikł za murami szkoły, zawróciła do ławki, opadając na nią wyraźnie zmęczona. Usiadł obok niej, zastanawiając się, co teraz powinien zrobić.  Nie miał ochoty w ogóle z nią rozmawiać, a wizja wycieczki nie była już taka radosna. Westchnął ciężko, spoglądając na swoje dłonie. Od kiedy tak bardzo nie lubi Sasuke?
- Wiedziałam, że to powiesz. - Powiedziała nagle, spoglądając w niebo.
- Co powiem?
- Że nie mamy kasy na wycieczkę. A przecież to najważniejsze wydarzenie w szkole! Jeśli ktoś nie jedzie na wycieczkę, to tak jakby nie żył! Musiałam zadziałać, ale nie umiem wyczarować kasy z nikąd.
- Więc bawisz się w jego dziewczynę?
- Yhm… Wiem, że to nie odpowiedzialne, a on wydaje się rozpieszczonym chłopakiem z bogatej rodziny. Tak pewnie jest z jakieś strony, ale z drugiej… Jest strasznie samotny przez to właśnie, że jest z takiej rodziny, a nie innej. Potrzebuje ciepła, ale takiego no wiesz prawdziwego, a nie dlatego, że jest synem takich rodziców.
- I ty go okłamujesz… - Mruknął złośliwie, odwracając głowę w bok.
- Nie oszukuję! Lubię go. Nie chciałam go nawet całować. Sam to zrobił. To desperacja. W każdym razie mamy zapewnioną wycieczkę. - Uśmiechnęła się promiennie, jak dziecko, które dostało upragnionego lizaka. - Nigdy wcześniej nie byłam na takich wydarzeniach! Musiałam pojechać! Tylko Suigetsu… Zaprzyjaźnij się z Sasuke co? On naprawdę potrzebuje przyjaciół. - Nachyliła się w jego stronę, uśmiechając się delikatnie.
- Czy aby nie miałaś pomagać mi?
- Przecież to robię… - Odparła zdumiona, odchylając się do tyłu. - Miałam się z nikim nie zadawać i być twoim cieniem?
- Nie… Oczywiście, że nie. Po prostu nie będziesz tu zawsze i z tego co mówisz, on będzie czuł się zdradzony! Wykorzystany! Powinnaś to brać pod uwagę, zanim zaczniesz bawić się czyimiś uczuciami. - Fuknął na nią, wstając. - Zawiodłem się na tobie.
Ruszył ku wyjściu ze szkoły, zostawiając zaskoczoną dziewczynę samą sobie.

***

Usiadł przy oknie, wpatrując się tępo w krajobraz. Nie mógł uwierzyć, że rodzice zgodzili się na tą wycieczkę. Myślał, że będą mieli na tyle dumy, że prędzej pójdą na ulice niż pożyczą pieniądze, jak się okazało wcale tak kolorowo nie jest. Był pod podziwem, że Sakura potrafi nimi tak manipulować, że wszystko wydaje się być oczywistością. Zupełnie zapomnieli o życiu, zanim pojawiła się różowowłosa.
Wszyscy oczywiście ucieszyli się, że Suigetsu jedzie na wycieczkę, niektórzy nawet już szykowali wiele nocnych wypadów i imprez. On sam wciągał się w te luźne rozmowy i próbował po prostu cieszyć się tym co ma, jednak świadomość, że jest na tej wycieczce dzięki brunetowi nie pomagała.
Sasuke usiadł obok niego, wyciągając z kieszeni telefon. Z początku trwała między nimi cisza, która nawet go niepokoiła.  W ogóle nie spodziewał się, że podróż spędzi w towarzystwie bruneta. Westchnął ciężko, wyciągając z plecaka mangę.
- Suigetsu… Nie gniewaj się na Sakurę. - Brunet spojrzał się na niego poważnie, zniżając głos.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - Burknął cicho, przymykając komiks. - Co ci powiedziała?
- Nic. Ona nigdy o tobie nie mówi w złym świetle. Ślepy nie jestem, widzę jak na nią spoglądasz i jak ją unikasz.  Ona chciała dobrze, to, że teraz jesteś taki popularny zawdzięczasz tylko jej. Dlaczego po prostu nie okażesz jej trochę ciepła? To przecież ja zaproponowałem, że zapłacę za was. Ona mnie o to nie prosiła.  Wtedy właśnie gadaliśmy o wycieczkach szkolnych, mówiła, że nigdy nie byliście na żadnej, więc nie wie jak to jest. Czy to, że jestem miły jest aż tak dziwne?
Przeczesał włosy, zastanawiając się gdzie popełnił błąd. Nie wiedział co odpowiedzieć Sasuke, nawet on miał świadomość, że brunet mówi prawdę, nie mija się w żadnej kwestii z prawdą. A mimo to nie potrafi się cieszyć,  gdy widział ją w takiej komitywie z nim.
- Sam nie wiem co mnie wtedy ugryzło.  Z czasem wszystko wróci do normy. Potrzebuję po prostu czasu.
- Oby to tylko nie trwało wiecznie. Przecież Sakura wyjeżdża za kilka miesięcy.
- Wiesz o tym?! - Spojrzał się na niego zaskoczony, zaciskając dłonie na mandze.
- Oczywiście, że wiem. Sakura mi to od razu powiedziała, gdy  poprosiłem by została moją dziewczyną.  Nawet jeśli to na tak krótki czas, chcę mieć kogoś przy sobie. Nie liczę na więcej. - Uśmiechnął się łagodnie, opierając się wygodnie na siedzeniu.
- Chyba źle, ją oceniłem… - Szepnął pod nosem, odwracając się w stronę okna.

***

Otarł pot z czoła, spoglądając z niechęcią na bezchmurne niebo. Zbliżało się lato, a upał zdawał się być nie do wytrzymania. Wszyscy inni z radością przebrali się w kostiumy kąpielowe i ruszyli bawić się na plaży. Westchnął ciężko, szukając jakiegoś cienia.  Taka pogoda definitywnie nie była stworzona dla niego. Kątem oka zobaczył jak dziewczyna idzie ku morzu z pewnym nostalgicznym wyrazem twarzy. Zamoczyła stopy, uśmiechając się jak małe dziecko. Nigdy wcześniej nie widział u niej takiego wyrazu, ale musiał przyznać, że wyglądała pięknie.
Potrząsnął głową, próbując pozbyć się głupich myśli. Zrezygnowany udał się w stronę skał by tam szukać ochłodzenia.  W taką pogodę definitywnie nie miałby ochoty, ani siły na jakiekolwiek gry zespołowe, ale może gdy słońce zajdzie pójdzie popływać i pokaże wszystkim, że nawet on jest dobry w jakimś sporcie.
Usiadł na piasku, wpatrując się tępo w niewyraźne sylwetki ludzi ze szkoły, nawet jeśli stał się popularny, a raczej mniej ignorowany niż wcześniej, to nie zmieniało to faktu, że on sam nie czuł się z nimi w żaden sposób związany. Nie zaakceptowali go po tym jaki on jest. Polubili go przez pryzmat JEJ. Kiedy mu mówiła o tym pomyśle, chciał ją wyśmiać, nie wierzył, że to w ogóle możliwe.  Przecież chodził z tymi ludźmi do szkoły od dłuższego czasu, znał ich, w życiu nie powiedziałby, że tak łatwo się przekupią. A jednak każdy mu odpowie  na powitanie, czy pożegnanie.
- Czemu tak zamulasz? Nie powinieneś się cieszyć? Wakacje, plaża, morze! Czego chcieć więcej? - Dziewczyna podeszła do niego, ociekając wodą, jej skóra lśniła w słońcu w odcieniach złota i srebra. Przez jeden moment, wydawała mu się zupełnie innym stworzeniem.
- Nie lubię słońca, jest za ciepło. - Mruknął zniechęcony, przysypując sobie stopy piaskiem.
- To chodź popływać! W wodzie będzie dużo lepiej! - Chwyciła go za ręce, próbując podnieść.
- Nie powinnaś bawić się z Sasuke?
- Oj daj już spokój! Chodź się zabawić!
Uśmiechnął się łagodnie, wstając powoli. Ruszył za nią w kierunku wody, nie wiedząc co o tym właściwie myśleć. Najchętniej by po prostu cofnął czas, zanim jego serce tak dziwnie bolało na jej widok. 
Weszli do wody, czując się dużo mocniej zrelaksowani, temperatura była idealna na wodne zabawy, więc oboje korzystali z tej możliwości.  Śmiejąc się o wiele głośniej niż sądzili, budząc zainteresowanie ze strony reszty uczniów.

5.  Nie być najgorszym, jest to już zaletą...

Odrabiał zadanie domowe, mając ochotę tak naprawdę wyjść z domu i  pochodzić po mieście. Nigdy mu nie zależało na dobrych ocenach, byle tylko zdać. Wiedział przecież, że nieważne jak długo by się uczył, to nigdy by nie był piątkowym uczniem. Wypuścił ciężko powietrze, sięgając po butelkę wody niegazowanej. Obejrzał się za siebie, widząc dziewczynę zwiniętą na łóżku. Spała w najlepsze gdy on uczył się na jej polecenie. Nie wiedział jak to ma się do ratowania mu życia, ale ku swojej ironii Sakura ogłosiła wszem i wobec, że on Suigetsu jeden z najgorszych uczniów w szkole zajmie na najbliższych egzaminach miejsce w pierwszej dziesiątce. Miał ochotę ją wtedy zabić.
 Przez te tygodnie zauważył, że działania dziewczyny doprowadzały go do furii, były sprzeczne z tym kim jest, a jednak ostatecznie zyskiwał na tym, co uwłaczało jego męskiej dumie. Przymknął oczy, próbując się zrelaksować, naprawdę potrzebował jakiegoś impulsu, czegoś co by naładowało go nową energią.
Pomyślał o swoim dzieciństwie, o dziewczynie, która mu się podobała. Lubił spędzać z nią czas, nigdy się z niego nie śmiała i zawsze była miła. Nie chciała się bawić w typowo dziewczęce zabawy, lubiła z nim chodzić po mieście i po prostu rozrabiać. Bardzo ją lubił, kilkakrotnie jej mówił o tym, że kiedyś definitywnie zostanie jego żoną. Naprawdę wtedy tak sądził. Jednak dwa lata później, gdy szedł na ich miejsce spotkania z postanowieniem powiedzenia jej o swoich uczuciach i zostania oficjalnie parą, ona przyprowadziła ze sobą chłopaka. Suigetsu czuł jak ktoś wbija mu nóż w samo serce, siekając je na drobne kawałki. Nie potrafił się z nią już dłużej spotykać, nie na takiej zasadzie. Czuł się zdradzony, czemu mu wcześniej nie powiedziała o tym, że ma kogoś kto jej się podoba?
- O czym myślisz? - Dziewczyna usiadła na łóżku, przecierając oczy wierzchem dłoni.
- O lekcjach. - Odparł beznamiętnie, odwracając od niej wzrok.
- Akurat… Wyglądałeś jak osoba, która cierpi na złamane serce. - Uśmiechnęła się delikatnie, wstając z lekkim zachwianiem. - Pierwsza miłość?
Nie odpowiedział. Nie miał odwagi. Bał się, że dziewczyna zacznie coś wyszukiwać i ostatecznie skończy pod drzwiami niedoszłej dziewczyny by powiedzieć o swoich uczuciach. Nie miał zamiaru doprowadzić do takiego upokorzenia.
- Ja też kiedyś byłam zakochana… Dawno temu. Myślałam sobie: „Och, wreszcie spotkałam kogoś, kto wypełni pustkę w moim sercu.” Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej brutalniejsza. Nawet jeśli odwzajemniał w jakimś stopniu moje uczucia, to różnice były zbyt wielkie by przymknąć na nie oko. Musieliśmy się rozstać, długo płakałam po tym dziwnym uczuciu. Do tej pory wspominam jego hebanowe oczy wpatrzone we mnie z taką czułością… Och, może dlatego postanowiłam spełnić życzenie Sasuke? Może w jakimś stopniu przypomina mi tego, który dał mi wszystko nie żądając nic w zamian. - Uśmiechnęła się z nutą smutku, przytulając go od tyłu. - Będzie dobrze Sui, kiedyś rany na sercu również się zagoją, nie musisz szukać lekarza, czy lekarstwa na nie. Po prostu odpuść to, wyczyść swoją duszę z brudu jakim obrosła. - Mówiła cicho, łamiącym się głosem, pełnym  uczucia, które można była włożyć do szufladki z napisem „Cierpienie”, bądź „Żal”.
Poczuł, że się rumieni. Było mu wstyd z jakiegoś powodu. Nie spodziewał się, że otworzy przed nim swoją duszę. Chciał się o niej dowiedzieć dużo więcej, na razie miał kilka rzeczy, które zaobserwował sam. Lubi wodę, wręcz uwielbia, jest naprawdę dobrą pływaczką, ale kiepsko radzi sobie na słońcu, nie jest też człowiekiem, co sugeruje kolor jej włosów i jej kondycja fizyczna, mimo drobnego ciała jest naprawdę silna.
Westchnął ciężko, nie wiedząc co ma powiedzieć, czuł że musi to skomentować, ale nie bardzo wiedział jak. Nie chciał się przyznawać do nieszczęśliwej miłości, ale z drugiej strony nie chciał też udawać, że jeszcze nikogo takiego nie spotkał. Zagryzł dolną wargę walcząc usilnie ze sobą.
- Ej Sui chodźmy do sąsiadki. Może wreszcie się dowiemy co się naprawdę tam zdarzyło! - Poczochrała go po głowie, odsuwając się od niego.
- Myślisz, że ci powie? - Odwrócił się do niej, podnosząc pytająco brwi.
- Uważasz, że można mi odmówić? - Uśmiechnęła się zadziornie, poprawiając włosy.
- Pewnie nie… - Odparł cicho przypominając sobie własnych rodziców, którzy zgadzali się na wszystko o co dziewczyna ich poprosiła.
- To będzie przecież z korzyścią dla ciebie Sui! - poklepała go po ramieniu, otwierając szerzej drzwi.
- Hm?
- No przecież kochasz się w niej?
Otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. Nie mógł powiedzieć, że sąsiadka jest brzydka czy coś. Na pewno mu się podobała pod względem fizycznym, ale żeby od razu ją kochał? Wzdrygnął się na samą myśl.
- Ona ma chłopaka. - Powiedział spokojnie, wychodząc z mieszkania.
-Naprawdę? Myślałam, że jest wolna… Szkoda. - Sakura westchnęła ciężko, idąc za nim. - W każdym razie musimy ci znaleźć dziewczynę! Bez tego twój cały image pójdzie na marne!
- Rozumiem… Nie chwila! Nie rozumiem! Co ma opinia o mnie do tego czy mam dziewczynę, czy też nie?
-Sui… Czy ty naprawdę jesteś nastolatkiem? Posiadanie miłosnego życia jest bardzo ważne!
- Przepraszam, ale chyba urodziłem się w innych czasach…
- Nie było takich czasów gdzie seks nie był mile widziany. - Powiedziała oschle, mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Chodziło mi o miłość głupia! - Warknął poirytowany, trzepiąc ją po głowie.
Zaśmiała się pod nosem i stanęła za nim, gdy ten pukał do drzwi. Liczył, że sąsiadki nie będzie i wróci do nauki, skoro już ma nad nią siedzieć. Jednak na jego nieszczęście drzwi się otworzyły ukazując blondynkę ubraną w brązowy komplet dresowy. Podniósł pytająco brwi, nie wiedząc czy ją obudził, czy może wybierała się na wieczorny jogging.
- A ty co tutaj robisz? - Powiedziała rozdrażniona, poprawiając bluzę.
- Moja kuzynka chciała cię koniecznie zobaczyć. - Odsunął się nieznacznie w bok, pokazując na Sakurę, która spoglądała na nią z ciekawością.
- A co ja jestem, jakiś okaz w zoo? - Burknęła poirytowana cofając się do środka.
Weszli za nią, kierując się natychmiast w stronę salonu. Różowowłosa rozglądała się wokół nie mogąc nadziwić się jakie jest czyste, ale i jak bardzo przepełnione samotnością jest to mieszanie. Usiadła na poduszce, świdrując chłopaka pytającym wzrokiem. Mogłaby sobie dać rękę uciąć, że sąsiadka nie ma chłopaka, to miejsce było zbyt puste na taką możliwość.
- Mogę zaproponować tylko wodę, nic więcej nie mam. - Blondynka weszła do pomieszczenia niosąc dwie szklanki napełnione wodą.
- Spoko i tak nie sądziłem, że coś nam dasz. - Odparł ze śmiechem, poprawiając się na poduszce. - I jak tam?
- Hm? O co ci dokładnie chodzi? - Podniosła pytająco brwi, przykładając szklankę do ust.
- No jak ci idzie w życiu? Wszystko w porządku?
- Wszystko w porządku. - Powiedziała beznamiętnie, popijając wodą. - A może i nie. Czemu ludzie zadają takie głupie pytania? Gdyby było wszystko okey, to bym chyba chodziła z bananem na ustach i w ogóle codziennie imprezy robiła. Czy wyglądam jakby było wszystko w porządku? Nie. Nie jest. Wczoraj zerwałam z chłopakiem, bo nie potrafił pojąć dlaczego wkurzam się na takie prostackie pytania jego rodziców. A teraz ty mi się zwalasz do domu z takim samym pytaniem… Dzięki za troskę kurwa.
Przełknął ślinę, nie wiedząc co powiedzieć. Zatkało go kompletnie. Oczywiście on też nie znosił tych pustych słów, ale nie wiedział jak zacząć rozmowę. A teraz czuł się winny wszystkiemu co się mogło stać. Sakura piła w ciszy swoją wodę, obserwując ich dokładnie. Wyglądała na zadowoloną przy pogrążaniu się w swoich myślach. Suigetsu zagryzł dolną wargę spuszczając wzrok. Chciałby już wyjść z tego mieszkania. Zawsze czuł się tutaj niekomfortowo.
- Sorry, ale mam dość, jestem wściekła na tego buca! Jak on mi mógł zarzucić, że jestem chłodna i opryskliwa?! Przecież się starałam dosyć długo znosić jego prostactwo! - Zazgrzytała zębami, odkładając szklankę z hukiem.
- Czy coś się wydarzyło, że jesteś taka niestabilna psychicznie? - Dziewczyna odłożyła spokojnie szklankę, wpatrując się w nią intensywnie.
- Że co proszę?! - Dziewczyna wstała, dysząc już ciężko ze wściekłości.
- Po prostu sugeruję, że jeśli jest coś co ci leży na sercu, powinnaś nam to powiedzieć. Nikomu tego nie powtórzymy, a to może ukoić twoje nerwy. - Odparła spokojnie, wycierając chusteczką usta.
- Ty gnoju! Chcesz się dowiedzieć co się stało i wykorzystujesz do tego swoją kuzynkę?! - Spojrzała się rozwścieczona na chłopaka, który spoglądał się na nią z przerażeniem.
- To nie tak! To był jej pomysł! - Dukał zmieszany, cofając się do tyłu.
- Miej chociaż jaja się przyznać!
- Ale mówi prawdę. To był mój pomysł. Jestem z natury strasznie ciekawska. - Zwróciła na nią chłodny wzrok, chwytając nogę chłopaka, by go przytrzymać. - Nie strasz go tak bardzo, jeśli nie chcesz by ci nasikał na podłogę.
Suigetsu poczuł chęć protestu przed takim przedstawieniem sprawy, jednak nie powiedział nic, oczekując cierpliwie dalszego obrotu sprawy. Wiedział, że ten temat jest w sferze tabu i nigdy nie powinni go poruszać, a jednak nie mógł się powstrzymać. Chciał znać prawdę i ciekawość dziewczyny pozwoliła mu na zrzucenie na nią swoje poczucie winy.
Temari usiadła spokojnie na poduszce, kładąc ręce na blacie, oddychała przez jakiś czas krótko, próbując się uspokoić. W pokoju nastała nieprzyjemna cisza, która powodowała u niego dreszcze.
-Dobrze, powiem wam co się stało tamtego dnia. - Powiedziała spokojnie, odchylając się nieznacznie do tyłu.
-Słuchamy uważnie. - Sakura kiwnęła głową, zmieniając pozycje na bardziej wygodną.
-Tamtego dnia, w domu był tylko ojciec. Miał urlop i postanowił go spędzić na nic nie robieniu. Było to dziwne dla całej rodziny, bo ojciec z reguły należał do osób, które muszą znaleźć sobie zajęcie, choćby nie wiem co. Gaara, mój brat skończył zajęcia o godzinę wcześniej i wrócił do domu sądząc, że po prostu pomoże ojcu w przygotowaniu obiadu. Jednak to co zobaczył wstrząsnęło nim dogłębnie. Gaara miał zawsze przed sobą idealny obraz rodziny, rodzice nigdy się nie kłócili, zawsze zjawiali się w domu o ustalonej porze. Wszystko było idealne do tamtego dnia, w którym mój brat nakrył ojca na zdradzie. Był w takim szoku, że czekał aż kobieta wyjdzie z naszego mieszkania, wtedy ojciec podszedł do niego i zaczął coś do niego mówić, prawdopodobnie składał obietnicę, co mu nie kupi byle nie wygadał się matce. Dla Gaary było to za dużo, jego idealna rodzina przestała istnieć. Był tak wściekły, że chwycił za nóż i zaczął nim machać na prawo i lewo. Zabił ojca, a jego ciało wsadził do jego gabinetu, wszystko posprzątał, że nikt się nie zorientował. Najgorsze przyszło miesiąc później… Wróciliśmy z Gaarą ze spaceru i zobaczyliśmy jak nasz brat Kankuro uprawia seks z naszą matką… Ja byłam w szoku, że nie mogłam się ruszyć, ale Gaara wpadł w furię i rzucił się na nich z nożem, który nawet nie wiem, skąd wziął. Tym razem nie udało mu się zataić swojego morderstwa. - Spuściła wzrok, wykręcając sobie palce.

***

Leżał na łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Nie spodziewał się takiej historii, czuł jak go ściska w żołądku na samą myśl o tym co usłyszał. Teraz rozumiał co niektórzy mieli na myśli, mówiąc, że niektóre sekrety powinny pozostać nienaruszone. Był zły na Sakure, że przymusiła go do słuchania tego. Czuł wtedy jak wbijała mu palce w nogę, powodując niemożliwy do opisania ból. Nigdy jeszcze nie czuł czegoś takiego. Miał ochotę krzyczeć, wierzgać i płakać. Nie czuł się nawet wtedy mężczyzną, tylko małym skrzywdzonym dzieckiem.
- Dlaczego leżysz? Mówiłam ci, że wychodzimy i masz ubrać się jakoś schludnie. - Dziewczyna weszła do pokoju, spoglądając na niego krytycznie.
- Nigdzie nie idę. - Odburknął pod nosem, odwracając się do niej plecami.
- Idziesz. - Powiedziała twardo, otwierając pierwszą lepszą szufladę, by znaleźć coś normalnego do ubrania.
- Daj mi spokój! Dlaczego zmusiłaś mnie do słuchania tej historii?!
- Żebyś wiedział, z kim chcesz się związać. - Jej obojętny głos, doprowadzał go do szału, wstał z miejsca podchodząc do niej i szarpnął za ramię.
- Powiedziałem ci już, że nic do niej nie czuję! Nigdy nie brałem jej pod uwagę jako kandydatki na dziewczynę!
- Powinieneś być bardziej szczery ze sobą. Lubisz ją i chcesz się nią zaopiekować. Ale żeby tego dokonać musisz przestać być dzieckiem, bądź maminsynkiem żyjącym wiecznie na rachunek rodzica. Jeśli kogoś kochasz weź za niego odpowiedzialność! Daj mu poczucie bezpieczeństwa! Pierwszy krok za tobą, zacząłeś się lepiej uczyć, nabyta wiedza nigdy nie jest wiedzą straconą, teraz czas na pracę. Musisz być bardziej niezależny od rodziców. Dlatego idziemy ci poszukać jakieś dobrej dorywczej pracy.
- Mogę powiedzieć nie? - Spojrzał się na nią zrezygnowany, wiedział, że nie ma sensu się z nią spierać, bo ona wie lepiej. Tak przynajmniej twierdziła.
- Nie ma takiej opcji. A teraz ubierz się w to. - Wcisnęła mu do rąk ubrania i ruszyła do salonu. - Tylko się pośpiesz.
- Sakura?
- Co znowu? - Krzyknęła poirytowana, bawiąc się długopisem.
- Spałaś z Sasuke? - Ubrał się w nowe ciuchy wychodząc z pokoju.
- Masz na myśli czy uprawiałam z nim seks? - Zmrużyła oczy, dołączając do niego.
- Yhym…
- Oczywiście, że nie! Za kogo ty mnie masz? - Pokręciła z niedowierzaniem głową idąc przodem.
- Sam nie wiem… W jakich warunkach żyjesz tak normalnie?
- Pięknych. Można by było powiedzieć, że ciągle jest tam noc, bo słońce praktycznie tam nie sięga, jest też dużo falującej roślinności, która w dotyku przypomina bardziej futerko niż zwykłe zielsko. No i mamy bardzo ciekawe zwierzęta, większość wygląda pozornie tak samo, ale po bliższym zapoznaniu widać pewne różnice. - Mówiła swobodnie, spoglądając z łagodnym uśmiechem w niebo. - Trochę zacofane to miejsce, ale dom to dom.

***

Nie mógł uwierzyć, że znalazł pracę. I to taką, która była marzeniem każdego nastolatka, praca w klubie karaoke gdzie będzie spotykał się z dziewczynami i nawet było w miarę blisko. Nie mógł nic poradzić na to, że uśmiech nie schodził mu z twarzy, cieszył się jedynie z faktu, że dziewczyna nie komentowała jego zachowania, pogrążona we własnych myślach.

6. Życie jest tylko przechodnim półcieniem


Do tej pory nigdy nie myślał o tym jak bardzo życie potrafi być męczące. Bycie frajerem w szkole czy poza nią bywało raczej upierdliwe. Teraz zaś poznał co to znaczy prawdziwe życie. Wstawał rano by pobiegać z Sakurą, która oczywiście była z przodu i wydawała się nieosiągalnym celem. Jadł śniadanie i szedł do szkoły, a w niej się uczył, musiał,  inaczej by nie wyrobił się czasowo, a póki co jest zwykłym człowiekiem, a nie robotem. Po szkole miał godzinę by coś zjeść, czy odrobić pracę domową i biegł do pracy. Gdy wracał była już dziesiąta i kompletnie nic mu się nie chciało, szedł się umyć i spać. Nadal nie wierzył w swoją rosnącą popularność, czy dobrą pracę, miał wrażenie, że w każdej chwili obudzi się ze snu i znajdzie się w swojej kozie. 
Próbował też dowiedzieć się kim jest Sakura, wypytywał ją o różne rzeczy, od momentu kiedy bezpośrednie pytania nie dały rezultatu, jednak jej odpowiedzi były zbyt ogólne i pasowały do wszystkiego. Ona sama zaś nadal zadawała się z Sasuke, chociaż było im bliżej do przyjaciół niż pary. Nikt nie wiedział, skąd to pogorszenie relacji, ale on wiedział. Zostały dwa miesiące do jej zniknięcia. Dwa miesiące, by zdobyć mu całkowitą popularność by po jej odejściu żył jak król. Mimo że nie naciskał, lubił swoje obecne położenie. Dlatego nawet gdyby jej się nie udało nie miałby pretensji, ale nie wiedział, czy ją by to zadowoliło, przekonał się już, że nie jest osobą, która robi coś na półmetek.

***

Poczuł nieprzyjemny ból w podbrzuszu, zacisnął mocniej powieki, mając nadzieję, że zaraz to minie. W klasie panowała idealna cisza, jak zwykle podczas matematyki, którą mało kto rozumiał idealnie.
Kątem oka spojrzał się na blondyna, który wyjątkowo nie zwracał na siebie uwagi, jego nadgarstki były przewiązane bandażami, co go zdziwiło. Naruto był okazem zdrowia, przynajmniej zawsze mu się tak wydawało, bo nigdy nie widział go chorego, czy poobijanego.
Nabrał powietrza, czując jak mięśnie powoli się rozluźniają dając mu chwilę wytchnienia.  Wiedział, że nie powinien jeść przeterminowanego jedzenia, jednak nie potrafił się oprzeć, nadal wyglądało smacznie, a co do smaku, to trochę odbiegało od tego z pierwszego dnia, ale mimo to nie było to najgorsze jedzenie jakie zjadł, a jednak cierpiał. Widział już jak różowowłosa się z niego śmieje, pokazując mu jak bardzo jest głupi.
Przymknął oczy, próbując pomyśleć o czymś przyjemniejszym jednak przez ostatnie dni, dziewczyna katowała go piosenką „Born to die” i, tylko to mu przychodziło na myśl.  Nie wiedział nawet kiedy zaczął rozmyślać o sąsiadce, która straciła swoją rodzinę, a nikt z sąsiadów nic nie zrobił, poza gapieniem się. Nie rozumiał dlaczego ludzie są takimi typami zwierząt, które niczym sępy obserwując z bezpiecznej odległości zamieszanie, by nasycić się widokiem osób, które cierpią a później pozbierać jakieś resztki. Kiedy ludzie stali się tacy zobojętniali na otoczenie? Kiedy stracili swoje serce?
- Sui wszystko w porządku? - Szatynka podeszła do niego z rumieńcem, bojąc się nawet na niego spojrzeć.
- Wszystko w porządku. Nie musisz się martwić, to tylko chwilowy ból. - Odparł spokojnie, zmuszając się do uśmiechu.
- Jeśli coś będzie nie tak musisz mi powiedzieć! Na pewno postaram ci się pomóc!
Odeszła do niego speszona swoją nagłą odwagą, on zaś spoglądał się za nią obolały i śpiący. Kilka miesięcy temu umarłby ze szczęścia, że ktoś się o niego martwi, jednak teraz czuł, że to wszystko jest sztuczne, że to nie jest jego świat.
- Normalnie by się chłopak cieszył, że dziewczyna go lubi… - Blondyn podszedł do niego z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- A ty co? Jakoś dziwnie poważny jesteś. - Zmrużył oczy, wpatrując się w jego zmęczone spojrzenie.
- Nie wyspałem się. - Odpowiedział krótko, odwracając się w stronę drzwi.
Podniósł zdumiony brwi zastanawiając się co ugryzło klasowego clowna. Nigdy do tej pory nie widział go w takim humorze i z jakiegoś dziwnego dla siebie powodu, zaczął się o niego martwić. Ziewnął przeciągle, postanawiając zostawić to na inny dzień. 
Wstał z miejsca ruszając powoli w stronę wyjścia, gdy zobaczył Karin, która spoglądała się na niego ze swoją zwykłą pogardą. Gdy miał już ją minąć, chwyciła go za rękę, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- Czego? - Warknął poirytowany, mając wrażenie, że jego cała skóra płonie.
- Ciesz się swoją chwilową sławą… Długo nie potrwa! Nie wierzę, że nagle cała szkoła widzi cię jako super gościa. Mnie nie zmylisz, nie wiem w co pogrywasz, ale dowiem się i cię zniszczę! Razem z twoją kuzynką! - Dysząc ciężko, odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojej klasy.
- Jakby mi na tym zależało… - Mruknął pod nosem, idąc w stronę wyjścia ze szkoły.
Miał dosyć. Naprawdę dosyć. Kiedy był zerem marzył o takiej sławie o byciu numerem jeden. Teraz jednak kiedy to wszystko ma, czuł się dziwnie pusty, jakby nie był sobą. Nie chciał tego okazywać Sakurze, bojąc się jej reakcji, wreszcie to ona to wszystko zrobiła. Zaczął żałować, że kiedy pytała go o to, czego tak naprawdę chce, nie potrafił jej powiedzieć, mówił o byciu na szczycie w szkole, ale to były marzenia, on nie był stworzony do tego. Dopiero teraz zrozumiał dlaczego Sasuke jest taki zdystansowany do świata, skoro nikt go nie ocenia po tym kim jest, tylko jak go inny chcą widzieć, to pewnie czuł się jeszcze gorzej niż on.
Westchnął ciężko, spoglądając na bezchmurne niebo. Tylko pogoda wydawała się być ciągle taka sama, nie zmieniając swojego kursu. Przymknął oczy, marząc o powrocie do domu, do swojego łóżka, tam też wszystko było jak zawsze.
- Jak na idola, wyglądasz koszmarnie. - Dziewczyna podeszła do niego, z dwoma puszkami oranżady.
- Widocznie się nie wyspałem. - Odparł znużony, sięgając po napój. - Mam chory żołądek od wczorajszego żarcia.
- Mówiłam byś to wyrzucił… - Uśmiechnęła się delikatnie, siadając obok niego.
- Nie marnuje się jedzenia. - Wzruszył ramionami, odwracając od niej wzrok.
- Niby nie, ale zdrowia nie powinno się tym bardziej marnować. Jedzenie wyrzucisz, ale swoim ciałem możesz wyprodukować jeszcze więcej. Jeśli coś ginie, to tylko po to by dać miejsce innej istocie, silniejszej.
- Nie lubię tematów o śmierci.
- Ja też nie, ale od tego się nie ucieknie Sui. Śmierć jest częścią życia, jest jego dopełnieniem.

***

Siedział przy biurku wpatrując się tępo w ścianę przed sobą, na której wisiała tablica korkowa z przyczepionymi kartkami z ważnymi informacjami. Dopiero co przyszedł z pracy i chciał odrobić pracę domową, jednak gdy tylko otworzył zeszyt, automatycznie mu się odechciało.  Zastanawiał się co powinien zrobić ze sobą, ze swoim nowym życiem, jednak od tego myślenia bolała go tylko głowa. Odchylił się do tyłu nasłuchując co się dzieje w domu. Poza  wiadomościami idącymi zapewne z telewizora nie było słychać nic innego.
Zaniepokojony wyszedł z pokoju, widząc na sofie tylko swoich rodziców, popijających wino śliwkowe. Rozejrzał się jeszcze po domu, jednak tak jak podejrzewał po dziewczynie nie było ani śladu. Podszedł do rodzicieli, którzy nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi.
- Gdzie jest Sakura?
Spojrzeli się na niego zaskoczeni. Na ich twarzach widniało zaniepokojenie i niepewność. Porozumieli się wzrokiem, jakby potwierdzając sobie jedną najlepszą odpowiedź.
- Suigetsu… Znowu masz swój atak? - Kobieta, złapała go za rękę, ściskając delikatnie. - Może powinieneś się przespać, wreszcie tak ciężko ostatnio pracujesz.
- Nie rozumiem… - Zmieszany cofnął się o krok, podnosząc wzrok na równie zaniepokojonego ojca. - Ty też nic nie wiesz o Sakurze?
Mężczyzna pokiwał przecząco głową, spuszczając wzrok. Chłopak odwrócił się do wyjścia, musiał się przewietrzyć, oczyścić umysł od zbędnych myśli. Był bliski paniki i zaczynał mieć problemy z oddychaniem. Nie rozumiał o co chodziło rodzicom, nie rozumiał dlaczego dziewczyna tak nagle zniknęła z ich pamięci, skoro jeszcze rano wszystko było w porządku. Do jej zniknięcia pozostały dwa miesiące. Samoistnie przyspieszał kroku, czując jak niewidzialna siła coraz mocniej zaciska dłonie wokół jego klatki piersiowej, powodując problemy z oddychaniem.
Sam nie wiedział kiedy dobiegł do miejskiego jeziora w parku. Zdyszany, stanął przed pomostem, wpatrując się w siedzącą dziewczynę. Podszedł do niej, czując dziwną ulgę wiedząc, że ona wciąż tu jest, że nie znikła bez pożegnania. 
- Czemu tak zniknęłaś? - Usiadł obok niej, wpatrując się w taflę wody.
- Musiałam się przejść. Sprawy robią się coraz mocniej skomplikowane, nie sądzisz?
- Nie rozumiem? Czemu dzisiaj wszyscy gadają jakby coś im w głowę przywaliło?
- Twoi rodzice mnie nie pamiętają prawda?
- Nie… Byłem trochę zaskoczony, bo przez chwilę wyglądali jakby i mnie nie poznawali.
- Nic dziwnego… Sui, zostały dwa miesiące  by spełnić twoje życzenia… Tylko ja już nie wiem, czego ty tak naprawdę chcesz… - Objęła nogi, przyciągając je maksymalnie do siebie.
- Dobre pytanie… - Zaśmiał się pod nosem, opadając na deski. - Sam nie wiem…
Uśmiechnęła się delikatnie patrząc na niego kątem oka. Czekała cierpliwie, aż zacznie się pytać o cokolwiek. Jednak on milczał uparcie, wpatrując się w niebo, czując się wreszcie zrelaksowany.
- Gdybym była tobą, pewnie chciałabym żyć… - Szepnęła cicho, zanurzając jedną nogę w wodzie.
- Hm? Mówiłaś coś? - Spojrzał się na nią zaciekawiony, sięgając ręką jej włosów.
- Nic, a nic. Nic ważnego.
- Wiem! Już wiem co chcę! - Usiadł raptownie, powodując, że podskoczyła z zaskoczenia. - Powiedz mi kim jesteś!
- Aż taki jesteś ciekawy? - Uśmiechnęła się łagodnie, zanurzając drugą nogę. - Dobrze powiem ci kim jestem i dlaczego zdołałeś mnie przywołać.
Możesz uznać to za głupotę, za idiotyzm, że to tylko głupi sen. Na pewno byłoby lepiej, gdyby tak właśnie było. Ludzie z reguły nie wierzą, w takie istoty jak ja. Rodzę się w morzu, w czarnych głębinach, wpatrując się w niebieskie przebłyski, które z czasem gdy płynę wyżej przeradzają się w światło. Kocham ten moment, kiedy jestem jeszcze w morzu, ale już prawie na wierzchu. Rzadko słyszę też głosy. Ludzie mnie nie słyszą, mimo że wołam do nich chcąc pomóc odnaleźć im drogę.
Suigetsu jestem małą upierdliwą syreną, która nie ma co robić ze swoimi mocami. Zabawne, bo z reguły osoby, które słyszę, które słyszą mnie należą do kręgu oświeconych. Kapłani i inni dziwacy, którzy uważają, że żyją pod płachtami boga. W jednym nawet się zakochałam, ale nasz związek był z góry skazany na porażkę. Wreszcie jestem syreną, a nie człowiekiem.  Moja magia tak naprawdę wyczerpuje się mniej więcej po 4 miesiącach, później to mogę ci jedynie towarzyszyć, ale ludzie nie będą mnie widzieć, słyszeć, będę tylko twoim cieniem. 
A teraz ta gorsza wiadomość. Suigetsu… Jesteś cieniem dawnego siebie. Pewnie nawet nie wiesz dlaczego tak naprawdę nie lubisz Karin, nie dlatego, że ci ciągle dokucza, kiedyś przecież radziłeś sobie z tym. Ale Karin zaciągnęła cię do swojej sąsiadki, kiedy Gaara wpadł w furię. Suigetsu od ponad dwóch lat leżysz w szpitalu, nie mogąc się obudzić. To co przeżyłeś, było tylko snem, twoim wyobrażeniem swojego życia, gdyby ten wypadek się nie zdarzył. Usłyszałam twoją wolę życia i postanowiłam spełnić twoje życzenie, dać ci drugą szansę. Ale moja magia się wyczerpała i już nie mogę ci zwrócić życia, nigdy o nie poprosiłeś… Zawsze myślałeś o czymś co mogło też uszczęśliwić rodzinę, nawet twój powrót do żywych… Przepraszam, powinnam ci wcześniej powiedzieć…
Siedział w milczeniu nie wiedząc co właściwie powinien jej powiedzieć, co myśleć o tym co usłyszał. Czuł tylko jak łzy spływają mu po policzkach, zmarnował swoją szansę chcąc uszczęśliwić rodzinę, która mogła być szczęśliwa po prostu go mając przy sobie.

***

- Co Karin robiła w moim mieszkaniu? - Spojrzał się na nią uważnie, popijając swój napój.
- Nie pamiętasz? Przecież byliście parą… Kto się czubi ten się lubi…

***

Leżał w łóżku nie wiedząc co o tym powinien właściwie myśleć. Skoro jest tylko „duchem”, to oznacza, że nikt jego ciała nie odwiedza w szpitalu. Chciało mu się płakać nad swoim straconym życiem, wiedział już w momencie, gdy Sakura mu wyjawiła prawdę, że w dniu kiedy ona odejdzie do morza, on wróci do swojego ciała, marząc o swoim normalnym życiu.  Pielęgniarki będą szeptać między sobą, że jego rodzice powinni odłączyć go od urządzeń, wreszcie mają jeszcze jednego syna… Mieszkającego zagranicą, nie pamiętający o swojej japońskiej rodzinie. 
Postanowił wrócić do żywych by znów widzieć uśmiech u rodziców, a raczej ich normalną zapracowaną minę, bez smutku i rozpaczy. Teraz chciał jednak dać im coś więcej. Pokazać im, że nawet jeśli jego już nie ma, to mają życie, że nadal mogą znaleźć powód do uśmiechu. Nie wiedział jednak jak tego dokonać.
- To brzmi jak jakaś głupia bajka… - Mruknął pod nosem, zakrywając twarz poduszką.
- Jak Clannad? - Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, siedząc obok niego.
- To jest gra, prawda?
- Yhym, ale zrobili serial na jej podstawie… Tam też była bohaterka, która była duchem…
- Świetnie… Jestem w jakieś pieprzonej grze…
- Ale się obudziła…
- Obudziła się? - Spojrzał się na nią z pod poduszki zaciekawiony.
- Z tego co pamiętam, to się obudziła. - Uśmiechnęła się łagodnie, bawiąc się swoją bransoletką.
- Sakura… Czy ja kochałem Karin? Bo wydaje mi się to abstrakcją, ona mnie nienawidzi…
- Kochała cię, a ty ją bardzo lubiłeś, to nie była jeszcze miłość, ale była dla ciebie ważna. Trochę to śmieszne, że w twoim świecie, doszczętnie cię nienawidzi.
- Może mam jej za złe, że mnie tam zaciągnęła… Że przez nią… - Spuścił wzrok, obejmując mocniej poduszkę.
- Wszystko będzie dobrze Sui. Obiecuję. 

7. A najważniejsze, byś zawsze był wierny sobie.


Człowiek znudzony monotonnością swojego życia, wyobraża sobie jakby to było wygrać los na loterii i zmienić swoje życie na bardziej rozrywkowe. Możliwe, że spakowałby walizki i po prostu poleciał w podróż po świecie, poznając inne kultury i ludzi. Co by jednak było, gdyby pewnego dnia dowiedział się o tym, że jest niczym innym tylko duchem i za jakiś czas będzie musiał powrócić do snów swojego ciała?
Suigetsu miał trudności z mobilizacją swojego ciała do wstania i pójścia do szkoły. Wreszcie wszyscy zachowywali się tak jak on by chciał. Dopiero teraz rozumiał, dlaczego czuł się tak pusty. Wszystko szło zbyt gładko, nikt by go od tak nie polubił, nawet gdyby naprawdę miał ładną kuzynkę.  Podświadomie wyczuwał zakłamanie swojego życzenia, jedynymi osobami, które zachowały realność była Karin i Naruto, chociaż nie wiedział dlaczego blondyn okazał się odporny na jego życzenie.  Nie chciał tam wracać i grać we własnym przedstawieniu,  nigdy nie podejrzewał ile bólu może spowodować myśl o zniewoleniu ludzi.  Był pewien, że nie nadawał się na dyktatora, był kiepski w rządzeniu innymi.
- Skoro nie chcesz iść do szkoły to może pochodzisz po mieście? - Dziewczyna spojrzała się na niego znudzona, obracając się na krześle.
- Po co? Przecież mnie widzą… Jeszcze policję na mnie naślą…
- No co ty, myślisz, że ludzi obchodzi czy jakiś gnojek idzie do szkoły czy nie? Ja bym miała to wszystko gdzieś.
- Po co kazałaś mi się uczyć? Przecież i tak praktycznie nie żyję! - Powiedział zbulwersowany, odwracając się do niej plecami.
- Żebyś poza mózgiem chciał coś więcej, gdy już staniesz się zombie. - Odparła spokojnie, wpatrując się w okno.
- Gdy stajesz się zombie wiedza nie ma już większego znaczenia. Każdy głupi to wie.
- Czym byś walczył, gdyby naprawdę pojawili się umarli?
- Czym? Smażoną wątróbką. Nikt nie lubi smażonej wątróbki.
- Nikt? Pewnie ktoś ją lubi, skoro taka potrawa istnieje.
- Nie. Ona istnieje tylko po to by dręczyć dzieci, które są niegrzeczne. Tylko po to. - Powiedział twardo, siadając.
- Jadłeś kiedyś? - Uśmiechnęła się łagodnie, spoglądając na niego kątem oka.
- Było mi dane poznać smak tej potrawy w przedszkolu. Nigdy więcej. - Wzdrygnął się na samo wspomnienie o czasach dzieciństwa.
- Ludzie naprawdę są zabawni.
- Ha?! O co Ci chodzi? W czym ja niby jestem zabawny? - Oburzony wstał podchodząc do szafy.
- W byciu sobą. - Szepnęła cicho, obserwując go uważnie.
- To jaka była twoja pierwsza miłość? Znaczy ta wiesz…
- Ciekawy? Przecież już ci opowiedziałam o tym.
- No wiem, że coś tam mówiłaś, ale bez szczegółów. I tak nie mam co robić, a to wydaje się być ciekawe. Musiałaś mocno cierpieć…
- Miłość z reguły boli, nieważne czy jest odwzajemniona czy nie.  Moja była odwzajemniona, niestety różnica między nami zbyt oczywista. Ja się nie starzeję, zawsze byłabym piękna, no i przez sto lat muszę żyć w morzu by później wrócić na ląd na 6 miesiący. Niezbyt zachęcające prawda? - Zaśmiała się pod nosem, czując jak łzy napływają jej na oczu.
- On nie mógł stać się taki jak ty?
- Gdyby była taka możliwość, myślisz że bym tego nie zrobiła? Oczywiście, że tak. Ale prawo to prawo. Nic się nie dało zrobić, chociaż oboje tego pragnęliśmy. Później tylko z morza widziałam jak zdobył nową kochankę, żonę z którą miał dziecko. Ale przez całe swoje życie przychodził na plażę wieczorami by ze mną porozmawiać, mimo że wiedział, że nie usłyszy mojej odpowiedzi. Tak bardzo chciałam by mnie usłyszał. Czasami nie mieć serca wydaje się lepszą opcją… - Szepnęła łamiącym się głosem, chowając twarz w dłoniach.
- Gdyby ludzie nie mieli serca, wojny kończyły by się z o wiele gorszymi statystykami. No i każdy byłby mordercą, bo co by nas powstrzymywało przed zabijaniem? Serce wydaje nam się bezużyteczne, sprowadzając na nas same kłopoty jak choćby miłość, czy przywiązanie do osób. Nie musimy kogoś kochać, by chcieć spędzać z tą osobą trochę naszego czasu, by cieszyć się jej towarzystwem. Ale kiedy osoby te odchodzą, albo odrzucają nasze serce cierpimy i mamy wszystkiego dość. Serce powoduje, że każdą porażkę i niezadowolenie ze swoich decyzji traktujemy z wyolbrzymioną złością i rozpaczą. Nienawidzimy własnego życia, chociaż wcale go dokładnie nie poznaliśmy, mamy względem siebie o wiele większe wymagania niż tak naprawdę powinniśmy mieć. Gdyby spojrzeć na nas z tej strony to może faktycznie jesteśmy zabawni, kiedy wymagamy od innych bycia takimi jakbyśmy chcieli, ale jak są tacy to jesteśmy na to źli, bo mamy wrażenie, że są zakłamani. Jesteśmy niezdecydowani, dziecinni, marudni i aroganccy, łatwo wpadamy w złość i wyklinamy ludzi, ale też równie łatwo śmiejemy się z kogoś, kto przewróci się przed nami ślizgając się na zamarzniętej kałuży. Serce, którego tak nienawidzimy, którego chcielibyśmy się pozbyć, daje nam całą gamę przeżyć, emocji i wspomnień, które w czasach starości są jedynym lekarstwem na obolałe kości i niemożliwość wstania z łóżka. Bez serca bylibyśmy tylko pustą skorupą, która żyłaby wedle swojego instynktu pragnienia, czy to jedzenia, picia, kopulacji czy zabijania. Bylibyśmy wtedy żałosnym gatunkiem zwierząt... - Stał oparty o szafę, mieląc w dłoniach bluzę, wpatrywał się w nią z łagodnym uśmiechem, chcąc obserwować jej reakcję na jego słowa.
Sakura spuściła głowę w zamyśleniu jego słów. Nie potrafiła znaleźć argumentu na nie, poza egoistyczną chęcią ochrony przed bólem, nie było nic, co by było przeciwko jego opinii. Poirytowana, fuknęła wstając raptownie. Podeszła do drzwi, spoglądając na niego chłodno. Chłopak nadal uśmiechał się śledząc ją wzrokiem, gdy dziewczyna wyszła, zaśmiał się pod nosem, zakładając bluzę na siebie. Nie sądził, że kiedyś uda mu się przygadać różowowłosej.
Ubrany wyszedł na klatkę schodową, spoglądając automatycznie na schody na wyższe piętro. Zastanawiał się, czy sąsiadka nadal siedzi w swoim mieszkaniu, czekając aż ktoś wreszcie naprawi jej zegar i pomoże ruszyć czas do przodu. Podrapał się po głowie, spoglądając zmieszany na dziewczynę, która opierała się o poręcz z podniesionymi pytająco brwiami.  Ruszył po schodach, nie wiedząc dokładnie co robi. Gdzieś w głębi siebie czuł, że powinien po prostu iść do szkoły i bawić się w swój teatr, ale nie chciał.  Nie cierpiał „jego” szkoły, swojego zakłamania.
Stanął przed drzwiami, nabierając wdechu. Zapukał cicho, nie będąc pewnym czy dobrze robi, jednak nie mógł zignorować faktu, że za miesiąc znowu będzie leżał w szpitalu i czekał na śmierć nie mogąc nic zrobić dla innych. Mógł być wdzięcznym Sakurze, że zaklęcie nie działa poza szkołą, nie miał władzy nad ludźmi, tutaj jego sen nie dotarł.
Drzwi zazgrzytały, gdy klamka skierowała się ku podłodze, ukazując powoli blondynkę ubraną w wytarmoszone już dresy. Zaspana, trzymając w buzi szczoteczkę do zębów. Uśmiechnął się głupkowato na ten widok, nie wiedząc co ma o tym myśleć tak naprawdę.
- Cześć Temari. Widzę, że przyszedłem w porę. Chcesz może się ze mną przejść po mieście?
- Po co? - Burknęła ledwo wyraźnie, puszczając klamkę i cofając się do środka.
- No wiesz… Słońce świeci, ptaszki śpiewają, szkoda nie skorzystać z takiej pogody i siedzieć w ciemnicy…
- Mi tu dobrze.
- Taaa, czuję. - Odparł drwiąco kierując się do jej pokoju. - Pozwolę sobie wybrać ci ubrania, żebyś nie wygląda jak byle co.
- Przecież mówiłam, że nigdzie nie idę…
- La la la la la la la… Jak leciała ta piosenka? - Spytał się lakonicznie, rzucając w nią ubraniami. - Ubierz to.
- Suigetsu! - Warknęła poirytowana, cofając się pod jego naporem do łazienki.
- Będzie fajnie, zobaczysz.

***

Sakura spoglądała na nich z rozbawieniem. Blondynka co chwila rzucała gniewne spojrzenia na chłopaka, który kompletnie je ignorował i zachowywał się jakby nigdy nic.  Nie rozumiała jego planu, po co zabrał swoją sąsiadkę na zewnątrz. Po reakcjach ludzi mogła stwierdzić, że mało kto pamięta o masakrze w jej domu, dla większości była po prostu nową twarzą. Musiała przyznać przed sobą, że kompletnie nie nadawali się na parę. Ich sposób bycia odpychał ich od siebie, ale na bycie dobrymi znajomymi mieli szansę.
Spojrzała na drugą stronę ulicy, gdzie zauważyła Sasuke idącego z rodzicami w jakimś sobie tylko znanym kierunku. Zastanawiała się czy jeszcze o niej pamięta, czy jego usta pamiętają smak jej ust? Wzdrygnęła się na samo wspomnienie o ich spotkaniach, nie ważne ile sobie mówiła, że to nic nie znaczące spotkania z chłopakiem tak podobnym do NIEGO, jednak jej serce chciało więcej takich spotkań. Chciała by usłyszał jej głos, żeby ją zobaczył, by złamał prawo jej świata. Jednak  nim jej usta się otworzyły by krzyknąć jego imię - zniknął jej z oczu, pozostawiając tylko pustkę.  Przymknęła oczy, czując jak łzy napływają jej do oczu, a z jej ust wyrywa się cichy szloch.
Odwróciła się na pięcie by dogonić Suigetsu. Nie chciała być teraz sama, bała się przyznać przed kimkolwiek, że nie cierpi tego uczucia samotności, żyć, ale być niewidzialną dla innych, mówić, ale nie być słyszanym przez nikogo. To bolało bardziej niż miłość, którą przeżyła kilkaset lat temu.  Gdyby mogła wybrać, wolałaby się urodzić człowiekiem i nie mieć żadnej mocy.
Weszła do kawiarenki, gdzie przy oknie siedział Suigetsu z Temari, która jadła pucharek lodów z naburmuszoną miną.  Nie wyglądała jakby cieszyła się z tego zamówienia,  chłopak zaś przeglądał jakieś papiery.  Usiadła obok niego, spoglądając mu przez ramię.
Dopiero teraz zrozumiała po co chłopak zabrał ze sobą sąsiadkę. Szli by obejrzeć mieszkania. Mógł iść tylko z nią, jednak Sakura była stworzeniem morskim, nie była człowiekiem, więc miała zupełnie inny gust niż ludzie, dlatego bezpieczniej było zabrać ze sobą znajomą. Nie wiedziała tylko, czy robi to dla niej, czy dla siebie.
- Nie wiem po co się tak starasz… Twoim rodzicom dobrze jest w tym domu. - Blondynka wzruszyła ramionami,  odchylając się do tyłu.
- Mała ciasna klitka. Cieszą się, że mają dach nad głowa, ale nie powiedziałbym, że są jakoś szczególnie szczęśliwi z tego powodu. Większe mieszkanie to zawsze dodatkowa przestrzeń. - Odparł spokojnie, nie spoglądając nawet na nią.
- Nie wiem po co komukolwiek dodatkowa przestrzeń. - Mruknęła cicho, wkładając sobie do buzi kolejną łyżkę lodów.
Zaśmiał się cicho na tą ripostę skupiając się na swoim deserze.  Dziewczyna zauważyła kilka zaznaczonych ofert, które mieli pewnie sprawdzić, po swoim deserze, chciała się go spytać czy aby na pewno nie kocha się w swojej sąsiadce, ale pokiwała tylko głową próbując rozproszyć myśli.  W ciszy spoglądała na ruch za witryną, czując się coraz mocniej samotna, nie mogła obwiniać Suigetsu za to, że nie chce wyjść na wariata odzywając się do niej. Poczuła nagle jego rękę na swoim kolanie, zaciskającą się powoli, jakby chcąc dodać jej otuchy.  Łzy zaszkliły się w jej oczach, gdy to uczucie osamotnienia zniknęło nim się tak naprawdę zaczęło. Szepnęła cicho podziękowanie, wstydząc spojrzeć się na niego.
Gdyby tylko urodziła się zwykłym człowiekiem. Mogłaby być szczęśliwą żoną, matką, przyjaciółką. Jej śmiech słyszał by każdy, a jej miny były by komentowane przez przechodniów. Zwyczajne szare życie, pełne drobnego szczęścia.
Temari odłożyła łyżkę do kielicha i wytarła usta serwetką.  Spojrzała się pytająco na chłopaka, który dopijał swoją herbatę.
- To teraz będę chodzić po mieście, bo jesteś małym bezbronnym chłopcem, potrzebującym niańki? - Prychnęła pogardliwie, wstając z miejsca.
- Okrutna jesteś Tema - chan. - Zaśmiał się pod nosem, dołączając do niej. - Przyda ci się obadanie miasta na nowo. Ile chciałaś siedzieć w swoim mieszkaniu?
- Do usranej śmierci… - Burknęła poirytowana, poprawiając swoją bluzę. - I nie jestem żadną Tema - chan buraku!
- Dobrze, dobrze, rozumiem doskonale.
Szli w milczeniu do pierwszego mieszkania do obejrzenia, podziwiając życie miasta. Sakura wiedziała, że nawet jeśli sąsiadka nie mówi tego głośno cieszy się z tego dnia, że znowu może podziwiać ludzi w pośpiechu, na randkach , obserwować zmiany, które się dokonały przez te kilka lat.  Śmieszyła ją jej upartość i cięty język, który miał zamaskować jak dobrze się naprawdę bawi. Tylko w nielicznych momentach pozwalała sobie na delikatny uśmiech, który zaraz nikł gdy Suigetsu odwracał się w jej stronę.
- Powinnaś  sobie zamówić taką usługę jak dowcip dnia... Może to by pomogło ci nabrać kolorów. - Mruknął spokojnie, chowając ręce do kieszeni.
- Jak ci się nie podoba moja mina, to było mnie nie wyciągać na zewnątrz. Dobrze mi było w moim mieszkaniu. - Odparła oburzona, odwracając od niego głowę.
- Wiem, że lubisz się zaspokajać w samotności, ale czasem trzeba wyjść do ludzi.
Dziewczyna zatrzymała się z otwartą buzią zatrzymaną w niedowierzaniu. Chłopak zaś spoglądał się na nią zaintrygowany z delikatnym uśmiechem czającym się w kącikach ust. Sakura spoglądała na nich, mając ochotę wybuchnąć śmiechem. Kilka razy zdarzyło się jej odczuć humor Suigetsu na sobie, nie był to ulubiony sposób spędzania czasu, ale musiała mu przyznać, że niektóre teksty miał naprawdę dobre.

***

Padł na łóżko zmęczony i obolały od chodzenia. Żałował, że nie wziął roweru, ani takiej determinacji by powiedzieć sąsiadce by wziąć jakiś środek komunikacji miejskiej. Westchnął ciężko, odwracając się na plecy, miał dość tego dnia, podziwiania mieszkań i rozmyślania nad tym, że za miesiąc będzie po wszystkim.
- I co masz jakieś ulubione? - Spytała się siadając obok niego.
- Było to jedno, blisko lasu. Było naprawdę ładne i przestrzenne. Dużo lepsze niż ta klitka.
- Twoi rodzice mieliby gdzie chodzić na spacery…
- Mogli by mieć nawet psa! Tak przynajmniej stwierdził właściciel, że spokojnie można trzymać zwierzęta. No i czynsz nie jest wcale taki drogi.
- Faktycznie, wygląda na to, że oferta jak najbardziej godna rozważenia. - Uśmiechnęła się łagodnie, kładąc się.
- Już podpisałem umowę, za mojego ojca. Szkoda było marnować taką szansę. Jeszcze ktoś by kupił to mieszkanie przede mną. Muszę teraz tylko oświecić rodziców, że od przyszłego tygodnia mamy nowy adres.
- Będą zadowoleni, na pewno.
- Sakura… Przepraszam.
Spojrzała na niego pytająco, nie rozumiejąc dlaczego ją przeprasza. Podniosła się na łokciach, czekając aż coś jeszcze dopowie, on jednak natrętnie spoglądał w sufit, szukając w sobie odpowiedzi na dręczące go pytania.
- Musiałaś się dzisiaj czuć, wyjątkowo samotnie. Nie przemyślałem wzięcia Temari ze sobą…
- Oj daj spokój, świetnie się bawiłam w waszym towarzystwie, no i jej się to na pewno przydało. Chyba wreszcie odżyje. - Poklepała go po klatce piersiowej, uśmiechając się radośnie. - Ale dziękuję, za troskę, to miło, że pomyślałeś o moich uczuciach, chociaż nie musiałeś.
- To nic takiego, zwykła przyjacielska przysługa… - Mruknął speszony, odwracając od niej twarz.
Przytuliła się do niego, nie mogąc przestać się uśmiechać, nawet nie wiedział ile jego słowa dla niej znaczyły, do tej pory zdawało się jej, że ją nienawidzi za to co zrobiła z jego życiem, że powiedziała mu prawdę, a jednak miał dla niej trochę cieplejsze uczucia, niż przypuszczała


8. Reszta jest milczeniem.


Siedział nad jeziorem wpatrując się w powolny ruch wody. Niebo okrywały chmury, jednak nadal było ciepło, lekki wiatr, który dzisiaj dawał chwilę orzeźwienia wydawał się wręcz cudem. W oddali słyszał szczekanie ich nowego psa. Tak jak przewidział rodzice ucieszyli się na wizję przeprowadzki do takiego mieszkania. Blisko lasu i jeziora, co prawda do centrum był kawałek, ale nie był to jakiś większy problem. Żałował, że nie będzie mu dane cieszyć się nową sytuacją materialną.
- Co mnie podkusiło na to by związać się z Karin? To nie tak, że jest brzydka, czy coś… Ale  mimo wszystko jej wredny charakter powinien mnie odstraszyć. Głupi jestem,  w dodatku naiwny… Gdyby nie ona żył bym sobie spokojnie w prawdziwym świecie, a nie swoich sennych marach. I co ja mam niby zrobić z tym wszystkim? Za dwa tygodnie będzie po wszystkim, skończy się przedstawienie… Nikt nie będzie o mnie pamiętał… Może tylko pielęgniarki, które się mną zajmują. Gdzie się podziała moja młodość?! - Burczał pod nosem, rzucając do wody kamyczki.
- Ciągle tylko marudzisz Sui. - Dziewczyna zaśmiała się wynurzając się z wody. - Według mnie mieliśmy całkiem udaną przygodę.
- Dla ciebie nawet wycieczka do zoo była by przygodą. - Burknął oschle, odwracając się od niej.
- Może pójdziemy? - Podeszła do niego, przytulając go od tyłu.
- Łapy precz rybo! - Odparł speszony, wstając natychmiastowo.
- Czyżbyś nigdy nie widział nagiego kobiecego ciała? - Przechyliła głowę ku ramieniu, robiąc z ust dzióbek.
Zaczerwieniony, odwrócił się od niej i ruszył w kierunku domu, słyszał tylko za sobą jej śmiech, który wypełniał każdy zakamarek jego ciała. Nie rozumiał dlaczego tak swobodnie traktuje kwestie cielesności, przywykł do tego, że kobiety unikają pokazywania się nago przed mężczyznami. To prawda, że sam nie miał doświadczenia w takich widokach, nie miał takiego dostępu do „świerszczyków”, a nie sądził by Karin pozwoliła mu się rozebrać. Raczej byli bliżej bycia przyjaciółmi niż kochankami.
- Skandal, żeby kobieta zachowywała się tak bezczelnie. Gdzie się podziały czasy, kiedy dziewczyny krzyczały i za nic nie chciały się pokazać nawet w stroju kąpielowym przed chłopakiem?! Gdzie się podziała ta niewinność?! Cholera by ją wzięła. Przecież jestem normalnym nastolatkiem, a nie syrenem mającym kilkaset lat, że takie rzeczy mnie już nie ruszają. - Mruczał pod nosem, kopiąc wszelkie napotkane przedmioty.
***
Suigetsu  czuł się nieswojo kiedy mówił swoim rodzicom, że idzie do szkoły, a zamiast tego szedł nad jezioro by godzinami bezmyślnie oglądać ruch wody. W takich chwilach próbował sobie przypomnieć kim właściwie jest, co robił zanim wstąpił do liceum, ale w głowie miał kompletną pustkę. Od myślenia zaczynała boleć go głowa, dlatego kładł się na pomoście i zasypiał. Liczył, że może we śnie pojawią się odpowiedzi na pytania, które coraz częściej go dręczyły.
Sakura zaś coraz częściej znikała i pojawiała się dopiero wieczorem, kiedy szedł spać. Nie mówiła prawie nic, jakby bała się, że powie coś niewłaściwego, a może pogrążała się we wspomnieniach dotyczących jej poprzednich pożegnań? Bał się jej zapytać, bo nie sądził, że będzie potrafił ją zrozumieć.
Do zakończenia jego przedstawienia został tydzień.  A on nie znał zakończenia, czuł się w potrzasku, jakby z tego wszystkiego nie było dobrego rozwiązania. Obawiał się, że to wszystko czego dokonał do tej pory zniknie jak on sam, a jego rodzice powrócą do życia w ciasnej klitce, pozbawieni jakieś radości w życiu. Irracjonalny lęk, który go ogarniał nie chciał go opuścić, nieważne co robił i co sobie wmawiał.
- Zamiast się tak pogrążać w depresji porobił byś coś konstruktywnego. - Sakura podeszła do niego, ubrana w zielony strój kąpielowy.
- Niby co miałbym robić w takim stanie?
- Zbudować zamek z piasku. - Odparła poważnie idąc w stronę małej plaży.
Spoglądał się za nią z głupim wyrazem twarzy, próbował pojąć sens jej słów, ale jak zwykle nie rozumiał o czym mówiła. Zazgrzytał zębami, podnosząc się na równe nogi. Nie wiedział czemu jeszcze jej słucha, dlaczego jej po prostu nie oleje, skoro już nic dla niego nie może zrobić.
- A tak właściwie co tutaj robisz? Trochę wcześnie się pojawiłaś…
- Znudziło mi się przebywanie na plaży. Nic tam ciekawego. Nudy.
- No tak… Na plaży raczej nie ma jakiś fajerwerków. Same leżące foki i pluskające się wieloryby.
Spojrzała się na niego z otwartymi ze zdziwienia ustami. Dopiero po chwili parsknęła śmiechem, trzymając się za brzuch. On sam uśmiechał się głupio, robiąc miejsce na ich zamek z piasku.  Nieważne co mówił, prawdą było, że będzie tęsknił za tym głupim nudnym życiem.
- Pytałam się takich jak ja… Co mam robić… - Powiedziała nagle przyciszonym głosem, że gdyby nie cisza panująca przy jeziorze, nie usłyszałby jej.
- Hm? A z czym masz problem? Chętnie ci poradzę. - Podniósł na nią wzrok, nie przerywając pracy.
- Z tobą. - Odparła ostro sygnalizując, że nie chce wnikać w szczegóły.
Westchnął ciężko, nie rozumiejąc dlaczego kobiety rozpoczynają jakiś temat by po chwili go drastycznie przerwać. Był niestety tylko głupim nastolatkiem, który nie pojmował do końca drugiej płci.
- Nie pytasz o nic więcej? - Spytała się nagle, podnosząc głowę.
- I tak mi nie powiesz… Zresztą ton twojego głosu mówił mi, że jak się zapytam to mogę już wychodzić z tej piaskownicy.
Spoglądała na niego zdumiona, zastanawiając się co powinna powiedzieć na to. Od kilku dni nie potrafiła go rozgryźć, co doprowadzało ją do irytacji. On zaś prychnął pod nosem, siadając na tyłku. Podniosła pytająco brwi, nie rozumiejąc już kompletnie nic.
- Żartowałem. Tak naprawdę boję się cię o cokolwiek spytać, bo jeszcze byś powiedziała, że mnie kochasz, a ja coś nie bardzo.
- Nienawidzę cię. - Rzuciła w niego ziemią, wstając z miejsca.
- Popłaczę się… Patrz już płaczę.
Śmiał się głośno, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może go usłyszeć. Ona zaś spoglądała na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się gdzie się podziały jej starania by zrobić z niego człowieka z klasą.
- Wszystko zniszczyłeś! - Wydarła się rozhisteryzowana, zasypując go piaskiem.
- Przepraszam, w następnym życiu postaram się urodzić z pryszczem na nosie… Miłość potrafi boleć… Rozumiem cię.
- Ty idioto! Nie o to mi chodzi! Gdzie ty masz rozum?! Co się stało z tą całą wiedzą?!
- Jaką wiedzą? Mówiłaś coś? Sorry nie słuchałem. - Uśmiechnął się głupowato, opadając na ziemię.
- Co cię dzisiaj wzięło na takie wygłupy? Przedszkolak jesteś czy jak?
- Fajnie by było, ale nie. Jestem tylko jednorożcem…
- Nie ćpaj więcej. - Burknęła pod nosem, odchodząc od niego.
- Sakura! Nie zostawiaj mnie! Co z naszym królestwem?! Jeśli go nie zbudujemy to Suigetslandia nigdy nie powstanie!
- I dobrze! Kto by chciał mieszkać w takim królestwie?!
- Ja… - Krzyknął poważnie, spoglądając w niebo. - Ja bym chętnie tam zamieszał… Przynajmniej bym żył…
Odwróciła się do niego, spoglądając na niego z niepokojem. Gdzieś w głębi siebie, wiedziała, że to tylko system obronny przed prawdą, jeszcze kilkaset lat temu robiła to samo, kiedy poznawała prawdę na swój temat.

***

- To czego się dowiedziałaś? - Wszedł do pokoju, rzucając ręcznik na krzesło.
Spojrzała się na niego zaskoczona, po chwili uśmiechnęła się łagodnie, siadając wygodnie. Spodziewała się, że prędzej czy później zechce poznać to co ma do powiedzenia. Trwało to o wiele krócej niż sądziła, co było zaletą w ich sytuacji. Nie chciała na niego naciskać w tych sprawach.
- Czyli jednak jesteś gotowy posłuchać? - Poklepała miejsce obok siebie, dając mu znać, że ma usiąść.
Westchnął cicho, sięgając po szklankę z wodą i usiadł obok niej. Nie odwrócił do niej twarzy, patrzył tylko przed siebie zastanawiając się czy tak naprawdę dobrze robi, chcąc się dowiedzieć czegoś nowego. Bał się. Sam tylko nie wiedział czego bardziej.
- Nie mogę ci zwrócić życia, tak jak przypuszczałam. - Powiedziała bez ogródek, wykręcając sobie palce.
- To już wiem, ale myślałem, że masz coś nowego…
- No bo mam! Nie mogę ci zwrócić życia, ale nie było mowy, że nie mogę spełnić żadnego innego życzenia, tylko że… - Zawahała się na moment, spoglądając na niego w cichej nadziei, że na nią spojrzy i jakoś ją wesprze, jednak on milczał zawzięcie, trwając w swojej pozycji. - To oznacza śmierć dla mnie.
Zwrócił się do niej zaskoczony, otworzył usta by coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął, walczył ze swoimi myślami. Wiedziała, że analizuje jej wypowiedź i to co chce powiedzieć, by jej nie urazić. Gdyby się ucieszył, wyglądałoby to, że nic dla niego nie znaczy, jest tylko zabawką, ale Suigetsu nie był tego typu osobą.
Poklepała go po ramieniu, uśmiechając się szeroko. Sama była zaskoczona jak bardzo go polubiła, to nie była miłość, ale głęboka sympatia. Była szczęśliwa, że usłyszała jego głos, a on nie wyrzucił jej ze swojego życia jak się o wszystkim dowiedział.
- No nie mów, że się wahasz? Przecież oczywiste jest, że to zrobisz! Ja już swoje przeżyłam i mam dość tej wiecznej nudy. Wy ludzie myślicie, że nieśmiertelność jest taka wspaniała, ale nic nie wiecie. O monotonności trwania, o życiu bez końca, bez celu. No ale dzięki tobie miałam sporo zabawy i kto wie, może ci wasi bogowie istnieją i jednak narodzę się ponownie? Tym razem chcę życie zwykłej śmiertelnej dziewczyny.
- Głupia jesteś czy co?! - Wydarł się zmieszany, wstając z miejsca. - Nie ma mowy! Życie to życie, nieważne czy wieczne, czy śmiertelne!
- Sui głupi jesteś i tyle. Zamiast jęczeć padłbyś mi na kolana i dziękował za tą łaskę! A teraz wymyślaj życzenie i miejmy to za sobą. - Odparła sucho, trzepiąc go po głowie. - Tak będzie najlepiej dla nas obojga.
Spojrzał się na nią urażony, jednak nic nie powiedział. Wyszedł tylko z pokoju, chcąc się przewietrzyć. Został postawiony w sytuacji, w której nie było satysfakcjonującego rozwiązania.

***

Stała przed nim podziwiając pełnię. Tym razem była naprawdę piękna, jakby nawet pogoda wiedziała co się święci. Sam nie wiedział czy postąpił słusznie zgadzając się na to rozwiązanie, ale gdzieś w głębi siebie czuł, ze Sakura pragnie śmierci, że życie które ma nijak ją napełnia radością. Nie wiedział, czy w swoim domu śmiała się w połowie tak często jak to robiła w świecie ludzi. Dlatego nie mógł jej odmówić, skoro to było jej ciche życzenie, jedyne co mógł zrobić to przystać na to. Oczywiście największym życzeniem byłoby dostanie drugiej szansy, ale o to poprosić nie mógł. Zastanawiał się czy w ten sposób wszyscy będą szczęśliwi, ale nie mu to było oceniać.
Jutro świat będzie wyglądać zupełnie inaczej. Pełnia znowu pomiesza ludziom w głowie, inni pewnie obudzą się w nowych sytuacjach życiowych, a może już się nigdy nie obudzą? Uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że w dniu kiedy zapadł w śpiączkę, była pełnia, tak samo piękna, jak ta którą ma przed sobą. Uśmiechnął się pod nosem,  śmiejąc się w duchu z tej ironii losu.
- To co gotowy? Pierwszy pocałunek będziesz miał z syreną. - Zaśmiała się cicho, odwracając się do niego.
- Przynajmniej z kobietą. - Mruknął pod nosem, zbliżając się do niej. - Gotowa?
Przytaknęła lekko ruchem głowy zamykając oczy. On zaś nabrał powietrza i pochylił się powoli ku niej, by spełnić jedno z cichych marzeń i pocałować jakąś dziewczynę przed śmiercią.

***

Promienie słońca skradły się powolnie do pokoju, budząc powoli pogrążoną jeszcze we śnie blondynkę. Ona zaś po kilku chwilach otworzyła oczy, czując rosnącą w niej irytację. Nienawidziła poniedziałków.
- Temari, wstawaj bo spóźnisz się na uczelnię! - Kobieta zapukała do jej drzwi, w których po chwili pojawił się czarny golden.
- Hej Sui. Jak tam na spacerze? - Mruknęła cicho, wyciągając do niego rękę.
- Wyszalał się za wszystkie czasy, a przynajmniej do wieczornego spaceru. - Kobieta zaśmiała się idąc do kuchni.
Usiadła przecierając oczy. Spojrzała na szafkę przy łóżku na której widniały fotografie jej brata, jej oraz przybranych rodziców z ich zmarłym synem. Była im wdzięczna, że ją przygarnęli po tej tragedii, dali możliwość nowego życia. Nie zamierzała tego zmarnować, dla dobra swojego i Suigetsu, który jak była przekonana czuwa nad nią gdzieś z góry.
- No to idziemy na uczelnię. Może tym razem spotkam swojego księcia? - Zaśmiała się pod nosem, gramoląc się z łóżka. - Zobaczysz Suigetsu, będę miała najlepsze życie pod słońcem, za siebie i za ciebie!





* Wszystkie tytuły rozdziałów pochodzą z twórczości Williama Szekspira. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz